Wpisy archiwalne w kategorii
Piaseczno/Ursynów
Dystans całkowity: | 18350.54 km (w terenie 127.00 km; 0.69%) |
Czas w ruchu: | 890:41 |
Średnia prędkość: | 20.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.40 km/h |
Suma podjazdów: | 14165 m |
Suma kalorii: | 197458 kcal |
Liczba aktywności: | 322 |
Średnio na aktywność: | 56.99 km i 2h 46m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 27 maja 2014
Kategoria 50-100, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów
Rowerem i samochodem.
Miałem trochę spraw do załatwienia i rower dziś służył mi w celach transportowych do dojazdu i powrotu z Piaseczna. W tamtą stronę pojechałem przez Wilanów i Konstancin, bo na trasę Wałem Zawadowskim nie miałem czasu - i nie będę raczej tamtędy jeździł. Od Klarysewa zakaz jazdy rowerem, a ddr po lewej stronie jezdni, bez sensu...
Z Piaseczna wróciłem samochodem, pozałatwiałem wszystko, co było do zrobienia, odstawiłem auto na miejsce i jeszcze raz wsiadłem na rower. Wracałem najkrótszą droga i najszybciej jak umiałem, ale rekordu 48 minut nie pobiłem, było 49...
Z Piaseczna wróciłem samochodem, pozałatwiałem wszystko, co było do zrobienia, odstawiłem auto na miejsce i jeszcze raz wsiadłem na rower. Wracałem najkrótszą droga i najszybciej jak umiałem, ale rekordu 48 minut nie pobiłem, było 49...
- DST 51.53km
- Czas 02:18
- VAVG 22.40km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 21 maja 2014
Kategoria Piaseczno/Ursynów, ku pomocy, 50-100
Wysoka woda i strażacy na straży.
Miałem dziś pojechać nad Wisłę zobaczyć kulminacyjną falę powodziową, ale musiałem zmienić swoje plany i w trybie awaryjnym pojechać do Piaseczna. Już zapomniałem jak satysfakcjonująca jest poranna jazda ulicą Wołoską, a szczególnie jej odcinkiem od szpitala MSW, do Domaniewskiej. Wprawdzie nie liczyłem ale sadzę, że setkę stojących w korku samochodów minąłem. Starałem się jechać szybko, bo czas naglił i uzyskałem wynik 48 minut od wyjścia z domu. Gdyby nie światła, to jeszcze ze dwie - trzy minuty bym urwał.
Wracałem przez Konstancin trochę zmodyfikowaną trasą, bo skręciłem w ul. Oborską i zanim dotarłem do ronda na Warszawskiej widziałem kilkanaście domów, których i Carrington by się nie powstydził.
"Kto chce aspirować do polskiej elity biznesowej, powinien mieć posiadłość w tej podwarszawskiej miejscowości. Tak jak najbogatszy Polak Jan Kulczyk, przedsiębiorca z branży farmaceutycznej Jerzy Starak, biznesmen inwestujący w biurowce Zbigniew Niemczycki, współwłaściciel TVN Mariusz Walter, giełdowy rekin Zbigniew Jakubas czy gwiazdy sportu i rozrywki jak Maryla Rodowicz lub Roman Kosecki." Więcej o polskim Beverly Hills tutaj
Na rondzie wybrałem kierunek na Ciszycę, by z wału nad Wisłą zobaczyć jak wygląda sytuacja powodziowa. Dojeżdżając, z daleka widziałem wóz Straży Pożarnej, a już z bliska, kilku strażaków piekących kiełbaski na ognisku i wystawiających gołe torsy do promieni słonecznych. Lepiej służbę pełnić na wale, niż w remizie. W Kępie Oborskiej dokładnie ten sam obrazek, drugi zastęp strażaków też korzysta z uroków pięknej pogody i służby na świeżym powietrzu.
Na wale przeciwpowodziowym pracował też traktor koszący bujną trawę po kolana, żeby można było dojrzeć, czy nie ma uszkodzeń. Tym razem woda podeszła tylko do podnóża i raczej niebezpieczeństwa nie ma.

Piaskarnia pod wodą © yurek55

Druga piaskarnia też pod wodą © yurek55

Woda u podnóża wału © yurek55
Niestety na sesję z mostów nie wystarczyło mi czasu, więc nie wiem jak wygląda rzeczywisty poziom wody, a szkoda, bo chciałem zobaczyć jak wyglądają remontowane od lat bulwary warszawskie. Podobno zalało?
Wracałem przez Konstancin trochę zmodyfikowaną trasą, bo skręciłem w ul. Oborską i zanim dotarłem do ronda na Warszawskiej widziałem kilkanaście domów, których i Carrington by się nie powstydził.
"Kto chce aspirować do polskiej elity biznesowej, powinien mieć posiadłość w tej podwarszawskiej miejscowości. Tak jak najbogatszy Polak Jan Kulczyk, przedsiębiorca z branży farmaceutycznej Jerzy Starak, biznesmen inwestujący w biurowce Zbigniew Niemczycki, współwłaściciel TVN Mariusz Walter, giełdowy rekin Zbigniew Jakubas czy gwiazdy sportu i rozrywki jak Maryla Rodowicz lub Roman Kosecki." Więcej o polskim Beverly Hills tutaj
Na rondzie wybrałem kierunek na Ciszycę, by z wału nad Wisłą zobaczyć jak wygląda sytuacja powodziowa. Dojeżdżając, z daleka widziałem wóz Straży Pożarnej, a już z bliska, kilku strażaków piekących kiełbaski na ognisku i wystawiających gołe torsy do promieni słonecznych. Lepiej służbę pełnić na wale, niż w remizie. W Kępie Oborskiej dokładnie ten sam obrazek, drugi zastęp strażaków też korzysta z uroków pięknej pogody i służby na świeżym powietrzu.
Na wale przeciwpowodziowym pracował też traktor koszący bujną trawę po kolana, żeby można było dojrzeć, czy nie ma uszkodzeń. Tym razem woda podeszła tylko do podnóża i raczej niebezpieczeństwa nie ma.

