Wprawdzie wczoraj pogoda była o wiele lepsza, ale za to dzisiaj wiało. I to jak! Dlatego wczorajszy dzień przebimbałem, a dziś odrabiałem lenistwo - i to w dwójnasób. Szczególnie miło było w odkrytym polu, posłuchajcie.:) Ale zanim dotarłem do Pilaszkowa i zacząłem kolekcjonować pucharki nie było łatwo. Wprawdzie wybierałem drogi w miarę osłonięte, ale nie wszędzie się dawało. Nawet pierwszy raz Barankiem drogę wśród brzóz w lesie bemowskim zaliczyłem.
Potem, w Klaudynie, też pod osłoną lasu, przedzierałem sią przez rozkopany plac budowy nowej inwestycji drogowej i chodnikowej - dalej jest gorzej niż na zdjęciu.
I ostatni terenowy odcinek, przez Kampinos do Mariewa. Tam dalej widać lód, jeszcze nie zszedł całkiem.
Po wyjechaniu z lasu już tak łatwo nie było, o czym świadczyły poprzewracane słupki przystankowe, ale mnie jakoś nie przewróciło. Co najwyżej boczne podmuchy kazały zachowywać czujnośc i szybko kontrować, ale przy znikomym ruchu samochodowym nie było to niebezpieczne. A na koniec zajechałem do do Deca po łańcuch, bo mój już zaczął przeskakiwać. Mój eksperyment z Aliexpress, tym razem nie wyszedł. Przejechałem na tym zestawie niespełna dwa tysiące tutaj wpis z 13 grudnia i lipa, panie. Ciekawe, czy kaseta przyjmie nowy łancuch...
Trasa dopiero od brzózek, bo tam wyjąłem telefon do zdjęcia i zobaczyłem, że się nie zapisuje. PS. Co do pucharków, to wpadło parę, ale wyniki są daleko słabsze od moich obserowanych. Np. na jednym z segmentów Hipek ma 53 km/h, a ja 33 km/h. Wprawdzie on wtedy uciekał przed nawałnicą i wiało mu mocno, ale mnie też wiało - i co? Ale i tak jestem zadowolony.
U mnie łańcuch i wolnobieg czeka na wymianę od początku stycznia. Najpierw czekał na koniec zimy, potem na mechanika, który się przeprowadzał w lutym w inne miejsce i nie przyjmował rowerów, ale umówiłem się w końcu z nim na czwartek, że mu zawiozę wtedy rower do zrobienia.