Dziś już nie zaliczałem gmin, postanowiłem więc zrobić tylko kółko tymi drogami, którymi nie jechałem rowerem. Na pierwszy plan poszedł Jarosławiec, drogą przez las. Najpierw, jeszcze w Wiciu, jest pięćset metrów kostki, potem półtora kilometra ciężkiego, dziurawego terenu, a następnie dwa i pół kilometra byłego wojskowego pasa startowego zwanego popularnie "lotniskiem". To bardzo popularna, bezpłatna miejscówka, dla miłośników karawaningu i przyczep kampingowych. Można też rozbić namiot jak ktoś chce.
Cdn.
W końcu zebrałem się za uzupełnienie wpisu i dodanie zdjęć. Pierwsze z nich zrobione zostało nie podczas tej wycieczki. Wiedzieliście, że środek polskiego wybrzeża wypada właśnie w Wiciu? Ja też nie.
Rano znowu 9°C, ale nie odczuwam zimna, wiem też, że z czasem będzie coraz cieplej. Niestety dziś temperatura nie chce sie podnosić tak szybko jak wcześniej, o ósmej rano jest nadal tylko 11°C, acuweather dodało trzy stopnie. Przyzwyczaiłem się już jednak do porannego chłodu i nie jest dla mnie specjalnie dolegliwy. Wycieczka bez historii, pojechałem do niebieskiej tablicy z nazwą gminy i wróciłem.
Powtórka wczorajszej trasy, tylko dziś z wcześniejszym odbiciem w prawo. Zrobiłem to dopiero wtedy, jak zobaczyłem drogowskaz "Łazy" i niepotrzebnie nadrobiłem sporo kilometrów. Powinienem skręcić w Iwięcinie, tam gdzie kończy się droga dla rowerów i skręca w pole, zamieniając się w betonkę. Ta droga prowadzi do Rzepkowa i jest dużym skrótem do Łaz, ale trzeba o tym wiedzieć, bo nie jest oznaczona. Ja odkryłem to w drodze powrotnej, bo dopiero wtedy wyjąłem telefon i sprawdziłem trasę. Lepiej późno, niż wcale.
Inny też był dziś początek trasy, wybrałem drogę przez las; po jednej stronie jezioro Kopań, po drugiej morze. Jest nieco krótsza i ciekawsza tylko trzeba mieć dobre amortyzatory w rowerze.
Temperatura poranna, to rześkie 10°C, o siódmej już 14°C, a potem nie sprawdzałem, Pomimo, że jeżdżę z krótkim rękawem, nie odczuwam specjalnie zimna. Wiatr taki jak wczoraj, ale najgorszy odcinek wracałem przez las, więc nie było źle. I pod górę też nie musiałem jechać.
Zdobyta gmina: Mielno.
O Słupsku wiem niewiele; kluby Gryf i Czarni, zabity przez milicję Przemek Czaja, Alka robiąca buty, rzeka Słupia, gdzie wędkarze z całej Polski łowią trocie - i to chyba tyle. Po dzisiejszym dniu moja wiedza o tym mieście nie wzbgaciła się. Ot, przejechałem szybko po kilku jego ulicach, zobaczyłem budynki takie same jak wszędzie i pojechałem dalej. Po wyjechaniu na drogę krajową numer 21 szybko i bez problemu dotarłem do Ustki. Potem jeszcze tylko znaleźc wyjazd na Darłowo i Jarosławiec, a potem na sam Jarosławiec, a na koniec z zupełnie nieoczekiwanej strony wjechałem do swoich Wici.
Rano było 15 stopni, ale po ósmej juz 23 i rosło, wschodni wiatr pomógł wrócić do domu, wycieczka udana.
Zaliczone gminy: Słupsk miasto i wieś, Ustka miasto i wieś
Rano załadowałem rower na bagażnik i pojechałem na Ursynów postawić córce samochód pod domem, żeby stał na miejscu jak wróci w sobotę z wakacyjnych wojaży. Dlatego ślad mojej trasy nie zatacza dziś zamkniętego kręgu. A ponieważ nie dawała mi spokoju moja całkiem łysa opona, postanowiłem pojechać do sklepu w Konstancinie, gdzie je kupowałem i dokupić taką samą. Na miejscu okazało się że nie mają i w tej sytuacji wybrałem taką, która przynajmniej miała tę samą szerokość. To AUTHOR by PANARACER R.olling Stone Cross. Założyłem ją na obręcz i pojechałem zobaczyć jak Wisła w Gassach wygląda i jak sie jedzie Wałem Zawadowskim. Dawno tamtędy nie jechałem. A poza wszystkim, to patrząc na poniższe zdjęcia można uznać, że jest to letni wpis, pod znakiem wody dla ochłody.
Drugi wyjazd był już wieczorkiem, gdy temperatura spadła do "zaledwie" 27°C. Pojechałem do Decathlonu po dętki w promocji "dwie w cenie jednej". Rzeczywiście za 11.99 PLN można kupić dwie dętki, ale tylko 26" do "górali", albo 28x19-23, czyli wąskie do rowerów szosowych. Byłem w dwóch pobliskch i niestety do mojego roweru, dętek w promocji nie było w żadnym.