Wpisy archiwalne w kategorii
kurierowo
Dystans całkowity: | 6989.91 km (w terenie 57.00 km; 0.82%) |
Czas w ruchu: | 356:03 |
Średnia prędkość: | 19.63 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.04 km/h |
Suma podjazdów: | 5350 m |
Suma kalorii: | 71578 kcal |
Liczba aktywności: | 131 |
Średnio na aktywność: | 53.36 km i 2h 43m |
Więcej statystyk |
Aparat utopiony w Zalewie i spotkanie z Księgowym
Miałem zlecenie kurierskie w Stanisławowie Drugim, kawałek za Legionowem, więc potem postanowiłem zrobić pętelkę do Zalewu i przez Nieporęt wrócić do domu. Czasu miałem nie za wiele, stąd najkrótszy, aczkolwiek nielubiany wariant jazdy ulicą Modlińską i wylotówką 61 na Augustów. Ale po kolei. Najpierw przy Moście Gdańskim zobaczyłem ten oto rower, przypięty solidnym u-lockiem do barierki, co niestety nie zapobiegło kradzieży obu kół. Współczuję właścicielowi.

Taka sytuacja, że koła podiwanili © yurek55
Potem na moście zobaczyłem pierwszy w tym roku statek wycieczkowy na Wiśle, jeszcze bez pasażerów, ale za to z motorówką policyjną przy burcie.

Biała flota przygotowuje się do sezonu © yurek55
Przed Legionowem, gdzie zaczyna sie obwodnica, jest znak z przekreślonym rowerem, pojechałem przepisowo równoległą, która potem skręca w prawo i kończy się lesie. Ale po kilkuset metrach już znowu jest asfalt i jesteśmy w Legionowie. Trudny odcinek w sporym ruchu i bez pobocza przejechałem z wiatrem tak szybko, że nawet nie zdążyłem się zestresować porządnie i do ronda dojechałem nie wiadomo kiedy. Tam już mogłem skręcić do Nieporętu, a po kilku minutach zaordynowałem sobie krótki odpoczynek w stałym miejscu przy plaży z pomostem. Najpierw zjadłem baton z ziarnami, popiłem wodą i uznałem, że zanim ruszę dalej warto sobie fotkę strzelić. A że tym razem nikogo nie było, kto mógłby to zrobić, postawiłem aparat na ławce, ustawiłem samowyzwalacz i już.

Pomost nad Zalewem - zdjęcie przedostatnie © yurek55
A drugie miało być z innej, wyższej perspektywy, więc postawiłem aparat na barierce i gdy cyknął drugi raz, podszedłem sprawdzić jak wyszło.

Ostatnia fotka i... plum! © yurek55
I prawie mi się udało, ale jak wszyscy wiedzą, prawie - robi różnicę. Gdy już wyciągałem rękę, poczułem podmuch wiatru z tyłu i choć czułem go w ręku, to nie zdążyłem złapać. Spojrzałem z góry i zobaczyłem, że w tym miejscu nie jest zbyt głęboko i dobrze go widać. Cóż było robić? Wszedłem do wody i po kilku krokach dostrzegłem go leżżcego na dnie. Z wrażenie nie czułem nawet, czy woda jest zimna, więc pewnie nie była. Potem na ławeczce wyjąłem kartę pamięci, baterię, wytarłem go z wierzchu, schowałem do plecaka i tyle w temacie aparatu. A w Nieporęcie odwiedziłem w pracy Księgowego i miałem szansę udać jakiegoś upierdliwego klienta, tak jak planowała Katana . Jej się nie udało, bo Adam ją poznał od razu, a ja musiałem się przedstawić. Poznałem też Agnieszkę, jego żonę, Kamila, szefa, pokazał mi kilka komunijnych rowerów, o czym wcześniej mu wspominałem, pogadaliśmy chwilkę o tym i owym i pojechałem. Nie chciałem zabierać czasu bo widać, że pracy mają dużo, a ja byłem już w poważnym niedoczasie i jeszcze daleka droga mnie czekała. A na domiar wszystkiego wiatr przestawał mi sprzyjać i robiło się ciężko. Do Warszawy wjechałem od strony Białołęki przejeżdżając most nad Kanałem w Kobiałce i tym razem jadąc Mechtyńską i Ostródzką, dojechałem do Centrum Targówek. Przez Bródno i Pragę dotarłem do Mostu Poniatowskiego, a tam czekała mnie miła niespodzianka. Od Stadionu stał potężny korek i mogłem sobie powyprzedzać dużo, dużo samochodów. A potem jeszcze w centrum, gdzie skręcałem w lewo na rondzie, miła pani policjantka machnęłą mi, żebym zjechał na czerwonym. Samochody na zielonym i tak stały, bo na rondzie nie mieściły, więc podziękowałem z uśmiechem i pojechałem. W domu sprawdziłem aparat i nie jest dobrze. Może jak wilgoć odparuje, to mu się poprawi?

Taka sytuacja, że koła podiwanili © yurek55
Potem na moście zobaczyłem pierwszy w tym roku statek wycieczkowy na Wiśle, jeszcze bez pasażerów, ale za to z motorówką policyjną przy burcie.

Biała flota przygotowuje się do sezonu © yurek55
Przed Legionowem, gdzie zaczyna sie obwodnica, jest znak z przekreślonym rowerem, pojechałem przepisowo równoległą, która potem skręca w prawo i kończy się lesie. Ale po kilkuset metrach już znowu jest asfalt i jesteśmy w Legionowie. Trudny odcinek w sporym ruchu i bez pobocza przejechałem z wiatrem tak szybko, że nawet nie zdążyłem się zestresować porządnie i do ronda dojechałem nie wiadomo kiedy. Tam już mogłem skręcić do Nieporętu, a po kilku minutach zaordynowałem sobie krótki odpoczynek w stałym miejscu przy plaży z pomostem. Najpierw zjadłem baton z ziarnami, popiłem wodą i uznałem, że zanim ruszę dalej warto sobie fotkę strzelić. A że tym razem nikogo nie było, kto mógłby to zrobić, postawiłem aparat na ławce, ustawiłem samowyzwalacz i już.

Pomost nad Zalewem - zdjęcie przedostatnie © yurek55
A drugie miało być z innej, wyższej perspektywy, więc postawiłem aparat na barierce i gdy cyknął drugi raz, podszedłem sprawdzić jak wyszło.

Ostatnia fotka i... plum! © yurek55
I prawie mi się udało, ale jak wszyscy wiedzą, prawie - robi różnicę. Gdy już wyciągałem rękę, poczułem podmuch wiatru z tyłu i choć czułem go w ręku, to nie zdążyłem złapać. Spojrzałem z góry i zobaczyłem, że w tym miejscu nie jest zbyt głęboko i dobrze go widać. Cóż było robić? Wszedłem do wody i po kilku krokach dostrzegłem go leżżcego na dnie. Z wrażenie nie czułem nawet, czy woda jest zimna, więc pewnie nie była. Potem na ławeczce wyjąłem kartę pamięci, baterię, wytarłem go z wierzchu, schowałem do plecaka i tyle w temacie aparatu. A w Nieporęcie odwiedziłem w pracy Księgowego i miałem szansę udać jakiegoś upierdliwego klienta, tak jak planowała Katana . Jej się nie udało, bo Adam ją poznał od razu, a ja musiałem się przedstawić. Poznałem też Agnieszkę, jego żonę, Kamila, szefa, pokazał mi kilka komunijnych rowerów, o czym wcześniej mu wspominałem, pogadaliśmy chwilkę o tym i owym i pojechałem. Nie chciałem zabierać czasu bo widać, że pracy mają dużo, a ja byłem już w poważnym niedoczasie i jeszcze daleka droga mnie czekała. A na domiar wszystkiego wiatr przestawał mi sprzyjać i robiło się ciężko. Do Warszawy wjechałem od strony Białołęki przejeżdżając most nad Kanałem w Kobiałce i tym razem jadąc Mechtyńską i Ostródzką, dojechałem do Centrum Targówek. Przez Bródno i Pragę dotarłem do Mostu Poniatowskiego, a tam czekała mnie miła niespodzianka. Od Stadionu stał potężny korek i mogłem sobie powyprzedzać dużo, dużo samochodów. A potem jeszcze w centrum, gdzie skręcałem w lewo na rondzie, miła pani policjantka machnęłą mi, żebym zjechał na czerwonym. Samochody na zielonym i tak stały, bo na rondzie nie mieściły, więc podziękowałem z uśmiechem i pojechałem. W domu sprawdziłem aparat i nie jest dobrze. Może jak wilgoć odparuje, to mu się poprawi?
- DST 71.00km
- Czas 03:23
- VAVG 20.99km/h
- VMAX 36.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 16 kwietnia 2015
Kategoria <50, kurierowo, Piaseczno/Ursynów
Na Ursynów i z powrotem
Znów wyjazd typowo kurierski - i dobrze, że się trafił, bo chyba bym się nie zdecydował dziś na rower. Uznałem bowiem, że mam za mało czasu na jakąś sensowną trasę i w związku z tym lepiej posiedzieć w domu. Ale życie jest pełne niespodzianek, a sytuacja zmienia się dynamicznie i dzięki temu pojawiła się okazja pojechania do córki. Widząc piękne słońce za oknem postanowiłem popracować nad "kolarską opalenizną" i ubrałem się na krótko. Pomimo chwilami dość silnego wiatru nie było mi zimno i pedałowało się całkiem przyjemnie, a co ważniejsze, szybko. I to do tego stopnia, że na Wałbrzyskiej wyprzedziłem kuriera rowerowego, co musiało mocno podrażnić jego ambicję, bo po chwili znowu był z przodu. Ale do momentu gdy drogi nam się rozeszły, byłem w stanie dotrzymać mu koła. Na miejscu licznik pokazał średnią 24km/h, a telefon...nic nie pokazał, bo endomondo wyłączyło się po 32 sekundach rejestrowania trasy! Załamka z tą aplikacją, albo z tym telefonem. Dla pewności w powrotnej drodze odpaliłem Lokusa i nie szukając już tym razem odległości, ani ładnego kształtu pętli, prostą drogą udałem się do domu. A że miałem jeszcze chwilkę, zboczyłem troszkę z trasy i z ciekawości zajrzałem na "Skrę". To na tym stadionie była pierwsza w Polsce tartanowa bieżnia, po której biegaliśmy na młodzieżowych spartakiadach lekkoatletycznych. Wtedy, pod koniec lat 60-tych, to było coś. Dziś też widziałem młodzież na bieżni, ale oni już się nie ekscytują taką oczywistością, jak tartan. My wtedy wiedzieliśmy, że po tych samych torach biegają najwybitniejsi polscy i światowi lekkoatleci. Ale dobrze, że jeszcze coś tam funkcjonuje, że jakieś zawody szkolne, czy treningi się odbywają. Cały stadion niestety, wraz z obiektami towarzyszącymi, popada konsekwentnie i od lat w całkowita ruinę. Jego podstawową działalnością jest chyba, sądząc po liczbie samochodów, wynajem miejsc parkingowych.

Trybuna i wieża sędziowska na stadionie Skry © yurek55

Na płycie stadionu coś się dzieje © yurek55

Stołeczny Klub Robotniczo - Akademicki "Skra" © yurek55
A to kibicowska deklaracja na murze Wyścigów Konnych. Mnie ten obrazek kojarzy się nieodparcie z postacią Stefana Niesiołowsksiego, członka władz naczelnych "partii miłości", panującej nam od ośmiu lat.

Legia rulez! © yurek55

Trybuna i wieża sędziowska na stadionie Skry © yurek55

Na płycie stadionu coś się dzieje © yurek55

Stołeczny Klub Robotniczo - Akademicki "Skra" © yurek55
A to kibicowska deklaracja na murze Wyścigów Konnych. Mnie ten obrazek kojarzy się nieodparcie z postacią Stefana Niesiołowsksiego, członka władz naczelnych "partii miłości", panującej nam od ośmiu lat.

Legia rulez! © yurek55
- DST 26.73km
- Czas 01:24
- VAVG 19.09km/h
- VMAX 35.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Zaskakująca statystyka
W natłoku przedświątecznej krzątaniny wygospodarowałem trochę czasu i pojechałem. Zamiary miałem dalekosiężne, to znaczy na jakieś 40 - 50 kilometrów, ale wyszło inaczej. Najpierw wydało mi się, że za lekko jestem ubrany, a jak po kilku kilometrach przyzwyczaiłem się do temperatury, wysiadło endomondo. To znaczy, nie tyle aplikacja, co telefon chyba trochę zgłupiał i jak musiałem sprawdzić na nim pocztę, to zakończył działanie aplikacji. Moim zdaniem ona powinna działać w tle, ale może zły przycisk nacisnąłem? Nie wiem.
W każdym razie potraktowałem to jako znak, żeby wracać do domu, bo tak naprawdę, to nie chciało mi się jeździć - i taka jest bolesna prawda. Wydaje się, że ubiegłoroczny dystans 12 213 km, to było apogeum moich możliwości.
Ale że bikestats pozwala nam na robienie różnych porównań, sprawdziłem jak to było w ubiegłym roku. I co się okazuje? Ku swemu niekłamanemu zaskoczeniu odkryłem, że w pierwszym kwartale tego roku przejechałem o 27,5 km więcej, niż w 2014 roku.
Dziwne.
Trasa w jedną stronę na ulicę Górczewską, po odbiór obcinaczy do kocich pazurów.
W każdym razie potraktowałem to jako znak, żeby wracać do domu, bo tak naprawdę, to nie chciało mi się jeździć - i taka jest bolesna prawda. Wydaje się, że ubiegłoroczny dystans 12 213 km, to było apogeum moich możliwości.
Ale że bikestats pozwala nam na robienie różnych porównań, sprawdziłem jak to było w ubiegłym roku. I co się okazuje? Ku swemu niekłamanemu zaskoczeniu odkryłem, że w pierwszym kwartale tego roku przejechałem o 27,5 km więcej, niż w 2014 roku.
Dziwne.


Trasa w jedną stronę na ulicę Górczewską, po odbiór obcinaczy do kocich pazurów.
- DST 11.60km
- Czas 00:39
- VAVG 17.85km/h
- Temperatura 3.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Z reklamówką na kierownicy
Na Ostródzkiej jest sklep, który miał być w soboty nieczynny. W tym sklepie moja córka kupiła coś dla swojego dziecka, a ja zostałem poproszony o odebranie. Pojechałem zwiadowczo, zobaczyć gdzie to jest i okazało się, że jest otwarty. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak wejść i odebrać zamówienie. A potem niestety, z reklamówką na kierownicy, jechałem jak chłop po zakupach w gieesie. Wstyd jak beret, nie? Wiem...

Remont wiaduktu przy Cm. Powązkowskim rozpoczęty © yurek55
Na moście w Warszawie © yurek55
Dzielnica Bródno © yurek55
Kanał Bródnowski © yurek55
Warszawa, Bródno-Podgrodzie ul. Ostródzka róg Tokarzy © yurek55
Kokoszka na Bródnie © yurek55
Gdzie jest SEZAM?! Tu było tu stało © yurek55
Dziura po SEZAMIE, widok od strony kawiarni Hortex, a potem pierwszego McDonald'sa w Polsce. Przykry widok...

Remont wiaduktu przy Cm. Powązkowskim rozpoczęty © yurek55

Na moście w Warszawie © yurek55

Dzielnica Bródno © yurek55

Kanał Bródnowski © yurek55

Warszawa, Bródno-Podgrodzie ul. Ostródzka róg Tokarzy © yurek55

Kokoszka na Bródnie © yurek55

Gdzie jest SEZAM?! Tu było tu stało © yurek55
Dziura po SEZAMIE, widok od strony kawiarni Hortex, a potem pierwszego McDonald'sa w Polsce. Przykry widok...
- DST 44.71km
- Czas 02:08
- VAVG 20.96km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Tłumiki na Harfowej
Poranne słońce nad Warszawą przyjemnie mnie nastroiło i postanowiłem zrobić sobie jakąś dalsza wycieczkę. Nie wykluczałem nawet "setki". Jednak gdy tylko wyszedłem z domu, już wiedziałem, że z moich planów nici. Moja niezachwiana, aczkolwiek niczym nie podbudowana pewność, nadejścia na stałe wiosennych temperatur, kazała mi ubrać się bardzo lekko. Po kilku minutach jazdy wiedziałem już, że daleko nigdzie nie pojadę. Zimny zachodni wiatr, swobodnie przewiewał letnią kurtkę przeciwdeszczową, a koszulka kolarska, nawet z długim rękawem, też nie chroni wystarczająco przed utratą ciepła. Oczywiście zawracanie do domu w celu przebrania się, nie wchodziło w grę - jak wszyscy wiedzą, przynosi to nieszczęście. Postanowiłem pojechać początek pod wiatr, a potem zobaczyć co dalej. Okazało się, że nie jest aż tak tragicznie zimno, niemniej wizja ciepłego domku i prognozowane opady śniegu, o których sobie przypomniałem, rozmiękczyły moją silną wolę i już w Macierzyszu zarządziłem odwrót. Przez wiadukt na Gerdziejewskiego wróciłem do Ursusa i przez Włochy, dojechałem do pracy córki, oddałem jej przesyłkę i raźno popedałowałem do domu.

Tenis w polu © yurek55
...nie mylić z "tenis w porcie". #grapółsłówek
Na zdjęciu poniżej jeden z najstarszych warsztatów samochodowych na Ochocie, specjalizujący się w tłumikach. Myślę, że byli jedni z najlepszych w Warszawie, zawsze stała tam kolejka samochodów, głownie taksówek. W dawniejszych latach chronicznego niedoboru wszystkiego, potrafili pospawać, połatać, niemal każdy, najbardziej dziurawy tłumik. Właściciel, nie tak jak dzisiejsi "biznesmeni", sam zakasywał rękawy i najtrudniejsze przypadki sam brał w swoje ręce. Jego żona pilnowała kolejki i kasy. Dziś trochę powspominaliśmy stare dzieje, bo akurat na przyczepkę ładowali resztki wyposażenia, do przeprowadzki na nowe miejsce. Pomimo, że oboje po siedemdziesiątce, bez prowadzenia warsztatu, bez pracy, nie wyobrażają sobie życia. To już taki typ ludzi, których bezczynność szybko wpędza do grobu. Zdrowia życzę Panie Szefie i szczęścia na nowym miejscu!
PS. To nie ten facet z telefonem na zdjęciu. Właściciel ZAWSZE chodził w fartuchu, dziś zresztą też.

Wyprowadzka po pięćdziesięciu latach © yurek55
A po powrocie do domu sprawdziłem warunki pogodowe. Rychło w czas...

Warunki meteo © yurek55

Tenis w polu © yurek55
...nie mylić z "tenis w porcie". #grapółsłówek
Na zdjęciu poniżej jeden z najstarszych warsztatów samochodowych na Ochocie, specjalizujący się w tłumikach. Myślę, że byli jedni z najlepszych w Warszawie, zawsze stała tam kolejka samochodów, głownie taksówek. W dawniejszych latach chronicznego niedoboru wszystkiego, potrafili pospawać, połatać, niemal każdy, najbardziej dziurawy tłumik. Właściciel, nie tak jak dzisiejsi "biznesmeni", sam zakasywał rękawy i najtrudniejsze przypadki sam brał w swoje ręce. Jego żona pilnowała kolejki i kasy. Dziś trochę powspominaliśmy stare dzieje, bo akurat na przyczepkę ładowali resztki wyposażenia, do przeprowadzki na nowe miejsce. Pomimo, że oboje po siedemdziesiątce, bez prowadzenia warsztatu, bez pracy, nie wyobrażają sobie życia. To już taki typ ludzi, których bezczynność szybko wpędza do grobu. Zdrowia życzę Panie Szefie i szczęścia na nowym miejscu!
PS. To nie ten facet z telefonem na zdjęciu. Właściciel ZAWSZE chodził w fartuchu, dziś zresztą też.

Wyprowadzka po pięćdziesięciu latach © yurek55
A po powrocie do domu sprawdziłem warunki pogodowe. Rychło w czas...

Warunki meteo © yurek55
- DST 33.27km
- Czas 01:55
- VAVG 17.36km/h
- Temperatura 2.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 lutego 2015
Kategoria 50-100, kurierowo, Piaseczno/Ursynów
Sałatka jarzynowa
Dziś wypadło mi pojeździć po Warszawie i poczułem się prawie jak kurier rowerowy. No, może tylko jak na kuriera za wolno jeżdżę, nie mam ostrego koła i zwalniam przed czerwonymi światłami. A nawet czasami całkiem staję i czekam na zielone. No i kurier nie jechałby na Ursynów i do Piaseczna, przez Włochy, Bemowo i Żoliborz... A ja właśnie tam zawoziłem przesyłkę - niespodziankę dla moich córek. Były to pojemniki z sałatką jarzynową, która obie uwielbiają, a robić nie bardzo mają czas.
Zdjęcia mogłem robić dopiero po wykonaniu zadania, czyli w drodze powrotnej.

Powód jeszcze większych korków na Puławskiej w Piasecznie © yurek55

Dojazd do wiaduktu nad POW © yurek55

Wiadukt nad POW © yurek55

Ten skrót dla samochodów już nie istnieje © yurek55

Najgorszy fragment © yurek55

Rastafariańska flaga na działkach © yurek55

Sezon prawie, prawie © yurek55
Zdjęcia mogłem robić dopiero po wykonaniu zadania, czyli w drodze powrotnej.

Powód jeszcze większych korków na Puławskiej w Piasecznie © yurek55

Dojazd do wiaduktu nad POW © yurek55

Wiadukt nad POW © yurek55

Ten skrót dla samochodów już nie istnieje © yurek55

Najgorszy fragment © yurek55

Rastafariańska flaga na działkach © yurek55

Sezon prawie, prawie © yurek55
- DST 68.59km
- Teren 1.00km
- Czas 03:20
- VAVG 20.58km/h
- Temperatura 9.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Po obu stronach Wisły
Dzisiejsza wycieczka w większej części przebiegła po prawej stronie Wisły, a trasa zatoczyła całkiem fajne, prawie regularne półkole. Jechałem przez Białołękę, Marki - tam był sklep, skąd odbierałem zeszyty dla Hani, Zielonkę, Rembertów i Mostem Siekierkowskim wróciłem na swoją stronę miasta. Jechało się bardzo sympatycznie, za wyjątkiem podjazdu pod Agrykolę, oczywiście. (To był żart) Pokonałem ją spokojnie na przełożeniu 1:4 i z zawrotną prędkością 9 km/h. Tylko dlaczego facet po 60-ce, na dodatek ze sporą nadwagą, tak szybko mnie minął? Pewnie to zasługa roweru... Jak już znalazłem się na górze, usłyszałem głos w megafonie i przypomniałem sobie o rolniczym proteście w stolicy. Podjechałem do nich i dostałem w nagrodę kawałek wiejskiej kiełbasy własnej roboty. Bardzo smacznej.

Falliczny symbol w polu © yurek55

Droga przez ROD Czerniaków © yurek55

Syfilistyczny śmietnik na działkach © yurek55

Syf, malaria i korniki na działkach © yurek55

Pałac na wodzie © yurek55

Wypadek komunikacyjny AD 1683 © yurek55

Pikieta pod URM © yurek55

Rolnicze "zielone miasteczko" © yurek55

Falliczny symbol w polu © yurek55

Droga przez ROD Czerniaków © yurek55

Syfilistyczny śmietnik na działkach © yurek55

Syf, malaria i korniki na działkach © yurek55

Pałac na wodzie © yurek55

Wypadek komunikacyjny AD 1683 © yurek55

Pikieta pod URM © yurek55

Rolnicze "zielone miasteczko" © yurek55
- DST 62.77km
- Czas 03:12
- VAVG 19.62km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
***Zachodnie wioski ale o d... strony***
Obejrzałem wczoraj trzy prognozy pogody, na trzech różnych programach telewizyjnych i jak jeden mąż, wszyscy zapowiadają deszcze w tym tygodniu. Jako że dziś jeszcze nie padało, a wręcz pokazywało się dawno niewidziane słońce, musiałem to wykorzystać. Do obskoczenia miałem dwa punty: na ulicy Góralskiej w Warszawie i na Warszawskiej w Zielonkach. Dlatego zacząłem pozamiejską trasę tam, gdzie zwykle ją kończę i stąd tytuł, przy czym "d..." znaczy "drugiej".
Sama wycieczka bez historii, tylko ubrałem się niestosownie do temperatury i było mi stanowczo zbyt gorąco. Poważnie rozważałem kwestię zdjęcia podkoszulki, ale to by wymagało obnażenia torsu i zabrakło mi odwagi. Tym bardziej, że byłem spocony. Gdybym założył wiatrówkę, by było w sam raz, ale kieszenie głębokie mi były potrzebne, a te ma tylko kurtka softshelowa. Pech.

Rezydencja w Wiktorowie © yurek55

Kościół pw. Św. Anny w Zaborowie (1791r.) © yurek55

Fabryka trawy Roll-traw © yurek55

Fabryka trawy w Pilaszkowie © yurek55
Sama wycieczka bez historii, tylko ubrałem się niestosownie do temperatury i było mi stanowczo zbyt gorąco. Poważnie rozważałem kwestię zdjęcia podkoszulki, ale to by wymagało obnażenia torsu i zabrakło mi odwagi. Tym bardziej, że byłem spocony. Gdybym założył wiatrówkę, by było w sam raz, ale kieszenie głębokie mi były potrzebne, a te ma tylko kurtka softshelowa. Pech.

Rezydencja w Wiktorowie © yurek55

Kościół pw. Św. Anny w Zaborowie (1791r.) © yurek55

Fabryka trawy Roll-traw © yurek55

Fabryka trawy w Pilaszkowie © yurek55
- DST 70.84km
- Teren 2.00km
- Czas 03:45
- VAVG 18.89km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 grudnia 2014
Kategoria <50, kurierowo, Piaseczno/Ursynów
Szlak dwóch córek i tuzin pękł!
Nie miałem dziś czasu na dłuższe pojeżdżawki, bo tyle rzeczy miałem do zrobienia, że cały dzień, do samego wieczora mi to zajęło. A jeśli o jazdę chodzi, to można ją określić jako typowo kurierską: musiałem tylko zabrać coś z Piaseczna i dostarczyć na Ursynów. Postanowiłem przy okazji sprawdzić czy dwie pary skarpet lepiej chronią stopy przed zimnem i czy zwykłe skórzane rękawiczki, są lepsze od kolarskich. Pierwszy etap trasy przejechałem drogą "wiejską" i powiem szczerze, że kierowcy jadący do Piaseczna od strony Lesznowoli, muszą mieć niewyczerpane pokłady cierpliwości. Korek zaczyna się kilkaset metrów przed przejazdem kolejowym i ciągnie się do samej Puławskiej. To około dwa i pół kilometra stania i to w środku dnia, co się dzieje w godzinach szczytu, nie chcę nawet myśleć. Zostawiam kierowców z ich kłopotami za sobą i po chwili melduję się w pierwszym punkcie kontrolnym. Nie tracąc czasu biorę co mam wziąć, zakładam kolejne rękawiczki - tym razem z Decathlonu - i jadę dalej. Mleczarska jest coraz bardziej zamknięta i już nawet jadąc po polu, nie da się ominąć prac drogowych. Są jednak jeszcze kierowcy którzy próbują. Nauczeni doświadczeniem ostatnich tygodni, gdy nic się nie działo, nie wierzą w tablicę informacyjną i znak zakaz ruchu. A przecież drodzy kierowcy, już nawet na mapie Google ta ulica nie istnieje, na odcinku od Energetycznej do Słonecznej. Swoją drogą to ciekawe, że są w stanie tak szybko reagować. Szok!
Na Ursynów pojechałem dobrze już zapamiętanym skrótem przez Las Kabacki, wyjeżdżając przy rogu Stryjeńskich i Belgradzkiej. Stamtąd do punktu kontrolnego numer dwa już bliziutko. Szybko zostawiam przesyłkę i spieszę do domu. Wprawdzie z tym spieszeniem nie do końca mi wyszło, patrząc na średnią, ale warunki na więcej mi dziś nie pozwoliły. Mam jeszcze na świeżo w pamięci jak mnie położyło na lodzie w sobotę i jeżdżę ciut zachowawczo. Co do dwóch par skarpet, to nie wiem czy pomogły; a właściwie wiem - pomogły połowicznie. Zmarzła mi tylko jedna stopa... A rękawiczki skórzane chyba są nieco cieplejsze, z naciskiem na "chyba". Natomiast testowana para z Decathlonu, nie da się sklasyfikować z uwagi na zbyt krótki czas jazdy.
I jeszcze zagadka na koniec: Gdzie mieszkają moje córki? I druga: O jaki tuzin chodzi?
Droga rowerowa na południe od Cargo Okęcie © yurek55

Droga rowerowa ul. Puławska © yurek55
I jeszcze zagadka na koniec: Gdzie mieszkają moje córki? I druga: O jaki tuzin chodzi?

Droga rowerowa na południe od Cargo Okęcie © yurek55

Droga rowerowa ul. Puławska © yurek55
- DST 44.70km
- Czas 02:20
- VAVG 19.16km/h
- Temperatura -2.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Zwykły dzień
Rano, jeszcze przed śniadaniem pojechałem na ulicę Jutrzenki do Włoch, kupić dla Hani i Dominiki wybrane przez ich mamy elementy garderoby. M.in. takie.
Dobrze, że pojechałem rano, bo w potrzebnym rozmiarze były tylko pojedyncze sztuki, ale akurat dla mnie wystarczyło. Po uwieńczonym sukcesem polowaniu wróciłem zjeść śniadanie i już mogłem jechać po Agnieszki samochód, by obuć go w zimowe buty. Po wizycie u wulkanizatora, pojechałem do drugiej córki zawieźć jej kupione ubrania, a stamtąd do Uniwersamu na Grochów po odbiór klocków dla Julki. To było już wszystko, co sobie zaplanowałem na dzisiejszy dzień i mogłem wracać do domu. Ponieważ na Pragę pojechałem Mostem Poniatowskiego, powrotną drogę zaplanowałem Grochowską, Targową, Sokolą, Mostem Świętokrzyskim, Tamką i Świętokrzyską. Znowu dopiero po powrocie zobaczyłem, że rejestracja trasy zatrzymała się na Kruczej, ale tym razem nie była to wina aplikacji endomondo, ta ja zapomniałem ją włączyć.
PS.
Temperatura odczuwalna wynosiła minus dziewięć, wschodni wiatr nieźle mroził.

Dobrze, że pojechałem rano, bo w potrzebnym rozmiarze były tylko pojedyncze sztuki, ale akurat dla mnie wystarczyło. Po uwieńczonym sukcesem polowaniu wróciłem zjeść śniadanie i już mogłem jechać po Agnieszki samochód, by obuć go w zimowe buty. Po wizycie u wulkanizatora, pojechałem do drugiej córki zawieźć jej kupione ubrania, a stamtąd do Uniwersamu na Grochów po odbiór klocków dla Julki. To było już wszystko, co sobie zaplanowałem na dzisiejszy dzień i mogłem wracać do domu. Ponieważ na Pragę pojechałem Mostem Poniatowskiego, powrotną drogę zaplanowałem Grochowską, Targową, Sokolą, Mostem Świętokrzyskim, Tamką i Świętokrzyską. Znowu dopiero po powrocie zobaczyłem, że rejestracja trasy zatrzymała się na Kruczej, ale tym razem nie była to wina aplikacji endomondo, ta ja zapomniałem ją włączyć.
PS.
Temperatura odczuwalna wynosiła minus dziewięć, wschodni wiatr nieźle mroził.
- DST 41.00km
- Czas 02:16
- VAVG 18.09km/h
- Temperatura -3.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze