Wpisy archiwalne w kategorii
przed śniadaniem
Dystans całkowity: | 11613.17 km (w terenie 194.78 km; 1.68%) |
Czas w ruchu: | 554:27 |
Średnia prędkość: | 20.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 49.54 km/h |
Suma podjazdów: | 14935 m |
Suma kalorii: | 117317 kcal |
Liczba aktywności: | 241 |
Średnio na aktywność: | 48.19 km i 2h 18m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 10 lipca 2014
Kategoria 50-100, nad morzem 2, przed śniadaniem
Dzień dziesiąty: Bez pomysłu
Jest mi coraz trudniej wymyślić ciekawą trasę, którą jeszcze nie jechałem. W ubiegłym roku przejechałem po tych drogach 657 km, w tym ponad 500, to gdzie jeszcze można jeździć? Dzisiaj postanowiłem nie oddalać się zbytnio pomny przykrych doświadczeń z wczoraj i pojechałem w odwrotną stronę ten trudny podjazd do Krokowej. Zjazd był szybszy, ale nie łatwiejszy - fragmentami mocno naciskałem klamki, bo prędkość znacząco przekraczała próg mojego strachu. Zatoczyłem kółko i wracając do Krokowej skręciłem na Lisewo, odkrywając inną trasę do piekarni w Minkowicach. Kupiłem pieczywo i trochę słodkich wypieków, a ponieważ nic mnie nie bolało zrobiłem drugie kółeczko i wróciłem przez Dębki.

Kapliczka trzypiętrowa © yurek55

Kapliczka na rozstaju dróg - Lisewo © yurek55

Przystanek MPK Wejherowo w Lisewie - krańcowy funkcjonalizm © yurek55

Kapliczka trzypiętrowa © yurek55

Kapliczka na rozstaju dróg - Lisewo © yurek55

Przystanek MPK Wejherowo w Lisewie - krańcowy funkcjonalizm © yurek55
- DST 52.40km
- Teren 6.00km
- Czas 02:38
- VAVG 19.90km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 lipca 2014
Kategoria przed śniadaniem, 50-100, nad morzem 2
Dzień szósty:Do Grot Mechowskich (nie dojechałem)
Gdy na trzeciej wycieczce robiłem dużą pętlę Wejherowo - Reda, na drodze do Władysławowa widziałem drogowskaz do Grot Miechowskich. Taki sam drogowskaz jest przy drodze do Wejherowa z czego wywnioskowałem, że można tam dojechać z obu stron, czyli zrobić mniejszą pętlę, taką w sam raz na trzy godziny jazdy. Wprawdzie dziś miałem jechać z odwrotnej strony, ale tabliczka z oznaczeniem drogi do Grot powinna być możliwa do zauważenia. Łudziłem się tą myślą aż dojechałem do Rekowa Górnego i został mi tylko ostatni zjazd do Redy, wtedy ostatecznie zwątpiłem w swoją spostrzegawczość. A gdy spojrzałem na zegarek i zobaczyłem ile mi zostało czasu na powrót i ile mam przed sobą kilometrów natychmiast zarządziłem odwrót. Wracając zobaczyłem tę feralną tabliczkę "Groty Miechowskie 5,3km" ale nie na tej drodze co myślałem, tylko na drodze do Karwi, na wysokości Pucka mniej więcej... No cóż, pomyliło mi się trochę.
Śniadanie było spóźnione.

Deszczownia podlewa ziemniaki © yurek55

Wiatraków jest coraz więcej, te są w Łebczu © yurek55

Wyjaśniona zagadka znaku drogowego "ruch ciężki" © yurek55
Ten znak wczorajszy był przed wiertnią w okolicach Lublewka, tu był taki sam.
Śniadanie było spóźnione.

Deszczownia podlewa ziemniaki © yurek55

Wiatraków jest coraz więcej, te są w Łebczu © yurek55

Wyjaśniona zagadka znaku drogowego "ruch ciężki" © yurek55
Ten znak wczorajszy był przed wiertnią w okolicach Lublewka, tu był taki sam.
- DST 74.45km
- Czas 03:31
- VAVG 21.17km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 lipca 2014
Kategoria 50-100, nad morzem 2, przed śniadaniem
Dzień piąty:Terenowy rajd na orientację - totalna porażka
Usłyszałem od kogoś, że jest fajna droga przez las prowadząca do Lubiatowa i postanowiłem dziś nią pojechać, a wrócić szosą. Do Dębek i dalej prowadzi międzynarodowy szlak rowerowy R10 z Gdyni, droga szeroka, gładka i przyjemna. Za Dębkami zaczęło sie oznakowanie taśmami Skandia i przypomniałem sobie, że dziś z w Krokowej kolejny etap cyklu wyścigów MTB. W Białogórze wyścig skręcał w lewo do lasu, a że mnie to było nie po drodze, zacząłem szukać swojej drogi. Oczywiście bez skutku. W końcu zapytałem chłopaka, który rozkładał stragan z pamiątkami i on mi powiedział jak jechać. Tyle tylko, że droga, którą mi wskazał, to była droga pożarowa. W końcu dojechałem do poprzecznej i okazało się, że to szlak rowerowy. Wybrałem kierunek w lewo ale po chwili zatrzymałem jadący z przeciwka samochód by spytać, czy dobrze jadę. Młody chłopak uprzejmie mi wytłumaczył, że jeśli chcę dojechać przez las, to muszę zawrócić. Resztę drogi też mi dokładnie wytłumaczył. Na podstawie jego wskazówek dojechałem w końcu do miejsca, gdzie leśna droga zrobiła się tak piaszczysta i górzysta, że zrezygnowany zawróciłem. Musiałem zawrócić, wjechać znów na szlak rowerowy i pojechać do szosy. Coś mi się jednak przywidziało i zboczyłem przed szosą w lewo i kolejny raz wybrałem złą drogę, co uświadomili mi zbieracze jagód. Znów więc zawróciłem i wreszcie dojechałem do szosy i tym razem już bez problemów i błądzenia dojechałem do celu. Na ostatnim fragmencie spotkałem zawodników startujących w Skandia MTB, którzy rozgrzewali się przed startem i sprawdzali początkowy odcinek trasy. Wyścig zaczynał się o jedenastej i mieli jeszcze trochę czasu. Ja też dziś zdążyłem na czas, ale drogi do Lubiatowa nie znalazłem i w Lubiatowie nie byłem. Wiem na pewno, że rajdu na orientację nigdy bym nie ukończył, za to zawsze dałbym zatrudnienie ekipom poszukiwawczym wojska, policji i straży leśnej.

Rzeka graniczna Piaśnica © yurek55

Maleńki cmentarz w Białogórze © yurek55

Pamięci zaginionych i poległych mieszkańców Białogóry © yurek55

Szlak rowerowy do Szklanej Huty © yurek55

Ruch ciężki nie jest lekki :) © yurek55

Rzeka graniczna Piaśnica © yurek55

Maleńki cmentarz w Białogórze © yurek55

Pamięci zaginionych i poległych mieszkańców Białogóry © yurek55

Szlak rowerowy do Szklanej Huty © yurek55

Ruch ciężki nie jest lekki :) © yurek55
- DST 59.25km
- Teren 34.00km
- Czas 03:12
- VAVG 18.52km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 lipca 2014
Kategoria 50-100, nad morzem 2, przed śniadaniem
Dzień czwarty: Hel wzięty!
Od zeszłego roku gmina Hel była moim wyrzutem sumienia, nie żebym jakoś specjalnie się przejmował i nie mógł spać po nocach, ale jednak tkwiło gdzieś z tyłu głowy. Rozważałem wczoraj koncepcję pojechania w jedną tylko stronę, a powrót z Helu do Władka pociągiem, ale godziny nie bardzo pasowały. Postanowiłem więc wziąć byka za rogi i spróbować przejechać te prawie sto kilometrów i jeszcze zdążyć kupić pieczywo na śniadanie. Wyjechałem nieco za późno, ale na szczęście wiatru już dziś nie było - Acuweather pokazywało zaledwie 5km/h z kierunku 225° (nie wiem jaki to kierunek jest, niestety). Jechało się bardzo dobrze, pierwszy raz bez silnego wiatru, zupełnie inna para kaloszy, do ronda u wjazdu na Półwysep dojechałem w 56 minut. Po drodze zastanawiałem się jak rozpoznać, że to już gmina Hel i uznałem, że zapytam w recepcji hotelu Bryza w Juracie, jaka to gmina. Zanim jednak dotarłem do Jur[removed];aty czekała mnie wielokilometrowa jazda w roju miliardów maleńkich, przezroczystych meszek. Czułem je na twarzy, jak wczoraj ziarenka piasku niesione porywistym wiatrem na plaży. No i przy oddychaniu ustami trzeba było mocno uważać. W Jastarni drogowy armagedon, prace drogowe trwają na całej długości miasta i na jezdni i na chodnikach - w miejscowości typowo turystycznej, to najlepszy okres do takich robót. W Juracie spytałem w Bryzie jaka to gmina i okazało się, że jeszcze Jastarnia, a Hel jest za Juratą. Dla pewności dojechałem do znaku z nazwą miejscowości i mogłem wracać. Z powrotem nie jechałem już drogą rowerową uznając, że asfaltem będzie trochę szybciej, a nakaz jazdy ddr po lewej stronie drogi mnie nie obowiązuje. Innego chyba zdania był kierowca czarnej terenówki z warszawską rejestracją WE, który jako jedyny upomniał mnie klaksonem, gdzie moje miejsce. Dobrze, że nie słyszał co mówiłem o nim i jego matce. Tylko, kurwa dlaczego na kilkuset mijających mnie kierowców zatrąbił właśnie warszawiak?! Nic dziwnego, że nas nie lubią. Reszta drogi powrotnej minęła już bez emocji i bez historii, a śniadanie było tylko trochę później niż zwykle. Hel jest siedemdziesiątą zaliczoną gminą w mojej kolekcji i na więcej podczas tego wyjazdu się nie zanosi.

Wylęgarnia meszek w dzikich różach © yurek55

Lądowisko w Jastarni © yurek55

Jastarnia przeprasza © yurek55

Instalacja na ukończonym rondzie w Jastarni © yurek55

Spacerować sie nie da © yurek55

Drugie rondo w Jastarni © yurek55

Wakacyjne inwestycje drogowe w Jastarni © yurek55

Hotelowy basen © yurek55

Hotelowe spa © yurek55

Hel zdobyty © yurek55

Wylęgarnia meszek w dzikich różach © yurek55

Lądowisko w Jastarni © yurek55

Jastarnia przeprasza © yurek55

Instalacja na ukończonym rondzie w Jastarni © yurek55

Spacerować sie nie da © yurek55

Drugie rondo w Jastarni © yurek55

Wakacyjne inwestycje drogowe w Jastarni © yurek55

Hotelowy basen © yurek55

Hotelowe spa © yurek55

Hel zdobyty © yurek55
- DST 92.46km
- Teren 10.00km
- Czas 04:04
- VAVG 22.74km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 lipca 2014
Kategoria 50-100, nad morzem 2, przed śniadaniem
Dzień trzeci: Wejherowo - Reda
Obudziłem się dziś na tyle wcześnie, że miałem dość czasu na pokonanie pętli Wejherowo - Reda - Władysławowo. Pogoda stabilna, czyli wiatr z zachodu tak samo silny jak co dzień, 11°C, trochę słońca, trochę chmur. Droga do Wejherowa zaskoczyła mnie sporym ruchem samochodowym i to w większości jadących dużo szybciej niż stanowi prawo i dużo szybciej niż mój próg akceptacji.
Pewnie spieszyli się do pracy, albo na pociąg w Wejherowie, żeby do Trójmiasta się dostać? W pewnej chwili miałem tak dość, że na wysokości miejsca wojennej kaźni w Piaśnicy, skręciłem w lewo skuszony drogowskazem Mała Piaśnica. Myślałem, że jest tam kolejny cmentarz, a były tylko wioskowe i letniskowe domy - zwykła osada. Żeby się o tym przekonać przejechałem 3 km po leśnej drodze - tarce, na której wytrzęsło mnie tam jak przy młocie pneumatycznym. Potem jeszcze, już przed Wejherowem, zaliczyłem ostry zjazd po drodze rowerowej o długości 1,5 km. To tam udało mi się osiągnąć 43km/h ale pewnie inni jechali szybciej, bo na asfalcie widziałem setki kresek narysowanych przez ostro hamujące opony rowerowe. Po wyjechaniu na drogę do Redy uzmysłowiłem sobie, że jadę drogą krajową "szóstką", która ma status drogi ekspresowej, ale nic na to nie mogłem poradzić, innej drogi nie ma. Na szczęście na tym odcinku miałem wiatr dokładnie z tyłu i szybko przejechałem ten feralny odcinek. Gdy w Redzie skręciłem na Władysławowo rozpoczęła się mozolna wspinaczka przez dwa kilometry do Rekowa Górnego. Wydaje mi się, że było tak samo ciężko i źle jak w zeszłym roku - jazda pod górę nigdy nie będzie moją mocną stroną. Nawet kwitnące kartofle wydały mi się godne uwiecznienia, aby tylko przystanąć na chwilę.

Kwitną kartofle na biało i fioletowo © yurek55
Dlatego też, gdy zobaczyłem tabliczkę Karwia 22km zrezygnowałem z jazdy do Władka i wybrałem krótszy wariant drogą 213. Dobijały mnie zresztą pędzące samochody i chciałem już się od nich trochę uwolnić, a ta droga jest zdecydowanie mniej ruchliwa. Przy okazji zaliczyłem pomnik, do którego w ubiegłym roku nie chciało mi się zbaczać z trasy, posiedziałem na ławeczce w ciszy i na słoneczku, posiliłem się bananem i spokojnie dojechałem fajną drogą do domu.

Najsłynniejszy mieszkaniec Zdrady - Antoni Abraham © yurek55

Pomnik Antoniego Abrahama w Zdradzie © yurek55

Ameryka nie dla mnie, pojechałem prosto © yurek55
A 100 metrów dalej...

Upamiętnienie tragedii z 19. 05. 2013 © yurek55
Pewnie spieszyli się do pracy, albo na pociąg w Wejherowie, żeby do Trójmiasta się dostać? W pewnej chwili miałem tak dość, że na wysokości miejsca wojennej kaźni w Piaśnicy, skręciłem w lewo skuszony drogowskazem Mała Piaśnica. Myślałem, że jest tam kolejny cmentarz, a były tylko wioskowe i letniskowe domy - zwykła osada. Żeby się o tym przekonać przejechałem 3 km po leśnej drodze - tarce, na której wytrzęsło mnie tam jak przy młocie pneumatycznym. Potem jeszcze, już przed Wejherowem, zaliczyłem ostry zjazd po drodze rowerowej o długości 1,5 km. To tam udało mi się osiągnąć 43km/h ale pewnie inni jechali szybciej, bo na asfalcie widziałem setki kresek narysowanych przez ostro hamujące opony rowerowe. Po wyjechaniu na drogę do Redy uzmysłowiłem sobie, że jadę drogą krajową "szóstką", która ma status drogi ekspresowej, ale nic na to nie mogłem poradzić, innej drogi nie ma. Na szczęście na tym odcinku miałem wiatr dokładnie z tyłu i szybko przejechałem ten feralny odcinek. Gdy w Redzie skręciłem na Władysławowo rozpoczęła się mozolna wspinaczka przez dwa kilometry do Rekowa Górnego. Wydaje mi się, że było tak samo ciężko i źle jak w zeszłym roku - jazda pod górę nigdy nie będzie moją mocną stroną. Nawet kwitnące kartofle wydały mi się godne uwiecznienia, aby tylko przystanąć na chwilę.

Kwitną kartofle na biało i fioletowo © yurek55
Dlatego też, gdy zobaczyłem tabliczkę Karwia 22km zrezygnowałem z jazdy do Władka i wybrałem krótszy wariant drogą 213. Dobijały mnie zresztą pędzące samochody i chciałem już się od nich trochę uwolnić, a ta droga jest zdecydowanie mniej ruchliwa. Przy okazji zaliczyłem pomnik, do którego w ubiegłym roku nie chciało mi się zbaczać z trasy, posiedziałem na ławeczce w ciszy i na słoneczku, posiliłem się bananem i spokojnie dojechałem fajną drogą do domu.

Najsłynniejszy mieszkaniec Zdrady - Antoni Abraham © yurek55

Pomnik Antoniego Abrahama w Zdradzie © yurek55

Ameryka nie dla mnie, pojechałem prosto © yurek55
A 100 metrów dalej...

Upamiętnienie tragedii z 19. 05. 2013 © yurek55
- DST 75.21km
- Czas 03:40
- VAVG 20.51km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 lipca 2014
Kategoria 50-100, nad morzem 2, przed śniadaniem
Dzień drugi: Z problemami
Dzień zaczął się niezbyt fortunnie, ledwo wstałem i się ubrałem do jazdy, gdy już usłyszałem za oknem niepokojący szum. Rzut oka za okno upewnił mnie, że to sprawka rzęsistego i gwałtownego deszczu. Nie pozostawało nic innego jak wrócić do łóżka i próbować spać, albo czytać - ja wybrałem to drugie, mając nadzieję, że ta poranna ulewa szybko się skończy. Tak tez się stało i kilka minut po siódmej mogłem spokojnie wyruszyć na kolejną nadmorską wycieczkę. Ledwo pokonałem pierwsze sto metrów i już musiałem zawrócić, tym razem przyczyną było zostawienie na wieszaku kurtki przeciwdeszczowej. Przy tak kapryśnej pogodzie nie chciałem ryzykować jazdy bez niej. Znowu więc musiałem powtórzyć procedurę otwierania i zamykania furki i domu, co wbrew pozorom nie jest sprawą prostą i łatwą, szczególnie gdy wszyscy śpią i chce się zachować ciszę. Po przejechaniu pierwszego kilometra usłyszałem charakterystyczny dźwięk telefonu sygnalizujący wyczerpanie baterii. Wprawdzie kabel od ładowarki tkwił całą noc w gniazdku telefonu, ale z drugiej strony w "złodziejce" coś nie kontaktowało i się nie ładował. Wyłączyłem rejestracje trasy i odbiornik gps by oszczędzić baterie i móc w razie czego choć jeden telefon wykonać i pojechałem dalej, zastanawiając się, co jeszcze może "wyskoczyć". Ale to już był koniec porannych niespodzianek.
Dziś zrobiłem identyczny przejazd jak wczoraj, tylko w odwrotną stronę i bez kręcenia się po Władysławowie. Jadąc wzdłuż ciągu nadmorskiego, pomimo wczesnej dosyć pory, widziałem wielu wczasowiczów idących z parawanami i innym sprzętem plażowym zażywać kąpieli słonecznych. Normalni ludzie na wczasach to śpią o tej porze (albo na rowerze jeżdżą, albo biegają), a nie na plażę się spieszą, prawda? :) Po dojechaniu do Karwi kupiłem pieczywo i jakieś słodkości, w firmowym sklepie miejscowego potentata piekarsko - cukierniczego "Konkol" i szosą, nie lasem, dojechałem do siebie. Szosą jest trochę dalej, a chciałem przekroczyć 50 km i się udało.
PS. Około 11 nadeszła burza z piorunami, ciekawe jak szybko zmykali plażowicze...

Kościół Najświętszej Marii Panny Królowej Polskiego Morza - Sanktuarium w Swarzewie © yurek55

Kamień węgielny położono 15.09.1877 r., a poświęcenie 4.01.1880 © yurek55

Historia wioski Karwieńskie Błoto Drugie © yurek55
Dziś zrobiłem identyczny przejazd jak wczoraj, tylko w odwrotną stronę i bez kręcenia się po Władysławowie. Jadąc wzdłuż ciągu nadmorskiego, pomimo wczesnej dosyć pory, widziałem wielu wczasowiczów idących z parawanami i innym sprzętem plażowym zażywać kąpieli słonecznych. Normalni ludzie na wczasach to śpią o tej porze (albo na rowerze jeżdżą, albo biegają), a nie na plażę się spieszą, prawda? :) Po dojechaniu do Karwi kupiłem pieczywo i jakieś słodkości, w firmowym sklepie miejscowego potentata piekarsko - cukierniczego "Konkol" i szosą, nie lasem, dojechałem do siebie. Szosą jest trochę dalej, a chciałem przekroczyć 50 km i się udało.
PS. Około 11 nadeszła burza z piorunami, ciekawe jak szybko zmykali plażowicze...

Kościół Najświętszej Marii Panny Królowej Polskiego Morza - Sanktuarium w Swarzewie © yurek55

Kamień węgielny położono 15.09.1877 r., a poświęcenie 4.01.1880 © yurek55

Historia wioski Karwieńskie Błoto Drugie © yurek55
- DST 52.70km
- Czas 02:27
- VAVG 21.51km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 czerwca 2014
Kategoria <50, całe NIC, przed śniadaniem
Krótko, deszczowo i trochę burzowo
Wyjechałem dziś wyjątkowo późno i to okazało się moim wielkim szczęściem. Miałem zamiar pojechać skróconą wersję pętli Wieruchów- Babice - Izabelin, gdy niespodziewanie po wyjechaniu z tunelu na Dźwigowej poczułem pierwsze krople deszczu. Byłem na to zupełnie nieprzygotowany, bez kurtki i na dodatek ubrany całkiem po "letniemu" - krótki rękaw i krótkie spodenki. Natychmiast zweryfikowałem swoje plany i bez namysłu skręciłem w prawo w Połczyńską kierując się stronę domu. Deszczyk nie był początkowo zbyt dokuczliwy, a nawet po chwili przestał padać całkowicie i zaczynałem żałować - wydawało się pochopnej - decyzji o powrocie. Postanowiłem więc wydłużyć powrotną drogę jazdą przez miasto. W tym samym momencie deszcz przypomniał sobie, że jeszcze mnie przecież dokumentnie nie zmoczył i zaczął nadrabiać swoje niedopatrzenie. Zanim dojechałem do tunelu przy Dworcu Zachodnim swoje zadanie wykonał z całą skrupulatnością i dokładnością. Tam zatrzymałem się na chwilę obserwując czy nie ma zamiaru przestać, ale jako że do domu stamtąd mam pięć minut jazdy, nie czekałem długo. Nie zależało mi już zbytnio na komforcie jazdy, byłem wystarczająco mokry by dojechać w stanie niepogorszonym. Jeszcze tylko piorun huknął gdzieś nie całkiem daleko, ot - i tyle historii na dziś.

Rondo Zesłańców Syberyjskich w deszczu © yurek55

Chwila namysłu: jechać, czy czekać. Pojechałem! © yurek55

Rondo Zesłańców Syberyjskich w deszczu © yurek55

Chwila namysłu: jechać, czy czekać. Pojechałem! © yurek55
- DST 13.00km
- Czas 00:37
- VAVG 21.08km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 czerwca 2014
Kategoria <50, przed śniadaniem
Poranna jazda miejska
Dzisiejszą krótką wycieczkę po mieście zacząłem w Lidlu, bo dziś znowu w sprzedaży były artykuły rowerowe. Tym razem kupiłem koszulkę, no i wreszcie zdecydowałem się na kurtkę przeciwdeszczową - będę miał zamiast wiatrówki, w której dotąd jeździłem i mokłem. Ponieważ jechaliśmy na działkę nie miałem zbyt wiele czasu i pojechałem tylko na Starówkę, potem Traktem Królewskim na skwer przy Mysiej i przez Śródmieście do domu.

Wycieczka z Tajwanu zwiedza Stare Miasto © yurek55

Memoriał wolnego słowa na ulicy Mysiej © yurek55
Napis na tablicy: „Wyjątkowym szczęściem tych czasów jest to, że wolno myśleć swobodnie, a to co się myśli – wypowiadać” TACYT

Budynek nazywa się Liberty corner © yurek55

Wycieczka z Tajwanu zwiedza Stare Miasto © yurek55

Memoriał wolnego słowa na ulicy Mysiej © yurek55
Napis na tablicy: „Wyjątkowym szczęściem tych czasów jest to, że wolno myśleć swobodnie, a to co się myśli – wypowiadać” TACYT

Budynek nazywa się Liberty corner © yurek55
- DST 22.27km
- Czas 01:07
- VAVG 19.94km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 czerwca 2014
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
*Trochę słońce, trochę deszcz*
Gdy dziś rano otworzyłem oczy było wprawdzie pochmurnie i wiał silny wiatr, ale nie padało, a to najważniejsze. Postanowiłem przejechać moją ulubioną trasą głównie z powodu, że wiem ile zajmie mi czasu, a to jest w niedzielę istotne, bo chcę zdążyć na wspólne śniadanie. Miłym zaskoczeniem była praca napędu po powrocie do starego łańcucha, rower poruszał się niemal bezszelestnie, nic nie przeskakiwało, przerzutka też bez zastrzeżeń. Okazuje się, że zbyt pochopnie i zdecydowanie przedwcześnie założyłem nowy łańcuch, właściwie tylko dlatego, że przymiary w serwisach pokazywały jak jest rozciągnięty. Niech sobie będzie, ale skoro coś działa, to - pierwsza zasada - nie ruszać!
Początkową część trasy, aż do kościoła w Borzęcinie jechałem pod wiatr, ale o dziwo niespecjalnie mi to dziś przeszkadzało i zajęło tylko godzinę. Widocznie wiszące nisko chmury działały na moją podświadomość i kazały szybko jechać, by zdążyć przed deszczem. Od Mariewa gdzie skręciłem w powrotną drogę wiatr stał się moim sprzymierzeńcem, ale za to zaczął padać najpierw drobny, a potem rzęsisty deszcz. Cóż było robić? Na przystanku autobusowym w Wojcieszynie założyłem kurtkę i pojechałem dalej. Po kilku minutach wydostałem się ze strefy opadu, ale od tamtej pory cyklicznie, co kilkanaście - kilkadziesiąt minut strefa deszczu mnie dopadała i tak sobie jechałem - raz w słońcu, raz w deszczu. Słońca było jednak więcej, tak że do domu dojechałem już prawie suchy z wyjątkiem spodenek i bielizny. Ale to wina braku błotników, bo kałuże jednak były spore na jezdniach, a ja nadal nie mogę się zdecydować na zakup. Ale nawet pomimo tego nie narzekam i uważam wycieczkę za bardzo udaną.

Droga do kościoła w Borzęcinie © yurek55

Kościół w Borzęcinie © yurek55

Przystanek na przebranie © yurek55
A to dwa kilometry dalej

W Koczargach jeszcze nie pada © yurek55

Najtańsze paliwo w Warszawie © yurek55
Początkową część trasy, aż do kościoła w Borzęcinie jechałem pod wiatr, ale o dziwo niespecjalnie mi to dziś przeszkadzało i zajęło tylko godzinę. Widocznie wiszące nisko chmury działały na moją podświadomość i kazały szybko jechać, by zdążyć przed deszczem. Od Mariewa gdzie skręciłem w powrotną drogę wiatr stał się moim sprzymierzeńcem, ale za to zaczął padać najpierw drobny, a potem rzęsisty deszcz. Cóż było robić? Na przystanku autobusowym w Wojcieszynie założyłem kurtkę i pojechałem dalej. Po kilku minutach wydostałem się ze strefy opadu, ale od tamtej pory cyklicznie, co kilkanaście - kilkadziesiąt minut strefa deszczu mnie dopadała i tak sobie jechałem - raz w słońcu, raz w deszczu. Słońca było jednak więcej, tak że do domu dojechałem już prawie suchy z wyjątkiem spodenek i bielizny. Ale to wina braku błotników, bo kałuże jednak były spore na jezdniach, a ja nadal nie mogę się zdecydować na zakup. Ale nawet pomimo tego nie narzekam i uważam wycieczkę za bardzo udaną.

Droga do kościoła w Borzęcinie © yurek55

Kościół w Borzęcinie © yurek55

Przystanek na przebranie © yurek55
A to dwa kilometry dalej

W Koczargach jeszcze nie pada © yurek55

Najtańsze paliwo w Warszawie © yurek55
- DST 55.51km
- Czas 02:22
- VAVG 23.45km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 maja 2014
Kategoria <50, przed śniadaniem
Poradnik narkomana: Dzień na działce:)
Ze swojej stałej trasy, przed Borzęcinem skręciłem na Ołtarzew, potem Konotopa i przez Piastów wróciłem do domu. Troszkę skróciłem trasę, bo dziś dzień na działce.

Na działce © yurek55

Na działce © yurek55
- DST 41.76km
- Czas 01:56
- VAVG 21.60km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze