Na ciastko do Secymina
Jak tylko przeczytałem wpis Maćka Hopa o najlepszej pętli szosowej Warszawy, z którego pochodzi powyższy cytat wiedziałem, że muszę tę trasę przejechać i - rzecz jasna - spróbować tak zachwalanego ciastka. Wprawdzie duże fragmenty znam, bo już nimi jeździłem, ale nie wszystkie. Poza tym dziś jechałem w inną stronę niż dotąd.
Zaczęło się niezbyt fortunnie bo już na wiadukcie Mostu Poniatowskiego zablokował mi się łańcuch w prowadnicy przedniej przerzutki. Jakoś tak niefachowo zmieniałem bieg i łańcuch wszedł tam gdzie nie potrzeba. Żeby go jakoś wyrwać, musiałem samozamykacz tylny poluzować i szarpiąc jednocześnie za koło, łańcuch i pedały jakoś mi się udało. Wydaje mi się, że miało to pewien wpływ..., ale o tym później.
Maciek nazwał jazdę ulicą Rolniczą z Łomianek "czosnowską depresją", ale dla mnie to droga jak każda. Nie mam takiego talentu pisarskiego, mogę za to napisać, że powstaje tam droga rowerowa i może do końca roku będzie gotowa. W Łomnej na cmentarzu zrobiłem sobie pierwszy postój, bo ten mój komin pod kaskiem coś szybko dziś wysychał.
Pierwszy postój na ochłodzenie - cmentarz Łomna © yurek55
Z Czosnowa trasa wiodła do Wierszy i muszę przyznać, że w tę stronę pokonywałem ją po raz pierwszy. Zawsze jechałem od drogi wojewódzkiej z Leszna.
Droga do Wierszy - uwaga gady! © yurek55
To ta, ze skaczącą z jednej na drugą stronę droga rowerową. Tu akurat widać ją po lewej.
A już drogi z Wierszy do Sowiej Woli nie znałem wcale, a ona taka urokliwa, choć wąska.
Droga z Wierszy do Sowiej Woli © yurek55
Ciąg dalszy tej drogi, ona ma nawet nazwę. To ulica Łasicy, a na Stravie narysowana jest przerywaną linią, jako leśna droga gruntowa. Jest zupełnie inaczej.
Dalej prosto © yurek55
Tak więc w rezultacie do Sowiej Woli zajechałem z zupełnie innej strony - i też dobrze. Dalej znana doga wiodąca przez Puszczę Kampinoską do miejscowości Kampinos. Teraz jednak, gdy jest tak piękna i nowa Droga Wilkowska, prowadząca na dodatek do nowych Północnych Gassów, nikt do Kampinosu jeździł nie będzie. :)
Najnowsza i najlepsza. Górki - Nowy Wilków © yurek55
Kiedy już dojechałem do poprzecznej wojewódzkiej 575 skręciłem w prawo i tu trzeba uważać, żeby nie przeoczyć nieoznakowanego nijak zjazdu do Wilkowa nad Wisłą. To znaczy jest drogowskaz, ale widoczny tylko dla jadących z Leoncina, a droga doprowadza właśnie tu.
Gassy Północy © yurek55
Do sklepu z ciastkami trzeba kawałeczek się cofnąć, ale warto. Miła sprzedawczyni (Marta?) już wiedziała o jakie ciastka mi chodzi - nie byłem jedynym, który o nie pytał. Pozwoliła mi nawet na zapleczu skorzystać z umywalki żebym sobie zmoczył szmatę na głowę i troszkę się odświeżył. A ciacho rzeczywiście było bardzo smaczne i na pewno będę tam po nie przyjeżdżał. Myślę, że krótszą drogą, tzw. "mały Kampinos", to będzie może ze sto kilkanaście kilometrów. A może jak będzie chłodniej i więcej czasu, to przejadę całkiem po śladzie, bez skrótów? Dziś już w Śladowie zacząłem powrót, a ślad prowadził jeszcze kawałek na zachód, ale już taki ambitny nie byłem. Do kościoła w Brochowie też nie zbaczałem, tylko prosto do Żelazowej Woli i do domu się kierowałem.
Chopinowo © yurek55
Dalej, nie całkiem planowo, wróciłem na drogę wojewódzką i w Kampinosie zrobiłem sobie przy fontannie postój dla ochłody. Tym razem zdjąłem również koszulkę i zmoczyłem najpierw w fontannie, a potem pod pompą, który wskazał mi życzliwy mieszkaniec siedzący opodal na ławce i patrzący co ja wyprawiam. Tyle razy byłem i go nie widziałem, choć stoi zaledwie kilkanaście metrów od kamienia. Woda jest chłodniejsza i nadaje się do picia, tylko słaba płeć może mieć problem z pompowaniem.
Fontanna ratująca życie, Kampinos © yurek55
Gdy już zakończyłem swoje ablucje zauważyłem, że tylne koło ociera o klocek, więc coś tam poruszałem i gdy przestało się blokować ruszyłem w stronę Leszna. Wiatr, który według mojej aplikacji miał się zmienić z południowo - wschodniego, na południowy, nic sobie nie robił z tych prognoz i nie miał zamiaru zmieniać kierunku. Czyli przeszkadzał. Do tego byłem coraz bardziej zmęczony i prędkość znacząco zaczęła spadać i przestawało być fajnie.
Ostatnia prosta z Leszna © yurek55
Kolejny przystanek zrobiłem w Domu Opieki w Pogroszewie, gdzie uprzejmy ochroniarz wskazał mi kran z wodą do podlewania trawnika. Musiałem tylko odłączyć wąż, bo nie mogłem się doczekać, kiedy przestanie z niego płynąć wrzątek. Tym razem schłodziłem porządnie tylko głowę, koszulki nie zdejmowałem, choć po dwudziestu kilometrach była już sucha jak pieprz. Ostatni postój już w Warszawie przy ujęciu wody oligoceńskiej przy Lazurowej i stamtąd już prosto do domu.
Wycieczka zajęła mi więcej czasu niż przypuszczałem i mam niejasne podejrzenia, że oprócz wymienionych czynników, mogło zadziałać tu tylne koło i klocek hamulcowy. Nie wiem dlaczego nie jest pośrodku pomiędzy nimi, tylko wyraźnie bliżej jednego z nich. Teraz jak to piszę jestem zły na siebie, że nie zrobiłem z tym porządku już w Kampinosie, ale prawdę mówiąc nie bardzo wiem jak. Może trzeba poluzować samozamykacz i ustawić?
Jak ktoś ma pomysł, chętnie skorzystam z rady.
PS. Zamieniłem łańcuch po powrocie, Nr. 1 zaczyna trzecią turę.
- DST 159.00km
- Czas 07:12
- VAVG 22.08km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nic dziwnego, że siły nie było. Dalej popełniasz grzech niejedzenia?
Koło to może wystarczy poluzować na zamykaczu i ponownie osadzić? vuki - 21:01 środa, 30 maja 2018 | linkuj