Informacje

  • Wszystkie kilometry: 137663.26 km
  • Km w terenie: 2419.65 km (1.76%)
  • Czas na rowerze: 292d 05h 45m
  • Prędkość średnia: 19.58 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl ... i w latach poprzednich

AD 2023 button stats 
bikestats.pl

AD 2022 button stats 
bikestats.pl

AD 2021 button stats 
bikestats.pl

AD 2020 button stats 
bikestats.pl

AD 2019 button stats 
bikestats.pl

AD 2018 button stats 
bikestats.pl

AD 2017 button stats 

bikestats.pl

AD 2016 button stats 

bikestats.pl

AD 2015 button stats 

bikestats.pl                   AD 2014 button stats 

bikestats.pl                   AD 2013 button stats 

bikestats.pl                   AD 2012 button stats 

bikestats.pl                  AD 2011 Gminobranie



Pogoda na rower

Pogoda Warszawa

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yurek55.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2018

Dystans całkowity:1117.87 km (w terenie 13.00 km; 1.16%)
Czas w ruchu:52:43
Średnia prędkość:21.21 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:62.10 km i 2h 55m
Więcej statystyk
Niedziela, 29 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, Gassy

Znowu poranne Gassy i słowo o ddr

W niedzielę czas na jeżdżenie jest tylko z samego rana, później jest czas dla rodziny. Obudziłem się na tyle wcześnie, że miałem czas na wycieczkę ca sześćdziesiąt kilometrów, czyli Zaborów, albo Gassy po trójkącie. Jako że kierunek zachodni w ostatnich dniach eksplorowałem dość intensywnie, dziś wybrałem wizytę w Republice Rowerowej. Tym razem odwróciłem kierunek jazdy i najpierw pojechałem do Piaseczna, choć bardziej naturalnym - i wygodniejszym - jest początkowe "z górki na pazurki" Spacerową, niż jej mozolne podjeżdżanie w drodze powrotnej. No ale przed Polem Mokotowskim skręciłem w prawo i Aleją Żwirki i Wigury udałem się na południe. Od kilku miesięcy powstaje tam wygodna, asfaltowa droga dla rowerów i znowu, jak ostatni naiwniak, dałem się skusić. Niestety fragmenty asfaltu mieszają się z szutrem albo zwykłym ziemnym podłożem i nie bardzo wiadomo, kiedy całość będzie gotowa do jazdy. Już naprawdę wolę jechać tam po jezdni, niż po tym torze przeszkód. Zauważyłem zresztą, że to jest stała praktyka wykonawców dróg rowerowych. Nie kładą asfaltowego chodnika jednym ciągiem, a zostawiają  - nie wiem po jaki... po co - przerwy kilku-, kilkunasto-, lub kilkudziesięciometrowe. Tak samo jest m.in. na Połczyńskiej i Lazurowej. Ale dość o śmieszkach, mnie one są niepotrzebne właściwie i bardziej bezpiecznie czuję się na jezdni, niż w towarzystwie tłumu rowerzystów na Veturillo. Dziś taki jeden na Powsińskiej o mało mnie nie potrącił, bo zachciało mu się wyprzedzać. Na szczęście wyczułem jego zamiar i krzyknąłem mu niemal do ucha: "uwaga!" - i dopiero wrócił na swój tor jazdy mamrocząc jakieś przeprosiny.
A teraz krótka fotorelacja.


Przynajmniej od czterech lat na tej starej chałupce, ruinie właściwie, był napis "Do sprzedania". Teraz pojawiły się drewniane bale, a dalej płyty betonowe, zobaczymy co będzie dalej. W oddali wiadukt nad południową obwodnicą w Dawidach i maszty radiolokacyjne lotniska Okęcie.


Zjechałem na przystań bo jeszcze  w tym sezonie promu nie fociłem i nie wiem, czy jeszcze będzie mi chciało tam zjeżdżać.


Oto i on przy brzegu w oczekiwaniu na pasażerów. Ruch jeszcze niewielki bo dopiero godzina 9:24. Ale rowerzystów (szosowych) spotkałem co najmniej pół setki. 


Przyczepa kampingowa - mieszkanie dla obsługi promu


Cennik ten sam co w latach ubiegłych, bez rewaloryzacji o wskaźnik inflacji

PS. Na nowej drodze dla rowerów z rondem, które Hipek wspominał w swoim wpisie Strava dała mi kieliszek. Po bliższym sprawdzeniu okazało się, że mam czas taki jak Tomek, który ultramaraton Piękny Wschód przejeżdża w 17 godzin (512 km).
Tylko Hipka czasu tam nie ma, pewnie nie przerzucił trasy do Stravy?




  • DST 62.00km
  • Czas 02:42
  • VAVG 22.96km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 27 kwietnia 2018 Kategoria 50-100

Za deszczem

Zgłębiam ostatnio przygody tajnego radcy dworu Erasta Fandorina, bohatera cyklu powieści Borisa Akunina osadzonych w realiach carskiej Rosji. Taki dziewiętnastowieczny, rosyjski James Bond. To tłumaczy zmniejszoną aktywność rowerową w ostatnim czasie i dziś też nie chciało mi się wychodzić na rower.   Ale kiedy już wyszedłem, to bardzo mi się zachciało jechać i nawet gdy spotkałem Katanę, to zamieniliśmy raptem kilka słów i rozjechaliśmy się w swoją stronę. Ona już wracała z Leszna, a ja dopiero się rozkręcałem. Ale gdy już wracałem i zobaczyłem czarne chmury wiszące nade mną, zacząłem żałować, że nie zawróciłem do domu wcześniej. Okazało się jednak, że Bóg rowerzystów czuwał i deszcz mnie wyprzedził. Pierwsze kałuże napotkałem w Lipkowie, potem jeszcze w Klaudynie, a nawet w lasku na Bemowie. Tak że tylko spod kół mnie nieco pochlapało, ale z góry oszczędziło. A jechałem w samej koszulce i mogło być słabo, bo temperatura nie rozpieszczała zbytnio.


Kaputy! 


Rzepak


Bażant


Kałuże


  • DST 85.00km
  • Czas 03:51
  • VAVG 22.08km/h
  • Temperatura 14.6°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 kwietnia 2018 Kategoria <50

Wiosenne bajabongo

Miałem jechać dalej, ale jakoś mi to nie wyszło.

Staw na Szczęśliwicach widok z mostku na górę śmieciową
Staw na Szczęśliwicach widok z mostku na górę śmieciową © yurek55
A tu widok z drugiego mostku na połączony, drugi staw
A tu widok z drugiego mostku na połączony, drugi staw © yurek55
Paśnik dla morsów
Paśnik dla morsów © yurek55
Bez, czyli lilak przy mojej szkole podstawowej
Bez, czyli lilak przy mojej szkole podstawowej © yurek55
Bez, ale już bez szkoły
Bez, ale już bez szkoły © yurek55
  • DST 19.43km
  • Czas 01:03
  • VAVG 18.50km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 23 kwietnia 2018 Kategoria <50

Miasto i ładnie ubrana rowerzystka

Pojechałem zawieźć wypowiedzenie ubezpieczenia OC, bo zmieniam towarzystwo i w drodze zadzwonił do mnie mechanik z Decatlhona. Zapytał, czy mogę przyjechać, bo on nie pamięta czy właściwym momentem dokręcił mi korbę. I tak nie miałem gdzie jechać, więc powiedziałem, że zaraz przyjadę. Jakby ktoś chciał wiedzieć, to korbę dokręcamy momentem 14Nm. Moja była tak właśnie dokręcona. 
Może jutro gdzieś dalej pojadę?


  • DST 16.00km
  • Czas 00:51
  • VAVG 18.82km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 kwietnia 2018 Kategoria > 100

Wyjazd nie do końca przemyślany

Przyszłą pora na odświeżenie innych tras niż Gassy i zachodnie wioski, ale wybrałem na to niezbyt stosowny dzień. Nie wziąłem pod uwagę wzmożonego ruchu samochodowego na drogach, które wybrałem sobie dziś do jazdy. A zresztą, chciałem sprawdzić jak się rowerem jedzie na działkę, inną drogą niż przez Pomiechówek i Goławice. Dlatego w NDM skręciłem na Twierdzę Modlin i przez Zakroczym dotarłem do odcinka już setki razy przejechanego, ale samochodem. Nawet mi dziurawy asfalt niespecjalnie przeszkadzał i górki-dołki po drodze, choć to jeszcze było z przeciwno-bocznym wiatrem. Dopiero od Nasielska wiatr był tylno-boczny z tendencją do bocznego, niestety. Przy jednym z takich bocznych porywów, aż zatrąbił na mnie wyprzedzający samochód, tak mnie bujnęło w lewo. Na szczęście wyprzedzał mnie z sensownym zapasem, ale gdyby to było wyprzedzanie na gazetę... W Wieliszewie nadal zakaz rowerowy i krzywa kostka na ddr, droga wzdłuż Zalewu do Nieporętu też nadal zatłoczona jak diabli. Dodatkowo natknąłem się na niej na kawalkadę motocyklistów, zapewne w ten sposób świętujących oficjalnie otwarcie sezonu. No i ostatni odcinek, od Nieporętu do Marek i dalej Remebertowa, pomimo prac drogowych trwających całe lata, nadal się korkuje. Wyprzedzanie samochodów wcale nie jest takie fajne w tym tłoku. 
Dodam na koniec, że zjadłem baton zbożowy z Lida i żel energetyczny z Biedry, wypiłem 0,75 Oshee + 0,75 wody.



Kolejne drzewko obsypane kwieciem, wszak to wiosna! Ale tym razem to nie magnolia, tylko..., no właśnie. Nie znam się. Rośnie na Farysa na Młocinach jakby ktoś chciał na żywo obejrzeć.


Wygląda mi na to, że od Czosnowa do niebieskiego mostu powstanie droga rowerowa? A dosłownie chwilkę wcześniej, z naprzeciwka, przejechała potężna kolarska ustawka. Dobre kilkadziesiąt osób, to chyba Rondo Babka, bo to ich tereny są mniej więcej.


A oto i rzeczony most żelazny imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego. Na wymiarową drogę dla rowerów nie ma tu miejsca, ale nie szkodzi.


BOHATERSKIM OBROŃCOM TWIERDZY MODLIN POLEGŁYM ZA WOLNOŚĆ OJCZYZNY W 1939 R.


Plenerowa ekspozycja sprzętu wojskowego na terenie Twierdzy Modlin


A to już most na Wkrze w Borkowie i plaża należąca do wypożyczalni kajaków "Wiosełko"


Skręt na Cieksyn, ale tym razem na działkę nie pojechałem


Kościół w Nasielsku


Przełom XIX i XX wieku, neogotycki,  projekt architekt Józef Pius Dziekoński Wikipedia


Kolejny most, tym razem na Narwi. Zapora i Elektrowania Wodna Dębe.



Motocykliści:





A ten nie utrzymał koła i peleton mu odjechał. Złapałem go na moście nad Kanałem Żerańskim



Na zakończenie tradycyjna fotka z mostu, tym razem Siekierkowskiego. Kajakarze w dole płyną z prądem, ale pod wiatr, a już wtedy dmuchało bardzo silnie. Drobinki piasku niesione wiatrem zrobiły mi taki peeling, że mam buzię gładką jak pupa niemowlaka.











  • DST 141.80km
  • Czas 06:43
  • VAVG 21.11km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 kwietnia 2018 Kategoria > 100, Gassy, kurierowo, przed śniadaniem

Przed śniadaniem i przed spaniem

Jak łatwo się domyślić po tytule, jeździłem dwa razy (a nawet trzy, ale jeden się nie liczy). Rano, jeszcze na czczo, zrobiłem sobie trójkącik przez Gassy i Piaseczno, bo wiedziałem, że później mam trochę innych zajęć i nie pojeżdżę. Pisać za bardzo nie ma o czym - po prostu kręciłem tak szybko jak mogę i tyle. Nie mam czasu ani natchnienia do tworzenia barwnych opisów mijanych ulic, pól i łąk. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.


Widok z Powsińskiej na Gołkowską i dym z komina EC Siekierki. To jasne na górze, to słońce.


To zapewne najstarsza, zamieszkała chałupka w Piasecznie


A to jakieś drzewo obsypane wiosennym kwieciem

Drugi wyjazd, przedwieczorny, był po odbiór butów dla Julki. Na Młociny pojechałem przez Macierzysz, Stare Babice i Klaudyn, bo chciałem mieć troszkę więcej kilometrów. Niestety gdy akurat zaczęło się ściemniać, przestała mi świecić tylna lampka. Niepotrzebnie to zauważyłem na Placu Bankowym, bo na nieświadomce jechałem bez stresu, a tak to musiałem szukać chodników i dróg rowerowych. Nie lubię nieoświetlonych rowerzystów i siebie też nie lubiłem na tym ostatnim fragmencie.


Można już pić nad Wisłą, hura!


Na drodze rowerowej na JPII w oczekiwaniu na zielone światło. 

W Locusie scaliłem te dwie trasy, a na Stravie za to, mam nawet jakieś rekordy i to na segmentach jechanych kilkanaście już razy. 
  • DST 119.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 23.03km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 kwietnia 2018 Kategoria > 100

Test Bystrego na nowym suporcie, blatach i korbach

Już wczoraj, wracając wieczorem z Decathlonu uświadomiłem sobie z całą ostrością, prawdziwą przepaść dzielącą rower szosowy od innych typów rowerów. Miałem porównanie, bo przecież w dzień przejechałem stówę na trekingu i na świeżo miałem w pamięci potrzebny do tego wysiłek.  Kupno szosy to w moim przypadku strzał w dziesiątkę. Nie dlatego żebym się ścigał w wyścigach, czy jeździł w ultramaratonach rzecz jasna, ale żeby było mi lżej jeździć i nosić rower. :)
Dziś postanowiłem pojechać dalej niż zwykle i - z uwagi na wiatr - kolejny raz wybrałem ten sam kierunek.  Początek, kiedy jeszcze człowiek jest wypoczęty, można jechać pod wiatr, ale wracać to ja wolę z wiatrem. Tym bardziej, że wczoraj jadąc do Łomianek zdobyłem kilka kieliszków od Stravy i trochę wstyd mi się zrobiło, że na takim rowerze osiągam rekordy życiowe na segmentach. Wybrałem trasę zainspirowany wpisem  Hipka z niedzielnej ustawki  a przy okazji chciałem zobaczyć oddany w tym roku fragment drogi dla rowerów w gminie Leoncin. Wszystkie te cele udało mi się zrealizować, a jazda sprawiała mi niekłamaną frajdę. Było super!


Jazda na takim wygwizdowie nie jest łatwa, ale kiedyś się kończy i w nagrodę otrzymujemy wiatr z tyłu

Danuśki Jurandówny w tym Szczytnie nie było


Kościół w Brochowie już kiedyś fociłem i opisywałem, ale to nic, prawda?


Jak nie ma wiatru robiącego zmarszczki na wodzie, widać dwa kościoły


Dla przypomnienia - tu został ochrzczony Fryderyk Chopin


Do trzech razy sztuka. Poprzednio nie zatrzymałem się na fotkę, ale dziś już tak. Kapliczka w Tułowicach z Chrystusem Frasobliwym, ale wygląda na stosunkowo nową z 1983 roku.


Tylko czyj profil jest nad tabliczką?


Studnia w Kromnowie

Napis na tablicy: 1065 R NADANO TEJ MIEJSCOWOŚCI NAZWĘ KROMNÓW

Początek w Secyminie Polskim koniec w Gniewniewicach ok. 10 kilometrów


Droga wzdłuż wału prawie jak w Gassach tylko pusto całkiem. Nie spotkałem NIKOGO!


Tym razem posłuchałem rady Vukiego i po 110 kilometrach zrobiłem postój na uzupełnienie kalorii. 

Pod sklepem w Czosnowie


Już prawie w domu, jeszcze 15 minut

PR na Stravie nawet mi się liczyć nie chce... :)

  • DST 141.35km
  • Czas 06:31
  • VAVG 21.69km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 kwietnia 2018 Kategoria > 100

Trochę terenu na koniec

Znowu pojechałem na zachód, ale dziś troszkę zmienioną trasą. Romantyczną aleję Mory tym razem odpuściłem i wybrałem nielegalne przejście w Gołąbkach. Wprawdzie tamtejsza ulica nadal nazywa się Przejazdowa, ale od ukończenia Autostrady Wolności już przez tory przejechać się nie daje, trzeba przenosić. :)


Róg Przejazdowej i Zielonej Gęsi. W prawo do stacji kolejowej w Gołąbkach, a dalej jest Gerdziejewskiego i rzeczona uliczka Mory.


A to już po drugiej stronie torów
Dalej pojechałem nieco inaczej i wylądowałem nie w Macierzyszu, a  w Broniszach i dopiero potem wróciłem na stałą trasę.

A na trasie znów hala w Wieruchowie, tylko dziś z innej strony

Dalej, w Umiastowie, tam gdzie wczoraj włączałem rejestrację, zobaczyłem, że sklep nie jest "U Dzikiego", jak go wczoraj nazwałem, 


...tylko spożywczo - monopolowy "U Zwierzaka"

Na ulubionej drodze Katany wiodącej do Leszna chałupka - ruinka już rozebrana do gołej ziemi, a hala, tym razem nie sportowa, już ukończona.

 Ostatnie zdjęcie tej hali, w sumie nic nadzwyczajnego, prawda?

Jako że czasu miałem więcej nie skręciłem do Borzęcina tylko pojechałem kawałek dalej prosto i skręciłem w drogę prowadzącą do następnej miejscowości. 


Kościół w Zaborowie

Pomyślałem bowiem, że wykorzystam szerokie opony i przejadę z Mariewa do Truskawia, bo dla Baranka ta droga jest niedostępna. 


Luźny tłuczeń tylko strzelał spod kół,


... ale opona o szerokości 40, to nie 25

Dalej, idąc za ciosem, uznałem że przetnę puszczę i przez Palmiry dojadę do Łomnej i tamtędy wrócę do Warszawy. Ta droga też dla roweru szosowego jest bardzo trudna, ale szerokie opony i amortyzatory w trekingu pozwalają ją przejechać w sposób bardziej komfortowy. Tylko zawrócić musiałem, bo z rozpędu, jak koń dorożkarski, pojechałem w stronę Izabelina i musiałem zawrócić.
Z kolei droga na palmirski cmentarz, nie jest może tak niebezpieczna dla opon szosowych, ale ma przedwojenne kocie łby i piach na poboczu.



Paris - Roubaix




Za cmentarzem kocie łby przykryte są asfaltem, ale zdążył już nieźle popękać i czuć wyraźnie co jest pod spodem. W końcu jednak ta droga się skończyła i po przecięciu krajowej "siódemki" w Łomnej skierowałem się na Warszawę. Wreszcie wiatr zaczął pomagać i zdobyłem PR na Stravie na segmencie Łomna - Łomianki! Po dojechaniu do Łomianek ostatni raz skorzystałem z okazji, jaką daje treking i w lasku na Młocinach zjechałem nad Wisłę i do Mostu M S-C dojechałem od dołu. 

 Most od dołu







Przystań Młociny

Spod mostu MS-C jedzie się do góry najbardziej stromym podjazdem w Warszawie, ma 7% według Stravy. Mnie na ostatnich metrach podnosiło się przednie koło do góry. Potem już relaksacyjna jazda wzdłuż Wisły aż do Legii i później Agrykolą do Placu Unii i przez  Pole Mokotowskie do domu. W domu zamieniłem pedały, przebrałem się po cywilnemu i pojechałem na Ursynów oddać rower. Czyli ta stówka jest trochę sztukowana, ale mam trzy tysiące wreszcie.


Dziesięć kilometrów biegu Wisły od Przystani Młociny. Jestem przy Moście Śląsko - Dąbrowskim



PS. Odebrałem Bystrego Baranka o dwudziestej i przyjechałem prosto do domu. To jest dopiero jazda! Zupełnie inny świat!
PS 2. Kilometrów nie dopisuję.


.
  • DST 102.40km
  • Teren 9.00km
  • Czas 05:22
  • VAVG 19.08km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 kwietnia 2018 Kategoria <50

Dokręciłem

Po tych porannych nieudanych eskapadach uznałem, że na dziś wystarczy tego rowerowania. I pewnie tak by się stało, bo pochłonęły mnie czeluście globalnej sieci światowej, ale MXP* po powrocie z zakupów wygoniła mnie na rower! Słusznie uznała bowiem, że będę marudził i miał do siebie pretensję za to siedzenie na d... w domu. Tym bardziej, że pogoda się poprawiła i nawet słońce zaczęło nieśmiało wyglądać zza chmur. Czasu  miałem akurat tyle by odwiedzić zachodnie wioski i sprawdzić czas na kościele w Borzęcinie. Najpierw jednak pojechałem znów do Deca zapytać o rower i dowiedziałem się, że wczoraj przyszły moje korby z blatami i suportem i jutrzejszy termin jest niezagrożony. Poprosiłem serwisanta, żeby jeszcze na hamulce popatrzył i ewentualnie wyregulował i pojechałem dalej. Jadąc pod wiatr nawet tego zbytnio nie czułem, ale gdy już wydostałem się z miasta zaczęła się mordęga.  Na dodatek ustawienie kierownicy w rowerze wymuszało wyprostowaną pozycję i siedziałem jakbym kij połknął. Musiałem coś z tym zrobić, więc poluzowałem śruby w kierownicy i maksymalnie ją opuściłem, położyłem do przodu mostek i podniosłem siodełko. Od razu zmaganie z wiatrem stało się łatwiejsze, co w moim przypadku znaczy, że udawało mi się osiągać momentami 18km/h. :) Gdy dojeżdżałem do Umiastowa miałem widzenie, o niewłączonej rejestracji trasy. Zatrzymałem się pod sklepem "U Dzikiego", wyjąłem telefon i od tego momentu pojawia się ślad mojego przejazdu. Z kolei od Traktu Królewskiego za Borzęcinem pojawiła się w moich uszach upragniona cisza. Jazda pod wiatr oprócz innych przyjemności zapewnia też niezapomniane doznania słuchowe: huczenie, szumienie, gwizdanie, a to wszystko w różnym natężeniu i tonacjach.  Na ale kiedy już zmieniłem kierunek jazdy, to reszta drogi upłynęła w ciszy i spokoju. I to tyle na dziś.


Ulica Mory coraz bardziej zielona


Wieruchów - Hala Sportowa


Kierownica nie już wyżej od siodełka. 


Godzina piętnaście do domu
I na koniec niepełna trasa przejazdu w kształcie głowy psa i tułowia


  • DST 48.43km
  • Czas 02:22
  • VAVG 20.46km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Primus Historicus
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 kwietnia 2018 Kategoria <50

Wczoraj i dziś (6+1+5 km), czyli więcej ględzenia niż jeżdżenia

Moja wczorajsza niemoc nie dawała mi spokoju i chciałem przed wieczorkiem jeszcze raz sprawdzić, czy naprawdę tak źle jest ze mną. Daleko się nie wybierałem, bo tylko do Deca zapytać o mojego Baranka, ale przede wszystkim poprosić o poluzowanie pedałów. Moje rozkalibrowane klucze nadają się do przykręcenia, ale odkręcać nie chcę żeby nie uszkodzić nakrętki.Pedał przykręcony nawet niezbyt mocno, później w trakcie jazdy się sam dokręca. W serwisie stała kolejka ludzi, więc poszedłem "na sklep" i tam sprzedawca od ręki poluzował mi pedały. Zamieniłem z nim dwa słowa i dowiedziałem się, że taki klucz jakim on pracuje kosztuje około dwustu złotych. Mnie aż tak profesjonalne narzędzia nie interesują, ale generalnie jakiś w miarę dobry klucz by mi się przydał. Wychodząc zajrzałem raz jeszcze do serwisu gdzie tłum zdążył się nieco przerzedzić i spytałem, czy może jest gotowy mój rower, ale zgodnie z przypuszczeniem - nie był. Przed wyruszeniem w drogę dokręciłem swoim kluczem pedały tak, by móc je w domu odkręcić i to tyle. Aha! Zapomniałem napisać, że przedtem wymieniłem baterię w liczniku i już mogłem widzieć jak szybko jadę. Było zdecydowanie lepiej niż w dzień. Po powrocie zmieniłem pedały na zatrzaskowe i na tym zakończyłem sprawy rowerowe. 

Dziś od rana zachmurzone niebo za oknem nie wróżyło najlepiej i guzdrałem się niemożliwie, aby tylko opóźnić wyjście z domu. Czekałem na jakiś wyraźny sygnał pogodowy: - Albo niech spadnie deszcz, albo niech się choć troszkę rozpogodzi. Niestety nie doczekałem się i w tej sytuacji postanowiłem wyjechać na krótko, tak tylko dla sprawdzenia. Sprawdzanie zajęło mi około kilometra i dowiedziałem się, że jest zimniej niż przypuszczałem, a ja jestem w samej koszulce. Szybki powrót po kurtkę i ponowny wyjazd. Tym razem po kilku minutach poczułem, że prawie niewidoczna mżawka jednak jest mokra i zimna. Wycieraczek na okularach nie mam, cienka wiatrówka już zaczyna puszczać wodę i na rękawach czuję mokrość, gołe kolana protestują. - A szlag by to trafił, myślę sobie. Czy ja ojca, matkę zabiłem? Widocznie dziś mi niepisane jeździć, bo już od rana jakoś się nie składało. Nic na siłę.
Tym sposobem jestem już w domu i słuchając jak za oknami wieje wiatr, popijam kawę i piszę. Dziękuję za uwagę. :)
PS. Wczoraj nie włączałem rejestracji trasy bo zapomniałem, dziś za to wydawało mi się, że włączałem, z naciskiem na WYDAWAŁO. Nie ma śladu, nie ma dowodu na przejechane kilometry. Jest tylko ten wpis.
Opowieść pewnego emigranta
- Nie bój się, nie zabraknie. To krajowa czysta.
Ja, widzisz, przed wojną byłem komunista,
Bo ja chciałem być kimś, bo ja byłem Żyd,
A jak Żyd nie był kimś, to ten Żyd był nikt.
Może stąd dla świata tyle z nas pożytku,
Że bankierom i skrzypkom nie mówią - ty żydku!
Ja bankierem nie byłem, ani wirtuozem,
Wojnę w Rosji przeżyłem, oswoiłem się z mrozem
I na własnych nogach przekroczyłem Bug
Razem z Armią Czerwoną, jako Politruk.
Ja byłem jak Mojżesz, niosłem Prawa Nowe,
Na których się miało oprzeć Odbudowę.
A potem mnie - lojalnego komunistę
Przekwalifikowali na manikiurzystę.
Ja kocham Mozarta, Bóg - to dla mnie Bach,
A tam, gdzie pracowałem - tylko krew i strach.
Spałem dobrze - przez ścianę słysząc ludzkie krzyki
A usnąć nie mogłem przy dźwiękach muzyki.
W następstwie Października tak zwanych "wydarzeń"
Już nie byłem w Urzędzie, byłem dziennikarzem.
Ja znałem języki, nie mnie uczyć jak
Pisać wprost, to, co łatwiej można pisać wspak.
Wtedy myśl się zrodziła - niechcący być może,
Żem się z krajem tym związał - jak mogłem najgorzej.
Za tę hańbę zasługi - Warszawa czy Kraków -
Gomułka nam powiedział - Polska dla Polaków.
Już nie dla przybłędów Pospolita Rzecz -
Wiesław, jak Faraon, popędził nas precz.
I szli profesorowie, uczeni, pisarze,
Pracownicy Urzędu, szli i dziennikarze.
W Tel-Awiwie właśnie, zza rogu, z rozpędu
Wpadłem na byłego kolegę z Urzędu,
I pod Ścianę Płaczu iść mi było wstyd -
Czy ja komunista, czy Polak, czy Żyd?
Nie umiałem jak on, chwały czerpać teraz,
Z tego, że się z bankruta robi bohatera.
Wyjechałem. Przeniosłem się tutaj, do Stanów.
Mówią - czym jest komunizm - ucz Amerykanów.
Powiedz im co wiesz, co na sumieniu masz,
A odkupisz grzechy i odzyskasz twarz.
A ja przecież nie umiem nawet ująć w słowa
Jak wygląda to, com - niszcząc - budował.
I tak sam sobie zgotowałem zgubę:
Meloman - nie skrzypek, nie bankier - a ubek,
Oficer polityczny - nie russkij gieroj.
Ani Syjonista, ani też i goj!
Jak ja powiem Jehowie - Za mną, Jahwe stań
Z tą Polską związanym pępowiną hańb!







  • DST 12.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 18.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl