kurierowo
Dystans całkowity: | 6898.75 km (w terenie 57.00 km; 0.83%) |
Czas w ruchu: | 351:43 |
Średnia prędkość: | 19.61 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.04 km/h |
Suma podjazdów: | 5062 m |
Suma kalorii: | 69231 kcal |
Liczba aktywności: | 129 |
Średnio na aktywność: | 53.48 km i 2h 43m |
Więcej statystyk |
Sposoby na upał.
Rozwiązanie tego drugiego problemu jest banalnie proste. Można założyć na czoło zwiniętą bandamkę, wtedy pot ma dodatkową przeszkodę, ja natomiast dziś zastosowałem wariant ultratropikalny. Rozwinąłem ją i założyłem jak piracką chustę, uprzednio zmoczywszy ją obficie w zimnej wodzie. Na to kask i jazda! Potem jeszcze kilka razy polewałem ją wodą z bidonu, a raz zmoczyłem w fontannie i tym sposobem pozbyłem się uciążliwego problemu. A gdy musiałem się zatrzymać, wilgotna chustka doskonale wycierała i zmywała pot z twarzy i szyi. A jakie są wasze patenty na walkę z upałem w czasie jazdy?
- DST 56.18km
- Czas 02:41
- VAVG 20.94km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
*Na raty z interwałem samochodowym*
Ponieważ jak napisałem, rower potraktowałem transportowo, to średnia prędkość wyszła kosmiczna jak na mnie, ale cisnąłem niemal bez zatrzymywania i nie po mieście. O drodze nie bardzo jest co pisać; trasa wylotowa na Białystok nieprzyjemna jak zawsze, z Wieliszewa do Jabłonny i później Modlińska, też bez rewelacji.
Ale uczestnicy Maratonu Podróżnika mieli więcej do przejechania i po gorszych drogach. Jestem pod ogromnym wrażeniem ich wytrwałości, kondycji i samozaparcia. A wyczyn Hipka i Hipci , którzy po ukończeniu maratonu 500km poniżej 24h, wrócili jeszcze na rowerach do Warszawy przejeżdżając w sumie 687 kilometrów, to już kosmiczny odlot jakiś jest. Pozdrawiam.
Sanktuarium maryjne przemienienia pańskiego w radzyminie © yurek55
Historia Sanktuarium radzymińskiego © yurek55
Nikt nie jedzie na moście © yurek55
Zapomniałem włączyć endo zaaferowany wyciąganiem roweru z paki samochodu, stąd różnica w kilometrach.
- DST 71.00km
- Czas 03:09
- VAVG 22.54km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Znowu Kampinos
Most w Nowym Dworze © yurek55
Widok na Twierdzę Modlin © yurek55
Za mostem skierowałem się na Kamion z myślą, że spokojnymi drogami, a nie wzdłuż "siódemki", dojadę do Czosnowa, a potem przez Palmiry do Truskawia. Przy okazji sprawdziłem gdzie prowadzi droga w prawo i znalazłem się w osiedlu wojskowym w Kazuniu Nowym.
Kazuń Nowe Osiedle. Pomnik poległych w 1939r © yurek55
Napis na tabliczce:
"TU SPOCZYWAJĄ
ŻOŁNIERZE WOJSKA POLSKIEGO
POLEGLI WE WRZEŚNIU 1939 r.
W WALKACH Z NIEMIECKIM NAJEŹDŹCĄ
PODCZAS OBRONY MODLINA I KAZUNIA
CZEŚĆ ICH PAMIĘCI!"
Trwają jakieś prace przy modernizacji otoczenia pomnika, co widać. To koparko-spychacz wykonuje swoją pracę.
Zawróciłem do drogi głównej i tak wybierałem trasę kierując się drogowskazami, że zupełnie niezamierzenie (jak zawsze) znalazłem się na drodze do Leszna-Błonia. Tam też stoi ta kapliczka.
Kapliczka wotywna wsi Aleksandrów © yurek55
A drogę 579 mogłem opuścić kierując się na Cząstków, ale widzę to dopiero teraz analizując swoją trasę, a w czasie jazdy uznałem, że pojadę jednak prosto. Chciałem teraz - to kolejna modyfikacja - skręcić w lewo i odnaleźć żółty szlak do parkingu w Truskawiu. Tym razem mi się udało i kolejne 8 kilometrów pokonałem po drogach tylko niewiele lepszych niż ten "pioch mazowiecki", a ponieważ single tracki i downhill to nie moja bajka, nie zamierzam prędko powtarzać tej trasy.
Piasek nasz mazowiecki w Kampinosie © yurek55
Z Truskawia już nic nie kombinowałem tylko znanymi drogami dotarłem do miasta i do domu.
Po krótkiej przerwie i ogarnięciu paru rzeczy w domu pojechałem jeszcze raz, tym razem zawieźć tablet do serwisu samsunga na Marynarską. Sprawy nie załatwiłem, ale nie ma tego złego. Pojadę jeszcze raz.
Dystans i czas obu jazd liczony łącznie - z licznika. Nie kasowałem go po pierwszym przejeździe.
Dziś trzy razy zaliczałem schody, winda nadal nie działa.
- DST 90.80km
- Teren 9.00km
- Czas 04:38
- VAVG 19.60km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Miasto, kurierowania c.d.
- DST 28.58km
- Czas 01:47
- VAVG 16.03km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Nie lubię jeździć w deszczu!
Początek nie zapowiadał się źle, temperatura odpowiednia, przestało padać i zaczynał schnąć chodnik pod moim oknem, a to jest zawsze niezawodny sygnał, że można wyjeżdżać. Początek jazdy był na tyle suchy, że nawet kurtki z plecaka nie musiałem wyjmować. Potem wprawdzie zaczęło drobno kropić, ale byłem tak rozgrzany, że zanim krople docierały do ciała, to parowały i byłem prawie suchy. Niestety deszcz postanowił sprawdzić przemakalność mojej koszulki i w Falenicy padało już tak mocno, że musiałem jednak założyć kurtkę. Po chwilce spędzonej pod daszkiem, deszcz zamienił się w deszczyk i mogłem jechać dalej. Odnalazłem ulicę Zagórzańską, odebrałem przesyłkę i ruszyłem w drogę powrotną. Jazda w siąpiącym deszczyku była dość uciążliwa, ale nie z powodu opadów, a z powodu kałuż na jezdni i samochodów. No i z powodu braku błotników w moim rowerze. Ale w końcu dojechałem do Wału Miedzeszyńskiego i mogłem wreszcie zjechać z ulicy na drogę dla rowerów. Deszcz też jakby przestawał padać i zacząłem się zastanawiać, czy jechać do domu, czy może jednak zawieźć do Piaseczna to co odebrałem. Myślałem tak przez siedem kilometrów, a w tym czasie przestało padać, nic nie chlapało spod kół i znowu mogłem cieszyć się jazdą. Postanowiłem tylko, nie jechać ulicami jak wczoraj, a przejechać się nad Wisłą, w ciszy i spokoju. Niestety deszcz nie dał całkiem za wygraną i po jakimś czasie znowu zaczął padać. Na szczęście nie były to opady intensywne, niemniej po dotarciu na miejsce byłem już solidnie przemoczony. Kropla drąży skałę, a co dopiero moją absolutnie nieprofesjonalną kurtkę? Nie było jednak tak źle, nawet suchych skarpet i butów nie chciałem, ani kurtki - uznałem, że ostatnie kilometry do domu dojadę i tak. Wypiłem kawę, zjadłem czekoladę i z nową energią ruszyłem w drogę do domu. Wiedziałem, że do setki mi trochę zabraknie, ale musiałem jechać najkrótszą drogą, bo już późno się zrobiło i czas mnie gonił. I nawet jazda Puławską i kolejnymi ulicami nie robiła już na mnie wrażenia - i tak byłem mokry do samego spodu, od stóp, do głów. Pozwalałem nawet sobie, wjeżdżać pełną bombą w kałuże i patrzeć jaka fajna fontanna się robi. Po powrocie natychmiast wszystko poszło do pralki, buty schną wypchane gazetami, a ja nadal NIE LUBIĘ JEŹDZIĆ W DESZCZU!
Czerwone maki © yurek55
Droga dla rowerów, Wał Miedzeszyński © yurek55
Wisła okolice Kępy Oborskiej © yurek55
Droga na wale © yurek55
- DST 93.59km
- Teren 4.00km
- Czas 04:25
- VAVG 21.19km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wpis wielowątkowy
Staw na osiedlu Rakowiec © yurek55
Staw w parku na Rakowcu © yurek55
W parku na osiedlu, mieszkańcy w dniu 3 maja 1990 roku ufundowali kapliczkę z napisem: "Królowa Pokoju Gaude Mater Polonia". Czyli, że nie jest to tylko domena terenów wiejskich.
Kapliczka w parku na Rakowcu © yurek55
A dalej, ponieważ miałem kurierskie zadanie na Ursynowie, pojechałem przez "ruski cmentarz" do Wołoskiej i stałą trasą, tym razem aż na Kabaty. Stamtąd, jako że to wycieczka, nie wyścig, wjechałem do lasu kontemplować wiosenną przyrodę i śpiew ptaków. Zdziwiony byłem nieco, że kobiety co tam chodziły z kijami, albo biegały, wcale się kabackim gwałcicielem nie przejmują. Dzików też się nie boją.
Pułapka na dziki w Lesie Kabackim © yurek55
Z lasu wyjechałem kierując się drogowskazem na Kierszki i na ulicy (nomen omen) Prawdziwków, zobaczyłem ciekawe budowle powstające na skraju. To jedna z nich, druga jest bardziej okazała, ale nie miałem jak jej sfocić. Będzie okazja do kolejnego wyjazdu.
Kryzys, panie, bida aż piszczy © yurek55
W Piasecznie spędziłem trochę czasu, pobawiłem się z Julką, wypiłem kawę, pogadaliśmy i czas było wracać. Wybrałem drogę, którą jeszcze nie jechałem, choć nie sądziłem, że to jeszcze możliwe. Do Lesznowoli tym razem dojechałem przez Jazgarzewszczyznę, Bobrowiec i Wilczą Górę. Tam spotkała mnie kolejna przygoda drogowa w tym roku. Następny Stevie Wonder za kółkiem próbował mnie rozjechać. Tym razem nie zostałem potrącony, ale brakowało naprawdę niewiele. Jechałem ddr wzdłuż szosy, gdy wtem wyprzedził mnie samochód i skręcił w lewo przed samym nosem, gdy już byłem na przejeździe. Hamulce, skręt w lewo, on zahamował i udało się ominąć go o parę centymetrów. Pan skoncentrował swoją uwagę, czy z naprzeciwka nic nie jedzie i może bezpiecznie skręcić, to że po drodze dla rowerów jedzie rowerzysta, jakoś mu biedakowi umknęło. I nie było to nawet typowe skrzyżowanie, tylko wjazd do Banku Spółdzielczego w Lesznowoli. Z tego wszystkiego, nawet nie usłyszałem co mówił przez uchylone okno, ale minę miał nietęgą, pewnie przepraszał. Dużo by mi z tego przyszło, jak by mnie rozpłaszczył swoją terenówką na asfalcie. Kazałem tylko palantowi szybciej jeździć i pojechałem dalej, na bardziej soczystą wiązankę musiałbym być bardziej zdenerwowany. Na zimno nie umiem...
A kawałek dalej, wyeksponowana na obrotnicy, ta oto gustowna rzeźba ogrodowa. Pasuje do rezydencji na ulicy Prawdziwków.
Słonica z młodym w Lesznowoli © yurek55
Przy drodze Magdalenka - Nadarzyn miejsce wypadku młodego automobilisty rozrasta się z roku na rok.
To już nie krzyż przydrożny © yurek55
Końcówka dzisiejszej wycieczki znowu dała mi spory zastrzyk adrenaliny. W Sękocinie zagrzmiało dość potężnie, a ja bynajmniej nie byłem przygotowany na opady deszczu. Do tego znowu napotkałem silny przeciwny wiatr na katowickiej i do Janek musiałem się z nim borykać. I jeszcze pobocze zabrali.
Katowicka, odcinek Sękocin - Janki © yurek55
W Jankach chwilę poczekałem aż deszcz przestanie kropić, ale dowiedziałem się, że na Ursynowie leje, więc wolałem zaryzykować i pojechać w lekkiej mżawce, niż doczekać się oberwania chmury i burzy. Aleja Krakowska do Raszyna i dalej też, była już dość mokra i tu okazało się, że bieżnik opony doskonale odprowadza wodę... do góry. Spod przedniej opony chlapało mi na twarz, okulary, koszulkę, ręce i nic nie dawało się z tym zrobić. Wprawdzie można by jechać wolno, wtedy nie chlapie, ale gdy nad głową wisi ulewa... Tak więc wyjazd zaczął się wycieczkowo, a skończył jazdą "w trupa", jak najbardziej morderczy trening. Czyli nie wiem jak go zakwalifikować.
Na zakończenie wpisu coś lżejszego. Wiecie jaki jest najgorszy koszmar senny wszystkich cudzoziemców mieszkających w Polsce? A gdybym musiał TU mieszkać?!
Nazwa dla cudzoziemców © yurek55
- DST 66.33km
- Teren 5.00km
- Czas 03:33
- VAVG 18.68km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Kuriersko pomiędzy deszczami
- DST 8.37km
- Czas 00:25
- VAVG 20.09km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście - kurierowo
Jedziemy do domu na weekend © yurek55
Jest już przejazd© yurek55
Mapy dziś nie ma, bo niedokładnie włączyłem endo.
- DST 23.50km
- Czas 01:15
- VAVG 18.80km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozczarowania
A druga wycieczka, do Pruszkowa, przekonała mnie po raz kolejny, że Aleje Jerozolimskie to najgorszy wariant jazdy rowerem jaki może być. Nic się nie poprawiło; asfalt zmasakrowany koleinami i ubytkami, a tam gdzie skrzyżowania z Nowolazurową czy POW, trzy pasy jak na autostradach i kierowcy też jak na autostradach jadą. Nie miałem czasu na trasę bokiem przez Piastów i musiałem tak jechać, ale radości z tego nie miałem. Może tylko z prędkości jaką rozwija nowy rower.
I ślad na mapie taki byle jaki..., w tę i nazad.
- DST 54.04km
- Czas 02:34
- VAVG 21.05km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
*Waga, a cena roweru*
Na koniec podróży zajechałem jeszcze do sklepu, gdzie przedwczoraj koszyk na bidon kupowałem i dostałem dwie śrubki do jego przykręcenia.
A już w domu zmieniłem łańcuch, bo postanowiłem, że i tym rowerem będę jeździł na dwa, a może i trzy łańcuchy.
Postój dorożek konnych © yurek55
Tytuł zdjęcia nawiązuje do moich wspomnień, gdy codziennie w drodze do szkoły, mijałem stojące w tym miejscu dorożki
Niebo nad warszawską ulicą © yurek55
- DST 33.76km
- Czas 01:39
- VAVG 20.46km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze