Wpisy archiwalne w kategorii
Piaseczno/Ursynów
| Dystans całkowity: | 18626.84 km (w terenie 127.00 km; 0.68%) |
| Czas w ruchu: | 904:46 |
| Średnia prędkość: | 20.55 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 50.40 km/h |
| Suma podjazdów: | 15028 m |
| Suma kalorii: | 205724 kcal |
| Liczba aktywności: | 328 |
| Średnio na aktywność: | 56.79 km i 2h 46m |
| Więcej statystyk | |
Poniedziałek, 12 maja 2014
Kategoria <50, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów
Deszcz, zjawisko niezbadane
Pojechałem do Piaseczna pospacerować z Julką, żeby jej mama mogła coś tam w domu ogarnąć. Jechałem bardzo szybko i najkrótszą drogą osiągając rekordowy wynik 44 minuty. To zdecydowanie szybciej niż komunikacją miejską, a nawet szybciej niż samochodem w godzinie szczytu. Po dojechaniu na miejsce, zamieniłem rower na inny pojazd, też napędzany siłą ludzkich mięśni i kolejne półtorej godziny, ćwiczyłem górne partie pchając wózek.
Do domu wracałem przez wioski, drogą na Lesznowolę i Dawidy, ale w pewnym momencie zmieniłem nieco marszrutę i znalazłem sie na tym skrzyżowaniu. Ulica Jaskółki, to wieś Zgorzała - Aleja Zgody, to Nowa Iwiczna.

Aleja Zgody, Nowa Iwiczna © yurek55

Ul. Jaskółki, Zgorzała © yurek55
Podobnej klasy drogami co na zdjęciach, dojechałem do stacji Jeziorki i Karczunkowską do Dawid (albo Dawidów?) Potem już tylko Złotych Łanów i Kinetyczną i dojechałem do drogi rowerowej wzdłuż lotniska. Ulica Kinetyczna wygląda zdecydowanie gorzej, niż te prezentowane wyżej na zdjęciach. Nic tam się nie dzieje i nie zanosi się na jakieś prace, postawili jedynie znak z ograniczeniem do 30km/h, ale tam i bez niego szybciej się nie da, jeśli ma się rozum i chce mieć całe zawieszenie w aucie.
A teraz wyjaśnienie tytułu dzisiejszego wpisu. Otóż po dojechaniu do Żwirki i Wigury z wielkim zaskoczeniem zobaczyłem jezdnię i chodniki wręcz spływające wodą. Jadąc w stronę miasta mijałem ogromne kałuże, mokry asfalt błyszczał w słońcu, unosiła się lekka mgiełka parujących jezdni - i to wszystko, gdy ja byłem zupełnie suchy! Granica tej ulewy przebiegała w taki sposób, że nie spadła na mnie nawet jedna kropla deszczu. Zapewne gdybym kilkanaście minut wcześniej dojechał w okolice Hotelu Gromada, przemoczyło by mnie do suchej nitki, ale dziś miałem szczęście.
Do domu wracałem przez wioski, drogą na Lesznowolę i Dawidy, ale w pewnym momencie zmieniłem nieco marszrutę i znalazłem sie na tym skrzyżowaniu. Ulica Jaskółki, to wieś Zgorzała - Aleja Zgody, to Nowa Iwiczna.

Aleja Zgody, Nowa Iwiczna © yurek55

Ul. Jaskółki, Zgorzała © yurek55
Podobnej klasy drogami co na zdjęciach, dojechałem do stacji Jeziorki i Karczunkowską do Dawid (albo Dawidów?) Potem już tylko Złotych Łanów i Kinetyczną i dojechałem do drogi rowerowej wzdłuż lotniska. Ulica Kinetyczna wygląda zdecydowanie gorzej, niż te prezentowane wyżej na zdjęciach. Nic tam się nie dzieje i nie zanosi się na jakieś prace, postawili jedynie znak z ograniczeniem do 30km/h, ale tam i bez niego szybciej się nie da, jeśli ma się rozum i chce mieć całe zawieszenie w aucie.
A teraz wyjaśnienie tytułu dzisiejszego wpisu. Otóż po dojechaniu do Żwirki i Wigury z wielkim zaskoczeniem zobaczyłem jezdnię i chodniki wręcz spływające wodą. Jadąc w stronę miasta mijałem ogromne kałuże, mokry asfalt błyszczał w słońcu, unosiła się lekka mgiełka parujących jezdni - i to wszystko, gdy ja byłem zupełnie suchy! Granica tej ulewy przebiegała w taki sposób, że nie spadła na mnie nawet jedna kropla deszczu. Zapewne gdybym kilkanaście minut wcześniej dojechał w okolice Hotelu Gromada, przemoczyło by mnie do suchej nitki, ale dziś miałem szczęście.
- DST 42.67km
- Teren 1.00km
- Czas 01:57
- VAVG 21.88km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 kwietnia 2014
Kategoria 50-100, Piaseczno/Ursynów
Wał Zawadowski - reaktywacja
Dziś miałem zaplanowany spacer z najmłodszą latoroślą naszej rodziny, a że mieszka ona w Piasecznie, nie musiałem wymyślać celu. A ponieważ pogoda piękna, słonecznie i gorąco, wybrałem wiejską trasę nadwiślańską. Sprawdziłem przy okazji, że opuszczam miasto po 20 minutach jazdy, czyli tak samo jak przy jeździe na zachód do ulicy Szeligowskiej. To znaczy może nie całkiem opuszczam miasto, ale po 20 minutach dojeżdżam do drogi rowerowej wzdłuż trasy Mostu Siekierkowskiego i dalej już bez samochodów: trzy kilometry do Mostu, a potem na południe aż do przeprawy promowej w Gassach i dalej gdzie ochota i czas pozwolą. Ale to już jest jazda po lokalnych szosach wśród pól i łąk, jak na wsi. A w Gassach w tym roku prom ma znów kursować, wiedzieliście?
Po wjechaniu na wał przy Moście Siekierkowskim zobaczyłem w oddali czarny dym. Myślałem, że to jakiś spektakularny pożar, albo choć samochód się pali, a to drogowcy topili kawały asfaltu i dziury łatali. Ale jak już tam pojechałem, to i zdjęcie zrobiłem, a potem sprawdziłem jak to jest z tym topieniem asfaltu i stąd ten profesjonalny tytuł zdjęcia. Jeśli ktoś chce dowiedzieć się więcej o tej technologii wystarczy zapytać wujka Guglowskiego.

Wtórne wykorzystanie destruktu asfaltowego do łatania dziur © yurek55
A potem zostawiłem za sobą dymy i hałasy miasta i już tylko takie widoki jak poniżej oglądałem, a do słuchania miałem śpiew ptasząt. A w rzepaku dodatkowo rozlegało się jeszcze brzęczenie setek, albo tysięcy niestrudzonych miodnych robotnic, jednym słowem - sielanka.

Flaga Ukrainy © yurek55

Gassy, Słomczyn i Kands Maestro © yurek55

"(...)Gdzie bursztynowy świerzop(...)" © yurek55
Tytuł zdjęcia zawdzięczamy wybitnemu historykowi literatury polskiej, profesorowi uniwersytetów wileńskiego i jagiellońskiego - Stanisławowi Pigoniowi. On to bowiem uważa, że w słynnej frazie inwokacji, Mickiewicz właśnie rzepak miał na myśli. Nie ma tu zgody wśród językoznawców, ale ja będę się trzymał tej właśnie interpretacji.

Ujście Jeziorki do Wisły © yurek55
W Konstancinie Jeziornie wydawało mi się, że "odkryłem" nową drogę do Piaseczna, ale to niestety nie była prawda. Wracałem się dwa razy; raz z Solca, drugi raz z Czarnowa. Tak to u mnie z reguły bywa, gdy nowe drogi wynajduję.
Wracając wybrałem najkrótszy i najszybszy wariant trasy ulicą Puławską, więc przynajmniej obawy zbłądzenia nie było.
PS. Na ulicy Spacerowej rozpędziłem się do 43km/h i gdyby nie wyobraźnia, mógłbym jeszcze parę kilometrów dołożyć.
Po wjechaniu na wał przy Moście Siekierkowskim zobaczyłem w oddali czarny dym. Myślałem, że to jakiś spektakularny pożar, albo choć samochód się pali, a to drogowcy topili kawały asfaltu i dziury łatali. Ale jak już tam pojechałem, to i zdjęcie zrobiłem, a potem sprawdziłem jak to jest z tym topieniem asfaltu i stąd ten profesjonalny tytuł zdjęcia. Jeśli ktoś chce dowiedzieć się więcej o tej technologii wystarczy zapytać wujka Guglowskiego.

Wtórne wykorzystanie destruktu asfaltowego do łatania dziur © yurek55
A potem zostawiłem za sobą dymy i hałasy miasta i już tylko takie widoki jak poniżej oglądałem, a do słuchania miałem śpiew ptasząt. A w rzepaku dodatkowo rozlegało się jeszcze brzęczenie setek, albo tysięcy niestrudzonych miodnych robotnic, jednym słowem - sielanka.

Flaga Ukrainy © yurek55

Gassy, Słomczyn i Kands Maestro © yurek55

"(...)Gdzie bursztynowy świerzop(...)" © yurek55
Tytuł zdjęcia zawdzięczamy wybitnemu historykowi literatury polskiej, profesorowi uniwersytetów wileńskiego i jagiellońskiego - Stanisławowi Pigoniowi. On to bowiem uważa, że w słynnej frazie inwokacji, Mickiewicz właśnie rzepak miał na myśli. Nie ma tu zgody wśród językoznawców, ale ja będę się trzymał tej właśnie interpretacji.

Ujście Jeziorki do Wisły © yurek55
W Konstancinie Jeziornie wydawało mi się, że "odkryłem" nową drogę do Piaseczna, ale to niestety nie była prawda. Wracałem się dwa razy; raz z Solca, drugi raz z Czarnowa. Tak to u mnie z reguły bywa, gdy nowe drogi wynajduję.
Wracając wybrałem najkrótszy i najszybszy wariant trasy ulicą Puławską, więc przynajmniej obawy zbłądzenia nie było.
PS. Na ulicy Spacerowej rozpędziłem się do 43km/h i gdyby nie wyobraźnia, mógłbym jeszcze parę kilometrów dołożyć.
- DST 75.65km
- Teren 4.00km
- Czas 03:23
- VAVG 22.36km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 kwietnia 2014
Kategoria 50-100, kurierowo, Piaseczno/Ursynów
Wpis wielowątkowy
Księgowy na swoim blogu snuł niedawno rozważania o jeździe turystycznej i jeździe treningowej. Ponieważ moje wyjazdy rowerowe nabierają coraz więcej cech treningu, (niestety) postanowiłem dziś pojechać wyłącznie rekreacyjnie. Już na początku, zamiast jechać szybko ulicami, pojechałem sobie niespiesznie osiedlowymi alejkami Rakowca.

Staw na osiedlu Rakowiec © yurek55

Staw w parku na Rakowcu © yurek55
W parku na osiedlu, mieszkańcy w dniu 3 maja 1990 roku ufundowali kapliczkę z napisem: "Królowa Pokoju Gaude Mater Polonia". Czyli, że nie jest to tylko domena terenów wiejskich.

Kapliczka w parku na Rakowcu © yurek55
A dalej, ponieważ miałem kurierskie zadanie na Ursynowie, pojechałem przez "ruski cmentarz" do Wołoskiej i stałą trasą, tym razem aż na Kabaty. Stamtąd, jako że to wycieczka, nie wyścig, wjechałem do lasu kontemplować wiosenną przyrodę i śpiew ptaków. Zdziwiony byłem nieco, że kobiety co tam chodziły z kijami, albo biegały, wcale się kabackim gwałcicielem nie przejmują. Dzików też się nie boją.

Pułapka na dziki w Lesie Kabackim © yurek55
Z lasu wyjechałem kierując się drogowskazem na Kierszki i na ulicy (nomen omen) Prawdziwków, zobaczyłem ciekawe budowle powstające na skraju. To jedna z nich, druga jest bardziej okazała, ale nie miałem jak jej sfocić. Będzie okazja do kolejnego wyjazdu.

Kryzys, panie, bida aż piszczy © yurek55
W Piasecznie spędziłem trochę czasu, pobawiłem się z Julką, wypiłem kawę, pogadaliśmy i czas było wracać. Wybrałem drogę, którą jeszcze nie jechałem, choć nie sądziłem, że to jeszcze możliwe. Do Lesznowoli tym razem dojechałem przez Jazgarzewszczyznę, Bobrowiec i Wilczą Górę. Tam spotkała mnie kolejna przygoda drogowa w tym roku. Następny Stevie Wonder za kółkiem próbował mnie rozjechać. Tym razem nie zostałem potrącony, ale brakowało naprawdę niewiele. Jechałem ddr wzdłuż szosy, gdy wtem wyprzedził mnie samochód i skręcił w lewo przed samym nosem, gdy już byłem na przejeździe. Hamulce, skręt w lewo, on zahamował i udało się ominąć go o parę centymetrów. Pan skoncentrował swoją uwagę, czy z naprzeciwka nic nie jedzie i może bezpiecznie skręcić, to że po drodze dla rowerów jedzie rowerzysta, jakoś mu biedakowi umknęło. I nie było to nawet typowe skrzyżowanie, tylko wjazd do Banku Spółdzielczego w Lesznowoli. Z tego wszystkiego, nawet nie usłyszałem co mówił przez uchylone okno, ale minę miał nietęgą, pewnie przepraszał. Dużo by mi z tego przyszło, jak by mnie rozpłaszczył swoją terenówką na asfalcie. Kazałem tylko palantowi szybciej jeździć i pojechałem dalej, na bardziej soczystą wiązankę musiałbym być bardziej zdenerwowany. Na zimno nie umiem...
A kawałek dalej, wyeksponowana na obrotnicy, ta oto gustowna rzeźba ogrodowa. Pasuje do rezydencji na ulicy Prawdziwków.

Słonica z młodym w Lesznowoli © yurek55
Przy drodze Magdalenka - Nadarzyn miejsce wypadku młodego automobilisty rozrasta się z roku na rok.

To już nie krzyż przydrożny © yurek55
Końcówka dzisiejszej wycieczki znowu dała mi spory zastrzyk adrenaliny. W Sękocinie zagrzmiało dość potężnie, a ja bynajmniej nie byłem przygotowany na opady deszczu. Do tego znowu napotkałem silny przeciwny wiatr na katowickiej i do Janek musiałem się z nim borykać. I jeszcze pobocze zabrali.

Katowicka, odcinek Sękocin - Janki © yurek55
W Jankach chwilę poczekałem aż deszcz przestanie kropić, ale dowiedziałem się, że na Ursynowie leje, więc wolałem zaryzykować i pojechać w lekkiej mżawce, niż doczekać się oberwania chmury i burzy. Aleja Krakowska do Raszyna i dalej też, była już dość mokra i tu okazało się, że bieżnik opony doskonale odprowadza wodę... do góry. Spod przedniej opony chlapało mi na twarz, okulary, koszulkę, ręce i nic nie dawało się z tym zrobić. Wprawdzie można by jechać wolno, wtedy nie chlapie, ale gdy nad głową wisi ulewa... Tak więc wyjazd zaczął się wycieczkowo, a skończył jazdą "w trupa", jak najbardziej morderczy trening. Czyli nie wiem jak go zakwalifikować.
Na zakończenie wpisu coś lżejszego. Wiecie jaki jest najgorszy koszmar senny wszystkich cudzoziemców mieszkających w Polsce? A gdybym musiał TU mieszkać?!

Nazwa dla cudzoziemców © yurek55

Staw na osiedlu Rakowiec © yurek55

Staw w parku na Rakowcu © yurek55
W parku na osiedlu, mieszkańcy w dniu 3 maja 1990 roku ufundowali kapliczkę z napisem: "Królowa Pokoju Gaude Mater Polonia". Czyli, że nie jest to tylko domena terenów wiejskich.

Kapliczka w parku na Rakowcu © yurek55
A dalej, ponieważ miałem kurierskie zadanie na Ursynowie, pojechałem przez "ruski cmentarz" do Wołoskiej i stałą trasą, tym razem aż na Kabaty. Stamtąd, jako że to wycieczka, nie wyścig, wjechałem do lasu kontemplować wiosenną przyrodę i śpiew ptaków. Zdziwiony byłem nieco, że kobiety co tam chodziły z kijami, albo biegały, wcale się kabackim gwałcicielem nie przejmują. Dzików też się nie boją.

Pułapka na dziki w Lesie Kabackim © yurek55
Z lasu wyjechałem kierując się drogowskazem na Kierszki i na ulicy (nomen omen) Prawdziwków, zobaczyłem ciekawe budowle powstające na skraju. To jedna z nich, druga jest bardziej okazała, ale nie miałem jak jej sfocić. Będzie okazja do kolejnego wyjazdu.

Kryzys, panie, bida aż piszczy © yurek55
W Piasecznie spędziłem trochę czasu, pobawiłem się z Julką, wypiłem kawę, pogadaliśmy i czas było wracać. Wybrałem drogę, którą jeszcze nie jechałem, choć nie sądziłem, że to jeszcze możliwe. Do Lesznowoli tym razem dojechałem przez Jazgarzewszczyznę, Bobrowiec i Wilczą Górę. Tam spotkała mnie kolejna przygoda drogowa w tym roku. Następny Stevie Wonder za kółkiem próbował mnie rozjechać. Tym razem nie zostałem potrącony, ale brakowało naprawdę niewiele. Jechałem ddr wzdłuż szosy, gdy wtem wyprzedził mnie samochód i skręcił w lewo przed samym nosem, gdy już byłem na przejeździe. Hamulce, skręt w lewo, on zahamował i udało się ominąć go o parę centymetrów. Pan skoncentrował swoją uwagę, czy z naprzeciwka nic nie jedzie i może bezpiecznie skręcić, to że po drodze dla rowerów jedzie rowerzysta, jakoś mu biedakowi umknęło. I nie było to nawet typowe skrzyżowanie, tylko wjazd do Banku Spółdzielczego w Lesznowoli. Z tego wszystkiego, nawet nie usłyszałem co mówił przez uchylone okno, ale minę miał nietęgą, pewnie przepraszał. Dużo by mi z tego przyszło, jak by mnie rozpłaszczył swoją terenówką na asfalcie. Kazałem tylko palantowi szybciej jeździć i pojechałem dalej, na bardziej soczystą wiązankę musiałbym być bardziej zdenerwowany. Na zimno nie umiem...
A kawałek dalej, wyeksponowana na obrotnicy, ta oto gustowna rzeźba ogrodowa. Pasuje do rezydencji na ulicy Prawdziwków.

Słonica z młodym w Lesznowoli © yurek55
Przy drodze Magdalenka - Nadarzyn miejsce wypadku młodego automobilisty rozrasta się z roku na rok.

To już nie krzyż przydrożny © yurek55
Końcówka dzisiejszej wycieczki znowu dała mi spory zastrzyk adrenaliny. W Sękocinie zagrzmiało dość potężnie, a ja bynajmniej nie byłem przygotowany na opady deszczu. Do tego znowu napotkałem silny przeciwny wiatr na katowickiej i do Janek musiałem się z nim borykać. I jeszcze pobocze zabrali.

Katowicka, odcinek Sękocin - Janki © yurek55
W Jankach chwilę poczekałem aż deszcz przestanie kropić, ale dowiedziałem się, że na Ursynowie leje, więc wolałem zaryzykować i pojechać w lekkiej mżawce, niż doczekać się oberwania chmury i burzy. Aleja Krakowska do Raszyna i dalej też, była już dość mokra i tu okazało się, że bieżnik opony doskonale odprowadza wodę... do góry. Spod przedniej opony chlapało mi na twarz, okulary, koszulkę, ręce i nic nie dawało się z tym zrobić. Wprawdzie można by jechać wolno, wtedy nie chlapie, ale gdy nad głową wisi ulewa... Tak więc wyjazd zaczął się wycieczkowo, a skończył jazdą "w trupa", jak najbardziej morderczy trening. Czyli nie wiem jak go zakwalifikować.
Na zakończenie wpisu coś lżejszego. Wiecie jaki jest najgorszy koszmar senny wszystkich cudzoziemców mieszkających w Polsce? A gdybym musiał TU mieszkać?!

Nazwa dla cudzoziemców © yurek55
- DST 66.33km
- Teren 5.00km
- Czas 03:33
- VAVG 18.68km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 marca 2014
Kategoria Piaseczno/Ursynów
Aaaaaby tytuł wymyślić...
Pojechałem do córki i tym razem korzystając z pogody umówiliśmy się na piaseczyńskim rynku. Posiedziałem sobie na ławeczce, pogrzałem na słoneczku, pogadaliśmy, oddałem to, co dla niej przywiozłem i czas było wracać. Znów wybrałem drogę przez Konstancin, ale ponieważ ostatnio dwa dni pod rząd wracałem prosto do Wilanowa, tym razem pojechałem trochę naokoło, aż do Wału Zawadowskiego. Chyba będą drogę dla rowerów rysować, ustawili ograniczenie do 30km/h, są spowalniacze na środku jezdni - teraz już wywrotki z piaskiem nie będą rządzić, rowerzyści górą!

Koniec ulicy Broniewskiego - rzeka Jeziorka © yurek55

Papiernia w Konstancinie (w ruinie) © yurek55

Dom na osiedlu przyfabrycznym Mirków/Konstancin © yurek55

Kępa Oborska © yurek55

Sklep z piaskiem © yurek55
A z innych spraw, to mój rower zmienił nieco wygląd. Dziś kurier przywiózł nowy, czarny widelec, a biały wrócił do sprzedawcy. Dość długo zmitrężyłem przy wymianie, bo pierwszy raz to robiłem, ale jakoś się udało. Czy w związku z tym powinienem zmienić zdjęcie?

Koniec ulicy Broniewskiego - rzeka Jeziorka © yurek55

Papiernia w Konstancinie (w ruinie) © yurek55

Dom na osiedlu przyfabrycznym Mirków/Konstancin © yurek55

Kępa Oborska © yurek55

Sklep z piaskiem © yurek55
A z innych spraw, to mój rower zmienił nieco wygląd. Dziś kurier przywiózł nowy, czarny widelec, a biały wrócił do sprzedawcy. Dość długo zmitrężyłem przy wymianie, bo pierwszy raz to robiłem, ale jakoś się udało. Czy w związku z tym powinienem zmienić zdjęcie?
- DST 58.70km
- Czas 02:48
- VAVG 20.96km/h
- Temperatura 13.4°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 marca 2014
Kategoria 50-100, Piaseczno/Ursynów
Rozmowy o rowerach
W przepastnych czeluściach internetu odkryłem kiedyś poradnik rowerowy - bloga, prowadzony przez ludzi zajmującymi się sprzedażą i serwisem rowerów. Będąc dziś w Piasecznie postanowiłem zajrzeć tam z ciekawości, a przy okazji zobaczyć jakieś błotniki i ewentualnie kupić, jakby mi się spodobały. Sklep jest w centrum miasta, w dobrym punkcie, ale nie przy samej ulicy, tylko nieco w głębi, w podwórku. Jest dość mały, ale mieści się serwis i część sklepowa. Młody i bardzo sympatyczny człowiek, po kilku minutach rozmowy na tematy blogowo - rowerowe, sprawdził mi ustawienia siodełka, zauważył zbyt małe ciśnienie w tylnej oponie i dopompował, pokazał błotniki, pogadał o szukaniu kandydata do pracy, generalnie bardzo, miły, uczynny pasjonat rowerowy.
Drugi sklep był w Konstancinie i tam usłyszałem ciekawe stwierdzenie dotyczące celowości zakupu roweru Kands. Okazją do tego było moje pytanie dotyczące piszczenia klocków hamulcowych, bo akurat kilkanaście minut wcześniej zaczęły wydawać ten denerwujący odgłos. Pan odpowiedział: - Jak się kupuje Kandsa, to piszczą, gdyby pan kupił Wheleera, toby nie piszczały. Na szczęście jego kolega z pracy szybko zripostował: - Ja mam Wheleera i też mi piszczą. A ja dodałem, że gdy Wheleer z full Alivio, będzie kosztował tyle co Kands, to chętnie go kupię. Ale to pokazuje jak bardzo ta polska firma, psuje krew handlarzom bardziej znanych marek. To nie pierwszy raz gdy fachowcy próbują deprecjonować tę markę, ale ja i tak wolę zapłacić za "zawartość", a nie za znaczek na ramie. Rowerek śmiga jak marzenie i to mi wystarcza.

28km/h + nowe chwyty © yurek55

Morderczy podjazd pod Górę Gór © yurek55

Willa na Prusa w Konstancinie © yurek55

Dom Konstancin Jeziorna © yurek55

Dana - centrum odnowy Konstancin Gąsiorowskiego 11 © yurek55

Grobowiec rodzinny na Czerniakowie © yurek55

Stanisław Bareja reżyser © yurek55
Drugi sklep był w Konstancinie i tam usłyszałem ciekawe stwierdzenie dotyczące celowości zakupu roweru Kands. Okazją do tego było moje pytanie dotyczące piszczenia klocków hamulcowych, bo akurat kilkanaście minut wcześniej zaczęły wydawać ten denerwujący odgłos. Pan odpowiedział: - Jak się kupuje Kandsa, to piszczą, gdyby pan kupił Wheleera, toby nie piszczały. Na szczęście jego kolega z pracy szybko zripostował: - Ja mam Wheleera i też mi piszczą. A ja dodałem, że gdy Wheleer z full Alivio, będzie kosztował tyle co Kands, to chętnie go kupię. Ale to pokazuje jak bardzo ta polska firma, psuje krew handlarzom bardziej znanych marek. To nie pierwszy raz gdy fachowcy próbują deprecjonować tę markę, ale ja i tak wolę zapłacić za "zawartość", a nie za znaczek na ramie. Rowerek śmiga jak marzenie i to mi wystarcza.

28km/h + nowe chwyty © yurek55

Morderczy podjazd pod Górę Gór © yurek55

Willa na Prusa w Konstancinie © yurek55

Dom Konstancin Jeziorna © yurek55

Dana - centrum odnowy Konstancin Gąsiorowskiego 11 © yurek55

Grobowiec rodzinny na Czerniakowie © yurek55

Stanisław Bareja reżyser © yurek55
- DST 58.38km
- Teren 1.00km
- Czas 02:48
- VAVG 20.85km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 lutego 2014
Kategoria Naprawy, Piaseczno/Ursynów
Kręcenie w sprawach różnych
Nazwałem tak dzisiejszy wpis, bo roweru użyłem jako środka transportu, załatwiając sprawy, które trzeba było załatwić. Zacząłem od LuxMedu i ku memu zaskoczeniu, mieli już dla mnie ten papier, który potrzebowałem. Wiedziałem więc, że dziś pojadę dostarczyć go we właściwe miejsce, ale pierwszym etapem podróży pozostawało Piaseczno. Musiałem oddać pożyczone ubrania, które w środę uratowały mnie od hipotermii i przy okazji zawieźć kilka innych rzeczy. Jazda z wyładowanym plecakiem dała mi się nieco we znaki, ale to tylko 20 kilometrów, więc dało się wytrzymać. Ale za to droga powrotna przebiegła rewelacyjnie, było mi wreszcie lekko na plecach i nie jechałem w zimowej kurtce, tylko w swojej letniej wiatrówce. Potem pojechałem na Plac Bankowy załatwić kolejną sprawę, a następnie na poprawkę do warsztatu Pana Ceranki. Linka od przerzutki stanęła w pancerzu i trzeba było wymieniać jeszcze raz. A potem jak wiatr pomknąłem do domu i uznałem, że Hipek ma rację jeżdżąc Kasprzaka, a nie Dźwigową. Tak szybko jak dziś jeszcze tego odcinaka nie przejechałem, nawet chwilami miałem 27 na liczniku.
Dobry dzień; ważne sprawy załatwione i rower znów sprawny, śmiga pomiędzy samochodami aż miło.
Dobry dzień; ważne sprawy załatwione i rower znów sprawny, śmiga pomiędzy samochodami aż miło.
- DST 63.88km
- Czas 03:13
- VAVG 19.86km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 lutego 2014
Kategoria > 100, kurierowo, Piaseczno/Ursynów
Druga stówa! "...i trudno było jak cholera, lecz nie padłem..."
Wprawdzie Alosza Awdiejew w całkiem innym kontekście użył tytułowej frazy, ale ona (pomijając kontekst) pasuje jak ulał do opisu mojej dzisiejszej wycieczki. Wystarczy, że napiszę, że moja kurtka to jest cienka wiatrówka, a nie przeciwdeszczowa, miałem pod nią tylko koszulkę i w tym stroju W DESZCZU, jechałem do Góry Kalwarii drogą krajową nr 50. Następnie, na portierni Domu Pomocy Społecznej (dziękuję Panu Ochroniarzowi) założyłem podkoszulkę z plecaka, ogrzałem się chwilę przy kaloryferze i znów w deszczu dotarłem do Piaseczna. Jak dotarłem do córki, suche miałem tylko majtki na tyłku. Tam na szczęście mogłem odpocząć, ogrzać się, wysuszyć, coś zjeść i przebrać w suche i ciepłe rzeczy i podładowałem telefon, bo padł. Miałem nawet propozycję, żeby wziąć samochód, rower zapakować do bagażnika i komfortowo pojechać do domu. Ale nie skorzystałem.

Wisła w porannej mgiełce © yurek55

Rzeka Świder © yurek55

Świdermajer od frontu © yurek55

...i od kuchni © yurek55

Magistrat Miasta Otwocka© yurek55 nie - Urząd Miasta

Upamiętnienie dywersji na torach © yurek55
"Żołnierzom ruchu oporu którzy w latach okupacji hitlerowskiej w Polsce w walce o polsdkie szyny na trasie OItwock-Pogorzel-Pilawa niszczyli transporty z wojskiem i sprzętem wroga, Społeczeństwo pow. otwockiego.
Pamięci żołnierzy Armii Krajowej uczestniczących w akcjach dywersyjnych na niemieckie transporty wojskowe na linii kolejowej Otwock - Celestynów"
Pod spodem wykaz akcji Kedywu, daty i pod czyim dowództwem.

Pamięci zabitych przez Niemców mieszkańców Celestynowa © yurek55
W 1946 roku gdy postawiono ten pomnik, to Niemcy zabijali Polaków - nie naziści, nie faszyści, nie hitlerowcy. Po prostu Niemcy.

Fantazja nazewnictwa nie zna granic © yurek55
To ostatnie zdjęcie, deszczyk dopiero zaczynał kropić, potem już była tylko walka o przetrwanie.
Dodałem gminę Celestynów

Wisła w porannej mgiełce © yurek55

Rzeka Świder © yurek55

Świdermajer od frontu © yurek55

...i od kuchni © yurek55

Magistrat Miasta Otwocka© yurek55 nie - Urząd Miasta

Upamiętnienie dywersji na torach © yurek55
"Żołnierzom ruchu oporu którzy w latach okupacji hitlerowskiej w Polsce w walce o polsdkie szyny na trasie OItwock-Pogorzel-Pilawa niszczyli transporty z wojskiem i sprzętem wroga, Społeczeństwo pow. otwockiego.
Pamięci żołnierzy Armii Krajowej uczestniczących w akcjach dywersyjnych na niemieckie transporty wojskowe na linii kolejowej Otwock - Celestynów"
Pod spodem wykaz akcji Kedywu, daty i pod czyim dowództwem.

Pamięci zabitych przez Niemców mieszkańców Celestynowa © yurek55
W 1946 roku gdy postawiono ten pomnik, to Niemcy zabijali Polaków - nie naziści, nie faszyści, nie hitlerowcy. Po prostu Niemcy.

Fantazja nazewnictwa nie zna granic © yurek55
To ostatnie zdjęcie, deszczyk dopiero zaczynał kropić, potem już była tylko walka o przetrwanie.
Dodałem gminę Celestynów
- DST 118.00km
- Czas 06:25
- VAVG 18.39km/h
- Temperatura 3.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 stycznia 2014
Kategoria Piaseczno/Ursynów, 50-100, kurierowo
Piaseczno i wokół Piaseczna
Pierwszy wpis tegoroczny i bez zdjęć ani pełnej mapy. No cóż, tak wyszło... Mapa jest tylko w jedną stronę, w drugą się nie włączyła, a zdjęć nie robiłem, bo nie wziąłem aparatu. Najpierw pojechałem do Lidla bo rzucili atrakcyjny towar, a przy okazji drobne sprawunki spożywcze zrobiłem. Wróciłem, rozpakowałem plecak, zjadłem śniadanie i pojechałem do Piaseczna zawieźć zdobyty deficytowy towar:) Najlepsza droga jest teraz wzdłuż ogrodzenia lotniska i trasy S79 z tym, że dotychczas wracałem nią do Warszawy, dziś pojechałem w drugą stronę. Trochę modyfikując trasę dojechałem do Puławskiej, a dalej już jak zwykle. Wracać chciałem nad Wisłą Wałem Zawadowskim, ale tak kompletnie pomyliłem kierunki w samym Piasecznie, że znalazłem się i w Żabieńcu i w Jesówce i w jakimś Jazgarzewie wreszcie jak zobaczyłem drogowskaz na Grójec, Gołków albo centrum, to wybrałem to ostatnie i znów znalazłem się niemal w punkcie wyjścia. Z topografią zawsze mam kłopoty, a na dodatek telefon znów odmówił współpracy, więc dalszą drogę do domu pokonałem tradycyjnie Puławską.
Pokaż Do Piaseczna na większej mapie
Pokaż Do Piaseczna na większej mapie
- DST 55.00km
- Czas 03:05
- VAVG 17.84km/h
- Temperatura 1.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze





















