Informacje

  • Wszystkie kilometry: 149463.62 km
  • Km w terenie: 2672.65 km (1.79%)
  • Czas na rowerze: 318d 18h 12m
  • Prędkość średnia: 19.50 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl ... i w latach poprzednich

AD 2024 button stats 
bikestats.pl

AD 2023 button stats 
bikestats.pl

AD 2022 button stats 
bikestats.pl

AD 2021 button stats 
bikestats.pl

AD 2020 button stats 
bikestats.pl

AD 2019 button stats 
bikestats.pl

AD 2018 button stats 
bikestats.pl

AD 2017 button stats 

bikestats.pl

AD 2016 button stats 

bikestats.pl

AD 2015 button stats 

bikestats.pl                   AD 2014 button stats 

bikestats.pl                   AD 2013 button stats 

bikestats.pl                   AD 2012 button stats 

bikestats.pl                  AD 2011 Gminobranie



Pogoda na rower

Pogoda Warszawa

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yurek55.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

> 100

Dystans całkowity:43568.64 km (w terenie 681.00 km; 1.56%)
Czas w ruchu:2095:29
Średnia prędkość:20.79 km/h
Maksymalna prędkość:116.95 km/h
Suma podjazdów:51709 m
Suma kalorii:620757 kcal
Liczba aktywności:384
Średnio na aktywność:113.46 km i 5h 27m
Więcej statystyk
Sobota, 30 kwietnia 2016 Kategoria > 100

Dokoła Warszawy

Tej soboty na gminy się nie nastawiałem, bo miałem ważne plany na popołudnie i nie mogłem opóźnić powrotu. A z tymi moimi gminnymi wyjazdami różnie bywa. Postanowiłem za to przynajmniej setkę zaliczyć, żeby już soboty tak całkiem na straty nie spisywać. Wybrałem najlepiej chyba poznaną drogę, czyli przez zachodnie wioski i przy okazji sprawdziłem wskazania nowego licznika. Jest OK. Z drogi Leszno - Nowy Dwór, po ośmiu kilometrach skręciłem w prawo i pojechałem przez puszczańskie wioski. Dawno tamtędy nie jechałem, a to sama przyjemność; równy asfalt, zero ruchu samochodowego, do tego śpiew ptaków i nieźle przygrzewające słoneczko. Co chcieć więcej? Nie tylko ja tak uważałem, potwierdza to spotkana grupa kolarska, którzy stamtąd zamierzała wyruszyć na podbój szos. Pozdrowiłem ich i pojechałem swoją drogą. Nie moja liga. Potem postanowiłem poimprowizować i do mostu na Wiśle dojechałem trochę skomplikowaną trasą. Dalej już nie kombinowałem i do Jabłonny dojechałem w sposób najbardziej oczywisty. Tam, dla odpoczynku, zrobiłem małe kółeczko w pałacowym parku i wałem wiślanym, po ułożonej już kostce bauma, dojechałem na Tarchomin. Tylko początkowy fragment przy parku jest jeszcze droga gruntową. Po dojechaniu do Mostu Północnego wniosłem rower po bardzo stromych schodach na górę i tym się dziś najbardziej zmęczyłem. Jak już wyrównałem oddech i uspokoiłem puls mogłem jechać dalej.  Droga do domu podobnie jak wczoraj przez okolice Placu Wilsona, dziś zamkniętego dla ruchu samochodowego, wraz z dojazdową doń Krasińskiego. Zakończyłem wycieczkę z dużym zapasem czasowym, bo po drodze przystawałem tylko na fotki, ale w sumie nawet nie odczuwałem potrzeby dłuższego odpoczynku.  Po prostu, wsiadłem i przejechałem.

Kościół w Wierszach
Kościół w Wierszach © yurek55
Początek leśnej Drogi Krzyżowej
Początek leśnej Drogi Krzyżowej © yurek55
Jedna ze Stacji
Jedna ze Stacji © yurek55
Aleja pamięci Niepodległej Rzeczpospolitej Kampinoskiej
Aleja pamięci Niepodległej Rzeczpospolitej Kampinoskiej © yurek55
Zbiórka szoszonów
Zbiórka szoszonów © yurek55
Piękna droga przez puszczę
Piękna droga przez puszczę © yurek55
Most Marszałka zbudowany w latach 1928 - 1934
Most Marszałka zbudowany w latach 1928 - 1934 © yurek55
Perła mazowieckiej architektury - Dom Cygański w NDM
Perła mazowieckiej architektury - Dom Cygański w NDM © yurek55
Łuk Triumfalny w Parku
Łuk Triumfalny w Parku © yurek55
"Klasycystyczny, murowany, na cokole z piaskowca. Wzniesiony przed 1842 roku przez Annę z Tyszkiewiczów 1mo voto Potocką, 2do voto Dunin - Wąsowiczową, siostrzenicę ks. Józefa Poniatowskiego dla uczczenia jego pamięci."

Parkowe alejki w Jabłonnej
Parkowe alejki w Jabłonnej © yurek55

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/560833234/embed/98c19f3adcc442621b1be1fcfba518cca546de08">
  • DST 111.50km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:31
  • VAVG 20.21km/h
  • VMAX 38.40km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 kwietnia 2016 Kategoria > 100, gminobranie

Wyścig z czasem

Zaplanowałem wczoraj wieczorem ambitną pod względem czasowym trasę po nowe gminy. Sprawdziłem rozkłady pociągów i wyszło mi, że mam niecałe siedem godzin na przejechanie stu trzydziestu kilometrów. Niby spokojnie powinienem się wyrobić, ale zawsze mogą wystąpić nieprzewidziane czynniki i na taką okoliczność, przyjmowałem opcję powrotu następnym pociągiem. 
Rano po zbyt długiej walce z budzikiem, który nie chciał się dać wyłączyć i z przeskakującym łańcuchem, który założyłem wieczorem, wiedziałem na pewno, że nie wszystkie rzeczy przewidziałem. Jak zawsze uznałem, że jakoś to będzie i wsiadłem do pociągu. Przed ósmą wysiadłem na stacji Gąsocin, zamontowałem telefon w uchwycie, odpaliłem wgraną trasę i nagrywanie śladu i skierowałem się na zachód. Wiatr wiał z południa i czasem trochę mi pomagał, więc jechało się lekko i przyjemnie. Rozmyślałem nad brakiem aparatu, który celowo zostawiłem, by robić zdjęcia telefonem. Tylko telefon był zamocowany na kierownicy i o tym wcześniej nie pomyślałem. Już po pierwszym zdjęciu okazało się, że są z tym problemy. Odkręcanie go z uchwytu, ponowne przykręcanie jest trochę upierdliwe, a na dodatek wyłączył się GPS, o czym przekonałem się kilka kilometrów dalej. Tam właśnie pierwszy raz skręciłem nie w tę drogę co potrzeba. Potem takich zdarzeń było jeszcze kilka, a ja albo zawracałem, albo modyfikowałem trasę. Przez to musiałem prawie trzydzieści kilometrów jechać krajową "sześćdziesiątką" bez pobocza, przy dość sporym ruchu ciężarówek i osobówek. W trakcie jazdy zaczęła mi się rodzić myśl, że mogę nie zdążyć na na pociąg  o 15:47 w Nasielsku. Postanowiłem więc nie robić żadnych przystanków, żadnych zdjęć, tylko jechać, jechać, jechać i jeszcze raz jechać. Moja decyzja była o tyle uzasadniona, że czasem okazywało się, że muszę jechać po polnych drogach, gdzie siłą rzeczy spada prędkość, a i na niektórych asfaltach musiałem uważać żeby telefonu nie wytrzęsło z uchwytu.  
Pierwszą i jedyną przerwę zrobiłem po osiemdziesięciu kilometrach, żeby zjeść kanapkę zabraną z domu, a że wiatr z lekko pomagającego zmienił się na lekko a czasem mocniej przeszkadzający, miałem coraz mniejsze szanse na zdążenie. Tak przynajmniej wówczas myślałem. Gdy wreszcie wydostałem się z Płońska i zobaczyłem drogowskaz Nasielsk na drodze 632 ucieszyłem się, że już teraz to naprawdę z górki. Tak się tym zaaferowałem, że gdy zobaczyłem drogowskaz Nowe Miasto 15 nic mi to nie dało do myślenia, Dopiero jak przejechałem most na Wkrze, a wiedziałem, że Wkrę muszę przekroczyć w Jońcu, zapaliło się światło ostrzegawcze i spojrzałem na telefon. Okazało się, że już dawno, dawno, powinienem skręcić i w tym pierwszym odruchu i stresie, zacząłem wracać. Po kilku kilometrach zatrzymałem się, żeby zobaczyć na spokojnie gdzie jestem i uznałem, że to głupota wracać się taki kawał, skoro można dojechać inną drogą. Kolejne w tył zwrot i kolejne puste kilometry, a czas ucieka. Gdy wreszcie dojechałem do Jońca, pojechałem na pamięć, tak jak samochodem tam jeżdziłem, ale rzut oka na telefon uświadomił mi, że trzeba wrócić na wytyczoną trasę. Gdy dotarłem do ostatniej prostej i zobaczyłęm drogowskaz Nasielsk 12 miałem już naprawdę niewiele czasu, a sił jeszcze mniej. Pocieszałem się myślą, że stacja jest bliżej niż miasto i mam szansę. Gdy do niej dojechałem i zobaczyłem pociąg stojący na peronie, a do odjazdu są dwie minuty, poczułem się jakbym w totka wygrał. Szybko pod pachę rower po schodach w dół, kawałek pod ziemią po schodach w górę i... zobaczyłem oddalający się ostatni wagon.  Ale nawet nie miałem siły się zdenerwować. Wróciłem na stację, usiadłem na ławeczce i cieszyłem się, że już nie muszę nigdzie zdążyć, że mogę spokojnie posiedzieć i poczekać na następny.  Chciałem się upewnić, czy dobrze zapamiętałem godzinę i nad kasami na wyświetlaczu zobaczyłem pociąg do Warszawy o 15:25. Pani w okienku powiedziała, że to InterCity z Olsztyna do Krakowa, a że jeszcze nim nie jechałem, to kupiłem bilety i  dotarłem do domu tylko pół godziny później niż zakładałem. 
Gminy: Baboszewo, Drobin, Glinojeck, Ojrzeń, Raciąż wieś i miasto, Sochocin, Staroźreby

Pierwsza gmina
Pierwsza gmina © yurek55

Rower w InterCity
Rower w InterCity © yurek55

  • DST 136.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 06:51
  • VAVG 19.85km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Wheeler
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 kwietnia 2016 Kategoria > 100

Dookoła Puszczy Kampinoskiej

Wstałem rano, siódma dziesięć, łóżko lube pożegnałem,
toaleta, szybkie jadło, rowerowo się ubrałem i poszedłem.
Piętro wyżej, tam na strychu, wiernie czeka mój Dar Losu
by mnie zawieźć dziś daleko - dookoła Kampinosu. 
Kilometrów to niemało, a ja przecież cienki Bolek
noga wcale nie podaje, skąd brać parę w tej niedoli?
Ani dźwięczny śpiew skowronka, ani wiosna w swym rozkwicie
Nie pomaga, jechać ciężko bardziej walka to o życie.
Kilometry ubywają tak powoli, w takim trudzie
Rowerzyści mnie mijają, a to przecież nie nadludzie. 
Wreszcie postój pod kościołem, tam gdzie Frycek chrzest przyjmował
Już wiadomo, że nareszcie dojechałem do Brochowa. 
Dobrze siedzieć na słoneczku, jeść, pić, nogi rozprostować
lecz do domu kawał drogi. Trzeba siły porachować,
by nie brakło ich, bo wiecie, to niecała jest połowa 
mojej drogi wciąż dalekiej...Wiatr miał sprzyjać, tak liczyłem,
że do celu mnie dowieje, ale wiecie jak to bywa:
"porzućcie wszelka nadzieję".
To już Dante u wrót piekieł mądre te umieścił słowa
więc i u mnie się sprawdziły - wiatr swej siły pożałował.
A bez niego jazda słaba, walczyć trza z kilometrami,
żeby zdążyć, jak liczyłem na tę czwartą z minutami. 
Żeby obiad zjeść sobotni o ludzkiej, jak trzeba porze
Żeby żonka nie czekała, a daleko wciąż, mój Boże! 
Ale jazda, choć najdłuższa kiedyś skończyć się wszak musi
tak jak wena wierszoklety. Wiem to - dziś nie wróci.  

Dałem susa do Ursusa
Dałem susa do Ursusa © yurek55
Wybudujemy wieżę, wieżę, wieżę, wieżę
Wybudujemy wieżę, wieżę, wieżę, wieżę © yurek55
Obiekt wodociągowy w Lesznie
Obiekt wodociągowy w Lesznie © yurek55
Parafia Zawady istnieje od 1377 - kościół ma tylko 120 lat
Parafia Zawady istnieje od 1377 - ten kościół ma tylko 120 lat © yurek55
Kaplica nagrobna w Zawadach
Kaplica nagrobna w Zawadach © yurek55
Tablica z inskrypcją od żony
Tablica z inskrypcją od żony © yurek55
Kościół w Brochowie
Kościół w Brochowie © yurek55
Kościół za wodą
Kościół za wodą © yurek55
Droga polna z kościołem obronnym w tle
Droga polna z kościołem obronnym w tle © yurek55
Jezu krzyżem obciążony zmiłuj się nad nami. Brochów
Jezu krzyżem obciążony zmiłuj się nad nami. Brochów © yurek55
Fotka z mostu na Kanale Łasica
Fotka z mostu na Kanale Łasica © yurek55
Wzmianka o Kromnej z 1065 roku upamiętniona kamieniem
Wzmianka o Kromnej z 1065 roku upamiętniona kamieniem © yurek55
Pierwszy bociek mi uciekł
Pierwszy bociek mi uciekł © yurek55
Naprawdę tak się nazywa
Naprawdę tak się nazywa © yurek55
Nie ma kto wyjechać, ten co parkował już nie umie? Dziekanów
Nie ma kto wyjechać, ten co parkował już nie umie? Dziekanów © yurek55

Koniec i bomba, kto czytał, ten trąba.

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/533588536/embed/a6f2e82f43a1243ceea566b5b5b8b16e034de361">
  • DST 139.00km
  • Czas 07:17
  • VAVG 19.08km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 stycznia 2016 Kategoria > 100

Pierwsza setka AD 2016

Postanowiłem dziś wreszcie dojechać jakoś do Centrum Mody w Nadarzynie, co po modernizacji trasy katowickiej, nie jest już tak proste jak kiedyś. Poprzednio można było ostatni kilkusetmetrowy odcinek  przejechać pod prąd (Centrum jest po lewej stronie dwupasmówki), teraz już tak się nie da. Ale podróż zaczęła się dość pechowo, bo ledwo wyszedłem z klatki schodowej, wypiął się licznik i to już był jego definitywny koniec. Przedtem kilka razy upadał na ziemię - i nic... Pech. 
Kiedy dojechałem do Nadarzyna, skręciłem na Piaseczno z zamiarem objechania od tyłu przez Kajetany i dojechania do katowickiej, a potem jadąc w kierunku Warszawy, Centrum Mody jest po prawej stronie i nie ma problemu. Jednak przejeżdżając górą nad trasą, zobaczyłem w oddali kładkę dla pieszych, umożliwiającą przedostanie się na drugą stronę niemal na wysokości celu mojej podróży. Niestety gdy do niej dojechałem okazało się, że jeszcze nie wybudowali schodów... Zawróciłem i dojechałem tak jak planowałem, choć będąc już przy tej kładce mogłem równie dobrze dojechać do świateł i zawrócić. Mniejsza z tym. Aha, Centrum "Maximus" turecki właściciel sprzedał Antkowi Ptakowi, temu od hurtu w Rzgowie, a sam otworzył Modo na Łopuszańskiej. 
Centrum Handlowe Moda Ptak (d. Maximus) w Nadarzynie
Centrum Handlowe Moda Ptak (d. Maximus) w Nadarzynie © yurek55
Po załatwieniu sprawy, która od kilku tygodni nie dawała mi spokoju, ze spokojnym sumieniem mogłem udać się w dalszą podróż. Pojechałem w kierunku Błonia z zamiarem powrotu od strony Leszna, czyli podobną trasą do tej, którą ostatnio jeździłem. Nad Autostradą Wolności w okolicy Brwinowa uwieczniłem komin, który rzeczywiście jest pozostałością nigdy nie uruchomionej elektrociepłowni Pruszków II. Oelka znowu miał rację
Jeszcze raz komin w Mosznie
Jeszcze raz komin w Mosznie © yurek55
W Błoniu na rynku zrobiłem sobie krótki postój, zjadłem banana i sprawdziłem przejechany dystans. Jazda bez licznika ma bardzo dużo minusów, szczególnie jeśli chce się zrealizować plan pod nazwą "100 kilometrów", a na dodatek punktualnie przyjechać do domu na obiad.
Urząd Miasta Błonie
Urząd Miasta Błonie © yurek55
Fontanna w Błoniu, symbol polsko - włoskiej przyjaźni
Fontanna w Błoniu, symbol polsko - włoskiej przyjaźni © yurek55
Rozkład jazdy fontanny multimedialnej w Błoniu
Rozkład jazdy fontanny multimedialnej w Błoniu © yurek55
Potem jeszcze dwa razy sprawdzałem kilometraż i w sumie prawie się udało. To znaczy spóźniłem się o te pięć kilometrów ponad stówę, ale obiadu odgrzewać nie trzeba było. Smakował wybornie.
A potem przeprosiłem się ze starym licznikiem, bez pomiaru temperatury, prędkości maksymalnej, spalonych kalorii i jeszcze kliku funkcji. Na razie musi wystarczyć. 

  • DST 104.70km
  • Czas 05:18
  • VAVG 19.75km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 grudnia 2015 Kategoria > 100

Kara musi być!

Przez całe święta ani razu nie wsiadłem na rower i nic nie mam na swoje usprawiedliwienie. Wstawałem rano, spoglądałem przez okno z nadzieją na deszcz, wichurę, albo śnieżycę, a tu nic z tych rzeczy. Z ciężkim sercem kładłem się z powrotem do łóżka, brałem do ręki książkę i czytałem dotąd, aż poczulem opadające powieki. Wtedy szybko, żeby organizm się nie rozmyślił, zdejmowałem okulary (albo i nie), odkładałem książkę i chrrrr... chrrrr...  I tak do oporu. 
Ale na po świętach sam znalazłem sobie powód do wyjazdu. Wprawdzie to zaledwie Żoliborz, ale wiedziałem, że najgorzej jest ruszyć dupsko z domu, potem jest już z górki. Już wyjeżdżając z domu wiedziałem, że bez stówy nie wrócę - taką sobie zadałem pokutę za świąteczne lenistwo. Założyłem nawet błotniki na rower, żeby być przygotowanym na kałuże po nocnym deszczu i pojechałem. Wybrałem dawano nie jechaną trasę przez Most Północny, Tarchomin i Jabłonnę, nad Zalew Zegrzyński. Na wale powodziowym przedłużają istniejącą drogę, ale ponieważ nie będzie miała statusu drogi dla rowerów, robią ją z kostki bauma. Pewno wznowią roboty na wiosnę, bo teraz warunki pogodowe nie pozwalają na kontynuację. Sroga zima!  Nad Zalewem też ją widać, bojery śmigają po lodzie aż miło popatrzeć. A tak naprawdę, to sam nie wiem na czym płynął, ten stojący jak wenecki gondolier, wioślarz.
Do Warszawy wróciłem przez Rembertów i na Moście Siekierkowskim zrobiłem krótką analizę czasu, jaki mi pozostał i przejechanego dystansu. Było stanowczo za mało kilometrów żeby jechać prosto do domu. Pojechałem więc ponownie wałem powodziowym do Kępy Okrzewskiej i znaną drogą do Powsina, a potem Lasem Kabackim do Puławskiej i myk przez Pyry do Poleczki i do domu. Kilometrów wyszło ile chciałem i to bez dokręcania pod domem, a do tego jeszcze przekroczyłem jedenaście tysięcy w tym roku.
Wisła i Wisłostrada
Wisła i Wisłostrada © yurek55
Punkt widokowy na tarasie bielańskim
Punkt widokowy na tarasie bielańskim © yurek55
Most Północny - kierunek północ
Most Północny - kierunek północ © yurek55
Niespodzianka - koniec drogi rowerowej do Jabłonny
Niespodzianka - koniec drogi rowerowej do Jabłonny © yurek55
Plaża nad Zalewem Zegrzyńskim - Nieporęt
Plaża nad Zalewem Zegrzyńskim - Nieporęt © yurek55
Sporty wodne w grudniu
Sporty wodne w grudniu © yurek55
Widok z pomostu na plaży w Nieporęcie
Widok z pomostu na plaży w Nieporęcie © yurek55
Most Południowy - kierunek południe
Most Południowy - kierunek południe © yurek55
Wałem Zawadowskim do Kępy Okrzewskiej
Wałem Zawadowskim do Kępy Okrzewskiej © yurek55

  • DST 102.65km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 19.25km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 grudnia 2015 Kategoria > 100

Seteczka grudnióweczka

Nie miałem żadnego pomysłu na trasę i postanowiłem zdać się na los szczęścia i jechać gdzie mnie oczy poniosą. Najpierw poniosły mnie do Nadarzyna, bo chciałem sprawdzić, jak wygląda wylotówka na Katowice/Wrocław. Jest nieskończona, można więc nią jechać rowerem, ale pewnie już niedługo.  
Widok na tureckie CH Maximus i włoskie CH Centrum Mody w Nadarzynie
Widok na tureckie CH Maximus i włoskie CH Centrum Mody w Nadarzynie © yurek55
Kolejne Centrum Handlowym na mojej drodze, to Wólka Kosowska.
Azja pod Warszawą
Azja pod Warszawą © yurek55
Polna droga do Wólki Kosowskiej - podwarszawskiego Chinatown
Polna droga do Wólki Kosowskiej - podwarszawskiego Chinatown © yurek55
W Wólce można też się poduczyć chińskiego czytając szyldy :)
Fryzjer w Chinatown
Fryzjer w Chinatown © yurek55
Chiński sklepik
Chiński sklepik © yurek55
Dalej oczy poniosły mnie do Piaseczna, bo miałem oddać córce klucze do mieszkania.  Po drodze był Cmentarz Południowy. Te mogiłki pochowanych na koszt miasta, to jednak przygnębiający widok. 
Cmentarz Południowy
Cmentarz Południowy © yurek55
Jak już zawiozłem klucze, oczy poniosły mnie do studia filmowego, gdzie kręcą telenowelę "M jak Miłość". Już kilka razy tamtędy jechałem, ale nigdy nie skręciłem i dziś postanowiłem z ciekawości zajrzeć. Za ogrodzeniem stoi barak i hala, więc ze zdjęcia wykadrowałem tylko jego.
Pilnuję Studia Filmowego Serialu
Pilnuję Studia Filmowego Serialu "M jak Miłość" © yurek55
Ale przedtem, przy pomniku w lesie chojnowskim, taka oto mroczna groźba i ostrzeżenie. Czujecie ten lodowaty strach?
Ostatnie ostrzeżenie
Ostatnie ostrzeżenie © yurek55
W Górze Kalwarii dom starców obchodzi jubileusz, z tej okazji na murze wiszą fotogramy starych ludzi, pensjonariuszy? Też chyba niezbyt przyjemne ukoronowanie żywota ludzkiego w takim miejscu...
Wystawa na 175 - lecie
Wystawa na 175 - lecie © yurek55
Pensjonariusze Domu Starców w Górze Kalwarii
Pensjonariusze Domu Starców w Górze Kalwarii © yurek55
A stamtąd gdzie mógłbym pojechać? Oczywiście do Gassów! Spotkałem nadspodziewanie dużo rowerzystów jak na grudzień i - co dziwne - niemal wszyscy pozdrawiali skinięciem głowy, czy machnięciem ręki. Widocznie o tej porze roku po terenach republiki rowerowej Gassy, jeżdżą już tylko dobrze wychowani i nie ma tam przypadkowych ludzi.
A samą przystań objęli w niepodzielne władanie wędkarze, było ich w tamtej okolicy z pięćdziesięciu.  
W oczekiwaniu na holownik do Puław
W oczekiwaniu na holownik do Puław © yurek55
Przystań w Gassach
Przystań w Gassach © yurek55
Dalej już nie miałem co wymyślać, tylko trzeba było naginać do domu, na obiad, no i żeby dojechać do miasta po widnemu. Można powiedzieć, że się udało.
Droga pod Siekierkowskim
Droga pod Siekierkowskim © yurek55

A na zakończenie niespodzianka, zupełnie niezgodna z chronologią opisanych wyżej wydarzeń i zdjęć. 
Otóż ledwie wyjechałem z domu, zaskoczył mnie ten oto widok - zablokowana ulica, z powodu faceta na parapecie czwartego piętra. Podobno siedział tam od trzeciej rano i nie mógł się zdecydować. Dobrze, że uliczka krótka, boczna i łatwa do objechania, ale te procedury z blokowaniem dostępu, to jest trochę chore.
Jeden potencjalny samobójca
Jeden potencjalny samobójca © yurek55
Budynek oddalony o całą szerokość podwórka i nie można autem przejechać. Bo co? 
Niezdecydowany skoczek - samobójca
Niezdecydowany skoczek - samobójca © yurek55
To pomarańczowe, to poduszka ratunkowa.
Poduszka ratunkowa już czeka na skoczka
Poduszka ratunkowa już czeka na skoczka © yurek55
W rezultacie podobno nie skoczył, pewno jak go "Mocarz" odpuścił to się rozmyślił.
Jedyne co znalazłem w sieci na ten temat tutaj

  • DST 107.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 05:30
  • VAVG 19.45km/h
  • VMAX 42.10km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 28 października 2015 Kategoria > 100

Szlakiem Chopina i dookoła Kampinosu

Na początku października w pogoni za gminami przejechałem obok kościoła w Brochowie i nawet się przy nim nie zatrzymałem. Meteor w swoim komentarzu  napisał, że to jak być w Paryżu i Wieży Eiffla nie widzieć, czy coś w tym guście. No w każdym razie, że warto. Ponieważ każdy powód jest dobry żeby wsiąść na rower, a dziś pogoda jak marzenie, postanowiłem to niedopatrzenie naprawić. Przy okazji postanowiłem tez zaliczyć Żelazową Wolę, żeby już mieć z głowy te chopinowskie miejscówki. Dobrze, że trafiłem tam dziś, w środę, bo uważam, że 23 złote za bilet to zdecydowanie za drogo. Obejrzenie parku i czterech pokoi w dworku nie jest tyle warte. Mnie zajęło to góra piętnaście minut. Stamtąd pojechałem do kościoła gdzie rodzice Frycka brali ślub, a on sam był chrzczony. A na dodatek to stary kościół obronny i można o nim poczytać na stronie  zamki polskie
Powrót drogą 575 do Kazunia dał się trochę we znaki, ze względu na przeciwny wiatr, ale taka jest kolej rzeczy. Przedtem z wiatrem miałem obłędną średnią 25,5 km/h i to na dystansie prawie 70 kilometrów! Kiedyś to się musiało skończyć. 
Ale i tak jestem bardzo zadowolony z dzisiejszej wycieczki.
Kościół w Brochowie
Kościół w Brochowie © yurek55
Smugi nad kościołem w Brochowie
Smugi nad kościołem w Brochowie © yurek55
Kościół w Brochowie
Kościół w Brochowie © yurek55
Chemitrails nad wieżami kościelnymi
Chemitrails nad wieżami kościelnymi © yurek55
Strzemiona i pocisk wmurowane w ścianę kościoła
Strzemiona i pocisk wmurowane w ścianę kościoła © yurek55
Skrzyżowane nad kościołem w Leoncinie
Skrzyżowane nad kościołem w Leoncinie © yurek55

Kliknij w zdjęcia to zobaczysz więcej.

  • DST 148.80km
  • Czas 07:03
  • VAVG 21.11km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 października 2015 Kategoria > 100, gminobranie

Siedlce - wariant północny (nad dwójką)

Obudziłem się na pierwsze takty cichej melodii w moim telefonie. Jak zawsze nie pozwoliłem mu wejść na pełną głośność i nie budząc nikogo cichutko wyszedłem z sypialni. To już ósma sobota z rzędu*, gdy wstaję o piątej rano, gdy normalni ludzie jeszcze śpią, albo wracają z piątkowych imprez do domu. Tym razem nie spieszyłem się na pociąg, bo na dziś zaplanowałem wykorzystanie Kolei Mazowieckich w drodze powrotnej, ale chciałem mieć rezerwę czasową żeby zdążyć na obiad. Brałem pod uwagę dwa pociągi: ten o 14:10 (wariant optymistyczny) i 15:26 - wariant realistyczny. Zaplanowana trasa liczyła sto czterdzieści kilometrów, a ja nie wiedziałem ile razy się zgubię na trasie, albo przez jakie piachy będę kilometrami prowadził rower... Jako niepoprawny optymista odpaliłem nawigację, żeby mnie głosem prowadziła po trasie jak po sznurku i pojechałem przez ciemne jeszcze o tej porze miasto. Wiedziałem, że zanim wyjadę powinno zrobić się już jasno, więc moje niby - światełka wystarczą. Na Polu Mokotowskim spotkałem kilka grupek imprezowiczów w różnym stadium zabawy wracających po ciężkiej nocy do domów, przemknąłem obok bramy więzienia na Rakowieckiej i wyjechałem wprost na Kino "Moskwa", potem szybki zjazd Spacerową, Gagarina, Czerniakowską i po chwili byłem na drodze rowerowej do Mostu Siekierkowskiego. Przed mostem przypomniałem sobie, że nawigację w Locusie owszem, włączyłem, ale rejestracji śladu, to już nie. Szybko naprawiłem to niedopatrzenie, a po wjechaniu na most zrobiłem tradycyjną fotkę, ale tym razem o dość niezwykłej porze. Pomimo, że postawiłem aparat na barierce, jakość jego jest fatalna i ma walor jedynie dokumentacyjny. Gdy byłem w Marysinie Wawerskim, czujniki wyłączyły latarnie, a to znak, że nadszedł już poranek i rozwidniło się zupełnie. A za chwilę, przy urzędzie dzielnicy Wesoła, spotkało mnie takie zaskoczenie, że o mało nie spadłem z roweru. Jakaś pani zza pleców powiedziała: - "Za dwieście metrów skręć lekko w lewo, a za chwilę: - "Za sześćdziesiąt metrów, skręć lekko w lewo" Szok! Moja nawigacja po wielu miesiącach milczenia przemówiła! Posłuchałem jej w ciemno i rzeczywiści przeprowadziła mnie przez kawałek lasu do ulicy Jana Padarewskiego, ale potem pojechałem inaczej niż mi kazała i nawet jak wróciłem na wyznaczoną trasę, już więcej się do mnie nie odezwała. Wprawdzie na ekranie widać było kierunek, gdzie jechać, ile do najbliższego skrętu, ale mamy "ciche dni" z panią i nie wiem, jak ją przeprosić. A tak w ogóle to nawigacja wcale nie jest potrzebna, jeśli się ma telefon na kierownicy i włączoną widoczność wgranej w domu trasy. Wówczas można sprawdzić na ekranie w każdej chwili gdzie jesteśmy i gdzie mamy skręcić. A do tego nawigacja i rejestracja śladu zeżarły mi baterię w cztery godziny, a po podłączeniu powerbanku nie chciało ładować. Szybciej pobierało energię, niż ładowało. Dopiero po wyłączeniu nawigacji bateria w telefonie zaczęła się ładować. Wracając do samej jazdy, to oczywiście nie uniknąłem błędów nawigacyjnych, ale dość szybko udawało mi się wrócić na właściwą drogę. Gorsze jest to, że Bikemap wytyczył mi drogę, przez takie leśne piachy i mokradła, że zacząłem wątpić, czy kiedykolwiek dojadę do celu. Spotkane na grzybach panie podały mi alternatywny wariant wyjazdu z tego p[...]go lasu, ale ja uznałem, że pojadę jednak po śladzie. Na szczęście po kilkuset metrach zawróciłem, bo nie miałem pewności ile czeka mnie kilometrów tej mordęgi. Pojechałem zgodnie z radami doświadczonych grzybiarek i niebawem mogłem znów cieszyć się asfaltem pod kołami. Być może trasa ta była nieco dłuższa - a nawet na pewno - i pewno dlatego program wyznaczył mi krótszą. Muszę nad tym bardziej się pochylić, bo w odróżnieniu od Księgowego, nie czuję radości w pokonywaniu bezdroży, Szczególnie sto kilometrów od domu i gdy spieszy mi się na pociąg. Od tej pory droga do Siedlec nie sprawiała już kłopotów i miałem taki zapas czasowy, że pojechałem jeszcze po ostatnią gminę, Mordy. Myślałem, że na drodze z drogowskazem "Mordy 12" znajdę tablicę z nazwą, ale jechałem i jechałem, a tablicy nie było. Zawróciłem więc i udałem się już prosto do celu. Na mapie Zaliczgminę sprawdziłem po powrocie, że mogłem zawrócić znacznie wcześniej, tak zaczęło być nerwowo. Wprawdzie na znaku był napis osiem kilometrów, a ja miałem trzydzieści pięć minut do odjazdu pociągu, ale dla mnie w tym stanie, to nie był bezpieczny zapas. Było mi już trochę ciężko, a wschodni wiatr, który dotychczas był moim sprzymierzeńcem, na tym ostatnim odcinku przestał mi pomagać, a wręcz utrudniał jazdę. Do tego nogi już nie chciały kręcić, tyłek też dawał się we znaki, nadgarstki bolały, a nerwy odbierały resztkę sił. W końcu wjechałem do miasta i jak zwykle pojechałem na wprost, bo tak najłatwiej, myśląc, że dworzec zobaczę po lewej stronie. W końcu zapytałem gościa na światłach, ale tak mi zamotał, że zapamiętałem tylko pierwsze zdanie i skręciłem, gdzie kazał. Później, pytając co chwilę ludzi, odnalazłem właściwą drogę i dojechałem wreszcie na dworzec. I nawet zdążyłem bilet kupić w biletomacie. A jak znalazłem się na peronie, razem ze mną znalazł się tam pociąg do Warszawy. Tym razem mi się poszczęściło i choć miałem wariant awaryjny i mogłem jechać później, to z wielką radością usiadłem wygodnie w ciepłym wagonie. Zwiedzanie Siedlec przez następną godzinę takiej radości by mi nie dało. W trakcie dzisiejszej wycieczki zjadłem dwa banany i wypiłem dosłownie dwa łyki napoju Powerade, Temperatura nie powodowała ubytku płynów, odwodnienie mi nie groziło, to i pić się nie chciało. Koszulka i wiatrówka okazały się wystarczającym zabezpieczeniem przed zimnem w czasie jazdy, ale na postojach organizm się wychładzał. Ograniczyłem je do tylko do tych, gdy robiłem zdjęcia lub sprawdzałem kierunek jazdy. W pociągu spać nie umiem, więc nawet się nie zdrzemnąłem pomimo niecałych pięciu godzin snu. Ale teraz już pójdę, bo jutro niedziela, trzeba rano wstać! :)
Zaliczone gminy: Dobre, Jakubów, Kałuszyn, Wierzbno, Grębków, Mokobody, Suchożebry, Mordy

* W ubiegłą sobotę też wstałem i nawet zdążyłem dokonać porannej toalety zanim spojrzałem przez okno. Deszcz skłonił mnie do powrotu do łóżka.
Przedświt na Moście Siekierkowskim
Przedświt na Moście Siekierkowskim © yurek55 Fragment lekko terenowy
Fragment lekko terenowy © yurek55 Ciężki, podmokły teren
Ciężki, podmokły teren © yurek55 (...)niech żyją młode żądze(...)
(...)niech żyją młode żądze(...) © yurek55 Pamiątka - gmina Grębków
Pamiątka - gmina Grębków © yurek55 Kościół w Grębkowie
Kościół w Grębkowie © yurek55 Scenografia godna sołtysa Nowej Suchej
Scenografia godna sołtysa Nowej Suchej © yurek55 Kopiec Kościuszki na miarę wsi Kopcie
Kopiec Kościuszki na miarę wsi Kopcie © yurek55 Wyborcy Korwina w Kisielanach gm. Suchożebry
Wyborcy Korwina w Kisielanach gm. Suchożebry © yurek55 Nepomucen w Starej Suchej nad Liwcem
Nepomucen w Starej Suchej nad rzeką Kostrzyń yurek55 Powrót do domu
Rower, który jeździł koleją © yurek55
  • DST 143.52km
  • Teren 8.00km
  • Czas 06:35
  • VAVG 21.80km/h
  • VMAX 34.90km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 października 2015 Kategoria > 100, gminobranie

Po wschodnie gminy

"Uwaga, grupa! Kierunek – wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja."
"Jeśli dziś sobota, to jedziemy na gminobranie"


Tym razem, po sprawdzeniu przewidywanego kierunku wiatru, postanowiłem udać się na wschód. Wybór padł na Siedlce. Wyrysowana w nocy na szybko trasa pokazywała sto parę kilometrów, co było dystansem w sam raz, bo naprawdę musiałem wrócić wcześniej niż zwykle. Sprawdziłem rozkład i wybrałem pociąg o 6:28, który na miejscu jest o 8:07, co dawało szansę na powrót z wiatrem około 13:00 - 13:30. 
Rano, podstawowym moim dylematem była kwestia ubioru. Nie mogłem liczyć na znaczące ocieplenie w ciągu dnia, ale  przecież na sofrshelową kurtkę, w której jeżdżę zimą, jest za wcześnie. Musiałbym ją założyć tylko na koszulkę,  a wtedy nie miałbym się z czego rozbierać, gdyby się ociepliło. Po dogłębnej analizie problemu wybrałem wariant trzech cienkich warstw i czwartej wiatrówki. Zabrałem też do plecaka pełne rękawiczki - na mróz i krótkie spodenki kolarskie - na upał, a do jedzenia banana i dwa batony zbożowe.  W drodze na dworzec zmarznąć nie zdążyłem, ale czułem, że jest zimno. W pociągu rozebrałem się z połowy ciuchów i z lekkim niepokojem myślałem, co mnie czeka tam, hen, na wschodzie. Gdy wreszcie dojechaliśmy do celu, na dworcowym termometrze wyświetlało się wprawdzie 5°C, ale zaparkowane samochody miały na szybach grubą warstwę szronu. Ja tradycyjnie przed drogą, odwiedziłem jeszcze dworcowe WC, otwierające swe podwoje dla potrzebujących, dopiero po wrzuceniu w szparę monety dwuzłotowej. Jak nie masz, to babcia klozetowa ci rozmieni, ale pieniędzy przyjmować nie może. Automat właścicieli nie oszuka, a taka pani może. Widać uczciwość to mocno deficytowy towar.
W końcu gdy wyruszyłem wreszcie w  drogę, zaraz za miastem musiałem zatrzymać się i sięgnąć do plecaka po rękawiczki. Temperatura spadła do zera, a odczuwalna zdecydowanie mniej. Później, już tradycyjnie, zatrzymywałem się przy niemal każdym rozwidleniu dróg sprawdzając kierunek jazdy i dzięki temu udało się uniknąć wpadek nawigacyjnych.  Bikemap wyrysował mi fajną trasę, tym razem bez terenu i tak totalnie bocznymi drogami, że prawie samochodów ani ludzi nie widziałem. Dlatego końcówkę zdecydowałem się przejechać "dwójką", ale to tylko dwadzieścia parę kilometrów, a i przy sobocie ruch tirów ze Wschodu niezbyt męczący. Najpierw jednak na przystanku zrobiłem regularny topless, bo podkoszulka i bluza przy 13°C to zdecydowanie za dużo (rękawiczki zmieniłem już wcześniej). Zjadłem też zapasy zabrane na drogę, zadzwoniłem do domu, że będę bliżej drugiej niż pierwszej i mogłem już jechać do domu. Na Gocławiu widząc stojącą na pętli "dziewiątkę", pod wpływem jakiegoś impulsu zatrzymałem się i... wsiadłem do tramwaju.  Naprawdę nie wiem po co to zrobiłem, choć myślałem przez całą drogę. No cóż, człowiek jest istotą nieodgadnioną. Bardzo tego żałuję i się wstydzę, ale co się stało, to się nie odstanie. Nawet rekordowa średnia nie cieszy.
Gminy: Siedlce miasto, Siedlce wieś, Wiśniew, Skórzeń, Kotuń, Mrozy, Cegłów.
Zdjęcia
Wygodny uchwyt rowerowy
Wygodny uchwyt rowerowy © yurek55
Tu nawet słaba kobieta umocuje bezpiecznie i bez wysiłku swój rower.
Dworzec PKP Siedlce
Dworzec PKP Siedlce © yurek55
Kapliczka w Żelkowie
Kapliczka w Żelkowie © yurek55
Na street view jest jeszcze bez daszka i pień jest dużo wyższy
Kościół w Oleksinie
Kościół w Oleksinie © yurek55
Dojeżdżam do stacji Sosnowo
Dojeżdżam do stacji Sosnowo © yurek55
Droga powrotna wypadła obok torów
Droga powrotna wypadła obok torów © yurek55
Mrozy - kościół
Mrozy - kościół © yurek55
Mrozy - pomnik bohaterom gminy Kuflew 1914 - 1920
Mrozy - pomnik bohaterom gminy Kuflew 1914 - 1920 © yurek55
Rozrzucanie obornika, zapach się nie utrwalił na karcie pamięci
Rozrzucanie obornika, zapach się nie utrwalił na karcie pamięci © yurek55
Mało kto koniem wozi gnój na pole i ręcznie go rozrzuca. 

  • DST 104.73km
  • Czas 04:34
  • VAVG 22.93km/h
  • VMAX 34.20km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 października 2015 Kategoria > 100

Po gminy - Nasielsk, Płońsk, Wyszogród

Prognozy dotyczące kierunku wiatru wskazywały, że tej soboty znów powinienem pojechać do Radomia. Jednakowoż czekanie na męża z obiadem do dziewiętnastej, czy dłużej, nie jest miłe, ani sympatyczne i nie chciałem mojej wyrozumiałej małżonki, wystawiać na kolejną próbę cierpliwości. Postanowiłem więc zmierzyć się z wiatrem i wybrałem krótką podróż pociągiem do Nasielska i długi powrót rowerowy przez Płońsk i Wyszogród, z małymi odbiciami po gminy, potem Leszno i moje ulubione zachodnie wioski. 
W Nasielsku powitało mnie mocno rześkie powietrze, temperatura wynosiła zawrotne 4°C, a ja byłem ubraniowo przygotowany na późniejsze temperatury. Rankiem cienka bluza i krótkie spodnie były trochę niewystarczające. Najgorzej było na zjazdach, ale na szczęście był tylko jeden, na drugim już tak się nie rozpędzałem. Po pięćdziesięciu kilometrach, mogłem już zdjąć bluzę i do końca podróży jechałem tylko w koszulce. 
Jeśli o samą jazdę chodzi, to wiatr mi nie pomagał tym razem, co od razu widać po średniej, ale nie było to dla mnie jakimś szczególnie masakrycznym doznaniem. Do huku wiatru w uszach można się końcu przyzwyczaić. Znowu miałem rzecz jasna kilka drobnych błędów nawigacyjnych, a jeden poważniejszy skończył się prowadzeniem roweru po lesie przez jakieś chaszcze, dziurawe mostki i strome wąwozy, bo nie chciałem wracać... Dotarłem w końcu do jakiegoś opuszczonego gospodarstwa i potem polną drogą dojechałem do krajowej "62", ale to nie na tym polega. Muszę w końcu zainwestować w uchwyt do telefonu, mocowany na śrubę do mostka, bo na kierownicy nie mam już miejsca. Jadąc krajówką po gminę Czerwińsk, na niedługim, ale dość stromym zjeździe, ustanowiłem swój rekord prędkości - od dziś wynosi on 48km/h.  Po zaliczeniu tej gminy zacząłem powrót. Na liczniku miałem przejechane osiemdziesiąt dziewięć kilometrów, do domu daleko, a czasu znów zrobiło się mało. Do ustalonej godziny powrotu zostało nieco ponad trzy godziny, a ja nie wiedziałem ile mam kilometrów do przejechania. Dlatego przemknęła mi przez chwilę myśl, aby pojechać zgodnie z napisem  Warszawa 63 do Nowego Dworu Mazowieckiego, a stamtąd już rzut beretem. Szybko jednak porzuciłem ten kapitulancki wariant i zdecydowałem się jechać zgodnie z pierwotnym planem, rozmyślając czy zdążę na czas, czy nie. A tym razem chciałem naprawdę nie sprawić zawodu. Już w Kampinosie zacząłem rozglądać się za jakąś podwózką, ale autobus miał być dopiero za dwie godziny. Pomyślałem, że w Lesznie coś się znajdzie, ale i tu czekał mnie zawód, do busika rower się nie mieści, a 719 dopiero co odjechał. Gdy skręciłem na drogę w kierunku Błonia oświeciła mnie myśl, że jest tam przecież stacja kolejowa. Szybki rzut oka na rozkład jazdy w telefonie i bingo!  Miałem wystarczająco dużo czasu, by spokojnie dojechać, znaleźć dworzec, kupić bilet i jeszcze chwilkę poczekać. Z Dworca Zachodniego do domu mam góra pięć minut jazdy. Obiad smakował wyśmienicie. 
Zaliczone gminy 10 sztuk: Płońsk wieś, Płońsk miasto, Dzierżążnia, Naruszewo, Bulkowo, Mała Wieś, Wyszogród , Czerwińsk, Młodzieszyn, Brochów
Podróż pociągiem skraca czas
Podróż pociągiem skraca czas © yurek55
Promocja i reklama wsi Cieksyn
Promocja i reklama wsi Cieksyn © yurek55
Do Cieksyna przed mostem w prawo
Do Cieksyna przed mostem w prawo © yurek55
Wkra w Borkowie
Wkra w Borkowie © yurek55
Wkra widok na południe
Wkra widok na południe © yurek55
Na moście w Borkowie jest zimno
Na moście w Borkowie jest zimno © yurek55
Jazda w terenie
Jazda w terenie © yurek55
Pierwsza gmina
Pierwsza gmina © yurek55
Druga gmina
Druga gmina © yurek55
I jeszcze jedna
I jeszcze jedna © yurek55
W Troskach pozbyłem się...bluzy
W Troskach pozbyłem się...bluzy, bo trosk nie miałem © yurek55
Kapliczka w lesie
Kapliczka w lesie © yurek55
Wąwozem pod górę
Wąwozem pod górę © yurek55
Cel osiągnięty, można wracać
Cel osiągnięty, można wracać © yurek55
Bohaterowie bitwy nad Bzurą. Wyszogród
Bohaterowie bitwy nad Bzurą. Wyszogród © yurek55
Most w Wyszogrodzie w pełnej krasie
Most w Wyszogrodzie w pełnej krasie © yurek55
Wisła w Wyszogrodzie
Wisła w Wyszogrodzie © yurek55
Pomnik koło mostu nad Bzurą w Witkowicach
Pomnik koło mostu nad Bzurą w Witkowicach © yurek55
Ostatni etap
Ostatni etap © yurek55

  • DST 143.67km
  • Teren 10.00km
  • Czas 07:07
  • VAVG 20.19km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl