Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2016
Dystans całkowity: | 1392.31 km (w terenie 17.00 km; 1.22%) |
Czas w ruchu: | 69:20 |
Średnia prędkość: | 20.08 km/h |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 58.01 km i 2h 53m |
Więcej statystyk |
Sobota, 26 listopada 2016
Wymęczona setka
Tytuł mówi praktycznie wszystko. Kierunek jazdy wybrałem biorąc pod uwagę wiatr, który początkowo miał m i przeszkadzać, a potem pomagać. Tylko że jakoś tego nie zauważyłem. Na dodatek w Grodzisku wybrałem złą drogę, więc gdy znalazłem się w Milanówku, opuściłem ją na pierwszym lepszym skrzyżowaniu. Chcąc dojechać do Nadarzyna trasą alternatywną, musiałem na każdym skrzyżowaniu sprawdzać dalszy kierunek, a z Żółwina do Starej Wsi jechać drogą gruntową. Plułem sobie w brodę, że nie powtórzyłem wariantu na Siestrzeń, ale nie pamiętałem, że tak nas w Grodzisku i dalej na tej trasie nie lubią. Nastawiali znaków zakazu jazdy rowerem, a tam gdzie mnie nie chcą - to się nie narzucam. Nic dziwnego, że nie skorzystałem z zachodniego wiatru by pojechać szybciej.
Ale nie narzekam. Pogoda była wreszcie słoneczna, rękawiczki z Chin dobrze ochroniły moje dłonie przed przemarznięciem, w kurtce softshell było ciepło, ale nie gorąco, nigdzie się nie spieszyłem i bez stresu kolejną setkę wyrzeźbiłem.

Górczewska róg Syreny © yurek55

Górczewska - zagrodzona droga rowerowa © yurek55

Cmentarz Południowy w Antoninowie © yurek55
Ale nie narzekam. Pogoda była wreszcie słoneczna, rękawiczki z Chin dobrze ochroniły moje dłonie przed przemarznięciem, w kurtce softshell było ciepło, ale nie gorąco, nigdzie się nie spieszyłem i bez stresu kolejną setkę wyrzeźbiłem.

Górczewska róg Syreny © yurek55

Górczewska - zagrodzona droga rowerowa © yurek55

Cmentarz Południowy w Antoninowie © yurek55
- DST 101.00km
- Teren 2.00km
- Czas 05:27
- VAVG 18.53km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 listopada 2016
Basen, czyli pływanie
Nie potrafię powiedzieć dlaczego zupełnie przestałem odwiedzać mój basen na Rokosowskiej. A przecież jeszcze trzy lata temu odwiedzałem go co najmniej dwa razy w tygodniu i wytrwale, bez znudzenia, pokonywałem kolejne długości basenu. Dziś w wodzie wyszła na jaw smutna prawda o mojej technice i pływackiej kondycji. Nie mogłem złapać rytmu i co kilka długości zatrzymywałem się na złapanie oddechu, choć wcale szybko nie pływam. Myślałem nawet - o zgrozo! - o przeniesieniu się do jakuzzi, by tam wykorzystać resztę czasu basenowego. Na szczęście okazało się, że im dłużej pływam, tym lepiej mi to wychodzi. Ostatnie dziesięć długości były paradoksalnie i najszybsze i najmniej męczące. Trzeba by podjąć jakieś publiczne zobowiązanie - co niniejszym czynię - do przepłynięcia co najmniej JEDNEGO KILOMETRA w tygodniu. Wiem, że to mało, ale jakoś ten początek trzeba zrobić.
Tym bardziej, że pustki takie, że aż żal nie przychodzić.
Tym bardziej, że pustki takie, że aż żal nie przychodzić.
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 listopada 2016
Kategoria <50
Miasto
Po mieście wieczorem - zimność i mokrość na poziomie 98%. Rama mokra jak po deszczu.

- DST 23.00km
- Czas 01:13
- VAVG 18.90km/h
- Temperatura 0.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 listopada 2016
Kategoria > 100
Czwarta z rzędu
Wydawało mi się, że w tygodniowej prognozie pogody czwartek miał być już deszczowy. Ale gdy wieczorem chciałem potwierdzić to na pogodowej aplikacji, to okazało się, że to nieprawda. Na dodatek wiatr miał być najpierw południowy, a około południa miał się zmienić na północny. Trzeba to było jakoś wykorzystać. Wymyśliłem więc trasę do Nasielska i powrót przez Nowy Dwór Mazowiecki. Początek jazdy był całkiem niezły, wprawdzie dzień ponury, bez słońca i z lekką mgłą, ale to listopad przecież. Nie ma co wymagać. Ale po przejechaniu zapory w Dębem, mgła zamiast rzednąć zagęściła się tak, że samochody jadące z przeciwka najpierw słyszałem, a potem dopiero widziałem ich światła. Na dodatek wilgoć osadzała się na okularach i musiałem co kilka minut zatrzymywać się i je wycierać. Potem wpadłem na pomysł, by jechać trzymając chusteczkę w ręku i przecierając w czasie jazdy od zewnątrz. To zdecydowanie podnosi komfort jazdy, gdy widzi się dalej niż na kilkanaście metrów.
A mgła była taka, że wilgoć skraplała się na kasku i kapała na okulary.

Ostatni (albo pierwszy) - 2 km od Jabłonny © yurek55

Narew z zapory w Dębem © yurek55

Elektrownia Wodna Dębe © yurek55

Krzyż przydrożny © yurek55

Św. Anna patronka parafii w Pomiechówku © yurek55
Za wikimedia: "Figura św. Anny – patronki lokalnej parafii, ufundowana w 1938 r., przez lokalny oddział Polskiego Czerwonego Krzyża, stojąca w centrum Pomiechówka. Na cokole widnieje inskrypcja autorstwa prezydenta RP Ignacego Mościckiego: „Dzieci Kochajcie i Szanujcie Matki Wasze. Miłością Rosną i Szlachetnieją Wasze Serca”. Pod nią zaś wezwanie do modlitwy: „Św. Anno Módl Się Za Nami”.

Most we mgle © yurek55

Widok na Twierdzę Modlin © yurek55

Maryjka w Czosnowie © yurek55
Takiego wiatru zawsze w plecy nie mogłem zmarnować.:)
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/784252071/embed/f3971263a629ec5b921514ab6933311fd375f0cd">
A mgła była taka, że wilgoć skraplała się na kasku i kapała na okulary.

Ostatni (albo pierwszy) - 2 km od Jabłonny © yurek55

Narew z zapory w Dębem © yurek55

Elektrownia Wodna Dębe © yurek55

Krzyż przydrożny © yurek55

Św. Anna patronka parafii w Pomiechówku © yurek55
Za wikimedia: "Figura św. Anny – patronki lokalnej parafii, ufundowana w 1938 r., przez lokalny oddział Polskiego Czerwonego Krzyża, stojąca w centrum Pomiechówka. Na cokole widnieje inskrypcja autorstwa prezydenta RP Ignacego Mościckiego: „Dzieci Kochajcie i Szanujcie Matki Wasze. Miłością Rosną i Szlachetnieją Wasze Serca”. Pod nią zaś wezwanie do modlitwy: „Św. Anno Módl Się Za Nami”.

Most we mgle © yurek55

Widok na Twierdzę Modlin © yurek55

Maryjka w Czosnowie © yurek55
Takiego wiatru zawsze w plecy nie mogłem zmarnować.:)

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/784252071/embed/f3971263a629ec5b921514ab6933311fd375f0cd">
- DST 117.00km
- Teren 2.00km
- Czas 05:40
- VAVG 20.65km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 listopada 2016
Kategoria > 100
Trzecia pod rząd...
Oczywiście stówa , bo to miałem na myśli tytułując notkę. Pogoda dopisuje, chęci też, a porannym problemem był tylko wybór trasy. Biorąc pod uwagę kierunek wiatru wybrałem kierunek południowo - zachodni, czyli centralny wmordewind na początek, aby potem było już tylko lepiej. Poranny chłodek szybko przedostał się przez cieniutki materiał mojej wiatróweczki, letnia koszulka kolarska też nie stawiła mu oporu - i poczułem, że jest zimno. Nie aż tak, by szczękać zębami, ale do komfortu termicznego było daleko. Ponieważ jednak zimny wychów jest zdrowy wolę to, niż pot na plecach. A jeszcze bardziej nie lubię uczucia, gdy strużka potu cieknie mi po mostku i zatrzymuje się na spoconym brzuchu. Oczywiście latem, w upał, nie można tego uniknąć i wtedy przyjmuję to ze spokojem, jako dopust Boży, ale z jakiej racji mam to znosić teraz?
A co do samej jazdy, to skorzystałem z dobrej rady Księgowego, który sensownie stwierdził, że pod wiatr jedzie się tak samo, tylko nie należy patrzeć na licznik. Dopiero na koniec widać po średniej prędkości, że nie jest łatwo.

Obóz przejściowy w Pruszkowie, dla wypędzonej przez Niemców w 1944 roku ludności Warszawy © yurek55

Zapora na Jeziorce - Górki Szymona © yurek55

Staw na Górkach Szymona © yurek55

Wisła w Gassach © yurek55

Przystań w Gassach opanowali wędkarze © yurek55

Prom już na swoim zimowym cumowisku © yurek55

Jedynemu Bogu - Naród 1791 - 2016 © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/783376395/embed/23ecf44f90b01c5a02cd0c2c9e5863a4f1a91909">
A co do samej jazdy, to skorzystałem z dobrej rady Księgowego, który sensownie stwierdził, że pod wiatr jedzie się tak samo, tylko nie należy patrzeć na licznik. Dopiero na koniec widać po średniej prędkości, że nie jest łatwo.

Obóz przejściowy w Pruszkowie, dla wypędzonej przez Niemców w 1944 roku ludności Warszawy © yurek55

Zapora na Jeziorce - Górki Szymona © yurek55

Staw na Górkach Szymona © yurek55

Wisła w Gassach © yurek55

Przystań w Gassach opanowali wędkarze © yurek55

Prom już na swoim zimowym cumowisku © yurek55

Jedynemu Bogu - Naród 1791 - 2016 © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/783376395/embed/23ecf44f90b01c5a02cd0c2c9e5863a4f1a91909">
- DST 103.23km
- Czas 05:21
- VAVG 19.30km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 listopada 2016
Kategoria > 100
W odwiedziny do Księgowego
Wczoraj zablokował mi się amortyzator (albo wczoraj to odkryłem) i przełączanie dźwigienką nic nie dawało. Kiedyś już tak miałem i wystarczyło właśnie dźwigienką na goleni poruszać i naciskać kierownicę, ale teraz ta metoda nie poskutkowała. Nie żeby mi na tym specjalnie zależało, bo na warszawskie ulice amor ulice nie jest aż tak bardzo potrzebny, ale skoro jest w rowerze, to mógłby działać, prawda? Pomyślałem, że mógłbym go pokazać Adamowi i spytać o poradę. Prawdę mówiąc sądziłem, że będzie konieczność demontażu i trzeba będzie się na później umówić. Tak, czy siak, potrzebowałem by wypowiedział się fachowiec. Zanim dotarłem do Nieporętu przeprowadziłem ostry test amortyzatorów na drodze do Palmir. Myślałem w skrytości ducha, że na tych koszmarnych "kocich łbach" blokada puści i samo się zreperuje. Nic takiego się jednak nie stało. Gdy dotarłem do warsztatu trwała przerwa obiadowa, ale Adam już kończył konsumpcję i gdy tylko powiedziałem, co dolega, złapał śrubokręt i już gmerał przy pokrywie dźwigni. Po następnej chwili amortyzator zaczął pracować, co - nie ukrywam - wprawiło mnie w zdumienie. Jako że do domu stamtąd mam jeszcze trzydzieści kilometrów, a było już prawie trzecia, musiałem szybko zmykać. Podziękowałem za wybawienie z kłopotu i ruszyłem w stronę domu. Zanim dojechałem zrobiło się już całkiem ciemno, dzień stanowczo trwa za krótko.
Ubrany byłem tak samo jak wczoraj, nie spociłem się, nie zmarzłem - w sam raz.
Jeszcze raz dziękuję, Adaś!

Droga Truskaw - Cmentarz w Palmirach © yurek55

Droga Mariew - Truskaw © yurek55

Brzozowe kikuty w Palmirach © yurek55

Droga Cmentarz Palmiry - Łomna © yurek55

549 kilometr Wisły - NDM © yurek55

Droga Wieliszew - Nieporęt z widokiem na Zalew Zegrzyński © yurek55

Most "Grota" - Roweckiego © yurek55
Ubrany byłem tak samo jak wczoraj, nie spociłem się, nie zmarzłem - w sam raz.
Jeszcze raz dziękuję, Adaś!

Droga Truskaw - Cmentarz w Palmirach © yurek55

Droga Mariew - Truskaw © yurek55

Brzozowe kikuty w Palmirach © yurek55

Droga Cmentarz Palmiry - Łomna © yurek55

549 kilometr Wisły - NDM © yurek55

Droga Wieliszew - Nieporęt z widokiem na Zalew Zegrzyński © yurek55

Most "Grota" - Roweckiego © yurek55
- DST 109.20km
- Teren 7.00km
- Czas 05:32
- VAVG 19.73km/h
- Temperatura 9.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 listopada 2016
Kategoria > 100
Spotkanie w Gassach
W sobotę deszcz mi pokrzyżował szyki i nie zrobiłem trasy do Góry Kalwarii, z powrotną drogą po drugiej stronie Wisły. Dlatego dziś postanowiłem to nadrobić i korzystając z pięknej słonecznej pogody machnąć tę zaległą stówę. W drodze do Gassów dogonił, a następnie zagadał do mnie, facet na rowerze szosowym. Przejechaliśmy razem kilkadziesiąt metrów rozmawiając o trasie i wietrze, co nam w twarz wieje jak wściekły - a potem kolega pożegnał się. nacisnął i odjechał.
Dlaczego o tym piszę?
Szoszoni to specyficzna grupa wśród rowerzystów, prawdziwa elita, w kolorowych, profesjonalnych strojach kolarskich, jeżdżąca na kolarzówkach za kilka, kilkanaście tysięcy złotych. Nawijają te swoje kilometry na segmentach, jeżdżą w tlenie, czy nie w tlenie, pilnują kadencji, tętna i dziesiątek innych rzeczy, o których my - zwykli rowerzyści - nie mamy bladego pojęcia. Nigdy nie odpowiadają na pozdrowienia, sami rzecz jasna też nikogo nie zauważają, a już najmniej takich trzepaków jak ja. No, a dziś zdarzył się cud.
A jeśli chodzi o sama jazdę, to przez 49 kilometrów pod wiatr, miałem średnią 17 km/h. Dopiero po drugiej stronie Wisły zaczęło się lepiej jechać, ale i tak uszarpałem się okrutnie. Dobrze, że krótki rękaw założyłem pod wiatrówkę, to się przynajmniej nie spociłem.

Pod wiatr, niestety © yurek55

Doga na Gassy © yurek55

Droga na Gassy © yurek55

Most na Jeziorce w Obórkach © yurek55

Następny kurs - w kwietniu © yurek55

Ulubiony fragment - ulica Świętego Antoniego w Górze Kalwarii © yurek55

Most w Górze Kalwarii © yurek55

Most w Górze Kalwarii © yurek55

34 kilometry od drugiego brzegu © yurek55

Słupek kilometrowy przy Siekierkowskim - 15 km od MS-C © yurek55

Most Śląsko - Dąbrowski - widok na bulwary i Starówkę © yurek55

Most Śląsko - Dąbrowski widok na Pragę © yurek55
Dlaczego o tym piszę?
Szoszoni to specyficzna grupa wśród rowerzystów, prawdziwa elita, w kolorowych, profesjonalnych strojach kolarskich, jeżdżąca na kolarzówkach za kilka, kilkanaście tysięcy złotych. Nawijają te swoje kilometry na segmentach, jeżdżą w tlenie, czy nie w tlenie, pilnują kadencji, tętna i dziesiątek innych rzeczy, o których my - zwykli rowerzyści - nie mamy bladego pojęcia. Nigdy nie odpowiadają na pozdrowienia, sami rzecz jasna też nikogo nie zauważają, a już najmniej takich trzepaków jak ja. No, a dziś zdarzył się cud.
A jeśli chodzi o sama jazdę, to przez 49 kilometrów pod wiatr, miałem średnią 17 km/h. Dopiero po drugiej stronie Wisły zaczęło się lepiej jechać, ale i tak uszarpałem się okrutnie. Dobrze, że krótki rękaw założyłem pod wiatrówkę, to się przynajmniej nie spociłem.

Pod wiatr, niestety © yurek55

Doga na Gassy © yurek55

Droga na Gassy © yurek55

Most na Jeziorce w Obórkach © yurek55

Następny kurs - w kwietniu © yurek55

Ulubiony fragment - ulica Świętego Antoniego w Górze Kalwarii © yurek55

Most w Górze Kalwarii © yurek55

Most w Górze Kalwarii © yurek55

34 kilometry od drugiego brzegu © yurek55

Słupek kilometrowy przy Siekierkowskim - 15 km od MS-C © yurek55

Most Śląsko - Dąbrowski - widok na bulwary i Starówkę © yurek55

Most Śląsko - Dąbrowski widok na Pragę © yurek55
- DST 102.00km
- Teren 4.00km
- Czas 05:15
- VAVG 19.43km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 listopada 2016
Kategoria <50, przed śniadaniem
Kładka znikąd - donikąd
Skoro udało się w miarę wcześnie wstać, szkoda nie wykorzystać czasu i pogody na poranną przejażdżkę. Ubranie zdążyło wyschnąć, jedynie buty musiałem założyć jakieś inne i mogłem wyruszać. Czasu, jak to w niedzielę, za dużo nie mam, postanawiam więc nie oddalać się zbytnio i kieruję się na razie w stronę Janek, a potem się zobaczy. Rano ruch na Szosie Krakowskiej nie jest jeszcze zbyt intensywny i spokojnie jadę dalej, aż do skrzyżowania Magdalenka - Nadarzyn. Wiadukt pieszo - rowerowy w tym miejscu, jest dla mnie niezmiennie źródłem wielkiego zdumienia. Jego całkowita zbyteczność, połączona z imponującą szerokością, pozwalającą zmieścić peleton kolarski, nasuwa nieodparte podejrzenie o dużą łapówkę do podziału. Nikt, kto tamtędy jeździ samochodem, nie widział żadnego rowerzysty ani pieszego na górze. Wiadukt ten prowadzi znikąd - donikąd.
Ale wiadomo, jak wydaje się nie swoje pieniądze. Socjalizm, w którym przyszło żyć dwóm pokoleniom Polaków, poczynił straszliwe spustoszenia w ludzkich umysłach i spaczył nam charaktery na długie jeszcze lata.

Wiadukt - widok na południe © yurek55

Szeroki na siedem metrów zbyteczny wiadukt © yurek55
Ale wiadomo, jak wydaje się nie swoje pieniądze. Socjalizm, w którym przyszło żyć dwóm pokoleniom Polaków, poczynił straszliwe spustoszenia w ludzkich umysłach i spaczył nam charaktery na długie jeszcze lata.

Wiadukt - widok na południe © yurek55

Szeroki na siedem metrów zbyteczny wiadukt © yurek55
- DST 45.00km
- Czas 02:02
- VAVG 22.13km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 listopada 2016
Kategoria 50-100
Brak słów, czyli nieco samokrytyki
Niby wiedziałem, że około południa będzie padać, ale jakoś tak nie do końca chciałem w to uwierzyć. Wprawdzie zapakowałem do plecaka spodnie przeciwdeszczowe, ochraniacze na buty i długie rękawiczki, ale z drugiej strony, planowałem przejechać stówę. Tak więc, wyjechałem z domu z planem jechania przez Gassy do Góry Kalwarii i powrót drugą stroną Wisły. Znów niestety nie byłem zadowolony z ubioru, bo po jakimś czasie zacząłem "płynąć", ale jazda bez w samej koszulce, kurtki przeciwdeszczowej nie wchodziła w grę. Dopiero jak porozpinałem suwaki i powietrze zaczęło docierać do ciała, mogłem jechać bez strużek potu na brzuchu. Dojeżdżając do Gassów poczułem pierwsze, niegroźne jeszcze bo drobne i mało intensywne, kropelki deszczu. Pomyślałem, że w tej sytuacji oddalanie się od domu jest słabym pomysłem i nie należy dogmatycznie trzymać się planu, bo może być tylko gorzej. Skierowałem się więc w stronę Piaseczna, bo ta trasa miała dużo zalet. Mogłem stamtąd szybko pojechać do domu, mogłem pojechać do Nadarzyna i dalej na zachód po setkę, mogłem też zatrzymać się u córki i przeczekać, gdyby było naprawdę źle.
Zadowolony ze swojej nowej strategii jazdy, nie zwracając uwagi na mało dokuczliwe opady, minąłem Piaseczno i dziarsko pedałowałem dalej. Wprawdzie deszczyk nadal mi specjalnie nie dokuczał ale zdecydowałem, że trzeba skrócić wycieczkę i do domu jechać. Z czasem deszcz stawał się bardziej intensywny, a moje ubranie - czyli tradycyjnie rękawy w koszulce oraz buty i skarpety - przestały ostatecznie stawiać opór i zaczęło mi być naprawdę mokro. A skoro i tak byłem przemoczony, to po co miałem się ubierać w przeciwdeszczowe ciuchy, prawda? Na dodatek byłem coraz bliżej domu, to już się nie opłacało, prawda? Takie myśli po mojej głowie krążyły, takie genialne argumenty sobie powtarzałem i jechałem... jechałem... jechałem.... i... jechałem...
W końcu jak dojechałem do domu to wszystko można było wyżymać. Brak mi słów, na swoją głupotę. Zamiast się ubrać jak zaczęło kropić, to ja uznałem, że to niegroźny deszczyk. Jak już byłem trochę przemoczony, to uznałem, że teraz, to za późno.
Prawdziwy geniusz ze mnie!
Brawo ja!

Most w Obórkach - już niedługo © yurek55

Gassy - ostatnie kursy promowe © yurek55

Już niedaleko © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/779622481/embed/7b555c56b0377614af205dad9a93fe9e392bcbd3">
Zadowolony ze swojej nowej strategii jazdy, nie zwracając uwagi na mało dokuczliwe opady, minąłem Piaseczno i dziarsko pedałowałem dalej. Wprawdzie deszczyk nadal mi specjalnie nie dokuczał ale zdecydowałem, że trzeba skrócić wycieczkę i do domu jechać. Z czasem deszcz stawał się bardziej intensywny, a moje ubranie - czyli tradycyjnie rękawy w koszulce oraz buty i skarpety - przestały ostatecznie stawiać opór i zaczęło mi być naprawdę mokro. A skoro i tak byłem przemoczony, to po co miałem się ubierać w przeciwdeszczowe ciuchy, prawda? Na dodatek byłem coraz bliżej domu, to już się nie opłacało, prawda? Takie myśli po mojej głowie krążyły, takie genialne argumenty sobie powtarzałem i jechałem... jechałem... jechałem.... i... jechałem...
W końcu jak dojechałem do domu to wszystko można było wyżymać. Brak mi słów, na swoją głupotę. Zamiast się ubrać jak zaczęło kropić, to ja uznałem, że to niegroźny deszczyk. Jak już byłem trochę przemoczony, to uznałem, że teraz, to za późno.
Prawdziwy geniusz ze mnie!
Brawo ja!

Most w Obórkach - już niedługo © yurek55

Gassy - ostatnie kursy promowe © yurek55

Już niedaleko © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/779622481/embed/7b555c56b0377614af205dad9a93fe9e392bcbd3">
- DST 62.23km
- Czas 02:57
- VAVG 21.09km/h
- Temperatura 9.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 listopada 2016
Kategoria <50, Piaseczno/Ursynów
Wieczorny przejazd
Pojechałem do Piaseczna i przydałem się do pomocy przy składaniu szafki. Wracać miałem ta samą drogą "po gumce", ale jechało się tak dobrze, że skręciłem na Ursynów, potem na Śródmieście, a jeszcze później dojechałem aż na Wolę i dopiero wróciłem do domu.
Dobrze sie wieczorem jeździ, ale niestety sygnalizacja świetlna nie pozwala się jakoś rozwinąć szybkościowo.
Wróciłem do krótkiego rękawa pod wiatrówką, a w sumie to i w krótkich spodniach też bym nie zmarzł.
Dobrze sie wieczorem jeździ, ale niestety sygnalizacja świetlna nie pozwala się jakoś rozwinąć szybkościowo.
Wróciłem do krótkiego rękawa pod wiatrówką, a w sumie to i w krótkich spodniach też bym nie zmarzł.
- DST 48.54km
- Czas 02:15
- VAVG 21.57km/h
- Temperatura 9.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze