Wpisy archiwalne w kategorii
Naprawy
| Dystans całkowity: | 4903.43 km (w terenie 64.00 km; 1.31%) |
| Czas w ruchu: | 244:54 |
| Średnia prędkość: | 19.99 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 47.30 km/h |
| Suma podjazdów: | 5097 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 123 (78 %) |
| Maks. tętno średnie: | 93 (59 %) |
| Suma kalorii: | 50117 kcal |
| Liczba aktywności: | 97 |
| Średnio na aktywność: | 50.55 km i 2h 33m |
| Więcej statystyk | |
@#$%^&* mać!!!!!
1. Osiem kilometrów jazdy - pierwsza guma
2. Wymiana dętki i powrót do domu
3. Kupno nowej opony
4. Wymiana opony
5. Wymiana kasety + łańcucha
6. Wymiana klocków
7. Regulacja przerzutki (fiasko całkowite, nie działa)
RAZEM
Trzy godziny spędzone w piwnicy
W trakcie tych wszystkich wymienionych czynności, powietrze z dętki postanowiło wydostać się na zewnątrz. Zabrałem rower na górę, rozebrałem koło, załatałem dwie dętki (poranna i ta z piwnicy), włożyłem dętkę, napompowałem, założyłem koło. Pojechałem na stację i kompresorem dobiłem ciśnienie do 4 atmosfer. W czasie jazdy przerzutka też nie działa. Null, zero, nic! Po powrocie zdjąłem gripy i je umyłem, bo na czarno brudziły ręce.
Podsumowanie:
Całą sobotę spędziłem przy rowerze, pól dnia w piwnicy, drugie pół na klatce. Jestem mocno @#$%^&*$^. Żegnam się z państwem.
2. Wymiana dętki i powrót do domu
3. Kupno nowej opony
4. Wymiana opony
5. Wymiana kasety + łańcucha
6. Wymiana klocków
7. Regulacja przerzutki (fiasko całkowite, nie działa)
RAZEM
Trzy godziny spędzone w piwnicy
W trakcie tych wszystkich wymienionych czynności, powietrze z dętki postanowiło wydostać się na zewnątrz. Zabrałem rower na górę, rozebrałem koło, załatałem dwie dętki (poranna i ta z piwnicy), włożyłem dętkę, napompowałem, założyłem koło. Pojechałem na stację i kompresorem dobiłem ciśnienie do 4 atmosfer. W czasie jazdy przerzutka też nie działa. Null, zero, nic! Po powrocie zdjąłem gripy i je umyłem, bo na czarno brudziły ręce.
Podsumowanie:
Całą sobotę spędziłem przy rowerze, pól dnia w piwnicy, drugie pół na klatce. Jestem mocno @#$%^&*$^. Żegnam się z państwem.
- DST 16.00km
- Czas 00:45
- VAVG 21.33km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Osz fak, dwa razy koło zdejmować!
Tytuł nie jest do końca prawdziwy, bo nie złapałem dwa razy pany, ale koło zdejmowałem dwa razy. A jak to było, opowiem.
Najpierw usłyszałem charakterystyczny dźwięk, gdy koło najeżdża np. na kamyk i on w taki specjalny sposób "strzela". Było to przy hotelu Vera na chodniku, czyli przejechałem imponujące siedemset metrów od domu. Powietrze zeszło do zera natychmiast, a ja zabrałem się za wymianę dętki. Miałem oczywiście zapas więc spoko. Tylko, że ta zmieniona zaczęła puszczać niemal od razu i po przejechaniu podziemnego przejścia przy Zachodnim musiałem dopompować. Dobrze, że po drugiej stronie jest sklep rowerowy Airbike, kupiłem nową dętkę, zmieniłem i mogłem jechać dalej. W domu sprawdziłem co się stało i ta pierwsza dętka miała takie duże rozcięcie, że nie dawała się nawet napompować. Ale to nie wszystko. Obmacując ją odkryłem że jest coś wewnątrz - wewnątrz dętki! Musiałem sprawdzić co to jest. Wziąłem nóż, rozciąłem i znalazłem coś takiego.

Obce ciało wewnątrz dętki © yurek55

Obce ciało wewnątrz dętki 2 © yurek55
Nie chcę nawet myśleć jak wygląda moja nowa opona, nawet nie patrzyłem. To co wyjąłem ze środka wygląda jak odłupany ostry kawałek kamienia. A zapasowa dętka puszczała powietrze, bo źle ją załatałem, a potem niestarannie sprawdziłem. Podszedłem do tego zbyt nonszalancko, bo taka banalna wydawało mi się czynność, nie wymaga specjalnej uwagi. I tak to, po niemal półtora roku przerwy, w odstępie tygodnia dwa razy przebiłem dętkę. Pech!
Najpierw usłyszałem charakterystyczny dźwięk, gdy koło najeżdża np. na kamyk i on w taki specjalny sposób "strzela". Było to przy hotelu Vera na chodniku, czyli przejechałem imponujące siedemset metrów od domu. Powietrze zeszło do zera natychmiast, a ja zabrałem się za wymianę dętki. Miałem oczywiście zapas więc spoko. Tylko, że ta zmieniona zaczęła puszczać niemal od razu i po przejechaniu podziemnego przejścia przy Zachodnim musiałem dopompować. Dobrze, że po drugiej stronie jest sklep rowerowy Airbike, kupiłem nową dętkę, zmieniłem i mogłem jechać dalej. W domu sprawdziłem co się stało i ta pierwsza dętka miała takie duże rozcięcie, że nie dawała się nawet napompować. Ale to nie wszystko. Obmacując ją odkryłem że jest coś wewnątrz - wewnątrz dętki! Musiałem sprawdzić co to jest. Wziąłem nóż, rozciąłem i znalazłem coś takiego.

Obce ciało wewnątrz dętki © yurek55

Obce ciało wewnątrz dętki 2 © yurek55
Nie chcę nawet myśleć jak wygląda moja nowa opona, nawet nie patrzyłem. To co wyjąłem ze środka wygląda jak odłupany ostry kawałek kamienia. A zapasowa dętka puszczała powietrze, bo źle ją załatałem, a potem niestarannie sprawdziłem. Podszedłem do tego zbyt nonszalancko, bo taka banalna wydawało mi się czynność, nie wymaga specjalnej uwagi. I tak to, po niemal półtora roku przerwy, w odstępie tygodnia dwa razy przebiłem dętkę. Pech!
- DST 25.00km
- Czas 01:17
- VAVG 19.48km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Zobaczyć mural i zmierzyć miasto.
Jeśli Gazeta Wyborcza coś krytykuje, jeśli jej dziennikarzom coś się nie podoba, to ja mam zawsze przeciwne zdanie. O powstającym muralu na Żoliborzu, na który środki wywalczyli w budżecie partycypacyjnym mieszkańcy, redaktor Jarosław Osowski pisał: "ponure malowidło", "Do głosowania [...]wzywali księża", "Wszystko wygląda dość kiczowato". Postanowiłem więc sam to sprawdzić.
Początek niestety nie był najlepszy, bo już po dwóch kilometrach przebiłem tylną dętkę i musiałem zrobić sobie dłuższy postój. Tym razem dziurkę zrobiła trójkątna blaszka, która ostrym końcem wbiła się w przednio - boczną część opony. To pierwsza guma (pana, flak, kapeć) od niemal półtora roku (styczeń 2015).

Powstańczy mural na Żoliborzu © yurek55

To są kryteria kiczu wg GW © yurek55

Ponure malowidło wg GW © yurek55
Tak więc jak widać powyżej, malowidło nie mogło podobać się Wyborczej, co innego orzeł z czekolady, różowe baloniki i tęczowe flagi. Czerscy jak zawsze w formie.
Po dojechaniu do końca Trasy Armii Krajowej, w Markach skręciłem ku Warszawie, by kolejny dzień pod rząd przejechać Radzymińską, Aleją Solidarności i Trasą W-Z. Dziś chciałem wreszcie zmierzyć odległość, od wschodniej do zachodniej granicy miasta. W ubiegłym roku jak pamiętacie, zmierzyłem oś północ - południe która liczy 27 kilometrów. Dziś wyszło niespełna 18,5 kilometra. Ale pomiar jest i tak do poprawki, bo wschodniego krańca trzeba szukać na drodze do Mińska Mazowieckiego za Starą Miłosną. Ten jest północno - wschodni.

Wschodni kraniec Warszawy © yurek55

Zachodni kraniec Warszawy © yurek55

Kajakarz na Wiśle © yurek55
Kiedy już dojechałem do rogatek Warszawy mogłem skręcić na wiadukt i ulicą Gerdziejewskiego przez Ursus wrócić do domu. Było gorąco, a na dodatek podciął mi skutecznie skrzydła starszy facet na zwykłym rowerze, z którym tasowałem się przez całą Warszawę. Ja go wyprzedzałem i zyskiwałem przewagę gdy on stał na światłach, a po kilkuset metrach znowu widziałem jego oddalające się plecy. A w końcu światła się skończyły i tylem go widział. A nie był to młodzik na szosie, tylko człowiek w moim wieku. Pewnie to buty spd dają taką przewagę. Pokrzepiony nieco tą myślą ruszyłem dalej na zachód dawną poznańską wylotówkę z zamiarem opuszczenia jej zanim pojawi się znak B-9 i skieruje mnie na najgorszą drogę rowerową na Mazowszu. Kiedyś już nią jechałem, niedawno Hipek też dość niepochlebnie ją opisywał, więc w Ołtarzewie skręciłem w lewo i niebawem zobaczyłem z daleka monumentalny kościół na Żbikowie. Nie pchałem się do centrum Pruszkowa, tylko jakimiś opłotkami dotarłem do nielegalnego, acz uczęszczanego przejścia przez tory i po chwili byłem po drugiej stronie. A piszę, że uczęszczane, bo to "czarny punkt kolejowy" - siedem ofiar śmiertelnych, czworo rannych. Gdy dotarłem do Podkowy Leśnej postanowiłem odwiedzić kościół i zobaczyć jak wygląda latem.
Wygląda tak.

Ogród w rozkwicie © yurek55

Mojżesz i kamienne tablice © yurek55

Kościół Św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej © yurek55

Psalm Dawidowy © yurek55

Kwiatuszek © yurek55

Patron Parafii Święty Krzysztof © yurek55

Białe pawie © yurek55

Ogród przykościelny © yurek55
W ogrodzie nieco odpocząłem, nabrałem sobie do butelki wody i pojechałem do Nadarzyna. Patrząc na przejechany dystans widziałem, że jest szansa na setkę, więc potem pojechałem w kierunku Piaseczna i dopiero w Lesznowoli skierowałem się w kierunku domu. Pomimo, że jechało się dziś trudno, bo wschodni, sprzyjający wiatr miałem na warszawskim odcinku pomiędzy rogatkami, cel osiągnąłem, choć avg nie powala.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/590956354/embed/df121e619c7140c3145e41414841fb1914b7119d">
Początek niestety nie był najlepszy, bo już po dwóch kilometrach przebiłem tylną dętkę i musiałem zrobić sobie dłuższy postój. Tym razem dziurkę zrobiła trójkątna blaszka, która ostrym końcem wbiła się w przednio - boczną część opony. To pierwsza guma (pana, flak, kapeć) od niemal półtora roku (styczeń 2015).

Powstańczy mural na Żoliborzu © yurek55

To są kryteria kiczu wg GW © yurek55

Ponure malowidło wg GW © yurek55
Tak więc jak widać powyżej, malowidło nie mogło podobać się Wyborczej, co innego orzeł z czekolady, różowe baloniki i tęczowe flagi. Czerscy jak zawsze w formie.
Po dojechaniu do końca Trasy Armii Krajowej, w Markach skręciłem ku Warszawie, by kolejny dzień pod rząd przejechać Radzymińską, Aleją Solidarności i Trasą W-Z. Dziś chciałem wreszcie zmierzyć odległość, od wschodniej do zachodniej granicy miasta. W ubiegłym roku jak pamiętacie, zmierzyłem oś północ - południe która liczy 27 kilometrów. Dziś wyszło niespełna 18,5 kilometra. Ale pomiar jest i tak do poprawki, bo wschodniego krańca trzeba szukać na drodze do Mińska Mazowieckiego za Starą Miłosną. Ten jest północno - wschodni.

Wschodni kraniec Warszawy © yurek55

Zachodni kraniec Warszawy © yurek55

Kajakarz na Wiśle © yurek55
Kiedy już dojechałem do rogatek Warszawy mogłem skręcić na wiadukt i ulicą Gerdziejewskiego przez Ursus wrócić do domu. Było gorąco, a na dodatek podciął mi skutecznie skrzydła starszy facet na zwykłym rowerze, z którym tasowałem się przez całą Warszawę. Ja go wyprzedzałem i zyskiwałem przewagę gdy on stał na światłach, a po kilkuset metrach znowu widziałem jego oddalające się plecy. A w końcu światła się skończyły i tylem go widział. A nie był to młodzik na szosie, tylko człowiek w moim wieku. Pewnie to buty spd dają taką przewagę. Pokrzepiony nieco tą myślą ruszyłem dalej na zachód dawną poznańską wylotówkę z zamiarem opuszczenia jej zanim pojawi się znak B-9 i skieruje mnie na najgorszą drogę rowerową na Mazowszu. Kiedyś już nią jechałem, niedawno Hipek też dość niepochlebnie ją opisywał, więc w Ołtarzewie skręciłem w lewo i niebawem zobaczyłem z daleka monumentalny kościół na Żbikowie. Nie pchałem się do centrum Pruszkowa, tylko jakimiś opłotkami dotarłem do nielegalnego, acz uczęszczanego przejścia przez tory i po chwili byłem po drugiej stronie. A piszę, że uczęszczane, bo to "czarny punkt kolejowy" - siedem ofiar śmiertelnych, czworo rannych. Gdy dotarłem do Podkowy Leśnej postanowiłem odwiedzić kościół i zobaczyć jak wygląda latem.
Wygląda tak.

Ogród w rozkwicie © yurek55

Mojżesz i kamienne tablice © yurek55

Kościół Św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej © yurek55

Psalm Dawidowy © yurek55

Kwiatuszek © yurek55

Patron Parafii Święty Krzysztof © yurek55

Białe pawie © yurek55

Ogród przykościelny © yurek55
W ogrodzie nieco odpocząłem, nabrałem sobie do butelki wody i pojechałem do Nadarzyna. Patrząc na przejechany dystans widziałem, że jest szansa na setkę, więc potem pojechałem w kierunku Piaseczna i dopiero w Lesznowoli skierowałem się w kierunku domu. Pomimo, że jechało się dziś trudno, bo wschodni, sprzyjający wiatr miałem na warszawskim odcinku pomiędzy rogatkami, cel osiągnąłem, choć avg nie powala.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/590956354/embed/df121e619c7140c3145e41414841fb1914b7119d">
- DST 102.00km
- Czas 05:09
- VAVG 19.81km/h
- Temperatura 32.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Dwie wycieczki i nowe opony
Przed południem pojechałem do serwisu samsunga na Marynarską dowiedzieć się o zostawiony do naprawy telefon. Czekają na części, ma być gotowy na wtorek. Drugim celem podróży był sklep "2 kółka", bo doszedłem do wniosku, że warto chyba zmienić opony na węższe i z gładszym bieżnikiem. Obejrzałem kilka rodzajów, porozmawiałem z właścicielem i powiedziałem, że muszę się zastanowić. Miałem jeszcze jeden sklep na trasie swej przejażdżki, ale nie rowerowy, tylko ubraniowy. W sobotę w Modo kupiłem sobie porządne, wygodne i super wyglądające dżinsy, za śmieszną cenę pięćdziesiąt dziewięć złotych. Jak tylko zajechałem do domu, już zacząłem żałować, że nie kupiłem dwóch par. Najgorsze było to, że chodziliśmy wtedy tyle czasu po tych hektarach Centrum, że nie miałem zielonego pojęcia, w którym pawilonie był ten sklep z dżinsami. Ale dziś po krótkim błądzeniu udało mi się go odnaleźć i kupiłem inny nieco model, ale za te same pieniądze. A potem wróciłem do "2 kółek" i nabyłem drogą kupna opony, przewiesiłem sobie na krzyż przez ramię i szybko wróciłem do domu.

Staw na Wirażowej © yurek55

Nowe opony © yurek55
A wieczorem na nowych oponach rower śmigał aż miło, dość powiedzieć, że Strawa odnotowała trzy rekordy życiowe. :) Po powrocie wymieniłem i nasmarowałem łańcuch, bo jutro daleka droga mnie czeka.

Okopowa Str © yurek55

Staw na Wirażowej © yurek55

Nowe opony © yurek55
A wieczorem na nowych oponach rower śmigał aż miło, dość powiedzieć, że Strawa odnotowała trzy rekordy życiowe. :) Po powrocie wymieniłem i nasmarowałem łańcuch, bo jutro daleka droga mnie czeka.

Okopowa Str © yurek55
- DST 39.00km
- Czas 02:10
- VAVG 18.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
*Pozałatwiać trochę spraw.*
Rano załadowałem rower na bagażnik i pojechałem na Ursynów postawić córce samochód pod domem, żeby stał na miejscu jak wróci w sobotę z wakacyjnych wojaży. Dlatego ślad mojej trasy nie zatacza dziś zamkniętego kręgu. A ponieważ nie dawała mi spokoju moja całkiem łysa opona, postanowiłem pojechać do sklepu w Konstancinie, gdzie je kupowałem i dokupić taką samą. Na miejscu okazało się że nie mają i w tej sytuacji wybrałem taką, która przynajmniej miała tę samą szerokość. To AUTHOR by PANARACER R.olling Stone Cross. Założyłem ją na obręcz i pojechałem zobaczyć jak Wisła w Gassach wygląda i jak sie jedzie Wałem Zawadowskim. Dawno tamtędy nie jechałem.
A poza wszystkim, to patrząc na poniższe zdjęcia można uznać, że jest to letni wpis, pod znakiem wody dla ochłody.

Prom jak zawsze zapracowany © yurek55
Jak widać po banderze, powrót będzie pod wiatr.

Łacha coraz wieksza © yurek55

Słoneczniki chcą pić © yurek55

Z Mostu Siekierkowskiego © yurek55

Baseny "Kory", tej od płaszczy © yurek55

Baseny "Łączności", obecna nazwa "Saski Brzeg" © yurek55

Plaża przy "Poniatoszczaku" © yurek55

Wyrazy współczucia dla młodej pary © yurek55

Miejsce ochłody © yurek55
Tu wziąłem szybki prysznic w ubraniu i pojechałem do domu.
Drugi wyjazd był już wieczorkiem, gdy temperatura spadła do "zaledwie" 27°C. Pojechałem do Decathlonu po dętki w promocji "dwie w cenie jednej". Rzeczywiście za 11.99 PLN można kupić dwie dętki, ale tylko 26" do "górali", albo 28x19-23, czyli wąskie do rowerów szosowych. Byłem w dwóch pobliskch i niestety do mojego roweru, dętek w promocji nie było w żadnym.
A poza wszystkim, to patrząc na poniższe zdjęcia można uznać, że jest to letni wpis, pod znakiem wody dla ochłody.

Prom jak zawsze zapracowany © yurek55
Jak widać po banderze, powrót będzie pod wiatr.

Łacha coraz wieksza © yurek55

Słoneczniki chcą pić © yurek55

Z Mostu Siekierkowskiego © yurek55

Baseny "Kory", tej od płaszczy © yurek55

Baseny "Łączności", obecna nazwa "Saski Brzeg" © yurek55

Plaża przy "Poniatoszczaku" © yurek55

Wyrazy współczucia dla młodej pary © yurek55

Miejsce ochłody © yurek55
Tu wziąłem szybki prysznic w ubraniu i pojechałem do domu.
Drugi wyjazd był już wieczorkiem, gdy temperatura spadła do "zaledwie" 27°C. Pojechałem do Decathlonu po dętki w promocji "dwie w cenie jednej". Rzeczywiście za 11.99 PLN można kupić dwie dętki, ale tylko 26" do "górali", albo 28x19-23, czyli wąskie do rowerów szosowych. Byłem w dwóch pobliskch i niestety do mojego roweru, dętek w promocji nie było w żadnym.
- DST 61.85km
- Teren 3.00km
- Czas 03:18
- VAVG 18.74km/h
- VMAX 35.60km/h
- Temperatura 32.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
*Rekord pobity!*
Łańcuch wwymieniłem już piątego sierpnia, ale dopiero dziś mogłem sprawdzić jak działa. Nie tyle upał, co inne, ważniejsze sprawy, zadecydowały o mojej rowerowej absencji. Dziś jechało się całkiem nieźle, najgorszy był oczywiście odcinek północ - południe przez sam środek Warszawy, bo pod wiatr. A ten wiatr nie dawał ochłody. Na Placu Konstytucji skorzystałem deszczowni, mocząc chustę pod kask i koszulkę, ale zanim dojechałem do granic miasta, koszulka była sucha jak pieprz. Po powrocie usłyszałem opinię na temat stanu moich władz umysłowych i nie była ona zbyt pochlebna dla mnie. Takie życie.

Temperatura aktualna 42.9°C © yurek55

Pięć tablic © yurek55

Samolot z "małpki" © yurek55
Na spottera się nie nadaję z tym sprzętem.
Zapis trasy nie od początku, zapomniałem.

Temperatura aktualna 42.9°C © yurek55

Pięć tablic © yurek55

Samolot z "małpki" © yurek55
Na spottera się nie nadaję z tym sprzętem.
Zapis trasy nie od początku, zapomniałem.
- DST 89.26km
- Czas 04:09
- VAVG 21.51km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 43.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze
*Wpis samochodowo - rowerowy*
Rano na ósmą byłem umówiony w warsztacie, więc załadowałem rower do bagażnika i pojechałem. Samochód zostawiłem w rękach mechanika, a sam, po powrocie do domu przystapiłem do wymiany napędu w rowerze. Wczoraj wieczorem niestety mi się to nie udało, bo nijak nie mogłem bez bacika odkręcić kasety. Pamietam, że poprzednio nie miałem z tym najmniejszegoi problemu, kasetę zablokowałem pętlą utworzoną z łańcucha włożonego w rurkę. Teraz, po pierwsze kaseta była mocniej przykręcona, po drugie cienka aluminiowa rurka się wyginała, dałem więc za wygraną. A dziś wszystko poszło jak z płatka. Nie na darmo powstało ludowe porzekadło -"ranek jest mądrzejszy od wieczora". Skorzystałem z następującej prostej rady udzielonej mi na forum: "Stary łańcuch okręcasz wokół stabilnie zamontowanego elementu krajobrazu, np słupa ogrodzeniowego. Resztę zawijasz wokół kasety. Odkręcasz." Tylko zamiast "stabilnie zamontowanego elementu krajobrazu", użyłem skobla od drzwi w mojej piwnicy. :)

Blokowanie kasety © yurek55
Nowy napęd wypróbowałem jadąc nieco okrężnie po odbiór samochodu. Jest OK!
I na koniec dwa epizody z dzisiejszej jazdy. Skrzyżowanie drogi dla rowerów przy stacji paliw Auchan, z prawoskrętem z Górczewskiej do rzeczonej stacji, lub do hipermarketu. Jadę z wiaduktu dośc szybko, przede mna rowerzysta dojeżdża do tego skrzyżowania, samochody stają, ja też wyhamowuję, bo pełną bombą nigdy nie wjeżdżam na takie niepewne skrzyżowania. Rowerzysta przejeżdża, ja jestem metr, dwa za nim i w tym momencie facet puszc za sprzęgło, bo na chwilkę spojrzał na swą towarzyszkę, do której coś mówił. Wydarłem się na pół Woli (szkoda, że rower nie ma klaksonu), skręciłem w lewo i zahamowałem pięć centymetrów od samochodu. Facet też stanął, ale już tylko po to, aby usłyszeć mocno niecenzuralną tyradę pod swoim adresem z moich ust. Gdy wyładowałem emocje, natychmiat poczułem ulgę i spokojnie mogłem pojechać dalej. I jeszcze podbudował mnie starszy pan, też na rowerze, który kazał mi dzwonić po policję, a on będzie świadkiem.
Druga scenka. Jadę drogą dla rowerów ulicą Górczewską, przede mną rowerzysta, z daleka widzę dostawczaka stojącego przy wyjeżdzie ze stacji Nissana za skrzyżowaniem z Prymasa Tysiąclecia. Rowerzysta przede mną przejezdża, ja kilkanaście metrów za nim i widzę, że kierowca nie ruszy, że chce mnie przepuścic, że mnie widzi. Przejeżdżam i słyszę okrzyk z ust pasażerki,skierowany ewidentnie do mnie - "Gratuluję wyobraźni!". O co jej chodziło?
Naprawdę na jezdni takich sytuacji się nie spotyka i dlatego wcale nie cieszą mnie te nowe miejskie inwestycje. Aha! Trzecia sytuacja, choć chronologicznie pierwsza. Jadę Aleją Krakowską, obok droga dla rowerów. Mijam stojącego przed przejściem dla pieszych rowerzystę, który woła "Zapraszamy na ścieżkę!" Kurtyna.

Budowa drogi na Grójeckiej © yurek55
Pierwszy, poranny fragment niezarejestrowany.

Blokowanie kasety © yurek55
Nowy napęd wypróbowałem jadąc nieco okrężnie po odbiór samochodu. Jest OK!
I na koniec dwa epizody z dzisiejszej jazdy. Skrzyżowanie drogi dla rowerów przy stacji paliw Auchan, z prawoskrętem z Górczewskiej do rzeczonej stacji, lub do hipermarketu. Jadę z wiaduktu dośc szybko, przede mna rowerzysta dojeżdża do tego skrzyżowania, samochody stają, ja też wyhamowuję, bo pełną bombą nigdy nie wjeżdżam na takie niepewne skrzyżowania. Rowerzysta przejeżdża, ja jestem metr, dwa za nim i w tym momencie facet puszc za sprzęgło, bo na chwilkę spojrzał na swą towarzyszkę, do której coś mówił. Wydarłem się na pół Woli (szkoda, że rower nie ma klaksonu), skręciłem w lewo i zahamowałem pięć centymetrów od samochodu. Facet też stanął, ale już tylko po to, aby usłyszeć mocno niecenzuralną tyradę pod swoim adresem z moich ust. Gdy wyładowałem emocje, natychmiat poczułem ulgę i spokojnie mogłem pojechać dalej. I jeszcze podbudował mnie starszy pan, też na rowerze, który kazał mi dzwonić po policję, a on będzie świadkiem.
Druga scenka. Jadę drogą dla rowerów ulicą Górczewską, przede mną rowerzysta, z daleka widzę dostawczaka stojącego przy wyjeżdzie ze stacji Nissana za skrzyżowaniem z Prymasa Tysiąclecia. Rowerzysta przede mną przejezdża, ja kilkanaście metrów za nim i widzę, że kierowca nie ruszy, że chce mnie przepuścic, że mnie widzi. Przejeżdżam i słyszę okrzyk z ust pasażerki,skierowany ewidentnie do mnie - "Gratuluję wyobraźni!". O co jej chodziło?
Naprawdę na jezdni takich sytuacji się nie spotyka i dlatego wcale nie cieszą mnie te nowe miejskie inwestycje. Aha! Trzecia sytuacja, choć chronologicznie pierwsza. Jadę Aleją Krakowską, obok droga dla rowerów. Mijam stojącego przed przejściem dla pieszych rowerzystę, który woła "Zapraszamy na ścieżkę!" Kurtyna.

Budowa drogi na Grójeckiej © yurek55
Pierwszy, poranny fragment niezarejestrowany.
- DST 26.00km
- Czas 01:28
- VAVG 17.73km/h
- VMAX 36.20km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Lekki rozruch
Niezbyt wiele jeżdżę ostatnio, bo inne sprawy mają pierwszeństwo - są wakacje i trzeba zapewnić opiekę moim kochanym dziewczynkom. Ponieważ od wczoraj zajmuje się już nimi profesjonalna kadra wychowawców mogłem wsiąść na rower i pozałatwiać trochę spraw na mieście. Ale najpierw, ponieważ bardzo mi tego brakowało wybrałem się przed śniadaniem na basen. Mocno mnie zaskoczyło, że pomimo wczesnej godziny (8:15) na wszystkich torach pływało po kilka osób. Spać nie mogą, czy co? Na moim torze byli na szczęście jacyś mocno ogarnięci pływacko ludkowie, wyprzedzali mnie bezkolizyjnie, nikt nikomu nie przeszkadzał, a ostatnie dwadzieścia basenów przepłynąłem praktycznie sam. Z wody wyszedłem po czterdziestu sześciu minutach, tyle zabrało mi przepłynięcie kraulem dystansu półtora kilometra. To o cztery minuty dłużej od standardowego czasu z ubiegłego roku, cóż..., jak się nie pływa, to tak jest.
Dzisiejszą trasę rowerową wymyśliłem na zasadzie miejsc, gdzie powinienem pojechać, by załatwić sprawy ważne, mniej ważne
i zupełnie nieważne. Do tego oczywiście ślad miał się nie krzyżować i jakoś wygladać. Wszystkie założone miejsca odwiedziłem, sprawy też załatwiłem, tylko z tym śladem nie wyszło. Zapomniałem wyłączyć pauzy...Gdybym umiał, to bym dorysował, a tak, to musi zostać jak jest. Napiszę tylko, że z pod Instytutu Onkologii udałem się przez rezerwat przyrody obok SGGW na Wilanów, odebrałem z virtualbiku nowy napęd, podjechałem pod górę ( a można podjechać w dół?) Belwederską, a zjechałem Kapucyńską do Alei Solidarności. Ostatnim punktem na trasie był warsztat samochodowy , gdzie jutro pozbędę się problemu z filtrem cząstek stałych. Powiem tylko, że na żywo robi o wiele gorsze wrażenie niż jego strona internetowa, zwykła blaszana buda z dwoma podnośnikami w środku. Ale nie należy oceniać po wyglądzie, pozory mylą. Mam ten namiar z polecenia, jesli się nie zawiodę, będę mógł z czystym sumieniem polecać dalej.
A teraz mogę już iść napęd w rowerze wymieniać - przejechałem na nim od września ponad 9100 km. Niby jeszcze nie przeskakuje, ale chcę sobie komfort jazdy poprawić.
Zdjęcia:

Polityk LPR, adwokat, kandydat na senatora © yurek55

Koń, jaki jest, każdy widzi © yurek55

Honorowy Konsulat Republiki Malawi © yurek55

Ambasada Islamskiej Republiki Afganistanu © yurek55
Dzisiejszą trasę rowerową wymyśliłem na zasadzie miejsc, gdzie powinienem pojechać, by załatwić sprawy ważne, mniej ważne
i zupełnie nieważne. Do tego oczywiście ślad miał się nie krzyżować i jakoś wygladać. Wszystkie założone miejsca odwiedziłem, sprawy też załatwiłem, tylko z tym śladem nie wyszło. Zapomniałem wyłączyć pauzy...Gdybym umiał, to bym dorysował, a tak, to musi zostać jak jest. Napiszę tylko, że z pod Instytutu Onkologii udałem się przez rezerwat przyrody obok SGGW na Wilanów, odebrałem z virtualbiku nowy napęd, podjechałem pod górę ( a można podjechać w dół?) Belwederską, a zjechałem Kapucyńską do Alei Solidarności. Ostatnim punktem na trasie był warsztat samochodowy , gdzie jutro pozbędę się problemu z filtrem cząstek stałych. Powiem tylko, że na żywo robi o wiele gorsze wrażenie niż jego strona internetowa, zwykła blaszana buda z dwoma podnośnikami w środku. Ale nie należy oceniać po wyglądzie, pozory mylą. Mam ten namiar z polecenia, jesli się nie zawiodę, będę mógł z czystym sumieniem polecać dalej.
A teraz mogę już iść napęd w rowerze wymieniać - przejechałem na nim od września ponad 9100 km. Niby jeszcze nie przeskakuje, ale chcę sobie komfort jazdy poprawić.
Zdjęcia:

Polityk LPR, adwokat, kandydat na senatora © yurek55

Koń, jaki jest, każdy widzi © yurek55

Honorowy Konsulat Republiki Malawi © yurek55

Ambasada Islamskiej Republiki Afganistanu © yurek55
- DST 44.39km
- Czas 02:30
- VAVG 17.76km/h
- VMAX 30.70km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
*Słońce rozleniwia*
Nie wiem czy to słońce, czy wczorajsze kilometry, ale nie bardzo chciało mi się jeździć dzisiaj. Aby opóźnić wyjście z domu zdecydowałem się wreszcie na wymianę napędu. Klucz z Hong Kongu spokojnie dał radę odkręcić nakrętkę mocującą kasetę, a łańcuch włożony do rurki doskonale zastąpił bacik. Nie sądziłem, że to takie proste. Nowy napęd trzeba było przetestować, a ja na szczęście miałem coś do załatwienia i to w trzech punktach Warszawy. Tak więc trochę tych kilometrów się uzbierało, ale generalnie dziś był dzień siedzenia i wygrzewania się na słoneczku, a nie kręcenia. Na przykład tu, na wale wiślanym...

Działki wzdłuż Jagiellońskiej © yurek55
...albo tutaj...

Cmentarz na Bródnie © yurek55
...wszystko jedno gdzie, aby nie jechać. Czasu miałem dużo, wiedziałem że zdążę, to po co się miałem spieszyć?

Chemiczne smugi nad Warszawą © yurek55

Chemitrails z Mostu Świętokrzyskiego © yurek55

Chwała saperom © yurek55
Przy wyjściu z Dworca Wschodniego, coś na pocieszenie dla przyjeżdżających do stolicy.

Jestem z miasta? © yurek55

Działki wzdłuż Jagiellońskiej © yurek55
...albo tutaj...

Cmentarz na Bródnie © yurek55
...wszystko jedno gdzie, aby nie jechać. Czasu miałem dużo, wiedziałem że zdążę, to po co się miałem spieszyć?

Chemiczne smugi nad Warszawą © yurek55

Chemitrails z Mostu Świętokrzyskiego © yurek55

Chwała saperom © yurek55
Przy wyjściu z Dworca Wschodniego, coś na pocieszenie dla przyjeżdżających do stolicy.

Jestem z miasta? © yurek55
- DST 59.00km
- Teren 3.00km
- Czas 03:34
- VAVG 16.54km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 sierpnia 2014
Kategoria Piaseczno/Ursynów, Naprawy, ku pomocy, <50
Skrzypienia c.d. - korba na drodze
Sporo rzeczy miałem dziś do zrobienia, z których dla mnie najważniejszą był spacer z Julką. Z nikim tak dobrze jej się nie śpi jak z dziadkiem. Ale zanim dotarłem do Piaseczna, odstawiłem drugiej córce samochód na Ursynów, bo jutro wraca i pewnie by wolała mieć auto pod domem, a nie na Ochocie. Tam wreszcie przesiadłem się na rower i przez Las Kabacki dojechałem do Puławskiej i do celu. Na miejscu zamieniłem pojazd dwukołowy na trzykołowy i kolejne 7,5 km zrobiłem pchając przed sobą, dziecięcy wózek z zawartością, pogrążoną w głębokim śnie.

Fontanny na rynku w Piasecznie © yurek55
Powrotna droga wiodła znowu przez Ursynów i tym razem chciałem dłużej Lasem Kabackim pojechać. Nie bardzo orientuję się w topografii leśnych dróg i wyjechałem oczywiście nie tam gdzie chciałem, prosto na mur zajezdni metra na Kabatach. Pojechałem skrajem lasu i w końcu dotarłem do miejsca gdzie zamierzałem wyjechać z lasu, czyli do Relaksowej.
Jazdę po cichych, leśnych drogach urozmaicało mi - i wszystkim okolicznym spacerowiczom i rowerzystom - donośne skrzypienie przy każdym naciśnięciu lewego pedału. Normalnie aż mi wstyd było jechać na takim rzęchu...

Skrajem Lasu Kabackiego © yurek55
Potem w ruchu ulicznym odgłos ten nie był już tak słyszalny, co niestety uśpiło moją czujność. Gdy już dojechałem na Ursynów i zrobiłem co miałem zrobić, wsiadłem po prostu na rower i popedałowałem do domu na spóźniony obiad. Długo nie trwała moja jazda, po kilometrze poczułem dziwne ruchy lewej korby, a po drugim kilometrze leżała już na drodze. Jako tako ją przykręciłem i powoli dojechałem do warsztatu wulkanizacyjnego, gdzie pożyczyli mi imbus 8 i mogłem już normalnie dojechać do domu.
Pierwszy raz w życiu mi się korba odkręciła i to jest wina producenta roweru Kands, nie słyszałem o takim przypadku w żadnym innym rowerze. Nawet mi nie przeszło przez myśl, że coś takiego może się zdarzyć. Albo może mało jeszcze wiem o rowerach?

Fontanny na rynku w Piasecznie © yurek55
Powrotna droga wiodła znowu przez Ursynów i tym razem chciałem dłużej Lasem Kabackim pojechać. Nie bardzo orientuję się w topografii leśnych dróg i wyjechałem oczywiście nie tam gdzie chciałem, prosto na mur zajezdni metra na Kabatach. Pojechałem skrajem lasu i w końcu dotarłem do miejsca gdzie zamierzałem wyjechać z lasu, czyli do Relaksowej.
Jazdę po cichych, leśnych drogach urozmaicało mi - i wszystkim okolicznym spacerowiczom i rowerzystom - donośne skrzypienie przy każdym naciśnięciu lewego pedału. Normalnie aż mi wstyd było jechać na takim rzęchu...

Skrajem Lasu Kabackiego © yurek55
Potem w ruchu ulicznym odgłos ten nie był już tak słyszalny, co niestety uśpiło moją czujność. Gdy już dojechałem na Ursynów i zrobiłem co miałem zrobić, wsiadłem po prostu na rower i popedałowałem do domu na spóźniony obiad. Długo nie trwała moja jazda, po kilometrze poczułem dziwne ruchy lewej korby, a po drugim kilometrze leżała już na drodze. Jako tako ją przykręciłem i powoli dojechałem do warsztatu wulkanizacyjnego, gdzie pożyczyli mi imbus 8 i mogłem już normalnie dojechać do domu.
Pierwszy raz w życiu mi się korba odkręciła i to jest wina producenta roweru Kands, nie słyszałem o takim przypadku w żadnym innym rowerze. Nawet mi nie przeszło przez myśl, że coś takiego może się zdarzyć. Albo może mało jeszcze wiem o rowerach?
- DST 44.00km
- Teren 7.00km
- Czas 02:22
- VAVG 18.59km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze





















