Czwartek, 7 czerwca 2018
Kategoria 50-100
Jest moc!
Nie bardzo wiem dlaczego tak się stało, ale jechałem bardzo szybko. Sam już nawet nie wiem kiedy jechałem z wiatrem, a kiedy pod wiatr. Gdy w pewnym momencie wyszedł mi pies pod koła, z zamiarem przejścia na drugą stronę, to nawet się przestraszyć nie zdążyłem. Miałem szczęście, że się zatrzymał, bo nie wiem jaki byłby efekt uderzenia kołem w jego bok.
Oczywiście jestem bardzo zadowolony z wyniku, ale wiem gdzie jest moje miejsce. Kolega z napisem Ośka na spodenkach wyprzedził mnie w Macierzyszu i ponownie spotkaliśmy się w Mariewie, tylko on w tym czasie przejechał blisko osiem kilometrów więcej. Do Traktu Królewskiego w Borzęcinie jechaliśmy razem, ale po skręcie odjechał mi i już go dogonić nie zdołałem. Ale siedemnaście PR na segmentach Stravy, na tyle razy już przejechanej trasie, jest powodem do małej dumy.

Aleja mdłości po miłości w Morach © yurek55

Warszawska Czomolungma © yurek55
Oczywiście jestem bardzo zadowolony z wyniku, ale wiem gdzie jest moje miejsce. Kolega z napisem Ośka na spodenkach wyprzedził mnie w Macierzyszu i ponownie spotkaliśmy się w Mariewie, tylko on w tym czasie przejechał blisko osiem kilometrów więcej. Do Traktu Królewskiego w Borzęcinie jechaliśmy razem, ale po skręcie odjechał mi i już go dogonić nie zdołałem. Ale siedemnaście PR na segmentach Stravy, na tyle razy już przejechanej trasie, jest powodem do małej dumy.

Aleja mdłości po miłości w Morach © yurek55

Warszawska Czomolungma © yurek55
- DST 67.47km
- Czas 02:38
- VAVG 25.62km/h
- Temperatura 18.9°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 5 czerwca 2018
Kategoria 50-100, Piaseczno/Ursynów
Rano po mieście, wieczorem na czereśnie
Miałem umówione spotkanie na cmentarzu, ale nie tak jak platformiany poseł Chlebowski z biznesmenem Sobiesiakiem pod Wrocławiem, a zwyczajnie na Powązkach z liternikiem. Mam nadzieję, że tym razem trafiłem na solidnego rzemieślnika, a nie specjalistę od przekładania ostatecznych terminów wykonania zlecenia.
A czereśnia rośnie u córki w Piasecznie na podwórku i nie ma kto zrywać owoców, bo jeszcze się nie przeprowadzili. Jak będą wiśnie, to już pewnie zasiedlą swój nowy nabytek.
A już niemal pod domem zobaczyłem przy dawnej restauracji "Pod Skrzydłami" taki oto neon. Aż specjalnie zawróciłem aby go sfotografować.

Nazwa restauracji pochodziła od tej oto fontannowej rzeźby. Kiedyś stała ona pośrodku prawdziwej fontanny, dziś muszą wystarczyć chodnikowe wodotryski.

Mapa tylko wieczorowa.
A czereśnia rośnie u córki w Piasecznie na podwórku i nie ma kto zrywać owoców, bo jeszcze się nie przeprowadzili. Jak będą wiśnie, to już pewnie zasiedlą swój nowy nabytek.
A już niemal pod domem zobaczyłem przy dawnej restauracji "Pod Skrzydłami" taki oto neon. Aż specjalnie zawróciłem aby go sfotografować.

Nazwa restauracji pochodziła od tej oto fontannowej rzeźby. Kiedyś stała ona pośrodku prawdziwej fontanny, dziś muszą wystarczyć chodnikowe wodotryski.

