Pojechałem tam bez wielkich nadziei i się nie zawiodłem.:) Niczego się nie dowiedziałem, procedury bankowe zabraniają udzielania osobom postronnym, nawet tak niewinnych informacji jak numer rachunku. W tamta stronę pojechałem do tunelu przy zachodnim i Kasprzaka, z powrotem Kolejową i Tunelową do zachodniego i podziemnym przejściem pod torami do Jerozolimskich. Nie ma już w przejściu podziemnym straganów z książkami i starymi tygodnikami, choć szału z remontem podziemia nie zauważyłem. Tak więc sprzedający i ich stragany,naprawdę nie zburzyliby tej nowej estetyki dworcowej. No ale... Na tak krótką trasę pojechałem w cywilnych ciuchach, bez kasku, plecaka itp., nogawkę związałem paskiem od przypinania opon na bagażniku samochodowym. Nie zmęczyłem się, nie spociłem, nie najeździłem się.
Tytułowym szlakiem dotarłem do Londyńskiej 34 i odebrałem dwa takie same koniki Pony Princess Cadanse. Wiadomo, idą Święta, a zakupu prezentów nie należy na ostatnią chwilę odkładać. Wracałem Mostem Śląsko - Dąbrowskim, bo na Woli miałem jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Kulturalnie pojechałem chodnikiem, bo rozstawione barierki wzdłuż torowiska, utrudniłyby kierowcom wyprzedzanie. A autobus to już na pewno by się nie zmieścił.
Zbadałem teren w okolicach Muzeum Powstania Warszawskiego pod kątem dojazdu samochodowego i wróciłem do domu. Nie bardzo miałem czas na dłuższe rowerowanie, a jeździło mi się bardzo dobrze. Ubrałem się w koszulkę termiczną, a na to normalną i to był optymalny zestaw ubraniowy na dzisiejszy dzień. Żadnych kurtek ani polarów jeszcze nie trzeba, trzeba korzystać z dobrej pogody póki czas.:) A tytuł notki...?
Kilometrów mało, czasu dużo. Po prostu kręciłem się w tę i z powrotem. Mapka Wyjechałem rano, tzn. przed 9-tą z zamiarem zobaczenia co się dzieje na Trakcie Królewskim i pokonania podjazdu Oboźną do samej góry. Dziś wykorzystałem wszystkie przełożenia i podjechałem do pomnika Kopernika na Krakowskim. :) Pogoda piękna, jeździłem tylko w koszulce i było w sam raz. Prędkość max pod tunelem Trasy W-Z
Obrany kierunek jazdy nad Wisłą nijak nie pozwalał mi pojechać szybciej niż 16km/h. Tymczasem żeglarze wiślani mieli wiatr sprzyjający i pruli w dół rzeki jak torpedy
Przy Centrum Nauki moja frustracja tempem jazdy wzrosła na tyle, że skręciłem w prawo i dotarłem do Oboźnej. Jazda pod górę tą ulicą uświadomiła mi, co tak naprawdę mogę i potrafię zrobić. Przy bocznym wejściu na teren Uniwersytetu Warszawskiego zabrakło mi oddechu, a serce mało nie wyskoczyło z piersi. Musiałem przystanąć na kilka minut, wydyszeć zmęczenie, uspokoić tętno i dopiero mogłem dojechać do Krakowskiego Przedmieścia. Nie wykorzystałem wszystkich przełożeń rowerowych i nie znalazłem tego dla mnie właściwego, odpowiedniego i optymalnego do podjechania. Pod koniec jak już prawie stałem w miejscu, nie było sensu kręcić manetką, bo to już by nic nie pomogło. Ale jeszcze jej pokażę, tej Oboźnej!:)
Postanowiłem przekroczyć zakładany limit o 4 długości, potem jeszcze o 4, a potem do równego dziesiętnego rachunku, dołożyłem jeszcze dwie długości. Nie robiłem przerw na sprawdzanie międzyczasów co 10, czy 20 długości, starałem się płynąć szybko w jedną, wolniej w drugą stronę. Wyszedłem z wody nieźle zmęczony po 48 minutach, szybki prysznic i w sumie za pobyt w strefie płatnej dopłaciłem 50 groszy :). Następny dystans to 1800 metrów, docelowo 2 km.
Zawiozłem im wreszcie papiery dotyczące szkody na moim aucie, coby mogli się w moim imieniu z ubezpieczycielem handryczyć, w kwestii wysokości wyceny. Odtąd moim zadaniem będzie, podstawić im auto do naprawy w wyznaczonym terminie. I tyle. Jazda Alejami Jerozolimskimi na odcinku za Łopuszańską, do przyjemnych nie należała; cztery kilometry kolein, wybojów, dziur i ciężarówek. Z powrotem też cztery i ten sam komfort jazdy:) Kiedy wreszcie skończą ten odcinek, nie wiadomo. Na "glinkach" jakieś prace ziemne, może ścieżki rowerowe? Jechało się nadspodziewanie dobrze pomimo czasem porywistego wiatru od przodu, z boku i z każdej innej strony. Ubranie dość lekkie: cienka kurtka, koszulka i podkoszulka bez rękawów, a pomimo to pot bo brzuchu mi leciał... PS. Mieszkańcy Ochoty od zawsze ten teren nazywali "glinkami", park powstał dopiero na początku lat 70-tych. Oczywiście wiele prac w czynie społecznym wykonały szkoły i zakłady pracy z dzielnicy Ochota.;)
Do wody wszedłem o 8:55, wyszedłem 9:36 a to znaczy, że poprawiłem czas o 1 minutę. Albo machnąłem się w liczeniu o 2 długości basenu:) W wodzie jak zwykle luźno, 1-2 osoby na torze, ja ponad połowę czasu pływałem sam. Wczoraj zobaczyłem jak wykorzystywany jest basen Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Piasecznie i byłem w lekkim szoku. Na naszym basenie taki widok jest absolutnie nieznany, a chodzę przecież w różnych dniach i różnych godzinach i to od kilku już lat. W Piasecznie dopiero po 18-tej można indywidualnie skorzystać z pływali, a wcześniej, od rana korzystają szkoły,przedszkola, kluby dziecięce i młodzieżowe. Z drugiej strony gdyby tak było na moim basenie, nie miałbym gdzie pływać:)
A to nauka pływania dla dzieci, czyli główny powód mojej bytności w tym miejscu:) Troje instruktorów, pięcioro dzieci 3-6 lat, w tym Dominika
Deszcz za oknem nie pozwalał na pójście na rower. Wybrałem więc basen. Początkowo pływałem sam na torze, potem przyszły dzieci na naukę pływania i na torze pływaliśmy we dwóch. Po moim wyjściu było jeszcze luźniej. Na trzech wolnych torach dwoje pływających.
Dziś postanowiłem pojechać wreszcie, pod znany mi już adres Przyczółkowa 109A, do tej oto instytucji. Przyszła pora, aby się wyspowiadać i odpokutować za grzechy przeciwko Prawu o Ruchu Drogowym.:) Pojechałem tak, by przetestować DDR na 17 Stycznia i Cybernetyki, o której tutaj pisali i oelka i lukasz78. Przejechałem całą, od Żwirki do Rzymowskiego, i jedyne co mi tam nie pasuje, to konieczność przejeżdżania z jednej strony, na drugą. Ale to częste na naszych DDR. Potem pokonałem kładkę nad Rzymowskiego, jest zjazd w stronę Ursynowa, ale nie da się tam pojechać, bo DDR zawraca. Nie ma rady, trzeba było kawałek chodnikiem.:( Na Cmentarzu na Służewie zapaliłem znicz i dojechałem do Miasteczka Wilanów.
Dużo jest tam DDR, praktycznie wzdłuż każdej ulicy, ale niektóre kończą się nagle w szczerym polu. Chciałem to uwiecznić, ale na zdjęciu wyszło coś takiego... Nie wiem, co o tym sądzić? W końcu dotarłem jakoś do DDR prowadzącej do Powsina, ale nijak nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie jest ten p....y Inspektorat. Poprzednio też miałem problem, ale myślałem, że jadąc drugi raz to już spoko. Niestety, pamięć mi nie dopisała. Pojechałem więc tak samo jak poprzednio, czyli za daleko i zawracając szukałem znajomego miejsca. Udało się, załatwiłem sprawę, a wracając postanowiłem sfotografować charakterystyczny punkt, gdzie trzeba skręcić by nie błądzić. Tam nawet taksówkarze nie wiedzą jak dojechać. Ja już teraz wiem, ale mam nadzieję, że więcej zdjęć mi nie zrobili i nie będę musiał tam jeździć.
A konkretnie, to trzeba skręcić ZA tym budynkiem. Jechało się znakomicie, lekko, bez wysiłku, szybko. Ubranie prawie letnie, bo tylko podkoszulka i koszulka rowerowa, wprawdzie z długim rękawem, ale... I nie zmarzłem, ani się nie spociłem.
Dobre warunki do pływania, mijałem się na torze tylko z jedną babcią. A połowę czasu pływałem sam. czuję progresję wyników i zwyżkę formy.:) Później, co widać na zdjęciu, w wodzie prawie pusto, pływało tylko 4 osoby. Policzyłem.