Informacje

  • Wszystkie kilometry: 149544.29 km
  • Km w terenie: 2672.65 km (1.79%)
  • Czas na rowerze: 318d 22h 52m
  • Prędkość średnia: 19.50 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl ... i w latach poprzednich

AD 2024 button stats 
bikestats.pl

AD 2023 button stats 
bikestats.pl

AD 2022 button stats 
bikestats.pl

AD 2021 button stats 
bikestats.pl

AD 2020 button stats 
bikestats.pl

AD 2019 button stats 
bikestats.pl

AD 2018 button stats 
bikestats.pl

AD 2017 button stats 

bikestats.pl

AD 2016 button stats 

bikestats.pl

AD 2015 button stats 

bikestats.pl                   AD 2014 button stats 

bikestats.pl                   AD 2013 button stats 

bikestats.pl                   AD 2012 button stats 

bikestats.pl                  AD 2011 Gminobranie



Pogoda na rower

Pogoda Warszawa

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yurek55.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:61918.20 km (w terenie 1302.00 km; 2.10%)
Czas w ruchu:3062:21
Średnia prędkość:20.16 km/h
Maksymalna prędkość:132.12 km/h
Suma podjazdów:65970 m
Suma kalorii:804041 kcal
Liczba aktywności:917
Średnio na aktywność:67.52 km i 3h 21m
Więcej statystyk
Piątek, 29 grudnia 2017 Kategoria 50-100

Festive500, czyli nabijanie kilometrów

Gdyby mi ktoś powiedział, że w taka pogodę jak dziś wyjdę na rower, to bym uznał go za wariata. Śnieg z deszczem i wiatr, to doskonałe warunki do..., no właśnie..., do czego? Na pewno nie do jazdy. Ale wyzwanie Raphy, by w okresie od Wigilii do Sylwestra przejechać 500 kilometrów zobowiązuje. Nie ma, że ciężko, nie ma, że boli. Ubrałem się odpowiednio, a przynajmniej tak mi się wydawało - i pojechałem. Dziś wybrałem miasto, by móc zrezygnować z tego debilnego pomysłu kiedy zechcę i wrócić do domu. Wytrwałości wystarczyło mi na godzinę z okładem, ale gdybym miał lepsze ubranie, to pewnie pojeździłbym dłużej. Najsłabszym ogniwem okazała się softshellowa kurtka snowbordowa, która na mrozie sprawdza się całkiem nieźle, ale wystarczyła godzina w deszczu i zaczęła przesiąkać. Rękawiczki to druga pięta achillesowa mojego ubioru, a mokre dłonie na kierownicy marzną niesłychanie szybko. Do tego czułem, że mam mokrą najdalej do tyłu wysuniętą część ciała i też zaczynam odczuwać tam zimno.  Okazuje się, że ten krótki błotnik flash z Decathlonu nie chroni wystarczająco dobrze. Za to osłony na buty, zwane owiewami, od vukiego spisały się na tyle dobrze, że w stopy było mi ciepło i dopiero w domu zobaczyłem, że skarpetki są lekko wilgotne.
Czyli reasumując można powiedzieć, że zyskałem doświadczenie w jeżdżeniu w deszczu. Po pierwsze. - Mam spodnie przeciwdeszczowe, tylko trzeba pamiętać by je zakładać. Po drugie: - Mój softshell na deszcz się nie nadaje. Po trzecie: - Jadąc obok jezdni, uważać na ciężarówki z impetem wjeżdżające w kałuże. Fontanna z pod kół ma spory zasięg i siłę wodospadu. 

Kiedy już po powrocie zdążyłem wszystko jakoś ogarnąć, zjeść drugie śniadanie(!) i pojechać na zakupy, akurat przestało padać.  Czasu miałem na około czterdzieści kilometrów i tym razem odpuściłem Gassy, a wybrałem zachodnie wioski i Borzęcin. Wróciłem standardową drogą Traktem Królewskim i przez Stare Babice i Latchorzew dojechałem do Górczewskiej. Zdjęcie tylko jedno i to tuż koło domu. Z zaskoczeniem skonstatowałem brak trzypiętrowego budynku, który stał od zawsze, a rozebrali go w ciągu jednego dnia. Dziś już tylko wywożą gruz.
Вот, техника!
PS. Dla tych, którzy nie wiedzą co to Rapha i #festive500 i nie kumają, o co c'mon, polecam doskonały wpis Maćka Hopa.







  • DST 68.00km
  • Czas 03:48
  • VAVG 17.89km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 grudnia 2017 Kategoria 50-100, przed śniadaniem

Wreszcie słonecznie!

Poranek przywitał Warszawę słońcem i lekkim mrozem. Dawno nie jeździłem w taką pogodę i tym bardziej chciało się wyjść rano z domu. Zrobiłem sobie jazdę po trójkącie, ale dziś na południe pojechałem Puławską, a nie przez południowe wioski. Ruch samochodowy w te świąteczne poranki jest bardziej niż symboliczny, więc nie ma znaczenia, którymi jezdniami się jedzie - wszystkie są puste. Nawet nie ma sensu zatrzymywać się na skrzyżowaniach, wystarczy zwolnić, rozejrzeć się i można jechać dalej. W odróżnieniu pod dwóch poprzednich porannych jazd, wczoraj i przedwczoraj, dziś na drogach Republiki Rowerowej Gassy spotkałem kilkunastu rowerzystów, a pod pączkami w Wilanowie zbierała się ekipa #szosowawarszawa na wspólną pojeżdżawkę. 
Wczorajszego błędu nie powtórzyłem i powrót był szybki, łatwy i przyjemny, bo z wiatrem. 


Droga do zjazdu wprost do Pałacu w Oborach, dawnej siedziby hrabiów Potulickich, obecnego Domu Pracy Twórczej ZLP


Budowa POW w Wilanowie

Poziomy dym z komina EC Siekierki

  • DST 58.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 20.47km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 grudnia 2017 Kategoria przed śniadaniem, 50-100

Spalanie kalorii

Dziś to nawet budzik nastawiłem, żeby zdążyć pojeździć przed świątecznym śniadaniem. Pojechałem na południe, do Gassów, ale lepiej bym zrobił powtarzając wczorajszą trasę. Przynajmniej bym wracał z wiatrem, a tak to ledwie 15 - 17 km/h wyciągałem. Deszczyk tylko lekki padał, a i to nie przez całą trasę, więc nie było problemu. Miałem wreszcie na butach ochraniacze i wróciłem o suchych skarpetkach tym razem. Przyzwyczajam się do obserwacji tańczących kropelek wody na krawędzi kasku i do tego, że mało co widzę w okularach. Ledwie trzy choinki dla Kota zauważyłem, a było ich pewnie co najmniej dziesięć razy więcej. 




  • DST 58.00km
  • Czas 03:03
  • VAVG 19.02km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 grudnia 2017 Kategoria przed śniadaniem, 50-100

Ręce opadają...

Myślicie, że po wczorajszym przemoknięciu wyciągnąłem jakieś wnioski? Otóż nie!  Wiedząc, że będzie padać nie założyłem na buty ochraniaczy i drugi dzień z rzędu, po powrocie musiałem wyżymać skarpetki. Jazda, gdy chlupie w butach jest mało komfortowa, ale co zrobić, jak ktoś jest niereformowalny? 
Jestę bałwanę!!!

.... i tą samokrytyką złożoną wszem i wobec pragnę zakończyć ten krótki wpis i życzyć

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia.





  • DST 51.90km
  • Czas 02:42
  • VAVG 19.22km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 grudnia 2017 Kategoria 50-100

Deszcz, zimowy deszcz...

Dawno nie byłem w moich ulubionych południowych wioskach: Dawidy Bankowe, Zamienie, Zgorzała, Nowa Wola, bo generalnie rzadko jeżdżę ostatnio i nijak nie umiem tego usprawiedliwić, ani wytłumaczyć. Miesiąc się kończy, a ja nawet 500 km nie mam. Dlatego na dziś zaplanowałem sobie jazdę po trójkącie, którego wierzchołkami są Piaseczno i Gassy. Wprawdzie według danych z aplikacji pogodowej, miało zacząć lekko padać koło dziesiątej, ale dziś nic nie było w stanie mnie zniechęcić. Przy okazji chciałem też poprawić swój wynik w Kociej zabawie choinkowej. 
Tak więc dziś gładko i bez problemów opuściłem "krainę lenia" * i pojechałem. Lekki i niedokuczliwy deszczyk zaczął padać, gdy kończyłem pierwsze ramię trójkąta. Przemknęła mi wtedy myśl, aby w tej sytuacji zawrócić - i z Piaseczna, Puławską wrócić szybko do domu. Ale jak już pisałem, dziś naprawdę chciałem pojeździć i uznałem, że mały deszczyk nie jest aż tak wielką przeszkodą. Jako że po drodze narachowałem piętnaście choinek skręciłem na rynek licząc na kolejne oświetlone drzewko. Coś tam stało, ale nie wiem, czy to się liczy?

Szesnasta choinka?
Kolejny bok trójkąta, do Gassów, przejechałem szybko i sprawnie, bo przy sprzyjającym wietrze. Niestety zaczęło mi się zimno zrobić w stopy, bo w końcu deszcz pokonał najsłabsze ogniwo - czyli skarpety. Czułem chlupotanie wody w butach, a do domu była jeszcze godzina z okładem. Dwa razy zatrzymałem się na fotki i żeby potupać nogami i przywrócić krążenie, ale to nie pomagało na długo. Na dodatek drugim najsłabszym ogniwem okazały się rękawy od kurtki, bo przecież ręce są wysunięte do przodu i trzymają kierownicę. Czułem mokrość na przedramionach, ale zbyt krótko to trwało, by stać się naprawdę dokuczliwe. W domu dopiero zobaczyłem, że spodnie też są na dole przemoczone doszczętnie, ale to mi najmniej przeszkadzało. 
Pomimo wszystko uważam jednak, że dziś plusy dodatnie przeważyły plusy ujemne.


 Okulary zapłakane deszczem (kask też)

Tu Jeziorka wpada do królowej rzek polskich - Wisły, czyli most w Obórkach

A to ta sama Jeziorka, ten sam most, tylko widok obrócony o 180 stopni, czyli w stronę Konstancina


Na ulicy Ruczaj coraz bardziej widać, że kiedyś przetnie ją POW.


Początkowe prace







 




* "Drzwi mego domu to magiczna furtka między krainą lenia a rowerem" - eranis
  • DST 61.60km
  • Czas 03:02
  • VAVG 20.31km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 grudnia 2017 Kategoria Sobotnio, 50-100

Na zachód

Wychodzi na to, że stałem się weekendowym rowerzystą. Znowu przez calutki tydzień, nie znalazłem chęci i czasu (w takiej właśnie kolejności), na ani jedną przejażdżkę. Ambitny plan pobicia rocznego rekordu ustanowionego w 2014 r. jest mocno zagrożony. Znalazłem sobie wygodną wymówkę, że coś mnie strzyknęło w kręgosłupie i lepiej zachować ostrożność.
Diagnoza własciwa: Wypalenie postępujące. 


Hala sportowa w Strzykułach


  • DST 52.69km
  • Czas 02:40
  • VAVG 19.76km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 grudnia 2017 Kategoria 50-100, Sobotnio

Całkiem nowy kształt trasy

Tak się złożyło, że zostałem weekendowym rowerzystą. W tygodniu zupełnie nie znalazłem czasu/chęci na jeżdżenie, a że dziś za oknem sucho, to nie miałem wyjścia - kilometry same się nie nakręcą. Pamiętając, że w ubiegłą sobotę zmarzły mi dłonie i stopy, wyciągnąłem z szafy najgrubsze, zimowe rękawice, a na buty zacząłem wkładać owiewy od Marka. Jednak gdy wreszcie udało się  wciągnąć pierwszy, okazało się, że męczyłem się nadaremno - założyłem na lewą stronę, co poznałem dopiero jak przyszło suwak zapinać. Ponieważ zdążyłem się już solidnie spocić, a jeszcze nie zdążyłem nawet wyjść z domu, więc postanowiłem, że później na spokojnie opanuję technikę, a tymczasem nie będę już więcej tracił nerwów i  czasu. Jazda w zimnym, rześkim powietrzu, na dodatek pod wiatr, nie sprzyja biciu rekordów, więc jechałem sobie spokojnie i jechałem, aż dojechałem do Borzęcina. 


Kontrola czasu wykazała, że byłem w tym miejscu 12 minut wcześniej niż dwa tygodnie temu w sobotę.

Dalej też standardowo, do Izabelina i przez Laski dotarłem do Putinowego blokowiska na Wrzecionie. Ponieważ przez Warszawę jechać nie chciałem, po przejechaniu mostu skręciłem kolo Polfy na Tarchominie i przez uliczki Henrykowa dojechałem do stacji Płudy. Ten fragment trasy był nieco improwizowany i nie zawsze wiedziałem gdzie dojadę skręcając w lewo, albo w prawo, ale w końcu udało się wyjechać na Płochocińską, tuż przed Rembelszczyzną. To było mniej więcej tam, gdzie chciałem. Na dwóch rondkach przed Nieporętem skręciłem na Marki, a gdy już tam dojechałem uznałem, że czas wracać do domu - dzień jest za krótki. Najkrótsza droga stamtąd wiedzie krajową "ósemką", a co oznacza ta droga wiedzą wszyscy. Na szczęście to tylko kilka kilometrów, a później pojawia się pobocze, ale jazda w tak intensywnym ruchu samochodowym do przyjemnych nie należy. Gdy na Targówku pojawiła się droga rowerowa i samochody przestały być problemem, problemem stała się ta droga. Do samego Dworca Wileńskiego jedzie się na przemian po dziurawym chodniku, dziurawej jezdni lokalnej i asfalcie, w wszystko to pomiędzy pieszymi. Rzadko tamtędy jeżdżę - i całe szczęście! 


Po Zakładach Przemysłu Tłuszczowego przy Radzymińskiej 122 pozostał jeno komin... Zlikwidowane w 2011 roku.


Choinka jeszcze bez świateł


Żywe miśki na wybiegu już przestały cieszyć warszawiaków. Tu widoczne nawiązanie do tego tradycyjnego miejsca.


Tam, za tym budynkiem po lewej jest słońce. Naprawdę!


Wyspa, Wisła i Starówka, czyli tradycyjna fotka z mostu


Jak już miałem ruszać spojrzałem pod nogi, a tam niespodzianka


Pierwszy raz widzę rower miejski bez dokowania, tylko z zablokowanym tylnym kołem. Poczytałem o tej nowince na stronie Acrobike i mam mieszane uczucia. Polak potrafi!
Dobra, koniec tego pisania. Czas ćwiczyć zakładanie owiewów na buty. :)

  • DST 89.61km
  • Czas 04:27
  • VAVG 20.14km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 grudnia 2017 Kategoria 50-100, przed śniadaniem

Mokre i zimne Gassy

Uznałem chwilowo, że kierunek zachodni mi się znudził i pojechałem na południe. Mieszkając na Ochocie nie będę przecież jeździł na wschód czy północ, bo najpierw całe miasto muszę przejechać. A tak, to po dziesięciu kilometrach jestem już na wsi. Dziś jednakowoż, w ten ponuro - depresyjny niedzielny poranek, nawet użytkownicy samochodów postanowili dłużej poleżeć w łóżku i ulice były prawie puste. 
W Wilanowie na ulicy Ruczaj zauważyłem rozpoczęcie nowej inwestycji mieszkaniowej, jak sądzę. W zeszłą sobotę w tym miejscu nic się jeszcze nie działo, a tu przez tydzień zdążyli teren splantować, drzew trochę powycinać, sprzętu zgromadzić. No cóż, jak skończą, zapewne ta cicha i pustawa uliczka zapełni się samochodami i trzeba będzie zmodyfikować trasę do Gassów. A szkoda, bo fajnie się jeździ tamtędy.

Żółta koparka ze spychaczami

Zamordowane drzewa przy ulicy Ruczaj

Dalsza jazda po drogach Republiki Rowerowej nie sprawiła mi tym razem zbyt wielkiej przyjemności. Z uwagi na bliskość Wisły i dużą wilgotność, praktycznie na całej trasie asfalt był mocno wilgotny, miejscami kałuże, a nawet jęzory śniegowe. 


Ciszyca - okolice  Heliportu


To NIE jest czarno - białe zdjęcie :)
Do Wilanowa wróciłem drogami nieco oddalonymi od wiślanego wału i tam przynajmniej asfalt był suchy.

Kontrola czasu - Urząd Dzielnicy Wilanów w budowie  

Budynek będzie pasował do lemingowo - hipsterskiego bastionu i ostoi Partii Miłości i tej drugiej - z kropką.  


  • DST 57.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 20.12km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 grudnia 2017 Kategoria 50-100, Naprawy

Na szerszych oponach

Listopad zamknąłem wynikiem nieco ponad tysiąc kilometrów i to był w tym roku szósty miesiąc, kiedy taki sążnisty dystans udało się pokonać. Mam już przejechane więcej kilometrów niż w roku ubiegłym, a przecież jeszcze cały grudzień przede mną. Wygląda na to, że uda się poprawić rekordowy przebieg z 2014 roku. Mój Bystry Baranek też bije rekordy przebiegu, z tym że on, bez zmiany napędu. Już zrobił ponad dziesięć tysięcy kilometrów na oryginalnym łańcuchu i kasecie. Brawo on! :)

Postanowiłem dać mu szersze opony, choć wiadomo, że po śniegu i  lodzie jeździł na nim nie będę. Wydaje się jednak, że nawet  teraz, na mokry asfalt, lepsze będą Randoneur Vittoria 28x700, bo chociaż lekki bieżnik mają. Ponadto mają tylko wakacyjny tysiąc kilometrów przebiegu, a nie dziewięć.  Pomimo to jechałem bardzo ostrożnie, wręcz zachowawczo - nie mam  zaufania do mokrego asfaltu w grudniu, bo nie wiadomo gdzie czai się kawałek lodu. Założyłem tez dziś moją prawdziwą koszulkę termiczną pod spód i było bardzo dobrze. Tamta, to było jakieś nie wiadomo co, w serek pod szyją i z krótkim rękawem. Wprawdzie nie bawełniana, ale na pewno z dużo gorszymi właściwościami termicznymi. 
Zdjęć nie robiłem, więc dla przypomnienia i utrwalenia tylko to jedno wczorajsze

Oby tylko nie było - mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor... Mam nadzieję, że nie.

  • DST 65.30km
  • Czas 03:15
  • VAVG 20.09km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 listopada 2017 Kategoria 50-100

Rozważania o ubraniach

Koniec listopada, coraz zimniej, a ja nadal jeżdżę na rowerze w letniej wiatrówce. Pisałem już tutaj zapewne, że nienawidzę wręcz uczucia przegrzania wywołanego nieodpowiednim ubiorem.  Gdy czuję strużki potu na plecach, gotów jestem rozbierać się do gołej klaty i zdejmować podkoszulkę - co zresztą już mi się przydarzyło. Postanowiłem więc, że dopóki temperatura jest na plusie nie będę jeszcze wyciągał z szafy softshela. To samo z kalesonami, przepraszam, z bielizną termiczną. ;) Gorzej jest z dłońmi i stopami. Dziś pierwszy raz jeździłem w dodatkowych cienkich rękawiczkach bawełnianych pod spodem, kupionych za całe złoty siedemdziesiąt pięć para. Mam wprawdzie prawdziwe, zimowe, grube, ale na nie jeszcze za wcześnie, zostawiam je na większe mrozy. Co do butów, to wiadomo jak ciepłe są kolarskie Shimano, ale spróbuję zakładać owiewy i sprawdzić, co to da. Dotąd używałem ich jako ochrony przed wodą, ale powinny dawać radę i na zimno. Zawsze to przecież dodatkowa warstwa izolacyjna.  Jeśli chodzi o twarz i szyję, to nigdy się tym przesadnie nie przejmowałem, tak że żadnych szali, kominów i buffów nie noszę i nie nosiłem. Moja kominiarka chroni przed zimnem i wiatrem, ale okulary mi w niej parują, więc nie używam. Na głowę, pod kask, zakładam bandanę złożoną w trójkąt i wiązaną z tyłu, a'la pirat. Do tego, w naprawdę zimne zimowe dni, będę starał się ograniczać wycieczki do maksimum sześćdziesiąt kilometrów, to jakieś góra trzy godziny w moim wykonaniu. Tak jak dziś mniej więcej.
Dziś bez mapy, bo dopiero jak wyciągnąłem telefon do tego zdjęcia zobaczyłem, że nie włączyłem nagrywania. A to jest jakieś dwa kilometry od domu.

  • DST 58.00km
  • Czas 02:48
  • VAVG 20.71km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl