> 100
Dystans całkowity: | 43568.64 km (w terenie 681.00 km; 1.56%) |
Czas w ruchu: | 2095:29 |
Średnia prędkość: | 20.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 116.95 km/h |
Suma podjazdów: | 51709 m |
Suma kalorii: | 620757 kcal |
Liczba aktywności: | 384 |
Średnio na aktywność: | 113.46 km i 5h 27m |
Więcej statystyk |
Daleki rajd po zagłębiu jabłkowym
Wieża ciśnień w Sierzchowie © yurek55
Zdjęcie zrobione z drogi, bliżej nie podjeżdżałem.
Po szybkim rzeczywiście załatwieniu pierwszej i drugiej wizyty rodzinnej, ruszyliśmy boczną drogą do celu naszej podróży. Była nią Warka, najdalej jak dotąd wysunięty punkt w moich rowerowych wędrówkach. Droga mijała szybko i przyjemnie, samochody w śladowych ilościach, czasem traktory z jabłkami, a którymi można się było ścigać. Nie tylko na drodze do Warki, ale niemal na całej trasie widziałem kilometry sadów, setki tysięcy jabłoni i miliony jabłek na drzewach. A ciekawe czy wiecie, ile kosztuje w tym roku kilogram jabłek w skupie? Ja wiem, dziś się dowiedziałem - piętnaście groszy za kilogram! Sadownicy są załamani i wcale się im nie dziwię.
Po drodze zaintrygował mnie ten kościół w Michalczewie, głównie z uwagi na ażurową wieżę.
Kościół w Michalczewie © yurek55
W Warce przystanek na Rynku i w Muzeum Kazimierza Pułaskiego i jazda dalej do Góry Kalwarii. Tu już drogi nie była tak przyjemne, najpierw wojewódzka 731, potem krajowa 79, ale dziś mi to nawet nie przeszkadzało specjalnie, chyba się przyzwyczajam?
Pomnik lotników w Warce © yurek55
Na rynku w Warce © yurek55
Warecki rynek © yurek55
Muzeum K. Pułaskiego w Warce © yurek55
Przy pomniku K. Pułaskiego - bohatera dwóch narodów © yurek55
Przed Górą Kalwarią był drogowskaz Czersk 1, ale zwiedzanie zostawiliśmy sobie na następny raz. W mieście zajechaliśmy na rynek, ale ten nie robi większego wrażenia, Ratusz i kilka ławek na skwerze.
Ratusz w Górze Kalwarii © yurek55
Ziuk w Górze Kalwarii © yurek55
Ostatni fragment drogi chciałem przejechać trasą widzianą gdzieś w internecie, nie na Piaseczno i nie na Konstancin, tylko nad Wisłą do Gassów. Posłużyłem sie nawigacją w tym celu i dodatkowo spytałem kogoś, by się upewnić, czy dobrze jadę. Z Rynku trzeba jechać ulicą księdza Zygmunta Sajny i zaraz potem w prawo Lipkowską ostro w dół i dalej świetny asfalt prowadzi nas wzdłuż wału wiślanego. Jednym słowem rewelacja. Przed Gassami jest ok. trzech kilometrów terenu, ale to nam nie przeszkadzało absolutnie.
Wisła pomiędzy G. Kalwarią a Gassami © yurek55
Bardzo jestem z dzisiejszej wycieczki zadowolony, dzięki Krzyśkowi poznałem nowe, fajne drogi, sam też na koniec jedną znalazłem. Do tego jeszcze wspólna jazda wyzwoliła ukryte pokłady energii i trasę pokonałem właściwie bez zmęczenia, ku zdziwieniu kolegi, który pod koniec już nieco narzekał na bóle mięśniowe. Ale on swoją pierwszą "setkę" zrobił ze mną dwa tygodnie temu, więc nie ma się co dziwić. Ja i tak jestem pod wrażeniem jego kondycji i szybkości, bez trudu jechał ze mną, a jak tylko chciał i przyspieszył, nie byłem w stanie się za nim utrzymać.
- DST 138.00km
- Teren 8.00km
- Czas 06:09
- VAVG 22.44km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Rajd terenowy po Puszczy Kampinoskiej
I to tyle na temat mojej wydolności.
Jedna ze stacji Drogi Krzyżowej w Wierszach © yurek55
Aleja Pamięci Rzeczpospolitej Kampinoskiej © yurek55
Droga w puszczy © yurek55
Z kolegą © yurek55
- DST 107.00km
- Teren 23.00km
- Czas 05:40
- VAVG 18.88km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Ponownie po gminy
Dziś 17 września. Poległym i pomordowanym na wschodzie © yurek55
Przygotowania do obchodów rocznicy napaści Rosji na Polskę © yurek55 Chemtrails.
Warszawskie zagadki. Jaki to most? © yurek55
Pomnik Tadeusza Kościuszki w Radzyminie © yurek55
Nad autostradą chemiczne smugi. Chemtrails © yurek55
Kościół w Jadowie © yurek55
Łochów służy gościną © yurek55
Rzeka Liwiec © yurek55
Nazwy mijanych miejscowości © yurek55
Pod domem 151,29 km © yurek55
br>
- DST 151.20km
- Teren 3.00km
- Czas 06:59
- VAVG 21.65km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Z kolegą
Z miasta wyjechaliśmy drogą na Sandomierz, potem skręciliśmy na Okrzeszew i jadąc według wskazówek mojego towarzysza podróży dotarliśmy w końcu do...jego brata mieszkającego w Czachówku. Po tej krótkiej, acz bardzo serdecznej wizycie, napojeni i nakarmieni ruszyliśmy dalej. Krzysiek miał ochotę na eskapadę stamtąd do Warki i Czerska, ale nie mogłem się na to zgodzić, było już za późno na tak długą drogę. Wracaliśmy przez Chynów, Prażmów i Tarczyn, z krótkim przystankiem w tej pierwszej miejscowości, gdzie też trzeba było krewnych odwiedzić. Ja w tym czasie podziwiałem stary kościół i czytałem historię parafii, która liczy sobie - parafia, nie historia - ponad pięścet lat.
Parafia Św. Trójcy w Chynowie © yurek55
Figura wotywna przy kościele © yurek55
Napis na cokole © yurek55
A przejeżdżając przez Prażmów, nie mogłem rzecz jasna nie kupić chleba serwatkowego z Piekarni Wiedeńskiej. Liczyłem, że kupię go prosto z piekarni, ale okazało się, że nie prowadzi ona swojego sklepu. Kupiłem więc chlebek w sklepie gieesu i dalej już bez przystanków, dojechaliśmy do Warszawy.
- DST 116.00km
- Czas 05:26
- VAVG 21.35km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Bez gmin, ale z "setką"
Wyjazd z Warszawy nielubianą drogą na Białystok, ale wcześniej fotka z mostu, jak szybko bulwary wiślane powstają.
Zmieniają Warszawę dla nas, Bulwary wiślane © yurek55
W okolicach Radzymina zaczął kropić deszcz i dopiero wtedy przypomniałem sobie wczorajsze prognozy meteo.
"Tak zwyciężców zwyciężył w końcu sen, brat śmierci." Radzymin © yurek55
Niestety nie mam nawyku sprawdzania przed wyjazdem, czy nie zapowiadają się opady deszczu i znów zostałem zaskoczony. Zadzwoniłem do brata by przeczekać u niego spodziewaną ulewę i po pół godzinie byłem na miejscu.
Wierny stróż i obrońca cane corso Vito © yurek55
Tymczasem deszcz nie mógł się zdecydować, czy ma padać na poważnie, czy tylko straszyć, ale skoro już dojechałem, to posiedziałem trochę, pogadaliśmy, wypiłem kawę i postanowiłem jednak jechać dalej. Chociaż zrezygnowałem z planowanego gminobrania, to jednak nie zamierzałem wracać najkrótszą drogą, tylko pojechałem do Starych Załubic i Nieporętu.
Marina jachtowa © yurek55
Tam tradycyjne zdjęcie z mostu widokiem na port i czas na decyzję, którędy jechać: czy w lewo do Nieporętu i dalej Płochocińską, czy prosto i skręt do Legionowa, a dalej Modlińską. Pogoda niby się nie poprawiła radykalnie, ale też i nie pogorszyła więc postanowiłem zaryzykować i wybrać wariant dłuższy. Potem nawet wydłużyłem go do Wieliszewa, bo odechciało mi się jechać po mokrej jezdni, w towarzystwie setek samochodów i ciężarówek zmierzających drogą krajową 61 do Warszawy. Tam wreszcie deszcz zaczął padać na poważnie więc założyłem kurtkę i pojechałem prosto przed siebie.
Za mną Wieliszew, przede mną Legionowo, a nade mną deszcz © yurek55
W Legionowie trochę pobłądziłem i dzięki temu znalazłem koszary, będące pozostałością jeszcze carskiego garnizonu, które do dziś służą - podobnie jak te w Twierdzy Modlin - za budynki mieszkalne.
Dysonans - plac zabaw w carskich koszarach © yurek55
Budynek koszarowy ul. Polskiej Organizacji Wojskowej, Legionowo © yurek55
Przejeżdżałem też po raz pierwszy obok stadionu Legionovii z muralem i mottem: "Od zawsze w mieście mimo trudności - jedno serce dwie miłości"
Legionovia i Legia © yurek55
Deszcz przestał padać, a droga dla rowerów pozwalała unikać jazdy po kałużach na jezdni, to jechałem i jechałem, aż dojechałem do Chotomowa, a stamtąd do Jabłonny. Potem już tylko kawałek Modlińską, następnie skręt w Aluzyjną i już byłem na Tarchominie, skąd do Mostu Marykury prowadzą spokojniejsze uliczki niż wjazdowa Modlińska. Na moście zdjęcia nie robiłem, ale za to przeprowadziłem szybką analizę ile mam czasu, ile przejechałem i czy mogę zrobić setkę. Wyszło mi, że jest to możliwe. Musiałem tylko wybrać odpowiednią drogę, żeby nie dokręcać pod domem, bo tego nie chcę, nie lubię i nie będę robił. Wybrałem wariant powrotu przez Mościska i Kwirynów, a potem lasem do osiedla Groty i ulicą Kocjana, przez rozkopane Bemowo, do Górczewskiej i do domu. A sznur samochodów w rejonie skrzyżowania sięga po horyzont - i to z każdej strony.
Powstańców Śl. kierunek Bemowo © yurek55
Kasa jest, można zaczynać przedstawienia © yurek55
Gdybym nie to, że musiałem kilka razy zakładać i zdejmować kurtkę, to wycieczka udała mi się nadspodziewanie. Żałuję jedynie, że zbyt łatwo zrezygnowałem ze zdobycia nowych gmin do kolekcji i to już po przejechaniu najgorszego odcinka trasy i dojechaniu do Radzymina. Ale chmury naprawdę były bardzo czarne i równie dobrze w każdej chwili mogło lunąć. Trzeba będzie poczekać do następnej okazji.
- DST 103.68km
- Teren 1.00km
- Czas 04:58
- VAVG 20.88km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Po zaległe gminy
Dlatego sam popatrzyłem na mapę i wybrałem trasę najprostszą z możliwych: najpierw do Mszczonowa, stamtąd do Puszczy Mariańskiej i do Żyrardowa, a wracając skręcić w lewo na Baranów i powrót starą poznańską. Początek trasy do Mszczonowa krajową "ósemką", raczej mało atrakcyjny turystycznie i krajobrazowo, ale za to trudno się zgubić. Urozmaiceniem są jedynie gigantyczne rozkopy na odcinku pięciu kilometrów; zaczynają się zaraz za Jankami i ciągną aż za Centrum Handlowe "Maximus" w Nadarzynie. W Mszczonowie na drugim rondzie włączyłem na chwilę nawigację, żeby mnie przeprowadziła przez miasto, ale za rynkiem - parkingiem pokazał się drogowskaz i mogłem ją wyłączyć.
Rynek - parking w Mszczonowie © yurek55
Do samej Puszczy Mariańskiej jechałem lokalną drogą, kojąc nerwy ciszą i spokojem.
Droga do Puszczy Mariańskiej © yurek55
Po dwunastu kilometrach takiej jazdy znalazłem się na miejscu i dopiero wtedy dowiedziałem się, skąd pochodzi nazwa miejscowości. Jakoś wcześniej nie kojarzyłem. Wstyd.
Kaplica klasztorna Zgromadzenia Księży Marianów © yurek55
(Latarnia wyrosła niespodziewanie, zauważyłem ją dopiero na ekranie)
Ołtarz w kaplicy © yurek55
Wnętrze kaplicy © yurek55
Kościół parafialny w Puszczy Mariańskiej © yurek55
Do Żyrardowa stamtąd jest tylko dziesięć kilometrów, potem przejazd bez zatrzymywania przez miasto, a po kolejnych pięciu drogowskaz "Baranów 7". Skręciłem i zaraz za zakrętem wyłoniło mi się monumentalne domiszcze o pretensjonalnej nazwie "Eden".
"Eden 2012" w Starych Budach © yurek55
Dalsza droga znów bez samochodów tym razem wśród pól i łąk aż do Autostrady Wolności. Tam popełniłem swój pierwszy poważny błąd nawigacyjny i pojechałem w lewo do miasta, zamiast w prawo na Jaktorów. Pod siedzibą gminy spytałem miejscowego o drogę, a on kazał zawrócić i jechać przez Jaktorów. Bez żalu zrezygnowałem z pierwotnego pomysłu, bo i czasu miałem mało i drogi nie znałem, a nie chciałem już liczyć na nawigację. Wróciłem więc do autostrady
i tu popełniłem drugi błąd; widząc drogę asfaltową wzdłuż autostrady wziąłem ją za drogę techniczną, która doprowadzi mnie do samej Warszawy. Po niedługim czasie droga asfaltowa się nagle skończyła, pojechałem jeszcze kawałek drogą gruntową i znowu musiałem odpalać nawigację. Słuchając głosowych wskazówek pojechałem drogą przez pola, a im dalej jechałem, tym droga robiła się gorsza, a na końcu były już tylko koleiny po traktorach. Nie rozumiem gdzie twórcy map google widzieli drogę, bo tam dalej wyglądało to raczej na ścieżkę wydeptaną przez zwierzęta w drodze do wodopoju.
"Droga" do Jaktorowa, dalej było gorzej. Dziękuję ci google maps © yurek55
Ponieważ jednak kierunek był słuszny wyjechałem wreszcie do cywilizacji o nazwie Kolonia Jaktorów i dalej drogą szutrową i potem asfaltową, dotarłem do Jaktorowa na wysokości stacji kolejowej. Skręt w lewo i powtórka z rozrywki, czyli jazda 719 do Warszawy. Dziś jednak nie zrobiło to już na mnie wrażenia. Pewnie dlatego, że była cudowna pogoda, byłem mniej zmęczony, nie było aż tak późno i co najważniejsze - wiedziałem, że teraz to już naprawdę prędko tą drogą nie pojadę. Wprawdzie nie dalej jak tydzień temu też tak myślałem, ale dziś - to już naprawdę. Już nie mam po co.
- DST 134.30km
- Czas 05:58
- VAVG 22.51km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Po zachodnie gminy mazowieckie
Droga dla rowerów i pieszych wzdłuż drogi na Sochaczew © yurek55
W Błoniu na takiej drodze stał radiowóz, a panowie policjanci suszyli i wlepiali mandaty za zbyt szybką jazdę. Zwróciłem im uwagę, że zastawiają przejazd i że powinni pilnować przestrzegania prawa, a nie dawać zły przykład innym kierowcom. Usłyszałem, że to jest chodnik, że dobrze robię jadąc po chodniku(sic!), bo to bezpiecznie, że oni tu pracują, dbają o bezpieczeństwo (wypisywali właśnie mandat), że mogę ich ominąć i nic mi się nie stanie. Przypomniałem sobie, że nie mam odblasku z przodu i zakończyłem zabawę w społecznika z misją edukacyjną, bo z policją nikt nie wygra. Ale skoro droga dla rowerów i pieszych jest w interpretacji stróżów prawa chodnikiem, dalej już sobie nie zawracałem głowy zjeżdżaniem i konsekwentnie ignorowałem aż do samego Sochaczewa znak B-9. Zresztą zjeżdżać z tak szerokiego i wygodnego pobocza jak widać zdjęciu, to jakaś aberracja by była.
To nie była połowa drogi © yurek55
Rynek w Sochaczewie podobny do tego w Błoniu, ta sama kostka, ławeczki, tryskająca woda, kwiaty w donicach, odnowione kamieniczki, wszystko to, tworzy wrażenie zadbania i schludności.
Rynek i kościół w Sochaczewie © yurek55
Kardynał Wyszyński i Jan Paweł II © yurek55
"NIE BYŁOBY NA STOLICY PIOTROWEJ PAPIEŻA - POLAKA GDYBY NIE BYŁO TWOJEJ WIARY TWEGO ZAWIERZENIA MATCE BOŻEJ" JAN PAWEŁ II
Gdy po tylko jednej zawrotce odnalazłem właściwy kierunek i wyjechałem z miasta, dość szybko mogłem wreszcie pożegnać ruchliwą poznańską szosę i rozpocząć jazdę po zapomnianych przez Boga i ludzi drogach. Nawigacja prowadziła mnie jak po sznurku i nie musiałem zaprzątać sobie głowy szukaniem drogi. Zresztą bez jakichkolwiek drogowskazów i tak byłoby to niewykonalne. Drogi, którymi jechałem miały zaskakująco dobrą nawierzchnię i choć nie były zbyt szerokie, ale pozwalały na minięcie się z traktorem (jednym!) i samochodami (dwoma!).
Wiejska droga © yurek55
I tak sobie jechałem wśród pól skoszonych słysząc jedynie: "skręć w lewo", albo "skręć w prawo", aż dojechałem do mostu, a potem do drewnianego kościoła i wreszcie do wsi Babskie Budy, gdzie padła nawigacja.
Most na Suchej (dopływ Pisi) w Wikcinku © yurek55
Drewniany kościół w Kurdwanowie © yurek55
XVII - wieczny kościół we wsi Kurdwanów © yurek55
Więcej zdjęć i informacji na stronie drewnianemazowsze
Niestety moja nawigacja działa w oparciu o mapy google i zerwała się łączność z internetem, a na dodatek bateria w telefonie też już jechała na oparach mocy. Na czuja pojechałem gdzie droga mnie prowadziła i wreszcie zobaczyłem, że wyjeżdżam z pól na jakąś bardziej główną drogę. Dojechałem do wsi Miedniewice i tam w wiejskim pubie próbowałem podładować telefon, ale ładowarka uczynnej pani barmanki nie chciała działać w moim sprzęcie pomimo kompatybilnego wejścia. Ale za to wytłumaczyła mi jak mam dalej jechać i niebawem przeciąłem Autostradę Wolności i przez Wiskitki dotarłem do Żyradowa. Tam druga uczynna pani z salonu T-Mobile, pożyczyła mi swoją prywatną ładowarkę, a ja siedząc i słuchając jak załatwia klientów, po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że ja się do takiej pracy nie nadaję. Mąż i żona przez 30 minut wybierali model telefonu (tylko żeby był bez internetu, bo ja nie używam i żeby miał klawisze, bo te ekrany to wie pani) w zależności od ceny aparatu, wysokości abonamentu i ceny połączeń. Byli to młodzi ludzie, przed czterdziestką i był z nimi nastoletni syn, więc dlaczego tego wszystkiego nie sprawdzili w sieci przed przyjściem do salonu? Nie ogarniam.
W końcu uznałem, że wystarczy tego siedzenia i słuchania o modelach, cenach i taryfach, podziękowałem grzecznie i rozpocząłem ostatni etap powrotu do domu. Niestety komfort psychiczny się skończył, a droga 719 przynosiła mocniejsze wrażenia z jazdy, bo oferowała bliższy kontakt z samochodami i ciężarówkami. Na dodatek już przed Grodziskiem zobaczyłem przed sobą wielką, czarną chmurę i jadąc wprost na nią, w Milanówku poczułem pierwsze krople deszczu. Kurtki znowu oczywiście nie wziąłem i znowu byłem ubrany "na letniaka", ale żywiłem się nadzieją, że podobnie jak wczoraj skończy się na strachu. Niestety w Podkowie zaczęło już padać konkretnie i zanim schroniłem się w centrum handlowym, byłem już nieźle przemoczony.
Galeria Podkowa na wyjeździe z Podkowy Leśnej © yurek55
Po kilkunastu minutach, gdy już przestało padać, pożegnałem gościnne Centrum i przez Pruszków od zachodu wjechałem do Warszawy. Jak się jedzie po mokrej jezdni rowerem bez błotników i wśród samochodów, które wprawdzie błotniki mają, ale za to chlapią na boki, nie będę pisał, bo każdy to wie. A jak nie wie, to może sobie wyobrazić. Napiszę tylko, że wjazd Alejami Jerozolimskimi jest koszmarem rowerzysty. Raz jesteś pod ziemią, raz na estakadzie, samochody pędzą, raptem jesteś na środku i aby zmienić pas i zjechać na prawo musisz ryzykować życie i zdrowie, bo przecież kierowca cię nie puści, tylko śmignie z prawej i kolejny... i kolejny... i kolejny też... Z lewej też cię wyprzedzają jadąc powyżej setki, z prawej może trochę wolniej, ale zbyt szybko, by wymusić zmianę pasa, horror! Przez te może kilkaset metrów, może kilometr - nie wiem, najadłem się tyle strachu, co przez ostatni rok. To już wolałem w trakcie budowy tej trasy i tych węzłów tamtędy jeździć niż teraz. Nie wiem czy jest, a jeśli tak, to gdzie, bezpieczny wjazd dla rowerzystów jadących Alejami Jerozolimskimi od strony zachodniej. Ja na pewno tamtędy już do Warszawy nie wjadę.
Patrząc teraz na zaliczgminę widzę, że została "dziura", po niezaliczonej gminie Baranów, ale nie miałem już dziś na nią czasu. No i jest gmina Puszcza Mariańska do zaliczenia "kiedyś".
Zaliczone gminy: Sochaczew miasto, Sochaczew wieś, Rybno, Nowa Sucha, Wiskitki
PS. Rano byłem w sklepie, dystans podaję łączny.
- DST 155.10km
- Czas 06:58
- VAVG 22.26km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Trzy rzeki. Moja najdłuższa podróż.
Ja zresztą też już odczuwałem trudy jazdy, ale nie mogłem sobie pozwolić na wyłączenie się. Na szczęście gdy pozostawiłem już za sobą miasto cudu nad Wisłą, wiatr przestał wiać centralnie w twarz i od razu zrobiło się łatwiej i milej. Ale pomimo to w Markach stanąłem przy sklepie, kupiłem jakąś bułkę i kolę i zrobiłem popas pod sklepem na trawniku. Nie wiem, czy potrzebne mi było jedzenie i kola, czy chciałem zwyczajnie posiedzieć parę chwil. Przy Trasie Toruńskiej drugi raz tego dnia ucieszyłem się z ddr i z ulgą skręciłem na nią, zostawiając samochody, hałas, spaliny i podmuchy pędzących ciężarówek. Wprawdzie doprowadziła mnie ona tylko do Bródna, ale potem jazda po ulicach już mi nie przeszkadzała. Widocznie mój system nerwowy zdążył odpocząć, no i ruch uliczny, to jednak co innego, niż ruch tranzytowy.
Z wycieczki, dystansu i swojej kondycji jestem zadowolony, z trasy zdecydowanie nie. Wprawdzie już dawno powinienem wiedzieć i pamiętać, czym charakteryzują się wylotówki i wlotówki do Warszawy, ale widocznie zapomniałem. Droga krajowa nr. 62 Wierzbica - Wyszków, jest chyba tak samo ruchliwa i obłożona tirami jak słynna "50-tka" i jazda nią to naprawdę żadna przyjemność. Muszę pamiętać, że przy planowaniu czasu przejazdu trzeba ZAWSZE liczyć godzinę więcej, niż mi się zdaje.
A tytułowe trzy rzeki, to Wisła(2x), Narew(2x) i Bug.
Zaliczone gminy: Dąbrówka, Somianka, Wyszków i Zabrodzie
Przekroczone i to porządnie 7000 km
Narew bliżej Warszawy © yurek55
Narew za Wierzbicą a przed Łachą © yurek55
Most na Bugu w Wyszkowie © yurek55
Miejsce na popas © yurek55
Kościół pw Św. Idziego w Wyszkowie © yurek55
Kultowa gospoda GS w Wyszkowie © yurek55
Infrastruktura rowerowa na drodze do Serocka © yurek55
edit: Zauważyłem, że mapy nie wkleiłem. Choć jest niekompletna, oto i ona.
- DST 148.22km
- Teren 3.00km
- Czas 06:57
- VAVG 21.33km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Długa droga na Grochów
Jak tam dojechałem, przed warsztatem i w środku czekali klienci, więc pan kazał przyjechać za półtorej godziny. Zrobiłem więc sobie powtórkę wczorajszej pętelki dojazdowej, tylko w drugą stronę. Ulicami Grochowa dojechałem do Traktu Lubelskiego i znów koło Hiltona i kościoła w Żerzeniu (Żerzniu?) do ronda przy Wale Miedzeszyńskim, a powrót ddr wzdłuż Wisły i przez Saską Kępę i Park Skaryszewski do Grochowskiej i Mińskiej. Musiałem jeszcze poczekać trochę, bo była mała obsuwa czasowa, co dało okazję do krótkiego odpoczynku i po piętnastu minutach słuchania ciężkich, niemieckich, metalowych bitów płynących z warsztatowego boomboxa, mogłem odebrać zrobione okulary i wracać. Jeszcze tylko rzut oka na licznik i już wiedziałem, że musze trochę wydłuzyć trasę, by pod domem nie dokręcać do setki, jeżdżąc dookoła placu pod oknami. Wolałem wcześniej zjechać z "Poniatoszczaka" na Powiśle i pojechać dłuższą drogą, a nie kręcić się pod blokiem.
Tak więc dziś jadąc z Ochoty na Grochów, gdzie realna odległość w obie strony to niecałe dwadzieścia kilometrów, udało mi się przejechać ponad sto kilometrów. Pewno przez Kraków wyszło by więcej...
Dróg ekspresowych i autostrad ci u nas dostatek. Kukurydzę też się uprawia w Stolicy © yurek55
Dojechałem przez Puszczę Kampinoską do Budy, Pesztu - brak © yurek55
Hutnicy z Huty Warszawa w 1979 roku postawili pomnik wrześniowym obrońcom Warszawy © yurek55
Ofiarna obrona północnego przedpola Warszawy przez 1 Batalion 30 Pułku Strzelców Kaniowskich z uwagi na poniesione dotkliwe straty, zyskała nazwę Warszawskich Termopil. (z napisu na tabliczce)
Obowiązkowa fotka z mostu, kierunek północ © yurek55
Na Bródnie w Warszawie © yurek55
Były Zakłady Przemysłu Tłuszczowego, został tylko komin © yurek55
Trening żeglarski maluchów na Jeziorku Kamionkowskim © yurek55
Mural na Grochowie © yurek55
Street art na ulicy Kamionkowskiej © yurek55
Street art na Powiślu ul. Wilanowska © yurek55
Wisła oddała plażę warszawiakom © yurek55
- DST 103.95km
- Teren 5.00km
- Czas 04:57
- VAVG 21.00km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Pętla dookoła Warszawy, od Nieporętu do Leszna
Nowe szaty jagiellońskiej 55 © yurek55
Potem drogą dla rowerów wjechałem na wiadukt Trasy Toruńskiej i po pokonaniu wielkiej ilości zakrętów, zjazdów i podjazdów, dojechałem do skrzyżowania z Łabiszyńską. Pewnie inaczej nie dało się jej poprowadzić, nie znam się, ale jest to bez wątpienia najbardziej pokręcony odcinek w całej Warszawie. Kiedy tylko nadarzyła się okazja pożegnałem asfalt i do Nieporętu dojechałem tą drogą.
Droga do Nieporętu nad Kanałem © yurek55
Po dojechaniu do kładki chciałem spróbować, czy da się wjechać rowerem po zrobionych pochylniach. Mnie się nie udało, ale jakiś cyrkowiec na bmx-e albo mors na mono, by się może zmieścił...
Wjazd na kładkę © yurek55
Kładka nad Kanałem Królewskim © yurek55
Podjazd i schody © yurek55
Kładka dla pieszych © yurek55
Już kiedyś zdjęcie tej kładki umieszczałem na blogu, teraz zrobiłem całą sesję i temat uważam za wyczerpany. Aha, dodam tylko, że aby wejść z wózkiem, czy rowerem, to trzeba chyba z 60 metrów przejść po tych pochylniach, dlatego z drugiej strony wolałem znieść rower po schodach.
W Porcie Nieporęt jak widać sezon już w pełni.
Zalew Zegrzyński - marina Nieporęt © yurek55
Kiedy już się napatrzyłem na niebo, obłoki i wodę wymyśliłem, że dalej pojadę do Nowego Dworu przez Wieliszew i tam zdecyduję, co dalej. Ale zanim dojechałem do Wieliszewa napotkałem niespodziewaną przeszkodę i stałem w tym miejscu dobre 10 minut, skład pchany przez lokomotywę poruszał się z prędkością pieszego.
Skąd jedzie ten pociąg? © yurek55
Dokąd jedzie ten pociąg? © yurek55
Na te pytania może odpowiedzieć tylko jeden człowiek.
A na cmentarzu w Wieliszewie zobaczyłem największy grobowiec, z najkrótszą inskrypcją.
1834 ŻONA MĘŻOWI cm. w Wieliszewie. Grobowiec Kamieńskich © yurek55
W Nowym Dworze nie mogłem sobie odmówić, by po raz kolejny nie uwiecznić tej perły architektury
Sławna pagoda w Nowym Dworze © yurek55
...i tam wpadłem na pomysł, by dorzucić jeszcze jedną gminę do kolekcji, skoro jestem tak blisko.
Gmina zaliczona! © yurek55
Teraz już wreszcie trzeba było zacząć kierować się w stronę domu. Do wyboru była droga do Czosnowa i przez Łomianki, albo do Leszna i skręt w Puszczę do Truskawia, albo jazda do samego Leszna i skręt na Babice. Wybrałem ten ostatni wariant, bo tylko tak byłem pewien, że nie zabłądzę. Niestety zmęczenie zaczynało dawać znak o sobie, a ja na dodatek musiałem zmagać się z przeciwnym wiatrem. Zaczynało być naprawdę ciężko, w końcu postanowiłem się zatrzymać i zjeść zabrany na drogę prowiant z nadzieją, że doda mi to energii. Niestety banan widocznie ma zbyt mała wartość odżywczą, bo aż do samego końca jechałem na "odcięciu", zatrzymując się jeszcze kilka razy na krótkie odpoczynki.
W Lesznie uznałem, że lepiej będzie pojechać znaną mi drogą, która jest mniej ruchliwa i chyba trochę krótsza niż na Babice. Tym sposobem wróciłem na znaną trasę, tylko od drugiej strony i przez Pilaszków, Pogroszew, Kaputy itd. dotarłem do domu. Mapa na endo znowu jest w dwóch częściach, bo wyłączyłem niechcący na postoju jedzeniowym i włączyłem ponownie.
- DST 125.34km
- Teren 10.00km
- Czas 06:08
- VAVG 20.44km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze