Środa, 3 września 2014
Kategoria 50-100, BAJABONGO!
Do fryzjera
Koniecznie muszę wprowadzić nową kategorię w moim blogu pod umowną nazwą "bajabongo". Wiadomo o co chodzi - o takie jazdy jak dziś, ze średnią ledwo powyżej 16km/h. A plany rano miałem bardzo dalekosiężne, tak na >100 - i dzida od startu do mety. Niestety jak otworzyłem komputer, by wytyczyć i zoptymalizować trasę, to jakoś nie wiedzieć kiedy zrobiło się prawie wpół do jedenastej. Tym sposobem rozwiązał się problem dalekiej trasy i postanowiłem w takim razie wreszcie sprawdzić, jak wygląda strzyżenie za dziesięć złotych w Galerii Ursynów. (Sprawdziłem - i jestem zadowolony). Ponieważ odległość niezbyt wymagająca i raczej mało ambitna, to chociaż trasę postanowiłem sobie urozmaicić i dojechać na miejsce przez Las Kabacki, tym razem od Puławskiej. Ale wcześniej jadąc Poleczki, też w ramach poznawania nowych dróg, nie pojechałem do Puławskiej, tylko skręciłem w Poloneza i... odkryłem cmentarz na Wyczółkach. Ta najmłodsza nekropolia Warszawy założona w 1994 roku, jest cmentarzem parafialnym grabowskiej parafii pod wezwaniem św. Zofii Barat. Najbardziej zaskoczyły mnie tam nagrobki, wszystkie jak nie granit, to marmur, bogactwo aż bije po oczach. A druga rzecz, to porządek i symetria, ale tu nie ma się co dziwić, skoro ktoś od początku tego pilnuje. Jednak na starych cmentarzach jest to niespotykane.

Wiceminister kultury Tomasz Merta © yurek55

Tomasz Merta lat 44 © yurek55

Granit, marmur i rower © yurek55

Marmur i granit © yurek55

Siostry zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa Sacre Coeur © yurek55

Są jeszcze wolne miejsca © yurek55
Tak się rozleniwiłem i wybiłem z rytmu jazdy tym łażeniem po cmentarzu w słoneczku i ciepełku, że kolejne kilometry pokonywałem kręcąc z zawrotną prędkością 16 - 18, no góra 20 km/h. Ale za to do Puławskiej dojechałem nowymi, nieznanymi drogami. Do drogi przez las też w końcu trafiłem i po niedługim czasie byłem na Ursynowie. Stamtąd już tylko krok do Powsina, tym razem ulicą Podgrzybków, a dalej postanowiłem przebić się jakoś nad Wisłę, do ulubionego szlaku Wałem Zawadowskim. Od tej strony nie było to proste, bo chciałem utrzymać z grubsza kierunek na Warszawę, a nie na Gassy. Nawigowałem utrzymując kierunek przy pomocy słońca, jadąc często gęsto polnymi drogami, szutrami, betonkami, trelinkami - tylko kocich łbów nie napotkałem po drodze.
Jadąc od strony pól, z daleka zobaczyłem budynek o bardzo ciekawej linii dachu, podjeżdżając bliżej zobaczyłem, że cały dom ma niespotykany kształt. Niestety posiadłość jest tak rozległa, że zdjęcie z mojej "małpki" nie pokazuje wiele, ale wstawiam dla ilustracji zdjęcie satelitarne. Teren jest naszpikowany kamerami, a od bramy do domu jest pewnie ze sto metrów, ciekawe, kto tam mieszka?

Posiadłość przy ulicy Ruczaj © yurek55

Kulisty dach © yurek55

Widok z góry © yurek55
W końcu dojechałem do Wału, ale po dojechaniu do Mostu Siekierkowskiego pojechałem dalej prosto aż do ulicy Rodzynkowej. Tam znalazłem skromną tablicę upamiętniającą desant I Armii Wojska Polskiego we wrześniu 1944 roku.

Miejsce pamięci na Siekierkach © yurek55
"TU WE WRZEŚNIU 1944 ROKU STOCZYLI WALKĘ ŻOŁNIERZE BOHATERSKIEGO DESANTU PIERWSZEJ ARMII WP SPIESZĄCEGO Z POMOCĄ POWSTAŃCOM WARSZAWY"
Na Czerniakowskiej przeoczyłem odpowiedni skręt i nie zaliczyłem Monte Agricola, ale podjazd Myśliwiecką i Górnośląską też skutecznie odbiera mi oddech i do Wiejskiej dojeżdżam 8 - 10 km/h. Pokręciłem się trochę po ulicach, bo nie byłem zdecydowany którędy jechać i w końcu postanowiłem zobaczyć co słychać na "Koszykach". I co zobaczyłem? Hali wprawdzie nie odbudowują, ale wszystkie okoliczne bloki w pajęczynie rusztowań, a na terenie hali zaplecze budowy - kontenery socjalne. Rusztowania stoją przy tzw. "ślepych ścianach", a na budynku Koszykowa 59 na ścianie zamontowano jakieś jakby prowadnice? Nie wiem o co chodzi, może chcą tam stawiać "plomby"? Oelka będzie wiedział.

Rusztowania na budynkach wokół hali na "Koszykach" © yurek55

Koszykowa 59 © yurek55
O dzisiejszym wyjeździe mogę powiedzieć, że był spokojny, rekreacyjny, spacerowy - czyli BAJABONGO!

Wiceminister kultury Tomasz Merta © yurek55

Tomasz Merta lat 44 © yurek55

Granit, marmur i rower © yurek55

Marmur i granit © yurek55

Siostry zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa Sacre Coeur © yurek55

Są jeszcze wolne miejsca © yurek55
Tak się rozleniwiłem i wybiłem z rytmu jazdy tym łażeniem po cmentarzu w słoneczku i ciepełku, że kolejne kilometry pokonywałem kręcąc z zawrotną prędkością 16 - 18, no góra 20 km/h. Ale za to do Puławskiej dojechałem nowymi, nieznanymi drogami. Do drogi przez las też w końcu trafiłem i po niedługim czasie byłem na Ursynowie. Stamtąd już tylko krok do Powsina, tym razem ulicą Podgrzybków, a dalej postanowiłem przebić się jakoś nad Wisłę, do ulubionego szlaku Wałem Zawadowskim. Od tej strony nie było to proste, bo chciałem utrzymać z grubsza kierunek na Warszawę, a nie na Gassy. Nawigowałem utrzymując kierunek przy pomocy słońca, jadąc często gęsto polnymi drogami, szutrami, betonkami, trelinkami - tylko kocich łbów nie napotkałem po drodze.
Jadąc od strony pól, z daleka zobaczyłem budynek o bardzo ciekawej linii dachu, podjeżdżając bliżej zobaczyłem, że cały dom ma niespotykany kształt. Niestety posiadłość jest tak rozległa, że zdjęcie z mojej "małpki" nie pokazuje wiele, ale wstawiam dla ilustracji zdjęcie satelitarne. Teren jest naszpikowany kamerami, a od bramy do domu jest pewnie ze sto metrów, ciekawe, kto tam mieszka?

Posiadłość przy ulicy Ruczaj © yurek55

Kulisty dach © yurek55

Widok z góry © yurek55
W końcu dojechałem do Wału, ale po dojechaniu do Mostu Siekierkowskiego pojechałem dalej prosto aż do ulicy Rodzynkowej. Tam znalazłem skromną tablicę upamiętniającą desant I Armii Wojska Polskiego we wrześniu 1944 roku.

Miejsce pamięci na Siekierkach © yurek55
"TU WE WRZEŚNIU 1944 ROKU STOCZYLI WALKĘ ŻOŁNIERZE BOHATERSKIEGO DESANTU PIERWSZEJ ARMII WP SPIESZĄCEGO Z POMOCĄ POWSTAŃCOM WARSZAWY"
Na Czerniakowskiej przeoczyłem odpowiedni skręt i nie zaliczyłem Monte Agricola, ale podjazd Myśliwiecką i Górnośląską też skutecznie odbiera mi oddech i do Wiejskiej dojeżdżam 8 - 10 km/h. Pokręciłem się trochę po ulicach, bo nie byłem zdecydowany którędy jechać i w końcu postanowiłem zobaczyć co słychać na "Koszykach". I co zobaczyłem? Hali wprawdzie nie odbudowują, ale wszystkie okoliczne bloki w pajęczynie rusztowań, a na terenie hali zaplecze budowy - kontenery socjalne. Rusztowania stoją przy tzw. "ślepych ścianach", a na budynku Koszykowa 59 na ścianie zamontowano jakieś jakby prowadnice? Nie wiem o co chodzi, może chcą tam stawiać "plomby"? Oelka będzie wiedział.

Rusztowania na budynkach wokół hali na "Koszykach" © yurek55

Koszykowa 59 © yurek55
O dzisiejszym wyjeździe mogę powiedzieć, że był spokojny, rekreacyjny, spacerowy - czyli BAJABONGO!
- DST 54.00km
- Teren 8.00km
- Czas 03:14
- VAVG 16.70km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 września 2014
Kategoria 50-100, Piaseczno/Ursynów
Za chlebem.
Tytuł wiernie oddaje cel wycieczki, pojechałem do Piaseczna po "Chleb serwatkowy" z piekarni w Prażmowie. Tak więc był cel, trzeba było tylko trasę do niego dopasować. Początkowo miałem zamiar jechać drugą stroną Wisły, ale przypomniałem sobie o ważnej rzeczy i musiałem wrócić na Bazar Banacha i do domu. Nawet przez chwilę w domu zastanawiałem się, czy nie założyć koszulki z długim rękawem, ale w końcu uznałem, że jest wystarczająco ciepło - i bardzo dobrze zrobiłem.
Pojechałem więc drugi raz, tym razem wybierając drogę przez Gassy i Konstancin. Przed kościołem przy trasie Mostu Siekierkowskiego, obok nowej siłowni "pod chmurką", postawiono słupek z taką oto informacją:

Tak było na Siekierkach © yurek55
Ciekawe co będą robić, czyżby ocieplenie styropianem? Zobaczymy za kilka, kilkanaście dni...

Kościół na Siekierkach ubrany w rusztowanie © yurek55
Facet pływający promem ma niezłą pracę, w wolnych chwilach łowi ryby.

Pusty prom czeka na pasażerów © yurek55
Jazda do Piaseczna i potem do domu w promieniach słońca i temperaturze pozwalającej się spocić, gdyby nie wiatr skutecznie osuszający czoło. Przed domem zajechałem na działki przy Żwirki i posiliłem się jeżynami i winogronami zwisającymi poza siatką - wrzesień to dobry miesiąc na "dzierżawę".
Średnia prędkość nie powala, ale jakoś dziś nie mogłem się wkręcić w obroty.
Kilometry się nie zgadzają, bo pierwszej wycieczki nie wklejam - trasa po tej samych ulicach, w tę i z powrotem.
Pojechałem więc drugi raz, tym razem wybierając drogę przez Gassy i Konstancin. Przed kościołem przy trasie Mostu Siekierkowskiego, obok nowej siłowni "pod chmurką", postawiono słupek z taką oto informacją:

Tak było na Siekierkach © yurek55
Ciekawe co będą robić, czyżby ocieplenie styropianem? Zobaczymy za kilka, kilkanaście dni...

Kościół na Siekierkach ubrany w rusztowanie © yurek55
Facet pływający promem ma niezłą pracę, w wolnych chwilach łowi ryby.

Pusty prom czeka na pasażerów © yurek55
Jazda do Piaseczna i potem do domu w promieniach słońca i temperaturze pozwalającej się spocić, gdyby nie wiatr skutecznie osuszający czoło. Przed domem zajechałem na działki przy Żwirki i posiliłem się jeżynami i winogronami zwisającymi poza siatką - wrzesień to dobry miesiąc na "dzierżawę".
Średnia prędkość nie powala, ale jakoś dziś nie mogłem się wkręcić w obroty.
Kilometry się nie zgadzają, bo pierwszej wycieczki nie wklejam - trasa po tej samych ulicach, w tę i z powrotem.
- DST 90.20km
- Teren 4.00km
- Czas 04:44
- VAVG 19.06km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 31 sierpnia 2014
Kategoria przed śniadaniem, 50-100
Stala trasa
Założyłem sobie przejechanie przed śniadaniem ok. 50 kilometrów i powrót około 10-tej, więc wybrałem dobrze znaną trasę żeby nie było niespodzianek. Tym razem dojechałem aż do Truskawia, a wracałem przez Klaudyn "muzycznymi" ulicami mającymi za patronów wielkich kompozytorów. Jechało się rewelacyjnie, całą niemal drogę poza miastem, w ciszy i spokoju, założenia zrealizowałem z lekką nawiązką i pobiłem wyraźnie miesięczny rekord przejechanych kilometrów. Od dziś wynosi on 1456 km.

Marchewkowe pole w Topolinie © yurek55

Dom na Trakcie Królewskim w Wojcieszynie © yurek55

Cyrk przyjechał! © yurek55

Marchewkowe pole w Topolinie © yurek55

Dom na Trakcie Królewskim w Wojcieszynie © yurek55

Cyrk przyjechał! © yurek55
- DST 57.00km
- Teren 2.00km
- Czas 02:28
- VAVG 23.11km/h
- Temperatura 18.6°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowa trasa rowerowa nad Wisłą (w budowie)
Dziś wybrałem wariant zachodni przez Szeligi i Macierzysz, a potem po mieście i trochę nad Wisłą. Przejechałem też bardzo trudny technicznie, po podsypce szutrowej i kamieniach, odcinek nowo budowanej nadwiślańskiej trasy rowerowej, od Mostu Grota do klubu "Spójnia". Będzie ona biegła za Centrum Olimpijskim, bliżej Wisły niż Wybrzeża Gdyńskiego.

Tu będzie droga dla rowerów nad Wisłą © yurek55
A to przyczynek do dyskusji o poprawnym, zgodnym z prawem nazewnictwie

Droga dla rowerów, czy ścieżka? © yurek55
Pogoda zrobiła się piękna jak wyjechałem, a miałem dziś kurtkę w plecaku.

Tu będzie droga dla rowerów nad Wisłą © yurek55
A to przyczynek do dyskusji o poprawnym, zgodnym z prawem nazewnictwie

Droga dla rowerów, czy ścieżka? © yurek55
Pogoda zrobiła się piękna jak wyjechałem, a miałem dziś kurtkę w plecaku.
- DST 62.26km
- Teren 2.00km
- Czas 03:22
- VAVG 18.49km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Po zachodnie gminy mazowieckie
Postanowiłem wykorzystać dobrą pogodę i zachodni wiatr, by wybrać się na gminobranie. Wczoraj jeździłem bocznymi drogami, to pomyślałem sobie, że dziś mogę pojeździć w większym ruchu. Droga krajowa numer 92 do Sochaczewa wydawała się być w sam raz, by spełnić moje zapotrzebowanie na hałas, spaliny i podmuchy spod ciężarówek. Droga pomimo przeciwnego wiatru upływała dość przyjemnie, głownie dzięki szerokiemu poboczu i świecącemu słoneczku. Niestety często pojawiał się na niej znak "zakaz jazdy rowerem" i trzeba było zjeżdżać na taki pseudo ddr, który potrafił kończyć się po prostu w polu.

Droga dla rowerów i pieszych wzdłuż drogi na Sochaczew © yurek55
W Błoniu na takiej drodze stał radiowóz, a panowie policjanci suszyli i wlepiali mandaty za zbyt szybką jazdę. Zwróciłem im uwagę, że zastawiają przejazd i że powinni pilnować przestrzegania prawa, a nie dawać zły przykład innym kierowcom. Usłyszałem, że to jest chodnik, że dobrze robię jadąc po chodniku(sic!), bo to bezpiecznie, że oni tu pracują, dbają o bezpieczeństwo (wypisywali właśnie mandat), że mogę ich ominąć i nic mi się nie stanie. Przypomniałem sobie, że nie mam odblasku z przodu i zakończyłem zabawę w społecznika z misją edukacyjną, bo z policją nikt nie wygra. Ale skoro droga dla rowerów i pieszych jest w interpretacji stróżów prawa chodnikiem, dalej już sobie nie zawracałem głowy zjeżdżaniem i konsekwentnie ignorowałem aż do samego Sochaczewa znak B-9. Zresztą zjeżdżać z tak szerokiego i wygodnego pobocza jak widać zdjęciu, to jakaś aberracja by była.

To nie była połowa drogi © yurek55
Rynek w Sochaczewie podobny do tego w Błoniu, ta sama kostka, ławeczki, tryskająca woda, kwiaty w donicach, odnowione kamieniczki, wszystko to, tworzy wrażenie zadbania i schludności.

Rynek i kościół w Sochaczewie © yurek55

Kardynał Wyszyński i Jan Paweł II © yurek55
"NIE BYŁOBY NA STOLICY PIOTROWEJ PAPIEŻA - POLAKA GDYBY NIE BYŁO TWOJEJ WIARY TWEGO ZAWIERZENIA MATCE BOŻEJ" JAN PAWEŁ II
Gdy po tylko jednej zawrotce odnalazłem właściwy kierunek i wyjechałem z miasta, dość szybko mogłem wreszcie pożegnać ruchliwą poznańską szosę i rozpocząć jazdę po zapomnianych przez Boga i ludzi drogach. Nawigacja prowadziła mnie jak po sznurku i nie musiałem zaprzątać sobie głowy szukaniem drogi. Zresztą bez jakichkolwiek drogowskazów i tak byłoby to niewykonalne. Drogi, którymi jechałem miały zaskakująco dobrą nawierzchnię i choć nie były zbyt szerokie, ale pozwalały na minięcie się z traktorem (jednym!) i samochodami (dwoma!).

Wiejska droga © yurek55
I tak sobie jechałem wśród pól skoszonych słysząc jedynie: "skręć w lewo", albo "skręć w prawo", aż dojechałem do mostu, a potem do drewnianego kościoła i wreszcie do wsi Babskie Budy, gdzie padła nawigacja.

Most na Suchej (dopływ Pisi) w Wikcinku © yurek55

Drewniany kościół w Kurdwanowie © yurek55

XVII - wieczny kościół we wsi Kurdwanów © yurek55
Więcej zdjęć i informacji na stronie drewnianemazowsze
Niestety moja nawigacja działa w oparciu o mapy google i zerwała się łączność z internetem, a na dodatek bateria w telefonie też już jechała na oparach mocy. Na czuja pojechałem gdzie droga mnie prowadziła i wreszcie zobaczyłem, że wyjeżdżam z pól na jakąś bardziej główną drogę. Dojechałem do wsi Miedniewice i tam w wiejskim pubie próbowałem podładować telefon, ale ładowarka uczynnej pani barmanki nie chciała działać w moim sprzęcie pomimo kompatybilnego wejścia. Ale za to wytłumaczyła mi jak mam dalej jechać i niebawem przeciąłem Autostradę Wolności i przez Wiskitki dotarłem do Żyradowa. Tam druga uczynna pani z salonu T-Mobile, pożyczyła mi swoją prywatną ładowarkę, a ja siedząc i słuchając jak załatwia klientów, po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że ja się do takiej pracy nie nadaję. Mąż i żona przez 30 minut wybierali model telefonu (tylko żeby był bez internetu, bo ja nie używam i żeby miał klawisze, bo te ekrany to wie pani) w zależności od ceny aparatu, wysokości abonamentu i ceny połączeń. Byli to młodzi ludzie, przed czterdziestką i był z nimi nastoletni syn, więc dlaczego tego wszystkiego nie sprawdzili w sieci przed przyjściem do salonu? Nie ogarniam.
W końcu uznałem, że wystarczy tego siedzenia i słuchania o modelach, cenach i taryfach, podziękowałem grzecznie i rozpocząłem ostatni etap powrotu do domu. Niestety komfort psychiczny się skończył, a droga 719 przynosiła mocniejsze wrażenia z jazdy, bo oferowała bliższy kontakt z samochodami i ciężarówkami. Na dodatek już przed Grodziskiem zobaczyłem przed sobą wielką, czarną chmurę i jadąc wprost na nią, w Milanówku poczułem pierwsze krople deszczu. Kurtki znowu oczywiście nie wziąłem i znowu byłem ubrany "na letniaka", ale żywiłem się nadzieją, że podobnie jak wczoraj skończy się na strachu. Niestety w Podkowie zaczęło już padać konkretnie i zanim schroniłem się w centrum handlowym, byłem już nieźle przemoczony.

Galeria Podkowa na wyjeździe z Podkowy Leśnej © yurek55
Po kilkunastu minutach, gdy już przestało padać, pożegnałem gościnne Centrum i przez Pruszków od zachodu wjechałem do Warszawy. Jak się jedzie po mokrej jezdni rowerem bez błotników i wśród samochodów, które wprawdzie błotniki mają, ale za to chlapią na boki, nie będę pisał, bo każdy to wie. A jak nie wie, to może sobie wyobrazić. Napiszę tylko, że wjazd Alejami Jerozolimskimi jest koszmarem rowerzysty. Raz jesteś pod ziemią, raz na estakadzie, samochody pędzą, raptem jesteś na środku i aby zmienić pas i zjechać na prawo musisz ryzykować życie i zdrowie, bo przecież kierowca cię nie puści, tylko śmignie z prawej i kolejny... i kolejny... i kolejny też... Z lewej też cię wyprzedzają jadąc powyżej setki, z prawej może trochę wolniej, ale zbyt szybko, by wymusić zmianę pasa, horror! Przez te może kilkaset metrów, może kilometr - nie wiem, najadłem się tyle strachu, co przez ostatni rok. To już wolałem w trakcie budowy tej trasy i tych węzłów tamtędy jeździć niż teraz. Nie wiem czy jest, a jeśli tak, to gdzie, bezpieczny wjazd dla rowerzystów jadących Alejami Jerozolimskimi od strony zachodniej. Ja na pewno tamtędy już do Warszawy nie wjadę.
Patrząc teraz na zaliczgminę widzę, że została "dziura", po niezaliczonej gminie Baranów, ale nie miałem już dziś na nią czasu. No i jest gmina Puszcza Mariańska do zaliczenia "kiedyś".
Zaliczone gminy: Sochaczew miasto, Sochaczew wieś, Rybno, Nowa Sucha, Wiskitki
PS. Rano byłem w sklepie, dystans podaję łączny.

Droga dla rowerów i pieszych wzdłuż drogi na Sochaczew © yurek55
W Błoniu na takiej drodze stał radiowóz, a panowie policjanci suszyli i wlepiali mandaty za zbyt szybką jazdę. Zwróciłem im uwagę, że zastawiają przejazd i że powinni pilnować przestrzegania prawa, a nie dawać zły przykład innym kierowcom. Usłyszałem, że to jest chodnik, że dobrze robię jadąc po chodniku(sic!), bo to bezpiecznie, że oni tu pracują, dbają o bezpieczeństwo (wypisywali właśnie mandat), że mogę ich ominąć i nic mi się nie stanie. Przypomniałem sobie, że nie mam odblasku z przodu i zakończyłem zabawę w społecznika z misją edukacyjną, bo z policją nikt nie wygra. Ale skoro droga dla rowerów i pieszych jest w interpretacji stróżów prawa chodnikiem, dalej już sobie nie zawracałem głowy zjeżdżaniem i konsekwentnie ignorowałem aż do samego Sochaczewa znak B-9. Zresztą zjeżdżać z tak szerokiego i wygodnego pobocza jak widać zdjęciu, to jakaś aberracja by była.

To nie była połowa drogi © yurek55
Rynek w Sochaczewie podobny do tego w Błoniu, ta sama kostka, ławeczki, tryskająca woda, kwiaty w donicach, odnowione kamieniczki, wszystko to, tworzy wrażenie zadbania i schludności.

Rynek i kościół w Sochaczewie © yurek55

Kardynał Wyszyński i Jan Paweł II © yurek55
"NIE BYŁOBY NA STOLICY PIOTROWEJ PAPIEŻA - POLAKA GDYBY NIE BYŁO TWOJEJ WIARY TWEGO ZAWIERZENIA MATCE BOŻEJ" JAN PAWEŁ II
Gdy po tylko jednej zawrotce odnalazłem właściwy kierunek i wyjechałem z miasta, dość szybko mogłem wreszcie pożegnać ruchliwą poznańską szosę i rozpocząć jazdę po zapomnianych przez Boga i ludzi drogach. Nawigacja prowadziła mnie jak po sznurku i nie musiałem zaprzątać sobie głowy szukaniem drogi. Zresztą bez jakichkolwiek drogowskazów i tak byłoby to niewykonalne. Drogi, którymi jechałem miały zaskakująco dobrą nawierzchnię i choć nie były zbyt szerokie, ale pozwalały na minięcie się z traktorem (jednym!) i samochodami (dwoma!).

Wiejska droga © yurek55
I tak sobie jechałem wśród pól skoszonych słysząc jedynie: "skręć w lewo", albo "skręć w prawo", aż dojechałem do mostu, a potem do drewnianego kościoła i wreszcie do wsi Babskie Budy, gdzie padła nawigacja.

Most na Suchej (dopływ Pisi) w Wikcinku © yurek55

Drewniany kościół w Kurdwanowie © yurek55

XVII - wieczny kościół we wsi Kurdwanów © yurek55
Więcej zdjęć i informacji na stronie drewnianemazowsze
Niestety moja nawigacja działa w oparciu o mapy google i zerwała się łączność z internetem, a na dodatek bateria w telefonie też już jechała na oparach mocy. Na czuja pojechałem gdzie droga mnie prowadziła i wreszcie zobaczyłem, że wyjeżdżam z pól na jakąś bardziej główną drogę. Dojechałem do wsi Miedniewice i tam w wiejskim pubie próbowałem podładować telefon, ale ładowarka uczynnej pani barmanki nie chciała działać w moim sprzęcie pomimo kompatybilnego wejścia. Ale za to wytłumaczyła mi jak mam dalej jechać i niebawem przeciąłem Autostradę Wolności i przez Wiskitki dotarłem do Żyradowa. Tam druga uczynna pani z salonu T-Mobile, pożyczyła mi swoją prywatną ładowarkę, a ja siedząc i słuchając jak załatwia klientów, po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że ja się do takiej pracy nie nadaję. Mąż i żona przez 30 minut wybierali model telefonu (tylko żeby był bez internetu, bo ja nie używam i żeby miał klawisze, bo te ekrany to wie pani) w zależności od ceny aparatu, wysokości abonamentu i ceny połączeń. Byli to młodzi ludzie, przed czterdziestką i był z nimi nastoletni syn, więc dlaczego tego wszystkiego nie sprawdzili w sieci przed przyjściem do salonu? Nie ogarniam.
W końcu uznałem, że wystarczy tego siedzenia i słuchania o modelach, cenach i taryfach, podziękowałem grzecznie i rozpocząłem ostatni etap powrotu do domu. Niestety komfort psychiczny się skończył, a droga 719 przynosiła mocniejsze wrażenia z jazdy, bo oferowała bliższy kontakt z samochodami i ciężarówkami. Na dodatek już przed Grodziskiem zobaczyłem przed sobą wielką, czarną chmurę i jadąc wprost na nią, w Milanówku poczułem pierwsze krople deszczu. Kurtki znowu oczywiście nie wziąłem i znowu byłem ubrany "na letniaka", ale żywiłem się nadzieją, że podobnie jak wczoraj skończy się na strachu. Niestety w Podkowie zaczęło już padać konkretnie i zanim schroniłem się w centrum handlowym, byłem już nieźle przemoczony.

Galeria Podkowa na wyjeździe z Podkowy Leśnej © yurek55
Po kilkunastu minutach, gdy już przestało padać, pożegnałem gościnne Centrum i przez Pruszków od zachodu wjechałem do Warszawy. Jak się jedzie po mokrej jezdni rowerem bez błotników i wśród samochodów, które wprawdzie błotniki mają, ale za to chlapią na boki, nie będę pisał, bo każdy to wie. A jak nie wie, to może sobie wyobrazić. Napiszę tylko, że wjazd Alejami Jerozolimskimi jest koszmarem rowerzysty. Raz jesteś pod ziemią, raz na estakadzie, samochody pędzą, raptem jesteś na środku i aby zmienić pas i zjechać na prawo musisz ryzykować życie i zdrowie, bo przecież kierowca cię nie puści, tylko śmignie z prawej i kolejny... i kolejny... i kolejny też... Z lewej też cię wyprzedzają jadąc powyżej setki, z prawej może trochę wolniej, ale zbyt szybko, by wymusić zmianę pasa, horror! Przez te może kilkaset metrów, może kilometr - nie wiem, najadłem się tyle strachu, co przez ostatni rok. To już wolałem w trakcie budowy tej trasy i tych węzłów tamtędy jeździć niż teraz. Nie wiem czy jest, a jeśli tak, to gdzie, bezpieczny wjazd dla rowerzystów jadących Alejami Jerozolimskimi od strony zachodniej. Ja na pewno tamtędy już do Warszawy nie wjadę.
Patrząc teraz na zaliczgminę widzę, że została "dziura", po niezaliczonej gminie Baranów, ale nie miałem już dziś na nią czasu. No i jest gmina Puszcza Mariańska do zaliczenia "kiedyś".
Zaliczone gminy: Sochaczew miasto, Sochaczew wieś, Rybno, Nowa Sucha, Wiskitki
PS. Rano byłem w sklepie, dystans podaję łączny.
- DST 155.10km
- Czas 06:58
- VAVG 22.26km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 sierpnia 2014
Kategoria 50-100
Boczne drogi
Zacząłem trasę od wizyty w LuxMed odebrać receptę, a potem musiałem kolejny raz pojechać na Ursynów. Znudziły mi się wciąż te same ulice i dziś pojechałem przez Służewiec Przemysłowy. Na Kłobuckiej ciekawy budynek biura sprzedaży mieszkań nowego osiedla Central Park Ursynów. Moim zdaniem jest to Służewiec Przemysłowy i to bardzo blisko Aresztu Śledczego, ale Ursynów lepiej brzmi marketingowo.

Przed wejściem jabłka w skrzynkach "na złość Putinowi" © yurek55

Biuro sprzedaży © yurek55

Budowa na Kłobuckiej © yurek55

Reklama dźwignią handlu © yurek55
Po załatwieniu sprawy na prawdziwym Ursynowie, uznałem, że jazda przez Las Kabacki po wczorajszym całodniowym deszczu nie będzie fajna, wolałem tym razem do Powsina pojechać ulicami.
Na ulicy Fosy przy rezydencji za kilkanaście milionów, która już kiedyś gościła u mnie na blogu, robotnicy wymieniają zupełnie dobrą kostkę, ale "kto bogatemu zabroni"? Mnie zaintrygował krzyk ptaków, początkowo myślałem, że gospodarz sprowadził sobie pawie, ale nie, to wielkie, kolorowe papugi w wolierze darły dzioba. Pewnie im się hałas betoniarki i stukanie młotków nie podobało.

Woliera jest za betoniarką © yurek55
Dalej ulubioną drogą wszystkich warszawskich rowerzystów dotarłem do Gassów. Prom pływa i cieszy się sporym powodzeniem, dziś widziałem jak przewoził samochody osobowe. Zamiast jechać do mostu w Górze Kalwarii kierowcy wolą zapłacić te 12 zł (9 auto + 3 kierowca) i skrócić sobie drogę.

Prom w Gassach © yurek55

Drewniana łódź żaglowa © yurek55
Nie miałem ochoty wracać przez Konstancin ani przez Piaseczno, więc skierowałem się w lewo na Słomczyn i obok polowego lotniska bocznymi drogami dotarłem do krajówki na Sandomierz. Przedtem w Cieciszewie, przy remizie OSP sfotografowałem reprezentacyjny plac tej wioski.

Plac apelowy albo mini plac defilad w Cieciszewie © yurek55
Żeby nie jechać przez Piaseczno musiałem wcześniej zjechać z drogi 79. Na szczęście po jakichś trzech kilometrach był zjazd na Zalesie Górne i znowu mogłem rozkoszować się jazdą bocznymi drogami. Tylko, że tak się zafiksowałem tym niejechaniem przez Piaseczno, że w Jazgarzewie zignorowałem drogowskaz i pojechałem prosto. Nawet znak Grójec 23 km nie dał mi do myślenia i dalej jechałem przed siebie. Tymczasem pogoda zaczęła się wyraźnie psuć, ciemne chmury zasnuły całe niebo i zaczął kropić deszcz. Byłem w czarnej d..., w krótkich spodniach i koszulce, ale za to bez plecaka i kurtki. Spojrzałem na mapę w endomondo i zawróciłem do Jazgarzewa, by jednak skierować się na Piaseczno. Na szczęście deszcz się rozmyślił, a z drogi można było skręcić na Lesznowolę, co było moim zamiarem. Potem skręt na Falenty i drogami przez wioski i pola do Szosy Krakowskiej i do domu. A co do stroju, to nie wróciłem w przepoconej koszulce, co jednak jest jakimś pozytywem.

Przed wejściem jabłka w skrzynkach "na złość Putinowi" © yurek55

Biuro sprzedaży © yurek55

Budowa na Kłobuckiej © yurek55

Reklama dźwignią handlu © yurek55
Po załatwieniu sprawy na prawdziwym Ursynowie, uznałem, że jazda przez Las Kabacki po wczorajszym całodniowym deszczu nie będzie fajna, wolałem tym razem do Powsina pojechać ulicami.
Na ulicy Fosy przy rezydencji za kilkanaście milionów, która już kiedyś gościła u mnie na blogu, robotnicy wymieniają zupełnie dobrą kostkę, ale "kto bogatemu zabroni"? Mnie zaintrygował krzyk ptaków, początkowo myślałem, że gospodarz sprowadził sobie pawie, ale nie, to wielkie, kolorowe papugi w wolierze darły dzioba. Pewnie im się hałas betoniarki i stukanie młotków nie podobało.

Woliera jest za betoniarką © yurek55
Dalej ulubioną drogą wszystkich warszawskich rowerzystów dotarłem do Gassów. Prom pływa i cieszy się sporym powodzeniem, dziś widziałem jak przewoził samochody osobowe. Zamiast jechać do mostu w Górze Kalwarii kierowcy wolą zapłacić te 12 zł (9 auto + 3 kierowca) i skrócić sobie drogę.

Prom w Gassach © yurek55

Drewniana łódź żaglowa © yurek55
Nie miałem ochoty wracać przez Konstancin ani przez Piaseczno, więc skierowałem się w lewo na Słomczyn i obok polowego lotniska bocznymi drogami dotarłem do krajówki na Sandomierz. Przedtem w Cieciszewie, przy remizie OSP sfotografowałem reprezentacyjny plac tej wioski.

Plac apelowy albo mini plac defilad w Cieciszewie © yurek55
Żeby nie jechać przez Piaseczno musiałem wcześniej zjechać z drogi 79. Na szczęście po jakichś trzech kilometrach był zjazd na Zalesie Górne i znowu mogłem rozkoszować się jazdą bocznymi drogami. Tylko, że tak się zafiksowałem tym niejechaniem przez Piaseczno, że w Jazgarzewie zignorowałem drogowskaz i pojechałem prosto. Nawet znak Grójec 23 km nie dał mi do myślenia i dalej jechałem przed siebie. Tymczasem pogoda zaczęła się wyraźnie psuć, ciemne chmury zasnuły całe niebo i zaczął kropić deszcz. Byłem w czarnej d..., w krótkich spodniach i koszulce, ale za to bez plecaka i kurtki. Spojrzałem na mapę w endomondo i zawróciłem do Jazgarzewa, by jednak skierować się na Piaseczno. Na szczęście deszcz się rozmyślił, a z drogi można było skręcić na Lesznowolę, co było moim zamiarem. Potem skręt na Falenty i drogami przez wioski i pola do Szosy Krakowskiej i do domu. A co do stroju, to nie wróciłem w przepoconej koszulce, co jednak jest jakimś pozytywem.
- DST 95.60km
- Teren 1.00km
- Czas 04:34
- VAVG 20.93km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 sierpnia 2014
Kategoria całe NIC
Do sklepu
Rano wiał dość silny i zimny wiatr.
Zaległe zdjęcie zrobione na drodze Wierzbica - Wyszków

Pomnik upamiętniający bohaterską śmierć por.pil. Stefana Okrzei w Kręgach Nowych © yurek55
W obronie stolicy 4 września 1939r
Zaległe zdjęcie zrobione na drodze Wierzbica - Wyszków

Pomnik upamiętniający bohaterską śmierć por.pil. Stefana Okrzei w Kręgach Nowych © yurek55
W obronie stolicy 4 września 1939r
- DST 11.65km
- Czas 00:35
- VAVG 19.97km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 sierpnia 2014
Kategoria całe NIC, przed śniadaniem
Motory na Starówce
Wstałem zbyt późno by móc myśleć o dłuższym dystansie i dlatego postanowiłem zamienić ilość, w jakość. Wprawdzie nie ćwiczyłem nogi jak bestiaheniu, podjeżdżając kilkanaście razy pod Agrykolę, bo bym płuca wypluł już przy drugiej próbie, ale zaliczyłem kilka innych ulic: w dół Spacerową - w górę Belwederską, w dół Agrykolą - w górę Górnośląską, w dół Książęcą - w górę Tamką. Potem przy Hotelu Europejskim najpierw usłyszałem warkot, a potem zobaczyłem kawalkadę motocyklistów i musiałem zrobiłem sobie dłuższy przystanek. Dziś wystartował XIV Motocyklowy Międzynarodowy Rajd Katyński 23.08.2014 - 14.09.2014, oraz połączony z nim III Rajd Ponary Pamiętamy.
Spędziłem wśród nich tyle czasu, że na dalszą jazdę zabrakło czasu. Nie żałuję.
Vmax z Agrykoli w dół (bez kręcenia)

Młodzi duchem © yurek55

Seniorzy górą! © yurek55

Kurtki - MOC! © yurek55

Rozmowa klubowiczów © yurek55

Motocykliści © yurek55

Barwy biało - czerwone © yurek55

Rozmowa z dziewczyną z obsługi Rajdu © yurek55
Vmax z Agrykoli w dół (bez kręcenia)

Młodzi duchem © yurek55

Seniorzy górą! © yurek55

Kurtki - MOC! © yurek55

Rozmowa klubowiczów © yurek55

Motocykliści © yurek55

Barwy biało - czerwone © yurek55

Rozmowa z dziewczyną z obsługi Rajdu © yurek55
- DST 20.00km
- Czas 01:13
- VAVG 16.44km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 sierpnia 2014
Kategoria <50
"Kruca bomba, mało casu"
Mało czasu miałem, więc szybko jechałem i nie przystawałem. Dlatego zdjęcia z wycieczki wtorkowej.

Pamięci ofiar komunistycznego terroru w Wyszkowie © yurek55
Na górze napis: "Nie dajmy zginąć poległym" Z. Herbert

Napis na tablicy © yurek55

Pamięci ofiar komunistycznego terroru w Wyszkowie © yurek55
Na górze napis: "Nie dajmy zginąć poległym" Z. Herbert

Napis na tablicy © yurek55
- DST 40.22km
- Czas 01:45
- VAVG 22.98km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 sierpnia 2014
Kategoria <50
Repetitio est mater studiorum
Zgodnie z tą łacińska maksymą, dziś powtórzyłem trasę przez Las Kabacki do Puławskiej. Skoro i tak musiałem przyjechać odebrać to, co wczoraj zostawiłem do naprawy, to postanowiłem utrwalić sobie te drogę. Biorąc pod uwagę moją dziurawą pamięć, tylko powtarzanie, powtarzanie, powtarzanie, może dać wiedzę.
Jako że pogoda była mocno niepewna i deszcz cały czas wisiał w powietrzu, nie wybierałem się nigdzie daleko. Pojechałem wiaduktem na Poleczki i do sklepu przy Hynka, a po drodze już zaczynało kropić. Gdy wyszedłem obładowany zakupami, że ledwo je plecak pomieścił deszcz padał już trochę mocniej. Na szczęście miałem do przejechania już tylko nieco ponad trzy kilometry, nie było zimno, więc nawet pomimo całkiem letniego, krótkiego zestawu ubraniowego, dojechałem do domu bez szczękania zębami. Dziwię się rowerzystom jak mogą latem jeździć w polarach, czy kurtkach i długich spodniach i nie jest im gorąco. Chyba, że może słabo kręcą i się nie rozgrzewają?
Przy okazji którejś już wizyty w tym miejscu, utrwaliłem ruiny pośrodku osiedla, między blokami, a kościołem na Braci Stryjeńskich. I zobaczyłem ursynowski welodrom, którego istnienia w tym miejscu nawet nie podejrzewałem.

Kościół Ofiarowania Pańskiego na Natolinie © yurek55

Welodrom © yurek55

Welodrom © yurek55
Ruiny zabudowań © yurek55

Ruiny zabudowań © yurek55

W Lesie Kabackim © yurek55
Jako że pogoda była mocno niepewna i deszcz cały czas wisiał w powietrzu, nie wybierałem się nigdzie daleko. Pojechałem wiaduktem na Poleczki i do sklepu przy Hynka, a po drodze już zaczynało kropić. Gdy wyszedłem obładowany zakupami, że ledwo je plecak pomieścił deszcz padał już trochę mocniej. Na szczęście miałem do przejechania już tylko nieco ponad trzy kilometry, nie było zimno, więc nawet pomimo całkiem letniego, krótkiego zestawu ubraniowego, dojechałem do domu bez szczękania zębami. Dziwię się rowerzystom jak mogą latem jeździć w polarach, czy kurtkach i długich spodniach i nie jest im gorąco. Chyba, że może słabo kręcą i się nie rozgrzewają?
Przy okazji którejś już wizyty w tym miejscu, utrwaliłem ruiny pośrodku osiedla, między blokami, a kościołem na Braci Stryjeńskich. I zobaczyłem ursynowski welodrom, którego istnienia w tym miejscu nawet nie podejrzewałem.

Kościół Ofiarowania Pańskiego na Natolinie © yurek55

Welodrom © yurek55

Welodrom © yurek55

Ruiny zabudowań © yurek55

Ruiny zabudowań © yurek55

W Lesie Kabackim © yurek55
- DST 32.41km
- Teren 2.00km
- Czas 01:36
- VAVG 20.26km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze





















