Informacje

  • Wszystkie kilometry: 163973.30 km
  • Km w terenie: 2858.65 km (1.74%)
  • Czas na rowerze: 350d 16h 00m
  • Prędkość średnia: 19.45 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl ... i w latach poprzednich

AD 2024 button stats 
bikestats.pl

AD 2023 button stats 
bikestats.pl

AD 2022 button stats 
bikestats.pl

AD 2021 button stats 
bikestats.pl

AD 2020 button stats 
bikestats.pl

AD 2019 button stats 
bikestats.pl

AD 2018 button stats 
bikestats.pl

AD 2017 button stats 

bikestats.pl

AD 2016 button stats 

bikestats.pl

AD 2015 button stats 

bikestats.pl                   AD 2014 button stats 

bikestats.pl                   AD 2013 button stats 

bikestats.pl                   AD 2012 button stats 

bikestats.pl                  AD 2011 Gminobranie



Pogoda na rower

Pogoda Warszawa

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yurek55.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 13 października 2016 Kategoria 50-100

Leśne ostępy i błotniste drogi

Czasu na wycieczce zmitrężyłem dużo - za to kilometrów przejechałem mało. Zwykle tak bywa, gdy najdzie mnie na eksplorację nowych dróg. Dziś dwa razy to mi się przydarzyło. Najpierw pomiędzy Izbelinem a Hornówkiem wpakowałem się w całkowite leśne bezdroża, bo wydawało mi się, że widzę jakąś ścieżynkę. Parę rany przenosiłem rower przez zwalone drzewa, aż w końcu zakończyłem na rowie i parkanie. Dalej już nie zamierzałem się przedzierać przez leśną gęstwinę i zawróciłem. Za drugim razem, skusił mnie gładki asfalt w Koczargach Nowych i skręciłem w kierunku Kaput, bo czas już było wracać. Po kilometrze asfaltowa ulica Bugaj przeszła w gruntową Żyzną, a po ostatnich deszczach i przejazdach traktorów, niezbyt nadawała się dla roweru. 
Na dodatek, na sam już koniec, gdy błoto z opon już wyschło i się wykruszyło, w środku miasta, w Alejach Jerozolimskich musiałem pokonać najbardziej grząski i błotnisty odcinek dzisiejszej trasy. Drogowcy rozebrali kostkę na chodniku i objazd był po trawniku, w którym moje wąskie opony zapadały się na głębokość pół dłoni. Ledwo udało mi się uniknąć podpórki w środku najgłębszego błota. Wprawdzie mogłem zawrócić kawałeczek i pojechać jezdnią, ale nie myślałem, że będzie tak strasznie. Gdy zjeżdżałem z wiaduktu - bo akcja ta miała miejsce przed wjazdem na wiadukt nad torami - opony wyrzucały świeże błotko wysoko w górę. Nie muszę pisać jak wyglądała moja twarz i ubranie.
Ale za to pogoda była dziś ładna, wreszcie po paru dniach zobaczyliśmy słońce.
Ślady buchtowania dzików w Lesie Bemowo
Ślady buchtowania dzików w Lesie Bemowo © yurek55
Odkrywanie nowych dróg
Odkrywanie nowych dróg © yurek55
Droga(?) jest ciężka
Droga(?) jest ciężka © yurek55
Ulica Żyzna prowadzi przez Kręczki do Kaput
Ulica Żyzna prowadzi przez Kręczki do Kaput © yurek55



  • DST 57.55km
  • Czas 03:10
  • VAVG 18.17km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 października 2016 Kategoria <50, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów

Ursynów i nocny powrót

Pojechałem wieczorem posiedzieć trochę z Hanią, podczas gdy jej rodzice dopingowali naszych zuchów na Narodowym w meczu z Ormianami. Niezbyt miło jest jechać po ciemku,  podczas deszczu, i pośród tysięcy świateł odbijających się refleksami w kroplach wody na okularach. W drodze powrotnej było nieco lepiej, mniej padało i było pusto na ulicach. W domu byłem przed pierwszą, ale wycieczkę zapisuję z datą wczorajszą. Trasa w tamtą stronę nie chciała się zapisać.


  • DST 26.00km
  • Czas 01:24
  • VAVG 18.57km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 10 października 2016 Kategoria <50

Ranny poniedziałek

Na Kruczą do Instytutu i potem zobaczyć coś w sklepie budowlanym.
W cywilnym ubraniu, w rowerowych pełnych rękawiczkach i rowerowym plecakiem, za to bez kasku. Plus 100 do stylówy.


  • DST 19.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 18.39km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 października 2016 Kategoria > 100, Sobotnio

Turystyczno - krajoznawcza wycieczka

Obudziłem się sporo przed ósmą i biłem się z myślami, czy iść, czy zostać w łóżku z "Shantaramem".  Nawet gdy już w końcu wstałem i zjadłem śniadanie, nadal myślałem czy warto wyciągać rower. A na domiar wszystkiego, gdy już w końcu znalazłem się na siodełku, nie miałem zielonego pojęcia gdzie jechać, ani w jaki dystans celuję. Przez pierwsze dwie godziny, albo więcej, szukałem usprawiedliwienia dla powrotu do domu. Na pierwsze miejsce wysuwało się marznięcie dłoni w krótkich rękawiczkach, na drugim, było ogólnie chłodno tak po sobie. Dopiero jak minąłem polskie Chinatown, czyli Wólkę Kosowską, przestałem myśleć nad szybkim powrotem i pojechałem w stronę Piaseczna. Tam z kolei zacząłem zastanawiać się, czy odwiedzić córkę i napić się kawy, czy może wrócić Puławską, ale wreszcie wybrałem wariant przez Gassy, który dawał szansę na "setkę". W rezultacie zrobiłem ten dystans, sztukując przejazdem po drugiej  stronie Wisły, ale bez dokręcania pod domem.
A teraz po kolei.
W Michałowicach spotkałem woja przerażonego pięknem pani mecenas, mającej kancelarię w  budynku Urzędu Gminy. On też stoi pod tym urzędem i zapewne codziennie ją widuje, stąd zachwyt malujący się na jego szlachetnym obliczu.
Reakcja na piękno
Reakcja na piękno © yurek55
W Komorowie napis na kapliczce z Maryjką głosi, że ufundowali ją Maria i Józef w 1922 roku "W HOŁDZIE NAJ PANNIE"
Kapliczka Matki Boskiej z Dzieciątkiem w Komorowie 1922r
Kapliczka Matki Boskiej z Dzieciątkiem w Komorowie 1922r © yurek55
W Wólce Kosowskiej zdjęć hal targowych i wszechobecnych napisów "krzaczkami"  już nie robiłem, ale żałuję, że nie zdążyłem sfotografować chińskiego kuriera rowerowego - dostawcę. Rower ma zamontowany bagażnik - samoróbkę, który ma podstawę około metr na metr, a na, nim na wysokość powyżej głowy kierującego, ustawione są pudła z towarem i przymocowane pasem. Normalnie czysta Azja. Do tej pory takie mniejsze ilości przewozili hulajnogami, teraz maja nowy patent.
W Gassach z kolei byłem świadkiem akcji z promem. Wisła po ostatnich deszczach wezbrała i fala niosła całe duże drzewo z korzeniami. Prom już niemal przybijał do naszego brzegu, gdy właściciel z brzegu zaczął krzyczeć do załogi, żeby szybko zawracali. Zaczepienie się drzewa o stalową linę od promu, oznaczałoby co najmniej pół dnia walki o jego uwolnienie, przy użyciu piły spalinowej i motorówki. Gdy prom znalazł się z powrotem na tamtym brzegu, lina poszła na dno i nie stanowiła już przeszkody. Tymczasem drzewo postanowiło zaczepić się korzeniami i gałęziami o dno w zakolu rzeki i można było odwołać alarm.  Dłużej tam nie czekałem, ale co by było, gdyby woda jednak poradziła sobie z zaczepionym drzewem? Ludzie na promie mogliby jeszcze zaliczyć kilka kursów. w tę z i z powrotem. 
Prom w Gassach - lina na powierzchni
Prom w Gassach - lina na powierzchni © yurek55
Prom w Karczewiu - lina na dnie
Prom w Karczewiu - lina na dnie © yurek55
A dalej już nic ważnego nie zaszło.
Remont mostu u ujścia Jeziorki
Remont mostu u ujścia Jeziorki © yurek55
Tą dróżką jeszcze nie jechałem i pewnie nie pojadę, no chyba żebym tam mieszkał. Droga przez Konstancin nie umywa się do tej nad Wisłą. 
Dróżka na wale Jeziorki do Konstancina
Dróżka na wale Jeziorki do Konstancina © yurek55
Remont dróg dojazdowych do mostu
Remont dróg dojazdowych do mostu © yurek55
Remont dróg dojazdowych do mostu w Obórkach
Most Siekierkowski
Most Siekierkowski © yurek55
Spieniona Wisła z Mostu Siekierkowskiego
Spieniona Wisła z Mostu Siekierkowskiego © yurek55


wido
  • DST 102.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 19.74km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 października 2016 Kategoria <50, Piaseczno/Ursynów

Na Ursynów wieczorowo

Zasadniczo to pojechałem po południu do sklepu. Kiedyś bym powiedział "do rzeźnika", ale teraz mięso można kupić wszędzie, więc kupiłem w "biedasklepie" na Szczęśliwickiej. To zaledwie jeden kilometr od domu i z takim dystansem nie ma co się na BS pokazywać, prawda? Pretekstem do podróży na Ursynów było oddanie książki córce, która chciała sobie przypomnieć opis Florencji. W mieście tym toczy się akcja "Aniołów i demonów" pióra Dona Browna, a że niebawem tam się wybierają, to pewnie zechcą opisane tam miejsca odwiedzić. Co do jazdy, to pisać nie ma co, nic się nie działo, po ciemku nadal jeździć nie lubię. A żeby być precyzyjnym - mniej lubię niż za dnia. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi... co się nie lubi. :)
Wczoraj lało cały dzień, dziś całe przedpołudnie, to z ochotą pojechałem nawet po ciemku.
PS. Pierwszy raz tej jesieni włożyłem długie spodnie i nawet nie było mi za gorąco. :)
edit: Okazało się, że to akcja "Inferno" toczy się we Florencji...

Terminal Cargo na Okęciu
Terminal Cargo na Okęciu © yurek55


  • DST 30.41km
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 października 2016 Kategoria 50-100

Wietrznie i ciepło

Po nocnej wichurze i ulewnym deszczu, rano nie było nawet sladu. Widocznie wiatr przegonił gdzieś te deszczowe chmury i ranek wstał słoneczny i pogodny. Wprawdzie wiatr nie przestał wiać, ale nie uznałem tego za wystarczający powód, by pozostać w domu. Ponieważ wiał z północy i północnego wschodu postanowiłem jechać na zachód, a później zobaczyć jak będzie i podjąć dalszą decyzję. Do Leszna dojechałem w dużej mierze pod osłoną lasów, a w ostatnim fragmencie, z Zaborowa, z pomocą tylno - bocznego wiatru. Musiałem tylko uważać, żeby nagły poryw nie zepchnął mnie na środek jezdni. 
Jesień na ulicy Decowskiego
Jesień na ulicy Decowskiego © yurek55
Droga pośród brzóz
Droga pośród brzóz © yurek55
Drogowskaz dla wtajemniczonych w Zaborowie
Drogowskaz dla wtajemniczonych w Zaborowie © yurek55
Dopiero powrót, przez całkowicie otwartą przestrzeń, dał mi w pełni poznać siłę wiatru. Całe szczęście, że nie wiał centralnie z przodu tylko z ukosa - i to tak, że tym razem spychał mnie na pobocze. Walczyłem dzielnie przez wiele kilometrów i nawet czasem 17km/h udawało się wykręcić.
A niektórzy uczestnicy maratonu Północ-Południe skarżyli się na przeciwny wiatr, ale jechali 30km/h... i tak przez 700 kilometrów. To mi pokazuje moje miejsce w szeregu.
Ja na szczęście nie musiałem się spieszyć, nie ścigałem się z nikim i jechałem swoim tempem, w strefie komfortu. Żałowałem jedynie, że założyłem wiatrówkę, bo nawet z podwiniętymi do łokci rękawami i rozpiętym suwakiem koszulki, było troszkę za ciepło.

Pole... do popisu dla wiatru
Pole... do popisu dla wiatru © yurek55
Nieczynny przejazd kolejowy w Gołąbkach
Nieczynny przejazd kolejowy w Gołąbkach © yurek55
  • DST 74.00km
  • Czas 04:02
  • VAVG 18.35km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 30 września 2016 Kategoria <50

Ostatnia masa

Już w zeszłym tygodniu jadąc tą drogą, widziałem rozebrany mur cmentarza we Włochach. Dziwny i niecodzienny to widok, ten brak oddzielenia świata żywych i umarłych. 
Otwarta strefa cmentarna we Włochach
Otwarta strefa cmentarna we Włochach © yurek55
Wracając załapałem się na przejazd masy kretynicznej. Jadąc ulicą Popiełuszki już z daleka widziałem niebieskie światło, ale myślałem, że to jakiś wypadek. Gdy podjechałem bliżej okazało się, że z Broniewskiego wyjeżdżają rowerzyści. Chcąc nie chcąc dołączyłem do nich i zacząłem wyprzedzanie. Ale zanim znalazłem się w czołówce i mogłem oderwać się od tego pseudopeletonu, przejechaliśmy obok Arkadii i całą Okopową aż do Alei Solidarności.  Kiedyś, jako rowerowy neofita uważałem, że to fajnie tak bez strachu jeździć sobie po jezdni w Warszawie.  Nie walczyłem o drogi rowerowe, jeździłem z masą bez żadnej ideologii i dość szybko przestałem. A dziś przypadek sprawił, że pojechałem w ostatniej (podobno). 
Ostatni też raz w tym roku (prawdopodobnie), jechałem ubrany na krótko i było mi ciepło, choć wieczorna temperatura to 17°C
  • DST 39.40km
  • Czas 01:45
  • VAVG 22.51km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 29 września 2016 Kategoria <50

Pokonać lenia

Pogoda za oknem wymarzona, ciepło, miło, przyjemnie - a mnie się nie chce! Dopiero koło południa udało mi się wygramolić z domu i zupełnie bez entuzjazmu pokręciłem troszkę po południowych obrzeżach Warszawy. W Raszynie nadal udają, że nie wolno przejeżdżać nad S2, ale jest to zapora zupełnie iluzoryczna, taka z przymrużeniem oka. Kto chce, ten przejedzie - i nie tylko rowerem. 

Niezrozumiała blokada - nieblokada?
Niezrozumiała blokada - nieblokada? © yurek55
Pomnik w Raszynie upamiętnia miejsce śmierci płk. Cypriana Godebskiego
Pomnik w Raszynie upamiętnia miejsce śmierci płk. Cypriana Godebskiego © yurek55
1809 - 1929 W 120 rocznicę śmierci żołnierza - poety
1809 - 1929 W 120 rocznicę śmierci żołnierza - poety © yurek55
Na ulicy Jedności pomiędzy Falentami a Lesznowolą, rośnie dziwaczna konstrukcja, ciekawe co to będzie? 
Tajemniczy maszt w Janczewicach
Tajemniczy maszt w Janczewicach © yurek55
Dziś Locus odmówił posłuszeństwa choć miał fixa i dużo satelitów widział. Włączyłem więc Navime i gra gitara. Tylko trochę późno to zrobiłem i stąd różnica dystansu.
PS. Chyba ostatni już raz ubrałem się w tym roku całkiem na krótko i w dodatku w sandałach. A może nie?
  • DST 47.71km
  • Czas 02:21
  • VAVG 20.30km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 27 września 2016 Kategoria <50

Ostatni raz po pączki

Rozdrażniony wczorajszym pączkowym niepowodzeniem, dziś do cukierni na Górczewską 15 przyjechałem o jedenastej. Jeszcze jadąc drugą stroną ulicy, z daleka już zobaczyłem wystawiony na dwór, pole, zewnątrz słynny taboret, oznajmiający aktualną dostępność słodkich specjałów. 
Jest taboret - są i pączki!
Jest taboret - są i pączki! © yurek55
W środku stało zaledwie kilka osób i po chwili odbierałem swoje pączki, kunsztownie zapakowane w firmowy papier i przewiązane sznurkiem z pętelką. Na papierze nazwisko czwartego pokolenia cukierników, czyli praprawnuczki założyciela, Pani Sylwii Tomaszkiewicz. Jako że sukcesja w tej rodzinie następowała "po kądzieli", na szyldzie obok założyciela nazwiska kolejnych pokoleń właścicieli. 
Na papierze firmowym czwarte pokolenie właścicieli
Na papierze firmowym czwarte pokolenie właścicieli © yurek55
Trzy pokolenia właścicieli na szyldzie
Trzy pokolenia właścicieli na szyldzie © yurek55
Wpis ten kończę zjadając ostatniego z kupionych tam pączków i więcej do tego tematu wracał już nie będę. Po kilku godzinach od zakupu, smakuje już tak samo jak inne. Pyszne są tylko świeże, prosto z cukierni.

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/726458550/embed/80017842e0c8b6656f9cde4796609a8aaf8f42da">
  • DST 20.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 19.35km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 26 września 2016 Kategoria BAJABONGO!

Bajabongo po pączki

Smak sławnych pączków z cukierni na Górczewskiej 15 poznałem - wstyd przyznać - zupełnie niedawno. A że są rzeczywiście wyśmienite, robione jeszcze według przepisu mistrza cukierniczego i jej założyciela Pana Zagoździńskiego to ustaliliśmy,  że kiedyś trzeba będzie kupić kilka na deser do domu.  No i pojechałem dzisiaj po ten słodki specjał i co się okazało? Nie ma! Już z daleka widać było, że taboret przed drzwiami nie stoi, a to oczywisty sygnał dla wtajemniczonych, że pączki się dziś już skończyły. Kierowany irracjonalną nadzieją podjechałem bliżej, ale utrwalony w wieloletniej tradycji znak nie kłamał. Nie ma taboretu, nie ma pączków! 
Tam smaży się tylko tyle pączków, ile da się sprzedać w ciągu dnia - i fajrant.   Pewnie gdyby było ich więcej, to i zarobek by był większy, ale nie wszystko wokół pieniądza się obraca. Dla właścicieli bardziej liczy się jakość i renoma, niż o zysk. Tu nigdy wczorajszego pączka nikomu nie sprzedadzą, są tylko świeże, albo wcale. No i jest też ten element, pewnej niedostępności, wyjątkowości tego produktu. Ja na przykład musiałem dziś obejść się smakiem. 
Kartka na drzwiach:
Kartka na drzwiach: "Pączki sprzedane" © yurek55
Na tzw. "serku wolskim" zaczęli już budować. Docelowo ma tu stanąć 130-metrowy drapacz chmur a na zachód od niego - dwa niższe biurowce.  Projektuje pracownia Kuryłowicza, który choć od pięciu już lat nie żyje, to nazwisko w branży nadal ma i zamówienia lecą. 
Cyrk już tu nie stanie - inwestycja na
Cyrk już tu nie stanie - inwestycja na "serku wolskim" © yurek55

  • DST 8.70km
  • Czas 00:29
  • VAVG 18.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl