Nie wiedziałem gdzie mam dziś pojechać, więc i wstawać mi się nie chciało. W końcu wymysliłem sobie, że pojazdę drogą przez las do Dębek, a z powrotem wrócę szosą. Przez las jest tylko 4,5 kilometra, a szosami trzeba jechać mocno dookoła i wychodzi chyba z 15. ja nieco wydłużyłem pętelkę, a potem jeszcze raz do sklepu jechałem po gazety, więc wyszło w sumie trochę więcej.
Przyznaję się bez bicia, że nie dawał mi spokoju ten niepodjechany podjazd w Gniewinie. Pomyślałem sobie, że muszę spróbować jeszcze raz, tylko inaczej rozłożyć siły. Tym razem juz nie kombinowałem z przerzutkami i od razu ustawiłem najlżejsze przełożenie, a potem spokojnie kręcąc wjechałem do końca. A przed samym szczytem mogłem nawet przyspieszyć! Objechałem dookoła górny zbiornik zjeżdżając pustą drogą techniczną, a następnie skierowałem się do Żarnowca objeżdżając zbiornik dolny, czyli Jezioro Żarnowieckie. Kościół w Żarnoiwcu to najstarszy obiekt sakralny na Pomorzu, ale akurat trwała poranna msza i zdjęć ze środka nie mam.
Krużganki
Później pojechałem do Starzyńskiego Dworu zobaczyć czy Iwana zdekomunizowli, bo samorząd, podobnie jak warszawski ze zmianą nazw ulic, nie wyraził zgody na usunięcie pomnika. No i jest!
To akurat nie jest pomnik wdzięczności Armii Czerwonej, niech sobie stoi.
Chciałem zobaczyć jak zmieniła się po pięciu latach droga rowerowa z Krokowej do Swarzewa. Zaplanowałem więc sobie krótszą tym razem przejażdżkę, tylko tam i z powrotem. Na pierwszych kilometrach scieżka nieco ucierpiała przez korzenie drzew powodujące wybrzuszenia w asfalcie, ale reszta nadal w porządku. Spotkałem na niej trzech rowerzystów, zająca i kota na łowach. Wracając zmieniałem marszrutę i w Łebczu odbiłem na Jastrzębią Górę. Kilometrowo wyszło tak samo, ale droga jednak sporo gorsza. Zjazd z Jastrzębiej w stronę Karwi po dziurawym asfalcie dostarcza niezpomnianych wrażeń, tak samo jak późniejszy fragment w Ostrowie. Ale generalnie teraz jest więcej nowych i gładkich asfaltów niż te kilka lat temu. Nawet zabytkowa kostka z Chłapowa do Jastrzębiej już niestraszna, można jechać obok, po asfaltowym ciągu pieszo rowerowym.
Początek szlaku rowerowego przy zabytkowym budynku stacyjnym
Opaska na nadgarstku zawibrowała o piątej, zgodnie z ustawioną godziną budzenia i kolejny raz wyruszyłem na podbój nowych gmin. Tym razem kierunek południowo - wschodni i jazda drogami wojewódzkimi, które pomimo wczesnej pory, okazały się zaskakujaco ruchliwe. Jazda w tak intensywnym ruchu nie nalezy do przyjemności, a jeszcze tutejsi kierowcy chyba mają problem z oceną odstępu jednego metra przy wyprzedzaniu. No i te upierdliwe pagórki na dodatek, a najgorszy ten podjazd z Redy do Rekowa Górnego w towarzystwie pędzących samochodów. Ale jakoś dojechałem i wróciłem, a to najwazniejsze. To już ostatnie gminy podczas tego wyjazdu, dalej przed śniadaniem pojechać się nie da. Zdjęć nie robiłem, więc wstawiam widok z okna.
Dziś w planach była tylko jedna gmina i dystans sporo krótszy, więc budzik nasatawiłem na szóstą. Wprawdzie pogoda nie zapowiadała niespodzianek, ale kurtkę wziąłem tym razem i nawet wody nie zapomniałem nalać do bidonu. Kurtka się wprawdzie nie przydała, ale wody i owszem. Ukośny wiatr z przodu i pomorskie pagórki jeszcze bardziej dały mi siębardziej niż wczoraj. Dość powiedzieć, że na półmetku miałem średnią 17,7 km/h, czyli masakracja całkowita. Najbardziej dał mi się we znaki "Podjazd Gniewino", bo tak nazywa się ten segment, który na ostatnich metrach musiałem przejść na nogach. Później pocieszałem się, że gdyby największa koronka z tyłu miała trzy zęby więcej, to może by się udało? U mnie najlżejszym przełożeniem jest 30-25 i nie dałem rady. Nasi wspólni znajomi z BS, na przykład taki Hipek, wjechał na górę w 6:55, ja dziś wymęczyłem 13:37. Na szczęście drugi trudny podjazd, do Krokowej, pokonałem bez wprowadzanie i nawet poprawiłem swój czas z 2014 roku o ponad cztery minuty. Co rzecz jasna nie zmienia faktu, że nie nadaję sie do jazdy pod górę. Z góry też nie bardzo, choć udało mi się poprawić mój rekord, zjeżdżając 55 km/h. Ale to już śmierć w oczach.
Zaliczona gmina Łęczyce
Kaszubskie Oko w Gniewinie
Elektrownia szczytowo - pompowa
Rury
Ponieważ gmina Łęczyce nie postawiła witajki na drodze, sfotografowałem żegnajkę gminy Gniewino i na wszelki wypadek pojechałem dalej.
Łąki gminy Łęczyce po sianokosach height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/2552905604/embed/70bc00cf9fc54e9cc2e441179da81441f1cf6f10">
Kolejny raz jestem nad morzem i tym razem, znowu w Karwieńskich Błotach. Okoliczne nadmorskie gminy zaliczałem tu w 2013 i 2014 roku, teraz przyszedł czas na jazdy w głąb lądu. Zegar nastawiłem na 4:30 i 4:50 ruszyłem w drogę. Temperatura dość wysoka jak na tak wczesną porę, bo prawie 17°C, słoneczko też świeci - jednym słowem zapowiadał się piękny dzień. Jazda sama w sobie też całkiem niczego, choć ukształtowanie terenu zupełnie inne niz na naszym płaskim Mazowszu. Zresztą niezbyt często patrzyłem na licznik, bo jak spojrzałem podczas podjazdu i zobaczyłem 8 km/h, to po co mi to wiedzieć? Kiedy dotarłem do półmetka i zrobiłem zdjęcie witajki gminy Szemud dochodziło wpół do ósmej i wiedziałem, że na dziesiątą na śniadanie zdążę spokojnie. A jeszcze na dodatek okazało się, że z powrotem jadę zdecydowanie szybciej. Pomagał nie tylko wiatr, ale przede wszystkim przewaga jazdy w dół. :) Deszcz zaczął padać jeszcze przed miejscowością Luzino i kiedy do niej zajechałęm byłem mokry do spodu. Kurtki nie wziąłem, bo rano była piękna pogoda i nawet specjalnie się wróciłem żeby ją zostawić. Postanowiłem podjechać SKM do Wejherowa, a przy okazji trochę przeschnąć i przeczed. ale pani w kasie pogrzebała moje nadzieje. Następny pociąg miał być za dwie godziny! Rad nie rad wyruszyłem w deszcz, bo skoro nie ma innego wyjścia, trzeba pogodzić się z nieuchronnym i robić to, co się musi. Na całe szczęście temperatura nie spadła, więc oprócz wszechobecnej mokrości nic innego mi nie dokuczało. No i wróciłem zdecydowanie szybciej niż w tamtą stronę. PS. Internet to ledwo zipie, wiec zdjęcia wstawię po powrocie. Gminy: Luzino, Szemud