Piaskarnia pod wodą © yurek55

Druga piaskarnia też pod wodą © yurek55

Woda u podnóża wału © yurek55
Niestety na sesję z mostów nie wystarczyło mi czasu, więc nie wiem jak wygląda rzeczywisty poziom wody, a szkoda, bo chciałem zobaczyć jak wyglądają remontowane od lat bulwary warszawskie. Podobno zalało?
- DST 60.65km
- Teren 1.00km
- Czas 02:48
- VAVG 21.66km/h
- Temperatura 27.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 maja 2014
Kategoria 50-100, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów
Naokoło przez miasto do Piaseczna
Chciałem coś sprawdzić i dlatego wybrałem dziś drogę przez całe miasto - i to przez centrum, arterią z północy na południe. Na Prymasa Tysiąclecia przy Kasprzaka powstał nowy element małej architektury, żeby było o co nogę oprzeć przy czekaniu na zmianę świateł. Moim zdaniem to wyrzucone pieniądze, ale ja się nie znam. Widziałem tam grupę 5-8 ludzi na rowerach i jednego szczęśliwca z opartą o to nogą...

Podpórka dla rowerzystów © yurek55
Na Placu Zbawiciela dumnie stoi odbudowana tęcza, która w Warszawie urosła do rangi symbolu. A czego to już niech sobie każdy sam dopowie. Ja tylko bardzo żałuję, że z równą determinacją pani Hanna Gronkiewicz-Waltz nie przywraca Misia z Glinianek Sznajdra, spalonego przez pijanych huliganów. Czujecie analogię? Ale za nim żadne wpływowe środowiska spod znaku tęczy się opowiadają...
Plac Zbawiciela z tęczą © yurek55
A to archiwalne zdjęcia z marca 2012 roku

Miś razy cztery © yurek55

Podpórka dla rowerzystów © yurek55
Na Placu Zbawiciela dumnie stoi odbudowana tęcza, która w Warszawie urosła do rangi symbolu. A czego to już niech sobie każdy sam dopowie. Ja tylko bardzo żałuję, że z równą determinacją pani Hanna Gronkiewicz-Waltz nie przywraca Misia z Glinianek Sznajdra, spalonego przez pijanych huliganów. Czujecie analogię? Ale za nim żadne wpływowe środowiska spod znaku tęczy się opowiadają...

Plac Zbawiciela z tęczą © yurek55
A to archiwalne zdjęcia z marca 2012 roku

Miś razy cztery © yurek55
- DST 63.91km
- Czas 03:11
- VAVG 20.08km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 14 maja 2014
Kategoria 50-100, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów
Na spacer do Piaseczna :-)
Tak jak przedwczoraj, pojechałem drogą wzdłuż Wisły do Gassów, bo chciałem zobaczyć, czy coś się dzieje z przeprawą promową. Wcześniej jednak byłem świadkiem kręcenia sceny do serialu "M jak Miłość", gdy pan mecenas Andrzej Budzyński jedzie sobie jako pasażer samochodem. Na przyczepce z kamerą naliczyłem dziewięć osób, w szoferce było dwie, w tym BMW X3 z tyłu też dwie i w tej oktawce kombi, również dwie osoby. Razem piętnaście osób, żeby nakręcić scenkę, która w filmie zajmie kilkanaście sekund.

Kamera...Akcja! © yurek55
Na wale przeciwpowodziowym droga jest od lat, jeszcze zanim Komorowski przy błyskach fleszy i fanfarach 11 maja br. podpisał ustawę o zmianie ustawy - Prawo wodne. Najpierw jest dwa kilometry szutru, do EC Siekierki mniej więcej, a potem 9,5 km kostki i asfaltu, aż do ostatniej kopalni wiślanego piasku. Potem trzeba zjechać z wału i przejechać kilkaset metrów drogą szutrową i wreszcie gładki asfalt od Kępy Okrzewskiej, aż do Gassów. Tam właśnie minęło mnie trzech szosowców, jadących ok. 30km/h (ja miałem 26km/h), z oddali już mnie uprzedzając o swym zamiarze. Pewnie się bali, że im drogę zajadę, rozumiem ich i nie mam pretensji, w sumie mieli rację. Ta droga jest tak mało uczęszczana, że bezwiednie można skręcić w lewo i kłopot gotowy.

Pierwsze dwa kilometry - szuter © yurek55

Nawet na tej drodze można się zabić © yurek55
W Gassach jak widać, nic się nie zmieniło, nie znalazłem też informacji, czy ruszył w końcu ten prom, czy nie. Miał rozpocząć pracę 10 maja, ale chyba tylko weekendowo, sam już nie wiem.

Promu ani widu, ani słychu © yurek55

Przeprawa promowa w Gassach © yurek55

Cześć poległym 1939 © yurek55
"WIECZNA CHWAŁA BOHATERSKIM OBROŃCOM OJCZYZNY, ŻOŁNIERZOM POLSKIM POLEGŁYM W MIEJSCU PRZEPRAWY PROMOWEJ WE WRZEŚNIU 1939 r. Społeczeństwo miasta i gminy Konstancin-Jeziorna 1 września 1939r."
Opuściłem więc przystań, nie-przystań i ruszyłem dalej w stronę celu swej podróży, gdy wtem ujrzałem wśród pól prawdziwy, najprawdziwszy samolot! Nawet nie przypuszczałem, że na polu po lewej stronie drogi z Gassów do Obór i Konstancina, jest lotnisko! Wiedzieliście?

Poleeeeciał!!!! © yurek55
W Konstancinie odwiedziłem tężnie w Parku Zdrojowym, sprawdziłem cennik inhalacji i na razie nie zamierzam korzystać.

Tężnia wstęp 10zł, ulgowy 6,50 © yurek55
Po tytułowym spacerze, który pozwolił Julci pospać aż 2,5 godziny, wracałem prawie tą samą drogą co przedwczoraj. Prawie, bo dziś chciałem sprawdzić drogę wzdłuż trasy S2 mając nadzieję, że to może droga techniczna, którą dojadę do Alei Krakowskiej. Nie przejechałem więc wiaduktu w Dawidach, by dotrzeć do drogi rowerowej wzdłuż wschodniej strony lotniska, tylko skręciłem w lewo. Początek zapowiadał się nieźle, ale to było zaledwie kilkaset metrów, a na końcu był rów z wodą.

Droga wzdłuż S2 © yurek55

Koniec kostki, dalej jazda terenowa © yurek55

Rów z wodą, a dalej znów fragment drogi © yurek55
Cóż było robić? Zawróciłem i przejechałem nad S2 wiaduktem widocznym na zdjęciu, tym bliżej Alei Krakowskiej. Nie mam zielonego pojęcia, dla kogo on został wybudowany, a właściwie wiem. Dla działkowców z Palucha. Przejechałem więc przez te działki i wyjechałem bramą koło pętli autobusu (też tylko dla działkowców) i dotarłem do schroniska dla zwierząt. Z daleka już było słychać i czuć, że do niego się zbliżam. Tam postanowiłem sprawdzić, czy znak: "droga bez przejazdu" nie oszukuje i ... dojechałem do bram lotniska Okęcia od strony południowej. Przez płytę niestety przejechać mi nie dali, a od terminala miałbym już blisko, więc znowu musiałem zawracać. Dojechałem za to, do gładkiego, nowiutkiego i nieużywanego asfaltu drogi technicznej.

Piękny asfalt © yurek55
Jak zapewne większość czytelników się domyśla, daleko tym asfaltem nie dało się dojechać, do Alei Krakowskiej jest jeszcze ok. 200-300 metrów

Koniec drogi © yurek55
Bez sensu te drogi porobili, nie wiadomo po co i dla kogo, ale przecież publiczne pieniądze wydaje się tak łatwo.

Kamera...Akcja! © yurek55
Na wale przeciwpowodziowym droga jest od lat, jeszcze zanim Komorowski przy błyskach fleszy i fanfarach 11 maja br. podpisał ustawę o zmianie ustawy - Prawo wodne. Najpierw jest dwa kilometry szutru, do EC Siekierki mniej więcej, a potem 9,5 km kostki i asfaltu, aż do ostatniej kopalni wiślanego piasku. Potem trzeba zjechać z wału i przejechać kilkaset metrów drogą szutrową i wreszcie gładki asfalt od Kępy Okrzewskiej, aż do Gassów. Tam właśnie minęło mnie trzech szosowców, jadących ok. 30km/h (ja miałem 26km/h), z oddali już mnie uprzedzając o swym zamiarze. Pewnie się bali, że im drogę zajadę, rozumiem ich i nie mam pretensji, w sumie mieli rację. Ta droga jest tak mało uczęszczana, że bezwiednie można skręcić w lewo i kłopot gotowy.

Pierwsze dwa kilometry - szuter © yurek55

Nawet na tej drodze można się zabić © yurek55
W Gassach jak widać, nic się nie zmieniło, nie znalazłem też informacji, czy ruszył w końcu ten prom, czy nie. Miał rozpocząć pracę 10 maja, ale chyba tylko weekendowo, sam już nie wiem.

Promu ani widu, ani słychu © yurek55

Przeprawa promowa w Gassach © yurek55

Cześć poległym 1939 © yurek55
"WIECZNA CHWAŁA BOHATERSKIM OBROŃCOM OJCZYZNY, ŻOŁNIERZOM POLSKIM POLEGŁYM W MIEJSCU PRZEPRAWY PROMOWEJ WE WRZEŚNIU 1939 r. Społeczeństwo miasta i gminy Konstancin-Jeziorna 1 września 1939r."
Opuściłem więc przystań, nie-przystań i ruszyłem dalej w stronę celu swej podróży, gdy wtem ujrzałem wśród pól prawdziwy, najprawdziwszy samolot! Nawet nie przypuszczałem, że na polu po lewej stronie drogi z Gassów do Obór i Konstancina, jest lotnisko! Wiedzieliście?

Poleeeeciał!!!! © yurek55
W Konstancinie odwiedziłem tężnie w Parku Zdrojowym, sprawdziłem cennik inhalacji i na razie nie zamierzam korzystać.

Tężnia wstęp 10zł, ulgowy 6,50 © yurek55
Po tytułowym spacerze, który pozwolił Julci pospać aż 2,5 godziny, wracałem prawie tą samą drogą co przedwczoraj. Prawie, bo dziś chciałem sprawdzić drogę wzdłuż trasy S2 mając nadzieję, że to może droga techniczna, którą dojadę do Alei Krakowskiej. Nie przejechałem więc wiaduktu w Dawidach, by dotrzeć do drogi rowerowej wzdłuż wschodniej strony lotniska, tylko skręciłem w lewo. Początek zapowiadał się nieźle, ale to było zaledwie kilkaset metrów, a na końcu był rów z wodą.

Droga wzdłuż S2 © yurek55

Koniec kostki, dalej jazda terenowa © yurek55

Rów z wodą, a dalej znów fragment drogi © yurek55
Cóż było robić? Zawróciłem i przejechałem nad S2 wiaduktem widocznym na zdjęciu, tym bliżej Alei Krakowskiej. Nie mam zielonego pojęcia, dla kogo on został wybudowany, a właściwie wiem. Dla działkowców z Palucha. Przejechałem więc przez te działki i wyjechałem bramą koło pętli autobusu (też tylko dla działkowców) i dotarłem do schroniska dla zwierząt. Z daleka już było słychać i czuć, że do niego się zbliżam. Tam postanowiłem sprawdzić, czy znak: "droga bez przejazdu" nie oszukuje i ... dojechałem do bram lotniska Okęcia od strony południowej. Przez płytę niestety przejechać mi nie dali, a od terminala miałbym już blisko, więc znowu musiałem zawracać. Dojechałem za to, do gładkiego, nowiutkiego i nieużywanego asfaltu drogi technicznej.

Piękny asfalt © yurek55
Jak zapewne większość czytelników się domyśla, daleko tym asfaltem nie dało się dojechać, do Alei Krakowskiej jest jeszcze ok. 200-300 metrów

Koniec drogi © yurek55
Bez sensu te drogi porobili, nie wiadomo po co i dla kogo, ale przecież publiczne pieniądze wydaje się tak łatwo.
- DST 74.57km
- Teren 4.00km
- Czas 03:43
- VAVG 20.06km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 maja 2014
Kategoria <50, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów
Deszcz, zjawisko niezbadane
Pojechałem do Piaseczna pospacerować z Julką, żeby jej mama mogła coś tam w domu ogarnąć. Jechałem bardzo szybko i najkrótszą drogą osiągając rekordowy wynik 44 minuty. To zdecydowanie szybciej niż komunikacją miejską, a nawet szybciej niż samochodem w godzinie szczytu. Po dojechaniu na miejsce, zamieniłem rower na inny pojazd, też napędzany siłą ludzkich mięśni i kolejne półtorej godziny, ćwiczyłem górne partie pchając wózek.
Do domu wracałem przez wioski, drogą na Lesznowolę i Dawidy, ale w pewnym momencie zmieniłem nieco marszrutę i znalazłem sie na tym skrzyżowaniu. Ulica Jaskółki, to wieś Zgorzała - Aleja Zgody, to Nowa Iwiczna.

Aleja Zgody, Nowa Iwiczna © yurek55

Ul. Jaskółki, Zgorzała © yurek55
Podobnej klasy drogami co na zdjęciach, dojechałem do stacji Jeziorki i Karczunkowską do Dawid (albo Dawidów?) Potem już tylko Złotych Łanów i Kinetyczną i dojechałem do drogi rowerowej wzdłuż lotniska. Ulica Kinetyczna wygląda zdecydowanie gorzej, niż te prezentowane wyżej na zdjęciach. Nic tam się nie dzieje i nie zanosi się na jakieś prace, postawili jedynie znak z ograniczeniem do 30km/h, ale tam i bez niego szybciej się nie da, jeśli ma się rozum i chce mieć całe zawieszenie w aucie.
A teraz wyjaśnienie tytułu dzisiejszego wpisu. Otóż po dojechaniu do Żwirki i Wigury z wielkim zaskoczeniem zobaczyłem jezdnię i chodniki wręcz spływające wodą. Jadąc w stronę miasta mijałem ogromne kałuże, mokry asfalt błyszczał w słońcu, unosiła się lekka mgiełka parujących jezdni - i to wszystko, gdy ja byłem zupełnie suchy! Granica tej ulewy przebiegała w taki sposób, że nie spadła na mnie nawet jedna kropla deszczu. Zapewne gdybym kilkanaście minut wcześniej dojechał w okolice Hotelu Gromada, przemoczyło by mnie do suchej nitki, ale dziś miałem szczęście.
Do domu wracałem przez wioski, drogą na Lesznowolę i Dawidy, ale w pewnym momencie zmieniłem nieco marszrutę i znalazłem sie na tym skrzyżowaniu. Ulica Jaskółki, to wieś Zgorzała - Aleja Zgody, to Nowa Iwiczna.

Aleja Zgody, Nowa Iwiczna © yurek55

Ul. Jaskółki, Zgorzała © yurek55
Podobnej klasy drogami co na zdjęciach, dojechałem do stacji Jeziorki i Karczunkowską do Dawid (albo Dawidów?) Potem już tylko Złotych Łanów i Kinetyczną i dojechałem do drogi rowerowej wzdłuż lotniska. Ulica Kinetyczna wygląda zdecydowanie gorzej, niż te prezentowane wyżej na zdjęciach. Nic tam się nie dzieje i nie zanosi się na jakieś prace, postawili jedynie znak z ograniczeniem do 30km/h, ale tam i bez niego szybciej się nie da, jeśli ma się rozum i chce mieć całe zawieszenie w aucie.
A teraz wyjaśnienie tytułu dzisiejszego wpisu. Otóż po dojechaniu do Żwirki i Wigury z wielkim zaskoczeniem zobaczyłem jezdnię i chodniki wręcz spływające wodą. Jadąc w stronę miasta mijałem ogromne kałuże, mokry asfalt błyszczał w słońcu, unosiła się lekka mgiełka parujących jezdni - i to wszystko, gdy ja byłem zupełnie suchy! Granica tej ulewy przebiegała w taki sposób, że nie spadła na mnie nawet jedna kropla deszczu. Zapewne gdybym kilkanaście minut wcześniej dojechał w okolice Hotelu Gromada, przemoczyło by mnie do suchej nitki, ale dziś miałem szczęście.
- DST 42.67km
- Teren 1.00km
- Czas 01:57
- VAVG 21.88km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 kwietnia 2014
Kategoria 50-100, Piaseczno/Ursynów
Wał Zawadowski - reaktywacja
Dziś miałem zaplanowany spacer z najmłodszą latoroślą naszej rodziny, a że mieszka ona w Piasecznie, nie musiałem wymyślać celu. A ponieważ pogoda piękna, słonecznie i gorąco, wybrałem wiejską trasę nadwiślańską. Sprawdziłem przy okazji, że opuszczam miasto po 20 minutach jazdy, czyli tak samo jak przy jeździe na zachód do ulicy Szeligowskiej. To znaczy może nie całkiem opuszczam miasto, ale po 20 minutach dojeżdżam do drogi rowerowej wzdłuż trasy Mostu Siekierkowskiego i dalej już bez samochodów: trzy kilometry do Mostu, a potem na południe aż do przeprawy promowej w Gassach i dalej gdzie ochota i czas pozwolą. Ale to już jest jazda po lokalnych szosach wśród pól i łąk, jak na wsi. A w Gassach w tym roku prom ma znów kursować, wiedzieliście?
Po wjechaniu na wał przy Moście Siekierkowskim zobaczyłem w oddali czarny dym. Myślałem, że to jakiś spektakularny pożar, albo choć samochód się pali, a to drogowcy topili kawały asfaltu i dziury łatali. Ale jak już tam pojechałem, to i zdjęcie zrobiłem, a potem sprawdziłem jak to jest z tym topieniem asfaltu i stąd ten profesjonalny tytuł zdjęcia. Jeśli ktoś chce dowiedzieć się więcej o tej technologii wystarczy zapytać wujka Guglowskiego.

Wtórne wykorzystanie destruktu asfaltowego do łatania dziur © yurek55
A potem zostawiłem za sobą dymy i hałasy miasta i już tylko takie widoki jak poniżej oglądałem, a do słuchania miałem śpiew ptasząt. A w rzepaku dodatkowo rozlegało się jeszcze brzęczenie setek, albo tysięcy niestrudzonych miodnych robotnic, jednym słowem - sielanka.

Flaga Ukrainy © yurek55

Gassy, Słomczyn i Kands Maestro © yurek55

"(...)Gdzie bursztynowy świerzop(...)" © yurek55
Tytuł zdjęcia zawdzięczamy wybitnemu historykowi literatury polskiej, profesorowi uniwersytetów wileńskiego i jagiellońskiego - Stanisławowi Pigoniowi. On to bowiem uważa, że w słynnej frazie inwokacji, Mickiewicz właśnie rzepak miał na myśli. Nie ma tu zgody wśród językoznawców, ale ja będę się trzymał tej właśnie interpretacji.

Ujście Jeziorki do Wisły © yurek55
W Konstancinie Jeziornie wydawało mi się, że "odkryłem" nową drogę do Piaseczna, ale to niestety nie była prawda. Wracałem się dwa razy; raz z Solca, drugi raz z Czarnowa. Tak to u mnie z reguły bywa, gdy nowe drogi wynajduję.
Wracając wybrałem najkrótszy i najszybszy wariant trasy ulicą Puławską, więc przynajmniej obawy zbłądzenia nie było.
PS. Na ulicy Spacerowej rozpędziłem się do 43km/h i gdyby nie wyobraźnia, mógłbym jeszcze parę kilometrów dołożyć.
Po wjechaniu na wał przy Moście Siekierkowskim zobaczyłem w oddali czarny dym. Myślałem, że to jakiś spektakularny pożar, albo choć samochód się pali, a to drogowcy topili kawały asfaltu i dziury łatali. Ale jak już tam pojechałem, to i zdjęcie zrobiłem, a potem sprawdziłem jak to jest z tym topieniem asfaltu i stąd ten profesjonalny tytuł zdjęcia. Jeśli ktoś chce dowiedzieć się więcej o tej technologii wystarczy zapytać wujka Guglowskiego.

Wtórne wykorzystanie destruktu asfaltowego do łatania dziur © yurek55
A potem zostawiłem za sobą dymy i hałasy miasta i już tylko takie widoki jak poniżej oglądałem, a do słuchania miałem śpiew ptasząt. A w rzepaku dodatkowo rozlegało się jeszcze brzęczenie setek, albo tysięcy niestrudzonych miodnych robotnic, jednym słowem - sielanka.

Flaga Ukrainy © yurek55

Gassy, Słomczyn i Kands Maestro © yurek55

"(...)Gdzie bursztynowy świerzop(...)" © yurek55
Tytuł zdjęcia zawdzięczamy wybitnemu historykowi literatury polskiej, profesorowi uniwersytetów wileńskiego i jagiellońskiego - Stanisławowi Pigoniowi. On to bowiem uważa, że w słynnej frazie inwokacji, Mickiewicz właśnie rzepak miał na myśli. Nie ma tu zgody wśród językoznawców, ale ja będę się trzymał tej właśnie interpretacji.

Ujście Jeziorki do Wisły © yurek55
W Konstancinie Jeziornie wydawało mi się, że "odkryłem" nową drogę do Piaseczna, ale to niestety nie była prawda. Wracałem się dwa razy; raz z Solca, drugi raz z Czarnowa. Tak to u mnie z reguły bywa, gdy nowe drogi wynajduję.
Wracając wybrałem najkrótszy i najszybszy wariant trasy ulicą Puławską, więc przynajmniej obawy zbłądzenia nie było.
PS. Na ulicy Spacerowej rozpędziłem się do 43km/h i gdyby nie wyobraźnia, mógłbym jeszcze parę kilometrów dołożyć.
- DST 75.65km
- Teren 4.00km
- Czas 03:23
- VAVG 22.36km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 kwietnia 2014
Kategoria 50-100, kurierowo, Piaseczno/Ursynów
Wpis wielowątkowy
Księgowy na swoim blogu snuł niedawno rozważania o jeździe turystycznej i jeździe treningowej. Ponieważ moje wyjazdy rowerowe nabierają coraz więcej cech treningu, (niestety) postanowiłem dziś pojechać wyłącznie rekreacyjnie. Już na początku, zamiast jechać szybko ulicami, pojechałem sobie niespiesznie osiedlowymi alejkami Rakowca.

Staw na osiedlu Rakowiec © yurek55

Staw w parku na Rakowcu © yurek55
W parku na osiedlu, mieszkańcy w dniu 3 maja 1990 roku ufundowali kapliczkę z napisem: "Królowa Pokoju Gaude Mater Polonia". Czyli, że nie jest to tylko domena terenów wiejskich.

Kapliczka w parku na Rakowcu © yurek55
A dalej, ponieważ miałem kurierskie zadanie na Ursynowie, pojechałem przez "ruski cmentarz" do Wołoskiej i stałą trasą, tym razem aż na Kabaty. Stamtąd, jako że to wycieczka, nie wyścig, wjechałem do lasu kontemplować wiosenną przyrodę i śpiew ptaków. Zdziwiony byłem nieco, że kobiety co tam chodziły z kijami, albo biegały, wcale się kabackim gwałcicielem nie przejmują. Dzików też się nie boją.

Pułapka na dziki w Lesie Kabackim © yurek55
Z lasu wyjechałem kierując się drogowskazem na Kierszki i na ulicy (nomen omen) Prawdziwków, zobaczyłem ciekawe budowle powstające na skraju. To jedna z nich, druga jest bardziej okazała, ale nie miałem jak jej sfocić. Będzie okazja do kolejnego wyjazdu.

Kryzys, panie, bida aż piszczy © yurek55
W Piasecznie spędziłem trochę czasu, pobawiłem się z Julką, wypiłem kawę, pogadaliśmy i czas było wracać. Wybrałem drogę, którą jeszcze nie jechałem, choć nie sądziłem, że to jeszcze możliwe. Do Lesznowoli tym razem dojechałem przez Jazgarzewszczyznę, Bobrowiec i Wilczą Górę. Tam spotkała mnie kolejna przygoda drogowa w tym roku. Następny Stevie Wonder za kółkiem próbował mnie rozjechać. Tym razem nie zostałem potrącony, ale brakowało naprawdę niewiele. Jechałem ddr wzdłuż szosy, gdy wtem wyprzedził mnie samochód i skręcił w lewo przed samym nosem, gdy już byłem na przejeździe. Hamulce, skręt w lewo, on zahamował i udało się ominąć go o parę centymetrów. Pan skoncentrował swoją uwagę, czy z naprzeciwka nic nie jedzie i może bezpiecznie skręcić, to że po drodze dla rowerów jedzie rowerzysta, jakoś mu biedakowi umknęło. I nie było to nawet typowe skrzyżowanie, tylko wjazd do Banku Spółdzielczego w Lesznowoli. Z tego wszystkiego, nawet nie usłyszałem co mówił przez uchylone okno, ale minę miał nietęgą, pewnie przepraszał. Dużo by mi z tego przyszło, jak by mnie rozpłaszczył swoją terenówką na asfalcie. Kazałem tylko palantowi szybciej jeździć i pojechałem dalej, na bardziej soczystą wiązankę musiałbym być bardziej zdenerwowany. Na zimno nie umiem...
A kawałek dalej, wyeksponowana na obrotnicy, ta oto gustowna rzeźba ogrodowa. Pasuje do rezydencji na ulicy Prawdziwków.

Słonica z młodym w Lesznowoli © yurek55
Przy drodze Magdalenka - Nadarzyn miejsce wypadku młodego automobilisty rozrasta się z roku na rok.

To już nie krzyż przydrożny © yurek55
Końcówka dzisiejszej wycieczki znowu dała mi spory zastrzyk adrenaliny. W Sękocinie zagrzmiało dość potężnie, a ja bynajmniej nie byłem przygotowany na opady deszczu. Do tego znowu napotkałem silny przeciwny wiatr na katowickiej i do Janek musiałem się z nim borykać. I jeszcze pobocze zabrali.

Katowicka, odcinek Sękocin - Janki © yurek55
W Jankach chwilę poczekałem aż deszcz przestanie kropić, ale dowiedziałem się, że na Ursynowie leje, więc wolałem zaryzykować i pojechać w lekkiej mżawce, niż doczekać się oberwania chmury i burzy. Aleja Krakowska do Raszyna i dalej też, była już dość mokra i tu okazało się, że bieżnik opony doskonale odprowadza wodę... do góry. Spod przedniej opony chlapało mi na twarz, okulary, koszulkę, ręce i nic nie dawało się z tym zrobić. Wprawdzie można by jechać wolno, wtedy nie chlapie, ale gdy nad głową wisi ulewa... Tak więc wyjazd zaczął się wycieczkowo, a skończył jazdą "w trupa", jak najbardziej morderczy trening. Czyli nie wiem jak go zakwalifikować.
Na zakończenie wpisu coś lżejszego. Wiecie jaki jest najgorszy koszmar senny wszystkich cudzoziemców mieszkających w Polsce? A gdybym musiał TU mieszkać?!

Nazwa dla cudzoziemców © yurek55

Staw na osiedlu Rakowiec © yurek55

Staw w parku na Rakowcu © yurek55
W parku na osiedlu, mieszkańcy w dniu 3 maja 1990 roku ufundowali kapliczkę z napisem: "Królowa Pokoju Gaude Mater Polonia". Czyli, że nie jest to tylko domena terenów wiejskich.

Kapliczka w parku na Rakowcu © yurek55
A dalej, ponieważ miałem kurierskie zadanie na Ursynowie, pojechałem przez "ruski cmentarz" do Wołoskiej i stałą trasą, tym razem aż na Kabaty. Stamtąd, jako że to wycieczka, nie wyścig, wjechałem do lasu kontemplować wiosenną przyrodę i śpiew ptaków. Zdziwiony byłem nieco, że kobiety co tam chodziły z kijami, albo biegały, wcale się kabackim gwałcicielem nie przejmują. Dzików też się nie boją.

Pułapka na dziki w Lesie Kabackim © yurek55
Z lasu wyjechałem kierując się drogowskazem na Kierszki i na ulicy (nomen omen) Prawdziwków, zobaczyłem ciekawe budowle powstające na skraju. To jedna z nich, druga jest bardziej okazała, ale nie miałem jak jej sfocić. Będzie okazja do kolejnego wyjazdu.

Kryzys, panie, bida aż piszczy © yurek55
W Piasecznie spędziłem trochę czasu, pobawiłem się z Julką, wypiłem kawę, pogadaliśmy i czas było wracać. Wybrałem drogę, którą jeszcze nie jechałem, choć nie sądziłem, że to jeszcze możliwe. Do Lesznowoli tym razem dojechałem przez Jazgarzewszczyznę, Bobrowiec i Wilczą Górę. Tam spotkała mnie kolejna przygoda drogowa w tym roku. Następny Stevie Wonder za kółkiem próbował mnie rozjechać. Tym razem nie zostałem potrącony, ale brakowało naprawdę niewiele. Jechałem ddr wzdłuż szosy, gdy wtem wyprzedził mnie samochód i skręcił w lewo przed samym nosem, gdy już byłem na przejeździe. Hamulce, skręt w lewo, on zahamował i udało się ominąć go o parę centymetrów. Pan skoncentrował swoją uwagę, czy z naprzeciwka nic nie jedzie i może bezpiecznie skręcić, to że po drodze dla rowerów jedzie rowerzysta, jakoś mu biedakowi umknęło. I nie było to nawet typowe skrzyżowanie, tylko wjazd do Banku Spółdzielczego w Lesznowoli. Z tego wszystkiego, nawet nie usłyszałem co mówił przez uchylone okno, ale minę miał nietęgą, pewnie przepraszał. Dużo by mi z tego przyszło, jak by mnie rozpłaszczył swoją terenówką na asfalcie. Kazałem tylko palantowi szybciej jeździć i pojechałem dalej, na bardziej soczystą wiązankę musiałbym być bardziej zdenerwowany. Na zimno nie umiem...
A kawałek dalej, wyeksponowana na obrotnicy, ta oto gustowna rzeźba ogrodowa. Pasuje do rezydencji na ulicy Prawdziwków.

Słonica z młodym w Lesznowoli © yurek55
Przy drodze Magdalenka - Nadarzyn miejsce wypadku młodego automobilisty rozrasta się z roku na rok.

To już nie krzyż przydrożny © yurek55
Końcówka dzisiejszej wycieczki znowu dała mi spory zastrzyk adrenaliny. W Sękocinie zagrzmiało dość potężnie, a ja bynajmniej nie byłem przygotowany na opady deszczu. Do tego znowu napotkałem silny przeciwny wiatr na katowickiej i do Janek musiałem się z nim borykać. I jeszcze pobocze zabrali.

Katowicka, odcinek Sękocin - Janki © yurek55
W Jankach chwilę poczekałem aż deszcz przestanie kropić, ale dowiedziałem się, że na Ursynowie leje, więc wolałem zaryzykować i pojechać w lekkiej mżawce, niż doczekać się oberwania chmury i burzy. Aleja Krakowska do Raszyna i dalej też, była już dość mokra i tu okazało się, że bieżnik opony doskonale odprowadza wodę... do góry. Spod przedniej opony chlapało mi na twarz, okulary, koszulkę, ręce i nic nie dawało się z tym zrobić. Wprawdzie można by jechać wolno, wtedy nie chlapie, ale gdy nad głową wisi ulewa... Tak więc wyjazd zaczął się wycieczkowo, a skończył jazdą "w trupa", jak najbardziej morderczy trening. Czyli nie wiem jak go zakwalifikować.
Na zakończenie wpisu coś lżejszego. Wiecie jaki jest najgorszy koszmar senny wszystkich cudzoziemców mieszkających w Polsce? A gdybym musiał TU mieszkać?!

Nazwa dla cudzoziemców © yurek55
- DST 66.33km
- Teren 5.00km
- Czas 03:33
- VAVG 18.68km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 marca 2014
Kategoria Piaseczno/Ursynów
Aaaaaby tytuł wymyślić...
Pojechałem do córki i tym razem korzystając z pogody umówiliśmy się na piaseczyńskim rynku. Posiedziałem sobie na ławeczce, pogrzałem na słoneczku, pogadaliśmy, oddałem to, co dla niej przywiozłem i czas było wracać. Znów wybrałem drogę przez Konstancin, ale ponieważ ostatnio dwa dni pod rząd wracałem prosto do Wilanowa, tym razem pojechałem trochę naokoło, aż do Wału Zawadowskiego. Chyba będą drogę dla rowerów rysować, ustawili ograniczenie do 30km/h, są spowalniacze na środku jezdni - teraz już wywrotki z piaskiem nie będą rządzić, rowerzyści górą!

Koniec ulicy Broniewskiego - rzeka Jeziorka © yurek55

Papiernia w Konstancinie (w ruinie) © yurek55

Dom na osiedlu przyfabrycznym Mirków/Konstancin © yurek55

Kępa Oborska © yurek55

Sklep z piaskiem © yurek55
A z innych spraw, to mój rower zmienił nieco wygląd. Dziś kurier przywiózł nowy, czarny widelec, a biały wrócił do sprzedawcy. Dość długo zmitrężyłem przy wymianie, bo pierwszy raz to robiłem, ale jakoś się udało. Czy w związku z tym powinienem zmienić zdjęcie?

Koniec ulicy Broniewskiego - rzeka Jeziorka © yurek55

Papiernia w Konstancinie (w ruinie) © yurek55

Dom na osiedlu przyfabrycznym Mirków/Konstancin © yurek55

Kępa Oborska © yurek55

Sklep z piaskiem © yurek55
A z innych spraw, to mój rower zmienił nieco wygląd. Dziś kurier przywiózł nowy, czarny widelec, a biały wrócił do sprzedawcy. Dość długo zmitrężyłem przy wymianie, bo pierwszy raz to robiłem, ale jakoś się udało. Czy w związku z tym powinienem zmienić zdjęcie?
- DST 58.70km
- Czas 02:48
- VAVG 20.96km/h
- Temperatura 13.4°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 marca 2014
Kategoria 50-100, Piaseczno/Ursynów
Rozmowy o rowerach
W przepastnych czeluściach internetu odkryłem kiedyś poradnik rowerowy - bloga, prowadzony przez ludzi zajmującymi się sprzedażą i serwisem rowerów. Będąc dziś w Piasecznie postanowiłem zajrzeć tam z ciekawości, a przy okazji zobaczyć jakieś błotniki i ewentualnie kupić, jakby mi się spodobały. Sklep jest w centrum miasta, w dobrym punkcie, ale nie przy samej ulicy, tylko nieco w głębi, w podwórku. Jest dość mały, ale mieści się serwis i część sklepowa. Młody i bardzo sympatyczny człowiek, po kilku minutach rozmowy na tematy blogowo - rowerowe, sprawdził mi ustawienia siodełka, zauważył zbyt małe ciśnienie w tylnej oponie i dopompował, pokazał błotniki, pogadał o szukaniu kandydata do pracy, generalnie bardzo, miły, uczynny pasjonat rowerowy.
Drugi sklep był w Konstancinie i tam usłyszałem ciekawe stwierdzenie dotyczące celowości zakupu roweru Kands. Okazją do tego było moje pytanie dotyczące piszczenia klocków hamulcowych, bo akurat kilkanaście minut wcześniej zaczęły wydawać ten denerwujący odgłos. Pan odpowiedział: - Jak się kupuje Kandsa, to piszczą, gdyby pan kupił Wheleera, toby nie piszczały. Na szczęście jego kolega z pracy szybko zripostował: - Ja mam Wheleera i też mi piszczą. A ja dodałem, że gdy Wheleer z full Alivio, będzie kosztował tyle co Kands, to chętnie go kupię. Ale to pokazuje jak bardzo ta polska firma, psuje krew handlarzom bardziej znanych marek. To nie pierwszy raz gdy fachowcy próbują deprecjonować tę markę, ale ja i tak wolę zapłacić za "zawartość", a nie za znaczek na ramie. Rowerek śmiga jak marzenie i to mi wystarcza.

28km/h + nowe chwyty © yurek55

Morderczy podjazd pod Górę Gór © yurek55

Willa na Prusa w Konstancinie © yurek55

Dom Konstancin Jeziorna © yurek55

Dana - centrum odnowy Konstancin Gąsiorowskiego 11 © yurek55

Grobowiec rodzinny na Czerniakowie © yurek55

Stanisław Bareja reżyser © yurek55
Drugi sklep był w Konstancinie i tam usłyszałem ciekawe stwierdzenie dotyczące celowości zakupu roweru Kands. Okazją do tego było moje pytanie dotyczące piszczenia klocków hamulcowych, bo akurat kilkanaście minut wcześniej zaczęły wydawać ten denerwujący odgłos. Pan odpowiedział: - Jak się kupuje Kandsa, to piszczą, gdyby pan kupił Wheleera, toby nie piszczały. Na szczęście jego kolega z pracy szybko zripostował: - Ja mam Wheleera i też mi piszczą. A ja dodałem, że gdy Wheleer z full Alivio, będzie kosztował tyle co Kands, to chętnie go kupię. Ale to pokazuje jak bardzo ta polska firma, psuje krew handlarzom bardziej znanych marek. To nie pierwszy raz gdy fachowcy próbują deprecjonować tę markę, ale ja i tak wolę zapłacić za "zawartość", a nie za znaczek na ramie. Rowerek śmiga jak marzenie i to mi wystarcza.

28km/h + nowe chwyty © yurek55

Morderczy podjazd pod Górę Gór © yurek55

Willa na Prusa w Konstancinie © yurek55

Dom Konstancin Jeziorna © yurek55

Dana - centrum odnowy Konstancin Gąsiorowskiego 11 © yurek55

Grobowiec rodzinny na Czerniakowie © yurek55

Stanisław Bareja reżyser © yurek55
- DST 58.38km
- Teren 1.00km
- Czas 02:48
- VAVG 20.85km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 lutego 2014
Kategoria Naprawy, Piaseczno/Ursynów
Kręcenie w sprawach różnych
Nazwałem tak dzisiejszy wpis, bo roweru użyłem jako środka transportu, załatwiając sprawy, które trzeba było załatwić. Zacząłem od LuxMedu i ku memu zaskoczeniu, mieli już dla mnie ten papier, który potrzebowałem. Wiedziałem więc, że dziś pojadę dostarczyć go we właściwe miejsce, ale pierwszym etapem podróży pozostawało Piaseczno. Musiałem oddać pożyczone ubrania, które w środę uratowały mnie od hipotermii i przy okazji zawieźć kilka innych rzeczy. Jazda z wyładowanym plecakiem dała mi się nieco we znaki, ale to tylko 20 kilometrów, więc dało się wytrzymać. Ale za to droga powrotna przebiegła rewelacyjnie, było mi wreszcie lekko na plecach i nie jechałem w zimowej kurtce, tylko w swojej letniej wiatrówce. Potem pojechałem na Plac Bankowy załatwić kolejną sprawę, a następnie na poprawkę do warsztatu Pana Ceranki. Linka od przerzutki stanęła w pancerzu i trzeba było wymieniać jeszcze raz. A potem jak wiatr pomknąłem do domu i uznałem, że Hipek ma rację jeżdżąc Kasprzaka, a nie Dźwigową. Tak szybko jak dziś jeszcze tego odcinaka nie przejechałem, nawet chwilami miałem 27 na liczniku.
Dobry dzień; ważne sprawy załatwione i rower znów sprawny, śmiga pomiędzy samochodami aż miło.
Dobry dzień; ważne sprawy załatwione i rower znów sprawny, śmiga pomiędzy samochodami aż miło.
- DST 63.88km
- Czas 03:13
- VAVG 19.86km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze