Wpisy archiwalne w kategorii
> 100
Dystans całkowity: | 47979.34 km (w terenie 738.00 km; 1.54%) |
Czas w ruchu: | 2309:46 |
Średnia prędkość: | 20.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 116.95 km/h |
Suma podjazdów: | 66473 m |
Suma kalorii: | 752164 kcal |
Liczba aktywności: | 422 |
Średnio na aktywność: | 113.70 km i 5h 28m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 28 czerwca 2016
Kategoria > 100, Piaseczno/Ursynów
Na dwa razy #100
Wczoraj przejechałem 940 km i w samochodzie spędziłem ponad 12 godzin, więc dziś chciałem trochę rozruszać kości.
Przy okazji rozwiązałem pewną zagadkę :)

Prosta Tower © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/623896634/embed/f351657a994c80ea7bb7a95c535af2d0833d22e9">
Przy okazji rozwiązałem pewną zagadkę :)

Prosta Tower © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/623896634/embed/f351657a994c80ea7bb7a95c535af2d0833d22e9">
- DST 105.61km
- Czas 04:44
- VAVG 22.31km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 czerwca 2016
Kategoria > 100
Upalna setka
Pomimo dość wysokiej temperatury (uwaga:eufemizm!), uznałem, że setkę dam radę wykręcić. Początek, przez zachodnie wioski do Borzęcina i potem z Bielan przejazd przez Warszawę, nie sprawiał mi specjalnych trudności. Na Podzamczu włożyłem koszulkę i chustkę do fontanny i jadąc "na mokro" nie odczuwałem aż tak bardzo upału. Na Wale Miedzeszyńskim musiałem podjąć decyzję, czy wracać na swój brzeg Wisły ostatnim mostem, czy zasuwać do Karczewa na prom. Zdecydowałem się na to drugie. Czekając na prom, powtórzyłem manewr z moczeniem koszulki i chustki, tym razem w wodzie wiślanej. A potem przez Gassy, Obórki, Okrzeszew dojechałem do Przyczółkowej i przed Wilanowem, na Statoilu, uzupełniłem wodę w bidonie, obmyłem twarz i znów mogłem jechać. Było wprawdzie coraz trudniej, ale i do domu coraz bliżej. Jednak gdy przejeżdżałem koło Galerii Mokotów uznałem, że krótki odpoczynek w klimatyzowanym pomieszczeniu dobrze mi zrobi. Wprowadziłem rower do przedsionka i sam też usiadłem na podłodze, ale po kilku minutach stwierdziłem, że wystarczy tego dobrego. Pokonałem więc te ostatnie pięć kilometrów, potem wszedłem pod zimny prysznic, wysłuchałem opinii o swoim stanie umysłowym - nie była zbyt pochlebna (eufemizm) i mogłem zacząć kibicować naszym zuchom w meczu ze Szwajcarią. Frankowiczów pomściliśmy!

W Parku Fontann © yurek55

Dostęp do wody wzbroniony. Wianki © yurek55

Basen na Wale Miedzeszyńskim © yurek55

Głęboki basen gwarancją luzu w wodzie :) © yurek55

"Kora" nie tylko szyła płaszcze © yurek55

W oczekiwaniu na prom Karczew-Gassy © yurek55

Na promie © yurek55

Sześć samochodów na promie © yurek55

Starszy promowy © yurek55

Odpoczynek w klimatyzowanym przedsionku GM © yurek55

W Parku Fontann © yurek55

Dostęp do wody wzbroniony. Wianki © yurek55

Basen na Wale Miedzeszyńskim © yurek55

Głęboki basen gwarancją luzu w wodzie :) © yurek55

"Kora" nie tylko szyła płaszcze © yurek55

W oczekiwaniu na prom Karczew-Gassy © yurek55

Na promie © yurek55

Sześć samochodów na promie © yurek55

Starszy promowy © yurek55

Odpoczynek w klimatyzowanym przedsionku GM © yurek55
- DST 106.34km
- Czas 04:58
- VAVG 21.41km/h
- Temperatura 35.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 czerwca 2016
Kategoria > 100
Przez trzy rzeki
Na kolejne dni przewidywane są burze, więc postanowiłem wykorzystać dzisiejszą pogodę na dalszą wycieczkę. Po sprawdzeniu skąd wieje wiatr [E] wybrałem kierunek północ - południe. Przez Warszawę tym razem przejechałem przez Śródmieście, Pragę i Bródno, a nie jak zawsze drogą rowerową wzdłuż Trasy Armii Krajowej. Gdy zatrzymywałem się przy sklepie rowerowym w Nieporęcie, okazało się, że jest tyle samo kilometrów obydwiema trasami. Pogadałem chwilkę z Adamem, uzupełniłem płyny i wyruszyłem dalej. Tym razem, po minięciu Wieliszewa skierowałem się na drogę 632 do Nasielska i lekko popychany wiatrem, który zmienił kierunek na S-E, szybko dojechałem do zapory na drugiej dziś rzece, Narwi. Po krótkim foto-stopie...

Narew z zapory w Dębem © yurek55

Elektrownia wodna w Dębem © yurek55
...cały czas gnając z wiatrem w zawody, zameldowałem się w Nasielsku i widząc w centrum drogowskaz na Nowy Dwór, skręciłem i rozpocząłem drogę powrotną. O dziwo wiatr mi nie przeszkadzał i dość szybko dojechałem do Pomiechówka, gdzie zaskoczył mnie ten znak przed mostem. Wprawdzie nie tak, jak naszą europosłankę Różę Thun , która dała wyraz swej wyjątkowej mizerii umysłowej na twitterze, ale gdzie Anakonda, a gdzie Pomiechówek.?!

Nowe znaki przed mostem na Wkrze w Pomiechówku © yurek55
Są to specjalne znaki wojskowe klasyfikacji obciążenia (klasy MLC)
W-4 - „klasa obciążenia mostu o ruchu dwukierunkowym dla pojazdów kołowych”
W-5 - „klasa obciążenia mostu o ruchu dwukierunkowym dla pojazdów gąsienicowych”

Wkra w Pomiechówku © yurek55
W Nowym Dworze sprawdzałem inną drogę i pomyliłem kierunek na Kolejowej, co skutkowało wnoszeniem roweru na most po schodach, ale dzięki temu mam pierwsze zdjęcie Narwi z mostu. Zawsze jeździłem jezdnią i nie miałem okazji,a dziś musiałem chodnikiem. Jeszcze kiedyś zrobię zdjęcie z drugiej strony, na Twierdzę Modlin.

Narew w Nowym Dworze Maz © yurek55
A to już Wisła z żelaznego mostu, którym wróciłem na właściwą stronę rzeki i jadąc równolegle do krajowej "siódemki" przez Łomianki dotarłem do Warszawy. Tym sposobem dwa razy przejechałem Wisłę i Narew, a tylko raz Wkrę. To jak się znalazłem w domu, skoro powinienem być po drugiej stronie? :)

Wisła z Mostu Piłsudskiego © yurek55

Zbliżenie na Modlin © yurek55
Ostatni fragment do Łomianek był pod wiatr, ale jakoś nawet niespecjalnie mi to dokuczało. Zrzuciłem łańcuch z blatu i jakoś dojechałem. Fajna wycieczka, dobra pogoda, spokojne drogi.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/609096725/embed/b68b5c73e168b337d900c09ee1cba02d5b64600a">

Narew z zapory w Dębem © yurek55

Elektrownia wodna w Dębem © yurek55
...cały czas gnając z wiatrem w zawody, zameldowałem się w Nasielsku i widząc w centrum drogowskaz na Nowy Dwór, skręciłem i rozpocząłem drogę powrotną. O dziwo wiatr mi nie przeszkadzał i dość szybko dojechałem do Pomiechówka, gdzie zaskoczył mnie ten znak przed mostem. Wprawdzie nie tak, jak naszą europosłankę Różę Thun , która dała wyraz swej wyjątkowej mizerii umysłowej na twitterze, ale gdzie Anakonda, a gdzie Pomiechówek.?!

Nowe znaki przed mostem na Wkrze w Pomiechówku © yurek55
Są to specjalne znaki wojskowe klasyfikacji obciążenia (klasy MLC)
W-4 - „klasa obciążenia mostu o ruchu dwukierunkowym dla pojazdów kołowych”
W-5 - „klasa obciążenia mostu o ruchu dwukierunkowym dla pojazdów gąsienicowych”

Wkra w Pomiechówku © yurek55
W Nowym Dworze sprawdzałem inną drogę i pomyliłem kierunek na Kolejowej, co skutkowało wnoszeniem roweru na most po schodach, ale dzięki temu mam pierwsze zdjęcie Narwi z mostu. Zawsze jeździłem jezdnią i nie miałem okazji,a dziś musiałem chodnikiem. Jeszcze kiedyś zrobię zdjęcie z drugiej strony, na Twierdzę Modlin.

Narew w Nowym Dworze Maz © yurek55
A to już Wisła z żelaznego mostu, którym wróciłem na właściwą stronę rzeki i jadąc równolegle do krajowej "siódemki" przez Łomianki dotarłem do Warszawy. Tym sposobem dwa razy przejechałem Wisłę i Narew, a tylko raz Wkrę. To jak się znalazłem w domu, skoro powinienem być po drugiej stronie? :)

Wisła z Mostu Piłsudskiego © yurek55

Zbliżenie na Modlin © yurek55
Ostatni fragment do Łomianek był pod wiatr, ale jakoś nawet niespecjalnie mi to dokuczało. Zrzuciłem łańcuch z blatu i jakoś dojechałem. Fajna wycieczka, dobra pogoda, spokojne drogi.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/609096725/embed/b68b5c73e168b337d900c09ee1cba02d5b64600a">
- DST 118.56km
- Czas 05:25
- VAVG 21.89km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Zobaczyć mural i zmierzyć miasto.
Jeśli Gazeta Wyborcza coś krytykuje, jeśli jej dziennikarzom coś się nie podoba, to ja mam zawsze przeciwne zdanie. O powstającym muralu na Żoliborzu, na który środki wywalczyli w budżecie partycypacyjnym mieszkańcy, redaktor Jarosław Osowski pisał: "ponure malowidło", "Do głosowania [...]wzywali księża", "Wszystko wygląda dość kiczowato". Postanowiłem więc sam to sprawdzić.
Początek niestety nie był najlepszy, bo już po dwóch kilometrach przebiłem tylną dętkę i musiałem zrobić sobie dłuższy postój. Tym razem dziurkę zrobiła trójkątna blaszka, która ostrym końcem wbiła się w przednio - boczną część opony. To pierwsza guma (pana, flak, kapeć) od niemal półtora roku (styczeń 2015).

Powstańczy mural na Żoliborzu © yurek55

To są kryteria kiczu wg GW © yurek55

Ponure malowidło wg GW © yurek55
Tak więc jak widać powyżej, malowidło nie mogło podobać się Wyborczej, co innego orzeł z czekolady, różowe baloniki i tęczowe flagi. Czerscy jak zawsze w formie.
Po dojechaniu do końca Trasy Armii Krajowej, w Markach skręciłem ku Warszawie, by kolejny dzień pod rząd przejechać Radzymińską, Aleją Solidarności i Trasą W-Z. Dziś chciałem wreszcie zmierzyć odległość, od wschodniej do zachodniej granicy miasta. W ubiegłym roku jak pamiętacie, zmierzyłem oś północ - południe która liczy 27 kilometrów. Dziś wyszło niespełna 18,5 kilometra. Ale pomiar jest i tak do poprawki, bo wschodniego krańca trzeba szukać na drodze do Mińska Mazowieckiego za Starą Miłosną. Ten jest północno - wschodni.

Wschodni kraniec Warszawy © yurek55

Zachodni kraniec Warszawy © yurek55

Kajakarz na Wiśle © yurek55
Kiedy już dojechałem do rogatek Warszawy mogłem skręcić na wiadukt i ulicą Gerdziejewskiego przez Ursus wrócić do domu. Było gorąco, a na dodatek podciął mi skutecznie skrzydła starszy facet na zwykłym rowerze, z którym tasowałem się przez całą Warszawę. Ja go wyprzedzałem i zyskiwałem przewagę gdy on stał na światłach, a po kilkuset metrach znowu widziałem jego oddalające się plecy. A w końcu światła się skończyły i tylem go widział. A nie był to młodzik na szosie, tylko człowiek w moim wieku. Pewnie to buty spd dają taką przewagę. Pokrzepiony nieco tą myślą ruszyłem dalej na zachód dawną poznańską wylotówkę z zamiarem opuszczenia jej zanim pojawi się znak B-9 i skieruje mnie na najgorszą drogę rowerową na Mazowszu. Kiedyś już nią jechałem, niedawno Hipek też dość niepochlebnie ją opisywał, więc w Ołtarzewie skręciłem w lewo i niebawem zobaczyłem z daleka monumentalny kościół na Żbikowie. Nie pchałem się do centrum Pruszkowa, tylko jakimiś opłotkami dotarłem do nielegalnego, acz uczęszczanego przejścia przez tory i po chwili byłem po drugiej stronie. A piszę, że uczęszczane, bo to "czarny punkt kolejowy" - siedem ofiar śmiertelnych, czworo rannych. Gdy dotarłem do Podkowy Leśnej postanowiłem odwiedzić kościół i zobaczyć jak wygląda latem.
Wygląda tak.

Ogród w rozkwicie © yurek55

Mojżesz i kamienne tablice © yurek55

Kościół Św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej © yurek55

Psalm Dawidowy © yurek55

Kwiatuszek © yurek55

Patron Parafii Święty Krzysztof © yurek55

Białe pawie © yurek55

Ogród przykościelny © yurek55
W ogrodzie nieco odpocząłem, nabrałem sobie do butelki wody i pojechałem do Nadarzyna. Patrząc na przejechany dystans widziałem, że jest szansa na setkę, więc potem pojechałem w kierunku Piaseczna i dopiero w Lesznowoli skierowałem się w kierunku domu. Pomimo, że jechało się dziś trudno, bo wschodni, sprzyjający wiatr miałem na warszawskim odcinku pomiędzy rogatkami, cel osiągnąłem, choć avg nie powala.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/590956354/embed/df121e619c7140c3145e41414841fb1914b7119d">
Początek niestety nie był najlepszy, bo już po dwóch kilometrach przebiłem tylną dętkę i musiałem zrobić sobie dłuższy postój. Tym razem dziurkę zrobiła trójkątna blaszka, która ostrym końcem wbiła się w przednio - boczną część opony. To pierwsza guma (pana, flak, kapeć) od niemal półtora roku (styczeń 2015).

Powstańczy mural na Żoliborzu © yurek55

To są kryteria kiczu wg GW © yurek55

Ponure malowidło wg GW © yurek55
Tak więc jak widać powyżej, malowidło nie mogło podobać się Wyborczej, co innego orzeł z czekolady, różowe baloniki i tęczowe flagi. Czerscy jak zawsze w formie.
Po dojechaniu do końca Trasy Armii Krajowej, w Markach skręciłem ku Warszawie, by kolejny dzień pod rząd przejechać Radzymińską, Aleją Solidarności i Trasą W-Z. Dziś chciałem wreszcie zmierzyć odległość, od wschodniej do zachodniej granicy miasta. W ubiegłym roku jak pamiętacie, zmierzyłem oś północ - południe która liczy 27 kilometrów. Dziś wyszło niespełna 18,5 kilometra. Ale pomiar jest i tak do poprawki, bo wschodniego krańca trzeba szukać na drodze do Mińska Mazowieckiego za Starą Miłosną. Ten jest północno - wschodni.

Wschodni kraniec Warszawy © yurek55

Zachodni kraniec Warszawy © yurek55

Kajakarz na Wiśle © yurek55
Kiedy już dojechałem do rogatek Warszawy mogłem skręcić na wiadukt i ulicą Gerdziejewskiego przez Ursus wrócić do domu. Było gorąco, a na dodatek podciął mi skutecznie skrzydła starszy facet na zwykłym rowerze, z którym tasowałem się przez całą Warszawę. Ja go wyprzedzałem i zyskiwałem przewagę gdy on stał na światłach, a po kilkuset metrach znowu widziałem jego oddalające się plecy. A w końcu światła się skończyły i tylem go widział. A nie był to młodzik na szosie, tylko człowiek w moim wieku. Pewnie to buty spd dają taką przewagę. Pokrzepiony nieco tą myślą ruszyłem dalej na zachód dawną poznańską wylotówkę z zamiarem opuszczenia jej zanim pojawi się znak B-9 i skieruje mnie na najgorszą drogę rowerową na Mazowszu. Kiedyś już nią jechałem, niedawno Hipek też dość niepochlebnie ją opisywał, więc w Ołtarzewie skręciłem w lewo i niebawem zobaczyłem z daleka monumentalny kościół na Żbikowie. Nie pchałem się do centrum Pruszkowa, tylko jakimiś opłotkami dotarłem do nielegalnego, acz uczęszczanego przejścia przez tory i po chwili byłem po drugiej stronie. A piszę, że uczęszczane, bo to "czarny punkt kolejowy" - siedem ofiar śmiertelnych, czworo rannych. Gdy dotarłem do Podkowy Leśnej postanowiłem odwiedzić kościół i zobaczyć jak wygląda latem.
Wygląda tak.

Ogród w rozkwicie © yurek55

Mojżesz i kamienne tablice © yurek55

Kościół Św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej © yurek55

Psalm Dawidowy © yurek55

Kwiatuszek © yurek55

Patron Parafii Święty Krzysztof © yurek55

Białe pawie © yurek55

Ogród przykościelny © yurek55
W ogrodzie nieco odpocząłem, nabrałem sobie do butelki wody i pojechałem do Nadarzyna. Patrząc na przejechany dystans widziałem, że jest szansa na setkę, więc potem pojechałem w kierunku Piaseczna i dopiero w Lesznowoli skierowałem się w kierunku domu. Pomimo, że jechało się dziś trudno, bo wschodni, sprzyjający wiatr miałem na warszawskim odcinku pomiędzy rogatkami, cel osiągnąłem, choć avg nie powala.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/590956354/embed/df121e619c7140c3145e41414841fb1914b7119d">
- DST 102.00km
- Czas 05:09
- VAVG 19.81km/h
- Temperatura 32.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 maja 2016
Kategoria > 100
Pętla do Niepokalanowa
Do Niepokalanowa trafiłem raz - i to przez przypadek - w Wielką Sobotę 2014 roku . Kusiło mnie by powtórzyć tę wycieczkę, ale już w bardziej sprzyjających warunkach, czyli powrót z wiatrem, a nie pod wiatr jak wtedy. No i nie chciałem jechać krajową 92, czyli dawną poznańską wylotówką. Aha! I miało nie być tym razem presji czasu. Od samego początku wszystko układało się jak trzeba, nawet przeciwny wiatr nie był tak mocny, jak ja dzisiaj. Jechało się wyśmienicie, wyprzedzali mnie tylko szoszoni, ja wyprzedzałem całą resztę, czyli gospodynie jadące do sklepu i gospodarzy jadących na pole. O dziwo, jak sprawdziłem na nieocenionej Stravie, na segmencie Wieruchów - Leszno - Podkampinos (28,6 km) miałem średnią 20 km/h co dało mi 45 czas (na 47 sklasyfikowanych użytkowników) :).
W Niepokalanowie pochodziłem trochę po terenie, pooglądałem, zrobiłem kilka zdjęć i wtedy dowiedziałem się, że o 14:00 muszę być na Dworcu Centralnym. To "muszę" wynikło właściwie z mojej inicjatywy, bo mogłem tę sprawę załatwić i później, ale chyba chciałem sprawdzić, czy dam radę tak szybko dojechać. Jako że miałem wiatr w plecy, moje ego rosło wraz z prędkością jazdy i ubywającym dystansem. Na końcu było już tak wielkie, jak pewnego ministra spraw zagranicznych, bo do samego końca nikt mnie na ziemię nie sprowadził.
A na Centralny dotarłem dwie minuty przed czasem.

Fronton kościoła w Niepokalanowie © yurek55

Zegar na wieży © yurek55

Remiza klasztornej straży ogniowej © yurek55

Wóz strażacki © yurek55

Kościół w Niepokalnowie © yurek55
W Niepokalanowie pochodziłem trochę po terenie, pooglądałem, zrobiłem kilka zdjęć i wtedy dowiedziałem się, że o 14:00 muszę być na Dworcu Centralnym. To "muszę" wynikło właściwie z mojej inicjatywy, bo mogłem tę sprawę załatwić i później, ale chyba chciałem sprawdzić, czy dam radę tak szybko dojechać. Jako że miałem wiatr w plecy, moje ego rosło wraz z prędkością jazdy i ubywającym dystansem. Na końcu było już tak wielkie, jak pewnego ministra spraw zagranicznych, bo do samego końca nikt mnie na ziemię nie sprowadził.
A na Centralny dotarłem dwie minuty przed czasem.

Fronton kościoła w Niepokalanowie © yurek55

Zegar na wieży © yurek55

Remiza klasztornej straży ogniowej © yurek55

Wóz strażacki © yurek55

Kościół w Niepokalnowie © yurek55
- DST 103.00km
- Czas 04:43
- VAVG 21.84km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 maja 2016
Kategoria > 100
Uciułana stówa na raty.
Dzień zacząłem od lektury książki i tak mnie wciągnęło śledztwo prowadzone przez prokuratora Teodora Szackiego, że nie zamierzałem przerywać, aż dowiem się kto zabił. Na szczęście w połowie książki zadzwonił telefon, co pozwoliło mi zweryfikować swoje plany i pojeździć trochę. Najpierw był Gocław, stamtąd na Bemowo i do domu. Zjadłem obiad i znowu pojechałem na Bemowo, a stamtąd do Piaseczna i wróciłem przez południowe wioski. Szkoda, że powrotna droga się nie zapisała, chyba nie odblokowałem pauzy, bo bardzo szybko jechałem i Strawa by mi przyznała kilka pucharów więcej. :)

Kolejna fotka z mostu © yurek55

Kolejna fotka z mostu © yurek55
- DST 110.00km
- Czas 05:14
- VAVG 21.02km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 maja 2016
Kategoria > 100
Po kolejną stówkę
Dzień bez stówki, to dzień stracony - tak mi się jakoś ubzdrało i pojechałem po nią znowu. Niemal do samego końca nie wiedziałem gdzie pojadę i w ostatniej chwili zdecydowałem o kierunku nad Zalew. Jako miejski rowerzysta wybrałem jazdę przez sam środek Warszawy, bo ruch uliczny to przecież nasze środowisko naturalne. Głównymi ulicami, prosto jak strzelił, dojechałem aż do ulicy Marsa, gdzie skręciłem na Rembertów i potem już na Nieporęt. Droga 631, która zaprowadziła mnie aż do Nowego Dworu Mazowieckiego, znowu stała się dużym wyzwaniem dla rowerzystów, ale jeszcze większym dla zmotoryzowanych użytkowników. Po roku przerwy znowu stała się potężnym placem budowy, bo kolejny jej odcinek jest właśnie modernizowany. Korek w kierunku Warszawy ciągnie się przez wiele kilometrów, choć była to godzina przedpołudniowa. Nie chcę myśleć, co się dzieje w godzinach porannego szczytu dojazdów do pracy. Ja ze swej strony starałem się ulżyć losowi kierowców ciężarówek i słysząc za sobą "sapanie" ich hamulców, zjeżdżałem co jakiś czas na pobocze i umożliwiałem wyprzedzenie. Dopiero jak przejechałem wylotówkę na Białystok, pojawiło się szerokie pobocze i przestałem być zawalidrogą. W Nieporęcie tym razem bez fotki z mostu, z widokiem na port i Zalew, ale są za to łabędzie, pomost i autor. Na drodze do Wieliszewa nadal stoi zakaz rowerowy i trzeba jechać obok i nieco w dole, ale za miastem można już wrócić na szosę. Na miejscowym cmentarzu z daleka błyszczy nowa kopuła na sławnej kaplicy grobowca rodziny Kamieńskich. Jak napisała w sierpniu 2014 Gazeta Powiatowa" "Wszyscy mieszkańcy Wieliszewa uważają Kaplicę Grobową za wizytówkę gminy. Wymowna dedykacja „Żona – Mężowi” sprzyja tworzeniu emocjonalnej więzi z tym zabytkowym obiektem.
Wieliszewianie cenią zabytki, ale przede wszystkim chcą wierzyć, że klasycystyczny obiekt na cmentarzu to niejako pomnik wielkiej miłości, dlatego bardzo kibicują rozpoczynającym się wkrótce pracom."
Ja byłem tam w maju i kaplica miała wówczas takie zwieńczenie. zdjęcie
W Nowym Dworze troszkę mi się drogi pomyliły, ale w końcu odnalazłem most i patrząc na licznik uznałem, że mogę wracać najkrótszą drogą przez Czosnów i Łomianki. W tej pierwszej miejscowości, zrobiłem sobie dziesięciominutowy postój na herbatniczki, zmoczyłem włosy w fontannie i po półtorej godzinie zameldowałem się w domu. Dziś miałem szczęście do pogody i pomimo, że deszcze gdzieś tam padały, m.in. na Ursynowie, mnie udało się wrócić o suchym kole.
A prognozę meteo sprawdzałem i ubrałem się stosownie do jej bezdeszczowych wskazań.

Rondo Czterdziestolatka przy Dw. Centralnym © yurek55

Przebudowa i rozbudowa drogi 631 © yurek55

Droga 631 bliżej Nieporętu © yurek55

Pomost, rower i plakat rejsydlaciebie © yurek55

Jezioro łabędzie © yurek55

Na pomoście w Nieporęcie © yurek55

Droga ku Wieliszewowi © yurek55

Nowa kopuła z daleka rzuca się w oczy. Wieliszew © yurek55

Secesyjna kaplica grobowa na cmentarzu w Wieliszewie © yurek55

Żona Mężowi 1834 © yurek55

Widok z mostu na Twierdzę Modlin © yurek55
Wieliszewianie cenią zabytki, ale przede wszystkim chcą wierzyć, że klasycystyczny obiekt na cmentarzu to niejako pomnik wielkiej miłości, dlatego bardzo kibicują rozpoczynającym się wkrótce pracom."
Ja byłem tam w maju i kaplica miała wówczas takie zwieńczenie. zdjęcie
W Nowym Dworze troszkę mi się drogi pomyliły, ale w końcu odnalazłem most i patrząc na licznik uznałem, że mogę wracać najkrótszą drogą przez Czosnów i Łomianki. W tej pierwszej miejscowości, zrobiłem sobie dziesięciominutowy postój na herbatniczki, zmoczyłem włosy w fontannie i po półtorej godzinie zameldowałem się w domu. Dziś miałem szczęście do pogody i pomimo, że deszcze gdzieś tam padały, m.in. na Ursynowie, mnie udało się wrócić o suchym kole.
A prognozę meteo sprawdzałem i ubrałem się stosownie do jej bezdeszczowych wskazań.

Rondo Czterdziestolatka przy Dw. Centralnym © yurek55

Przebudowa i rozbudowa drogi 631 © yurek55

Droga 631 bliżej Nieporętu © yurek55

Pomost, rower i plakat rejsydlaciebie © yurek55

Jezioro łabędzie © yurek55

Na pomoście w Nieporęcie © yurek55

Droga ku Wieliszewowi © yurek55

Nowa kopuła z daleka rzuca się w oczy. Wieliszew © yurek55

Secesyjna kaplica grobowa na cmentarzu w Wieliszewie © yurek55

Żona Mężowi 1834 © yurek55

Widok z mostu na Twierdzę Modlin © yurek55
- DST 110.00km
- Czas 05:05
- VAVG 21.64km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 3 maja 2016
Kategoria > 100
Po setkę - deszczowa końcówka
Jak już mam nieco więcej czasu, tak jak dziś, a do tego pogoda dopisuje, to dystans krótszy niż sto kilometrów, wydaje się być marnowaniem czasu. Wymyśliłem sobie, że trasa po obu stronach Wisły z mostem w Górze Kalwarii powinna spełnić moje oczekiwania. Nawet jak trochę zabraknie, to można ją wydłużyć jadąc wzdłuż Wisły po praskiej stronie i wracając dowolnie oddalonym mostem.
Poranne słońce i temperatura za oknem 20°C wskazywały na typowo letni zestaw ubraniowy, włącznie z mokrą chustką pod kask, żeby głowa się nie nagrzewała zbytnio. Początek jednak aż tak optymistycznie nie wyglądał> Szybko sobie uświadomiłem, że mój termometr jest bezpośrednio wystawiony na promienie słoneczne i zawyżył o dobre kilka stopni temperaturę. Ratunkiem było tylko szybkie kręcenie, co też zrobiłem i szybko odzyskałem komfort termiczny. Do Gassów tym razem nie pojechałem nad Wisłą Wałem Zawadowskim, wybrałem Czerniakowską, przez Wilanów i przed Powsinem skręciłem na Okrzeszyn. Dalej już normalnie. W drodze spotkałem co najmniej kilkudziesięciu rowerzystów, większość tylko przez chwilę słyszałem za sobą, potem widziałem tylko szybko niknące sylwetki. W Gassach zrobiłem pierwszy przystanek na fotki i łyk picia, a ponieważ nie miałem zamiaru korzystać z promu, pojechałem dalej. Droga nad Wisłą do Góry Kalwarii minęła szybko i przyjemnie, za wyjątkiem ostatniego podjazdu - on chyba jest gorszy od Agrykoli. Potem jeszcze tylko karkołomny zjazd po kocich łbach ulicy Świętego Antoniego i po chwili byłem na moście. Napisałem, karkołomny, ale jeśli trzyma się mocno zaciśnięte hamulce i nie przekracza 8 km/h, to nie ma się czego bać. Z "pięćdziesiątki" pierwszym zjazdem skierowałem się na Glinki i spokojnymi drogami wśród pól, kwitnących sadów i słuchając śpiewu ptaków dojechałem do drogi 801 Warszawa - Puławy. Kawałek musiałem nia pojechać, bo chciałem dojechać do przeprawy od strony Karczewa i sprawdzić, o ile skraca drogę pokonanie Wisły promem. Wyszło 32 kilometry. Ponieważ chciałem zobaczyć postęp prac przy budowie tunelu pod torami w Międzylesiu, jechałem dalej wzdłuż linii kolejowej. Gdy zaspokoiłem swoją ciekawość, skierowałem się w stronę Zerzenia i przy kościele poczułem pierwsze krople deszczu. Wtedy też sobie przypomniałem, że nie sprawdziłem prognozy meteorologicznej i troszkę byłem o to zły na siebie. Deszcz jednak nie mógł się zdecydować, czy chce poważnie padać, czy nie, ja zaś optymistycznie uznałem, że nie przejdzie linii Wisły i spokojnie jechałem dalej. Wprawdzie bliskie grzmoty trochę mi ten nastrój próbowały zepsuć, ale się nie dawałem. Gdy dojeżdżałem do Mostu Siekierkowskiego byłem jeszcze prawie suchy i nie chciałem tracić szansy na setkę, a tak by było, gdybym tę drogę wybrał. Po chwili deszcz pokazał co potrafi i do Mostu Łazienkowskiego dojechałem już nieźle przemoczony. Pod mostem schroniło się kilkanaście osób więc i ja dołączyłem do nich czekając na poprawę aury. Gdy wydało mi się że trochę przestaje ruszyłem z kopyta i po kilkudziesięciu metrach przekonałem się jak wielki był mój optymizm. Deszcz lunął ze zdwojoną siłą i zanim znów znalazłem schronienie, tym razem pod Mostem Poniatowskiego, byłem mokry doszczętnie. Stanie w miejscu wychładza bardziej niż jazda, na szczęście temperatura tylko trochę spadła i hipotermia mi nie groziła. Przyjemnie to nie było i gdy tylko uznałem, że krople są mniejsze i padają rzadziej, ruszyłem w stronę domu. Po przejechaniu mostu naprawdę przestało padać i mogłem pomyśleć nad wydłużeniem tego ostatniego fragmentu, żeby kółek wokół domu nie musieć robić. Pomimo doszczętnie przemoczonego ubrania nie było mi zimno, więc nie było z tym problemu.
A jednak szkoda, że kurtki nie miałem.

Przystań Gassy © yurek55

Dwie godziny później, na drugim brzegu © yurek55

Cennik promu © yurek55

Przed mostem w Górze Kalwarii © yurek55

Most w Górze Kalwarii © yurek55

Fotka z mostu w Górze Kalwarii © yurek55

Przystań Karczew © yurek55

Droga przez wioski © yurek55

...niech no tylko zakwitną jabłonie © yurek55
Poranne słońce i temperatura za oknem 20°C wskazywały na typowo letni zestaw ubraniowy, włącznie z mokrą chustką pod kask, żeby głowa się nie nagrzewała zbytnio. Początek jednak aż tak optymistycznie nie wyglądał> Szybko sobie uświadomiłem, że mój termometr jest bezpośrednio wystawiony na promienie słoneczne i zawyżył o dobre kilka stopni temperaturę. Ratunkiem było tylko szybkie kręcenie, co też zrobiłem i szybko odzyskałem komfort termiczny. Do Gassów tym razem nie pojechałem nad Wisłą Wałem Zawadowskim, wybrałem Czerniakowską, przez Wilanów i przed Powsinem skręciłem na Okrzeszyn. Dalej już normalnie. W drodze spotkałem co najmniej kilkudziesięciu rowerzystów, większość tylko przez chwilę słyszałem za sobą, potem widziałem tylko szybko niknące sylwetki. W Gassach zrobiłem pierwszy przystanek na fotki i łyk picia, a ponieważ nie miałem zamiaru korzystać z promu, pojechałem dalej. Droga nad Wisłą do Góry Kalwarii minęła szybko i przyjemnie, za wyjątkiem ostatniego podjazdu - on chyba jest gorszy od Agrykoli. Potem jeszcze tylko karkołomny zjazd po kocich łbach ulicy Świętego Antoniego i po chwili byłem na moście. Napisałem, karkołomny, ale jeśli trzyma się mocno zaciśnięte hamulce i nie przekracza 8 km/h, to nie ma się czego bać. Z "pięćdziesiątki" pierwszym zjazdem skierowałem się na Glinki i spokojnymi drogami wśród pól, kwitnących sadów i słuchając śpiewu ptaków dojechałem do drogi 801 Warszawa - Puławy. Kawałek musiałem nia pojechać, bo chciałem dojechać do przeprawy od strony Karczewa i sprawdzić, o ile skraca drogę pokonanie Wisły promem. Wyszło 32 kilometry. Ponieważ chciałem zobaczyć postęp prac przy budowie tunelu pod torami w Międzylesiu, jechałem dalej wzdłuż linii kolejowej. Gdy zaspokoiłem swoją ciekawość, skierowałem się w stronę Zerzenia i przy kościele poczułem pierwsze krople deszczu. Wtedy też sobie przypomniałem, że nie sprawdziłem prognozy meteorologicznej i troszkę byłem o to zły na siebie. Deszcz jednak nie mógł się zdecydować, czy chce poważnie padać, czy nie, ja zaś optymistycznie uznałem, że nie przejdzie linii Wisły i spokojnie jechałem dalej. Wprawdzie bliskie grzmoty trochę mi ten nastrój próbowały zepsuć, ale się nie dawałem. Gdy dojeżdżałem do Mostu Siekierkowskiego byłem jeszcze prawie suchy i nie chciałem tracić szansy na setkę, a tak by było, gdybym tę drogę wybrał. Po chwili deszcz pokazał co potrafi i do Mostu Łazienkowskiego dojechałem już nieźle przemoczony. Pod mostem schroniło się kilkanaście osób więc i ja dołączyłem do nich czekając na poprawę aury. Gdy wydało mi się że trochę przestaje ruszyłem z kopyta i po kilkudziesięciu metrach przekonałem się jak wielki był mój optymizm. Deszcz lunął ze zdwojoną siłą i zanim znów znalazłem schronienie, tym razem pod Mostem Poniatowskiego, byłem mokry doszczętnie. Stanie w miejscu wychładza bardziej niż jazda, na szczęście temperatura tylko trochę spadła i hipotermia mi nie groziła. Przyjemnie to nie było i gdy tylko uznałem, że krople są mniejsze i padają rzadziej, ruszyłem w stronę domu. Po przejechaniu mostu naprawdę przestało padać i mogłem pomyśleć nad wydłużeniem tego ostatniego fragmentu, żeby kółek wokół domu nie musieć robić. Pomimo doszczętnie przemoczonego ubrania nie było mi zimno, więc nie było z tym problemu.
A jednak szkoda, że kurtki nie miałem.

Przystań Gassy © yurek55

Dwie godziny później, na drugim brzegu © yurek55

Cennik promu © yurek55

Przed mostem w Górze Kalwarii © yurek55

Most w Górze Kalwarii © yurek55

Fotka z mostu w Górze Kalwarii © yurek55

Przystań Karczew © yurek55

Droga przez wioski © yurek55

...niech no tylko zakwitną jabłonie © yurek55
- DST 100.61km
- Teren 2.00km
- Czas 04:53
- VAVG 20.60km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 kwietnia 2016
Kategoria > 100
Dokoła Warszawy
Tej soboty na gminy się nie nastawiałem, bo miałem ważne plany na popołudnie i nie mogłem opóźnić powrotu. A z tymi moimi gminnymi wyjazdami różnie bywa. Postanowiłem za to przynajmniej setkę zaliczyć, żeby już soboty tak całkiem na straty nie spisywać. Wybrałem najlepiej chyba poznaną drogę, czyli przez zachodnie wioski i przy okazji sprawdziłem wskazania nowego licznika. Jest OK. Z drogi Leszno - Nowy Dwór, po ośmiu kilometrach skręciłem w prawo i pojechałem przez puszczańskie wioski. Dawno tamtędy nie jechałem, a to sama przyjemność; równy asfalt, zero ruchu samochodowego, do tego śpiew ptaków i nieźle przygrzewające słoneczko. Co chcieć więcej? Nie tylko ja tak uważałem, potwierdza to spotkana grupa kolarska, którzy stamtąd zamierzała wyruszyć na podbój szos. Pozdrowiłem ich i pojechałem swoją drogą. Nie moja liga. Potem postanowiłem poimprowizować i do mostu na Wiśle dojechałem trochę skomplikowaną trasą. Dalej już nie kombinowałem i do Jabłonny dojechałem w sposób najbardziej oczywisty. Tam, dla odpoczynku, zrobiłem małe kółeczko w pałacowym parku i wałem wiślanym, po ułożonej już kostce bauma, dojechałem na Tarchomin. Tylko początkowy fragment przy parku jest jeszcze droga gruntową. Po dojechaniu do Mostu Północnego wniosłem rower po bardzo stromych schodach na górę i tym się dziś najbardziej zmęczyłem. Jak już wyrównałem oddech i uspokoiłem puls mogłem jechać dalej. Droga do domu podobnie jak wczoraj przez okolice Placu Wilsona, dziś zamkniętego dla ruchu samochodowego, wraz z dojazdową doń Krasińskiego. Zakończyłem wycieczkę z dużym zapasem czasowym, bo po drodze przystawałem tylko na fotki, ale w sumie nawet nie odczuwałem potrzeby dłuższego odpoczynku. Po prostu, wsiadłem i przejechałem.

Kościół w Wierszach © yurek55

Początek leśnej Drogi Krzyżowej © yurek55

Jedna ze Stacji © yurek55

Aleja pamięci Niepodległej Rzeczpospolitej Kampinoskiej © yurek55

Zbiórka szoszonów © yurek55

Piękna droga przez puszczę © yurek55

Most Marszałka zbudowany w latach 1928 - 1934 © yurek55

Perła mazowieckiej architektury - Dom Cygański w NDM © yurek55

Łuk Triumfalny w Parku © yurek55
"Klasycystyczny, murowany, na cokole z piaskowca. Wzniesiony przed 1842 roku przez Annę z Tyszkiewiczów 1mo voto Potocką, 2do voto Dunin - Wąsowiczową, siostrzenicę ks. Józefa Poniatowskiego dla uczczenia jego pamięci."

Parkowe alejki w Jabłonnej © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/560833234/embed/98c19f3adcc442621b1be1fcfba518cca546de08">

Kościół w Wierszach © yurek55

Początek leśnej Drogi Krzyżowej © yurek55

Jedna ze Stacji © yurek55

Aleja pamięci Niepodległej Rzeczpospolitej Kampinoskiej © yurek55

Zbiórka szoszonów © yurek55

Piękna droga przez puszczę © yurek55

Most Marszałka zbudowany w latach 1928 - 1934 © yurek55

Perła mazowieckiej architektury - Dom Cygański w NDM © yurek55

Łuk Triumfalny w Parku © yurek55
"Klasycystyczny, murowany, na cokole z piaskowca. Wzniesiony przed 1842 roku przez Annę z Tyszkiewiczów 1mo voto Potocką, 2do voto Dunin - Wąsowiczową, siostrzenicę ks. Józefa Poniatowskiego dla uczczenia jego pamięci."

Parkowe alejki w Jabłonnej © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/560833234/embed/98c19f3adcc442621b1be1fcfba518cca546de08">
- DST 111.50km
- Teren 3.00km
- Czas 05:31
- VAVG 20.21km/h
- VMAX 38.40km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 kwietnia 2016
Kategoria > 100, gminobranie
Wyścig z czasem
Zaplanowałem wczoraj wieczorem ambitną pod względem czasowym trasę po nowe gminy. Sprawdziłem rozkłady pociągów i wyszło mi, że mam niecałe siedem godzin na przejechanie stu trzydziestu kilometrów. Niby spokojnie powinienem się wyrobić, ale zawsze mogą wystąpić nieprzewidziane czynniki i na taką okoliczność, przyjmowałem opcję powrotu następnym pociągiem.
Rano po zbyt długiej walce z budzikiem, który nie chciał się dać wyłączyć i z przeskakującym łańcuchem, który założyłem wieczorem, wiedziałem na pewno, że nie wszystkie rzeczy przewidziałem. Jak zawsze uznałem, że jakoś to będzie i wsiadłem do pociągu. Przed ósmą wysiadłem na stacji Gąsocin, zamontowałem telefon w uchwycie, odpaliłem wgraną trasę i nagrywanie śladu i skierowałem się na zachód. Wiatr wiał z południa i czasem trochę mi pomagał, więc jechało się lekko i przyjemnie. Rozmyślałem nad brakiem aparatu, który celowo zostawiłem, by robić zdjęcia telefonem. Tylko telefon był zamocowany na kierownicy i o tym wcześniej nie pomyślałem. Już po pierwszym zdjęciu okazało się, że są z tym problemy. Odkręcanie go z uchwytu, ponowne przykręcanie jest trochę upierdliwe, a na dodatek wyłączył się GPS, o czym przekonałem się kilka kilometrów dalej. Tam właśnie pierwszy raz skręciłem nie w tę drogę co potrzeba. Potem takich zdarzeń było jeszcze kilka, a ja albo zawracałem, albo modyfikowałem trasę. Przez to musiałem prawie trzydzieści kilometrów jechać krajową "sześćdziesiątką" bez pobocza, przy dość sporym ruchu ciężarówek i osobówek. W trakcie jazdy zaczęła mi się rodzić myśl, że mogę nie zdążyć na na pociąg o 15:47 w Nasielsku. Postanowiłem więc nie robić żadnych przystanków, żadnych zdjęć, tylko jechać, jechać, jechać i jeszcze raz jechać. Moja decyzja była o tyle uzasadniona, że czasem okazywało się, że muszę jechać po polnych drogach, gdzie siłą rzeczy spada prędkość, a i na niektórych asfaltach musiałem uważać żeby telefonu nie wytrzęsło z uchwytu.
Pierwszą i jedyną przerwę zrobiłem po osiemdziesięciu kilometrach, żeby zjeść kanapkę zabraną z domu, a że wiatr z lekko pomagającego zmienił się na lekko a czasem mocniej przeszkadzający, miałem coraz mniejsze szanse na zdążenie. Tak przynajmniej wówczas myślałem. Gdy wreszcie wydostałem się z Płońska i zobaczyłem drogowskaz Nasielsk na drodze 632 ucieszyłem się, że już teraz to naprawdę z górki. Tak się tym zaaferowałem, że gdy zobaczyłem drogowskaz Nowe Miasto 15 nic mi to nie dało do myślenia, Dopiero jak przejechałem most na Wkrze, a wiedziałem, że Wkrę muszę przekroczyć w Jońcu, zapaliło się światło ostrzegawcze i spojrzałem na telefon. Okazało się, że już dawno, dawno, powinienem skręcić i w tym pierwszym odruchu i stresie, zacząłem wracać. Po kilku kilometrach zatrzymałem się, żeby zobaczyć na spokojnie gdzie jestem i uznałem, że to głupota wracać się taki kawał, skoro można dojechać inną drogą. Kolejne w tył zwrot i kolejne puste kilometry, a czas ucieka. Gdy wreszcie dojechałem do Jońca, pojechałem na pamięć, tak jak samochodem tam jeżdziłem, ale rzut oka na telefon uświadomił mi, że trzeba wrócić na wytyczoną trasę. Gdy dotarłem do ostatniej prostej i zobaczyłęm drogowskaz Nasielsk 12 miałem już naprawdę niewiele czasu, a sił jeszcze mniej. Pocieszałem się myślą, że stacja jest bliżej niż miasto i mam szansę. Gdy do niej dojechałem i zobaczyłem pociąg stojący na peronie, a do odjazdu są dwie minuty, poczułem się jakbym w totka wygrał. Szybko pod pachę rower po schodach w dół, kawałek pod ziemią po schodach w górę i... zobaczyłem oddalający się ostatni wagon. Ale nawet nie miałem siły się zdenerwować. Wróciłem na stację, usiadłem na ławeczce i cieszyłem się, że już nie muszę nigdzie zdążyć, że mogę spokojnie posiedzieć i poczekać na następny. Chciałem się upewnić, czy dobrze zapamiętałem godzinę i nad kasami na wyświetlaczu zobaczyłem pociąg do Warszawy o 15:25. Pani w okienku powiedziała, że to InterCity z Olsztyna do Krakowa, a że jeszcze nim nie jechałem, to kupiłem bilety i dotarłem do domu tylko pół godziny później niż zakładałem.
Gminy: Baboszewo, Drobin, Glinojeck, Ojrzeń, Raciąż wieś i miasto, Sochocin, Staroźreby

Pierwsza gmina © yurek55

Rower w InterCity © yurek55
Rano po zbyt długiej walce z budzikiem, który nie chciał się dać wyłączyć i z przeskakującym łańcuchem, który założyłem wieczorem, wiedziałem na pewno, że nie wszystkie rzeczy przewidziałem. Jak zawsze uznałem, że jakoś to będzie i wsiadłem do pociągu. Przed ósmą wysiadłem na stacji Gąsocin, zamontowałem telefon w uchwycie, odpaliłem wgraną trasę i nagrywanie śladu i skierowałem się na zachód. Wiatr wiał z południa i czasem trochę mi pomagał, więc jechało się lekko i przyjemnie. Rozmyślałem nad brakiem aparatu, który celowo zostawiłem, by robić zdjęcia telefonem. Tylko telefon był zamocowany na kierownicy i o tym wcześniej nie pomyślałem. Już po pierwszym zdjęciu okazało się, że są z tym problemy. Odkręcanie go z uchwytu, ponowne przykręcanie jest trochę upierdliwe, a na dodatek wyłączył się GPS, o czym przekonałem się kilka kilometrów dalej. Tam właśnie pierwszy raz skręciłem nie w tę drogę co potrzeba. Potem takich zdarzeń było jeszcze kilka, a ja albo zawracałem, albo modyfikowałem trasę. Przez to musiałem prawie trzydzieści kilometrów jechać krajową "sześćdziesiątką" bez pobocza, przy dość sporym ruchu ciężarówek i osobówek. W trakcie jazdy zaczęła mi się rodzić myśl, że mogę nie zdążyć na na pociąg o 15:47 w Nasielsku. Postanowiłem więc nie robić żadnych przystanków, żadnych zdjęć, tylko jechać, jechać, jechać i jeszcze raz jechać. Moja decyzja była o tyle uzasadniona, że czasem okazywało się, że muszę jechać po polnych drogach, gdzie siłą rzeczy spada prędkość, a i na niektórych asfaltach musiałem uważać żeby telefonu nie wytrzęsło z uchwytu.
Pierwszą i jedyną przerwę zrobiłem po osiemdziesięciu kilometrach, żeby zjeść kanapkę zabraną z domu, a że wiatr z lekko pomagającego zmienił się na lekko a czasem mocniej przeszkadzający, miałem coraz mniejsze szanse na zdążenie. Tak przynajmniej wówczas myślałem. Gdy wreszcie wydostałem się z Płońska i zobaczyłem drogowskaz Nasielsk na drodze 632 ucieszyłem się, że już teraz to naprawdę z górki. Tak się tym zaaferowałem, że gdy zobaczyłem drogowskaz Nowe Miasto 15 nic mi to nie dało do myślenia, Dopiero jak przejechałem most na Wkrze, a wiedziałem, że Wkrę muszę przekroczyć w Jońcu, zapaliło się światło ostrzegawcze i spojrzałem na telefon. Okazało się, że już dawno, dawno, powinienem skręcić i w tym pierwszym odruchu i stresie, zacząłem wracać. Po kilku kilometrach zatrzymałem się, żeby zobaczyć na spokojnie gdzie jestem i uznałem, że to głupota wracać się taki kawał, skoro można dojechać inną drogą. Kolejne w tył zwrot i kolejne puste kilometry, a czas ucieka. Gdy wreszcie dojechałem do Jońca, pojechałem na pamięć, tak jak samochodem tam jeżdziłem, ale rzut oka na telefon uświadomił mi, że trzeba wrócić na wytyczoną trasę. Gdy dotarłem do ostatniej prostej i zobaczyłęm drogowskaz Nasielsk 12 miałem już naprawdę niewiele czasu, a sił jeszcze mniej. Pocieszałem się myślą, że stacja jest bliżej niż miasto i mam szansę. Gdy do niej dojechałem i zobaczyłem pociąg stojący na peronie, a do odjazdu są dwie minuty, poczułem się jakbym w totka wygrał. Szybko pod pachę rower po schodach w dół, kawałek pod ziemią po schodach w górę i... zobaczyłem oddalający się ostatni wagon. Ale nawet nie miałem siły się zdenerwować. Wróciłem na stację, usiadłem na ławeczce i cieszyłem się, że już nie muszę nigdzie zdążyć, że mogę spokojnie posiedzieć i poczekać na następny. Chciałem się upewnić, czy dobrze zapamiętałem godzinę i nad kasami na wyświetlaczu zobaczyłem pociąg do Warszawy o 15:25. Pani w okienku powiedziała, że to InterCity z Olsztyna do Krakowa, a że jeszcze nim nie jechałem, to kupiłem bilety i dotarłem do domu tylko pół godziny później niż zakładałem.
Gminy: Baboszewo, Drobin, Glinojeck, Ojrzeń, Raciąż wieś i miasto, Sochocin, Staroźreby

Pierwsza gmina © yurek55

Rower w InterCity © yurek55
- DST 136.00km
- Teren 4.00km
- Czas 06:51
- VAVG 19.85km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze