Poranek dość chłodny, ale później miało być ciepło, więc trzeba korzystać z możliwości jeżdżenia "na letniaka". Dziś sięgnąłem po rękawki, które były doskonałym uzupełnieniem koszulki i łatwo zmieściły się do kieszonki, kiedy już temperatura wzrosła do 15°C. Wiatr wschodni sprzyjał jeździe na zachód i korzystając z jego pomocy, dojechałem aż do miejscowości Kampinos. Przy okazji sprawdziłem postępy w budowie ddr w Lesznie, ale we czterech to oni szybko jej nie skończą. Dalej na zachód, w Gawartowej Woli też coś robią, chodnik albo ddr, ale dziś nie było w pracy nikogo. Po krótkim posiłku na skwerze w Kampinosie ruszyłem w drogę powrotną. Trasę zaplanowałem przez las i tym sposobem korzystając z osłony Puszczy Kampinoskiej dojechałem aż do Cząstkowa. No a później tak nielubianą przez niektórych Rolniczą dojechałem do Łomianek, a stamtąd już tylko osiemnaście kilometrów przez miasto i byłem w domu. Lubię taką pogodę, przynajmniej pot oczu nie zalewa. PS. Duży Kampinos sięga na zachód do Żelazowej Woli, a na północy do Śladowa i Kazunia i dopiero Czosnów i reszta trasy.
Przez ostatnie lata zupełnie zarzuciłem zaliczanie gmin, a miałem kiedyś plan zdobycia choć województwa mazowieckiego. Słomiany zapał skończył mi się pięć, a nawet sześć lat temu, a ostatnie gminy dodałem do kolekcji równo cztery lata temu. A ponieważ na stronie zaliczgmine.pl trochę się pozmieniało, można m.in. zsynchronizować aktywności ze Stravą, to mi się przypomniało, że mazowieckie nadal nie zazielenione. Narysowałem sobie minimalistyczną trasę, taką na osiem gmin, wsiadłem rano w pociąg do Dęblina i po niecałych dwóch godzinach wysiadłem na pustej stacyjce o optymistycznej nazwie Wygoda. Nota bene po drodze minąłem dziś jeszcze dwie miejscowości o tej nazwie, czyli podróż mijała wygodnie. :) Prawie letnia temperatura pozwalała cieszyć się jazdą "na krótko", bez bluz, kamizelek czy kurtek, a droga tylko na małych fragmentach prowadziła po kocich łbach, czy szutrze. Asfalty całkiem niezłe, ruch samochodowy na dużych fragmentach śladowy, nawet na wojewódzkiej Warszawa - Puławy dzięki szerokiemu poboczu komfortowa jazda nie sprawia problemu. Do stacji w Otwocku dojechałem z niewielkim zapasem czasowym w sam raz, by spokojnie znaleźć w SKM-ce miejsce dla siebie i roweru i po godzinie jazdy byłem na Zachodnim. I tyle. Nowe gminy: Górzno, Łaskarzew-obszar wiejski, Łaskarzew - teren miejski, Maciejowice, Miastków Kościelny, Sobolew, Trojanów, Żelechów, Nowe kwadraty: czerwone +73, zielone +1, niebieski bez zmian
Tydzień minął od ostatniej jazdy na rowerze i ZNÓW przejechałem prawie sześćdziesiąt kilometrów. Przy takiej regularności i dystansach raczej dziesięciu tysięcy w tym roku nie będzie.
Dziś trasa bardzo podobna jak tydzień temu, tylko krótsza, bo zawróciłem w Borzęcinie, a nie w Lesznie. Przy okazji udało się zobaczyć ten kawałek wybudowanej drogi rowerowej do Borzęcina - całe siedemset metrów. Teraz, wraz z wybudowanym pięć lat temu odcinkiem, jest już dziewięćset! Pogoda bardzo dobra na rower; silny wiatr osuszał ewentualny pot na czole, deszcz nie padał, a nawet słońce czasem było widać, jak wiatr je porozganiał na chwilę.
Dobrze jest mieć sprawdzone trasy, jak się nie wie gdzie jechać. Dziś mój wybór padł na kierunek zachodni, a zwieńczeniem wycieczki była wizyta w Cukierni i Kawiarni "Klimatyczna" w Lesznie. Czytając różne rowerowe wpisy odnosiłem wrażenie, że chyba już wszyscy tam byli i wszyscy chwalili. Lokal rzeczywiście przyjemny, właścicielka bardzo miła, kawa dobra i sernik też ujdzie. Nie wiem, czy jestem obiektywny, bo na rowerze wszystko lepiej smakuje. Zresztą kawę trudno zepsuć, a dla mnie wszystko co słodkie, jest dobre, więc nie biorę odpowiedzialności za swoją opinię.
A po drodze zauważyłem, że już skończyli [przebudowę skrzyżowania Traktu Królewskiego i Spacerowej w Borzęcinie. Przy okazji powstał kawałek dobrego asfaltu i ze sto metrów asfaltowego chodnika, albo drogi rowerowej. Nie bardzo wiadomo po co i dla kogo. Druga obserwacja, to budowa drogi rowerowej, jak mniemam, wzdłuż wojewódzkiej 579 Leszno - Błonie. Wprawdzie tam do przejechania szosą jest tylko kilometr, ale to dość nieprzyjemny kawałek z uwagi na duży ruch ciężarówek. Bardzo jestem ciekaw, czy rzeczywiście tak będzie się zaczynać jak widać na drugim zdjęciu? :)
Ostatnio przy zbieraniu kwadratów eksplorowałem południowo - zachodni fragment, doklejając do podstawowego niebieskiego, zielone i czerwone kwadraciki. Dziś to samo postanowiłem zrobić na narożniku południowo - wschodnim. W tym celu musiałem minąć Górę Kalwarię, pokonać most i wzdłuż prawego brzegu Wisły udać się na południe. Oczywiście najgorszy fragment to ten sławny most w ciągu krajowej "50", ale ja zastosowałem wybieg, polegający na wmówieniu sobie konieczności zrobienia fotki z mostu. :) Dzięki temu przejechałem go nie wśród tirów, a ciągiem pieszym pomiędzy barierkami. Dalej było już tylko lepiej, drogi puste, pogoda doskonała i nawet wiatr zaczął sprzyjać. W założeniu miałem tylko trzy kwadraciki zdobyć i tak też zrobiłem. Wracałem drogą wojewódzką 801 z wygodnym, szerokim poboczem, aż do Karczewia. Tam przesiadłem się na prom, a gdy znów znalazłem się po właściwej stronie Wisły, postanowiłem po drodze odwiedzić filię Góry Kawiarni, o nazwie Full Gassy. Miałem zapas czasu i mogłem sobie pozwolić na spróbowanie wychwalanego wszędzie napoju, stanowiącego mix kawy i sprita, z dodatkiem dużej ilości lodu. Rzeczywiście jest bardzo smaczny, orzeźwiający i pobudzający. PS. Segment na Lipkowskiej ledwie wjechałem na przełożeniu 29x25, zajęło mi to 1:45 minuty - KOM wynosi 23 sekundy. :)
Powrót na starą trasę do Tarczyna, przez Nadarzyn, Młochów i Przypki. Przybyło trzy i pół kilometra drogi rowerowej, a reszta taka sama. Nawet ogłoszenie o pracownikach w Tarczynie się nie zmieniło od pięciu lat. Za to w Kolonii Lesznowola jest już nowy asfalt na ulicy Postępu, no i cały czas coś się dzieje na budowie S7 na odcinku Lesznowola - Warszawa Lotnisko. A dodatkowo, po zerwaniu kontraktu z wykonawcą, od nowa ruszyło się też na odcinku z Tarczyna do Lesznowoli. Pogoda nadal dobra, jechało się też dobrze i tylko jeden incydent z nieuważnym kierowcą - przecinając drogę rowerową, nie patrzył w prawo, czy nie jedzie rowerzysta, tylko w lewo, czy będzie się mógł włączyć do ruchu na Puławskiej. Ponieważ nie mógł, bo musiał przepuścić jadące samochody, zdążyłem mu powiedzieć, co o nim myślę.
Dziś jazda połączona z realizacją próśb bliskich mi osób, których zawsze podejmuję się z ochotą. Jedna związana była z wizytą w sklepie firmowym Victorinox na Ptasiej 4. To nie reklama, ale scyzoryk tej szwajcarskiej firmy służy mi już dobre dziesięć lat, a moja żona i córka nie wyobrażają sobie prac kuchennych bez pewnych, ściśle określonych modeli noży. Tak więc kiedy któryś zginie albo się zniszczy, natychmiast mam zlecenie odkupienia dokładnie takiego samego modelu. Druga sprawa związana była z nieodebraną przesyłką i dzięki temu miałem okazję dotrzeć do centrum dystrybucyjnego DHL na Osmańskiej. A na sam koniec wizyta w Piasecznie i krótka godzinka pracy na powietrzu i umycie roweru gratis. :) Natomiast z samej jazdy dwie rzeczy zasługują na wzmiankę. Na ulicy Banacha jest bardzo popularna droga dla rowerów, według statystyk chyba w pierwsze trójce w Warszawie. Korzystam z niej często i znam miejsce gdzie trzeba bardzo uważać, to wyjazd koło basenu. Z daleka widzę dwa samochody czekające na włączenie się do ruchu, obaj kierowcy z uwagą i skupieniem patrzą w lewo czekając na lukę w strumieniu pojazdów. Gdy rusza pierwszy, drugi natychmiast naciska gaz zapominając, że przecina drogę, po której z prawej nadjeżdża rowerzysta. Dziś tym rowerzystą byłem ja i wiedząc na 100% że mnie nie zobaczy, zjechałem na lewo i objechałem go od tyłu. A druga sprawa, to zaskakujący korek w Alei Krakowskiej od Janek, przez Falenty, Raszyn, aż do obwodnicy. Kiedyś, gdy budowano obwodnicę, korki w tym miejscu były codziennością, ale po oddaniu budowy skończyły się jak nożem uciął, z dnia na dzień. Miło jest na rowerze omijać i wyprzedzać samochody, a mnie udawało się to aż przez trzy kilometry. :) Po powrocie sprawdziłem, że przyczyną było znowu zderzenie, tym razem TIR-ów, na trasie S8 na wysokości Raszyna. Kierowcy szukając objazdu skierowali się na starą trasę wjazdową do Warszawy i stąd taki efekt.
Bezchmurnie, 17°C, Odczuwalna temperatura 17°C, Wilgotność 71%, Wiatr 2m/s z PłdPłdW - Klimat.app
Niezbyt dobrze zaczęła się dzisiejsza moja wycieczka. Gdy na stacji w Żyrardowie chciałem załadować trasę do garmina okazało się, że jej nie ma. Po prostu zapomniałem przenieść jej z komputera do urządzenia. Na domiar złego nie przeniosłem jej też do dropboxa, więc nie mogłem jej zaimportować do Lucusa w telefonie. Początkowo chciałem wracać, pogodzony z faktem, że dorobku kwadratów dziś nie powiększę, ale wpadłem na pewien pomysł. Zadzwoniłem do żony i poprosiłem o skopiowanie pliku z trasą, do dropboxa. Udało się nadspodziewanie łatwo, wystarczyło podać nazwę i lokalizację pliku, oraz katalog docelowy. Dzięki temu mogłem ściągnąć trasę na telefon i jechać po śladzie patrząc w ekran. Nie jest to aż tak wygodne jak w garminie, czasem musiałem zawracać, ale lepszy rydz niż nic. (Wiem, że można przenieść ślad z trasą z telefonu do garmina, ale ja jeszcze tego sposobu nie odkryłem.)
Drugi problem odkryłem, gdy usiadłem przed sklepem w Skułach na krótki popas. Wyjąłem telefon z zamiarem napisania wiadomości i okazało się, że nie mam już klawiatury z układem liter QWERTY, tylko przestawiło się na jakieś dziwadło. Nie mam pojęcia co z tym dalej zrobić.