Wpisy archiwalne w kategorii
Naprawy
Dystans całkowity: | 4666.34 km (w terenie 64.00 km; 1.37%) |
Czas w ruchu: | 232:53 |
Średnia prędkość: | 20.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.17 km/h |
Suma podjazdów: | 4153 m |
Maks. tętno maksymalne: | 123 (78 %) |
Maks. tętno średnie: | 93 (59 %) |
Suma kalorii: | 43027 kcal |
Liczba aktywności: | 94 |
Średnio na aktywność: | 49.64 km i 2h 30m |
Więcej statystyk |
Krótka przejażdżka powypadkowa
Po wczorajszym zderzeniu z samochodem i szorowaniu po asfalcie nie odczuwam żadnych dolegliwości, typu siniaki czy potłuczenia, więc nie widziałem powodu, by dziś się nie przejechać choć kawałek. Na więcej nie miałem czasu bo monter z kablówki przyszedł instalować dekoder telewizji cyfrowej i trochę mu się zeszło. A potem mnie tyle samo, żeby spisać na kartce numery ponad stu programów. Inaczej tego nie da się ogarnąć, przynajmniej na początku trzeba mieć pod ręką spis.
Zanim wyjechałem założyłem wczoraj zakupiony łańcuch i przy okazji wypróbowałem zakupiony jakiś czas temu skuwacz. Dał radę. Kaseta protestuje, czasem przeskakuje, ale trzeba trochę kilometrów przejechać i się ułoży. W przyszłości jednak poważnie zastanowię się nad wariantem bestiaheniu - czyli jeździć i nic nie robić.
A co do samej jazdy, to tylko odebrałem z Marynarskiej tablet i naokoło wróciłem do domu z małym przystankiem na glinkach.
Jak widać, tłumów nie ma. Za to na niebie, chemitrails.

Basen na Szczęśliwicach © yurek55
Zanim wyjechałem założyłem wczoraj zakupiony łańcuch i przy okazji wypróbowałem zakupiony jakiś czas temu skuwacz. Dał radę. Kaseta protestuje, czasem przeskakuje, ale trzeba trochę kilometrów przejechać i się ułoży. W przyszłości jednak poważnie zastanowię się nad wariantem bestiaheniu - czyli jeździć i nic nie robić.
A co do samej jazdy, to tylko odebrałem z Marynarskiej tablet i naokoło wróciłem do domu z małym przystankiem na glinkach.
Jak widać, tłumów nie ma. Za to na niebie, chemitrails.

Basen na Szczęśliwicach © yurek55
- DST 18.62km
- Czas 00:59
- VAVG 18.94km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Serwisować, czy nie?
Wreszcie po kilku pochmurnych i deszczowych dniach, słońce pokazało się już od rana w swej pełnej krasie, zapowiadając piękny dzień. Akurat bardzo dobrze się składało, bo miałem do załatwienia kilka spraw i mogłem - co bardzo lubię - połączyć przyjemne z pożytecznym. Najpierw pojechałem do najbliższego Lidla po szybkie i niewielkie zakupy (winda nadal w remoncie) i po powrocie do domu zabrałem się za usprawnianie mojego roweru. Ponieważ znalazłem dawcę, zamieniłem sobie pedały, mostek i chwyty i pojechałem sprawdzić, czy jest lepiej, czy gorzej, czy tak samo. Pedały platformowe z plastiku spełniły moje oczekiwania, są szersze, wygodniejsze, lepiej się trzyma na nich nogę, niż na metalowych oryginalnych poprzednikach. Mostek jest niemal identyczny; wznios ma ten sam, jest minimalnie krótszy, o około jeden - dwa centymetry, tak że trudno mówić o jakiejś zmianie, czy poprawie pozycji. Założone gripy, bez szału, bo ręce drętwieją nadal, ale chyba lepsze od tych gumowych niby-ergonomicznych. No nic, pojeździmy - zobaczymy.
W serwisie-sklepie rowerowym na ulicy Michalinki w Falenicy, gdzie pojechałem odebrać olej do łańcucha poprosiłem o pomiar rozciągnięcia łańcucha. Przymiar wszedł w ogniwa bez żadnego oporu, co niestety oznacza zużycie i konieczność wymiany - mam nadzieję, że kaseta jeszcze przyjmie. Zobaczymy jutro.
Tu chciałbym się na chwilę zatrzymać. Od początku jeżdżenia tym rowerem postanowiłem oszczędzać kasetę i jeździłem na trzy łańcuchy, wymieniane co około pięćset kilometrów. Czytając opinie na ten temat sądziłem, że dzięki temu do jesieni będę miał spokój z napędem. Tymczasem przejechałem niecałe 3400 kilometrów i wszystkie trzy łańcuchy są wyciągnięte ponad miarę, a co do kasety - na dwoje babka wróżyła. Sądzę, że tyle samo kilometrów bym przejechał nie dotykając się w ogóle do niczego. Czy nie lepiej w takim razie, nie robić absolutnie nic i tylko jeździć? Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Po powrocie przymierzyłem wszystkie trzy łańcuchy do siebie, założyłem ten najmniej wyciągnięty i pojechałem do najbliższego sklepu rowerowego zmierzyć go i ewentualnie kupić nowy. Także i w tym łańcuchu przymiar wpadł w dziury na durch, ale z zakupu zrezygnowałem, bo cenę mi zaśpiewał jakąś z sufitu. Aż zapytałem, czy to z wymianą ta cena - ale nie. Jutro za te pieniądze dwa kupię i jeszcze złotówka mi zostanie.
Zapis trasy włączony z opóźnieniem w miejsce zrobienia zdjęcia, a odcinka porannego i popołudniowego nie ma wcale. Stąd większa różnica kilometrów niż zwykle.
PS. Na Spacerowej pobiłem swój rekord międzyczasów - przejechałem kilometr w 1 min 35 sek, co daje Vśr. na tym odcinku 37,89 km/h !!! Prędkość maksymalną jaką zauważyłem to 44km/h, a może i 45 mi mignęło, ale nie jestem pewien, bo nie wpatrywałem się na zjeździe w licznik, tylko walczyłem o życie... :-)

Ścieżka Kapuścińskiego na Polu Mokotowskim z Jeffsem w tle © yurek55
W serwisie-sklepie rowerowym na ulicy Michalinki w Falenicy, gdzie pojechałem odebrać olej do łańcucha poprosiłem o pomiar rozciągnięcia łańcucha. Przymiar wszedł w ogniwa bez żadnego oporu, co niestety oznacza zużycie i konieczność wymiany - mam nadzieję, że kaseta jeszcze przyjmie. Zobaczymy jutro.
Tu chciałbym się na chwilę zatrzymać. Od początku jeżdżenia tym rowerem postanowiłem oszczędzać kasetę i jeździłem na trzy łańcuchy, wymieniane co około pięćset kilometrów. Czytając opinie na ten temat sądziłem, że dzięki temu do jesieni będę miał spokój z napędem. Tymczasem przejechałem niecałe 3400 kilometrów i wszystkie trzy łańcuchy są wyciągnięte ponad miarę, a co do kasety - na dwoje babka wróżyła. Sądzę, że tyle samo kilometrów bym przejechał nie dotykając się w ogóle do niczego. Czy nie lepiej w takim razie, nie robić absolutnie nic i tylko jeździć? Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Po powrocie przymierzyłem wszystkie trzy łańcuchy do siebie, założyłem ten najmniej wyciągnięty i pojechałem do najbliższego sklepu rowerowego zmierzyć go i ewentualnie kupić nowy. Także i w tym łańcuchu przymiar wpadł w dziury na durch, ale z zakupu zrezygnowałem, bo cenę mi zaśpiewał jakąś z sufitu. Aż zapytałem, czy to z wymianą ta cena - ale nie. Jutro za te pieniądze dwa kupię i jeszcze złotówka mi zostanie.
Zapis trasy włączony z opóźnieniem w miejsce zrobienia zdjęcia, a odcinka porannego i popołudniowego nie ma wcale. Stąd większa różnica kilometrów niż zwykle.
PS. Na Spacerowej pobiłem swój rekord międzyczasów - przejechałem kilometr w 1 min 35 sek, co daje Vśr. na tym odcinku 37,89 km/h !!! Prędkość maksymalną jaką zauważyłem to 44km/h, a może i 45 mi mignęło, ale nie jestem pewien, bo nie wpatrywałem się na zjeździe w licznik, tylko walczyłem o życie... :-)

Ścieżka Kapuścińskiego na Polu Mokotowskim z Jeffsem w tle © yurek55
- DST 75.00km
- Czas 03:29
- VAVG 21.53km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
*Przejazd techniczny*
Nie bardzo miałem dziś czas na jazdę rowerem, bo miałem inne sprawy do załatwienia, w końcu, nie samym rowerem człowiek żyje. Tym razem musiałem zając się samochodem, a ściślej, jego przeglądem. Jak wróciłem była już taka pora, że nie było sensu jechać gdzieś dalej, a ja i tak nie miałem pomysłu na trasę. Trochę trwało zanim zdecydowałem, że jednak pojadę, a szalę przeważyło to, że założyłem i nasmarowałem łańcuch i trzeba było go ułożyć.
Pomysłu na trasę jednak nadal nie miałem, więc pojechałem gdzie oczy poniosą, bez celu, bez pomysłu, po chodnikach, podwórkach, alejkach parkowych - całkiem jak emeryt, z reklamówką na kierownicy, w drodze po bułki. Moja szybkość też była adekwatna do tego opisu.

Kolonia Staszica, kolonią malarzy? © yurek55

Budynek przedwojennej szkoły francuskiej © yurek55

Przedwojenna brama i elewacja © yurek55

Typowe podwórko z kapliczką, a jakże © yurek55

Podwórko - studnia na Marszałkowskiej © yurek55

Myślałem, że to rynny © yurek55

Miejski socrealizm © yurek55

Namioty pod sejmem © yurek55

Tablica pamiątkowa © yurek55

Pomnik Kazimierza Deyny © yurek55

Sklep na Legii © yurek55

Tajemniczy krzyż przy Batorego © yurek55
I tyle dobrego na dziś. Trzepactwo 100%
Pomysłu na trasę jednak nadal nie miałem, więc pojechałem gdzie oczy poniosą, bez celu, bez pomysłu, po chodnikach, podwórkach, alejkach parkowych - całkiem jak emeryt, z reklamówką na kierownicy, w drodze po bułki. Moja szybkość też była adekwatna do tego opisu.

Kolonia Staszica, kolonią malarzy? © yurek55

Budynek przedwojennej szkoły francuskiej © yurek55

Przedwojenna brama i elewacja © yurek55

Typowe podwórko z kapliczką, a jakże © yurek55

Podwórko - studnia na Marszałkowskiej © yurek55

Myślałem, że to rynny © yurek55

Miejski socrealizm © yurek55

Namioty pod sejmem © yurek55

Tablica pamiątkowa © yurek55

Pomnik Kazimierza Deyny © yurek55

Sklep na Legii © yurek55

Tajemniczy krzyż przy Batorego © yurek55
I tyle dobrego na dziś. Trzepactwo 100%
- DST 19.37km
- Czas 01:37
- VAVG 11.98km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
*Mińsk, pomniki i krzyże.*
Wyjazd z Warszawy w kierunku wschodnim krajową "dwójką", kojarzył mi się zawsze z koszmarem rowerzysty. Dlatego unikałem jak mogłem jeżdżenia w tamtą stronę, ale w sklepie rowerowym w Mińsku Mazowieckim był duży wybór różnych toreb rowerowych i chciałem spokojnie je pooglądać, poprzymierzać i kupić. Stara torba podsiodłowa nie pasuje, a wozić wszystko w plecaku, to już za ciężko i plecy bolą.
Moja obawa co do jazdy w sznurze TIR-ów na rejestracji zza wschodniej granicy okazała się nieuzasadniona. Jak się okazało i co widać na zdjęciu poniżej, do samego miasta dojechałem drogą pieszo-rowerową. Wprawdzie co kilka kilometrów trzeba było zwalniać na "szykanach", ale i tak byłem z tej drogi bardzo zadowolony.

Szykana rowerowa na drodze do Mińska © yurek55
W Dębem tablica przed kościołem upamiętniająca epizod Powstania Listopadowego:
PAMIĘCI PODPUŁKOWNIKA FRANCISZKA SZNAJDEGO I JEGO KARABINIERÓW KONNYCH - ŻANDARMÓW BOHATERÓW ZWYCIĘSKIEJ SZARŻY POD DĘBEM WIELKIEM 31 MARCA 1831 ROKU W XV ROCZNICĘ ODRODZENIA ŻANDARMERII WOJSKOWEJ 18 CZERWCA 2005 ROK

Była rocznica szarży - są kwiaty © yurek55

Dębe Wielkie - kościół © yurek55
W Warszawie nie ma odpowiedniego miejsca dla stosownego upamiętnienia tej tragedii, w Mińsku się znalazło

Mińsk upamiętnił katastrofę smoleńską © yurek55

Prezydent Kaczorowski - Honorowy Obywatel Miasta © yurek55

Pomnik na centralnym placu miasta © yurek55

Bóg Honor Ojczyzna © yurek55
W mieście przez niemal pół wieku stacjonowało wojskowe lotnictwo, nie mogło zabraknąć pomnika

1 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego "Warszawa". Para dyżurnych Mig-ów 21?:) © yurek55
A tu krzyż postawiony 4 kwietnia 1912 roku, czyli niemal dokładnie 102 lata temu. Muszę przyznać, że ta inwokacja mocno mnie zaskoczyła. Czyżby ówcześni mieszkańcy prowadzili aż tak rozwiązły i hulaszczy tryb życia?

Inwokacja - modlitwa © yurek55

Krzyż 4 kwietnia 1912 © yurek55
Nazwa nieodległej wsi jakby potwierdzała...?

Nazwa staropolska © yurek55
Wracałem z Mińska drogą zasugerowaną przez sprzedawcę ze sklepu rowerowego i oczywiście musiałem się gdzieś pomylić. Orientację odzyskałem we wsi Górki, bo mają tam działkę znajomi, a ja do niej wjechałem przez pola i lasy, od zupełnie nieznanej strony. Musiałem przez to wrócić na krajową "2", ale tym razem na krótko, bo uciekłem w lewo na Wiązownę, a potem przez Józefów wróciłem do Warszawy.

Krzyż 1859r - Wiązowna © yurek55
Zarówno z dzisiejszej jazdy, kilometrów i zakupów jestem bardzo zadowolony. Kupiłem torbę pod ramę Kellys Zoffy o pojemności 0.9 l i jest w sam raz, mieści to co potrzeba. Do tego łańcuch CLARKS ze spinką, który od razu po powrocie wymieniłem. Tylko że on ma 116 ogniw, co przeczytałem na pudełku niestety dopiero teraz i nie wiem jak będzie pracował. Przekonam się jutro, a jakby co, to rozkuwacz już mam. Co do jazdy, to deszcz mnie łapał dwa razy i ten pierwszy to nawet dość solidnie mnie zmoczył. Jednak nogi pozostały suche w butach, rękawy od kurtki nie przemiękły, temperatura ok.10°C, więc aż tak dramatycznie jak w lutym nie było. Końcówka przejechanych kilometry najbardziej dała się odczuć w siedzeniu i w nogach, ale taki jest urok dystansów >100 i trzeba się z tym godzić, jak się chce jeździć.
Zaliczone gminy: Dębe Wielkie, Mińsk wiejski, Mińsk miasto.

Szykana rowerowa na drodze do Mińska © yurek55
W Dębem tablica przed kościołem upamiętniająca epizod Powstania Listopadowego:
PAMIĘCI PODPUŁKOWNIKA FRANCISZKA SZNAJDEGO I JEGO KARABINIERÓW KONNYCH - ŻANDARMÓW BOHATERÓW ZWYCIĘSKIEJ SZARŻY POD DĘBEM WIELKIEM 31 MARCA 1831 ROKU W XV ROCZNICĘ ODRODZENIA ŻANDARMERII WOJSKOWEJ 18 CZERWCA 2005 ROK

Była rocznica szarży - są kwiaty © yurek55

Dębe Wielkie - kościół © yurek55
W Warszawie nie ma odpowiedniego miejsca dla stosownego upamiętnienia tej tragedii, w Mińsku się znalazło

Mińsk upamiętnił katastrofę smoleńską © yurek55

Prezydent Kaczorowski - Honorowy Obywatel Miasta © yurek55

Pomnik na centralnym placu miasta © yurek55

Bóg Honor Ojczyzna © yurek55
W mieście przez niemal pół wieku stacjonowało wojskowe lotnictwo, nie mogło zabraknąć pomnika

1 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego "Warszawa". Para dyżurnych Mig-ów 21?:) © yurek55
A tu krzyż postawiony 4 kwietnia 1912 roku, czyli niemal dokładnie 102 lata temu. Muszę przyznać, że ta inwokacja mocno mnie zaskoczyła. Czyżby ówcześni mieszkańcy prowadzili aż tak rozwiązły i hulaszczy tryb życia?

Inwokacja - modlitwa © yurek55

Krzyż 4 kwietnia 1912 © yurek55
Nazwa nieodległej wsi jakby potwierdzała...?

Nazwa staropolska © yurek55
Wracałem z Mińska drogą zasugerowaną przez sprzedawcę ze sklepu rowerowego i oczywiście musiałem się gdzieś pomylić. Orientację odzyskałem we wsi Górki, bo mają tam działkę znajomi, a ja do niej wjechałem przez pola i lasy, od zupełnie nieznanej strony. Musiałem przez to wrócić na krajową "2", ale tym razem na krótko, bo uciekłem w lewo na Wiązownę, a potem przez Józefów wróciłem do Warszawy.

Krzyż 1859r - Wiązowna © yurek55
Zarówno z dzisiejszej jazdy, kilometrów i zakupów jestem bardzo zadowolony. Kupiłem torbę pod ramę Kellys Zoffy o pojemności 0.9 l i jest w sam raz, mieści to co potrzeba. Do tego łańcuch CLARKS ze spinką, który od razu po powrocie wymieniłem. Tylko że on ma 116 ogniw, co przeczytałem na pudełku niestety dopiero teraz i nie wiem jak będzie pracował. Przekonam się jutro, a jakby co, to rozkuwacz już mam. Co do jazdy, to deszcz mnie łapał dwa razy i ten pierwszy to nawet dość solidnie mnie zmoczył. Jednak nogi pozostały suche w butach, rękawy od kurtki nie przemiękły, temperatura ok.10°C, więc aż tak dramatycznie jak w lutym nie było. Końcówka przejechanych kilometry najbardziej dała się odczuć w siedzeniu i w nogach, ale taki jest urok dystansów >100 i trzeba się z tym godzić, jak się chce jeździć.
Zaliczone gminy: Dębe Wielkie, Mińsk wiejski, Mińsk miasto.
- DST 114.90km
- Teren 11.00km
- Czas 05:22
- VAVG 21.41km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Trochę wyjaśnień, wspomnień i serwis pedału [nie(a)]
Długo nie jeździłem bo absorbowały mnie inne sprawy np. 17 odcinków (jak dotąd!) House of cards, Klątwa Prometeusza i inne poważne powody. A tak naprawdę, to mi się nie chciało. Na nowym rowerze nie tylko bardziej drętwieją mi dłonie, ale doszedł do tego jeszcze ból nadgarstka, a do kompletu, po przejechaniu około dwudziestu kilometrów, jakiś denerwujący dźwięk się włącza przy każdym obrocie korby. WD-40 nie pomaga. Tak że sami rozumiecie...
Ale przecież nie można takiego niejeżdżenia ciągnąć bez końca, kilometry same się nie nakręcą, statystyki się nie poprawią, no i ubiegłoroczny "top 150" zobowiązuje! Tak że już więcej żadnych wymówek i tanich wykrętów, filmów i książek, kin i teatrów. Trzeba się wziąć w karby i cisnąć ile się da.
Na zdjęciu rondo, świadek mojej porażki w pojedynku z Nissanem Juke. Ja - do Umiastowa, pani z Nissana - z Babic do Bronisz. I co? Kobieta mnie pokonała i to przez k.o.

A po powrocie zabrałem się za naprawę roweru. Już wcześniej na forum sugerowano, że to pedał lub korba są powodem tych denerwujących dźwięków. Rozebrałem pedał na czynniki pierwsze i znalazłem połówkę kulki z łożyska wprasowaną w plastik. Wydłubałem ją czubkiem noża, następnie dołożyłem towotu do miseczek i poukładałem pozostałe kuleczki pojedynczo obok siebie i ponownie skręciłem wszystko do kupy. Ta praca wymaga sporej uwagi i precyzji, bo kuleczki mają po ok. 1mm średnicy i zajęło mi to sporo czasu. Robiłem to po raz pierwszy, każdą umieszczałem na swoim miejscu przy pomocy zapałki umazanej w towocie i jakoś to się udało. Czy jest inny, prostszy sposób - nie wiem. Na sprawdzenie efektów tej naprawy już mi dziś zabrakło czasu, zobaczymy jutro jak jest. A wy jak myślicie, czy kulka w tak nietypowym miejscu mogła być przyczyną? A właściwie połówka kulki.?
Na zakończenie, dla pewności sprawdziłem dokręcenie korby, ale nie były luźne, klucz drgnął tylko odrobinę. To tyle jeśli chodzi o serwis pedału, dla mnie sukcesem jest już to, że kuleczki mi się nie pogubiły i pedał się obraca wokół osi. Moje dotychczasowe naprawy kończyły się zawsze poprawianiem tego, co popsułem...w serwisie.

Ale przecież nie można takiego niejeżdżenia ciągnąć bez końca, kilometry same się nie nakręcą, statystyki się nie poprawią, no i ubiegłoroczny "top 150" zobowiązuje! Tak że już więcej żadnych wymówek i tanich wykrętów, filmów i książek, kin i teatrów. Trzeba się wziąć w karby i cisnąć ile się da.
Na zdjęciu rondo, świadek mojej porażki w pojedynku z Nissanem Juke. Ja - do Umiastowa, pani z Nissana - z Babic do Bronisz. I co? Kobieta mnie pokonała i to przez k.o.

A po powrocie zabrałem się za naprawę roweru. Już wcześniej na forum sugerowano, że to pedał lub korba są powodem tych denerwujących dźwięków. Rozebrałem pedał na czynniki pierwsze i znalazłem połówkę kulki z łożyska wprasowaną w plastik. Wydłubałem ją czubkiem noża, następnie dołożyłem towotu do miseczek i poukładałem pozostałe kuleczki pojedynczo obok siebie i ponownie skręciłem wszystko do kupy. Ta praca wymaga sporej uwagi i precyzji, bo kuleczki mają po ok. 1mm średnicy i zajęło mi to sporo czasu. Robiłem to po raz pierwszy, każdą umieszczałem na swoim miejscu przy pomocy zapałki umazanej w towocie i jakoś to się udało. Czy jest inny, prostszy sposób - nie wiem. Na sprawdzenie efektów tej naprawy już mi dziś zabrakło czasu, zobaczymy jutro jak jest. A wy jak myślicie, czy kulka w tak nietypowym miejscu mogła być przyczyną? A właściwie połówka kulki.?
Na zakończenie, dla pewności sprawdziłem dokręcenie korby, ale nie były luźne, klucz drgnął tylko odrobinę. To tyle jeśli chodzi o serwis pedału, dla mnie sukcesem jest już to, że kuleczki mi się nie pogubiły i pedał się obraca wokół osi. Moje dotychczasowe naprawy kończyły się zawsze poprawianiem tego, co popsułem...w serwisie.

- DST 48.10km
- Czas 02:06
- VAVG 22.90km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Bez historii
Pierwsze kilometry na nowych oponach Schwalbe Land Cruiser 28 x 1,6. Różnicy nie zauważyłem, ale chodzilo mi bardziej o ich odporność na przebicia. Trasa podobna do wtorkowej: Wieruchów - Kaputy - Umiastów, ale dziś po dojechaniu do drogi wojewódzkiej "580", skręciłem w prawo do Warszawy. Potem w lewo na Izabelin i Arkuszową, przez Bielany i Maczka wróciłem do domu. Wycieczka bez historii.

Roboty drogowe Powązkowska/Prymasa Tysiąclecia © yurek55

Roboty drogowe Powązkowska/Prymasa Tysiąclecia © yurek55
- DST 56.56km
- Czas 02:35
- VAVG 21.89km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacer, czyli bajabongo
Regulacja tylnej przerzutki zajęła Grzegorzowi z serwisu na Powstańców jakieś 3 minuty. Tam już się zaczął wiosenny sezon: wrócili pracownicy zwolnieni na zimę, godziny otwarcia już też letnie, czynne w soboty, rowery wystawione przed sklepem, jednym słowem - ruch w interesie. Zimą tylko właściciel, na zmianę z żoną siedzieli w pustym i zimnym sklepie.
Z precyzyjnie wyregulowaną przerzutką i nowymi chwytami na kierownicy, pojechałem pokręcić się po mieście. W Lasku na Kole, Fortach Bema i staromiejskim bruku, przetestowałem działanie amortyzatorów i utwierdziłem się, że to przydatny dodatek, nawet w mieście. To jest inna jakość jazdy i właśnie było mi potrzeba, a jeszcze bardziej moim nadgarstkom.
Ciało też się przyzwyczaja do nieco innej ułożenia, wymuszonego przez bardziej agresywną geometrię ramy. Nadal tez jeszcze szukam optymalnego przełożenia, w ciągu kwadransa klikam manetkami częściej, niż w Wheleerze przez 100km.
Lasek na Kole © yurek55

Rower na Rynku ze ślizgawką w tle © yurek55

Największa kupa śniegu na Mazowszu © yurek55

Jeden czyta, a drugi musi robić za niego © yurek55
A swoją drogą, chyba te postacie symbolizują sojusz klasy robotniczej z inteligencją pracującą? Jak myślicie, co autor miał na myśli umieszczając postać murarza z cegłą i kielnią i tego drugiego z książką?

Gmach szkoły Wawelberga © yurek55
Napis na tablicy:
Z precyzyjnie wyregulowaną przerzutką i nowymi chwytami na kierownicy, pojechałem pokręcić się po mieście. W Lasku na Kole, Fortach Bema i staromiejskim bruku, przetestowałem działanie amortyzatorów i utwierdziłem się, że to przydatny dodatek, nawet w mieście. To jest inna jakość jazdy i właśnie było mi potrzeba, a jeszcze bardziej moim nadgarstkom.
Ciało też się przyzwyczaja do nieco innej ułożenia, wymuszonego przez bardziej agresywną geometrię ramy. Nadal tez jeszcze szukam optymalnego przełożenia, w ciągu kwadransa klikam manetkami częściej, niż w Wheleerze przez 100km.


Rower na Rynku ze ślizgawką w tle © yurek55

Największa kupa śniegu na Mazowszu © yurek55

Jeden czyta, a drugi musi robić za niego © yurek55
A swoją drogą, chyba te postacie symbolizują sojusz klasy robotniczej z inteligencją pracującą? Jak myślicie, co autor miał na myśli umieszczając postać murarza z cegłą i kielnią i tego drugiego z książką?

Gmach szkoły Wawelberga © yurek55
Napis na tablicy:
"Gmach ten ufundowany został w 1896r
dla Wyższej Szkoły
Budowy Maszyn i Elektrotechniki
im. H.Wawelberga i S.Rotwanda
spalony przez Niemców podczas
Powstania Warszawskiego dn 8 VIII 1944
odbudowany przez Związek Zawodowy
Pracowników Budownictwa, Ceramiki i Pokrewnych Zawodów
na siedzibę Zarządu Głównego w roku 1949
Drugi raz wyjechałem z domu na objazd pobliskich sklepów rowerowych, ale jeszcze nie są "zatowarowani", ma to nastąpić do końca miesiąca. Ale koszyk na bidon za 169 zł - waga 19g, mogłem kupić. Tylko się jeszcze zastanawiam...
dla Wyższej Szkoły
Budowy Maszyn i Elektrotechniki
im. H.Wawelberga i S.Rotwanda
spalony przez Niemców podczas
Powstania Warszawskiego dn 8 VIII 1944
odbudowany przez Związek Zawodowy
Pracowników Budownictwa, Ceramiki i Pokrewnych Zawodów
na siedzibę Zarządu Głównego w roku 1949
Drugi raz wyjechałem z domu na objazd pobliskich sklepów rowerowych, ale jeszcze nie są "zatowarowani", ma to nastąpić do końca miesiąca. Ale koszyk na bidon za 169 zł - waga 19g, mogłem kupić. Tylko się jeszcze zastanawiam...
- DST 40.22km
- Czas 02:29
- VAVG 16.20km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 lutego 2014
Kategoria Naprawy, Piaseczno/Ursynów
Kręcenie w sprawach różnych
Nazwałem tak dzisiejszy wpis, bo roweru użyłem jako środka transportu, załatwiając sprawy, które trzeba było załatwić. Zacząłem od LuxMedu i ku memu zaskoczeniu, mieli już dla mnie ten papier, który potrzebowałem. Wiedziałem więc, że dziś pojadę dostarczyć go we właściwe miejsce, ale pierwszym etapem podróży pozostawało Piaseczno. Musiałem oddać pożyczone ubrania, które w środę uratowały mnie od hipotermii i przy okazji zawieźć kilka innych rzeczy. Jazda z wyładowanym plecakiem dała mi się nieco we znaki, ale to tylko 20 kilometrów, więc dało się wytrzymać. Ale za to droga powrotna przebiegła rewelacyjnie, było mi wreszcie lekko na plecach i nie jechałem w zimowej kurtce, tylko w swojej letniej wiatrówce. Potem pojechałem na Plac Bankowy załatwić kolejną sprawę, a następnie na poprawkę do warsztatu Pana Ceranki. Linka od przerzutki stanęła w pancerzu i trzeba było wymieniać jeszcze raz. A potem jak wiatr pomknąłem do domu i uznałem, że Hipek ma rację jeżdżąc Kasprzaka, a nie Dźwigową. Tak szybko jak dziś jeszcze tego odcinaka nie przejechałem, nawet chwilami miałem 27 na liczniku.
Dobry dzień; ważne sprawy załatwione i rower znów sprawny, śmiga pomiędzy samochodami aż miło.
Dobry dzień; ważne sprawy załatwione i rower znów sprawny, śmiga pomiędzy samochodami aż miło.
- DST 63.88km
- Czas 03:13
- VAVG 19.86km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze
U Pana Ceranki
Wiem, że to niedobry okres na wymianę napędu, ale naprawdę już jeździć się nie dawało. Wyciągnięty łańcuch skakał po zębach jak chciał, a zmiana przełożenia wymagała wielkiego wysiłku, umiejętności i cierpliwości. Już na początku roku miałem to zrobić, ale zawsze coś mi stawało na przeszkodzie i dopiero dziś wreszcie dotarłem. Pan Jerzy zajęty porządkowaniem kluczy, z radością powitał wreszcie jakiegoś klienta i natychmiast zabrał się do pracy.
Po niedługiej chwili (a może być długa chwila?) łańcuch był rozpięty, koła zębate odkręcone i po kilkunastu minutach rower był gotowy... prawie. Bo łańcuch nijak nie chciał płynnie śmigać po kołach zębatych w tę i z powrotem. Wymienił więc Pan Jerzy linkę, pancerz, potem drugi pancerz przy manetce, w końcu naprostował jeszcze hak przerzutki, przesmarował ruchome części w przerzutce i wreszcie uznał, że jest dobrze. Potem zapiął hamulec i... zaczęło się od nowa. Ponieważ koło lekko się blokowało, zeszlifował rant na klockach, odpiął linkę i przeprowadził pełną regulacje hamulców. Dopiero po tym wszystkim pozwolił mi pojechać na jazdę próbną. Bez płacenia, bez zastawu, z pełną wiarą, że wrócę i zapłacę. W Hali Człuchowskiej wziąłem z bankomatu pieniądze, uregulowałem należność i najkrótszą drogą wróciłem do domu. Trochę mi szkoda było, tak od razu po wymianie poddawać napęd kąpieli solankowej. Poczekam aż trochę przeschną jezdnie. Koszt naprawy 100 zł.

Po niedługiej chwili (a może być długa chwila?) łańcuch był rozpięty, koła zębate odkręcone i po kilkunastu minutach rower był gotowy... prawie. Bo łańcuch nijak nie chciał płynnie śmigać po kołach zębatych w tę i z powrotem. Wymienił więc Pan Jerzy linkę, pancerz, potem drugi pancerz przy manetce, w końcu naprostował jeszcze hak przerzutki, przesmarował ruchome części w przerzutce i wreszcie uznał, że jest dobrze. Potem zapiął hamulec i... zaczęło się od nowa. Ponieważ koło lekko się blokowało, zeszlifował rant na klockach, odpiął linkę i przeprowadził pełną regulacje hamulców. Dopiero po tym wszystkim pozwolił mi pojechać na jazdę próbną. Bez płacenia, bez zastawu, z pełną wiarą, że wrócę i zapłacę. W Hali Człuchowskiej wziąłem z bankomatu pieniądze, uregulowałem należność i najkrótszą drogą wróciłem do domu. Trochę mi szkoda było, tak od razu po wymianie poddawać napęd kąpieli solankowej. Poczekam aż trochę przeschną jezdnie. Koszt naprawy 100 zł.
- DST 21.27km
- Czas 01:11
- VAVG 17.97km/h
- Temperatura 0.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze
Ubranie jest ważne
Już wczoraj wiedziałem co mam na dziś do zrobienia: pojechać do mojej pani doktor, do Lidla i do Decathlonu po licznik rowerowy. Wycieczka nie zapowiadała się więc zbyt atrakcyjnie i taka też była. Ubrałem się normalnie, a nie rowerowo i bardzo źle na tym wyszedłem. Kurtka do chodzenia, nie nadaje się do jeżdżenia, od razu zrobiło mi się gorąco i to pomimo, że kręciłem raczej wolno, skórzane rękawiczki też niezbyt się nadawały na dzisiejszą temperaturę. Potem jak jeszcze w sklepie naładowałem plecak, aż mnie przygięło, to już całkiem jazda się zrobiła niefajna. W Decathlonie licznika pasownego dla mnie nie znalazłem, w rowerowym na Rondzie Zesłańców też, więc szybko wróciłem do domu, kupno licznika zostawiając na jutro

To pierwszy przystanek na dzisiejszej drodze, tu szybko i sprawnie załatwiłem swoją sprawę. Dziękuję, Pani Doktor!
W domu zacząłem po raz kolejny przeglądać allegro i sprawdzać, gdzie można odebrać interesujące mnie liczniki. Znalazłem coś na Mielczarskiego na Ursynowie, na Mareckiej na Pradze i na Rozłogi na Bemowie/Jelonkach. Ta ostatnia oferta tak mnie jakoś zmobilizowała, że postanowiłem ubrać się odpowiednio i jednak przejechać się tam od razu. Chciałem mieć wreszcie z głowy tę sprawę i chciałem normalnie pojeździć, nie w grubej kurtce i nie objuczony jak wielbłąd. Tym sposobem stałem się właścicielem tego oto licznika Sigma 5000 zapłaciłem za niego niecałe 30 złotych, czyli o połowę mniej niż w sklepie rowerowym. Jest już zamontowany i jutro sprawdzimy jego działanie.


To pierwszy przystanek na dzisiejszej drodze, tu szybko i sprawnie załatwiłem swoją sprawę. Dziękuję, Pani Doktor!
W domu zacząłem po raz kolejny przeglądać allegro i sprawdzać, gdzie można odebrać interesujące mnie liczniki. Znalazłem coś na Mielczarskiego na Ursynowie, na Mareckiej na Pradze i na Rozłogi na Bemowie/Jelonkach. Ta ostatnia oferta tak mnie jakoś zmobilizowała, że postanowiłem ubrać się odpowiednio i jednak przejechać się tam od razu. Chciałem mieć wreszcie z głowy tę sprawę i chciałem normalnie pojeździć, nie w grubej kurtce i nie objuczony jak wielbłąd. Tym sposobem stałem się właścicielem tego oto licznika Sigma 5000 zapłaciłem za niego niecałe 30 złotych, czyli o połowę mniej niż w sklepie rowerowym. Jest już zamontowany i jutro sprawdzimy jego działanie.
Chemitrals – tajemnicze smugi na niebie

- DST 37.00km
- Czas 02:01
- VAVG 18.35km/h
- Temperatura 6.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze