Dziś pełna rekreacja, przepłynąłem 1000 metrów, a potem do jakuzzi. Wygrzewałem i masowałem bąbelkami miejsce styku z siodełkiem.:) Na koniec jeszcze 100 metrów i tyle na dziś.
W Warszawie przejechać dłuższą trasę niż zrobiłem w sobotę i zatoczyć pętlę, nie jest łatwo, trzeba nad tym posiedzieć i pomyśleć. Dlatego dziś wybrałem łatwiznę i wyjechałem poza miasto. Początek drogi podobny jak poprzednio przez Włochy i Jelonki, ale w Lesie Młocińskim pomyliłem kierunek, bo droga w lesie tak fajnie wyglądała, że pojechałem nią nie zwracając uwagi gdzie prowadzi.
Na trasę gdańską wyjechałem przed "górką", w każdym razie i wtedy już wiedziałem jak jechać:) Przez Łomianki do Czosnowa, słynnego z hotelu słynnego kiedyś posła Witaszka i w prawo na most przez Wisłę i do Nowego Dworu.
Jak mi się troszkę znudziła ta monotonna droga i warkot samochodów, skręciłem ku Wiśle i parę kilometrów pojechałem tą ścieżką zapominając, że mój rower to nie MTB. Który to już raz?!
W końcu jak już mnie dobrze wytrzęsło i dokładnie poczułem na czym siedzę, z ulgą wielką wjechałem na normalną drogę i chociaż z kostki i tak była lepsza dla mojego siedzenia.
W końcu wyjechałem wreszcie na Modlińską w Jabłonnie i prosto aż do Mostu Poniatowskiego. Po schodach przy wieży wniosłem rower na górę i za kilkanaście minut byłem w domu. Trudna to była dla mnie wyprawa, szczególnie ostatnie 30 kilometrów. Często podnosiłem się na pedałach, a dlaczego, to sami dobrze wiecie;) Do "setki" zabrakło niewiele, ale zbyt późno się zrobiło by "dokręcić" brakujące kilometry, może innym razem. Trasa
Tak jak napisałem w poprzednim wpisie, tak tez dziś zrobiłem. Zatoczyłem dużo większe koło objeżdżając Warszawę i szkoda tylko, że popsułem niechcący poprzednią mapę, nakładając na nią dzisiejszy ślad. A ten, nie wiedzieć czemu nie chciał się cały na mapie zmieścić i powstał galimatias nie ślad drogi. Na nowej mapie z kolei, odcinek od Żwirki i Wigury do Al. Krakowskiej i do domu zapisał się na kolejnej części mapy i nijak nie umiem ich połączyć. Na telefonie wyświetla się w całości, po przesłaniu do google maps, tworzą się dwie części. Pierwszy etap podróży to Lidl przy Łopuszańskiej. Dziś "rzucili":) bieliznę termiczną więc kupiłem kalesony na zimowe jazdy rowerem i ruszyłem w dalszą drogę. Początkowy odcinek Łopuszańską i na Włochy, a właściwie to chyba Ursus, a potem do tunelu jednego, potem drugi na Dźwigowej i już jestem na Woli. Prosto Powstańców i tym razem, aby koło było większe, skręt w Radiową i koło wysypiska do Arkuszowej i do trasy na Most Kury. Na moście jak zwykle zdjęcia Wisły, DDR i już Tarchomin.
Zjazd DDR z mostu pozwolił mi rozwinąć 45km/h ale zjazd ten krzyżuje się z ulicą. Czy wobec tego, skoro mam pierwszeństwo na DDR, powinienem z taką prędkością wjechać na jezdnię? Pytanie jest retoryczne i kieruję je do pani poseł, nomen-omen, Bublewicz, z Parlamentarnego Zespołu d/s Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Rowerzyści nie są samobójcami pani poseł! Tu jest ten idiotyczny pomysł Na szczęście palikociarze postraszyli ją odwołaniem, odpuściła temat. Ja tymczasem Modlińską dojechałem do pętli na Żeraniu i skręciłem nad Wisłę. Bardzo fajna droga, a prawie przy Moście Gdańskim, na wysokości nowych bloków na terenie dawnych koszar ZOMO, niespodzianka! Jechałem tamtędy 24.10. i żadnych bobrów jeszcze nie było! Jak się zmobilizują to może całą Wisłę nam przegrodzą, nie tylko te odnogę?:)
Nie wspomniałem, że dziś miałem i drugi cel wyjazdu - odebrać z Gocławia zakupione przez zonę perfumy. dlatego znad Wisły udałem się wgłąb Saskiej Kępy i dalej, aż dojechałem do celu, na ulicę Kardynała Kakowskiego. Potem, żeby się nie wracać, pojechałem do Mostu Siekierkowskiego,
a dalej prosto jak strzelił, aż przy Lidlu zamknąłem pętlę. Nie pojechałem Wilanowską jako naturalną cięciwą łuku, a objechałem Doliną Służewiecką, co przydało trasie kilka kilometrów. Z domu do Lidla i z Lidla do domu, to odcinek dodatkowy dzisiejszej Wielkiej Pętli, taki jakby sznurek wewnątrz pętli, prawda? Jechało się dobrze, bardzo dobrze nawet, a gdyby nie stukający rower, byłoby jeszcze lepiej. Brakujący odcinek trasy jest na następnej części mapy i jest niebieski, a tu jest czerwony. Nie rozumiem...
Najpierw pojechałem do BlueCity oddać właścicielce naprawioną u rymarza torebkę. Stamtąd jest tylko jeden kierunek, żeby się w miarę regularny ślad GPS zrobił, bo dziś innego celu jazdy nie zdołałem wymyślić.
Dlatego też nie bardzo jest co opisywać, chciałem zrobić szybkie kółko i je zrobiłem. Jechało się bardzo dobrze, powiedziałbym nawet, że rewelacyjnie: szybko i bez większego wysiłku. Rozgrzałem się dość mocno i nie była to bynajmniej kwestia zbyt grubego ubrania - miałem na koszulce tylko cienką kurtkę. Obserwując mapę, wiem jak zrobić większą pętlę, to będzie cel następnej wycieczki.
Nie miałem skądinąd zamiaru wjeżdżać w las, nie miałem pewności, czy uda mi się z niego wyjechać w dobrym miejscu. Skręciłem grzecznie w lewo jak strzałka nakazywała i skrajem lasu dotarłem do znanego mi miejsca. Wybrałem zjazd tą drogą, choć jej nawierzchnia pokryta grubą warstwą liściu, mogła kryć niemiłe niespodzianki. Mój rower, to nie jest amortyzowany MTB, a ja nie jestem downhilowcem-samobójcą:)
Szczęśliwie zjechałem na dół i bez dalszych przygód i stresów dotarłem na miejsce. Powrotna droga prosto jak strzelił, aż do skrętu na Most Siekierkowski i na drugą stronę Wisły.
Potem najpierw wałem, a potem już DDR wśród nadwiślańskich krzewów i drzew. W pewnym miejscu trzeba wyjechać na ulicę, by pokonać odnogę rzeczną prowadzącą do d. Portu Praskiego i obecnego posterunku Policji Rzecznej. Latem policja nie mogła patrolować Wisły, poziom wody nie pozwalał na wypłynięcie na rzekę.
Nadwiślańską eskapadę zakończyłem przy Moście Gdańskim, a potem przez Rondo "Babka" (ono się chyba Radosława nazywa?), Jana Pawła II i do domu. Dobra pogoda i dobrze się jechało, choć rower skrzypi i chrzęści coraz bardziej. Może chociaż łańcuch wyczyszczę i zębatki? I nasmaruję? :) Mapa
Pojechałem najpierw do BlueCity po torebkę damską, którą następnie odwiozłem do rymarza. Tak, tak, jest jeszcze na Ochocie ostatni Mohikanin tej profesji, jego warsztat od kilkudziesięciu lat jest w tym samym miejscu, a Pan Rymarz pomimo podeszłego wieku, potrafi naprawić absolutnie wszystko! Dalej miałem kolejną sprawę, zakupić specjalny chleb domowy w sklepie na Nowowiejskiej. Przez Pole Mokotowskie i kładkę nad Al. Niepodległości, drugie Pole, do Ronda Jazdy Polskiej, a tam taki obrazek... Jak żyć?!
Dziś Marszałkowską jechałem w dobrą stronę,na północ, mogłem więc pojechać prawidłowo, czyli jezdnią. Ale ten fragment torowiska tramwajowego, kazał mi się zatrzymać. Trawa na nim lepiej się trzyma i lepiej wygląda niż na Stadionie Narodowym:)
Następnie zakupy w piekarni, krótka wizyta na Kruczej, w pracy u córki i jazda w miasto. Przy Ministerstwie Gospodarki na wszelki wypadek stoi kamera, a nuż wyjdzie wicepremier Pawlak? Wszak dziś to najgorętsza, medialna postać. Przegrał wybory w PSL, podał się do dymisji, jest o czym mówić i pisać.
Dojechałem do Mostu Gdańskiego a stamtąd do domu. Po drodze zrobiłem to zdjęcie, przyznam, że nie byłem w tym miejscu od lat. I to jest właśnie tytułowa zagadka.
Dobra pogoda do jazdy, ale rower zaczyna wydawać dziwne odgłosy. Nie był chyba przygotowany na tak długą i forsowną eksploatację. Przed kolejnym sezonem wymagać będzie porządnego tuningu.
Z dzisiejszej wycieczki wniosek jest taki. Nie da się dobrze pojechać rowerem z MDM do Placu Unii i do Puławskiej. Ja wybrałem wariant chodnikowy na Marszałkowskiej, ale za Pl. Unii też za bardzo nie ma jak się wbić w Puławską. Trzeba wybrać wariant skrętu w lewo z Goworka. Na Wiktorskiej w księgarni muzycznej odebrałem muzyczny elementarz dla Hani i wróciłem do domu. pomimo niskiej temperatury jechało się dobrze i nie zmarzłem. Nie wiem od jakiej temperatury mam zacząć jeździć w kurtce,ona jest narciarska, to może od -10°?:) A tak poważnie, to chyba czas najwyższy ją wypróbować, zimowe rękawiczki rowerowe dziś mi uratowały życie i jeszcze potrzebny jakiś pomysł na marznięcie stóp. Może skarpety ciepłe? Dzisiejsza trasa