Osz fak, dwa razy koło zdejmować!
Tytuł nie jest do końca prawdziwy, bo nie złapałem dwa razy pany, ale koło zdejmowałem dwa razy. A jak to było, opowiem.
Najpierw usłyszałem charakterystyczny dźwięk, gdy koło najeżdża np. na kamyk i on w taki specjalny sposób "strzela". Było to przy hotelu Vera na chodniku, czyli przejechałem imponujące siedemset metrów od domu. Powietrze zeszło do zera natychmiast, a ja zabrałem się za wymianę dętki. Miałem oczywiście zapas więc spoko. Tylko, że ta zmieniona zaczęła puszczać niemal od razu i po przejechaniu podziemnego przejścia przy Zachodnim musiałem dopompować. Dobrze, że po drugiej stronie jest sklep rowerowy Airbike, kupiłem nową dętkę, zmieniłem i mogłem jechać dalej. W domu sprawdziłem co się stało i ta pierwsza dętka miała takie duże rozcięcie, że nie dawała się nawet napompować. Ale to nie wszystko. Obmacując ją odkryłem że jest coś wewnątrz - wewnątrz dętki! Musiałem sprawdzić co to jest. Wziąłem nóż, rozciąłem i znalazłem coś takiego.

Obce ciało wewnątrz dętki © yurek55

Obce ciało wewnątrz dętki 2 © yurek55
Nie chcę nawet myśleć jak wygląda moja nowa opona, nawet nie patrzyłem. To co wyjąłem ze środka wygląda jak odłupany ostry kawałek kamienia. A zapasowa dętka puszczała powietrze, bo źle ją załatałem, a potem niestarannie sprawdziłem. Podszedłem do tego zbyt nonszalancko, bo taka banalna wydawało mi się czynność, nie wymaga specjalnej uwagi. I tak to, po niemal półtora roku przerwy, w odstępie tygodnia dwa razy przebiłem dętkę. Pech!
Najpierw usłyszałem charakterystyczny dźwięk, gdy koło najeżdża np. na kamyk i on w taki specjalny sposób "strzela". Było to przy hotelu Vera na chodniku, czyli przejechałem imponujące siedemset metrów od domu. Powietrze zeszło do zera natychmiast, a ja zabrałem się za wymianę dętki. Miałem oczywiście zapas więc spoko. Tylko, że ta zmieniona zaczęła puszczać niemal od razu i po przejechaniu podziemnego przejścia przy Zachodnim musiałem dopompować. Dobrze, że po drugiej stronie jest sklep rowerowy Airbike, kupiłem nową dętkę, zmieniłem i mogłem jechać dalej. W domu sprawdziłem co się stało i ta pierwsza dętka miała takie duże rozcięcie, że nie dawała się nawet napompować. Ale to nie wszystko. Obmacując ją odkryłem że jest coś wewnątrz - wewnątrz dętki! Musiałem sprawdzić co to jest. Wziąłem nóż, rozciąłem i znalazłem coś takiego.

Obce ciało wewnątrz dętki © yurek55

Obce ciało wewnątrz dętki 2 © yurek55
Nie chcę nawet myśleć jak wygląda moja nowa opona, nawet nie patrzyłem. To co wyjąłem ze środka wygląda jak odłupany ostry kawałek kamienia. A zapasowa dętka puszczała powietrze, bo źle ją załatałem, a potem niestarannie sprawdziłem. Podszedłem do tego zbyt nonszalancko, bo taka banalna wydawało mi się czynność, nie wymaga specjalnej uwagi. I tak to, po niemal półtora roku przerwy, w odstępie tygodnia dwa razy przebiłem dętkę. Pech!
- DST 25.00km
- Czas 01:17
- VAVG 19.48km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 czerwca 2016
Kategoria 50-100
Droga 92
Jeszcze raz postanowiłem pojechać dawną poznańską wylotówką, by się ostatecznie upewnić, że należy jej unikać. Ostatnio dojechałem tylko do Ołtarzewa, więc nie miałem jeszcze całkowitej pewności. To znaczy tak naprawdę, to wiedziałem od dawna, a ostatnio potwierdzał to też i Hipek, ale musiałem sobie to przypomnieć i utrwalić. Problem z tą drogą jest taki, że za Ołtarzewem stoją znaki zakazu jazdy rowerem i ruchu pieszego, a droga obok ma strasznie powybijaną kostkę i często kończy się zupełnie w polu. Potem, po kilkudziesięciu metrach znów niespodziewanie się pojawia i trzeba żegnać równy asfalt i szerokie pobocze. Szybka jazda po tym tworze drogopodobnym, jest jak praca na zagęszczarce do gruntu - trzęsie, że plomby wypadają.
Do Błonia nie dojechałem, bo nie miałem po co i przed mostem nad Utratą z ulgą zjechałem w prawo na Zaborówek. Potem przez znane tereny, stałą trasą przez zachodnie wioski wróciłem do Warszawy. Zajechałem jeszcze do sklepu rowerowego na Bemowie i kupiłem kasetę, łańcuchy i klocki hamulcowe. Niebawem (kiedyś) jak będę miał wenę, trzeba będzie się tym zająć. Okładziny mają mniej niż milimetr grubości, a kaseta dobija do dziewięciu tysięcy kilometrów. Czas najwyższy.
Dziś bez mapy, bo nie naładowałem baterii w telefonie i wziął i umarł przed końcem podróży.
Do Błonia nie dojechałem, bo nie miałem po co i przed mostem nad Utratą z ulgą zjechałem w prawo na Zaborówek. Potem przez znane tereny, stałą trasą przez zachodnie wioski wróciłem do Warszawy. Zajechałem jeszcze do sklepu rowerowego na Bemowie i kupiłem kasetę, łańcuchy i klocki hamulcowe. Niebawem (kiedyś) jak będę miał wenę, trzeba będzie się tym zająć. Okładziny mają mniej niż milimetr grubości, a kaseta dobija do dziewięciu tysięcy kilometrów. Czas najwyższy.
Dziś bez mapy, bo nie naładowałem baterii w telefonie i wziął i umarł przed końcem podróży.
- DST 64.00km
- Czas 03:11
- VAVG 20.10km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 czerwca 2016
Kategoria 50-100
Dzień Dziecka
Jako że dziś ważne święto, to odstawiłem Darkowi dziecka samochód do naprawy. Stamtąd pojechałem do drugiego dziecka, do Piaseczna z życzeniami, a z prezentami dla wnuczek. Nie miałem specjalnego parcia na dystans i wynik, pojechałem więc sprawdzić drogę rowerową pomiędzy Mostem M-C-S, a Mostem "Grota". Dobrze, że jest, bo pamiętam jak kiedyś bezdrożami i chaszczami się tamtędy przebijałem. Nawet pisałem o tym i robiłem zdjęcia, ale oczywiście teraz już tego nie znajdę. Musiałbym cały swój blog od początku przelecieć. A'propos przelecenia, to pod Mostem Grota, nad brzegiem wody stał młody facet z opuszczonymi do kostek spodniami i trzymając telefon w jednej ręce, drugą gmerał sobie w kroku. Musiałem przejechać koło niego całkiem blisko i myślę, że był mocno zaskoczony jak mu znienacka zza pleców wyjechałem.
Droga pomiędzy tymi mostami jest z kostki, ale akurat na tym kawałku to nawet nie przeszkadza. Przecież to przedłużenie drogi spacerowo - rowerowej poprowadzonej po wale wiślanym na Tarchominie i do ścigania się absolutnie nie nadaje. Droga ta kończy się na razie przy elektrociepłowni ale widziałem, że trwają prace przy budowie mostu dla pieszych i rowerzystów nad Kanałem Żerańskim. Kiedyś, kiedyś, zapewne i w Warszawie powstanie po praskiej stronie nadwiślański szlak rowerowy. Tak jak i bulwary wiślane na lewym brzegu Wisły. Może nawet za mojego życia?
Z Piaseczna wracałem przy lekko kropiącym deszczu, a że zapowiadali opady i nawet burze, to nie ryzykowałem wydłużania powrotnej drogi. Po co kusić los?
PS. Patrząc na mapę przejazdu widzę, że rozpiętość granic Warszawy na osi północ - południe, jest większa niż ta zmierzona przeze mnie od Łomianek. Do weryfikacji.
Pod Mostem M.C-S © yurek55

Pod Mostem Gdańskim © yurek55

Mural - reklama społeczna na Powiślu © yurek55
Droga pomiędzy tymi mostami jest z kostki, ale akurat na tym kawałku to nawet nie przeszkadza. Przecież to przedłużenie drogi spacerowo - rowerowej poprowadzonej po wale wiślanym na Tarchominie i do ścigania się absolutnie nie nadaje. Droga ta kończy się na razie przy elektrociepłowni ale widziałem, że trwają prace przy budowie mostu dla pieszych i rowerzystów nad Kanałem Żerańskim. Kiedyś, kiedyś, zapewne i w Warszawie powstanie po praskiej stronie nadwiślański szlak rowerowy. Tak jak i bulwary wiślane na lewym brzegu Wisły. Może nawet za mojego życia?
Z Piaseczna wracałem przy lekko kropiącym deszczu, a że zapowiadali opady i nawet burze, to nie ryzykowałem wydłużania powrotnej drogi. Po co kusić los?
PS. Patrząc na mapę przejazdu widzę, że rozpiętość granic Warszawy na osi północ - południe, jest większa niż ta zmierzona przeze mnie od Łomianek. Do weryfikacji.

Pod Mostem M.C-S © yurek55

Pod Mostem Gdańskim © yurek55

Mural - reklama społeczna na Powiślu © yurek55
- DST 58.50km
- Czas 02:58
- VAVG 19.72km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 maja 2016
Kategoria 50-100
Skosić trawę na działce
Znalazłem sobie dobry powód do wyjazdu - postanowiłem, że pojadę skosić trawę na małej działce. Wprawdzie trudno to co tam rośnie nazwać trawą, ale po przejechaniu kosiarką wygląda przynajmniej schludniej i czyściej. Nie można tego robić w weekendy, bo jak się tam wszyscy rozłożymy, to nie ma warunków do koszenia. Hałas nie sprzyja dobremu odpoczynkowi, a do tego rozłożone na ziemi miliony bambetli, leżaki, koce, stoły, zabawki, etc. etc. nie pozwalają na jeżdżenie kosiarką.
Chcąc uniknąć największego upału wyruszyłem zaraz po ósmej i mając sprzyjający wiatr na miejscu byłem przed jedenastą. Avg na dystansie 62 km wyszło mi 23.3 km/h. Dobrze, że tym razem nie musiałem martwić się powrotem, bo ten miałem zaplanowany Kolejami Mazowieckimi. Po pierwsze dlatego, by zdążyć na obiad, po drugie - zapowiadali burze. No i dobrze, bo nie wyobrażam sobie jazdy pod wiatr do Warszawy, po tak intensywnie spędzonym dniu.
Tymczasem jadąc w tamtą stronę mogłem się wcale nie zatrzymywać. Zrobiłem to tylko zwyczajowo przy fontannie w Czosnowie, by zmoczyć chustę i później już tylko dwa razy na szybkie foto. Za to powrót z działki był dla mnie dużą mordęgą. Gdy ;po trzech godzinach intensywnych prac polowych wyjechałem na szosę do Nasielska, przekonałem się jak jestem słaby. Przeciwny wiatr tak mnie sponiewierał, że martwiłem się czy na pociąg zdążę. Wprawdzie zapas czasu miałem więcej niż wystarczający, ale jak patrzyłem na prędkość i czułem jakim jest okupiona wysiłkiem, miałem chwile zwątpienia. Jak się okazało zupełnie niepotrzebnie, bo na stację tym razem dojechałem pół godziny przed odjazdem pociągu. Mogłem spokojnie kupić w biletomacie bilet i jeszcze pokręcić się w okolicach stacji.
PS. Na zjeździe do mostu w Goławicach osiągnąłem 46 km/h, to tylko o dwa kilometry mniej, niż mój ubiegłoroczny rekord na drodze 62 do Czerwińska.

Zjazd do mostu © yurek55

Rzeka Wkra w Borkowie © yurek55

Tegoroczna refulacja - nowa plaża nad Wkrą © yurek55

Tajemnicze ruiny przy stacji Nasielsk © yurek55
Chcąc uniknąć największego upału wyruszyłem zaraz po ósmej i mając sprzyjający wiatr na miejscu byłem przed jedenastą. Avg na dystansie 62 km wyszło mi 23.3 km/h. Dobrze, że tym razem nie musiałem martwić się powrotem, bo ten miałem zaplanowany Kolejami Mazowieckimi. Po pierwsze dlatego, by zdążyć na obiad, po drugie - zapowiadali burze. No i dobrze, bo nie wyobrażam sobie jazdy pod wiatr do Warszawy, po tak intensywnie spędzonym dniu.
Tymczasem jadąc w tamtą stronę mogłem się wcale nie zatrzymywać. Zrobiłem to tylko zwyczajowo przy fontannie w Czosnowie, by zmoczyć chustę i później już tylko dwa razy na szybkie foto. Za to powrót z działki był dla mnie dużą mordęgą. Gdy ;po trzech godzinach intensywnych prac polowych wyjechałem na szosę do Nasielska, przekonałem się jak jestem słaby. Przeciwny wiatr tak mnie sponiewierał, że martwiłem się czy na pociąg zdążę. Wprawdzie zapas czasu miałem więcej niż wystarczający, ale jak patrzyłem na prędkość i czułem jakim jest okupiona wysiłkiem, miałem chwile zwątpienia. Jak się okazało zupełnie niepotrzebnie, bo na stację tym razem dojechałem pół godziny przed odjazdem pociągu. Mogłem spokojnie kupić w biletomacie bilet i jeszcze pokręcić się w okolicach stacji.
PS. Na zjeździe do mostu w Goławicach osiągnąłem 46 km/h, to tylko o dwa kilometry mniej, niż mój ubiegłoroczny rekord na drodze 62 do Czerwińska.

Zjazd do mostu © yurek55

Rzeka Wkra w Borkowie © yurek55

Tegoroczna refulacja - nowa plaża nad Wkrą © yurek55

Tajemnicze ruiny przy stacji Nasielsk © yurek55
- DST 75.23km
- Czas 03:45
- VAVG 20.06km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 maja 2016
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
Gassy przed śniadaniem
Wiedziałem, że mam około trzy godziny czasu, a to wystarcza na pętelkę do Gassów, albo przez zachodnie wioski do Zaborowa. Dziś wybrałem trasę numer jeden. Jechało się dużo lepiej niż wczoraj.

Tymczasowy mostek nad Jeziorką © yurek55

Wisłą w Gassach © yurek55

Wodotryski na rynku w Piasecznie © yurek55

Techniczną do Alei Krakowskiej © yurek55

Chyba ich nie lubią na Ochocie? © yurek55

Tymczasowy mostek nad Jeziorką © yurek55

Wisłą w Gassach © yurek55

Wodotryski na rynku w Piasecznie © yurek55

Techniczną do Alei Krakowskiej © yurek55

Chyba ich nie lubią na Ochocie? © yurek55
- DST 65.00km
- Teren 3.00km
- Czas 02:55
- VAVG 22.29km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Zobaczyć mural i zmierzyć miasto.
Jeśli Gazeta Wyborcza coś krytykuje, jeśli jej dziennikarzom coś się nie podoba, to ja mam zawsze przeciwne zdanie. O powstającym muralu na Żoliborzu, na który środki wywalczyli w budżecie partycypacyjnym mieszkańcy, redaktor Jarosław Osowski pisał: "ponure malowidło", "Do głosowania [...]wzywali księża", "Wszystko wygląda dość kiczowato". Postanowiłem więc sam to sprawdzić.
Początek niestety nie był najlepszy, bo już po dwóch kilometrach przebiłem tylną dętkę i musiałem zrobić sobie dłuższy postój. Tym razem dziurkę zrobiła trójkątna blaszka, która ostrym końcem wbiła się w przednio - boczną część opony. To pierwsza guma (pana, flak, kapeć) od niemal półtora roku (styczeń 2015).

Powstańczy mural na Żoliborzu © yurek55

To są kryteria kiczu wg GW © yurek55

Ponure malowidło wg GW © yurek55
Tak więc jak widać powyżej, malowidło nie mogło podobać się Wyborczej, co innego orzeł z czekolady, różowe baloniki i tęczowe flagi. Czerscy jak zawsze w formie.
Po dojechaniu do końca Trasy Armii Krajowej, w Markach skręciłem ku Warszawie, by kolejny dzień pod rząd przejechać Radzymińską, Aleją Solidarności i Trasą W-Z. Dziś chciałem wreszcie zmierzyć odległość, od wschodniej do zachodniej granicy miasta. W ubiegłym roku jak pamiętacie, zmierzyłem oś północ - południe która liczy 27 kilometrów. Dziś wyszło niespełna 18,5 kilometra. Ale pomiar jest i tak do poprawki, bo wschodniego krańca trzeba szukać na drodze do Mińska Mazowieckiego za Starą Miłosną. Ten jest północno - wschodni.

Wschodni kraniec Warszawy © yurek55

Zachodni kraniec Warszawy © yurek55

Kajakarz na Wiśle © yurek55
Kiedy już dojechałem do rogatek Warszawy mogłem skręcić na wiadukt i ulicą Gerdziejewskiego przez Ursus wrócić do domu. Było gorąco, a na dodatek podciął mi skutecznie skrzydła starszy facet na zwykłym rowerze, z którym tasowałem się przez całą Warszawę. Ja go wyprzedzałem i zyskiwałem przewagę gdy on stał na światłach, a po kilkuset metrach znowu widziałem jego oddalające się plecy. A w końcu światła się skończyły i tylem go widział. A nie był to młodzik na szosie, tylko człowiek w moim wieku. Pewnie to buty spd dają taką przewagę. Pokrzepiony nieco tą myślą ruszyłem dalej na zachód dawną poznańską wylotówkę z zamiarem opuszczenia jej zanim pojawi się znak B-9 i skieruje mnie na najgorszą drogę rowerową na Mazowszu. Kiedyś już nią jechałem, niedawno Hipek też dość niepochlebnie ją opisywał, więc w Ołtarzewie skręciłem w lewo i niebawem zobaczyłem z daleka monumentalny kościół na Żbikowie. Nie pchałem się do centrum Pruszkowa, tylko jakimiś opłotkami dotarłem do nielegalnego, acz uczęszczanego przejścia przez tory i po chwili byłem po drugiej stronie. A piszę, że uczęszczane, bo to "czarny punkt kolejowy" - siedem ofiar śmiertelnych, czworo rannych. Gdy dotarłem do Podkowy Leśnej postanowiłem odwiedzić kościół i zobaczyć jak wygląda latem.
Wygląda tak.

Ogród w rozkwicie © yurek55

Mojżesz i kamienne tablice © yurek55

Kościół Św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej © yurek55

Psalm Dawidowy © yurek55

Kwiatuszek © yurek55

Patron Parafii Święty Krzysztof © yurek55

Białe pawie © yurek55

Ogród przykościelny © yurek55
W ogrodzie nieco odpocząłem, nabrałem sobie do butelki wody i pojechałem do Nadarzyna. Patrząc na przejechany dystans widziałem, że jest szansa na setkę, więc potem pojechałem w kierunku Piaseczna i dopiero w Lesznowoli skierowałem się w kierunku domu. Pomimo, że jechało się dziś trudno, bo wschodni, sprzyjający wiatr miałem na warszawskim odcinku pomiędzy rogatkami, cel osiągnąłem, choć avg nie powala.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/590956354/embed/df121e619c7140c3145e41414841fb1914b7119d">
Początek niestety nie był najlepszy, bo już po dwóch kilometrach przebiłem tylną dętkę i musiałem zrobić sobie dłuższy postój. Tym razem dziurkę zrobiła trójkątna blaszka, która ostrym końcem wbiła się w przednio - boczną część opony. To pierwsza guma (pana, flak, kapeć) od niemal półtora roku (styczeń 2015).

Powstańczy mural na Żoliborzu © yurek55

To są kryteria kiczu wg GW © yurek55

Ponure malowidło wg GW © yurek55
Tak więc jak widać powyżej, malowidło nie mogło podobać się Wyborczej, co innego orzeł z czekolady, różowe baloniki i tęczowe flagi. Czerscy jak zawsze w formie.
Po dojechaniu do końca Trasy Armii Krajowej, w Markach skręciłem ku Warszawie, by kolejny dzień pod rząd przejechać Radzymińską, Aleją Solidarności i Trasą W-Z. Dziś chciałem wreszcie zmierzyć odległość, od wschodniej do zachodniej granicy miasta. W ubiegłym roku jak pamiętacie, zmierzyłem oś północ - południe która liczy 27 kilometrów. Dziś wyszło niespełna 18,5 kilometra. Ale pomiar jest i tak do poprawki, bo wschodniego krańca trzeba szukać na drodze do Mińska Mazowieckiego za Starą Miłosną. Ten jest północno - wschodni.

Wschodni kraniec Warszawy © yurek55

Zachodni kraniec Warszawy © yurek55

Kajakarz na Wiśle © yurek55
Kiedy już dojechałem do rogatek Warszawy mogłem skręcić na wiadukt i ulicą Gerdziejewskiego przez Ursus wrócić do domu. Było gorąco, a na dodatek podciął mi skutecznie skrzydła starszy facet na zwykłym rowerze, z którym tasowałem się przez całą Warszawę. Ja go wyprzedzałem i zyskiwałem przewagę gdy on stał na światłach, a po kilkuset metrach znowu widziałem jego oddalające się plecy. A w końcu światła się skończyły i tylem go widział. A nie był to młodzik na szosie, tylko człowiek w moim wieku. Pewnie to buty spd dają taką przewagę. Pokrzepiony nieco tą myślą ruszyłem dalej na zachód dawną poznańską wylotówkę z zamiarem opuszczenia jej zanim pojawi się znak B-9 i skieruje mnie na najgorszą drogę rowerową na Mazowszu. Kiedyś już nią jechałem, niedawno Hipek też dość niepochlebnie ją opisywał, więc w Ołtarzewie skręciłem w lewo i niebawem zobaczyłem z daleka monumentalny kościół na Żbikowie. Nie pchałem się do centrum Pruszkowa, tylko jakimiś opłotkami dotarłem do nielegalnego, acz uczęszczanego przejścia przez tory i po chwili byłem po drugiej stronie. A piszę, że uczęszczane, bo to "czarny punkt kolejowy" - siedem ofiar śmiertelnych, czworo rannych. Gdy dotarłem do Podkowy Leśnej postanowiłem odwiedzić kościół i zobaczyć jak wygląda latem.
Wygląda tak.

Ogród w rozkwicie © yurek55

Mojżesz i kamienne tablice © yurek55

Kościół Św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej © yurek55

Psalm Dawidowy © yurek55

Kwiatuszek © yurek55

Patron Parafii Święty Krzysztof © yurek55

Białe pawie © yurek55

Ogród przykościelny © yurek55
W ogrodzie nieco odpocząłem, nabrałem sobie do butelki wody i pojechałem do Nadarzyna. Patrząc na przejechany dystans widziałem, że jest szansa na setkę, więc potem pojechałem w kierunku Piaseczna i dopiero w Lesznowoli skierowałem się w kierunku domu. Pomimo, że jechało się dziś trudno, bo wschodni, sprzyjający wiatr miałem na warszawskim odcinku pomiędzy rogatkami, cel osiągnąłem, choć avg nie powala.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/590956354/embed/df121e619c7140c3145e41414841fb1914b7119d">
- DST 102.00km
- Czas 05:09
- VAVG 19.81km/h
- Temperatura 32.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 26 maja 2016
Poranny przejazd przez miasto
Wczorajszy kształt śladu wydawał mi się jakiś taki niesymetryczny i dziś postanowiłem go "poprawić". Wczesna pora i świąteczny dzień sprzyjały przejazdowi przez Warszawę - puste o tej porze ulice pozwalały udawać daltonistę. :) Niestety poranne słońce dość szybko zasłoniły jednostajnie szare chmury i myślałem nawet, czy nie nastąpi powtórka z wczorajszego, ale na szczęście nie zaczęło padać. Starałem się jechać szybko, bo byłem letnio ubrany, a temperatura bynajmniej letnia nie była, no i jak zwykle przed śniadaniem czasu nie miałem zbyt wiele. Udało się zdążyć na czas, a nawet nieco przed czasem. Ale takiej średniej jeszcze nie miałem.

Wisła z Mostu Gdańskiego © yurek55

Dawny kirkut na Bródnie © yurek55

Fragment bramy cmentarnej © yurek55

Fragment bramy cmentarnej © yurek55
Tłumaczenie niepotrzebne?

Cmentarz żydowski na Bródnie © yurek55

Przygotowania do procesji Bożego Ciała © yurek55
To już cmentarz katolicki na Bródnie. Dziś Dzień Matki [*]

Człowieczy los na Targówku © yurek55
Niestety nie rozumiem tego przesłania. Jest tu i gra słów i personifikacja i alegoria - za dużo jak na mój umysł prostego magistra.

Wisła z Mostu Gdańskiego © yurek55

Dawny kirkut na Bródnie © yurek55

Fragment bramy cmentarnej © yurek55

Fragment bramy cmentarnej © yurek55
Tłumaczenie niepotrzebne?

Cmentarz żydowski na Bródnie © yurek55

Przygotowania do procesji Bożego Ciała © yurek55
To już cmentarz katolicki na Bródnie. Dziś Dzień Matki [*]

Człowieczy los na Targówku © yurek55
Niestety nie rozumiem tego przesłania. Jest tu i gra słów i personifikacja i alegoria - za dużo jak na mój umysł prostego magistra.
- DST 37.20km
- Czas 01:35
- VAVG 23.49km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 maja 2016
Kategoria <50
W lekkim deszczu
Dziś obrałem zupełnie inny kierunek i dojechałem do Marek. Tam zaczął lekko kropić deszcz, a z oddali słychać było pomruki zbliżającej się burzy. Ja tymczasem beztrosko zapomniałem o kurtce i zacząłem się troszeczkę martwić jak będę jechał. Chwilowo postanowiłem schronić się w Centrum Handlowym Marki i poczekać, aż sytuacja się wyklaruje. Deszczyk kropił i kropił, ja siedziałem i siedziałem i nie zanosiło się na jakikolwiek przełom pogodowy. W tej sytuacji postanowiłem zignorować kropelki deszczu i jechać do domu. Niestety brak błotników spowodował, że od dołu bardziej mnie zmoczyło, niż od góry. Dopiero za Wisłą było sucho.

Po warszawskiej stronie nie pada © yurek55

Widok na praską wyspę z Mostu Śląsko-Dąbrowskiego © yurek55
Jak tak teraz patrzę na kształt śladu to widzę, że muszę go poprawić. Będzie bardziej regularny.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/587719187/embed/6d3c3db54b4eab623b80bbb75f6891232f34f692">

Po warszawskiej stronie nie pada © yurek55

Widok na praską wyspę z Mostu Śląsko-Dąbrowskiego © yurek55
Jak tak teraz patrzę na kształt śladu to widzę, że muszę go poprawić. Będzie bardziej regularny.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/587719187/embed/6d3c3db54b4eab623b80bbb75f6891232f34f692">
- DST 42.00km
- Czas 02:07
- VAVG 19.84km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 maja 2016
Kategoria <50
O drogach dla rowerów
Wczoraj zapomniałem napisać, że pierwszy raz pojechałem poniższą drogą dla rowerów wzdłuż Żwirki i Wigury.

Droga dla rowerów - Żwirki i Wigury © yurek55
Wygląda nieźle, ale kończy się na najbliższym skrzyżowaniu i dalej trzeba zjechać na jezdnię. Tylko skoro później całą Żwirki muszę przejechać po jezdni, to co mi daje ten czterystumetrowy odcinek drogi rowerowej? Na jego końcu jest wprawdzie Uniwersytet Medyczny, więc może to jest ukłon w stronę przyszłych lekarzy? W każdym razie, teraz skręcając z Banacha w stronę Okęcia, będziemy musieli pojechać ten kawałek po ddr. To wszystko w trosce o nasze bezpieczeństwo - dziękujemy ci warszawski zetdeemie. Ciekawe tylko czy policja ustawi tam miejsce poboru opłat od rowerzystów, jak na ulicy Warszawskiej na odcinku od Borzęcina do Babic. Pisał o tym niedawno hipek99, ja też kiedyś w identycznej sytuacji uniknąłem tam mandatu.
Nie jestem rzecz jasna jakimś ortodoksyjnym przeciwnikiem ddr, są miejsca gdzie się przydają, np. na wiaduktach jak tu,

Wiadukt nad torami - Ursus © yurek55
ale budowanie kilkusetmetrowych odcinków, z niczym nie połączonych, to sztuka dla sztuki, albo dla statystyki.
A na zakończenie dodam, że jazda drogą rowerową jest bardziej niebezpieczna, niż jazda po jezdni. Jako normalny uczestnik ruchu drogowego jestem traktowany jak każdy inny pojazd. Najwyżej ktoś nie zachowa przepisowego metra przy wyprzedzaniu. Rowerzystka, która zginęła pod betoniarką w zeszłym tygodniu, przejeżdżała Lazurową przejazdem rowerowym. Kierowcy skręcający na zielonej strzałce, patrzą dalej, na jezdnię. Nie widzą tego, co pod nosem - rowerzysty na dedeerce...

Droga dla rowerów - Żwirki i Wigury © yurek55
Wygląda nieźle, ale kończy się na najbliższym skrzyżowaniu i dalej trzeba zjechać na jezdnię. Tylko skoro później całą Żwirki muszę przejechać po jezdni, to co mi daje ten czterystumetrowy odcinek drogi rowerowej? Na jego końcu jest wprawdzie Uniwersytet Medyczny, więc może to jest ukłon w stronę przyszłych lekarzy? W każdym razie, teraz skręcając z Banacha w stronę Okęcia, będziemy musieli pojechać ten kawałek po ddr. To wszystko w trosce o nasze bezpieczeństwo - dziękujemy ci warszawski zetdeemie. Ciekawe tylko czy policja ustawi tam miejsce poboru opłat od rowerzystów, jak na ulicy Warszawskiej na odcinku od Borzęcina do Babic. Pisał o tym niedawno hipek99, ja też kiedyś w identycznej sytuacji uniknąłem tam mandatu.
Nie jestem rzecz jasna jakimś ortodoksyjnym przeciwnikiem ddr, są miejsca gdzie się przydają, np. na wiaduktach jak tu,

Wiadukt nad torami - Ursus © yurek55
ale budowanie kilkusetmetrowych odcinków, z niczym nie połączonych, to sztuka dla sztuki, albo dla statystyki.
A na zakończenie dodam, że jazda drogą rowerową jest bardziej niebezpieczna, niż jazda po jezdni. Jako normalny uczestnik ruchu drogowego jestem traktowany jak każdy inny pojazd. Najwyżej ktoś nie zachowa przepisowego metra przy wyprzedzaniu. Rowerzystka, która zginęła pod betoniarką w zeszłym tygodniu, przejeżdżała Lazurową przejazdem rowerowym. Kierowcy skręcający na zielonej strzałce, patrzą dalej, na jezdnię. Nie widzą tego, co pod nosem - rowerzysty na dedeerce...
- DST 26.00km
- Czas 01:15
- VAVG 20.80km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 23 maja 2016
Kategoria 50-100, Piaseczno/Ursynów
Po zakupy
Znowu rano pojechałem do sklepu, tym razem kupować dziecięce sandałki, sukienki, lalki etc.. Pomimo przyjechania jak zwykle na otwarcie, pierwszy raz nie udało mi się dostać właściwego rozmiaru. Wytrwale i dogłębnie przeszukiwałem kosz, z napierającą na plecy gromadą pań w różnym wieku i niestety w tym kolorze nie znalazłem. Wróciłem do domu, ale podrażniona ambicja nie pozwalała tak zostawić tej sprawy. Rzuciłem sprawunki i natychmiast udałem się do drugiego sklepu, który dla odmiany jest czynny od ósmej. Tym razem polowanie zostało uwieńczone pełnym sukcesem. Następnie porozwoziłem towar do zamawiających, a że dziś nie chciało mi się jechać na 100%, to i średnia mizerna. Za gorąco, czy jak?

Staw pomiędzy Puławską a Rzymowskiego © yurek55

Ulica Koszykowa wraz z powstająca "Halą Koszyki" © yurek55

Staw pomiędzy Puławską a Rzymowskiego © yurek55

Ulica Koszykowa wraz z powstająca "Halą Koszyki" © yurek55
- DST 63.00km
- Czas 03:31
- VAVG 17.91km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze























