Wpisy archiwalne w kategorii
przed śniadaniem
| Dystans całkowity: | 11957.94 km (w terenie 194.78 km; 1.63%) |
| Czas w ruchu: | 571:17 |
| Średnia prędkość: | 20.84 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 49.54 km/h |
| Suma podjazdów: | 16100 m |
| Suma kalorii: | 127681 kcal |
| Liczba aktywności: | 249 |
| Średnio na aktywność: | 48.02 km i 2h 18m |
| Więcej statystyk | |
Poniedziałek, 17 kwietnia 2017
Kategoria <50, przed śniadaniem
Zimny, ale suchy lany poniedziałek
Słabo jakoś w tym kwietniu z jeżdżeniem u mnie: albo pogoda nie taka, albo czasu nie ma, albo lenistwo przemożne nie pozwala ruszyć się z domu. W efekcie, dopiero sześć razy usiadłem na siodełku i przejechałem zaledwie 359 kilometrów. Dziś, skoro już udało mi się w miarę wcześnie obudzić i na dodatek nie padało, a na dodatek po kilkunastu minutach usilnych prób, nadal nie zasnąłem, nie znajdowałem usprawiedliwienia do dalszego wylegiwania się w łóżku, skoro do spalenia było tyle kalorii świątecznego rozpasania, że aż strach myśleć. (Ufff, dobrnąłem do końca zdania!)
Widząć, że odczuwalna temperatura nieznacznie tylko przekracza zero stopni, przeprosiłem długie spodnie i rękawiczki, włozyłem koszulkę z długim rękawem i kurtkę przecideszczową i tak wyekwipowany wyruszyłem z domu. Wnet się okazało, że zastosowany wariant ubraniowy jest strzałem w dziesiątkę i do końca wycieczki ani się nie przegrzałem, ani nie zmarzłem.
Korzystając ze śladowego ruchu samochodowego w świąteczny poranek, pojechałem najpierw zobaczyć szkielet Rotundy. Widok tej konstrukcji mnie nie zaskoczył, ale za to zaskoczył mnie kompletnie brak biurowca Universalu, który od tylu lat tam stał - i był. Nie mam pojęcia jak mogłem fakt rozbiórki wielkiego budynku w centrum miasta tak całkowicie przeoczyć? To gdzie teraz zawisną te gigantyczne szmaty reklamowe, które tak wiele uroku dodawały przestrzeni miejskiej?

Rotunda PKO © yurek55

...a właściwie, co z niej zostało © yurek55
Kiedy już się dość nadziwowałem i nafotografowałem, spokojnie zjechałem z wysepki na środku najruchliwszego zwykle ronda w Warszawie i pustą Marszałkowską skierowałem się przez środek miasta na Żoliborz, Bielany, aż dojechałem do Łomianek. Ponieważ jechałem "siódemką", a nie drogą przez Lasek na Młocinach mogłem zaobserwować, że warszawskie fotoradary rzeczywiście już znowu pracują. Facet na lewym pasie wcale szybko nie jechał, ale coś tam przekroczył i to wystarczyło na błysk lampy i trzask migawki. Swoją drogą, z roweru lepiej widać i słychać pracę urządzenia robiącego zdjęcia. Z Łomianek wiedziałem już, że wracał będę zahaczając przynajmniej o zachodnie wioski. Jadąc koło Oszą wkrórtce dotarłem do Mościsk, Klaudyna i wreszcie Babic.

Babice Stare © yurek55

Kościół parafialny w Babicach Starych © yurek55
Dalej już wiadomo: Macierzysz, Szeligi i przy Lidzie wyskoczyłem do Lazurowej.

Pola wsi Szeligi u granic miasta © yurek55
Dalszy przebieg dnia zniweczył cały mój poranny wysiłek. Najpierw świąteczne śniadanie i znowu te mięsa pieczone, boczki, schaby, wędliny, sałatki, a gdy wreszcie wstałem od stołu, to zaraz był obiad u córki - i poooooszło wszystko! Jak krew w piach! Od jutra trzeba poważnie zabrać się za kręcenie, bo szkoda kół i ramy, no i widelaca z karbonu. Rowery szosowe nie są konstruowane z myślą o grubasach i może rychło dojść do awarii. Wprawdzie niby mam na ramę dożywotnią gwarancję, ale nie wiem, czy nie ma tam czegoś o nadmiernym obciążaniu. Święta, Święta i po Świętach.
Na zakończenie ciekawostka meteorologiczna.
... i tym optymistycznym akcentem...

Rotunda PKO © yurek55

...a właściwie, co z niej zostało © yurek55
Kiedy już się dość nadziwowałem i nafotografowałem, spokojnie zjechałem z wysepki na środku najruchliwszego zwykle ronda w Warszawie i pustą Marszałkowską skierowałem się przez środek miasta na Żoliborz, Bielany, aż dojechałem do Łomianek. Ponieważ jechałem "siódemką", a nie drogą przez Lasek na Młocinach mogłem zaobserwować, że warszawskie fotoradary rzeczywiście już znowu pracują. Facet na lewym pasie wcale szybko nie jechał, ale coś tam przekroczył i to wystarczyło na błysk lampy i trzask migawki. Swoją drogą, z roweru lepiej widać i słychać pracę urządzenia robiącego zdjęcia. Z Łomianek wiedziałem już, że wracał będę zahaczając przynajmniej o zachodnie wioski. Jadąc koło Oszą wkrórtce dotarłem do Mościsk, Klaudyna i wreszcie Babic.

Babice Stare © yurek55

Kościół parafialny w Babicach Starych © yurek55
Dalej już wiadomo: Macierzysz, Szeligi i przy Lidzie wyskoczyłem do Lazurowej.

Pola wsi Szeligi u granic miasta © yurek55
Dalszy przebieg dnia zniweczył cały mój poranny wysiłek. Najpierw świąteczne śniadanie i znowu te mięsa pieczone, boczki, schaby, wędliny, sałatki, a gdy wreszcie wstałem od stołu, to zaraz był obiad u córki - i poooooszło wszystko! Jak krew w piach! Od jutra trzeba poważnie zabrać się za kręcenie, bo szkoda kół i ramy, no i widelaca z karbonu. Rowery szosowe nie są konstruowane z myślą o grubasach i może rychło dojść do awarii. Wprawdzie niby mam na ramę dożywotnią gwarancję, ale nie wiem, czy nie ma tam czegoś o nadmiernym obciążaniu. Święta, Święta i po Świętach.
Na zakończenie ciekawostka meteorologiczna.
... i tym optymistycznym akcentem...
- DST 47.70km
- Czas 02:04
- VAVG 23.08km/h
- Temperatura 3.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 kwietnia 2017
Kategoria <50, przed śniadaniem
I znów to samo
No właśnie. Zaczynam zauważać u siebie pewne przesunięcie akcentów. Już nie wędruję rowerem i nie rozglądam po okolicy, tylko zapitalam. Ten sposób jazdy sprawia, że wracam wciąż na te same szlak, by nie tracić czasu na zastanawianie się, no i szkoda mi czasu na zdjęcia. Zapewne odbywa się z to z dużą szkodą dla bloga, ale chwilowo muszę nacieszyć się nowymi możliwościami, jakie daje Bystry B. Dziś przeprosiłem się ze swoją żółtą wiatrówką, więc znów usłyszałem łopot rękawów na wietrze. Ale nawet jazda pod wiatr nie jest już taką drogą przez mękę, jak kiedyś. Próbowałem też dziś utrzymać się za kolegą, który wyprzedzając mnie na swoim czerwonym Specu, powiedział - "dzień dobry". Na krótkim dystansie, tak do kilometra, nawet mi się to udawało. Jak widać po śladzie na Stravie, nie chciało mi się kombinować w powrotnej drodze i pojechałem tak samo. Tym sposobem narysowany pies, jest na smyczy.
PS. Locus zwariował i podaje jakieś absurdalne przewyższenia, tym samym i Strava, do której eksportuję pliki .gpx z aplikacji w telefonie. Następnie na Stravie trzeba kliknąć "correct elevation" i odświeżyć stronę, by uzyskać w miarę poprawny wynik. Ktoś wie dlaczego mój gps w telefonie takie przewyższenia przekazuje do Locusa? Jakieś pomysły? Dla ułatwienia dodam, że nic nie grzebałem w ustawieniach telefonu ani aplikacji.

Widzowie serialu będą wiedzieć o co chodzi © yurek55
PS. Locus zwariował i podaje jakieś absurdalne przewyższenia, tym samym i Strava, do której eksportuję pliki .gpx z aplikacji w telefonie. Następnie na Stravie trzeba kliknąć "correct elevation" i odświeżyć stronę, by uzyskać w miarę poprawny wynik. Ktoś wie dlaczego mój gps w telefonie takie przewyższenia przekazuje do Locusa? Jakieś pomysły? Dla ułatwienia dodam, że nic nie grzebałem w ustawieniach telefonu ani aplikacji.

Widzowie serialu będą wiedzieć o co chodzi © yurek55
- DST 46.30km
- Czas 01:58
- VAVG 23.54km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 kwietnia 2017
Kategoria przed śniadaniem, 50-100
Zwykłe tłuczenie kilometrów
Jak to zwykle w niedzielny, wczesny poranek, nie mogłem uleżeć w łóżku, a dziś jeszcze pogoda dołożyła swoje trzy grosze. Było sporo przed ósmą, a już na termometrze było piętnaście stopni. Pomyślałem sobie, że warto spenetrować okolice Gassów, bo zachodni kierunek chwilowo mi się przejadł. Teraz ubierania dużo nie ma; szybko koszulka, spodenki, buty i po chwili już jechałem już rozkoszowałem się porannym chłodem. Wiedziałem od morsa, że zimno jest kategorią psychiczną i rzeczywiście, po kilkunastu minutach zaczęło mi być ciepło, a pod koniec wycieczki, wręcz gorąco. Kręciłem szybko po pustych o tej porze ulicach, niespecjalnie nawet zwracając uwagę na sygnalizację świetlną i po pół godzinie byłem na Wilanowie. Na "plaży" nikogo nie było, widocznie szosowe towarzystwo umówiło się na późniejszą godzinę - nie żebym zamierzał się z nimi zabrać, tak tylko piszę. Po dojechaniu do Gassów, po raz pierwszy nawet nie zajrzałem w okolice przeprawy i odjechałem nie zobaczywszy nawet Wisły. Jazda szosą zobowiązuje, szkoda czasu na pierdoły. :) Potem szybki myk do Piaseczna i Puławską do domu. Tam właśnie zrobiłem swój najszybszy w życiu kilometr, Locus pokazał 34,6 km/h - z lekkim wiatrem w plecy oczywiście. Ale i tak dzisiejsza średnia jest dla mnie powodem do du... żego zadowolenia.

Pola - Las Kabacki - Ursynów © yurek55

Most w Obórkach © yurek55

Ujście Jeziorki do Wisły © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/924322473/embed/020e9d51998d4cee78574b58fa68e45f4cdacef5">

Pola - Las Kabacki - Ursynów © yurek55

Most w Obórkach © yurek55

Ujście Jeziorki do Wisły © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/924322473/embed/020e9d51998d4cee78574b58fa68e45f4cdacef5">
- DST 59.53km
- Czas 02:32
- VAVG 23.50km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 marca 2017
Kategoria <50, przed śniadaniem
Wiosno, przybywaj!
Nie bardzo mi się wstać chciało, bo podejrzewałem, że pomimo słoneczka na niebie, temperatura nas nadal nie rozpieszcza. No i miałem rację! Cztery stopnie w połączeniu z wyziębiającym wiatrem, całkowicie uprawniały panie idące do kościoła, do zakładania futer. Ja jeżdżę w zestawie wiosennym, softshell już dawno w szafie, ale dłonie i stopy potrafią jeszcze zmarznąć, z nosa się leje, więc ja się pytam: - Gdzie ta wiosna?!

Drewniana kapliczka na ul. Sienkiewicza w Izabelinie © yurek55

Nie rozumiem przekazu © yurek55

Ludzik na ścianie © yurek55

Drewniana kapliczka na ul. Sienkiewicza w Izabelinie © yurek55

Nie rozumiem przekazu © yurek55

Ludzik na ścianie © yurek55
- DST 41.00km
- Czas 01:55
- VAVG 21.39km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 marca 2017
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
Zaskoczenie
Nie wiem co dzieje się z moim tak drogim i markowym licznikiem firmy VOD. Co pewien czas, bez żadnego widocznego powodu przestaje pokazywać prędkość, a najgorsze, że daje się naprawić, ale do końca nie wiadomo jak. Pomaga np. wyjęcie baterii z nadajnika - ale nie zawsze i nie za pierwszym razem. Oczywiście bateria jest sprawdzona i dobra, zarówno jedna, jak i druga, w liczniku. Ostatnio przestał działać jak do Decathlonu go odprowadzałem na regulację przerzutki. Odbierając go zwróciłem serwisantowi na to uwagę, ale pomimo wkładania nowej baterii nie udało mu się uruchomić. Dopiero w domu kombinując tak i siak sprawiłem, że zaczął działać. Radość moja była przedwczesna, bo po odstaniu kilku dni na strychu znowu się zbuntował. Zauważyłem to zaraz po wyjechaniu z domu, ale że rejestruję trasę telefonem, to brak licznika nie jest jakimś istotnym problemem. Tylko tyle, że nie można sprawdzić swojej prędkości w dowolnym momencie, a przejechany dystans na postoju. Nie mam jeszcze tak opanowanej techniki jazdy, by w ruchu zdejmować rękawiczki, sięgać do kieszeni, odblokowywać ekran, etc. etc.
Na wyczucie wydawało mi się, że jadę szybko, szczególnie pod wiatr, bo wiatrówka wydawała odgłosy jak żagiel postawione w łopot, a w uszach huczało jak podczas sztormu na morzu. Na dodatek wydawało mi się, że w którą stronę bym nie jechał, to mam pod wiatr, a odcinki gdzie słyszałem ciszę, były nieliczne i krótkie. Stąd moje tytułowe zaskoczenie, gdy dojechałem do domu i sprawdziłem średnią prędkość z dzisiejszej wycieczki. Może Bystry B. zaczyna zasługiwać na swoją nazwę?
PS. Po powrocie kolejny raz naprawiłem licznik, ale tak naprawdę, to nie wiem, co mu pomogło. Lepiej jakby się nie dawał reperować, miałbym jasność, co robić.

Borzęcin - kościół parafialny © yurek55

Ostatnia ocalała fabryka © yurek55
Na wyczucie wydawało mi się, że jadę szybko, szczególnie pod wiatr, bo wiatrówka wydawała odgłosy jak żagiel postawione w łopot, a w uszach huczało jak podczas sztormu na morzu. Na dodatek wydawało mi się, że w którą stronę bym nie jechał, to mam pod wiatr, a odcinki gdzie słyszałem ciszę, były nieliczne i krótkie. Stąd moje tytułowe zaskoczenie, gdy dojechałem do domu i sprawdziłem średnią prędkość z dzisiejszej wycieczki. Może Bystry B. zaczyna zasługiwać na swoją nazwę?
PS. Po powrocie kolejny raz naprawiłem licznik, ale tak naprawdę, to nie wiem, co mu pomogło. Lepiej jakby się nie dawał reperować, miałbym jasność, co robić.

Borzęcin - kościół parafialny © yurek55

Ostatnia ocalała fabryka © yurek55
- DST 53.50km
- Czas 02:29
- VAVG 21.54km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 lutego 2017
Kategoria przed śniadaniem, <50
Dylematów ciąg dalszy
Tytuł nawiązuje rzecz jasna... wiadomo do czego. Byłem w drugim sklepie Deca i tam nie było w ogóle z kim rozmawiać o opustach, a w końcu ostrożnie zaproponowano mi pięćdziesiąt złotych. Śmiechu warte. Poranna wilgoć w powietrzu była tak duża, że początkowo miałem wrażenie, że deszczyk pada. Dopiero uważne spojrzenie na kałuże wyprowadziło mnie z błędu - nie widać było najmniejszych kropli na wodzie. Trasa niezbyt długa, jak to w niedzielę przed śniadaniem. Szybkość zawstydzająca.
I na koniec pytanie: - Czy dym z wulkanu Etna powoduje smog i co z tym robi Komisja Europejska?

Dymiący wulkan Etna © yurek55 (zdjęcie z wczoraj przesłane przez córkę)

Pola wsi Szeligi © yurek55

Widok z wiaduktu nad torami kolejowymi pomiędzy Broniszami a Jawczycami © yurek55
I na koniec pytanie: - Czy dym z wulkanu Etna powoduje smog i co z tym robi Komisja Europejska?

Dymiący wulkan Etna © yurek55 (zdjęcie z wczoraj przesłane przez córkę)

Pola wsi Szeligi © yurek55

Widok z wiaduktu nad torami kolejowymi pomiędzy Broniszami a Jawczycami © yurek55
- DST 35.00km
- Czas 01:50
- VAVG 19.09km/h
- Temperatura 1.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 lutego 2017
Kategoria przed śniadaniem, <50
Niedziela rano
Nie dawał mi spokoju jeden fragment wtorkowej trasy - ten od Nadarzyna do Komorowa, który wtedy przejechałem nie po śladzie. Czyli wyzwanie w sam raz na niedzielny poranek. Ruch na Grójeckiej i potem na wylotówce krakowskiej aż do samych Janek znikomy. potem można jechać równoległą drogą dojazdową do posesji. Zauważyłem wczoraj, a dziś się upewniłem, że za Raszynem zlikwidowali zakaz jazdy rowerem po jezdni. Mogłem więc już bez stresu zignorować pseudo drogę rowerową, którą Katana codziennie przemierza i fotografuje.

Jako że wczoraj skręciłem na tym rozwidleniu w prawo, dziś pojechałem prosto. W Sękocinie skręciłem w prawo i drogą przez las dojechałem do Nadarzyna, tym razem od strony Kajetanów. Na Stravie jakiś dowcipny użytkownik utworzył tu segment i nazwał go "Sękocin do zjazdu gdzie stoją jagodzianki" - rano jagodzianek nie było. :)
Ponieważ jechałem trochę naokrągło, w Nadarzynie na liczniku miałem dwadzieścia trzy kilometry i czas był już wracać. Tym razem uważałem i w pierwszej miejscowości za miastem, czyli w Strzeniówce, skręciłem w ulicę Jodłową.

Rozstaje dróg w Jankach © yurek55
Przyznam, że nie spodziewałem się takiego zakończenia tej ulicy. Po kilkuset metrach dobrego asfaltu, zaczął się las i droga jak to w lesie... Byłem na sto procent pewien, że ten ślad dostałem od szosowca! A może i przejechał na wąskich oponach te półtora kilometra?
Ja w każdym razie przejechałem z jedną tylko podpórką i po kilku minutach wyjechałem znów na asfalt, koło komorowskiego cmentarza parafialnego. Czyli moja ciekawość została zaspokojona, można jechać i tak - i tak. Reszta drogi już bez historii - znaną trasą przez Reguły do domu.
Na koniec jeszcze dodam coś o ubiorze. Wczoraj jak na ponad sześć godzin jazdy ubrałem się trochę za lekko. Wprawdzie podczas jazdy nie było mi zimno, ale już w domu jakieś dygotki mnie dopadły. Dlatego dziś ubrałem się zimowo: kominiarka (z odkrytymi ustami i nosem) ale zawsze, podkoszulka termiczna z długim rękawem i kalesony termiczne. Było w sam raz i gdybym wczoraj tak się ubrał, to też bym się nie spocił. :)

Leśny odcinek do Komorowa (1,5 km) © yurek55

Jako że wczoraj skręciłem na tym rozwidleniu w prawo, dziś pojechałem prosto. W Sękocinie skręciłem w prawo i drogą przez las dojechałem do Nadarzyna, tym razem od strony Kajetanów. Na Stravie jakiś dowcipny użytkownik utworzył tu segment i nazwał go "Sękocin do zjazdu gdzie stoją jagodzianki" - rano jagodzianek nie było. :)
Ponieważ jechałem trochę naokrągło, w Nadarzynie na liczniku miałem dwadzieścia trzy kilometry i czas był już wracać. Tym razem uważałem i w pierwszej miejscowości za miastem, czyli w Strzeniówce, skręciłem w ulicę Jodłową.

Rozstaje dróg w Jankach © yurek55
Przyznam, że nie spodziewałem się takiego zakończenia tej ulicy. Po kilkuset metrach dobrego asfaltu, zaczął się las i droga jak to w lesie... Byłem na sto procent pewien, że ten ślad dostałem od szosowca! A może i przejechał na wąskich oponach te półtora kilometra?
Ja w każdym razie przejechałem z jedną tylko podpórką i po kilku minutach wyjechałem znów na asfalt, koło komorowskiego cmentarza parafialnego. Czyli moja ciekawość została zaspokojona, można jechać i tak - i tak. Reszta drogi już bez historii - znaną trasą przez Reguły do domu.
Na koniec jeszcze dodam coś o ubiorze. Wczoraj jak na ponad sześć godzin jazdy ubrałem się trochę za lekko. Wprawdzie podczas jazdy nie było mi zimno, ale już w domu jakieś dygotki mnie dopadły. Dlatego dziś ubrałem się zimowo: kominiarka (z odkrytymi ustami i nosem) ale zawsze, podkoszulka termiczna z długim rękawem i kalesony termiczne. Było w sam raz i gdybym wczoraj tak się ubrał, to też bym się nie spocił. :)

Leśny odcinek do Komorowa (1,5 km) © yurek55
- DST 44.00km
- Czas 02:22
- VAVG 18.59km/h
- Temperatura -2.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 stycznia 2017
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
Na zachód
W ramach spóźnionego nieco zamiaru poprawiania statystyk stycznia, wygrzebałem się rano z wyra i ruszyłem na znaną do bólu trasę. Jak zawsze w niedzielny poranek, mam ściśle określony czas powrotu i jest to maksymalnie jedenasta. Nic godnego uwagi i opisywania nie stwierdzono, no może poza spotkanymi na trasie aż pięcioma(!) szoszonami. Widać nie wszyscy kręcą na chomiku.

Wyremontowana droga Pogroszew - Borzęcin © yurek55

To już nie jest wiejska droga - to ulica z prawdziwym trotuarem © yurek55

Wyremontowana droga Pogroszew - Borzęcin © yurek55

To już nie jest wiejska droga - to ulica z prawdziwym trotuarem © yurek55
- DST 49.71km
- Czas 02:33
- VAVG 19.49km/h
- Temperatura -1.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 stycznia 2017
Kategoria przed śniadaniem, <50
Poranna przejażdzka
Obudziłem się dość wcześnie jak na niedzielę, czyli trochę przed ósmą i po krótkiej, kilkuminutowej walce zwycięsko stanąłem na nogi. Rzut oka przez okno, potem na termometr i już wszystko było jasne. To znaczy wszystko oprócz trasy, bo tę miałem wymyślić po drodze. W grę wchodziły tylko dwa kierunki: południowy, albo zachodnie wioski, a że na zachodzie byłem niedawno, pojechałem Grójecką w stronę Janek. Tym razem poczułem się rozgrzeszony z korzystania z dróg rowerowych, choć niektórzy uważają, że po śniegu i lodzie można jeździć. Ja wybieram jednak czarny, gładki i bezpieczny asfalt. Gdy zobaczyłem drogowskaz "Komorów 7" uznałem, że wystarczy jazdy szosę krakowską i skręciłem na mniej uczęszczane asfalty. Nie dałem się skusić drogowskazowi na Pęcice, ani na Pruszków, tylko tym razem dojechałem aż za Komorów i dopiero tam, od południa wjechałem do Pruszkowa. Szybka jazda przez środek miasta, a że wyjazd do Warszawy nadal w remoncie, objazdem skierowałem się do Piastowa. Tam zobaczyłem drogowskaz na Poznań i na Warszawę, a że ustawiłem na liczniku godzinę i kontrolowałem upływ czasu, wybrałem Poznań. Wjechałem na wiadukt nad torami i dalej kierując się znakiem na Bronisze dotarłem do starej poznańskiej, czyli krajowej 92 i wróciłem do Warszawy. Już niedaleko domu przestawiłem licznik i ze zdumieniem zobaczyłem, że moja wielka pętla - tak mi się przynajmniej zdawało - to raptem niespełna czterdzieści kilometrów! Troszkę na siłę, czyli dokręcając Kasprzaka i Raszyńską, wydłuzyłem ją do czwórki z przodu. Dobrze, że się ruszyłem jeszcze przy dobrej pogodzie, bo po południu taki śnieg zaczął walić, że świata nie było widać. Jutro znów będzie breja na jezdniach.

Obronimy przed kaczystowskim faszyzmem rzecz jasna © yurek55

Dzielny obrońca © yurek55

Warsaw Trade Tower (d.Daewoo Tower) i Warsaw Spire - nazewnictwo wieżowców czysto polskie, nawiązujące do gwary warszawskiej © yurek55

Droga rowerowa na Kasprzaka © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/832422435/embed/92bd8db9d1712fb58e52f1eed8fe1f8323b7d387">

Obronimy przed kaczystowskim faszyzmem rzecz jasna © yurek55

Dzielny obrońca © yurek55

Warsaw Trade Tower (d.Daewoo Tower) i Warsaw Spire - nazewnictwo wieżowców czysto polskie, nawiązujące do gwary warszawskiej © yurek55

Droga rowerowa na Kasprzaka © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/832422435/embed/92bd8db9d1712fb58e52f1eed8fe1f8323b7d387">
- DST 40.55km
- Czas 01:59
- VAVG 20.45km/h
- Temperatura 0.0°C
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 grudnia 2016
Kategoria <50, przed śniadaniem
Świąteczny poranny spacer na dwóch kółkach
Obudziłem się dość wcześnie, ale postanowiłem zostać jeszcze trochę w łóżku. Wziąłem do ręki ksiązkę licząc, że sen jeszcze przyjdzie, ale po półtorej godzinie postanowiłem już wstać i gdzieś pojechać. Tym razem wybrałem opcję zwiedzania i udałem sie na Stare Miasto. Tam zaliczyłem dwie choinki do kolekcji, przy czym tej na Placu Zamkowym musiałem dobrze się przyjrzeć, by zauważyć w blasku słońca ledwie widoczne, migające, białe ledy. Następny przystanek zrobiłem sobie na Wiejskiej, ale tego wątku rozwijał nie będę. Miarą odklejenia od rzeczywistości tych ludzi, niech będzie napisy na symbolicznych grobach. Mnie rozbawił, aż się w głos roześmiałem ten:
- "RIP Swobodna jazda na rowerze" !!!!!!!!! :D:D:D

Oświetlona choinka na Placu Zamkowym © yurek55

Pustawy Nowy Świat © yurek55

Rynek Starego Miasta strona Zakrzewskiego (południowa) dawniej zwana Zamkową lub Czwartą © yurek55

Choinka i lodowisko na Rynku Starego Miasta - strona Barssa d. Wschodowa lub Prawa © yurek55

Alternatywna rzeczywistość według uciekinierów z Tworek © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/810905409/embed/b3bd089f9d6c9c465e26ab8c20d3bd8620d4f1a8">
- DST 22.00km
- Czas 01:20
- VAVG 16.50km/h
- Temperatura 2.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze





















