Wtorek, 7 listopada 2017
Kategoria 50-100
Jedzie się!
Jakoś ostatnio ciężko mi się jeździło i żebym nie wiem jak się starał, nijak nie mogłem wkręcić się w obroty. Czułem się tak, jakbym ciągle miał pod górę i pod wiatr, albo ciągnął przyczepę z węglem. Wprawdzie coś tam jeździłem, ale to były kilometry wymęczone, a nie przejechane. A dziś nieoczekiwanie wreszcie coś zaskoczyło i poczułem przypływ energii; pedały kręciły się same, ja byłem lekki jak piórko, a rower mknął szybciej od wiatru. (To taka licentia poetica - trochę poniosła mnie fantazja). Tym niemniej pomimo pyłów zawieszonych i powietrza tak gęstego, że można je było kroić nożem, swobodnie i bez zmęczenia pokonywałem kolejne kilometry, i zdobywałem nowe puchary, którymi hojnie obdarzała mnie łaskawa Strava. Ale jeden jest szczególnie cenny - ten za segment z Borzęcina do ronda, gdzie Katana dokładała mi ponad dwadzieścia sekund. Teraz ja jej dołożyłem prawie minutę i mam spokój. ;)


Kontrola czasu - kościół w Borzęcinie
Kontrola czasu - Urząd Gminy Włochy
Remont "gierkówki" doszedł do Nadarzyna
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1265137159/embed/c2e38c4f8e7e16913105d393e74d003e91369dcb">
- DST 73.30km
- Czas 03:14
- VAVG 22.67km/h
- Temperatura 9.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
11 000 przekroczone
Nie dawniej jak wczoraj, w dyskusji pod wpisem Putina napisałem, że dawno w Nieporęcie nie byłem i dziś postanowiłem to naprawić. Nie tyle ciągnęło mnie nad Zalew, co chciałem zajrzeć do serwisu, w którym Księgowy pracował. Wczoraj zauważyłem, że znów poluzowała się piasta na konusach i choć udało mi się ją skręcić, to wiedziałem, że na długo nie wystarczy. Nie mam odpowiednich narzędzi i to było raczej działanie doraźne, a nie docelowe. Kiedy dojechałem do sklepu, Kamil właśnie podjechał pod bramę i razem weszliśmy do środka. Oczywiście poznał mnie od razu i przywitał bardzo serdecznie i od razu zabrał się do pracy. To znaczy najpierw się przebrał i włączył komputer. Okazało się, że piasta od nowości była za lekko skręcona i dlatego się luzowała, a to spowodowało, że konusy się wycierały i kuleczki wżery złapały. Widać, że serwis przedsprzedażny w Decathlonie mocno kuleje i ja też potwierdzam tę powszechną opinię. Wprawdzie co mogłem, to sam po zakupie podokręcałem, ale o konusach nie pomyślałem.
Kiedy już wszystko było doprowadzone do idealnego porządku, Kamil zaskoczył mnie bardzo, podając tak śmieszną cenę za tę usługę, że aż mi się głupio zrobiło. Powiedział, że po znajomości tylko za części weźmie, a znajomość nasza była przecież mocno naciągana. Widział mnie kilka razy jak Adama odwiedzałem i to wszystko. Zeszło mu się więcej jak pół godziny, w smarze ręce umorusał, rower mi zreperował - i w zasadzie nie chciał pieniędzy. Są jeszcze porządni ludzie na świecie.
Do Warszawy postanowiłem wrócić przez Rembertów drogą 631 i sprawdzić przy okazji, jak postępują prace przy obwodnicy Marek. Pomimo, że potencjalnie to bardzo przyjemna trasa, w dużej części prowadząca przez las i z szerokim, bezpiecznym poboczem i z paniami świadczącymi usługi seksualne co kilka kilometrów, to częściej niż raz na rok nie jeżdżę tamtędy. Tam jest permanentny, trwający od lat remont. Jak skończą w jednym miejscu, zaczynają w drugim. Teraz na tapecie jest sławna obwodnica Marek, mająca być panaceum na problemy kierowców jadących z Warszawy w kierunku Białegostoku. Zobaczę za rok jak wyglądają sprawy.
Na zakończenie dodam, że dzisiejszą jazdą udało mi się przekroczyć dystans jedenastu tysięcy kilometrów. Jest na tyle wcześnie, że jeśli mi nic nie stanie na przeszkodzie, to mam szansę na pobicie swojego rekordu z przed trzech lat - 12 213 km. Zobaczymy.

Od piątku woda opadła dobre pół metra, albo i metr

Współczesne inskrypcje naskalne. Nasi tu byli!

Ujście Kanału Żerańskiego do Zalewu Zegrzyńskiego

DW 631 okolice Nieporętu - biały krzyż w miejscu śmiertelnego wypadku żołnierza WP

DW 631 okolice Marek - budowa obwodnicy

DW 631 Rembertów - przebudowa Węzeł Marsa

Wisła z mostu wiadomo jakiego

Infrastruktura rowerowa na Polu Mokotowskim - prawdziwe rondo
Kiedy już wszystko było doprowadzone do idealnego porządku, Kamil zaskoczył mnie bardzo, podając tak śmieszną cenę za tę usługę, że aż mi się głupio zrobiło. Powiedział, że po znajomości tylko za części weźmie, a znajomość nasza była przecież mocno naciągana. Widział mnie kilka razy jak Adama odwiedzałem i to wszystko. Zeszło mu się więcej jak pół godziny, w smarze ręce umorusał, rower mi zreperował - i w zasadzie nie chciał pieniędzy. Są jeszcze porządni ludzie na świecie.
Do Warszawy postanowiłem wrócić przez Rembertów drogą 631 i sprawdzić przy okazji, jak postępują prace przy obwodnicy Marek. Pomimo, że potencjalnie to bardzo przyjemna trasa, w dużej części prowadząca przez las i z szerokim, bezpiecznym poboczem i z paniami świadczącymi usługi seksualne co kilka kilometrów, to częściej niż raz na rok nie jeżdżę tamtędy. Tam jest permanentny, trwający od lat remont. Jak skończą w jednym miejscu, zaczynają w drugim. Teraz na tapecie jest sławna obwodnica Marek, mająca być panaceum na problemy kierowców jadących z Warszawy w kierunku Białegostoku. Zobaczę za rok jak wyglądają sprawy.
Na zakończenie dodam, że dzisiejszą jazdą udało mi się przekroczyć dystans jedenastu tysięcy kilometrów. Jest na tyle wcześnie, że jeśli mi nic nie stanie na przeszkodzie, to mam szansę na pobicie swojego rekordu z przed trzech lat - 12 213 km. Zobaczymy.

Od piątku woda opadła dobre pół metra, albo i metr

Współczesne inskrypcje naskalne. Nasi tu byli!

Ujście Kanału Żerańskiego do Zalewu Zegrzyńskiego

DW 631 okolice Nieporętu - biały krzyż w miejscu śmiertelnego wypadku żołnierza WP

DW 631 okolice Marek - budowa obwodnicy

DW 631 Rembertów - przebudowa Węzeł Marsa

Wisła z mostu wiadomo jakiego

Infrastruktura rowerowa na Polu Mokotowskim - prawdziwe rondo
- DST 83.20km
- Czas 04:06
- VAVG 20.29km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 listopada 2017
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
Poranne Gassy
Obudziłem się o nienormalnej dla normalnych ludzi porze i dla przyzwoitości próbowałem udawać że śpię. Leżałem tak sobie z zamkniętymi oczami, choć już po kilku minutach wiedziałem, że nic z tego nie będzie. W sobotnie poranki ekipy miejskie koszą trawę, przycinają gałęzie lub dmuchawą sprzątają liście, a w niedzielę? W niedzielę sąsiedzi wyprowadzają psy na spacer i te radośnie komunikują światu, jakie są szczęśliwe, lub wręcz przeciwnie - jakie są wkurzone na swych pobratymców. Właścicielom to rzecz jasna nie przeszkadza, przecież oni już nie śpią, ale dla kogoś, kto właśnie próbuje ponownie zasnąć..., wiadomo. Tak więc trochę z przymusu, a trochę z chęci pojeżdżenia, wstałem w końcu, ubrałem się i pojechałem. Chciałem wczorajsze pominięte Gassy uzupełnić, bo to aż nie przystoi, by tę trasę ominąć. Tym razem wybrałem jazdę na południe do Piaseczna ulicą Puławską, ale pomimo wczesnej godziny ruch był większy niż myślałem. Za to mogłem nowe murale przy Wyścigach zobaczyć i budowę nowego chodnika i drogi rowerowej wzdłuż muru. Pracowali mimo niedzieli, ale pozwolili mi przejechać. Jednak nie polecam póki co tej drogi. Dalsza droga już żadnych wrażeń mi nie przyniosła, z wyjątkiem spotkania kilkudziesięciu pozdrawiających mnie szoszonów. Wszyscy wiedzą, że lepszej trasy w Warszawie na ustawki nie ma.

Cycki zawsze spoko

Tutaj już trudniej o oczywisty podpis :)

Tutaj też nic mi n ie przychodzi do głowy

Mur Wyścigów Konnych na Służewcu

Cerkiew na Puławskiej jeszcze w budowie, ale nabożeństwa już się odbywają w kaplicy za budynkiem.

W Gassach zaczynam ostatnie ramię trójkąta

Cycki zawsze spoko

Tutaj już trudniej o oczywisty podpis :)

Tutaj też nic mi n ie przychodzi do głowy

Mur Wyścigów Konnych na Służewcu

Cerkiew na Puławskiej jeszcze w budowie, ale nabożeństwa już się odbywają w kaplicy za budynkiem.

W Gassach zaczynam ostatnie ramię trójkąta
- DST 57.80km
- Czas 02:47
- VAVG 20.77km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 listopada 2017
Kategoria > 100
Wymęczona stówa
Wiedziałem, że chcę dziś przejechać sto kilometrów - nie wiedziałem, że będzie to tak trudne. Pogoda dopisywała, wiaterek tylko trochę przeszkadzał, za to pod koniec miał być moim sprzymierzeńcem. Tak sobie to sprytnie umyśliłem. Planowałem najpierw pojechać do Nadarzyna, a stamtąd drogą na Tarczyn i przez Prażmów do Góry Kalwarii. Powrót nad Wisłą przez Gassy do Wilanowa. Wszystko szło zgodnie z planem, ale kilometry mijały wolniej niż bym chciał, a przyspieszyć nie byłem w stanie. Nawet raz spróbowałem pojechać za kimś, ale nawet stu metrów w jego tempie nie wytrzymałem. W Górze Kalwarii zobaczyłem, że mogę mieć problem z dotarciem do domu przed zmrokiem, a nie miałem przedniego światła. Musiałem więc skrócić troszkę trasę i pierwszy raz nie pojechałem przez Gassy, a z Ciszycy Cieciszewa pojechałem prosto do Obór i Konstancina. W Powsinie wskoczyłem na techniczną i przed Wilanowem mignął mi ktoś znajomy z przeciwka. Nie zdążyłem zareagować i nie wiem, czy on mnie zna, ale na 90% był to Tomek Niepokój z drużyny Sanatorium na MRDP.

Z tego wiaduktu zdjęcia nie miałem - tory wukadki

Nasi tu byli!

Kontrola czasu
edit: Teraz, po sprawdzeniu na Flyby na Stravie to był Tomek na 100%.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1260929952/embed/a706a1089787bab078bd66a8742f272714e42e89">

Z tego wiaduktu zdjęcia nie miałem - tory wukadki

Nasi tu byli!

Kontrola czasu
edit: Teraz, po sprawdzeniu na Flyby na Stravie to był Tomek na 100%.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1260929952/embed/a706a1089787bab078bd66a8742f272714e42e89">
- DST 115.20km
- Czas 05:45
- VAVG 20.03km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 listopada 2017
Kategoria <50
Po obu stronach Wisły
Minął październik, miesiąc pod względem pogodowym - a więc i rowerowym - bardzo słaby.(691) Gorzej było tylko w kwietniu (562), ale wtedy miałem jakiś trudno wytłumaczalny kryzys. Po prostu mi się nie chciało - i już! Teraz też nie wszystko da się zwalić na pogodę, ale jak naprawdę chciałem pojeździć i poprawić ten zawstydzający kilometraż, to mi coś w krzyże wlazło i ledwie chodzić mogłem. Dziś już trochę mi odpuściło i skorzystałem z bezdeszczowej pogody i troszkę się pokręciłem po mieście. Tempo wprawdzie spacerowe, ale i tak łaskawa Strava przyznała mi kilka pucharków. Żałowałem tylko, że za dużo o jedną warstwę założyłem, bo przy jedenastu stopniach wystarcza koszulka kolarska i wiatrówka. Krótka podkoszulka mogła śmiało zostać w szafie. Mogłem też założyć nogawki zamiast długich spodni kolarskich. Ale na takim dystansie i przy takim tempie zbyt mocno nie zdążyłem się przegrzać.

Przy mostku nad kanałem

Oto i mostek

Wezbrany nurt Wisły przykrył betonowe ostrogi na praskim brzegu
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1259181237/embed/8b27b113382d8ab27c85e2723f60765bb9086bd0">

Przy mostku nad kanałem

Oto i mostek

Wezbrany nurt Wisły przykrył betonowe ostrogi na praskim brzegu
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1259181237/embed/8b27b113382d8ab27c85e2723f60765bb9086bd0">
- DST 42.70km
- Czas 02:22
- VAVG 18.04km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 26 października 2017
Kategoria <50
Siodełka
Niewiele tych kilometrów i na dodatek na raty, a do tego drugi odcinek się nie zapisał i nawet nie wiem dlaczego. Po pauzie machinalnie włączyłem nagrywanie, nawet nie patrząc, czy mam fixa i czy się włączyło. Dlatego dziś będzie bez mapy.
Zakończyłem etap testów siodełka Selle SMP od Vukiego, ale ja się chyba na testera nie nadaję. No bo co można o siodełku napisać? Przejechałem trzysta parę kilometrów,w tym jedną wycieczkę powyżej setki - i wiem jedno. Na każdym siodełku, po czterech godzinach jazdy zaczynam szukać wygodniejszej pozycji. Dziś przejechałem za mało, żeby coś o kolejnym siodełku powiedzieć. Teraz na tapecie jest Kellys KLS Apex.
Dodam jeszcze na koniec, że efektem tego kombinowania z siodełkami, jest ból w przedniej części kolana podczas schodzenia ze schodów. :(

Przebudowa Lazurowej
Zakończyłem etap testów siodełka Selle SMP od Vukiego, ale ja się chyba na testera nie nadaję. No bo co można o siodełku napisać? Przejechałem trzysta parę kilometrów,w tym jedną wycieczkę powyżej setki - i wiem jedno. Na każdym siodełku, po czterech godzinach jazdy zaczynam szukać wygodniejszej pozycji. Dziś przejechałem za mało, żeby coś o kolejnym siodełku powiedzieć. Teraz na tapecie jest Kellys KLS Apex.
Dodam jeszcze na koniec, że efektem tego kombinowania z siodełkami, jest ból w przedniej części kolana podczas schodzenia ze schodów. :(

Przebudowa Lazurowej
- DST 35.00km
- Czas 02:01
- VAVG 17.36km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 października 2017
Kategoria 50-100
Pogoda dobra, tylko ubiór niewłaściwy
Jako że od chłodów przedwiośnia minęło pewni z pół roku, zapomniałem jak należy się ubierać przy temperaturze 6°C i chłodnym wiaterku. Wiatróweczka i kolarska koszulka okazały się zbyt słabą ochroną przed przewiewaniem, a zamiast nogawek, też mogłem długie spodnie kolarskie włożyć. Również dłonie z czasem zaczęły marznąć, choć rękawiczki miałem pełne, a nawet stopy w kolarskich butach. Nie wiem co będzie później, bo o ile mogę się ubrać cieplej, to dłonie i stopy pozostaną moją piętą achillesową.
Dłonie i stopy - piętą, hahahaha.
Na drogach Republiki Rowerowej Gassy pustki, zaledwie czterech rowerzystów spotkałem od Wilanowa.

Dłonie i stopy - piętą, hahahaha.
Na drogach Republiki Rowerowej Gassy pustki, zaledwie czterech rowerzystów spotkałem od Wilanowa.
Zimno. Ciemno. Ponuro.

- DST 69.30km
- Czas 03:19
- VAVG 20.89km/h
- Temperatura 6.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 października 2017
Kategoria <50
Wieczorna jazda - niedobra jazda
Pisałem już, że nie lubię jeździć po ciemku? No to nie lubię.
- DST 23.30km
- Czas 01:16
- VAVG 18.39km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Niewidzialny człowiek kontra Sawa Taxi
Było tak. Jechaliśmy w stronę Ursynowa ulicą Wołoską, jak najbardziej przepisowo, po śmieszce rowerowej. Gdy na skrzyżowaniu z Domaniewską "przeskoczyła" na drugą stronę, dalej pojechaliśmy jezdnią. Po chwili, tuż przed wjazdem na jakiś korporacyjny parking, wyprzedziła mnie taksówka i przed nosem skręciła w prawo. Zdążyłem lekko odbić kierownicą , by nie walić w nią centralnie przednim kołem i już leżałem na ziemi. Krzysiek jechał z tyłu i zdążył wyhamować. Pierwsze co zauważyłem po podniesieniu się, to kapiąca krew z opuszka palca. W tym czasie taksówkarz wyskoczył z auta tak przejęty i spanikowany, że o mało nie płakał. Wielokrotnie jak katarynka powtarzał: "nie widziałem pana, przepraszam..., przepraszam, nie widziałem..., przepraszam", aż mi się go szkoda zrobiło. Coś tam jeszcze wspominał o swoim pasażerze, którego właśnie dowiózł już prawie do pracy, tłumaczył, że Krzyśka widział, a mnie nie widział, no, powiem szczerze, nie widziałem tak roztrzęsionego człowieka. Poprosiłem o apteczkę by jakoś zatamować krwawienie, ale jak próbował mi zrobić opatrunek, to tak mu ręce latały, że w końcu sam sobie zawinąłem palec. Dopiero potem sprawdziłem rower, a że uszkodzeń nie było, a mnie po zabandażowaniu krew już nie leciała i też byłem gotów do jazdy, kazałem mu w końcu jechać. Szkoda mi było czasu na słuchanie podziękowań, bo czekała nas daleka podróż.
....
Teraz wieczorem, na spokojnie, mogę zrobić podsumowanie. Oprócz przyciętego palca, który mocno zsiniał i spuchł - ale nie jest złamany, dodatkowo mam lekkie otarcie na lewym łokciu, chyba uderzyłem lewą stroną kasku o asfalt i lewym półdupkiem, bo coś czuję. A tak, wszystko w porządku. To trzeci raz gdy leżałem potrącony przez samochód i zawsze było tak samo. Tylko wtedy za kierownicą siedziały kobiety, co w jakiś sposób tłumaczyło te zdarzenia. Ale teraz naprawdę wypada uwierzyć, że staję się czasem niewidzialny. Gdybym tylko nauczył się kontrolować tę niewidzialność, to dopiero by się działo!
....
...
...
Na koniec najważniejsze. Siodełko od Vukiego nie ucierpiało. Żadnych uszkodzeń ani otarć! :D
A teraz zdjęcia:

W Górze Kalwarii z "Dziadkiem" i Tribanem




A to koreczek
Pewnie tutaj kierowca też czegoś nie widział, jak ten taksówkarz rano na Wołoskiej. :)
Niechętnie, ale linkuję do informacji o kolizji. ;)
PS. Kilometry się trochę nie zgadzają, bo rejestrację włączyłem dopiero przy działkach na Rostafińskich. Widać i na filmie i na stravie.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1236050877/embed/bde0b12ae69855f2c2fb74921ce20d378d797cd0">
....
Teraz wieczorem, na spokojnie, mogę zrobić podsumowanie. Oprócz przyciętego palca, który mocno zsiniał i spuchł - ale nie jest złamany, dodatkowo mam lekkie otarcie na lewym łokciu, chyba uderzyłem lewą stroną kasku o asfalt i lewym półdupkiem, bo coś czuję. A tak, wszystko w porządku. To trzeci raz gdy leżałem potrącony przez samochód i zawsze było tak samo. Tylko wtedy za kierownicą siedziały kobiety, co w jakiś sposób tłumaczyło te zdarzenia. Ale teraz naprawdę wypada uwierzyć, że staję się czasem niewidzialny. Gdybym tylko nauczył się kontrolować tę niewidzialność, to dopiero by się działo!
....
...
...
Na koniec najważniejsze. Siodełko od Vukiego nie ucierpiało. Żadnych uszkodzeń ani otarć! :D
A teraz zdjęcia:

W Górze Kalwarii z "Dziadkiem" i Tribanem

Sanktuarium w Pieczyskach.
Więcej zdjęć nie robiłem bo
są w tym wpisie. A o historii Sanktuarium zainteresowani dowiedzą się z linku udostępnionego przez malarza w komentarzu.
Przydrożne wierzby rosochate

Strażacy opatrują kierowczynię - oni zawsze są pierwsi

A to koreczek
Pewnie tutaj kierowca też czegoś nie widział, jak ten taksówkarz rano na Wołoskiej. :)
Niechętnie, ale linkuję do informacji o kolizji. ;)
PS. Kilometry się trochę nie zgadzają, bo rejestrację włączyłem dopiero przy działkach na Rostafińskich. Widać i na filmie i na stravie.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1236050877/embed/bde0b12ae69855f2c2fb74921ce20d378d797cd0">
- DST 113.00km
- Czas 05:11
- VAVG 21.80km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacerkiem po Warszawie
Wczoraj wieczorem nieoczekiwanie zadzwonił do mnie kolega Krzysztof z propozycją wspólnej przejażdżki. Od naszej ostatniej wycieczki upłynęło już ponad półtora miesiąca i myślałem, że może woli sam jeździć? Okazało się, że rok temu wyznaczono mu termin na operację oka na Szaserów i dlatego się nie odzywał. Już jest po zabiegu i rekonwalescencji i odezwał się chętny i gotowy do wspólnej jazdy. Dziś chciał sprawdzić coś na Bartyckiej i coś tam mówił o Kopcu Czerniakowskim, zwanym też Kopcem Powstania Warszawskiego. Postanowiłem przychylić się do jego sugestii i zaproponowałem spokojną jazdę po Warszawie. Na dłuższą wycieczkę i tak nie miałem czasu, musiałem jechać po Dominikę do Piaseczna i przywieźć ją do ortodonty na kontrolę aparatu.
Kiedy już jechaliśmy Bartycką rozglądaliśmy się uważnie szukając tej drogi na Kopiec, ale bez rezultatu. Widzieliśmy go ciąglę, a wejścia jak nie było, tak nie było. W końcu jak już go objechaliśmy niemal dookoła, spytałem człowieka i on nam wytłumaczył jak znaleźć ten wjazd. Początkowy, króciutki odcinek rzeczywiście da się podjechać, a dalej na szczyt prowadziły wygodne schody. Nota bene ktoś założył tam nawet segment na Stravie; mój wynik 4:05, KOM - 0:30, QOM - 0:48. Pierwszy raz byłem tam na górze i trochę czasu nam zeszło, zanim się napatrzyliśmy na Warszawę z tej perspektywy. Powietrze nie było jeszcze zbyt przejrzyste, bo słońce nie zdążyło jeszcze osuszyć porannych mgieł i oparów, unoszących się z zielonego kobierca u naszych stóp.

"Pamięci Pomordowanych i Poległych w latach 1939 - 1944 Żołnierzy Armii Krajowej Powstańców Warszawskich Mieszkańców Warszawy"



Na wysokości Spójni zatrzymałem się by popatrzeć na ciężką pracę holowników transportujących jakiś wielki i wcale nieopływowy obiekt pod prąd, zapewne do Portu Czerniakowskiego. Szło to bardzo powoli, idąc pieszo można by temu zestawowi dotrzymać tempa. Holownik "Retman IV" ciągnął, "Żubr" - pchał. Doszedłem do wniosku, że to trudna i niebezpieczna praca jest.






"Pamięci Pomordowanych i Poległych w latach 1939 - 1944 Żołnierzy Armii Krajowej Powstańców Warszawskich Mieszkańców Warszawy"

Widok z Kopca na Sadybę
W końcu jednak zeszliśmy na dół i ruszyliśmy w dalszą podróż. Mostów zaliczyliśmy trzy: dwa skrajne normalnie, a Łazienkowski trzy razy. Widać to zresztą na filmiku. Poziomami dla rowerów stroną południową i północną, a poziomem górnym, dla pieszych, tylko stroną północną. 

Na wysokości Spójni zatrzymałem się by popatrzeć na ciężką pracę holowników transportujących jakiś wielki i wcale nieopływowy obiekt pod prąd, zapewne do Portu Czerniakowskiego. Szło to bardzo powoli, idąc pieszo można by temu zestawowi dotrzymać tempa. Holownik "Retman IV" ciągnął, "Żubr" - pchał. Doszedłem do wniosku, że to trudna i niebezpieczna praca jest.




Jesień złota
Dalej droga prowadziła bulwarami aż do Mostu Trasy AK, tam kolejna przeprawa, by pokazać nową trasę rowerową i kładkę żerańską. 
Ujście Kanału Żerańskiego do Wisły
Powrót koło Huty Warszawa i przez Żoliborz, do Powązek i wzdłuż Trasy do Zachodniego i do domu. Krzysiek pod koniec narzekał na zmęczenie i skurcze mięśni, ale trzymał się dzielnie i nie odstawał z tyłu za bardzo. - DST 51.30km
- Czas 02:56
- VAVG 17.49km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze





















