> 100
Dystans całkowity: | 43568.64 km (w terenie 681.00 km; 1.56%) |
Czas w ruchu: | 2095:29 |
Średnia prędkość: | 20.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 116.95 km/h |
Suma podjazdów: | 51709 m |
Suma kalorii: | 620757 kcal |
Liczba aktywności: | 384 |
Średnio na aktywność: | 113.46 km i 5h 27m |
Więcej statystyk |
Dokoła Warszawy
Kościół w Wierszach © yurek55
Początek leśnej Drogi Krzyżowej © yurek55
Jedna ze Stacji © yurek55
Aleja pamięci Niepodległej Rzeczpospolitej Kampinoskiej © yurek55
Zbiórka szoszonów © yurek55
Piękna droga przez puszczę © yurek55
Most Marszałka zbudowany w latach 1928 - 1934 © yurek55
Perła mazowieckiej architektury - Dom Cygański w NDM © yurek55
Łuk Triumfalny w Parku © yurek55
"Klasycystyczny, murowany, na cokole z piaskowca. Wzniesiony przed 1842 roku przez Annę z Tyszkiewiczów 1mo voto Potocką, 2do voto Dunin - Wąsowiczową, siostrzenicę ks. Józefa Poniatowskiego dla uczczenia jego pamięci."
Parkowe alejki w Jabłonnej © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/560833234/embed/98c19f3adcc442621b1be1fcfba518cca546de08">
- DST 111.50km
- Teren 3.00km
- Czas 05:31
- VAVG 20.21km/h
- VMAX 38.40km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyścig z czasem
Rano po zbyt długiej walce z budzikiem, który nie chciał się dać wyłączyć i z przeskakującym łańcuchem, który założyłem wieczorem, wiedziałem na pewno, że nie wszystkie rzeczy przewidziałem. Jak zawsze uznałem, że jakoś to będzie i wsiadłem do pociągu. Przed ósmą wysiadłem na stacji Gąsocin, zamontowałem telefon w uchwycie, odpaliłem wgraną trasę i nagrywanie śladu i skierowałem się na zachód. Wiatr wiał z południa i czasem trochę mi pomagał, więc jechało się lekko i przyjemnie. Rozmyślałem nad brakiem aparatu, który celowo zostawiłem, by robić zdjęcia telefonem. Tylko telefon był zamocowany na kierownicy i o tym wcześniej nie pomyślałem. Już po pierwszym zdjęciu okazało się, że są z tym problemy. Odkręcanie go z uchwytu, ponowne przykręcanie jest trochę upierdliwe, a na dodatek wyłączył się GPS, o czym przekonałem się kilka kilometrów dalej. Tam właśnie pierwszy raz skręciłem nie w tę drogę co potrzeba. Potem takich zdarzeń było jeszcze kilka, a ja albo zawracałem, albo modyfikowałem trasę. Przez to musiałem prawie trzydzieści kilometrów jechać krajową "sześćdziesiątką" bez pobocza, przy dość sporym ruchu ciężarówek i osobówek. W trakcie jazdy zaczęła mi się rodzić myśl, że mogę nie zdążyć na na pociąg o 15:47 w Nasielsku. Postanowiłem więc nie robić żadnych przystanków, żadnych zdjęć, tylko jechać, jechać, jechać i jeszcze raz jechać. Moja decyzja była o tyle uzasadniona, że czasem okazywało się, że muszę jechać po polnych drogach, gdzie siłą rzeczy spada prędkość, a i na niektórych asfaltach musiałem uważać żeby telefonu nie wytrzęsło z uchwytu.
Pierwszą i jedyną przerwę zrobiłem po osiemdziesięciu kilometrach, żeby zjeść kanapkę zabraną z domu, a że wiatr z lekko pomagającego zmienił się na lekko a czasem mocniej przeszkadzający, miałem coraz mniejsze szanse na zdążenie. Tak przynajmniej wówczas myślałem. Gdy wreszcie wydostałem się z Płońska i zobaczyłem drogowskaz Nasielsk na drodze 632 ucieszyłem się, że już teraz to naprawdę z górki. Tak się tym zaaferowałem, że gdy zobaczyłem drogowskaz Nowe Miasto 15 nic mi to nie dało do myślenia, Dopiero jak przejechałem most na Wkrze, a wiedziałem, że Wkrę muszę przekroczyć w Jońcu, zapaliło się światło ostrzegawcze i spojrzałem na telefon. Okazało się, że już dawno, dawno, powinienem skręcić i w tym pierwszym odruchu i stresie, zacząłem wracać. Po kilku kilometrach zatrzymałem się, żeby zobaczyć na spokojnie gdzie jestem i uznałem, że to głupota wracać się taki kawał, skoro można dojechać inną drogą. Kolejne w tył zwrot i kolejne puste kilometry, a czas ucieka. Gdy wreszcie dojechałem do Jońca, pojechałem na pamięć, tak jak samochodem tam jeżdziłem, ale rzut oka na telefon uświadomił mi, że trzeba wrócić na wytyczoną trasę. Gdy dotarłem do ostatniej prostej i zobaczyłęm drogowskaz Nasielsk 12 miałem już naprawdę niewiele czasu, a sił jeszcze mniej. Pocieszałem się myślą, że stacja jest bliżej niż miasto i mam szansę. Gdy do niej dojechałem i zobaczyłem pociąg stojący na peronie, a do odjazdu są dwie minuty, poczułem się jakbym w totka wygrał. Szybko pod pachę rower po schodach w dół, kawałek pod ziemią po schodach w górę i... zobaczyłem oddalający się ostatni wagon. Ale nawet nie miałem siły się zdenerwować. Wróciłem na stację, usiadłem na ławeczce i cieszyłem się, że już nie muszę nigdzie zdążyć, że mogę spokojnie posiedzieć i poczekać na następny. Chciałem się upewnić, czy dobrze zapamiętałem godzinę i nad kasami na wyświetlaczu zobaczyłem pociąg do Warszawy o 15:25. Pani w okienku powiedziała, że to InterCity z Olsztyna do Krakowa, a że jeszcze nim nie jechałem, to kupiłem bilety i dotarłem do domu tylko pół godziny później niż zakładałem.
Gminy: Baboszewo, Drobin, Glinojeck, Ojrzeń, Raciąż wieś i miasto, Sochocin, Staroźreby
Pierwsza gmina © yurek55
Rower w InterCity © yurek55
- DST 136.00km
- Teren 4.00km
- Czas 06:51
- VAVG 19.85km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze
Dookoła Puszczy Kampinoskiej
toaleta, szybkie jadło, rowerowo się ubrałem i poszedłem.
Piętro wyżej, tam na strychu, wiernie czeka mój Dar Losu
by mnie zawieźć dziś daleko - dookoła Kampinosu.
Kilometrów to niemało, a ja przecież cienki Bolek
noga wcale nie podaje, skąd brać parę w tej niedoli?
Ani dźwięczny śpiew skowronka, ani wiosna w swym rozkwicie
Nie pomaga, jechać ciężko bardziej walka to o życie.
Kilometry ubywają tak powoli, w takim trudzie
Rowerzyści mnie mijają, a to przecież nie nadludzie.
Wreszcie postój pod kościołem, tam gdzie Frycek chrzest przyjmował
Już wiadomo, że nareszcie dojechałem do Brochowa.
Dobrze siedzieć na słoneczku, jeść, pić, nogi rozprostować
lecz do domu kawał drogi. Trzeba siły porachować,
by nie brakło ich, bo wiecie, to niecała jest połowa
mojej drogi wciąż dalekiej...Wiatr miał sprzyjać, tak liczyłem,
że do celu mnie dowieje, ale wiecie jak to bywa:
"porzućcie wszelka nadzieję".
To już Dante u wrót piekieł mądre te umieścił słowa
więc i u mnie się sprawdziły - wiatr swej siły pożałował.
A bez niego jazda słaba, walczyć trza z kilometrami,
żeby zdążyć, jak liczyłem na tę czwartą z minutami.
Żeby obiad zjeść sobotni o ludzkiej, jak trzeba porze
Żeby żonka nie czekała, a daleko wciąż, mój Boże!
Ale jazda, choć najdłuższa kiedyś skończyć się wszak musi
tak jak wena wierszoklety. Wiem to - dziś nie wróci.
Dałem susa do Ursusa © yurek55
Wybudujemy wieżę, wieżę, wieżę, wieżę © yurek55
Obiekt wodociągowy w Lesznie © yurek55
Parafia Zawady istnieje od 1377 - ten kościół ma tylko 120 lat © yurek55
Kaplica nagrobna w Zawadach © yurek55
Tablica z inskrypcją od żony © yurek55
Kościół w Brochowie © yurek55
Kościół za wodą © yurek55
Droga polna z kościołem obronnym w tle © yurek55
Jezu krzyżem obciążony zmiłuj się nad nami. Brochów © yurek55
Fotka z mostu na Kanale Łasica © yurek55
Wzmianka o Kromnej z 1065 roku upamiętniona kamieniem © yurek55
Pierwszy bociek mi uciekł © yurek55
Naprawdę tak się nazywa © yurek55
Nie ma kto wyjechać, ten co parkował już nie umie? Dziekanów © yurek55
Koniec i bomba, kto czytał, ten trąba.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/533588536/embed/a6f2e82f43a1243ceea566b5b5b8b16e034de361">
- DST 139.00km
- Czas 07:17
- VAVG 19.08km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza setka AD 2016
Kiedy dojechałem do Nadarzyna, skręciłem na Piaseczno z zamiarem objechania od tyłu przez Kajetany i dojechania do katowickiej, a potem jadąc w kierunku Warszawy, Centrum Mody jest po prawej stronie i nie ma problemu. Jednak przejeżdżając górą nad trasą, zobaczyłem w oddali kładkę dla pieszych, umożliwiającą przedostanie się na drugą stronę niemal na wysokości celu mojej podróży. Niestety gdy do niej dojechałem okazało się, że jeszcze nie wybudowali schodów... Zawróciłem i dojechałem tak jak planowałem, choć będąc już przy tej kładce mogłem równie dobrze dojechać do świateł i zawrócić. Mniejsza z tym. Aha, Centrum "Maximus" turecki właściciel sprzedał Antkowi Ptakowi, temu od hurtu w Rzgowie, a sam otworzył Modo na Łopuszańskiej.
Centrum Handlowe Moda Ptak (d. Maximus) w Nadarzynie © yurek55
Po załatwieniu sprawy, która od kilku tygodni nie dawała mi spokoju, ze spokojnym sumieniem mogłem udać się w dalszą podróż. Pojechałem w kierunku Błonia z zamiarem powrotu od strony Leszna, czyli podobną trasą do tej, którą ostatnio jeździłem. Nad Autostradą Wolności w okolicy Brwinowa uwieczniłem komin, który rzeczywiście jest pozostałością nigdy nie uruchomionej elektrociepłowni Pruszków II. Oelka znowu miał rację
Jeszcze raz komin w Mosznie © yurek55
W Błoniu na rynku zrobiłem sobie krótki postój, zjadłem banana i sprawdziłem przejechany dystans. Jazda bez licznika ma bardzo dużo minusów, szczególnie jeśli chce się zrealizować plan pod nazwą "100 kilometrów", a na dodatek punktualnie przyjechać do domu na obiad.
Urząd Miasta Błonie © yurek55
Fontanna w Błoniu, symbol polsko - włoskiej przyjaźni © yurek55
Rozkład jazdy fontanny multimedialnej w Błoniu © yurek55
Potem jeszcze dwa razy sprawdzałem kilometraż i w sumie prawie się udało. To znaczy spóźniłem się o te pięć kilometrów ponad stówę, ale obiadu odgrzewać nie trzeba było. Smakował wybornie.
A potem przeprosiłem się ze starym licznikiem, bez pomiaru temperatury, prędkości maksymalnej, spalonych kalorii i jeszcze kliku funkcji. Na razie musi wystarczyć.
- DST 104.70km
- Czas 05:18
- VAVG 19.75km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Kara musi być!
Ale na po świętach sam znalazłem sobie powód do wyjazdu. Wprawdzie to zaledwie Żoliborz, ale wiedziałem, że najgorzej jest ruszyć dupsko z domu, potem jest już z górki. Już wyjeżdżając z domu wiedziałem, że bez stówy nie wrócę - taką sobie zadałem pokutę za świąteczne lenistwo. Założyłem nawet błotniki na rower, żeby być przygotowanym na kałuże po nocnym deszczu i pojechałem. Wybrałem dawano nie jechaną trasę przez Most Północny, Tarchomin i Jabłonnę, nad Zalew Zegrzyński. Na wale powodziowym przedłużają istniejącą drogę, ale ponieważ nie będzie miała statusu drogi dla rowerów, robią ją z kostki bauma. Pewno wznowią roboty na wiosnę, bo teraz warunki pogodowe nie pozwalają na kontynuację. Sroga zima! Nad Zalewem też ją widać, bojery śmigają po lodzie aż miło popatrzeć. A tak naprawdę, to sam nie wiem na czym płynął, ten stojący jak wenecki gondolier, wioślarz.
Do Warszawy wróciłem przez Rembertów i na Moście Siekierkowskim zrobiłem krótką analizę czasu, jaki mi pozostał i przejechanego dystansu. Było stanowczo za mało kilometrów żeby jechać prosto do domu. Pojechałem więc ponownie wałem powodziowym do Kępy Okrzewskiej i znaną drogą do Powsina, a potem Lasem Kabackim do Puławskiej i myk przez Pyry do Poleczki i do domu. Kilometrów wyszło ile chciałem i to bez dokręcania pod domem, a do tego jeszcze przekroczyłem jedenaście tysięcy w tym roku.
Wisła i Wisłostrada © yurek55
Punkt widokowy na tarasie bielańskim © yurek55
Most Północny - kierunek północ © yurek55
Niespodzianka - koniec drogi rowerowej do Jabłonny © yurek55
Plaża nad Zalewem Zegrzyńskim - Nieporęt © yurek55
Sporty wodne w grudniu © yurek55
Widok z pomostu na plaży w Nieporęcie © yurek55
Most Południowy - kierunek południe © yurek55
Wałem Zawadowskim do Kępy Okrzewskiej © yurek55
- DST 102.65km
- Teren 10.00km
- Czas 05:20
- VAVG 19.25km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Seteczka grudnióweczka
Widok na tureckie CH Maximus i włoskie CH Centrum Mody w Nadarzynie © yurek55
Kolejne Centrum Handlowym na mojej drodze, to Wólka Kosowska.
Azja pod Warszawą © yurek55
Polna droga do Wólki Kosowskiej - podwarszawskiego Chinatown © yurek55
W Wólce można też się poduczyć chińskiego czytając szyldy :)
Fryzjer w Chinatown © yurek55
Chiński sklepik © yurek55
Dalej oczy poniosły mnie do Piaseczna, bo miałem oddać córce klucze do mieszkania. Po drodze był Cmentarz Południowy. Te mogiłki pochowanych na koszt miasta, to jednak przygnębiający widok.
Cmentarz Południowy © yurek55
Jak już zawiozłem klucze, oczy poniosły mnie do studia filmowego, gdzie kręcą telenowelę "M jak Miłość". Już kilka razy tamtędy jechałem, ale nigdy nie skręciłem i dziś postanowiłem z ciekawości zajrzeć. Za ogrodzeniem stoi barak i hala, więc ze zdjęcia wykadrowałem tylko jego.
Pilnuję Studia Filmowego Serialu "M jak Miłość" © yurek55
Ale przedtem, przy pomniku w lesie chojnowskim, taka oto mroczna groźba i ostrzeżenie. Czujecie ten lodowaty strach?
Ostatnie ostrzeżenie © yurek55
W Górze Kalwarii dom starców obchodzi jubileusz, z tej okazji na murze wiszą fotogramy starych ludzi, pensjonariuszy? Też chyba niezbyt przyjemne ukoronowanie żywota ludzkiego w takim miejscu...
Wystawa na 175 - lecie © yurek55
Pensjonariusze Domu Starców w Górze Kalwarii © yurek55
A stamtąd gdzie mógłbym pojechać? Oczywiście do Gassów! Spotkałem nadspodziewanie dużo rowerzystów jak na grudzień i - co dziwne - niemal wszyscy pozdrawiali skinięciem głowy, czy machnięciem ręki. Widocznie o tej porze roku po terenach republiki rowerowej Gassy, jeżdżą już tylko dobrze wychowani i nie ma tam przypadkowych ludzi.
A samą przystań objęli w niepodzielne władanie wędkarze, było ich w tamtej okolicy z pięćdziesięciu.
W oczekiwaniu na holownik do Puław © yurek55
Przystań w Gassach © yurek55
Dalej już nie miałem co wymyślać, tylko trzeba było naginać do domu, na obiad, no i żeby dojechać do miasta po widnemu. Można powiedzieć, że się udało.
Droga pod Siekierkowskim © yurek55
A na zakończenie niespodzianka, zupełnie niezgodna z chronologią opisanych wyżej wydarzeń i zdjęć.
Otóż ledwie wyjechałem z domu, zaskoczył mnie ten oto widok - zablokowana ulica, z powodu faceta na parapecie czwartego piętra. Podobno siedział tam od trzeciej rano i nie mógł się zdecydować. Dobrze, że uliczka krótka, boczna i łatwa do objechania, ale te procedury z blokowaniem dostępu, to jest trochę chore.
Jeden potencjalny samobójca © yurek55
Budynek oddalony o całą szerokość podwórka i nie można autem przejechać. Bo co?
Niezdecydowany skoczek - samobójca © yurek55
To pomarańczowe, to poduszka ratunkowa.
Poduszka ratunkowa już czeka na skoczka © yurek55
W rezultacie podobno nie skoczył, pewno jak go "Mocarz" odpuścił to się rozmyślił.
Jedyne co znalazłem w sieci na ten temat tutaj
- DST 107.00km
- Teren 5.00km
- Czas 05:30
- VAVG 19.45km/h
- VMAX 42.10km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlakiem Chopina i dookoła Kampinosu
Powrót drogą 575 do Kazunia dał się trochę we znaki, ze względu na przeciwny wiatr, ale taka jest kolej rzeczy. Przedtem z wiatrem miałem obłędną średnią 25,5 km/h i to na dystansie prawie 70 kilometrów! Kiedyś to się musiało skończyć.
Ale i tak jestem bardzo zadowolony z dzisiejszej wycieczki.
Kościół w Brochowie © yurek55
Smugi nad kościołem w Brochowie © yurek55
Kościół w Brochowie © yurek55
Chemitrails nad wieżami kościelnymi © yurek55
Strzemiona i pocisk wmurowane w ścianę kościoła © yurek55
Skrzyżowane nad kościołem w Leoncinie © yurek55
Kliknij w zdjęcia to zobaczysz więcej.
- DST 148.80km
- Czas 07:03
- VAVG 21.11km/h
- VMAX 41.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Siedlce - wariant północny (nad dwójką)
Zaliczone gminy: Dobre, Jakubów, Kałuszyn, Wierzbno, Grębków, Mokobody, Suchożebry, Mordy
* W ubiegłą sobotę też wstałem i nawet zdążyłem dokonać porannej toalety zanim spojrzałem przez okno. Deszcz skłonił mnie do powrotu do łóżka.
Przedświt na Moście Siekierkowskim © yurek55
Fragment lekko terenowy © yurek55
Ciężki, podmokły teren © yurek55
(...)niech żyją młode żądze(...) © yurek55
Pamiątka - gmina Grębków © yurek55
Kościół w Grębkowie © yurek55
Scenografia godna sołtysa Nowej Suchej © yurek55
Kopiec Kościuszki na miarę wsi Kopcie © yurek55
Wyborcy Korwina w Kisielanach gm. Suchożebry © yurek55
Nepomucen w Starej Suchej nad rzeką Kostrzyń yurek55
Rower, który jeździł koleją © yurek55
- DST 143.52km
- Teren 8.00km
- Czas 06:35
- VAVG 21.80km/h
- VMAX 34.90km/h
- Temperatura 9.0°C
- Aktywność Jazda na rowerze
Po wschodnie gminy
"Jeśli dziś sobota, to jedziemy na gminobranie"
Tym razem, po sprawdzeniu przewidywanego kierunku wiatru, postanowiłem udać się na wschód. Wybór padł na Siedlce. Wyrysowana w nocy na szybko trasa pokazywała sto parę kilometrów, co było dystansem w sam raz, bo naprawdę musiałem wrócić wcześniej niż zwykle. Sprawdziłem rozkład i wybrałem pociąg o 6:28, który na miejscu jest o 8:07, co dawało szansę na powrót z wiatrem około 13:00 - 13:30.
Rano, podstawowym moim dylematem była kwestia ubioru. Nie mogłem liczyć na znaczące ocieplenie w ciągu dnia, ale przecież na sofrshelową kurtkę, w której jeżdżę zimą, jest za wcześnie. Musiałbym ją założyć tylko na koszulkę, a wtedy nie miałbym się z czego rozbierać, gdyby się ociepliło. Po dogłębnej analizie problemu wybrałem wariant trzech cienkich warstw i czwartej wiatrówki. Zabrałem też do plecaka pełne rękawiczki - na mróz i krótkie spodenki kolarskie - na upał, a do jedzenia banana i dwa batony zbożowe. W drodze na dworzec zmarznąć nie zdążyłem, ale czułem, że jest zimno. W pociągu rozebrałem się z połowy ciuchów i z lekkim niepokojem myślałem, co mnie czeka tam, hen, na wschodzie. Gdy wreszcie dojechaliśmy do celu, na dworcowym termometrze wyświetlało się wprawdzie 5°C, ale zaparkowane samochody miały na szybach grubą warstwę szronu. Ja tradycyjnie przed drogą, odwiedziłem jeszcze dworcowe WC, otwierające swe podwoje dla potrzebujących, dopiero po wrzuceniu w szparę monety dwuzłotowej. Jak nie masz, to babcia klozetowa ci rozmieni, ale pieniędzy przyjmować nie może. Automat właścicieli nie oszuka, a taka pani może. Widać uczciwość to mocno deficytowy towar.
W końcu gdy wyruszyłem wreszcie w drogę, zaraz za miastem musiałem zatrzymać się i sięgnąć do plecaka po rękawiczki. Temperatura spadła do zera, a odczuwalna zdecydowanie mniej. Później, już tradycyjnie, zatrzymywałem się przy niemal każdym rozwidleniu dróg sprawdzając kierunek jazdy i dzięki temu udało się uniknąć wpadek nawigacyjnych. Bikemap wyrysował mi fajną trasę, tym razem bez terenu i tak totalnie bocznymi drogami, że prawie samochodów ani ludzi nie widziałem. Dlatego końcówkę zdecydowałem się przejechać "dwójką", ale to tylko dwadzieścia parę kilometrów, a i przy sobocie ruch tirów ze Wschodu niezbyt męczący. Najpierw jednak na przystanku zrobiłem regularny topless, bo podkoszulka i bluza przy 13°C to zdecydowanie za dużo (rękawiczki zmieniłem już wcześniej). Zjadłem też zapasy zabrane na drogę, zadzwoniłem do domu, że będę bliżej drugiej niż pierwszej i mogłem już jechać do domu. Na Gocławiu widząc stojącą na pętli "dziewiątkę", pod wpływem jakiegoś impulsu zatrzymałem się i... wsiadłem do tramwaju. Naprawdę nie wiem po co to zrobiłem, choć myślałem przez całą drogę. No cóż, człowiek jest istotą nieodgadnioną. Bardzo tego żałuję i się wstydzę, ale co się stało, to się nie odstanie. Nawet rekordowa średnia nie cieszy.
Gminy: Siedlce miasto, Siedlce wieś, Wiśniew, Skórzeń, Kotuń, Mrozy, Cegłów.
Zdjęcia
Wygodny uchwyt rowerowy © yurek55
Tu nawet słaba kobieta umocuje bezpiecznie i bez wysiłku swój rower.
Dworzec PKP Siedlce © yurek55
Kapliczka w Żelkowie © yurek55
Na street view jest jeszcze bez daszka i pień jest dużo wyższy
Kościół w Oleksinie © yurek55
Dojeżdżam do stacji Sosnowo © yurek55
Droga powrotna wypadła obok torów © yurek55
Mrozy - kościół © yurek55
Mrozy - pomnik bohaterom gminy Kuflew 1914 - 1920 © yurek55
Rozrzucanie obornika, zapach się nie utrwalił na karcie pamięci © yurek55
Mało kto koniem wozi gnój na pole i ręcznie go rozrzuca.
- DST 104.73km
- Czas 04:34
- VAVG 22.93km/h
- VMAX 34.20km/h
- Temperatura 5.0°C
- Aktywność Jazda na rowerze
Po gminy - Nasielsk, Płońsk, Wyszogród
W Nasielsku powitało mnie mocno rześkie powietrze, temperatura wynosiła zawrotne 4°C, a ja byłem ubraniowo przygotowany na późniejsze temperatury. Rankiem cienka bluza i krótkie spodnie były trochę niewystarczające. Najgorzej było na zjazdach, ale na szczęście był tylko jeden, na drugim już tak się nie rozpędzałem. Po pięćdziesięciu kilometrach, mogłem już zdjąć bluzę i do końca podróży jechałem tylko w koszulce.
Jeśli o samą jazdę chodzi, to wiatr mi nie pomagał tym razem, co od razu widać po średniej, ale nie było to dla mnie jakimś szczególnie masakrycznym doznaniem. Do huku wiatru w uszach można się końcu przyzwyczaić. Znowu miałem rzecz jasna kilka drobnych błędów nawigacyjnych, a jeden poważniejszy skończył się prowadzeniem roweru po lesie przez jakieś chaszcze, dziurawe mostki i strome wąwozy, bo nie chciałem wracać... Dotarłem w końcu do jakiegoś opuszczonego gospodarstwa i potem polną drogą dojechałem do krajowej "62", ale to nie na tym polega. Muszę w końcu zainwestować w uchwyt do telefonu, mocowany na śrubę do mostka, bo na kierownicy nie mam już miejsca. Jadąc krajówką po gminę Czerwińsk, na niedługim, ale dość stromym zjeździe, ustanowiłem swój rekord prędkości - od dziś wynosi on 48km/h. Po zaliczeniu tej gminy zacząłem powrót. Na liczniku miałem przejechane osiemdziesiąt dziewięć kilometrów, do domu daleko, a czasu znów zrobiło się mało. Do ustalonej godziny powrotu zostało nieco ponad trzy godziny, a ja nie wiedziałem ile mam kilometrów do przejechania. Dlatego przemknęła mi przez chwilę myśl, aby pojechać zgodnie z napisem Warszawa 63 do Nowego Dworu Mazowieckiego, a stamtąd już rzut beretem. Szybko jednak porzuciłem ten kapitulancki wariant i zdecydowałem się jechać zgodnie z pierwotnym planem, rozmyślając czy zdążę na czas, czy nie. A tym razem chciałem naprawdę nie sprawić zawodu. Już w Kampinosie zacząłem rozglądać się za jakąś podwózką, ale autobus miał być dopiero za dwie godziny. Pomyślałem, że w Lesznie coś się znajdzie, ale i tu czekał mnie zawód, do busika rower się nie mieści, a 719 dopiero co odjechał. Gdy skręciłem na drogę w kierunku Błonia oświeciła mnie myśl, że jest tam przecież stacja kolejowa. Szybki rzut oka na rozkład jazdy w telefonie i bingo! Miałem wystarczająco dużo czasu, by spokojnie dojechać, znaleźć dworzec, kupić bilet i jeszcze chwilkę poczekać. Z Dworca Zachodniego do domu mam góra pięć minut jazdy. Obiad smakował wyśmienicie.
Zaliczone gminy 10 sztuk: Płońsk wieś, Płońsk miasto, Dzierżążnia, Naruszewo, Bulkowo, Mała Wieś, Wyszogród , Czerwińsk, Młodzieszyn, Brochów
Podróż pociągiem skraca czas © yurek55
Promocja i reklama wsi Cieksyn © yurek55
Do Cieksyna przed mostem w prawo © yurek55
Wkra w Borkowie © yurek55
Wkra widok na południe © yurek55
Na moście w Borkowie jest zimno © yurek55
Jazda w terenie © yurek55
Pierwsza gmina © yurek55
Druga gmina © yurek55
I jeszcze jedna © yurek55
W Troskach pozbyłem się...bluzy, bo trosk nie miałem © yurek55
Kapliczka w lesie © yurek55
Wąwozem pod górę © yurek55
Cel osiągnięty, można wracać © yurek55
Bohaterowie bitwy nad Bzurą. Wyszogród © yurek55
Most w Wyszogrodzie w pełnej krasie © yurek55
Wisła w Wyszogrodzie © yurek55
Pomnik koło mostu nad Bzurą w Witkowicach © yurek55
Ostatni etap © yurek55
- DST 143.67km
- Teren 10.00km
- Czas 07:07
- VAVG 20.19km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze