Z Żoliborza do Uniwersytetu Kard, Wyszyńskiego a potem na południe aż do Mostu Gdańskiego. Potem na drugą stronę Wisły i do Świętokrzyskiego. Powrót na lewą stronę i znów kierunek północny. Podjazd do Dewajtis i powrót na Ochotę stałą trasą przez Bemowo i Prymasa Tysiąclecia. Ostatni kilometry dzisiejszej wycieczki przejechałem starając się odciążać miejsce styku z siodełkiem rowerowym:) Koniecznie muszę zmienić siodełko, dziś wyjątkowo mi dokuczyło.
Zadeklarowałem się, że z tych dwóch miejsc odbiorę książki dla Hani do "zerówki". Każda okazja jest dla mnie dobra, aby wyruszyć rowerem na wycieczkę. Ponieważ jest to zdecydowanie zbyt krótka trasa, postanowiłem pojechać dookoła. Ślad przebytej drogi pokazuje mapa. Na Placu Zamkowym stoi jakaś estrada, jutro Warszawska Masa Krytyczna tam się zbiera. Może być problem?
Jak widać nie jest to najkrótsza droga, a na dodatek z Miodowej pojechałem w kierunku Powązkowskiej, bo tamtędy chciałem dojechać do celu. Tylko, że na Tatarskiej przypomniałem sobie, że jeszcze z Sezamu nie odebrałem książek. Skleroza straszna. Przez cmentarz wróciłem do Powązkowskiej, ale dzięki temu znalazłem przypadkiem grób Ireny Kwiatkowskiej.
Dziś moja trasa wiodła pomiędzy mostami Poniatowskiego i Siekierkowskim. Prędkość maksymalną miałem na wiadukcie "poniatoszczaka". Po drodze przy wale Miedzeszyńskim czynny basen, aczkolwiek niezbyt oblegany
Po zjechaniu z Mostu Siekierkowskiego pojechałem dalej drogą dla rowerów jak należy, aż... do tego znaku. Nie widziałem co o nim myśleć, więc zignorowałem go i pojechałem dalej. Nie wiem czy ujdzie mi to na sucho, jeśli była tam kamera, to...
Siekierki pełne kontrastów. Stare, małe domki z czerwonej cegły na malutkich podwórkach, a obok budują osiedla z obowiązkową nazwą "RESIDENCE". Z Gagarina skręciłem w Belwederską i tam prawie mi przełożeń w rowerze zabrakło, zanim podjechałem do Belwederu. Myślałem, że wypluję płuca, ale dałem radę, choć ostatni fragment podjazdu przebyłem z zawrotną prędkością 8km/h:). Potem pojechałem do córki odebrać książki, przez Plac Konstytucji i Waryńskiego do Pól Mokotowskich i do domu. Na kładce nad Al. Niepodległości pomiędzy dwoma częściami tego parku, zwróciłem uwagę panience, która szła po fragmencie dla rowerów. Nie dość, że trzeba ostro zakręcać i jechać pod górę, to jeszcze piesi blokują drogę,choć mogą iść obok. Ludzie są beznadziejni. Bardzo podoba mi się aplikacja "My tracks". Pozwala analizować przebieg trasy na mapie, z funkcji przebiegu kilometrów i szybkości max i średniej, nie korzystam. Tu raczej opieram się na wskazaniach licznika rowerowego. Teraz w planach mam "Wielką Pętlę Mostową". Zobaczymy ile wyjdzie kilometrów i jak można nad Wisłą pojechać z Mostu Północnego na Tarchominie.
Tylko dzięki aplikacji "My tracks" udało się przejechać trasą wskazaną przez Mapy Google jako najkrótsza. Kiedyś wpisałem opcję "pieszo" i taką drogę mi pokazało. Próbowałem trzy razy, udało się za czwartym. Ale jak mogłem trafić skoro ulica Spacerowa w Markach wygląda tak? :)
Z powrotem pojechałem już normalnymi drogami, przez Radzymin do Marek i tam, skuszony drogą dla rowerów skręciłem w Trasę AK. Nie był to dobry pomysł, bo ścieżki rowerowe, podobnie jak cała trasa, są "w budowie", kończyły się np. w rozjeżdżonym błocie budowy, znowu się pojawiały itd. W każdym razie od wiaduktu nad torami przy stacji FSO jechałem jezdnią - i nie była to miła, ani fajna przejażdżka. Dopiero przy Broniewskiego mogłem wjechać na ścieżkę i dojechać spokojnie i bezpiecznie do domu. Po spojrzeniu na mapę i popatrzeniu na dane z aplikacji, okazało się, że droga przez las była tylko o 1 km krótsza. Masakra! Czyli nie było warto, bo mój rower to nie żaden wypasiony 29er, tylko zwykły treking na cienkich oponach. Tak więc krótsza droga nie znaczy szybsza, jej przejechanie zajęło mi prawie 30 minut więcej. A najkrótsza droga to jechać Al. Solidarności i Radzymińską do Radzymina, prawda? PS. Czy ktoś może mnie nauczyć, jak osadzać mapę przy wpisach, a nie tylko link? Update: dzięki Savil za wskazanie właściwego tropu :)
Brakowało mi jazdy rowerem, wiec dziś pomimo wiatru i gorąca postanowiłem zrobić rundę po mieście. Pojechałem najpierw do serwisu na Opaczewską napompować koła, bo coś mało wiatru było w oponach, a potem Grójecką do Pl. Narutowicza, Filtrową..., a zresztą cała trasa jest tutaj. Na Kruczkowskiego 2 zrobiłem fotki budowy, w miejscu gdzie kiedyś była siedziba Mazowieckiej Spółki Gazownictwa.
Dalej nad Wisłą do M.Gdańskiego i Międzyparkową do Andersa, bo chciałem zobaczyć jak idzie remont Marszałkowskiej. Stamtąd do Pl. Konstytucji, bo deszczownię chciałem wypróbować. Potem Waryńskiego do Pól Mokotowskich i do domu. Bardzo dobrze się jechało, wręcz rewelacyjnie. Prędkość max. na Książęcej, dużo odcinków z prędkością ok. 30km/h i to bez zadyszki, prawie bez wysiłku.
Jak prawdziwy kurier rowerowy, odebrałem przesyłkę z punktu A i dostarczyłem do punktu B. mochodem bym tego szybciej nie zrobił, Warszawa pomimo wakacji i godziny okołopołudniowej, zakorkowana na amen.
Godzina "W" złapała mnie na środku ronda na Placu Zawiszy. Gdy rozległ się dźwięk syren zatrzymali się prawie wszyscy: kierowcy, przechodnie, tramwaje włączyły dzwonki, część kierowców klaksony. Byłem zaskoczony i autentycznie zbudowany postawą moich rodaków. Jeszcze kilka lat temu zatrzymywały się jednostki, dziś jednostki się nie zatrzymywały. Po raz kolejny nie załatwiłem sprawy w LuxMed na Szernera. Dziś dowiedziałem się, że doktor jest na zwolnieniu i nie wiadomo kiedy wróci... Mogę jutro spróbować u kogoś innego, kto go zastępuje. No cóż, zobaczymy. Wracałem wzdłuż Wisły po jedynej w Warszawie gruntowej drodze dla rowerów, od Gdańskiego do Poniatowskiego. A tak naprawdę, nie wiem, czy to droga dla rowerów, bo znaku nie widziałem. W pewnym momencie znad drzew wyłonił się balon reklamowy
Przejechałem most i prostą drogą do domu. Bardzo przyjemna wycieczka, pomimo nadal wysokiej temperatury powietrza. Ale od czego mamy prysznice w domach?