Już od ponad dwóch miesięcy, a konkretnie od szesnastego lipca, wybieram się na kawę do "Góry Kawiarni". Pozytywnie i kolarsko zakręcony młody człowiek otworzył tam lokal, który szybko stał się obowiązkową miejscówką dla kolarzy i rowerzystów, eksplorujących drogi Republiki Rowerowej Gassy. Jako że rano było pochmurno i mokro po nocnym deszczu, to znalazłem sobie inny pomysł na przedpołudnie i wyjechałem dość późno. Odstawiłem córce samochód odebrany od mechanika i dopiero od Piaseczna zacząłem jazdę na dwóch kółkach. Stąd taki ślad na mapie Stravy. Pogoda dopisywała, wyszlo słońce i nawet chwilami 20°C pokazywał mój termometr, a i licznik też całkiem przyzwoite wartości wyświetlał. Strava nagrodziła mnie za mój wysiłek kilkunastoma pucharkami, ale i tak pod kawiarnię zajechałem dopiero około piętnastej. To było zdecydowanie za późno, bo w domu żona z obiadem czekała, a kilometrów stamtąd mam prawie czterdzieści. Na chwilke tylko się zatrzymałem i wtedy podszedł przywitać się Marcin, z którym się kiedyś poznaliśmy, a potem parę razy mijaliśmy się na trasie i zawsze krzyczał: - Cześć Jurek! Miłe to. Z kolei ja podszedłem do Maćka Hopa i pogratulowałęm mu bloga i zdjęć. W sumie było kilkanaście osób, czyli pomysł i miejscówka chwyciła, ciekawe jak będzie żarło w zimie. Ja na pewno tam zajadę w najbliższym czasie napić się wreszcie kawy i spróbować specjalnych kolaraskich ciasteczek. W drodze powrotmej wiatr przestał mi pomagać, ale i tak udawało mi się w miarę szybko jechać, a przynajmniej tak mi się wydawało. Po ośmiu kilometrach usłyszałem swobodne rozmowy i śmiechy za sobą. To pięcioosobowa grupa z Maćkiem i jego dziewczyną, Pandą, mijała mnie od niechcenia. Nawet nie próbowałem łapać za nimi koła. Grupa Marcina dogoniła mnie przy budowie obwodnicy, czyli już w Wilanowie, ale oni nadłożyli drogi jadąc przez Konstancin. Sprawdziłem to na View Flybys na Stravie. Ale na obiad zdążyłem!
Obwodnica Góry Kalwarii, fragment południowej obwodnicy Warszawy. Mogłem pojechać górą, na estakadzie jest już asfalt.
A to widok w drugą stronę i tymczasowy objazd, do czasu oddania estakady
Poranek mglisty, potem pochmurno, a po południu słońce. Dlatego na rower wybrałem się dopiero po obiedzie, kawie i deserze. Znowu powtórzyłem trasę wzdłuż dróg ekspresowych, bo w piątkowe popołudnie na innych drogach blisko Warszawy, ruch samochodowy jest wiadomo jaki. Zresztą i bez tego pewnie bym tak pojechał, bo nie chciało mi się myśleć i kombinować.
Rozpoznaję najbliższą trasę treningową drogami technicznymi przy trasach szybkiego ruchu. Nie sadziłem, że jest tyle różnych wariantów. Dotąd znałem najwyżej trzy, a można kręcić o wiele wiecej pętelek. Druga jazda wieczorem, zeby sprawdzić, czy zamiana łańcucha poprawiła komfort jazdy - nie poprawiła, ten drugi też przeskakuje. A kaseta ma niespełna 5900 km i jeździłem na dwa łańcuchy. Nie polecam kupowania w Decathlonie kaset i łańcuchów firmy B'twin, Shimano wytrzymuje dłużej.
Poranna jazda do hurtowni AGD na Popularnej kupić pompę wody do pralki. Kiedy już po założeniu nowej sprawdziłem działanie i wszystrko było OK, to na jazdę było za mało czasu. Dopiero po obiedzie, kawie i deserze wyszedłem raz jeszcze pojeżdzić drogami technicznymi wzdłuż tras szybkiego ruchu. I ten wieczorny ślad wyglada zupełnie jak dłoń z wyciągniętym palcem wskazującym.:)
Właśnie mija termin głosowania na projekty dzielnicowe i ogólnowarszawskie zgłaszane przez obywateli, które będą realizowane przez władze samorzadowe z budżetu obywatelskiego tzw. partycypacyjnego. Przy okazji muszę tu zaagitować za jedną z niewielu sensownych inicjatyw, jaka jest mural upamiętniający Kazimierza Deynę na szkole przy Gorlickiej na Rakowcu.
Wchodzimy na stronę do głosowania, podajemy maila, wybieramy obszar dzielnicowy OCHOTA a w nim projekt „MURAL Kazimierza Deyny (939) ” - nr 19 na liście.
Napisałem, że to jeden z niewielu sensownych projektów, bo przynajmniej nie uszczęśliwia na siłę mieszkańców, jak projekty tzw. miejskich aktywistów. Aktualnie na Ochocie relizowny jest projekt takiego "aktywisty", polegający na budowaniu spowalniaczy i malowaniu kontrapasów rowerowych. Wszystko niby w porządklu, ale dzieje się to na osiedlowych, wąskich, zastawionych parkującymi samochodami uliczkach. Co z tego, że mieszkańcy ulicy Radomskiej zebrali ponad 1000 podpisów, że nie zgadzają się na to? Co z tego, że na pozostałych uliczkach nie ma fizycznej mozliwości jechania samochodem szybciej niż 20 km/h i spowalniacze są niepotrzebne?? Co z tego, że jest tak wąsko, że kontraruch możliwy jest tylko po wjechaniu na chodnik przez rowerzystę? Nic! Zagrodzili i pracują, bo "aktywista" zebrał 20 podpisów i to wystarczyło, by projekt poddać głowowaniu. Ani podpisujący, ani głosujący nie muszą być mieszkańcami Ochoty, mogą mieszkać gdziekolwiek, a że hasło chwytlie i na czasie - "Ochota na rower", to zebrało głosy i jest realizowane. Głupio, drogo i bez sensu, bo to przecież nie za pieniądze "aktywistów". W tym roku kolejny oszołom, idzie za ciosem i chce zwężać ulicę Pawińskiego, w imię bezpieczeństwa, rzecz jasna i poprawy komunikacji. Projekt nazywa się: "Więcej miejsc parkingowych i szersze chodniki na Pawińskiego", czyli patrząc na tytuł, nic tylko głosować! I tak nam urządzają życie "aktywiści", realizując swoje idee, naszym kosztem i za publiczne pieniadze. Paranoja i patologia! Celują w tym nowi koalicjanci rządzącej na Ochocie Platformy, czyli "Ochocianie Sąsiedzi" ze swoją wiceburmisztrz Maryjką Środoń. Tak, nie pomyliłem się. Ta pani tak się podpisuje i przedstawia - Maryjka. Kiedyś aktywiści namawiali chłopów do kolektywizacji, dziś ich potomkowie urządzają nam życie. Ulało mi się, kurwa!
Wizualizacja
Jeden z dziesiatków murali w Warszawie i okolicach
Pojechałęm rowerem do Piaseczna, a tam, rower do bagażnika i powrót na czterech kołach. W połowie trasy zaczęło lekko kropić, ale miałem kurtkę - trzepaczkę. Na tym dzisiejszym wietrze, trzepotała jak żagiel w łopocie.
Kolejna długa przerwa w jeżdżeniu w tym roku spowodowana była trochę chorobą, a trochę lenistwem. Parcie na roczne rekordy kilometrowe jakoś mi odeszło, motywacja siadła, ale dziś miałem krótką sprawę u córki w Piasecznie i dlatego wpadło te parę kilometrów. Trasa znana i lubiana, jechało się przyzwoicie i w sumie jestem zadowolony. Pomimo, że jak zwykle wszyscy na Gassach mnie wyprzedzali, nawet koleś na mtb. Nie za gorąco, ale ubranie na krótko jeszcze daje radę.