Mapa tylko wieczorowa.
- DST 72.00km
- Czas 03:20
- VAVG 21.60km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 4 czerwca 2018
Kategoria <50
Szybka rundka przedwieczorna
Dziś dla odmiany dopiero wieczorem wyruszyłem na niedługą wycieczkę. Niedługą, bo chciałem wrócić przed zmrokiem, a że teraz są najdłuższe dni w roku, to prawie mi się udało. Jazda o tej porze ma spore plusy, głównie z uwagi na znośniejszą temperaturę i wiatr, który z reguły pod wieczór znacząco słabnie. Do tego rzecz jasna mniejszy ruch samochodowy poza miastem, bo wszyscy już zdążyli wrócić z pracy do swoich domów. Gdy ostatnio wracałem tą trasą w okolicach godziny szesnastej, to przeżyłem wielkie zaskoczenie, prawie szok. Z kierunku Warszawy jechał nieprzerwany sznur aut, a do ronda w Wieruchowie korek ciągnął się aż od Macierzysza. No ale ja zawsze tamtędy jeździłem w godzinach przedpołudniowych i nie pomyślałem, że pusta zawsze droga może stać się tak ruchliwą ulicą.
Dziś było zupełnie inaczej i pewnie dzięki tym wszystkim sprzyjającym okolicznościom udało mi się wykręcić mój najlepszy czas. Mogłem też poczynić pewne obserwacje i kolejny raz zadumać się nad ludzką lekkomyślnością.
Oto one.
Na drodze z Borzęcina do Mariewa jedzie mama z dzieckiem w foteliku, drugie dziecko, na oko 7 - 8 lat jedzie przodem. Żaden rower nie ma świateł ani z przodu, ani z tyłu, a dochodzi godzina dwudziesta pierwsza i jest już lekka szarówka. Zwracam uwagę, ale wątpię by mój głos coś zmienił w myśleniu tej pani.
Kawałek dalej jedzie rolkarz, początkowo po prawej stronie, potem z niewiadomych względów postanawia zjechać na środek i buja się szeroko po całej drodze. Również zwracam uwagę, z tym samych skutkiem, jak sądzę.
W Lipkowie na drodze do Babic rowerzysta przede mną jedzie raz lewą, raz środkiem, czasem nawet zahacza o lewy pas. Dojeżdżając do niego niczego nieświadomy pytam na poły żartobliwie: - Co tak cię rzuca, jak robotnikiem po wypłacie?
- Wrrrracaaaam najebany! - słyszę po pijacku szczerą odpowiedź.
Ręce opadają.
Na zdjęciu poniżej eksperymenty z podnoszeniem aparatu i wpływu tego na jasność zdjęcia i widok szczegółów. To znaczy najpierw zrobiłem zachód słońca, a potem obróciłem się na wschód i cyknąłem te trzy zdjęcia. Najbardziej podoba mi się to z największym fragmentem nieba

Trzy w jednym © yurek55

Zachód słońca w Borzęcinie © yurek55

Samochód, rowerzystki, kościół i kontrola czasu © yurek55
Dziś było zupełnie inaczej i pewnie dzięki tym wszystkim sprzyjającym okolicznościom udało mi się wykręcić mój najlepszy czas. Mogłem też poczynić pewne obserwacje i kolejny raz zadumać się nad ludzką lekkomyślnością.
Oto one.
Na drodze z Borzęcina do Mariewa jedzie mama z dzieckiem w foteliku, drugie dziecko, na oko 7 - 8 lat jedzie przodem. Żaden rower nie ma świateł ani z przodu, ani z tyłu, a dochodzi godzina dwudziesta pierwsza i jest już lekka szarówka. Zwracam uwagę, ale wątpię by mój głos coś zmienił w myśleniu tej pani.
Kawałek dalej jedzie rolkarz, początkowo po prawej stronie, potem z niewiadomych względów postanawia zjechać na środek i buja się szeroko po całej drodze. Również zwracam uwagę, z tym samych skutkiem, jak sądzę.
W Lipkowie na drodze do Babic rowerzysta przede mną jedzie raz lewą, raz środkiem, czasem nawet zahacza o lewy pas. Dojeżdżając do niego niczego nieświadomy pytam na poły żartobliwie: - Co tak cię rzuca, jak robotnikiem po wypłacie?
- Wrrrracaaaam najebany! - słyszę po pijacku szczerą odpowiedź.
Ręce opadają.
Na zdjęciu poniżej eksperymenty z podnoszeniem aparatu i wpływu tego na jasność zdjęcia i widok szczegółów. To znaczy najpierw zrobiłem zachód słońca, a potem obróciłem się na wschód i cyknąłem te trzy zdjęcia. Najbardziej podoba mi się to z największym fragmentem nieba

Trzy w jednym © yurek55

Zachód słońca w Borzęcinie © yurek55

Samochód, rowerzystki, kościół i kontrola czasu © yurek55
- DST 46.60km
- Czas 01:55
- VAVG 24.31km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 czerwca 2018
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
Z rana
Wstałem wcześnie i wiedziałem, że zdążę 60+ wykręcić. Trójkąt gassowy był przedwczoraj, więc w grę wchodziły tylko zachodnie wioski. Tak też zrobiłem, tylko początek zmodyfikowałem i przez Żoliborz pojechałem do Izabelina i dopiero stamtąd na stare tory. Przynajmniej ślad się jakiś inny zapisał, a nie ciągle taki sam.

W Zaborowie sprzedawcy odpustowych świecidełek czekają na koniec mszy. Ale teraz odpust na wsi już nie ma takiego uroku jak kiedyś. Cóż to za atrakcja takie stragany?
Z Zaborowa do Pilaszkowa przejazdu nie ma, dlatego nadłożyłem kilka kilometrów jadąc przez Zaborówek

Dwupoziomowe skrzyżowanie linii kolejowych w Ursusie - widok z wiaduktu na ulicy 4 czerwca 1976
A później pojechałem na działkę i pluskałem się we Wkrze z moimi dziewczynkami. Wracając byłem w ciężkim szoku, że nie stałem w żadnym korku. Panowie policjanci wyłączyli sygnalizację i tak sprawnie regulowali ruchem, że do Warszawy wjechałem praktycznie bez stania. Inna sprawa, że krajową "siódemkę" opuściłem już w Czosnowie i wybrałem równoległą trasę do Łomianek, tę samą, którą jeżdżę rowerem.
I tyle.

W Zaborowie sprzedawcy odpustowych świecidełek czekają na koniec mszy. Ale teraz odpust na wsi już nie ma takiego uroku jak kiedyś. Cóż to za atrakcja takie stragany?

Z Zaborowa do Pilaszkowa przejazdu nie ma, dlatego nadłożyłem kilka kilometrów jadąc przez Zaborówek

Dwupoziomowe skrzyżowanie linii kolejowych w Ursusie - widok z wiaduktu na ulicy 4 czerwca 1976
A później pojechałem na działkę i pluskałem się we Wkrze z moimi dziewczynkami. Wracając byłem w ciężkim szoku, że nie stałem w żadnym korku. Panowie policjanci wyłączyli sygnalizację i tak sprawnie regulowali ruchem, że do Warszawy wjechałem praktycznie bez stania. Inna sprawa, że krajową "siódemkę" opuściłem już w Czosnowie i wybrałem równoległą trasę do Łomianek, tę samą, którą jeżdżę rowerem.
I tyle.
- DST 71.00km
- Czas 03:02
- VAVG 23.41km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Trójkąt klasycznie
Klasyczny trójkąt Piaseczno - Gassy - Warszawa, z lekką modyfikacją przez Słomczyn i Cieciszew - to ten dzyndzelek na południu. Tak żeby ciut więcej kilometrów wpadło.

Wieś podwarszawska Dawidy Bankowe © yurek55

Kościół Św. Anny w Piasecznie © yurek55

Wytęż wzrok i znajdź prom © yurek55

Terenowy fragment trasy ~ 100 metrów © yurek55

Wieś podwarszawska Dawidy Bankowe © yurek55

Kościół Św. Anny w Piasecznie © yurek55

Wytęż wzrok i znajdź prom © yurek55

Terenowy fragment trasy ~ 100 metrów © yurek55
- DST 68.00km
- Czas 03:08
- VAVG 21.70km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Na ciastko do Secymina
"(...)Sklep u Marty. Specjalnie nadkładamy do niego ze 400 metrów(...). To najważniejszy punkt wycieczki, bo pani Marta zamawia co tydzień inne ciastka, lecz wszystkie bazują na serku Mascarpone. To chyba najmniej oszukane ciastka, jakie jadłem w życiu. Zdarza się, że w ciastku mniej jest ciastka niż np. musu truskawkowego z serkiem. To punkt obowiązkowy, kropka(...)."
Jak tylko przeczytałem wpis Maćka Hopa o najlepszej pętli szosowej Warszawy, z którego pochodzi powyższy cytat wiedziałem, że muszę tę trasę przejechać i - rzecz jasna - spróbować tak zachwalanego ciastka. Wprawdzie duże fragmenty znam, bo już nimi jeździłem, ale nie wszystkie. Poza tym dziś jechałem w inną stronę niż dotąd.
Zaczęło się niezbyt fortunnie bo już na wiadukcie Mostu Poniatowskiego zablokował mi się łańcuch w prowadnicy przedniej przerzutki. Jakoś tak niefachowo zmieniałem bieg i łańcuch wszedł tam gdzie nie potrzeba. Żeby go jakoś wyrwać, musiałem samozamykacz tylny poluzować i szarpiąc jednocześnie za koło, łańcuch i pedały jakoś mi się udało. Wydaje mi się, że miało to pewien wpływ..., ale o tym później.
Maciek nazwał jazdę ulicą Rolniczą z Łomianek "czosnowską depresją", ale dla mnie to droga jak każda. Nie mam takiego talentu pisarskiego, mogę za to napisać, że powstaje tam droga rowerowa i może do końca roku będzie gotowa. W Łomnej na cmentarzu zrobiłem sobie pierwszy postój, bo ten mój komin pod kaskiem coś szybko dziś wysychał.

Pierwszy postój na ochłodzenie - cmentarz Łomna © yurek55
Z Czosnowa trasa wiodła do Wierszy i muszę przyznać, że w tę stronę pokonywałem ją po raz pierwszy. Zawsze jechałem od drogi wojewódzkiej z Leszna.

Droga do Wierszy - uwaga gady! © yurek55
To ta, ze skaczącą z jednej na drugą stronę droga rowerową. Tu akurat widać ją po lewej.
A już drogi z Wierszy do Sowiej Woli nie znałem wcale, a ona taka urokliwa, choć wąska.

Droga z Wierszy do Sowiej Woli © yurek55
Ciąg dalszy tej drogi, ona ma nawet nazwę. To ulica Łasicy, a na Stravie narysowana jest przerywaną linią, jako leśna droga gruntowa. Jest zupełnie inaczej.

Dalej prosto © yurek55
Tak więc w rezultacie do Sowiej Woli zajechałem z zupełnie innej strony - i też dobrze. Dalej znana doga wiodąca przez Puszczę Kampinoską do miejscowości Kampinos. Teraz jednak, gdy jest tak piękna i nowa Droga Wilkowska, prowadząca na dodatek do nowych Północnych Gassów, nikt do Kampinosu jeździł nie będzie. :)

Najnowsza i najlepsza. Górki - Nowy Wilków © yurek55
Kiedy już dojechałem do poprzecznej wojewódzkiej 575 skręciłem w prawo i tu trzeba uważać, żeby nie przeoczyć nieoznakowanego nijak zjazdu do Wilkowa nad Wisłą. To znaczy jest drogowskaz, ale widoczny tylko dla jadących z Leoncina, a droga doprowadza właśnie tu.

Gassy Północy © yurek55
Do sklepu z ciastkami trzeba kawałeczek się cofnąć, ale warto. Miła sprzedawczyni (Marta?) już wiedziała o jakie ciastka mi chodzi - nie byłem jedynym, który o nie pytał. Pozwoliła mi nawet na zapleczu skorzystać z umywalki żebym sobie zmoczył szmatę na głowę i troszkę się odświeżył. A ciacho rzeczywiście było bardzo smaczne i na pewno będę tam po nie przyjeżdżał. Myślę, że krótszą drogą, tzw. "mały Kampinos", to będzie może ze sto kilkanaście kilometrów. A może jak będzie chłodniej i więcej czasu, to przejadę całkiem po śladzie, bez skrótów? Dziś już w Śladowie zacząłem powrót, a ślad prowadził jeszcze kawałek na zachód, ale już taki ambitny nie byłem. Do kościoła w Brochowie też nie zbaczałem, tylko prosto do Żelazowej Woli i do domu się kierowałem.

Chopinowo © yurek55
Dalej, nie całkiem planowo, wróciłem na drogę wojewódzką i w Kampinosie zrobiłem sobie przy fontannie postój dla ochłody. Tym razem zdjąłem również koszulkę i zmoczyłem najpierw w fontannie, a potem pod pompą, który wskazał mi życzliwy mieszkaniec siedzący opodal na ławce i patrzący co ja wyprawiam. Tyle razy byłem i go nie widziałem, choć stoi zaledwie kilkanaście metrów od kamienia. Woda jest chłodniejsza i nadaje się do picia, tylko słaba płeć może mieć problem z pompowaniem.

Fontanna ratująca życie, Kampinos © yurek55
Gdy już zakończyłem swoje ablucje zauważyłem, że tylne koło ociera o klocek, więc coś tam poruszałem i gdy przestało się blokować ruszyłem w stronę Leszna. Wiatr, który według mojej aplikacji miał się zmienić z południowo - wschodniego, na południowy, nic sobie nie robił z tych prognoz i nie miał zamiaru zmieniać kierunku. Czyli przeszkadzał. Do tego byłem coraz bardziej zmęczony i prędkość znacząco zaczęła spadać i przestawało być fajnie.

Ostatnia prosta z Leszna © yurek55
Kolejny przystanek zrobiłem w Domu Opieki w Pogroszewie, gdzie uprzejmy ochroniarz wskazał mi kran z wodą do podlewania trawnika. Musiałem tylko odłączyć wąż, bo nie mogłem się doczekać, kiedy przestanie z niego płynąć wrzątek. Tym razem schłodziłem porządnie tylko głowę, koszulki nie zdejmowałem, choć po dwudziestu kilometrach była już sucha jak pieprz. Ostatni postój już w Warszawie przy ujęciu wody oligoceńskiej przy Lazurowej i stamtąd już prosto do domu.
Wycieczka zajęła mi więcej czasu niż przypuszczałem i mam niejasne podejrzenia, że oprócz wymienionych czynników, mogło zadziałać tu tylne koło i klocek hamulcowy. Nie wiem dlaczego nie jest pośrodku pomiędzy nimi, tylko wyraźnie bliżej jednego z nich. Teraz jak to piszę jestem zły na siebie, że nie zrobiłem z tym porządku już w Kampinosie, ale prawdę mówiąc nie bardzo wiem jak. Może trzeba poluzować samozamykacz i ustawić?
Jak ktoś ma pomysł, chętnie skorzystam z rady.
PS. Zamieniłem łańcuch po powrocie, Nr. 1 zaczyna trzecią turę.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1605902673/embed/086e912d5d2917358a7d9aafea89bc3756d59681">
Jak tylko przeczytałem wpis Maćka Hopa o najlepszej pętli szosowej Warszawy, z którego pochodzi powyższy cytat wiedziałem, że muszę tę trasę przejechać i - rzecz jasna - spróbować tak zachwalanego ciastka. Wprawdzie duże fragmenty znam, bo już nimi jeździłem, ale nie wszystkie. Poza tym dziś jechałem w inną stronę niż dotąd.
Zaczęło się niezbyt fortunnie bo już na wiadukcie Mostu Poniatowskiego zablokował mi się łańcuch w prowadnicy przedniej przerzutki. Jakoś tak niefachowo zmieniałem bieg i łańcuch wszedł tam gdzie nie potrzeba. Żeby go jakoś wyrwać, musiałem samozamykacz tylny poluzować i szarpiąc jednocześnie za koło, łańcuch i pedały jakoś mi się udało. Wydaje mi się, że miało to pewien wpływ..., ale o tym później.
Maciek nazwał jazdę ulicą Rolniczą z Łomianek "czosnowską depresją", ale dla mnie to droga jak każda. Nie mam takiego talentu pisarskiego, mogę za to napisać, że powstaje tam droga rowerowa i może do końca roku będzie gotowa. W Łomnej na cmentarzu zrobiłem sobie pierwszy postój, bo ten mój komin pod kaskiem coś szybko dziś wysychał.

Pierwszy postój na ochłodzenie - cmentarz Łomna © yurek55
Z Czosnowa trasa wiodła do Wierszy i muszę przyznać, że w tę stronę pokonywałem ją po raz pierwszy. Zawsze jechałem od drogi wojewódzkiej z Leszna.

Droga do Wierszy - uwaga gady! © yurek55
To ta, ze skaczącą z jednej na drugą stronę droga rowerową. Tu akurat widać ją po lewej.
A już drogi z Wierszy do Sowiej Woli nie znałem wcale, a ona taka urokliwa, choć wąska.

Droga z Wierszy do Sowiej Woli © yurek55
Ciąg dalszy tej drogi, ona ma nawet nazwę. To ulica Łasicy, a na Stravie narysowana jest przerywaną linią, jako leśna droga gruntowa. Jest zupełnie inaczej.

Dalej prosto © yurek55
Tak więc w rezultacie do Sowiej Woli zajechałem z zupełnie innej strony - i też dobrze. Dalej znana doga wiodąca przez Puszczę Kampinoską do miejscowości Kampinos. Teraz jednak, gdy jest tak piękna i nowa Droga Wilkowska, prowadząca na dodatek do nowych Północnych Gassów, nikt do Kampinosu jeździł nie będzie. :)

Najnowsza i najlepsza. Górki - Nowy Wilków © yurek55
Kiedy już dojechałem do poprzecznej wojewódzkiej 575 skręciłem w prawo i tu trzeba uważać, żeby nie przeoczyć nieoznakowanego nijak zjazdu do Wilkowa nad Wisłą. To znaczy jest drogowskaz, ale widoczny tylko dla jadących z Leoncina, a droga doprowadza właśnie tu.

Gassy Północy © yurek55
Do sklepu z ciastkami trzeba kawałeczek się cofnąć, ale warto. Miła sprzedawczyni (Marta?) już wiedziała o jakie ciastka mi chodzi - nie byłem jedynym, który o nie pytał. Pozwoliła mi nawet na zapleczu skorzystać z umywalki żebym sobie zmoczył szmatę na głowę i troszkę się odświeżył. A ciacho rzeczywiście było bardzo smaczne i na pewno będę tam po nie przyjeżdżał. Myślę, że krótszą drogą, tzw. "mały Kampinos", to będzie może ze sto kilkanaście kilometrów. A może jak będzie chłodniej i więcej czasu, to przejadę całkiem po śladzie, bez skrótów? Dziś już w Śladowie zacząłem powrót, a ślad prowadził jeszcze kawałek na zachód, ale już taki ambitny nie byłem. Do kościoła w Brochowie też nie zbaczałem, tylko prosto do Żelazowej Woli i do domu się kierowałem.

Chopinowo © yurek55
Dalej, nie całkiem planowo, wróciłem na drogę wojewódzką i w Kampinosie zrobiłem sobie przy fontannie postój dla ochłody. Tym razem zdjąłem również koszulkę i zmoczyłem najpierw w fontannie, a potem pod pompą, który wskazał mi życzliwy mieszkaniec siedzący opodal na ławce i patrzący co ja wyprawiam. Tyle razy byłem i go nie widziałem, choć stoi zaledwie kilkanaście metrów od kamienia. Woda jest chłodniejsza i nadaje się do picia, tylko słaba płeć może mieć problem z pompowaniem.

Fontanna ratująca życie, Kampinos © yurek55
Gdy już zakończyłem swoje ablucje zauważyłem, że tylne koło ociera o klocek, więc coś tam poruszałem i gdy przestało się blokować ruszyłem w stronę Leszna. Wiatr, który według mojej aplikacji miał się zmienić z południowo - wschodniego, na południowy, nic sobie nie robił z tych prognoz i nie miał zamiaru zmieniać kierunku. Czyli przeszkadzał. Do tego byłem coraz bardziej zmęczony i prędkość znacząco zaczęła spadać i przestawało być fajnie.

Ostatnia prosta z Leszna © yurek55
Kolejny przystanek zrobiłem w Domu Opieki w Pogroszewie, gdzie uprzejmy ochroniarz wskazał mi kran z wodą do podlewania trawnika. Musiałem tylko odłączyć wąż, bo nie mogłem się doczekać, kiedy przestanie z niego płynąć wrzątek. Tym razem schłodziłem porządnie tylko głowę, koszulki nie zdejmowałem, choć po dwudziestu kilometrach była już sucha jak pieprz. Ostatni postój już w Warszawie przy ujęciu wody oligoceńskiej przy Lazurowej i stamtąd już prosto do domu.
Wycieczka zajęła mi więcej czasu niż przypuszczałem i mam niejasne podejrzenia, że oprócz wymienionych czynników, mogło zadziałać tu tylne koło i klocek hamulcowy. Nie wiem dlaczego nie jest pośrodku pomiędzy nimi, tylko wyraźnie bliżej jednego z nich. Teraz jak to piszę jestem zły na siebie, że nie zrobiłem z tym porządku już w Kampinosie, ale prawdę mówiąc nie bardzo wiem jak. Może trzeba poluzować samozamykacz i ustawić?
Jak ktoś ma pomysł, chętnie skorzystam z rady.
PS. Zamieniłem łańcuch po powrocie, Nr. 1 zaczyna trzecią turę.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1605902673/embed/086e912d5d2917358a7d9aafea89bc3756d59681">
- DST 159.00km
- Czas 07:12
- VAVG 22.08km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 maja 2018
Kategoria 50-100
Tour de Borzęcin
Czasu wystarczyło tylko na rundkę do Borzęcina. Przy takiej temperaturze, to nawet wiatr staje się sprzymierzeńcem dając nieco ochłody podczas jazdy. Może być nawet od czoła. :)

Diesel jeszcze poniżej 5 zł/l © yurek55

Cel wycieczki, Borzęcin i kontrola czasu przy okazji © yurek55

Diesel jeszcze poniżej 5 zł/l © yurek55

Cel wycieczki, Borzęcin i kontrola czasu przy okazji © yurek55
- DST 53.00km
- Czas 02:20
- VAVG 22.71km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 maja 2018
Kategoria Bez wyjazdu
Jest się czym pochwalić!
Przy takiej pogodzie nawet nie pomyślałem o jeździe, ale za to, zanim się rozpadało, nauczyłem Julię jeździć na rowerze. Bardzo szybko załapała na czym ta sztuka polega, a przecież pięć lat będzie miała dopiero w sierpniu. Moja szkoła!
Pierwsza jazda bez trzymanki.
Pierwsza jazda bez trzymanki.
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 maja 2018
Kategoria <50
Po mieście i dwóch stronach Wisły
Nie łączę wpisów by nie przekłamywać statystyk. Setkę zrobiłem na dwa razy, z obiadem w środku.
- DST 43.51km
- Czas 02:10
- VAVG 20.08km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad Zalew i do serwisu w Nieporęcie
Moja tylna przerzutka od kilku dni nie działała jak trzeba i pomimo mojego kręcenia wte i wewte przy manetce poprawy nie było. W końcu dziś postanowiłem pojechać do Kamila, bo wiedziałem, że od ręki wyreguluje mi na tip - top i będzie dobrze. Sprawa okazała się trudniejsza niż myślałem, trzeba było wymienić i linkę i pancerz i dopiero wtedy wszystko zagrało. Kamilowi wszystko to zajęło zaledwie parę chwil i rower był gotowy do jazdy. Na dodatek zapłata była naprawdę symboliczna.
A co do samej jazdy to przypomniałem sobie trasę przez Tarchomin i Legionowo, ale do Nieporętu dojechałem od Wieliszewa. Zaraz za Legionowem uciekłem z wylotówki na Mazury skręcając na Nasielsk, a potem w Łajsku skręt na Wieliszew. Tylko rower przez tory musiałem przenieść, bo remontują przejazd kolejowy i zamknęli ulicę Nowodworską. A do Warszawy wracałem po drugiej stronie Kanału Żerańskiego niż zawsze i chyba bardziej ta droga mi się podoba. Same nazwy ulic są warte jazdy: Ruski Bród, Kobiałka, Zdziarska, Ostródzka... Już w Warszawie zaczęło kropić i nawet kurtkę - trzepaczkę założyłem, ale bardziej dla ochrony koszulki przed pochlapaniem wodą spod kół, niż z rzeczywistej potrzeby. Kałuże na jezdniach wskazywały na niezłą ulewę, ale mnie ona nie dosięgnęła. Miałem szczęście, bo podobno i burza była?

Wieliszew - Nieporęt © yurek55
Nie lubię tędy jeździć, po tej kostce. Gdyby nie ten znak B-9...

Wypożyczalnia nad Zalewem Zegrzyńskim © yurek55
Odważni ludzie, w wypożyczalni samochodów prawo jazdy trzeba pokazać, a tu...

Rower na pomoście © yurek55

Ja na pomoście © yurek55

Sklep i serwis rowerowy w Nieporęcie - polecam! © yurek55

Fotka z mostu - Kanał Żerański © yurek55

Fotka z mostu - Wisła © yurek55
A co do samej jazdy to przypomniałem sobie trasę przez Tarchomin i Legionowo, ale do Nieporętu dojechałem od Wieliszewa. Zaraz za Legionowem uciekłem z wylotówki na Mazury skręcając na Nasielsk, a potem w Łajsku skręt na Wieliszew. Tylko rower przez tory musiałem przenieść, bo remontują przejazd kolejowy i zamknęli ulicę Nowodworską. A do Warszawy wracałem po drugiej stronie Kanału Żerańskiego niż zawsze i chyba bardziej ta droga mi się podoba. Same nazwy ulic są warte jazdy: Ruski Bród, Kobiałka, Zdziarska, Ostródzka... Już w Warszawie zaczęło kropić i nawet kurtkę - trzepaczkę założyłem, ale bardziej dla ochrony koszulki przed pochlapaniem wodą spod kół, niż z rzeczywistej potrzeby. Kałuże na jezdniach wskazywały na niezłą ulewę, ale mnie ona nie dosięgnęła. Miałem szczęście, bo podobno i burza była?

Wieliszew - Nieporęt © yurek55
Nie lubię tędy jeździć, po tej kostce. Gdyby nie ten znak B-9...

Wypożyczalnia nad Zalewem Zegrzyńskim © yurek55
Odważni ludzie, w wypożyczalni samochodów prawo jazdy trzeba pokazać, a tu...

Rower na pomoście © yurek55

Ja na pomoście © yurek55

Sklep i serwis rowerowy w Nieporęcie - polecam! © yurek55

Fotka z mostu - Kanał Żerański © yurek55

Fotka z mostu - Wisła © yurek55
- DST 72.50km
- Czas 03:29
- VAVG 20.81km/h
- Temperatura 27.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze





















