Od kiedy trzeba zasłaniać nos i usta w miejscach publicznych, wszyscy wymieniają się doświadczeniami, z używania różnego rodzaju maseczek ochronnych. Nie znam jednak nikogo, kto by twierdził, że ma idealną maseczkę i że mu jest w niej bardzo wygodnie i komfortowo. Dlatego zawiozłem do Piaseczna dwie apaszki z różnych materiałów, którymi też od biedy można zasłonić usta. Ale swoją drogą, ten fenomen społeczny, stosowania się Polaków do nowego prawa, jest dla mnie niemożliwy do zrozumienia. Przeciez my, jako naród, nie bylismy nigdy postrzegania jako szczególnie praworządni, prawda? Czy tym razem zadziałał strach przed wirusem?, pranie mózgów?, strach przed mandatem? Nie wiem.
Nie jeździłem w dzień, bo mieliśmy na zakupy pojechać do jakiegoś sieciowego sklepu. Ostatnie większe zakupy robiliśmy dwa tygodnie temu, więc czas juz był najwyższy. Niestety nowe rozporządzenia nie pozwalają wejść do sklepu, ot tak, z ulicy, trzeba odstać swoje przed sklepem. Nawet byliśmy gotowi postać, ale jak przez dziesięć minut tylko jeden wózek wyjechał ze sklepu, a przed nami było z trzydzieści osób, to jednak zrezygnowaliśmy. My już swoje odstaliśmy za komuny, teraz niech młodsi stoją.
Na rower wyszedłem dopiero wczesnym wieczorem i przy okazji udało się dobry uczynek zrobić. Na ulicach pusto.
Przed Świętami rower musi zejść na plan dalszy, bo są rzeczy ważne i ważniejsze. Dziś tylko zawiozłem córce do pracy kilka rzeczy i to cała moja jazda.
Lotnisko tymczasowo nieczynne
Jutro rozpoczyna się wyzwanie Rapha #festive500. 8 dni 500 km. Może się uda?
Nieroczekiwanie jeszcze jedna jazda mi się dziś przydarzyła. Pojechałem odebrać kupiony prezent świąteczny. Niełatwo było trafić po ciemku na Zadumaną 11, stąd czas jazdy dość długi, a średnia... wiadomo.
Zdjęcie nie z dziś, ale z tego tygodnia. To największa brzoza jaką widziałem, trudno spotkać takie olbrzymy.
Nareszcie przestało padać i temperatura też taka bardziej majowa niż listopadowa się zrobiła. Można było nawet jechać na krótko, z czego skwapliwie skorzystałem. Na to nałożyłem kamizelkę odblaskową, bardziej jako ochronę koszulki przed zmechaceniem od plecaka, niż dla bezpieczeństwa. Pewnie dlatego miałem mokre plecy po powrocie, ale generalnie na ubranie nie narzekam. Drogę do Piaseczna nieco zmodywfikowałem, bo ciagle jeżdżę tą samą, ale Aleja Krakowska, Raszyn i Janki, to też nie jest dobry wybór, a przynajmniej nie w tych godzinach. Wracając, też pojechałem inaczej, bo w Chyliczkach skręciłem na Kierszek i Józefosław i obok Lasu Kabackiego dojechałem do Puławskiej. W sumie nie ma o czym pisać.
Pogoda nadal idealna, a mnie pomimo porannego lenistwa udało się pare kilometrów przekręcic. Pojechałem do córki i zabrałem od niej papiery, do złożenia w pewnej instrytucji rzadowej. :) W tamtą stronę przez południowe wioski, powrót ulicą Puławską. Droga rowerowa wzdłuż niej zaczyna się prawie w Piasecznie, a kończy na wysokości Dolnej, czyli jest bardzo długa. Tylko z nieznanych powodów nadal wykonawcy nie zrobili kilkunastu metrów przy numerze 231 i 233, oraz odcinka przy Alei Wilanowskiej, do metra Wilanowska. Ten stan trwa niezmiennie od kilku miesięcy i nie widać światełka w tunelu. Może oelka coś wie na ten temat.
Zdjęcia tylko trzy. Pierwsze, na wjeździe do Piaseczna od strony Jazgarzewszczyzny. Zawsze mnie intrygował ten precyzyjnie trafiony znak drogowy. Pewnie jakaś ciężarówka. A może silnoręcy, weseli chłopca sprawdzali swoją krzepę? Ale dla nich chyba za wysoko. To jednak ciężarówka.
Pierwszy raz jechałem nad Trasą Łazienkowską tą kładką, więc musiałem zrobić zdjęcia tej trasy szybkiego ruchu. I to w obie strony.
Po lewej VII LO im. Juliusza Słowackiego. Literaci do piór! Robotnicy do fabryk! Maturzyści do matur! Powodzenia!!!! :)
Po lewej Stołeczny Klub Robotniczo - Akademicki "SKRA". Po prawej gmach z flagą to Ministerstwa Ochrony Środowiska
Miałem lekki niedosyt i przed wieczorem jeszcze raz wyjechałem na trochę. Tym razem jadąc na zachód wybrałem drogę bardziej przez miasto. Tym bardziej, że miałem na Placu Narutowicza coś do zalatwienia. Od Placu Zawiszy wzdłuz Towarowej jest zrobiona droga dla rowerów i prowadzi dalej wzdłuż Okopowej aż do Mostu Gdańskiego i na Pragę. Ja skręciłem na zachód w Wolską (PR na segmencie do Młynarskiej), Elekcyjną, Górczewską i później przez Latchorzew do Starych Babic. Tym razem dalej nie jechałem, tylko skierowałem się do ronda w Wieruchowie i przez Macierzysz wróciłem do Warszawy. Wracając wstapiłemdo Deca kupić spodenki, bo jeżdżę w takich, że tyłek prześwituje, ale po przymierzeniu dwóch par nie mogłem się zdecydować na zakup. Rozmiar L wydawał się być strasznie ciasny. ledwo go wcisnąłem, z kolei XL jakoś mi nie leżał. Coś z tą wkładką było nie tak, jakoś źle się układała, było mi w nich po prostu niewygodnie. A przecież te w których jeżdżę też są z Deca i obie pary są wygodne. Może wyszła jakaś seria ze źle wszytą pieluchą? Będę musiał w innych sklepach popatrzeć.
Nie spisał się mój telefonik przy tym zachodzie słońca, prawda?
Obiecałem dostarczyć cefałkę do pewnej instytucji rządowej i do tego niezbedny był plecak, aby papiery się nie pogniotły. Wiadomo, że z plecakiem to żadna jazda, więc miałem wrócić do domu, zostawić i dopiero ruszyć na poważną trasę. Niestety wyszło zupełnie inaczej, a to za sprawą mojego nienajlepszego samopoczucia.
Poniżej publikuję kolejną samojebkę, w wersji bez kasku, ale za to w nowej koszulce.
Tak się mi dziś ułozyło, że dwa razy jechałem drogą rowerową wzdłuż Puławskiej. Fragment zachodni zupełnie nie dotarł jeszcze do świadomości kierowców i tylko zasada ograniczonego zaufania uchroniła mnie dwukrotnie od potrącenia. Pierwszy raz nawet mnie nie zdenerwował, po prostu przyhamowałem i puściłem auto, wyjeżdzające z bocznej i skręcające w prawo w Puławską. Ale za drugim razem gostek mnie zajeżył tak, że wydarłem się: "Patrz, [przecinek!!!] jak jedziesz!" Dopiero wtedy podniósł wzrok znad telefonu trzymanego w ręce, ale już był na drodze rowerowej. Do ulicy było ze trzy metry i pewnie wtedy by spojrzał, czy samochód nie jedzie, ale na rowerzystów, kto by tam uważał? Fakt, jechał wolno, ale mnie by to przed potłuczeniem nie uratowało. Może z czasem kierowcy utrwalą sobie istnienie ddr, ale na razie trzeba uważać za siebie i za nich.
Z drugiej zaś strony, miałem przykłady z zupełnie przeciwległego bieguna zachowań. Otóż jadący Puławską i zamierzający skręcić w poprzeczną, po wyprzedzeniu, zatrzymywał się przed ddr i przepuszczał mnie jadącego prosto. I bynajmniej nie był to jednostkowy przypadek, a zdarzyło się to TRZY razy! Czyli siedząc za kierownicą widzi się jadącego w tym samym kierunku rowerzystę i wtedy się go przepuszcza, a nie zajeżdża drogę wymuszając hamowanie. Natomiast wyjezdżając z podporzadkowanej kierowca skupia uwagę na ulicy i jadących samochodach, a nie widzi rowerzysty co go ma pod nosem na ścieżce.
............................
Wiosenne dni coraz dłuższe, słońce świeci pięknie, tylko ja się pytam: KTO WYŁĄCZYŁ OGRZEWANIE?!