Lampka od majfriendów z Państwa Środka doszła już kilka dni temu, ale nie doczytałem w opisie, że jest bez akumulatorka. Nawet początkowo myślałem, że jest popsuta, bo świeciła tylko wówczas, gdy była podłączona do ładowarki. :) Dopiero po odkręceniu zobaczyłem, że w środku jest pusto. Na szczęście Katana78 zgodziła się pożyczyć na próbę swoje akumulatorki i mogłem sprawdzić, czy rzeczywiście można jeździć po ciemku. Niestety tak naprawdę nie dowiedziałem się tego, bo wszędzie gdzie byliśmy świeciły się latarnie. Na pewno ma szerszy strumień światła i lepiej oświetla pobocze niż convoy, ale co do rzeczywistego zasięgu i jasności nie mogę się wypowiedzieć.
Znowu miałem kilka dni przerwy, co mógłbym zwalić na pogodę, ale niestety bardziej zawiniło lenistwo. Dlatego dziś już nie szukałem usprawiedliwień, tylko korzystając z dłuższego poranka pojechałem dla odmiany na południe. Poranna jazda ma duzo uroku nawet przy tak zachmurzonym niebie, jak dziś. Przede wszystkim bezstresowo jedzie się przez Warszawę i tylko na skrzyżowaniach trzeba uważać na policję. Na drogach Gassowej Republiki prawie nikogo już nie ma, zaledwie jeden kolarz mnie wyprzedził. Z przeciwka też tylko kilku jechało. Na pierwszym i jedynym foto-stopie, zrobiłem trzy zdjęcia w trzy świata strony i zmieniłem kierunek na zachodni. W Piasecznie wydłużyłem poziomą przyprostokątną jadąc Orężną i dalej aż do Łozisk. Tam dopiero skręciłem na północ i utrzymując ten kierunek i mijając południowe wioski, przez Dawidy wjechałem do Warszawy. Przez ostatnie dwadzieścia kilometrów kropił bardzo lekki deszcz, ale nie robił żadnej krzywdy, nawet kurtka nie ucierpiała.
Widok na zachód w stronę Konstancina - tam pojechałem
Widok na północ w stronę przystani - dziś sobie darowałem jazdę tym singlem
Widok w stronę Wisły - bo liście żółte na pierwszym planie PS. Zaczynaja juz marznąć stopy w letnich skarpetkach i jesienne rękawiczki z Deca też wydają się być zbyt cienkie. Ale ponoć wraca lato, a przynajmniej złota, ciepła jesień. A ja już letni zestaw ciuchów głęboko schowałem na zimę. :) edit: Tysiąc kilometrów wreszcie przekroczyłem w tym miesiącu - słabiutko.
Coś mnie podkusiło by wyjść dziś na rower, ale długo nie pojeździłem. Usprawiedliwia mnie jedynie to, że z początku nie padało, no i to, że wczorajsze lenistwo chciałem jakoś zniwelować. Ale jak zaczęło padać - i potem, jak już poczułem mokry tyłek i chlupanie w butach, szybko rozgrzeszyłem się z rejterady do domu. Tylko dlaczego błotnik - dupochron nie ochronił przed wodą tej części ciała, to ja juz nie wiem. Więcej nie ma co opisywać.
Edit: Zupełnie niechcący przekroczyłem 12kkm. Najwcześniej w historii mojego jeżdżenia na rowerze..
Rano słonecznie, ale zaskakująco chłodno. Do tego stopnia, że zaczęły mi trochę marznąć stopy i dłonie. Kurtka doskonale się w takich temperaturach spisuje, zapobiega utracie ciepła i nie przepuszcza wiatru. Natomiast rękawiczki wydają się być zbyt cienkie i przy temperaturach bliższych zeru stopni może być problem. Nie da się ukryć, że długie tegoroczne lato już się skończyło, ale w Lipkowie udało mi się jeszcze zobaczyć faceta ubranego "na krótko", góra i dół. Jechał na niezłym mtb i - co najciekawsze - nie był wcale nastolatkiem. Miał spokojnie pod pięćdziesiątkę. No cóż...
A ekipę Legionu Warszawa dziś spotkałem przed Starymi Babicami. Jechali w przeciwnym niż ja kierunku, więc nie mogę się pochwalić, że z nimi jechałem. :)
Kupiona wiosną kurtka nie doczekała się jeszcze swojej szansy na założenie. Warunki pogodowe od kwietnia, do października umozliwiały jazdę do figury, co najwyżej wspomagając się wiatrówką ultralight. Dziś uznałem, że temperatura poniżej 10°C i pochmurne niebo, to dobre warunki na jej założenie. Pod spodem miałem tylko koszulkę z krótkim rękawem, więc miałem nadzieję, że sie nie spocę. Okazało się to prawdą, cały czas miałem pełen komfort termiczny. Gdy pod spód założę długi rękaw, będzie można jeździć w temperaturze około zera. Czyli jest to ubiór na przedział 0°C - 10°C. Co do jazdy, to nic istotnego się nie wydarzyło. Jechałem z plecakiem, a to duże uhybienie kolarskiej stylówie, więc spuśmy zasłonę milczenia. Kot mojej córki tak komentuje takie trzepactwo. PS. Podlałem moje zasiewy, bo podobno trzeba codziennie?
Kolejna wyprawa w letnim zestawie ubraniowym pozwoliła na dokonanie jeszcze jednego spostrzeżenia. Podczas jazdy pęd wiatru wychładza, a na postoju, np. na światłach, od razu robi się dużo cieplej. W Piasecznie u córki dziś nieco więcej czasu spędziłem, bo oprócz picia kawy, coś tam jeszcze podłubałem, ale niezbyt długo. Dlatego do domu postanowiłem wracać przez Gassy. Dużym zaskoczeniem był dla mnie nowy, równy asfalt na ulicy Literatów prowadzącej z Obór do przystani. Sam nie wiem kiedy zdążyli go położyć. Szkoda, że wybory samorządowe nie są co rok. Odnoszę wrażenie, że włodarze miast i gmin robią właśnie teraz najwięcej. Druga szkoda, to przypadkowe włączenie pauzy w nagrywaniu, co odkryłem dopiero w domu. Stało sie to, gdy w czasie jazdy robiłem zdjecie tego nowego asfaltu. Potem wzdłuż Wisły jechałem naprawde bardzo szybko i szkoda, że nie mam na to potwierdzenia.