Nie bardzo mi się chciało jeździć, bo zużyty napęd zabiera całą frajdę z jazdy. W miarę komfortowo pracuje jedynie na najmniej używanych, czyli najmniejszych koronkach i kręci się niestety ciężko. W drugim zestawie kół zamontowałem kasetę 14-25Z, bo i tak nie mam nogi żeby jeździć na koronkach 12 - 13. Bić rekordów prędkości zjazdu też nie zamierzam, więc praktycznie ich nie używam, a będę miał lepsze stopniowanie. Co do samej jazdy i trasy, to nie ma o czym pisać. Poza tym, odwiedziłem dwa sklepy Decathlon (w Reducie nie było) i kupiłem kółka od przerzutkiu, realizując przy okazji e-bon premiowy. W domu je wymieniłem, już z myślą o nowych kołach i napędzie, bo chcę żeby wszystko było na tip-top. A stare kółeczka miały już ząbki ostre jak igiełki. Sentencja na dziś.
Dziś miałem taki dzień, że więcej dłubałem przy rowerze niż jeżdziłem. A zapowiadało się tak pięknie. Rano słońce świeciło i wydawało mi się, że nic nie stanie na przeszkodzie bym setkę machnął. Zamierzałem dojechać do Żelazowej Woli, a dojechałem zaledwie do Powstańców Śląskich. Gęsty i mokry śnieg skutecznie i szybko wybił mi z głowy rowerowanie. Po powrocie do domu zająłem się czyszczeniem, a potem podkusiło mnie by wymienić kasetę na tę chińską, która przejechała tylko ok. dwa tysiące kilometrów. Zostawiłem ją a wszelki wypadek, a powinienem wywalić od razu do smieci. Mój obecny napęd firmy Btwin już dogorywa po jedenastu tysiącach i myślałem, że coś poprawię. Po obiedzie wybrałem sią na jazdę próbną i to była porażka totalna. Znowu założyłem tę zajechaną, która okazuje się być lepszą od tego chińskiego gunwa. Sprawdziłem to podczas kolejnej jazdy próbnej i ten komplet musi zostać do wiosny. Wtedy założę już przygotowane nowe koła z nową kasetą, dam nowy łańcuch, zdejmę wreszcie błotniki i wtedy zobaczę, jak będzie. Nie mogę się doczekać. Mapek nie wstawiam, są na Stravie, jak kto ciekawy. W związku z medialną histerią w związku z koronawirusem z Chin, apeluję: Nie dajmy się zwariować! :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) Jasnusze biznesu w akcji
Szukałem, szukałem, aż znalazłem powód do przejechania się na rowerze - tym razem było nim oddanie pożyczonej ksiązki. Najbardziej oczywista droga do Piaseczna, przez Dawidy, jest czasowo niedostępna, więc tym razem wybrałem wariant "taneczny", przez Poleczki, Poloneza, Kujawiaka, aż dostałem się do Puławskiej. Jako że tańca miałem już dosyć, Baletową tym razem ominąłem i dopiero Karczunkowską wróciłem na starą trasę. Przez to trójkąt na mapie przestał być taki kształtny, ale chwilowo nic się na to nie poradzi. Z Piaseczna prosto na wschód do Gassów i powrót do Wilanowa wzdłuż Wisły bez historii, z wyjątkiem deszczu, który mnie złapała właśnie w rzeczonym. W jego towarzystwie jechałem Wiertniczą, Powsińską, Czerniakowską aż do Mostu Łazienkowskiego, ale na szczęście nie był tak intensywny żeby mnie przemoczyć do spodu. Albo za szybko się skończył. Tym razem przedłużyłem jazdę wzdłuż Wisły aż do Tamki, bo miałem sprawę do załatwienia w Szpitalu Wolskim i taka trasa była dla mnie optymalna. Rzecz jasna z wyjatkiem podjazdu Tamką pod górę, ale jakoś pomalutku się wturlałem, a reszta to już bułka z masłem. To tyle.
Wstałem wyjątkowo wcześnie z zamiarem miłego spędzenia czasu, ale kiedy byłem już ubrany i gotowy do wyjścia na rower, zaczęło dość intensywnie padać. Nie pozostało mi nic innego jak rozebrać się i czekać na poprawę pogody i przeschnięcie jezdni. Dziś pojechałem użytkowo 'trasą dwóch córek" z modyfikacjami przez Kierszek i Falenty. Dzięki temu wyszło nieco więcej kilometrów. Jechałem w stresie, bo zapomniałem wziąć pompki, ale dziś Prawo Murphy'ego nie zadziałało. Zdjęć nie ma, ale że mam dość tego wszystkiego co się dzieje w Polsce, oto mój manifest polityczny!
Dziś jadę wieczorem do Modlina po moich podróżników i potrzebowałem samochód przyprowadzić z Ursynowa. Po drodze, żeby choć ciut więcej kilometrów było, zajechałem do Deca na Okęcia po dętki. U Adama w Reducie nie ma z zaworem 48 mm, a te z dłuższym, źle wyglądają na zwykłej obręczy. Wentyle 60 czy 80 mm przeznaczone są do wysokoprofilowych, a ja na takich kolach jeżdził nie będę - jedno może kosztować więcej niż dwa moje rowery. :)
Droga serwisowa pomiędzy lotniskiem Okęcie, a drogą ekspresową S2, kierunek Paluch
Ta sama droga, tylko w stronę Alei Krakowskiej
A ulica Leśna biegnie przez Las Kabacki i prowadzi od Puławskiej, do Moczydłowskiej i Belgradzkiej na Ursynowie. Gdy asfalt się skończy, dalej jedziemy gruntownie.
Podkusiło mnie coś, by przejechać przez Pruszków do Brwinowa i to nie był dobry pomysł. To nie jest miasto przyjazne rowerzystom, a co ciekawsze wcale nie musiałem przez nie jechać i naprawdę nie wiem, po co się tam pchałem. Piszę o tym z nadzieją, że może tym razem zapamiętam na dłużej? Generalnie trasę wybrałem znaną, ale tym razem zachodnie wioski z innej strony niż zawsze zaatakowałem. Jak się jedzie trasę z odwrotnej strony, to trochę tak, jakby się ją na nowo poznawało. Przynajmniej ja mam takie odczucie. Z tego tez powodu w Rokitnie źle skręciłem przy kościele i musiałem jechać aż do Błonia, co wcale nie było moim zamiarem. Ale przynajmniej przypomniałem sobie o budowie drogi rowerowej no i parę kilometrów więcej wpadło. Z całej przejechanej trasy na uwagę zasługuje tylko moje "uczepienie się" gościa na MTB. Wyprzedził mnie w Borzęcinie, ale dogoniłem go i jechałem za nim prawie do Babic. Nawet raz, już pod koniec, wyszedłem na zmianę, ale po pewnym czasie gdzieś mi się zgubił. Chyba do sklepu skręcił, spojrzałem w lusterko i już go nie było. Opony miał co najmniej dwa razy szersze od moich i bieżnik też bynajmniej nie szosowy. Wjazd do Warszawy od Bliznego i dalej jazda Górczewską, to pewien rodzaj ekstremizmu rowerowego w moim wykonaniu i pisał o tym nie będę. Dobrze, że nie jechał za mna radiowóz i punktów nie liczył, bo pewnie bym sie nie wypłacił. Ale tam się nie da jechać zgodnie z przepisami. ;)
Inne dziś priotytety wzięły górę i rowerowe kilometry tylko dojazdowe. Czyli "do" i "z". Kiedyś ten staw, jeszcze jako całkiem "dziki", był świadkiem wielu studenckich imprez plenerowych. Słuchacze Organizacji i Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, mogą coś na ten temat powiedzieć. Budynek nie zmieścił się w kadrze, jest po lewej.