Wpisy archiwalne w kategorii
> 100
Dystans całkowity: | 47877.65 km (w terenie 738.00 km; 1.54%) |
Czas w ruchu: | 2305:03 |
Średnia prędkość: | 20.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 116.95 km/h |
Suma podjazdów: | 66020 m |
Suma kalorii: | 748979 kcal |
Liczba aktywności: | 421 |
Średnio na aktywność: | 113.72 km i 5h 28m |
Więcej statystyk |
Środa, 5 kwietnia 2017
Kategoria > 100
Nieplanowana seteczka
Okazją do dzisiejszego wyjazdu był paszport Dominiki, a właściwie jego upływający termin wazności. Stary paszport, jak wiadomo, trzeba oddać przy wyrabianiu nowego, a że miała go na stałe ciocia, jako główny globtroter rodzinny, pojechałem go jej odebrać i przekazać rodzicielce. Wiem, że to trochę skomplikowane, ale mniejsza z tym - ważne że miałem po co jechać. Już od początku czułem, że jedzie się lekko i szybko; na Taneczną zajechałem w 27 minut, a w Piasecznie, u drugiej córki zameldowałem się po 28 minutach. Miałem początkowo zamiar pojechać od razu do Gassów i tamtędy wrócić do Warszawy, ale jakoś znalazłem się na wylotówce do Sandomierza, a tam znak "Góra Kalwaria 16". No to pojechałem do Góry Kawalerii. Wprawdzie droga krajowa 79 to nie jest to, co rowerzyści lubią najbardziej, ale taki kawałek dało się przejechać bez nadmiernego stresu. Długo to zreszta nie trwało, bo jak już pisałem, jechałem całkiem szybko. W powrotnej drodze okazało się, że wcale moja prędkość nie spadała, co mnie mocno zdziwiło. Udawało mi się przez cały czas utrzymywać średnią prędkość powyżej 25km/h i dopiero jazda na dróżkach i światłach po mieście obniżyła mi ją do 23,5km/h. Ale i tak miałem zapas czasu, więc dokręciłem jadąc nad Wisłą na północ i dopiero przy Dewaytis odbiłem w lewo pod górę, do Uniwersytetu im. Kardynała Wyszyńskiego. Tym sposobem udało się zaliczyć kolejną, dziesiątą w tym roku, setkę.

Prom jeszcze nie pływa © yurek55

Nowa lina do promu © yurek55

Citroen 2CV na przystani w Gassach © yurek55

Wisła na Żoliborzu © yurek55

Wisła z Tribanem © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/929181763/embed/680fe36f99f4259609153d1927b287bcc0e128a5">

Prom jeszcze nie pływa © yurek55

Nowa lina do promu © yurek55

Citroen 2CV na przystani w Gassach © yurek55

Wisła na Żoliborzu © yurek55

Wisła z Tribanem © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/929181763/embed/680fe36f99f4259609153d1927b287bcc0e128a5">
- DST 101.73km
- Czas 04:18
- VAVG 23.66km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 marca 2017
Kategoria > 100
Ukołysał wiater? Tia, chyba ciebie!
Wszyscy znamy popularną na Podhalu piosneczkę:
Hej, góral, ja ci góral
Hej, spod samiuśkich Tater
Hej, descyk mnie ukompoł
Hej, ukołysał wiater
Jak myślicie, czy ukołysanie przez wiater dotyczy też rowerzystów, czy tylko górali? Mnie tam dziś nie ukołysało, powiem wręcz, że sponiewierał mnie skurczybyk okrutnie! Gdybym wracał, jak wczoraj, prosto na wschód do Warszawy, to wtedy bym na mocno pchający wiatr nie narzekał, więc w sumie mam co chciałem. :) Ale dzięki tej decyzji powstał ślad o niebanalnym kształcie, ja zaliczyłem "setkę' bez dokręcania po mieście, i najważniejsze - zdążyłem przed deszczem. Moja pogodowa aplikacja przewidziała opad deszczu od godziny czternastej i to się sprawdziło. Pierwsze krople spadły gdy otwierałem drzwi od klatki schodowej.
A jazda przy tak silnym bocznym wietrze wymaga uwagi i skupienia i potrafi nieźle wymęczyć. Strój kolarski, taki jak wczoraj - zestaw letni ponownie okazał się wystarczający. Tyle słów na dzień dzisiejszy.

Willa Wiktoria 2009 © yurek55

Bardziej pałac niż willa © yurek55
Samochód przed wejściem to serwis basenowy 24h, kompleksowa obsługa basenów. Nie sądziłem, że pogotowie basenowe też jest potrzebne. To co widać na zdjęciu, to niewielki fragment tej posiadłości.

Ławeczka na słoneczku przed pałacem zaprasza do odpoczynku © yurek55
Pierwszy i jedyny przystanek podczas dzisiejszej wycieczki. I gdy tak sobie siedziałem, niespodzianka! Czy to może być inspiracją do wykonania sobie takiego tatuażu w kształcie blatu?

Wtem! :) © yurek55

XVIII - wieczny późnobarokowy pałac Łuszczewskich w Lesznie © yurek55
Obecnie Ośrodek szkoleniowo - Konferencyjny BGŻ

Cmentarz wojenny w Ołtarzewie - Ożarowie Maz © yurek55

Przechodniu powiedz Polsce tu leżym jej syny, prawom jej do ostatniej posłuszni godziny © yurek55

...Zanim padłeś jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką, czy to kula synu, czy to serce pękło? © yurek55

Tory pod Lazurową © yurek55

Firmowe przesłanie? © yurek55
To nie jest kryptoreklama telcomu, tylko nieustannie zadziwia mnie ten napis nad wejściem.
Hej, góral, ja ci góral
Hej, spod samiuśkich Tater
Hej, descyk mnie ukompoł
Hej, ukołysał wiater
Jak myślicie, czy ukołysanie przez wiater dotyczy też rowerzystów, czy tylko górali? Mnie tam dziś nie ukołysało, powiem wręcz, że sponiewierał mnie skurczybyk okrutnie! Gdybym wracał, jak wczoraj, prosto na wschód do Warszawy, to wtedy bym na mocno pchający wiatr nie narzekał, więc w sumie mam co chciałem. :) Ale dzięki tej decyzji powstał ślad o niebanalnym kształcie, ja zaliczyłem "setkę' bez dokręcania po mieście, i najważniejsze - zdążyłem przed deszczem. Moja pogodowa aplikacja przewidziała opad deszczu od godziny czternastej i to się sprawdziło. Pierwsze krople spadły gdy otwierałem drzwi od klatki schodowej.
A jazda przy tak silnym bocznym wietrze wymaga uwagi i skupienia i potrafi nieźle wymęczyć. Strój kolarski, taki jak wczoraj - zestaw letni ponownie okazał się wystarczający. Tyle słów na dzień dzisiejszy.

Willa Wiktoria 2009 © yurek55

Bardziej pałac niż willa © yurek55
Samochód przed wejściem to serwis basenowy 24h, kompleksowa obsługa basenów. Nie sądziłem, że pogotowie basenowe też jest potrzebne. To co widać na zdjęciu, to niewielki fragment tej posiadłości.

Ławeczka na słoneczku przed pałacem zaprasza do odpoczynku © yurek55
Pierwszy i jedyny przystanek podczas dzisiejszej wycieczki. I gdy tak sobie siedziałem, niespodzianka! Czy to może być inspiracją do wykonania sobie takiego tatuażu w kształcie blatu?

Wtem! :) © yurek55

XVIII - wieczny późnobarokowy pałac Łuszczewskich w Lesznie © yurek55
Obecnie Ośrodek szkoleniowo - Konferencyjny BGŻ

Cmentarz wojenny w Ołtarzewie - Ożarowie Maz © yurek55

Przechodniu powiedz Polsce tu leżym jej syny, prawom jej do ostatniej posłuszni godziny © yurek55

...Zanim padłeś jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką, czy to kula synu, czy to serce pękło? © yurek55

Tory pod Lazurową © yurek55

Firmowe przesłanie? © yurek55
To nie jest kryptoreklama telcomu, tylko nieustannie zadziwia mnie ten napis nad wejściem.
- DST 105.00km
- Czas 04:45
- VAVG 22.11km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 marca 2017
Kategoria > 100
Kolejna setka - nuda
Kolejny raz przyszło mi penetrować kierunek zachodni. Tym razem, żeby nie było nudno, nie jechałem prosto jak strzelił, tylko opuszczałem i wracałem na drogę do Leszna, aż dojechałem do Borzęcina. Już z daleka słyszałem melodię wygrywaną przez dzwony kościelne, bo akurat dwunasta była, ale nie udało mi się jej rozpoznać. Na pewno nie była to "Oda do radości". ;)
Stamtąd skierowałem się w stronę Mariewa, tylko dziś, w odróżnieniu od wczorajszej trasy, zaatakowałem go z drugiej strony i po chwili byłem w Zaborowie. Gdy w Lesznie robiłem zdjęcie odkryłem, że telefon nie zarejestrował mojej nowatorskiej trasy (z mojej winy, niestety) i znów mam prostą krechę zamiast fantazyjnego śladu. Pomyślałem, że jutro przejadę ją jeszcze raz i tyle, a dziś mapy nie będzie. Dalsza droga wiodła do Błonia, a potem kawałeczek poznańską do mostu na Utracie i przez Witki wróciłem do starej znajomej - drogi do Umiastowa. W Warszawie postanowiłem pokręcić się nieco po mieście bo na zegarze w Urzędzie Dzielnicy Włochy była druga za piętnaście, a mnie trochę brakowało do setki. Wprawdzie po chwili sprawdziłem u siebie i okazało się, że gminny zegar był nieprzestawiony, ale i tak dokręciłem. Miałem dziś "dzień konia" - tak nazywaliśmy na siatkówce dzień, w którym komuś wszystko wychodzi: każdy atak, blok, obrona, kończą się sukcesem. Mnie dziś za to jechało się szybko, bez wysiłku i przyjemnie. Nawet te ostatnie dziesięć kilometrów po zatłoczonych ulicach pełnych świateł, nie obniżyły mi średniej zbytnio. Jest satysfakcjonująca, nigdy jeszcze tak szybko nie przejechałem setki.

Nowa ddr w Borzęcinie - całe 220 metrów! © yurek55

Neogotycki kościół Św. Jana Chrzciciela w Lesznie z końca XIX w © yurek55

Kapliczka z 1925 roku w Wąsikach © yurek55

Fundatorzy - włościanie z Wąsików © yurek55

Droga Pogroszew - Umiastów w lusterku © yurek55
Stamtąd skierowałem się w stronę Mariewa, tylko dziś, w odróżnieniu od wczorajszej trasy, zaatakowałem go z drugiej strony i po chwili byłem w Zaborowie. Gdy w Lesznie robiłem zdjęcie odkryłem, że telefon nie zarejestrował mojej nowatorskiej trasy (z mojej winy, niestety) i znów mam prostą krechę zamiast fantazyjnego śladu. Pomyślałem, że jutro przejadę ją jeszcze raz i tyle, a dziś mapy nie będzie. Dalsza droga wiodła do Błonia, a potem kawałeczek poznańską do mostu na Utracie i przez Witki wróciłem do starej znajomej - drogi do Umiastowa. W Warszawie postanowiłem pokręcić się nieco po mieście bo na zegarze w Urzędzie Dzielnicy Włochy była druga za piętnaście, a mnie trochę brakowało do setki. Wprawdzie po chwili sprawdziłem u siebie i okazało się, że gminny zegar był nieprzestawiony, ale i tak dokręciłem. Miałem dziś "dzień konia" - tak nazywaliśmy na siatkówce dzień, w którym komuś wszystko wychodzi: każdy atak, blok, obrona, kończą się sukcesem. Mnie dziś za to jechało się szybko, bez wysiłku i przyjemnie. Nawet te ostatnie dziesięć kilometrów po zatłoczonych ulicach pełnych świateł, nie obniżyły mi średniej zbytnio. Jest satysfakcjonująca, nigdy jeszcze tak szybko nie przejechałem setki.

Nowa ddr w Borzęcinie - całe 220 metrów! © yurek55

Neogotycki kościół Św. Jana Chrzciciela w Lesznie z końca XIX w © yurek55

Kapliczka z 1925 roku w Wąsikach © yurek55

Fundatorzy - włościanie z Wąsików © yurek55

Droga Pogroszew - Umiastów w lusterku © yurek55
- DST 101.68km
- Czas 04:30
- VAVG 22.60km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 marca 2017
Kategoria > 100
Wietrzna setka
Dziwna ta moja dzisiejsza wycieczka. Zamiast połykać przestrzeń, snułem się nad Wisłą po obu jej brzegach i dopiero ostatnie czterdzieści kilometrów, od Huty, jechałem tak jak należy. A dziś nad Wisłą i otwarcie Muzeum wraz z wystawą "Syrena herbem swym zwodnicza" i dalej Światowy Dzień Wody, organizowany przez Wodociągi Warszawskie - to nie warunki na ustanawianie rekordów. Po prostu jechałem, żeby jechać i tyle. Już nawet wiatr nie robił na mnie wrażenia, przez tyle dni był czas się przyzwyczaić.

Tuning ekstremalny © yurek55

Silnik od Syreny 105 © yurek55

Bus po uderzeniu w sygnalizator © yurek55

Kierowca i pasażerowie mieli szczęście © yurek55

Kładka na Żeraniu © yurek55

Tuning ekstremalny © yurek55

Silnik od Syreny 105 © yurek55

Bus po uderzeniu w sygnalizator © yurek55

Kierowca i pasażerowie mieli szczęście © yurek55

Kładka na Żeraniu © yurek55
- DST 103.23km
- Czas 05:20
- VAVG 19.36km/h
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 marca 2017
Kategoria > 100
Jedziemy!
Wczorajsze lenistwo ciążyło mi na sumieniu i musiałem jakoś się zrehabilitować we własnych oczach. Wybrałem nieco zmodyfikowaną drogę na zachód, a potem na północ do Nowego Dworu i powrót po drugiej stronie Wisły. Początki nie były najlepsze, wiatrówka postawiona w łopot skutecznie mnie spowalniała, a potem wpakowałem się w drogę przez Puszczę Kampinoską z Truskawia do Mariewa. Wprawdzie to tylko trzy kilometry, ale kilkaset metrów musiałem przejechać po tłuczniu, a ostre kamienie strzelające z pod kół, wywoływały u mnie palpitację serca. Na szczęście opony, choć szosowe, wytrzymały tę ciężką próbę. Ale przyrzekłem sobie, że pierwszy i ostatni raz tamtędy pojechałem Barankiem.

Kampinoska masakra szosowa © yurek55

Truskaw - Mariew © yurek55
A wracając do mojej kurtki - wiatrówki, to ona nie jest rowerowa, tylko reklamowa z nadrukiem firmy samochodowej. Teraz, gdy jeżdżę pod wiatr nieco szybciej niż na poprzednim rowerze, ten furkot materiału i opór powietrza trochę mnie osłabia. Rozumiem teraz jeszcze lepiej, dlaczego ciuchy rowerowe są obcisłe.
W Zaborowie nie skręciłem na Leszno, bo wolałem jechać po mniej uczęszczanych drogach i na rondzie... pomyliłem drogę! A przecież kilkadziesiąt razy tam byłem i na dodatek kiedyś już też tak źle pojechałem. No cóż, musiałem po prostu przejechać kolejny kilometr z kawałkiem po gruntówce.
Dalsza droga przebiegła bez zakłóceń i bez przygód. Od Nowego Dworu mogłem wreszcie wykorzystać sprzyjający wiatr i podkręcić trochę średnią. Zrobiło się na tyle ciepło, że dokuczało mi trochę pragnienie, a woda dawno się skończyła, ale tu poratowały mnie miłe recepcjonistki w przychodni DPMed w Jabłonnie.
A na zakończenie podróży, na Grójeckiej wyprzedził mnie koleś na przedpotopowym rowerze miejskim, z przerzutką w piaście i na cienkich, stalowych rurkach. Siedział na nim wyprostowany, jak prymus w ławce szkolnej, a pomykał na tym swoim rowerku, że tylko oddalające się plecy widziałem. Byłem bez szans, jak widać - nie szosa czyni kolarza. :)

Kampinoska Droga Krzyżowa - koniec przy kościele w Wierszach © yurek55

Przy cmentarzu w Wierszach © yurek55

Pierwsza Stacja Drogi Krzyżowej wzdłuż drogi Armii Krajowej w Wierszach © yurek55

Most stalowy - wiadomo gdzie 449 km © yurek55

Słynna budowla w NDM © yurek55

Tu miłe panie częstują rowerzystów wodą z dystrybutora © yurek55

Kampinoska masakra szosowa © yurek55

Truskaw - Mariew © yurek55
A wracając do mojej kurtki - wiatrówki, to ona nie jest rowerowa, tylko reklamowa z nadrukiem firmy samochodowej. Teraz, gdy jeżdżę pod wiatr nieco szybciej niż na poprzednim rowerze, ten furkot materiału i opór powietrza trochę mnie osłabia. Rozumiem teraz jeszcze lepiej, dlaczego ciuchy rowerowe są obcisłe.
W Zaborowie nie skręciłem na Leszno, bo wolałem jechać po mniej uczęszczanych drogach i na rondzie... pomyliłem drogę! A przecież kilkadziesiąt razy tam byłem i na dodatek kiedyś już też tak źle pojechałem. No cóż, musiałem po prostu przejechać kolejny kilometr z kawałkiem po gruntówce.
Dalsza droga przebiegła bez zakłóceń i bez przygód. Od Nowego Dworu mogłem wreszcie wykorzystać sprzyjający wiatr i podkręcić trochę średnią. Zrobiło się na tyle ciepło, że dokuczało mi trochę pragnienie, a woda dawno się skończyła, ale tu poratowały mnie miłe recepcjonistki w przychodni DPMed w Jabłonnie.
A na zakończenie podróży, na Grójeckiej wyprzedził mnie koleś na przedpotopowym rowerze miejskim, z przerzutką w piaście i na cienkich, stalowych rurkach. Siedział na nim wyprostowany, jak prymus w ławce szkolnej, a pomykał na tym swoim rowerku, że tylko oddalające się plecy widziałem. Byłem bez szans, jak widać - nie szosa czyni kolarza. :)

Kampinoska Droga Krzyżowa - koniec przy kościele w Wierszach © yurek55

Przy cmentarzu w Wierszach © yurek55

Pierwsza Stacja Drogi Krzyżowej wzdłuż drogi Armii Krajowej w Wierszach © yurek55

Most stalowy - wiadomo gdzie 449 km © yurek55

Słynna budowla w NDM © yurek55

Tu miłe panie częstują rowerzystów wodą z dystrybutora © yurek55
- DST 115.90km
- Czas 05:29
- VAVG 21.14km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 marca 2017
Kategoria > 100
Duże koło
Przyszedł czas by mój szosowy rower pokazał się w mekce szoszonów warszawskich, czyli Republice Rowerowej Gassy. Uznałem to za dobra okazję do przejechania ulubionej trasy poprzez wsie i przysiółki za Górą Kalwarią i zaliczenie kolejnej "setki". Początek nie był zbyt udany, a przyczyną była znów utrata fixa i to zaledwie po dwóch kilometrach z kawałkiem. Jeszcze na Polu Mokotowskim. Pomimo ustawienia dźwiękowych powiadomień w Locusie, nie usłyszałem sygnału i zorientowałem się dopiero w Wilanowie, gdy chciałem się upewnić, czy na pewno z Vogla mam skręcić w ulicę Ruczaj. Tym razem mój brak pamięci związany z pewnym Niemcem, na coś się przydał. Niestety żeby telefon odzyskał "widzenie" satelitów musiałem go zrestartować i stąd ta prosta linia na mapie oraz różnica w kilometrach.
Na drogach Republiki Rowerowej co chwilę spotykałem kolarzy jadących solo, w duetach, większych bądź mniejszych grupach, ubranych i wyposażonych stosownie do miejsca gdzie się znajdowali. Rzecz jasna ich szybkość byłą o pięć, do dziesięciu kilometrów na godzinę większa od mojego emeryckiego tempa, ale pomimo to, wielu z nich machało ręką lub pozdrawiało skinieniem głowy. Sympatyczny zwyczaj. Tym razem nie próbowałem nawet dojechać do przystani promowej błotnistą i grząską ścieżką na wale, wszak posiadanie szosy zobowiązuje. Nie wiem też, czy w przyszłości będę tam zajeżdżał po bruku i betonowych płytach - ile można zdjęcia promu robić, prawda?
Przed Górą Kalwaria na podjeździe do Lipkowskiej znów o mało płuc nie zostawiłem na asfalcie, a w mijającym mnie peletonie słyszałem swobodne rozmowy, żarty, popijanie z bidonów, czyli totalny luzik. Przecież oni nie brali udziału w żadnym wyścigu, tylko w sobotniej przejażdżce. Umawiali się, zdaje się, na dalszą jazdę do Warki, ja miałem inną trasę. Po krótkim foto stopie na Rynku, pojechałem w stronę cmentarza i na dalszej trasie już grup kolarskich nie spotykałem. Pomimo, że wreszcie zaczynał mi pomagać trochę wiatr, jechało się trudniej. Zaczął mi doskwierać głód, coraz częściej podnosiłem tyłek z siodełka i jechałem tylko siłą rozpędu, a ponowne siadanie i kręcenie wymagało sporo silnej woli. Ale za to wygodnie już trzyma mi się kierownicę. Nie umiem też jeszcze szybko wchodzić w zakręty, ale akurat ta umiejętność nie jest niezbędna na moim poziomie. No i boję się rozwijać dużych prędkości z górki, bo stopień opanowania roweru jest jeszcze zbyt mały.
Pomimo tych wszystkich trudności i ograniczeń, Strava i tak zafundowała mi dziś 30 pucharków. :)
PS. Ubrałem się na krótko, ale założyłem rękawki i nogawki, a na koszulkę założyłem cienką bluzę. Rano było tylko cztery stopnie i było nieco chłodnawo, ale do domu już wróciłem z krótkim rękawem.

Kot stróżujący © yurek55

Moczykije na przystani w Gassach © yurek55

Prom zimuje - kot pilnuje © yurek55

Ratusz w Górze Kalwarii © yurek55

Vis-a-vis ratusza jest kościół "Na Górce" © yurek55

Szkoła Podstawowa w Ruścu robi wrażenie! © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/887356223/embed/53e0431b549c1b90207e3e402bd591302b686daa">
Na drogach Republiki Rowerowej co chwilę spotykałem kolarzy jadących solo, w duetach, większych bądź mniejszych grupach, ubranych i wyposażonych stosownie do miejsca gdzie się znajdowali. Rzecz jasna ich szybkość byłą o pięć, do dziesięciu kilometrów na godzinę większa od mojego emeryckiego tempa, ale pomimo to, wielu z nich machało ręką lub pozdrawiało skinieniem głowy. Sympatyczny zwyczaj. Tym razem nie próbowałem nawet dojechać do przystani promowej błotnistą i grząską ścieżką na wale, wszak posiadanie szosy zobowiązuje. Nie wiem też, czy w przyszłości będę tam zajeżdżał po bruku i betonowych płytach - ile można zdjęcia promu robić, prawda?
Przed Górą Kalwaria na podjeździe do Lipkowskiej znów o mało płuc nie zostawiłem na asfalcie, a w mijającym mnie peletonie słyszałem swobodne rozmowy, żarty, popijanie z bidonów, czyli totalny luzik. Przecież oni nie brali udziału w żadnym wyścigu, tylko w sobotniej przejażdżce. Umawiali się, zdaje się, na dalszą jazdę do Warki, ja miałem inną trasę. Po krótkim foto stopie na Rynku, pojechałem w stronę cmentarza i na dalszej trasie już grup kolarskich nie spotykałem. Pomimo, że wreszcie zaczynał mi pomagać trochę wiatr, jechało się trudniej. Zaczął mi doskwierać głód, coraz częściej podnosiłem tyłek z siodełka i jechałem tylko siłą rozpędu, a ponowne siadanie i kręcenie wymagało sporo silnej woli. Ale za to wygodnie już trzyma mi się kierownicę. Nie umiem też jeszcze szybko wchodzić w zakręty, ale akurat ta umiejętność nie jest niezbędna na moim poziomie. No i boję się rozwijać dużych prędkości z górki, bo stopień opanowania roweru jest jeszcze zbyt mały.
Pomimo tych wszystkich trudności i ograniczeń, Strava i tak zafundowała mi dziś 30 pucharków. :)
PS. Ubrałem się na krótko, ale założyłem rękawki i nogawki, a na koszulkę założyłem cienką bluzę. Rano było tylko cztery stopnie i było nieco chłodnawo, ale do domu już wróciłem z krótkim rękawem.

Kot stróżujący © yurek55

Moczykije na przystani w Gassach © yurek55

Prom zimuje - kot pilnuje © yurek55

Ratusz w Górze Kalwarii © yurek55

Vis-a-vis ratusza jest kościół "Na Górce" © yurek55

Szkoła Podstawowa w Ruścu robi wrażenie! © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/887356223/embed/53e0431b549c1b90207e3e402bd591302b686daa">
- DST 119.23km
- Czas 05:41
- VAVG 20.98km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 lutego 2017
Kategoria > 100
Pierwsza setka na kolarzówce
Przyszedł czas na pierwszą dłuższą przejażdżkę Barankiem, by sprawdzić wreszcie, jak moje ciało znosi szosową geometrię ramy. Od razu na początku napiszę: - szału nie ma. Oczywiście najbardziej cierpią ręce, a ściślej dłonie, no i niestety tyłek. Zmiana chwytu na kierownicy pomaga na chwilę, tak samo jak uniesienie zadka nad siodełko. Do tego w nogach też czuję dystans bardziej niż poprzednio. To może być kwestia innej techniki pedałowania, bo jeżdżę w noskach, czyli nie tylko pcham pedał w dól, ale i ciągnę do góry. A jeśli chodzi o ułożenie rąk na kierownicy, to na razie mam wrażenie, że w podstawowym ułożeniu, czyli w górnym chwycie na rogach, wyciągam ręce za daleko do przodu. Wiem, można zmienić mostek na krótszy, ale raczej z tym poczekam. Wielkość roweru jest właściwa, zmierzyłem się według wskazówek znalezionych na najbardziej profesjonalnej stronie, jaką znalazłem w całym internecie. Czyli potrzeba cierpliwości i wytrwałości i wszystko się dopasuje: i ręce do kierownicy i dupa do siodełka.
A jeśli chodzi o samą trasę, to odwiedziłem Adama w sklepie w Nieporęcie, widziałem na Zalewie wędkarzy łowiących ryby z pod lodu i spotkałem wielu szosowców pozdrawiających mnie machnięciem ręki. Jeden z nich, stał pod sklepem w Pieńkowie pijąc z butelki, a po kilku minutach mijając mnie zaproponował: "Pan siada na koło, zrobię panu tunel". Odpowiedziałem, że to moje szosowe początki, że nie wiem czy się utrzymam, ale rzeczywiście dojechaliśmy razem do samych Łomianek. Oglądał się często i dostosował swoją prędkość do moich możliwości. Był mocno zaskoczony, że w tym wieku zdecydowałem sie kupno szosowego roweru i szczerze mi gratulował.
Na zakończenie podróży zajechałem do Decathlonu, bo końcówka linki od przedniej przerzutki ocierała mi o nogę. Serwisant nie tylko to mi poprawił, ale od razu wyregulował obie i nasmarował łańcuch.
Na dzisiejszym dystansie robiłem przystanki sobie na odpoczynek: u Adama, potem w Czosnowie, potem na przystanku na Wólce Węglowej, potem z rowerem wszedłem do Lidla kupić napój izotoniczny i na koniec w serwisie. Na poprzednim rowerze taki dystans robiłem z jednym najwyżej przystankiem. To tyle moich wniosków i obserwacji na dziś.

Wisła w Warszawie © yurek55

Samochód w rowie © yurek55

Jak go wydostać i czy się opłaca? © yurek55

Renault 19 Chamade WWY 03674 © yurek55

Odważni wędkarze nadal łowią z pod lodu. Zalew Zegrzyński © yurek55

Most żelazny na Wiśle z 1911 roku © yurek55

Wisła i kawałek Twierdzy Modlin © yurek55

Odpoczynek w Czosnowie przy nieczynnej jeszcze fontannie © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/881689454/embed/f833517fee29bd85d48c2e674c003ccf8632ac71">
A jeśli chodzi o samą trasę, to odwiedziłem Adama w sklepie w Nieporęcie, widziałem na Zalewie wędkarzy łowiących ryby z pod lodu i spotkałem wielu szosowców pozdrawiających mnie machnięciem ręki. Jeden z nich, stał pod sklepem w Pieńkowie pijąc z butelki, a po kilku minutach mijając mnie zaproponował: "Pan siada na koło, zrobię panu tunel". Odpowiedziałem, że to moje szosowe początki, że nie wiem czy się utrzymam, ale rzeczywiście dojechaliśmy razem do samych Łomianek. Oglądał się często i dostosował swoją prędkość do moich możliwości. Był mocno zaskoczony, że w tym wieku zdecydowałem sie kupno szosowego roweru i szczerze mi gratulował.
Na zakończenie podróży zajechałem do Decathlonu, bo końcówka linki od przedniej przerzutki ocierała mi o nogę. Serwisant nie tylko to mi poprawił, ale od razu wyregulował obie i nasmarował łańcuch.
Na dzisiejszym dystansie robiłem przystanki sobie na odpoczynek: u Adama, potem w Czosnowie, potem na przystanku na Wólce Węglowej, potem z rowerem wszedłem do Lidla kupić napój izotoniczny i na koniec w serwisie. Na poprzednim rowerze taki dystans robiłem z jednym najwyżej przystankiem. To tyle moich wniosków i obserwacji na dziś.

Wisła w Warszawie © yurek55

Samochód w rowie © yurek55

Jak go wydostać i czy się opłaca? © yurek55

Renault 19 Chamade WWY 03674 © yurek55

Odważni wędkarze nadal łowią z pod lodu. Zalew Zegrzyński © yurek55

Most żelazny na Wiśle z 1911 roku © yurek55

Wisła i kawałek Twierdzy Modlin © yurek55

Odpoczynek w Czosnowie przy nieczynnej jeszcze fontannie © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/881689454/embed/f833517fee29bd85d48c2e674c003ccf8632ac71">
- DST 111.70km
- Czas 05:23
- VAVG 20.75km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 lutego 2017
Kategoria > 100
Powtórka trochę skrócona
Wiedziałem, że wtorkową trasę będę powtarzał, aż poznam ja na pamięć i że prędko mi się nie znudzi. Umówiłem się więc z bratem w Centrum Mody w Nadarzynie zaległe sprawy pozałatwiać i napić się dobrej kawy.:) Dojazd z dawnego Maximusa do centrum Mody, nadal pozostał wysoce problematyczny pomimo wybudowania wiaduktu. Okazuje się, że wybudowanie to za mało, trzeba jeszcze odebrać. Ja z rowerem problemu nie miałem, piesi też dadzą radę, ale już samochodem się nie da.

Nieczynny przejazd do Centrum Mody w Nadarzynie © yurek55
Później żeby się już nie wracać, musiałem do zjazdu na Kajetany kilometr pod prąd przejechać, ale obyło się bez strachu. Pobocze, choć wąskie, dało radę mnie zmieścić. Tym razem starałem się uważać i nie pogubiłem się w labiryncie nadarzyńskich uliczek, odnalazłem właściwą drogę i dojechałem aż do samego Tarczyna. Później też było w porządku aż w pewnym momencie droga zaczęła się robić śliska i słabo odśnieżona. Zatrzymałem się, by uwiecznić to na zdjęciu i ku memu zaskoczeniu zobaczyłem, że muszę się wrócić. Na szczęście tylko kilometr. Drugi raz straciłem czujność i znalazłem się na ulubionej drodze mazowieckich rowerzystów, czyli krajowej "pięćdziesiątce".

Zła droga © yurek55
Tym razem już nie chciało mi się zawracać i pojechałem w stronę Góry Kalwarii, a po pięciu kilometrach, przy tej kapliczce, znalazłem zjazd w lewo i ulicąMichalinki Marianki dojechałem do zgubionej drogi.

Kaplica w skali mikro przy DK 50 Góra Kalwaria © yurek55

Krzyż przy drodze krajowej97 79 wjazd do Góry Kalwarii © yurek55
Nie miałem zamiaru wracać przez Gassy, więc nie było sensu pchać się do samego miasta, a że czas się kończył, wybrałem najkrótszą trasę, czyli drogą krajową 97 do Piaseczna i potem standardowo Puławską. Dzisiejsza trasa nie sprawiła mi tyle radości co oryginalna wtorkowa, głównie z powodu jazdy w sporym ruchu samochodowym. Tym razem była to niemal niemal połowa przejechanego dystansu. Pogoda też była gorsza, zimna wilgoć w powietrzu, ciemno, mgliście, ponuro, bez słońca.
I to tyle na dziś.
Aha! Tym razem zjadłem po drodze gruszkę, bo banana nie było w domu.
PS. Triban 500 za 1299 zł coraz bardziej do mnie przemawia. Przeczytałem dużo opinii i trafia do mnie co pisze [url=http://yurek55.bikestats.pl/1549460,Wieczorem-po-Warszawie.html#comment917368]Vuki[/url]. Tylko jak się znam, pewnie będę się zastanawiał dotąd, aż ich nie będzie.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/854887275/embed/49df3c3a4302a572a33667772738de06bd1b225d">

Nieczynny przejazd do Centrum Mody w Nadarzynie © yurek55
Później żeby się już nie wracać, musiałem do zjazdu na Kajetany kilometr pod prąd przejechać, ale obyło się bez strachu. Pobocze, choć wąskie, dało radę mnie zmieścić. Tym razem starałem się uważać i nie pogubiłem się w labiryncie nadarzyńskich uliczek, odnalazłem właściwą drogę i dojechałem aż do samego Tarczyna. Później też było w porządku aż w pewnym momencie droga zaczęła się robić śliska i słabo odśnieżona. Zatrzymałem się, by uwiecznić to na zdjęciu i ku memu zaskoczeniu zobaczyłem, że muszę się wrócić. Na szczęście tylko kilometr. Drugi raz straciłem czujność i znalazłem się na ulubionej drodze mazowieckich rowerzystów, czyli krajowej "pięćdziesiątce".

Zła droga © yurek55
Tym razem już nie chciało mi się zawracać i pojechałem w stronę Góry Kalwarii, a po pięciu kilometrach, przy tej kapliczce, znalazłem zjazd w lewo i ulicą

Kaplica w skali mikro przy DK 50 Góra Kalwaria © yurek55

Krzyż przy drodze krajowej
Nie miałem zamiaru wracać przez Gassy, więc nie było sensu pchać się do samego miasta, a że czas się kończył, wybrałem najkrótszą trasę, czyli drogą krajową 97 do Piaseczna i potem standardowo Puławską. Dzisiejsza trasa nie sprawiła mi tyle radości co oryginalna wtorkowa, głównie z powodu jazdy w sporym ruchu samochodowym. Tym razem była to niemal niemal połowa przejechanego dystansu. Pogoda też była gorsza, zimna wilgoć w powietrzu, ciemno, mgliście, ponuro, bez słońca.
I to tyle na dziś.
Aha! Tym razem zjadłem po drodze gruszkę, bo banana nie było w domu.
PS. Triban 500 za 1299 zł coraz bardziej do mnie przemawia. Przeczytałem dużo opinii i trafia do mnie co pisze [url=http://yurek55.bikestats.pl/1549460,Wieczorem-po-Warszawie.html#comment917368]Vuki[/url]. Tylko jak się znam, pewnie będę się zastanawiał dotąd, aż ich nie będzie.
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/854887275/embed/49df3c3a4302a572a33667772738de06bd1b225d">
- DST 106.30km
- Czas 05:31
- VAVG 19.27km/h
- Temperatura -3.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 31 stycznia 2017
Kategoria > 100
Nowa trasa z Góry Kalwarii
Miało dziś być inaczej, ale plany się zmieniły i uznałęm, że czas poznawać nowe trasy. Miałem juz od
miesiąca w telefonie trasę z Góry Kalwarii, przez Tarczyn i Nadarzyn i bardzo chciałem ją wreszcie
przejechać. Przypadkowo zobaczyłem ją na Stravie, a kolega był tak miły, że przesłał mi plik gpx na
maila. Zainteresował mnie jej kształt - niemal regularny okrąg z Piasecznem w środku, no i ciekawość
nowych dróg, oraz niezły dystans. Moje setkowe trasy już trochę mi sie znudziły i uznałem, że warto
skorzystać z doświadczenia innych rowerzystów.
Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, bo trasa została poprowadzona drogami o minimalnym
natężeniu ruchu i po dobrych asfaltach. Czego chcieć więcej? Gdybym nie zgubił trasy dojeżdżając do
krajowej ósemki w Nadarzynie, to bym nawet tych kilkuset metrów nie musiał nią jechać. Trasa jest
rewelacyjna i na pewno będę nią jeździł jeszcze wielokrotnie, aż nauczę się na pamięć, bo dziś bardzo
często stawałem sprawdzając gdzie skręcić. Ale i tak zrobiłem to o dwa razy za mało i w dwóch miejscach źle pojechałem. :) Wycieczka zajęła mi niemal siedem godzin brutto, a sześć
netto - jest potencjał do poprawiania. Trasa jest na tyle długa, że prędko się nie znudzi, prowadzi przez bardzo malownicze tereny, wśród sadów, można ją skracać we zależności od posiadanego czasu. Moim zdaniem same plusy.

Alejka parkowa - Pole Mokotowskie © yurek55

Pole Mokotowskie © yurek55

Rezerwat Wyspy Zawadowskie © yurek55

Pola w Kępie Okrzewskiej © yurek55

Przystań Gassy © yurek55

Pusta przystań promowa © yurek55

Wisła w Gassach © yurek55

Wędkarstwo podlodowe w Gassach © yurek55

W gminie w Nadarzynie © yurek55

Popołudniowy korek w Jerozolimskich © yurek55
Przyszła zapasowa lampka jakby ta miała się popsuć.

Moja nowa, druga lampka zapasowa © yurek55

Czasy świecenia © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/850563433/embed/e275856a30be8a597e3c01dbc82ecd8285f86acb">

Alejka parkowa - Pole Mokotowskie © yurek55

Pole Mokotowskie © yurek55

Rezerwat Wyspy Zawadowskie © yurek55

Pola w Kępie Okrzewskiej © yurek55

Przystań Gassy © yurek55

Pusta przystań promowa © yurek55

Wisła w Gassach © yurek55

Wędkarstwo podlodowe w Gassach © yurek55

W gminie w Nadarzynie © yurek55

Popołudniowy korek w Jerozolimskich © yurek55
Przyszła zapasowa lampka jakby ta miała się popsuć.

Moja nowa, druga lampka zapasowa © yurek55

Czasy świecenia © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/850563433/embed/e275856a30be8a597e3c01dbc82ecd8285f86acb">
- DST 117.80km
- Czas 06:03
- VAVG 19.47km/h
- Temperatura 0.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 stycznia 2017
Kategoria > 100
Pierwsza styczniowa "100"
Postanowiłem poprawić mocno żenujący wynik stycznia i na dziś zaplanowałem przynajmniej stukilometrowy przejazd. Pogoda słoneczna i piękna, temperatura poranna przyjemne minus pięć, a stężeniem pyłów w powietrzu nie zaprzątałem sobie głowy. Ubrałem się stosownie do temperatury, tzn, załozyłem podkoszulkę, kalesony, a nawet - pierwszy raz tej zimy - kominiarkę na głowę. Musiałem mieć coś pod kaskiem, bo wczoraj potnik zaczął obcierać mi czoło; nie wiem czy mozna go dokupić, czy trzeba nowy kask kupować?
Początek jazdy stałą trasą przez zachodnie wioski upłynął na rozmyslaniu, czy mam skręcić w lewo na Błonie, czy w prawo do Leszna. A jeśli w prawo, to czy jechać do Kampinosu, czy od razu do Nowego Dworu. Za Błoniem przemawiał kierunke wiatru pomagający pod koniec trasy, za Nowym Dworem - Zalew Zegrzyński zimą i odwiedziny u Ksiegowego. Z kolei przeciwko jeździe przez Kampinos, przemawiał jeden dwukilometrowy odcinek jazdy terenowej w lesie, który, jak podejrzewałem, jest mocno zalodzony. Jak sie później okazało, moje podejrzenia były słuszne, bo córka przesłała nam zdjęcia z dzisiejszego spaceru i droga wygladała tak.

Droga Kampinos - Stara Dąbrowa © yurek55
W rezultacie tej analizy różnych wariantów, pojechałem tak, jak widać na mapie. Gdy zbliżałem się do ronda z w Skrzeszewie, już z daleka widziałem błyskające niebieskie światło i sznur samochodów. Nie był to jednak wypadek, tylko niekończąca się kolumna samochodów jadących na tyle powoli, że zacząłem je mijać jeden po drugim, chowając się jedynie, gdy z przeciwka coś jechało. Po kilkuset mietrach dogoniłem i ten błyskający radiowóz, a za nim jechał jeszcze jeden, ale już bez dyskoteki na dachu. Coraz bardziej zaintrygowany goniłem i mijałem kolejne samochody - myślę, że było ich przynajmniej setka. Bardzo byłem ciekaw, co będzie na poczatku tego sznura, ale niestety przed samym Wieliszewem, czoło tego nietypowego peletonu skręciło w prawo w boczną drogę, a mnie trzeba było prosto do Nieporętu jechać. Okazało się, że dopiero po dłuższym czasie zaczęły mnie wyprzedzać samochody, czyli że wszystkie niemal skręciły. Pomyslałem później, że jedynym wytłumaczeniem jest potężny kondukt pogrzebowy kierujący się na cmentarz w Legionowie - Łajski. Drugą niespodziankę zastałem nad Zalewem Zegrzyńskim. Nigdy tam zimą nie byłem i nie wiedziałem, że jest on tak popularny i o tej porze roku. Zdaje się, że ktoś tu pisał, że nigdy by nie wszedł na lód.:) No i na koniec zajechałem na chwilkę do Ksiegowego, który pomimo soboty, odsiadywał w pustym sklepie tzw. dupogodziny. Zamieniliśmy kilka słów, zobaczyłem nowy kolor na rowerze, załamałem dzisiejszym dystansem rowerowym :) i pojechałem do domu. Trochę się spieszyłem i zupełnie zapomniałem, że mój amortyzator znów stanął i mogłem przy okazji poprosić o uruchomienie. No nic, może następnym razem. Droga z Nieporętu do Warszawy okazała się bardzo, bardzo ruchliwa, jechałem w niekończącym się strumieniu aut, całkiem jak w letni wieczór, gdy wszyscy po całodziennym plażowaniu wracają do domów. Na szczęście to tylko dziesięć kilometrów. Na koniec wypróbowałem wariant jazdy Białołęcką, potem przez Bródno i Most Gdański. O dziwo wyszło dwa kilometry krócej niż Trasą Armii Krajowej. Ubrany byłem dobrze i choć temperatura podniosła się do plus jeden, nie spociłem się. Dwa banany zapewniły mi odpowiednią ilość paliwa, pić nie musiałem, zimą nie piję.
Najpierw film:
Potem zdjęcia

Droga na Leszno + smog © yurek55
A może to nie jest smog, tylko nieostre zdjęcie? :)

Droga na Nowy Dwór Mazowiecki © yurek55

Pomnik Dziadka w NDM © yurek55
Odsłonięcie grudzień 2014.

Fotka z mostu w Nowym Dworze © yurek55

549 kilometr Wisły w Nowym Dworze © yurek55

Samochody na lodzie_ © yurek55

Samochody na lodzie © yurek55

Zamarznięty Zalew Zegrzyński_ © yurek55

Zamarznięty Zalew Zegrzyński © yurek55
Dziękuję za uwagę. :)

Droga Kampinos - Stara Dąbrowa © yurek55
W rezultacie tej analizy różnych wariantów, pojechałem tak, jak widać na mapie. Gdy zbliżałem się do ronda z w Skrzeszewie, już z daleka widziałem błyskające niebieskie światło i sznur samochodów. Nie był to jednak wypadek, tylko niekończąca się kolumna samochodów jadących na tyle powoli, że zacząłem je mijać jeden po drugim, chowając się jedynie, gdy z przeciwka coś jechało. Po kilkuset mietrach dogoniłem i ten błyskający radiowóz, a za nim jechał jeszcze jeden, ale już bez dyskoteki na dachu. Coraz bardziej zaintrygowany goniłem i mijałem kolejne samochody - myślę, że było ich przynajmniej setka. Bardzo byłem ciekaw, co będzie na poczatku tego sznura, ale niestety przed samym Wieliszewem, czoło tego nietypowego peletonu skręciło w prawo w boczną drogę, a mnie trzeba było prosto do Nieporętu jechać. Okazało się, że dopiero po dłuższym czasie zaczęły mnie wyprzedzać samochody, czyli że wszystkie niemal skręciły. Pomyslałem później, że jedynym wytłumaczeniem jest potężny kondukt pogrzebowy kierujący się na cmentarz w Legionowie - Łajski. Drugą niespodziankę zastałem nad Zalewem Zegrzyńskim. Nigdy tam zimą nie byłem i nie wiedziałem, że jest on tak popularny i o tej porze roku. Zdaje się, że ktoś tu pisał, że nigdy by nie wszedł na lód.:) No i na koniec zajechałem na chwilkę do Ksiegowego, który pomimo soboty, odsiadywał w pustym sklepie tzw. dupogodziny. Zamieniliśmy kilka słów, zobaczyłem nowy kolor na rowerze, załamałem dzisiejszym dystansem rowerowym :) i pojechałem do domu. Trochę się spieszyłem i zupełnie zapomniałem, że mój amortyzator znów stanął i mogłem przy okazji poprosić o uruchomienie. No nic, może następnym razem. Droga z Nieporętu do Warszawy okazała się bardzo, bardzo ruchliwa, jechałem w niekończącym się strumieniu aut, całkiem jak w letni wieczór, gdy wszyscy po całodziennym plażowaniu wracają do domów. Na szczęście to tylko dziesięć kilometrów. Na koniec wypróbowałem wariant jazdy Białołęcką, potem przez Bródno i Most Gdański. O dziwo wyszło dwa kilometry krócej niż Trasą Armii Krajowej. Ubrany byłem dobrze i choć temperatura podniosła się do plus jeden, nie spociłem się. Dwa banany zapewniły mi odpowiednią ilość paliwa, pić nie musiałem, zimą nie piję.
Najpierw film:
Potem zdjęcia

Droga na Leszno + smog © yurek55
A może to nie jest smog, tylko nieostre zdjęcie? :)

Droga na Nowy Dwór Mazowiecki © yurek55

Pomnik Dziadka w NDM © yurek55
Odsłonięcie grudzień 2014.

Fotka z mostu w Nowym Dworze © yurek55

549 kilometr Wisły w Nowym Dworze © yurek55

Samochody na lodzie_ © yurek55

Samochody na lodzie © yurek55

Zamarznięty Zalew Zegrzyński_ © yurek55

Zamarznięty Zalew Zegrzyński © yurek55
Dziękuję za uwagę. :)
- DST 110.00km
- Czas 05:42
- VAVG 19.30km/h
- Temperatura 1.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze