Wtorek, 27 stycznia 2015
Kategoria 50-100, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów
Wyjazd przymusowy
Jak widać po tegorocznych statystykach, niezbyt przykładam się do kolekcjonowania kilometrów i dziś też nie zamierzałem ruszać tyłka z domu. Nawet świecące nad Warszawą piękne słońce, nie miało szans na wygranie z moim lenistwem, marazmem i ogólnym zniechęceniem. Zająłem się czytaniem internetu, aż nagle coś mi się przypomniało. Moje dzieciaki wyjechały na Maltę, a ja dziś miałem pojechać na Ursynów i otworzyć jeden zamek, bo jutro przychodzi pani do sprzątania, a ona ma tylko jeden klucz. Przy okazji wymyśliłem, że pojadę do szpitala w Aninie po książeczkę do zapisywania wyników badań. Już dziewiąty rok jak prowadzę te statystyki. No, mniejsza z tym.
Jak wyjechałem z domu uznałem, że warto w takim razie wykorzystać to i pojechać nieco dalszą drogą. Bo ja generalnie nadal lubię jeździć na rowerze, tylko z domu mi się nie chce ruszyć. Na Ursynów pojechałem koło Cargo na Okęciu, potem przez Dawidy i Baletową do Puławskiej, kawałek przez Las Kabacki i już byłem na miejscu. Wtedy zauważyłem, że Endomondo pomimo że jest włączone i pokazuje czas jazdy, nie pokazuje przejechanego dystansu i nie narysowało trasy. Nie chciało mi się zgłębiać tego zaskakującego problemu, więc wyłączyłem endo, włączyłem Locusa i udałem się do kolejnego celu. Ulicą Orszady zjechałem do Lemingowa, przejechał obok Świątyni Opatrzności Bożej, potem koło TVN-u i po chwili byłem już na drodze rowerowej do Mostu Siekierkowskiego. Potem przez Zerzeń i Wawer od tyłu uliczką Zorzy dojechałem do mojego drugiego celu. Zobaczyłem, że Locus też odmówił dziś współpracy i tu już chwilkę pomyślałem, że albo Ruscy satelity zablokowali, albo coś niehalo jest z telefonem. Uprzedzając pytanie: - Tak GPS był włączony. Tym razem na szybko wymyśliłem żeby wyłączyć i włączyć telefon, a potem wystartowałem kolejna apkę - Navime. Jak widać na końcu wpisu, tylko ten fragment mojej dzisiejszej wycieczki się zapisał. Próbowałem narysować ręcznie przejechaną trasę, ale najpierw się namęczyłem, a potem wszystko znikło. Drugi raz nie mam już cierpliwości nad tym ślęczeć, to w końcu nie jest najważniejsze. Jak napisałem na początku, rano była piękna, rowerowa pogoda, ale jak wyjechałem około południa to po słońcu nie było już śladu. Niemal przez cały czas towarzyszył mi na trasie opad drobnej "kaszki", pod koniec zaś jechałem w mżawce i po mokrych jezdniach. W efekcie znowu wróciłem z mokrą d..., a całe ubranie wylądowało w pralce. Coś z tymi błotnikami trzeba zrobić...

Resztki śniegu przy Forcie VI "Okęcie" © yurek55

Rozjeżdżona droga przejazdu dla rowerów © yurek55

Jeden z mostów warszawskich © yurek55

Rządowa (niegdyś) klinika kardiologiczna w Aninie dziś za patrona ma Kardynała Wyszyńskiego © yurek55

Jeszcze jeden most warszawski © yurek55
Jak wyjechałem z domu uznałem, że warto w takim razie wykorzystać to i pojechać nieco dalszą drogą. Bo ja generalnie nadal lubię jeździć na rowerze, tylko z domu mi się nie chce ruszyć. Na Ursynów pojechałem koło Cargo na Okęciu, potem przez Dawidy i Baletową do Puławskiej, kawałek przez Las Kabacki i już byłem na miejscu. Wtedy zauważyłem, że Endomondo pomimo że jest włączone i pokazuje czas jazdy, nie pokazuje przejechanego dystansu i nie narysowało trasy. Nie chciało mi się zgłębiać tego zaskakującego problemu, więc wyłączyłem endo, włączyłem Locusa i udałem się do kolejnego celu. Ulicą Orszady zjechałem do Lemingowa, przejechał obok Świątyni Opatrzności Bożej, potem koło TVN-u i po chwili byłem już na drodze rowerowej do Mostu Siekierkowskiego. Potem przez Zerzeń i Wawer od tyłu uliczką Zorzy dojechałem do mojego drugiego celu. Zobaczyłem, że Locus też odmówił dziś współpracy i tu już chwilkę pomyślałem, że albo Ruscy satelity zablokowali, albo coś niehalo jest z telefonem. Uprzedzając pytanie: - Tak GPS był włączony. Tym razem na szybko wymyśliłem żeby wyłączyć i włączyć telefon, a potem wystartowałem kolejna apkę - Navime. Jak widać na końcu wpisu, tylko ten fragment mojej dzisiejszej wycieczki się zapisał. Próbowałem narysować ręcznie przejechaną trasę, ale najpierw się namęczyłem, a potem wszystko znikło. Drugi raz nie mam już cierpliwości nad tym ślęczeć, to w końcu nie jest najważniejsze. Jak napisałem na początku, rano była piękna, rowerowa pogoda, ale jak wyjechałem około południa to po słońcu nie było już śladu. Niemal przez cały czas towarzyszył mi na trasie opad drobnej "kaszki", pod koniec zaś jechałem w mżawce i po mokrych jezdniach. W efekcie znowu wróciłem z mokrą d..., a całe ubranie wylądowało w pralce. Coś z tymi błotnikami trzeba zrobić...

Resztki śniegu przy Forcie VI "Okęcie" © yurek55

Rozjeżdżona droga przejazdu dla rowerów © yurek55

Jeden z mostów warszawskich © yurek55

Rządowa (niegdyś) klinika kardiologiczna w Aninie dziś za patrona ma Kardynała Wyszyńskiego © yurek55

Jeszcze jeden most warszawski © yurek55
- DST 59.69km
- Czas 03:01
- VAVG 19.79km/h
- Temperatura 1.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 stycznia 2015
Na szybko, na Bielany
W nocy padał mokry śnieg, który rano powoli przeradzał się w deszcz ze śniegiem, aż w końcu przestało padać w ogóle. Wyjechałem jak już nie padało, ale były niestety kałuże na jezdniach, a na drogach rowerowych trafiały się jeszcze pozostałości śniegu. Znów mi się spieszyło, bo znów zostawiłem moje podopieczne same w domu, ale dziś miałem krótszą trasę. Zajęło mi to wszystko niespełna godzinę, udało mi się na śniegu nie wywalić, ale tyłek znowu przemoczony do bielizny. Bez błotników niestety nie da się tego uniknąć.
- DST 19.00km
- Czas 00:55
- VAVG 20.73km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 stycznia 2015
Kategoria <50
Na szybko, na Tarchomin
Nie zamierzałem dziś - i w tym tygodniu - jeździć rowerem, mam bowiem inne, stacjonarne zajęcie w domu. Ale okazało się, że los zdecydował inaczej. Musiałem pojechać na ulicę Świderską, na Tarchominie, bo wczoraj okazało się, że kupione etui, nie pasuje do tego modelu Kindla. Wymiany niestety nie udało załatwić się "od ręki" bo nie mieli, ale będzie za to okazja do przejażdżki. A Kindle chyba działa też bez okładki, więc może da się jakoś czytać? Nie wiecie?
A ponieważ w domu zostawiłem swoje dwie małoletnie podopieczne, starałem się wrócić jak najszybciej i z tego powodu tylko jedno zdjęcie.

Dymy nad elekrociepłownią © yurek55
A ponieważ w domu zostawiłem swoje dwie małoletnie podopieczne, starałem się wrócić jak najszybciej i z tego powodu tylko jedno zdjęcie.

Dymy nad elekrociepłownią © yurek55
- DST 35.00km
- Czas 01:40
- VAVG 21.00km/h
- Temperatura 1.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 stycznia 2015
Kategoria <50, przed śniadaniem
Gleba i mgła
Nareszcie po otworzeniu oczu w niedzielny poranek wybrałem rower, a nie wylegiwanie się w łóżku z książką. Już od dwóch miesięcy nie mogłem się do tego zmusić, więc słowo "nareszcie", jest tu w pełni na miejscu. Jednak moja niedzielna jazda zaczęła się dość pechowo. Po niespełna dwóch kilometrach zaliczyłem solidną glebę - i dziś nie był to poślizg na lodzie, a wyłącznie moja nieuwaga. Podniosłem się, postałem chwilę czekając aż przejdzie pierwszy ból kolana i dłoni, którą się podparłem upadając i ponieważ nic groźnego się nie stało, pojechałem dalej. Po pół godzinie jazdy, nie wiadomo skąd i dlaczego, raptem ogarnęła wszystko gęsta mgła, a jazda w tych warunkach zaczęła tracić dla mnie sens. Lubię coś widzieć podczas jazdy, zresztą dlatego nie jeżdżę po ciemku. Niespodziewanie po kilkunastu minutach mgła zaczęła znikać, a po pół godzinie nie było po niej śladu. Czyli w przeciągu godziny przeszliśmy od jasnego dnia, do całkowitego zamglenia i z powrotem do jasnego dnia. Nawet z nieśmiałymi przebłyskami słońca, które wprawdzie w końcu się nie przebiło, ale przynajmniej próbowało. A moja noga wyglądała po powrocie gorzej, niż naprawdę się czuła, a stłuczona dłoń bolała tylko wtedy, gdy trzymałem nią kierownicę. Czyli generalnie wszystko w porządku.
Dobrze, że nie mam żadnych drutów w nodze, bo wtedy by mogło być gorzej.

Trasa S-8 we mgle © yurek55

Nieśmiałe słońce na drodze do Lipkowa © yurek55

Pola w Koczargach © yurek55

Najtaniej w Warszawie © yurek55

Efekt upadku © yurek55

Trasa S-8 we mgle © yurek55

Nieśmiałe słońce na drodze do Lipkowa © yurek55

Pola w Koczargach © yurek55

Najtaniej w Warszawie © yurek55

Efekt upadku © yurek55
- DST 43.00km
- Czas 02:00
- VAVG 21.50km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście
Mało jeżdżę w styczniu, ale sobota to zawsze dzień rowerowy, więc i dziś te parę kilometrów zrobiłem. Przejechałem się trochę nad Wisłą, zajrzałem na Starówkę, zaliczyłem rowerową Świętokrzyską... Stop! Świętokrzyska po przebudowie zyskała wprawdzie drogi rowerowe i szerokie chodniki dla spacerowiczów, ale ludzie wolą jednak chodzić po asfaltowych ddrkach. Trzy razy musiałem wydzierać się na młodych ludzi, żeby móc przejechać, bo szli całą szerokością w parach albo i trójkach, no załamka. Tak zupełnie bezmyślnie, bezrefleksyjnie widzą symbol roweru pod nogami i nic im to nie mówi?! To dlaczego po jezdni tak nie chodzą!
Choć do domu miałem już niedaleko, trochę zawstydziłem sie mizerności przejechanego dystansu i nadłożyłem nieco drogi, wracając przez Ursynów. Na murze Wyścigów Konnych graficiarze odnawiali, bądź malowali nowe dzieła, trzeba będzie któregoś dnia obejrzeć efekty ich pracy. Nie wiem natomiast - i chyba nie chcę wiedzieć - jak ich organizmy, a szczególnie płuca, znoszą kontakt z lakierami w sprayu. Ja przejechałem tylko parę metrów, w tych śmierdzących i zapewne toksycznych oparach, a oni? Nawet masek nie zakładają, pewnie te są tylko dla mięczaków.
Trasa dziś w dwóch kawałkach, bo chciałem zrobić panoramiczne zdjęcie moim telefonem i coś mi się niechcący nacisnęło. Jak chciałem wznowić rejestrację, to zobaczyłem, że poprzedni fragment już się zapisał i trzeba zaczynać od nowa.

Nad Wisłą © yurek55

Panorama z Gnojnej Góry © yurek55

Pomnik Siłacza dłuta Stanisława Czarnowskiego © yurek55

Kamienice na Brzozowej © yurek55

Most na Wiśle © yurek55

Ślizgawka na Rynku Starego Miasta © yurek55
Choć do domu miałem już niedaleko, trochę zawstydziłem sie mizerności przejechanego dystansu i nadłożyłem nieco drogi, wracając przez Ursynów. Na murze Wyścigów Konnych graficiarze odnawiali, bądź malowali nowe dzieła, trzeba będzie któregoś dnia obejrzeć efekty ich pracy. Nie wiem natomiast - i chyba nie chcę wiedzieć - jak ich organizmy, a szczególnie płuca, znoszą kontakt z lakierami w sprayu. Ja przejechałem tylko parę metrów, w tych śmierdzących i zapewne toksycznych oparach, a oni? Nawet masek nie zakładają, pewnie te są tylko dla mięczaków.
Trasa dziś w dwóch kawałkach, bo chciałem zrobić panoramiczne zdjęcie moim telefonem i coś mi się niechcący nacisnęło. Jak chciałem wznowić rejestrację, to zobaczyłem, że poprzedni fragment już się zapisał i trzeba zaczynać od nowa.

Nad Wisłą © yurek55

Panorama z Gnojnej Góry © yurek55

Pomnik Siłacza dłuta Stanisława Czarnowskiego © yurek55

Kamienice na Brzozowej © yurek55

Most na Wiśle © yurek55

Ślizgawka na Rynku Starego Miasta © yurek55
- DST 43.88km
- Czas 02:15
- VAVG 19.50km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 13 stycznia 2015
Uff, jak gorąco!
Miałem do załatwienia kilka spraw na mieście, a to mnie najlepiej motywuje do jazdy. Pierwsza, blisko domu, druga w Śródmieściu, trzecia na Bródnie i czwarta na Tarchominie. Wycieczka zapowiadała się całkiem przyjemnie, deszcz juz nie padał i tylko kałuże na jezdniach trochę przeszkadzały. Potem doszedł do tego jeszcze jeden problem. Z każdą godziną i kilometrem było mi coraz bardziej gorąco, czułem pot na brzuchu i plecach, a nie miałem jak się rozebrać. Ostatkiem rozsądku powstrzymywałem sie od zrobienia półstriptisu na środku drogi, w końcu to styczeń i mogliby mnie do wariatkowa zabrać. A tak naprawdę, to mam za dużo lat, by spocony tors wystawiać na działanie styczniowego wiatru. Ale gdy dojechałem do warsztatu na Arkuszowej, który w sobotę udzielił mi schronienia przy wymianie dętki, uznałem, że dość tego. Zapytałem, czy nie będzie przeszkadzać jak się rozbiorę i wreszcie z wielką ulgą i radością pozbyłem się podkoszulki termicznej. Dalej juz pojechałem w samej koszulce i kurtce - i to było optymalne odzienie na dzisiejszą temperaturę. Choć w sumie w nogi też mi było ciepło, więc wydaje się, że dziś można by jechać nawet w krótkich spodenkach i też by było dobrze. I wiatrówka też by wystarczyła, zamiast softshelu.

Jeziorko Szczęśliwickie © yurek55

Koszyki © yurek55

Ulica Foksal © yurek55

Zamek Królewski w Warszawie © yurek55

Przejaśnia się © yurek55

Jagielońska 55 zaplanowany termin zakończenia-wrzesień 2016 © yurek55

Prawy brzeg Wisły © yurek55

Jeziorko Szczęśliwickie © yurek55

Koszyki © yurek55

Ulica Foksal © yurek55

Zamek Królewski w Warszawie © yurek55

Przejaśnia się © yurek55

Jagielońska 55 zaplanowany termin zakończenia-wrzesień 2016 © yurek55

Prawy brzeg Wisły © yurek55
- DST 87.80km
- Czas 04:35
- VAVG 19.16km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 stycznia 2015
Kategoria całe NIC
Bo mi się iść nie chciało...
...więc pojechałem na rowerze.
- DST 2.70km
- Czas 00:08
- VAVG 20.25km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Jazda "na mokro"
Patrzyłem wczoraj na stronie ICM i wydawało mi się, że taki milimetrowy opad deszczu, to jest w zasadzie niezauważalny. A dziś, jakby na potwierdzenie mojej teorii, nie padało wcale jak wyjeżdżałem. Pomimo to, nie omieszkałem włożyć do plecaka torebek foliowych do ewentualnego nałożenia na buty, a dla przeciwwagi, uznałem za niepotrzebne spodnie przeciwdeszczowe. No cóż, jakoś musiałem zaakcentować, że w deszczu nie jeżdżę, prawda? Gdybym się spodziewał deszczu, to bym z domu nie wychodził. Proste. Po pewnym czasie zaczęło jednak kropić, co nawet specjalnie mi to nie przeszkadzało. Niestety uporczywość tych opadów sprawiła, że w końcu ulice pokryły się kałużami, a ja po powrocie do domu wszystko musiałem włożyć do pralki. Buty i rękawiczki schną na kaloryferze, a ja zastanawiam się, czy gdybym miał błotniki, to by to wiele zmieniło? Pewnie przynajmniej tyłek bym suchy przywiózł do domu. Ale ten sam efekt osiągnę zakładając spodnie przeciwdeszczowe, więc w sumie nie wiem: kupować te błotniki, czy nie?
Skoro ja przecież w deszczu nie jeżdżę...

Jesteśmy śmieciami, nie tylko dla władz Warszawy i HGW © yurek55

Ptactwo wodne na Broniewskiego © yurek55
Skoro ja przecież w deszczu nie jeżdżę...

Jesteśmy śmieciami, nie tylko dla władz Warszawy i HGW © yurek55

Ptactwo wodne na Broniewskiego © yurek55
- DST 36.66km
- Czas 01:52
- VAVG 19.64km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 5 stycznia 2015
Kategoria 50-100
Najgorzej wyjść z domu, potem już z górki...
Znowu trudno mi było wyjść z domu, choć świeciło od rana słońce, temperatura była lekko dodatnia, wiatr ucichł, a ja miałem ustalony cel podróży. Czyli teoretycznie spełnione były wszystkie warunki, a pomimo to zwlekałem prawie do południa, zanim wreszcie wsiadłem na rower. Wybrałem kierunek zachodni, by przez podwarszawskie wioski dotrzeć na Żoliborz i na Podleśnej odebrać ze sklepu grę planszową "Pytaki". Do Macierzysza dotarłem tym razem przez Ursus i Mory, a potem ustaloną trasą do Izabelina i dalej do celu. Stamtąd szybki zjazd w kierunku Wisły, bo uznałem, że skoro już tam jestem, to sprawdzę postępy prac na budowach. Niestety nadal nie da się przejechać wschodnią stroną Wisłostrady, a Bulwary Wiślane też jeszcze w lesie. Już trzy lata fotografuję baner: - "Do zobaczenia niedługo" i myślę, że w czwartym roku już doczekamy otwarcia rowerowej nadwiślanki na lewym brzegu. Tymczasem dziś jeszcze musiałem jechać środkowym pasem zieleni, by pokonać zagrodzony fragment gdzie trwa budowa. Bo wracać się nie lubię. Gdy dojechałem do Pomnika Sapera na Płycie Czerniakowskiej skręciłem do parku i tym razem zachciało mi się pod górę wjechać parkowymi alejkami. Na szczęście wystarczyło mi przełożeń i na najmniejszym i z językiem na brodzie, podjechałem pod sam Sejm. Dalsza droga ulicami Warszawy nie przyniosła więcej żadnych wyzwań, przy Hali na Koszykach tym razem się nie zatrzymałem. Jak nic się nie działo, tak nic się nie dzieje. I tyle wrażeń na dziś.
A co do samej wycieczki, to było okej, najgorzej mi wychodzi wychodzenie z domu. Jak już wyjdę, to się cieszę, że mogę wreszcie gdzieś pojechać.

Zameczek w Laskach © yurek55

Neogotyckie blanki z merlonami prostokątnymi © yurek55

Trasa Toruńska w (prze)budowie © yurek55

Czapla i żuraw © yurek55
A już czapla myśli: "Szkoda,
Wszak nie jestem taka młoda,
Żuraw prośby wciąż ponawia,
Chyba wyjdę za żurawia!"

Zmieniamy Warszawę - teraz czas na bulwary wiślane © yurek55

Zameczek w Laskach © yurek55

Neogotyckie blanki z merlonami prostokątnymi © yurek55

Trasa Toruńska w (prze)budowie © yurek55

Czapla i żuraw © yurek55
A już czapla myśli: "Szkoda,
Wszak nie jestem taka młoda,
Żuraw prośby wciąż ponawia,
Chyba wyjdę za żurawia!"

Zmieniamy Warszawę - teraz czas na bulwary wiślane © yurek55
- DST 52.89km
- Czas 02:48
- VAVG 18.89km/h
- Temperatura 1.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza jazda i pierwsza guma
Przyszedł wreszcie ten sobotni dzień, gdy postanowiłem zdjąć rower ze strychu i przejechać trochę kilometrów. Pomimo dość silnego wiatru uznałem, że pogoda nie jest przeszkodą i trzeba przyznać - nie była. Jazda pod wiatr pozwalała się rozgrzać, z wiatrem była premią za trud, a boczne podmuchy sprawdzały refleks i wyzwalały czujność i skupienie. Uznałem, że skoro nie pada, a droga nie jest pokryta lodem, to nie ma co narzekać. Niestety długo jazdą się nie nacieszyłem, zaklejona w grudniu substancją w sprayu dętka, wytrzymała zaledwie sto kilkadziesiąt kilometrów. Zaprowadziłem rower na podwórko warsztatu na Arkuszowej, bo tam wiało trochę mniej i zmieniłem dętkę. Ja w odróżnieniu od niektórych, nie wyobrażam sobie wyjazdu bez zapasu. Ale to zdarzenie wybiło mnie z rytmu i zachwiało postanowieniem długodystansowej jazdy. Do tego założona dętka miała już sporo ponaklejanych łatek, a jej wentyl też nie budził zaufania - summa summarum, postanowiłem wracać do domu. Zamarznięte lodowe igiełki padające niekiedy z nieba i szeleszczące na kasku i kurtce, utwierdzały mnie w przekonaniu o słuszności decyzji, a gdy zaczął padać deszcz ze śniegiem, byłem już w domu. Czyli nie ma tego złego...

Przy Cmentarzu Powązkowskim © yurek55

Domek na blokowisku - ostaniec zabudowy podmiejskiej © yurek55

Przy Cmentarzu Powązkowskim © yurek55

Domek na blokowisku - ostaniec zabudowy podmiejskiej © yurek55
- DST 33.22km
- Czas 01:41
- VAVG 19.73km/h
- Temperatura 3.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze





















