Wpisy archiwalne w kategorii
> 100
Dystans całkowity: | 47877.65 km (w terenie 738.00 km; 1.54%) |
Czas w ruchu: | 2305:03 |
Średnia prędkość: | 20.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 116.95 km/h |
Suma podjazdów: | 66020 m |
Suma kalorii: | 748979 kcal |
Liczba aktywności: | 421 |
Średnio na aktywność: | 113.72 km i 5h 28m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 15 października 2019
Kategoria > 100
Do Kampinosu i z (trudnym) powrotem
Lato powróciło na dobre i choć rankiem nie było zbyt gorąco, to jednak ubrany "na krótko" ,ze sporym zdziwieniem patrzyłem na rowerzystów w kurtkach, bufach i długich spodniach. Trochę im współczułem powrotu z pracy w tych strojach. :) Wybór kierunku jazdy dokonał się jakoś tak sam, zupełnie bez żadnego namysłu, ale dość szybko zorientowałem się, że to nie do końca jest dobry pomysł. Zawsze staram się wracać z wiatrem, a tym razem zapowiadało się zgoła odwrotnie. Tymczasem jednak zastosowałem metodę bohaterki "Przeminęło z wiatrem", Scarlett O'Hara - "pomyślę o tym jutro". Jadąc na zachód drogą wojewódzką 580 do Sochaczewa, kombinowałem gdzie by tu skręcić i jaką drogą wracać, żeby się zbyt mocno nie uszarpać.I choć wariantów jest kilka, to po dojechaniu do Kampinosu, zdecydowałem o powrocie tak jak zwykle, czyli niestety pod wiatr. Morale mocno mi spadało gdy na liczniku widziałem 15 km/h, a ci co mnie mijali, mieli o dziesięć więcej na liczniku. Lekarstwem na to jest niepatrzenie na licznik, co też od dawna skutecznie stosuję, no i mogłem tłumaczyć swoją dyspozycję brakiem jedzenia. Kiedy wreszcie w sklepie "U zwierzaka" w Umiastowie kupiłem pół litra i coś na ząb, to forma wprawdzie jakoś spektakularnie nie wystrzeliła w górę, ale do domu dojechałem.

Izabelin, 3 Maja/Sienkiewicza © yurek55

Mariew, ulica Kwiatowa © yurek55

Bystry Baranek w Kampinosie © yurek55

Kolorowo i zielono © yurek55

Temperatura iście październikowa © yurek55

Kokpit. Sony z Locusem, Convoy S2+ i licznik B'Twin © yurek55

Selfie w rowerowym lusterku © yurek55

Selfie boczna © yurek55

Selfie bardziej frontowa © yurek55

Domek jak z katalogu © yurek55

Izabelin, 3 Maja/Sienkiewicza © yurek55

Mariew, ulica Kwiatowa © yurek55

Bystry Baranek w Kampinosie © yurek55

Kolorowo i zielono © yurek55

Temperatura iście październikowa © yurek55

Kokpit. Sony z Locusem, Convoy S2+ i licznik B'Twin © yurek55

Selfie w rowerowym lusterku © yurek55

Selfie boczna © yurek55

Selfie bardziej frontowa © yurek55

Domek jak z katalogu © yurek55
- DST 103.87km
- Czas 04:59
- VAVG 20.84km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 października 2019
Kategoria > 100
Pamiątkowy mural w Żyrardowie
Nic nie zapowiadało tak dalekiej podróży, bo jadąc na zachodnie wioski zamierzałem dojechać do Borzęcina, a maksymalnie do Zaborowa. Ale gdy dojeżdżałem do punku, gdzie powinienem zawrócić, ja nadal pchałem się na zachód i w końcu jak w Błoniu też nie zawróciłem, to olśniło mnie, że chciałem nowy mural w Żyrku zobaczyć. Jechałem jakąś boczną i słabo uczęszczaną drogą, o dość kiepskiej nawierzchni, która w końcu doprowadziła mnie do słynnej "pięćdziesiątki" i tym sposobem wjechałem do miasta od Wiskitek.Na szczęście to był odcinek niezbyt długi, a na dodatek poszczęściło mi się i wyjechałem wprost na szukany mural.
Przedtem jednak moją uwagę zwrócił kościół i trudno żeby nie, skoro to jedna z największych budowli sakralnych na Mazowszu. Podaję za Wikipedią, można doczytać.

Kościół © yurek55

Plac Jana Pawła II © yurek55

Dawny Urząd Pocztowy © yurek55

Żyrardów, 1 Maja róg Okrzei © yurek55

Na pamiątkę strajku © yurek55
Przyznam się, że gdy już zrealizowałem cel wyjazdu, postanowiłęm wrócić do domu pociągiem. Nie dlatego, że byłem zmęczony, a dlatego, że lenistwo wzięło górę. Telefon mi się kończył, dochodziła czternasta, pamiętałem, że droga 719 jest koszmarna do jazdy rowerem, więc udałem się na dworzec. Na szczęście pociąg do Warszawy miał być dopiero za czterdzieści pięć minut i to zdecydowało, że wróciłem na dwóch kołach. W Grodzisku byłem świadkiem reanimowania potrąconego i leżącego na jezdni człowieka, a że było to w samym centrum, to miasteczko zostało sparaliżowane. Ja przejechałem, ale na wylocie natrafiłem na ciąg znaków B-9 ciągnący się przez kilka kilometrów i musiałem jechać naprawdę wyszczerbioną drogą rowerową. Reszta podrózy, pomimo dużego ruchu samochodowego upłynęła bez emocji.
Dziś pierwszy raz założyłem długie spodnie i kurtkę, temperatura oscylowała pomiędzy dwanaście, a szesnaście (jak wyszło słońce).
Przedtem jednak moją uwagę zwrócił kościół i trudno żeby nie, skoro to jedna z największych budowli sakralnych na Mazowszu. Podaję za Wikipedią, można doczytać.

Kościół © yurek55

Plac Jana Pawła II © yurek55

Dawny Urząd Pocztowy © yurek55

Żyrardów, 1 Maja róg Okrzei © yurek55

Na pamiątkę strajku © yurek55
Przyznam się, że gdy już zrealizowałem cel wyjazdu, postanowiłęm wrócić do domu pociągiem. Nie dlatego, że byłem zmęczony, a dlatego, że lenistwo wzięło górę. Telefon mi się kończył, dochodziła czternasta, pamiętałem, że droga 719 jest koszmarna do jazdy rowerem, więc udałem się na dworzec. Na szczęście pociąg do Warszawy miał być dopiero za czterdzieści pięć minut i to zdecydowało, że wróciłem na dwóch kołach. W Grodzisku byłem świadkiem reanimowania potrąconego i leżącego na jezdni człowieka, a że było to w samym centrum, to miasteczko zostało sparaliżowane. Ja przejechałem, ale na wylocie natrafiłem na ciąg znaków B-9 ciągnący się przez kilka kilometrów i musiałem jechać naprawdę wyszczerbioną drogą rowerową. Reszta podrózy, pomimo dużego ruchu samochodowego upłynęła bez emocji.
Dziś pierwszy raz założyłem długie spodnie i kurtkę, temperatura oscylowała pomiędzy dwanaście, a szesnaście (jak wyszło słońce).
- DST 118.43km
- Czas 05:39
- VAVG 20.96km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 września 2019
Kategoria > 100
Bułeczki z mascarpone
Postanowiłem zrobić wreszcie jakiś dłuższy dystans i przy okazji sprawdzić postępy z nowym rurociągiem ściekowym. Dzisiejszym celem wyjazdu był Secymin i słynne bułeczki w sklepie "U Marty". Skoro jednak przejechałem most, to tym razem na północ udałem się najpierw wałem, a potem drogą Jabłonna - Nowy Dwór Mazowiecki. Ma szerokie, bezpieczne pobocze, no i bardzo dawno tamtędy nie jechałem. Miłą niespodzianką okazała się asfaltowa droga rowerowa od Rajszewa, wprawdzie po lewej stronie, ale i tak ja wybrałem. Nie jestem aż tak bardzo ortodoksyjnym szoszonem. :) To znaczy może ta droga zaczyna się wcześniej, ale dopiero w Rajszewie ją zauważyłem. Kiedy już przejechałem most i minąłem Stare Grochale i Małą Wieś przy Drodze, w Gniewniewicach sklręciłęm w prawo ku Wiśle i przez następne dziesięć kilometrów rozkoszowałem się całkowitą samotnością. Gassy północy, w odróżnieniu od tych na południu, są po prostu za daleko od wszystkiego. A nie, przepraszam! Spotkałem jedna mamę z wózkiem.
W sklepie bułeczki były z mascarpoone i brzoskwinią i Marta od razu zapytała ile podać. Wziąłem cztery i półlitrową kolę, a do bidonu jakieś izo. Po szybkim posiłku mogłem wreszcie zacząć jechać do domu, na dużą pętlę wokół Kampinosu miałem za mało czasu. W sumie to dobrze, bo i tak trasa dała mi nieźle w kość. W Lesznie musiałem jeszcze raz zatrzymać się w sklepie i kupić dużą wodę tym razem. Połowa do bidonu, druga na głowę i twarz i to wystarczyło do ujęcia wody oligoceńskiej. Tam już naprawdę ostatni, krótki przystanek i przed piątem byłem w domu, w sam raz by zdązyć na spóźniony obiad. Z mojej winy, jakoś żle trasę i czas obliczyłem, albo swoje siły przeszacowałem. Do tego wiatr też nie chciał współpracować i robił wszystko by nie wiać w plecy. Ale jakoś dojechałem.
Teraz zdjęcia
Przywieźli rury, będą kłaść.

Jest nowa rura ściekowa © yurek55

Przbył transport rur © yurek55
No i Straż Miejska pilnuje, stoją w cieniu, jakby kto nie widział.

Straż Miejska na posterunku © yurek55
Fotka w drugą stronę niż we wtorek

Most pontonowy © yurek55
Ostatnie dwa kilometry są terenowe

Fragment trasy Wisła 1200 przed Jabłonną © yurek55
A do Nowego Dworu równy asfalt i tylko dwóch rowerzystów na całym odcinku

Droga rowerowa Rajszew - NDM © yurek55
Pewnie film kręcili w zimowej scenerii

Pałac w Jabłonnej w śniegu © yurek55
Trwale wpisany w krajobraz

Trzydzieści lat nowodworskiego pustostanu © yurek55
Most musi być, tym bardziej, że po północnej stronie przejeżdżam go dużo rzadziej

Most im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w NDM © yurek55

Mała Wieś przy Drodze © yurek55

Gassy północy © yurek55

Bułeczki z mascarpone i brzoskwinią © yurek55

W lesie © yurek55

Miasto Leszno © yurek55
W sklepie bułeczki były z mascarpoone i brzoskwinią i Marta od razu zapytała ile podać. Wziąłem cztery i półlitrową kolę, a do bidonu jakieś izo. Po szybkim posiłku mogłem wreszcie zacząć jechać do domu, na dużą pętlę wokół Kampinosu miałem za mało czasu. W sumie to dobrze, bo i tak trasa dała mi nieźle w kość. W Lesznie musiałem jeszcze raz zatrzymać się w sklepie i kupić dużą wodę tym razem. Połowa do bidonu, druga na głowę i twarz i to wystarczyło do ujęcia wody oligoceńskiej. Tam już naprawdę ostatni, krótki przystanek i przed piątem byłem w domu, w sam raz by zdązyć na spóźniony obiad. Z mojej winy, jakoś żle trasę i czas obliczyłem, albo swoje siły przeszacowałem. Do tego wiatr też nie chciał współpracować i robił wszystko by nie wiać w plecy. Ale jakoś dojechałem.
Teraz zdjęcia
Przywieźli rury, będą kłaść.

Jest nowa rura ściekowa © yurek55

Przbył transport rur © yurek55
No i Straż Miejska pilnuje, stoją w cieniu, jakby kto nie widział.

Straż Miejska na posterunku © yurek55
Fotka w drugą stronę niż we wtorek

Most pontonowy © yurek55
Ostatnie dwa kilometry są terenowe

Fragment trasy Wisła 1200 przed Jabłonną © yurek55
A do Nowego Dworu równy asfalt i tylko dwóch rowerzystów na całym odcinku

Droga rowerowa Rajszew - NDM © yurek55
Pewnie film kręcili w zimowej scenerii

Pałac w Jabłonnej w śniegu © yurek55
Trwale wpisany w krajobraz

Trzydzieści lat nowodworskiego pustostanu © yurek55
Most musi być, tym bardziej, że po północnej stronie przejeżdżam go dużo rzadziej

Most im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w NDM © yurek55

Mała Wieś przy Drodze © yurek55

Gassy północy © yurek55

Bułeczki z mascarpone i brzoskwinią © yurek55

W lesie © yurek55

Miasto Leszno © yurek55
- DST 133.00km
- Teren 2.00km
- Czas 06:09
- VAVG 21.63km/h
- VMAX 40.20km/h
- Temperatura 29.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 lipca 2019
Kategoria > 100, Nad morzem 7, gminobranie
Pierwsza nadmorska - w deszczu po dwie nowe gminy
Kolejny raz jestem nad morzem i tym razem, znowu w Karwieńskich Błotach. Okoliczne nadmorskie gminy zaliczałem tu w 2013 i 2014 roku, teraz przyszedł czas na jazdy w głąb lądu. Zegar nastawiłem na 4:30 i 4:50 ruszyłem w drogę. Temperatura dość wysoka jak na tak wczesną porę, bo prawie 17°C, słoneczko też świeci - jednym słowem zapowiadał się piękny dzień. Jazda sama w sobie też całkiem niczego, choć ukształtowanie terenu zupełnie inne niz na naszym płaskim Mazowszu. Zresztą niezbyt często patrzyłem na licznik, bo jak spojrzałem podczas podjazdu i zobaczyłem 8 km/h, to po co mi to wiedzieć? Kiedy dotarłem do półmetka i zrobiłem zdjęcie witajki gminy Szemud dochodziło wpół do ósmej i wiedziałem, że na dziesiątą na śniadanie zdążę spokojnie. A jeszcze na dodatek okazało się, że z powrotem jadę zdecydowanie szybciej. Pomagał nie tylko wiatr, ale przede wszystkim przewaga jazdy w dół. :) Deszcz zaczął padać jeszcze przed miejscowością Luzino i kiedy do niej zajechałęm byłem mokry do spodu. Kurtki nie wziąłem, bo rano była piękna pogoda i nawet specjalnie się wróciłem żeby ją zostawić. Postanowiłem podjechać SKM do Wejherowa, a przy okazji trochę przeschnąć i przeczed. ale pani w kasie pogrzebała moje nadzieje. Następny pociąg miał być za dwie godziny! Rad nie rad wyruszyłem w deszcz, bo skoro nie ma innego wyjścia, trzeba pogodzić się z nieuchronnym i robić to, co się musi. Na całe szczęście temperatura nie spadła, więc oprócz wszechobecnej mokrości nic innego mi nie dokuczało.
No i wróciłem zdecydowanie szybciej niż w tamtą stronę.
PS. Internet to ledwo zipie, wiec zdjęcia wstawię po powrocie.
Gminy: Luzino, Szemud
No i wróciłem zdecydowanie szybciej niż w tamtą stronę.
PS. Internet to ledwo zipie, wiec zdjęcia wstawię po powrocie.
Gminy: Luzino, Szemud
- DST 101.22km
- Czas 04:30
- VAVG 22.49km/h
- VMAX 48.90km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 829m
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 lipca 2019
Kategoria > 100
Eksploracja okolic Grójca i ... sadów :)
Nadejszła wiekopomna chwila i naszła mnie wreszcie ochota na jakiś dłuższy dystans. Mam w Locusie zaimportowane trasy, od znajomych ze Stravy i wybrałem taką od rdza nespi, a właściwie tylko jej środkowy fragment, od Tarczyna. Zaprowadziła mnie aż w okolice Grójca, a tam wiadomo, zagłębie sadownicze. Nie mogłem się powstrzymać na widok tak dojrzałych wiśni i to na wyciagnięcie ręki. Gałęzie wychodziły za siatkę, a wisienki aż się prosiły żeby je rwać i jeść. Gdybym nie obawiał się sensacji żołądkowych, to spędziłbym tam dużo więcej czasu.

Wisienki © yurek55
Następny postój zrobiłem sobie dopiero w Górze Kalwarii, a to z powodu tego muralu.

XXVIII Wyścig Pokoju, ostatni etap, ostatnia prosta na na Stadionie X-Lecia, wjazd triumfatora (pomimo kraksy) Szurkowskiego , rok 1975 © yurek55
Od frontu tego domu powstaje lokal dla kolarzy i to właściciel o ten mural się postarał. Oryginał można obejrzeć tutaj
Zaprosił mnie do środka i zrobił sobie przerwę w pracy, bo sam wykańcza wnętrze i opowiadał o swoich jazdach i kolegach z wyścigów.

Achim Chalupczok © yurek55

Numery Przemka Niemca © yurek55
Reszta aranżacji też pomysłowa i w klimatach rowerowych

Blaty z korbami © yurek55

Pomysłowe wieszaki na obrania © yurek55

W Górze Kalwarii, otworzy się Góra Kawiarnia © yurek55

Góra Kalwaria, zegar słoneczny i straż pożarna © yurek55
Ostatnia prosta do domu prowadziła przez Urzecze, czyli nad Wisłą. W Cieciszewie pod sklepem zrobiłem jeszcze tylko postój na jedzenie; kupiłem dwie słodkie bułki i pół litra koli i tak posilony dojechałem w końcu do domu. Temperatura i wiatr dziś mnie nie rozpieszczaly, ubrany byłem na krótko, a na powietrzu spędziłem ładnych parę godzin, ale nie narzekam. Przynajmniej się nie spociłem.
Reszta zdjęć

Okolice Nadarzyna © yurek55

Jest na co czekać? © yurek55

Może na rosół w Rosołowie? :) © yurek55

Tarczyn - rynek © yurek55

Gdzieś na trasie © yurek55

Drogi na południe od Warszawy © yurek55

Drogami Urzecza © yurek55

Popas w Cieciszewie © yurek55

Uszkodzenia popowodziowe przystani w Gassach © yurek55

Ceny za przeprawę przez Wisłę z Gassów do Karczewa © yurek55

Wisienki © yurek55
Następny postój zrobiłem sobie dopiero w Górze Kalwarii, a to z powodu tego muralu.

XXVIII Wyścig Pokoju, ostatni etap, ostatnia prosta na na Stadionie X-Lecia, wjazd triumfatora (pomimo kraksy) Szurkowskiego , rok 1975 © yurek55
Od frontu tego domu powstaje lokal dla kolarzy i to właściciel o ten mural się postarał. Oryginał można obejrzeć tutaj
Zaprosił mnie do środka i zrobił sobie przerwę w pracy, bo sam wykańcza wnętrze i opowiadał o swoich jazdach i kolegach z wyścigów.

Achim Chalupczok © yurek55

Numery Przemka Niemca © yurek55
Reszta aranżacji też pomysłowa i w klimatach rowerowych

Blaty z korbami © yurek55

Pomysłowe wieszaki na obrania © yurek55

W Górze Kalwarii, otworzy się Góra Kawiarnia © yurek55

Góra Kalwaria, zegar słoneczny i straż pożarna © yurek55
Ostatnia prosta do domu prowadziła przez Urzecze, czyli nad Wisłą. W Cieciszewie pod sklepem zrobiłem jeszcze tylko postój na jedzenie; kupiłem dwie słodkie bułki i pół litra koli i tak posilony dojechałem w końcu do domu. Temperatura i wiatr dziś mnie nie rozpieszczaly, ubrany byłem na krótko, a na powietrzu spędziłem ładnych parę godzin, ale nie narzekam. Przynajmniej się nie spociłem.
Reszta zdjęć

Okolice Nadarzyna © yurek55

Jest na co czekać? © yurek55

Może na rosół w Rosołowie? :) © yurek55

Tarczyn - rynek © yurek55

Gdzieś na trasie © yurek55

Drogi na południe od Warszawy © yurek55

Drogami Urzecza © yurek55

Popas w Cieciszewie © yurek55

Uszkodzenia popowodziowe przystani w Gassach © yurek55

Ceny za przeprawę przez Wisłę z Gassów do Karczewa © yurek55
- DST 145.20km
- Czas 06:29
- VAVG 22.40km/h
- VMAX 46.80km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 czerwca 2019
Kategoria > 100
Druga setka czerwcowa
Okazało się, że wyjazd do Piaseczna na niemal dwa tygodnie negatywnie wpłynął na dystans czerwcowy. Naprawdę wolałem zająć się dziesiątkami innych rzeczy, niż jazdą rowerem. Dziś już jednak, po przespanej we własnym łózku nocy uznał em, że warto przejechać jakiś poważniejszy dystans. Nawet mocny wiatr mnie nie zniechęcił. To tylko kwestia wybrania trasy i kierunku jazdy tak, żeby do domu wracać z pomocnikiem, na lekko. Dlatego wybór padł na Puszczę Kampinoską i powrót przez zachodnie wioski.
No i wreszcie chciałem wypróbować moja kamerkę sportową Xiaoyi YI Lite i nowy uchwyt na telefon. Kamera służy na razie do robienia zdjęć, bo filmowanie całych tras jakoś mi nie podchodzi. Obawiam się, że z obróbką bym sobie nie poradził, no i nudne jest oglądanie takiej produkcji. Dlatego nie mam uchwytu na kierę, ani na kask i chyba nie będę kupował. Pomyślę jeszcze nad kijkiem, to może lepsze samojebki będę trzaskał. :) No i może obudowę wodoszczelną na podwodne zdjęcia i filmy, choć na rafę koralową, póki co, się nie wybieram.
Co do samej jazdy, to wyszła mi nadspodziewanie dobrze. Oczywiście najgorzej wspominam szutrowy odcinek w środku Puszczy Górki - Narty, bo taka ma nazwę segment na Stravie. Nawet PR na nim poprawiłem, ale zjezdżanie nawet z tej niewielkiej góreczki grozi wypadnięciem wszystkich plomb, a ja mało okularów nie zgubiłem. Na tarce trzęsie tak, że traci się ostrość widzenia. Nie wiem jak można przejechać to szybciej, ale KOM jest o 20 km/h szybszy niż moje niespełna 15. Może to kwestia bardziej przystosowanego roweru? W miejscowości Kampinos zatrzymałem się na krótki odpoczynek i uzupełnienie bidonu, a przy okazji zjadłem na spokojnie drugi baton zbożowy. Dalej już do samej Warszawy gnałem na skrzydłach wiatru, a najdłuższy segment, z Podkampoinosu do Wieruchowa, przejechałem szybciej aż o pięć minut! Jeszcze siedem minut i pobiję Hipka. :D
Teraz zdjęcia z kamerki, muszę popracować nad uchwytem żeby palców nie było widać. Z dwudziestu siedmiu zrobionych, do pokazania nadaje się pięć.

Ulica © yurek55

Autor © yurek55

Chemitrails © yurek55

Kokpit © yurek55

Droga © yurek55

Pola © yurek55
Z telefonu

Stara i nowa

Wytrysk z kamienia
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/2490086307/embed/01ba27359ae8519934c8f48ac4e62224bd150f08">
No i wreszcie chciałem wypróbować moja kamerkę sportową Xiaoyi YI Lite i nowy uchwyt na telefon. Kamera służy na razie do robienia zdjęć, bo filmowanie całych tras jakoś mi nie podchodzi. Obawiam się, że z obróbką bym sobie nie poradził, no i nudne jest oglądanie takiej produkcji. Dlatego nie mam uchwytu na kierę, ani na kask i chyba nie będę kupował. Pomyślę jeszcze nad kijkiem, to może lepsze samojebki będę trzaskał. :) No i może obudowę wodoszczelną na podwodne zdjęcia i filmy, choć na rafę koralową, póki co, się nie wybieram.
Co do samej jazdy, to wyszła mi nadspodziewanie dobrze. Oczywiście najgorzej wspominam szutrowy odcinek w środku Puszczy Górki - Narty, bo taka ma nazwę segment na Stravie. Nawet PR na nim poprawiłem, ale zjezdżanie nawet z tej niewielkiej góreczki grozi wypadnięciem wszystkich plomb, a ja mało okularów nie zgubiłem. Na tarce trzęsie tak, że traci się ostrość widzenia. Nie wiem jak można przejechać to szybciej, ale KOM jest o 20 km/h szybszy niż moje niespełna 15. Może to kwestia bardziej przystosowanego roweru? W miejscowości Kampinos zatrzymałem się na krótki odpoczynek i uzupełnienie bidonu, a przy okazji zjadłem na spokojnie drugi baton zbożowy. Dalej już do samej Warszawy gnałem na skrzydłach wiatru, a najdłuższy segment, z Podkampoinosu do Wieruchowa, przejechałem szybciej aż o pięć minut! Jeszcze siedem minut i pobiję Hipka. :D
Teraz zdjęcia z kamerki, muszę popracować nad uchwytem żeby palców nie było widać. Z dwudziestu siedmiu zrobionych, do pokazania nadaje się pięć.

Ulica © yurek55

Autor © yurek55

Chemitrails © yurek55

Kokpit © yurek55

Droga © yurek55

Pola © yurek55
Z telefonu

Stara i nowa

Wytrysk z kamienia
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/2490086307/embed/01ba27359ae8519934c8f48ac4e62224bd150f08">
- DST 112.68km
- Teren 2.00km
- Czas 04:49
- VAVG 23.39km/h
- VMAX 41.50km/h
- Temperatura 29.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 czerwca 2019
Kategoria > 100
Gorączka 38,7°C, ale pacjent czuje się dobrze
Nie wiem dlaczego akurat dziś, w najgoirętszy dzień roku, przyszło mi do głowy robić taki dystans. Czasami sam siebie nie rozumiem.

Początkowo nie wiedziałem nawet gdzie chcę jechać, wiedziałem tylko, że na zachód. Później zmieniłem zdanie i skręciłem na północ do Łomianek, a potem poczułem nieodparte pragnienie przejechania się ulicą Rolniczą. To jedna z tych dróg, którą jeżdżą wszyscy miłośnicy dwóch kółek, ze szczególnym uwzględnieniem tych, którzy mają kierownicę - baranka. No i po dodaniu drogi rowerowej, tylko ostatnie kilkaset metrów przed Czosnowem trzeba jechać ignorująć znak B-9, bo drogę poprowadzono po lewej stronie. Tamże właśnie, przejeżdżając obok Cholewińskiego przypomniałem sobie, że portfel mi się rozleciał całkiem, a tam jest outlet. Miło było w klimatyzowanym pomieszczeniu spędzić kilka chwil i to dwukrotnie, bo tam gotowizną można tylko płacić i musiałem do bankomatu podjechać. Aha, przedtem w Łomnej uzupełniłem bidon i troszkę się schłodziłem pod hydrantem, oczywiście na cmentarzu. Powiem tylko, że woda jest tam zimniejsza, niż u mnie w kranie. A jaka smaczna! W Czosnowie można wybrać tak właściwie trzy drogi, ja wybrałem tę do Nowego Dworu - i rzecz jasna znowu tą nowoodkrytą. Ale jak nie jechać taką drogą, prawda?


Oczywiście przejazd mostem imienia Marszałka jest nieważny bez zdjęcia ;)

Z Nowego Dworu Mazowieckiego można już zacząć wracać, a że jest prosta droga do Nieporętu, postanowiłem po drodze odwiedzić Kamila z Cyklista. Tym razem nie zatrzymywałem się nad Zalewem Zegrzyńskim, skutecznie zniechęcił mnie do tego tysięczny tłum i niekończący się sznur aut. Chciałem tylko mieć ten odcinek jak najprędzej z głowy. W sklepie jak zawsze miło, ale tym razem czasu niewiele, więc po paru chwilkach pożegnalismy się i zacząłem - jak się rychło okazało - najtrudniejszy odcinek mojej trasy. Droga nad Zalew jest dość ruchliwa i niezbyt szeroka, ale mnie te setki samochodów już właściwie przestały stresować, zresztą zatrąbił tylko jeden. :) Gorzej, że wiatr miałem w twarz i coraz mniej sił do kręcenia pedałami. Jechałem na miękkich przełożeniach, a pomimo to każdy obrót korbą przychodził coraz ciężej, a dystansu ubywało powoli. Już nawet nie chciałem patrzeć na licznik, żeby się dodatkowo nie dołować osiąganą prędkością, klasyczna zamuła po prostu. Tak toczyłem się aż prawie do końca Białołęckiej zanim wpadłem na pomysł zatrzymania sie przy sklepie. Litr coli i prince polo XXL zjedzone w chłodnym wnętrzu, postawiło mnie na nogi i przejazd przez Warszawę poszedł mi całkiem sprawnie i bezboleśnie. Po drodze też robiłem przystanki w klimatyzowanych sklepach, ale nie kupowałem jedzenia, tylko picie, W sumie przez drogę wypiłem około czterech litrów róznych płynów z przewaga izotoników, ale o jedzeniu też trzeba pamiętać.
Błąd nawigacyjny widoczny na mapce jako cycek najdalej na północ wysunięty, kosztował mnie dwa kilometry po szutrowej drodze z fragmentami tarki i piasku. Za wcześnie skręciłem z wojewódzkiej 631, ale cienisty asfalt w lesie był taki kuszący! Zamiast w Kałuszynie, zrobiłem to już w Tamie. Dobrze, że jak już Locus wyprowadził mnie z tych bezdroży, zaraz potem był sklep z zimnym piciem i klimatyzacją. :)
Na liczniku rowerowym miałem ustawiony ekran z temperaturą i śledziłem na bieżąco jej wahania. Najniższa to 33,4°C, najwyższa 38,7°C.

Most Gdański

Początkowo nie wiedziałem nawet gdzie chcę jechać, wiedziałem tylko, że na zachód. Później zmieniłem zdanie i skręciłem na północ do Łomianek, a potem poczułem nieodparte pragnienie przejechania się ulicą Rolniczą. To jedna z tych dróg, którą jeżdżą wszyscy miłośnicy dwóch kółek, ze szczególnym uwzględnieniem tych, którzy mają kierownicę - baranka. No i po dodaniu drogi rowerowej, tylko ostatnie kilkaset metrów przed Czosnowem trzeba jechać ignorująć znak B-9, bo drogę poprowadzono po lewej stronie. Tamże właśnie, przejeżdżając obok Cholewińskiego przypomniałem sobie, że portfel mi się rozleciał całkiem, a tam jest outlet. Miło było w klimatyzowanym pomieszczeniu spędzić kilka chwil i to dwukrotnie, bo tam gotowizną można tylko płacić i musiałem do bankomatu podjechać. Aha, przedtem w Łomnej uzupełniłem bidon i troszkę się schłodziłem pod hydrantem, oczywiście na cmentarzu. Powiem tylko, że woda jest tam zimniejsza, niż u mnie w kranie. A jaka smaczna! W Czosnowie można wybrać tak właściwie trzy drogi, ja wybrałem tę do Nowego Dworu - i rzecz jasna znowu tą nowoodkrytą. Ale jak nie jechać taką drogą, prawda?


Oczywiście przejazd mostem imienia Marszałka jest nieważny bez zdjęcia ;)

Z Nowego Dworu Mazowieckiego można już zacząć wracać, a że jest prosta droga do Nieporętu, postanowiłem po drodze odwiedzić Kamila z Cyklista. Tym razem nie zatrzymywałem się nad Zalewem Zegrzyńskim, skutecznie zniechęcił mnie do tego tysięczny tłum i niekończący się sznur aut. Chciałem tylko mieć ten odcinek jak najprędzej z głowy. W sklepie jak zawsze miło, ale tym razem czasu niewiele, więc po paru chwilkach pożegnalismy się i zacząłem - jak się rychło okazało - najtrudniejszy odcinek mojej trasy. Droga nad Zalew jest dość ruchliwa i niezbyt szeroka, ale mnie te setki samochodów już właściwie przestały stresować, zresztą zatrąbił tylko jeden. :) Gorzej, że wiatr miałem w twarz i coraz mniej sił do kręcenia pedałami. Jechałem na miękkich przełożeniach, a pomimo to każdy obrót korbą przychodził coraz ciężej, a dystansu ubywało powoli. Już nawet nie chciałem patrzeć na licznik, żeby się dodatkowo nie dołować osiąganą prędkością, klasyczna zamuła po prostu. Tak toczyłem się aż prawie do końca Białołęckiej zanim wpadłem na pomysł zatrzymania sie przy sklepie. Litr coli i prince polo XXL zjedzone w chłodnym wnętrzu, postawiło mnie na nogi i przejazd przez Warszawę poszedł mi całkiem sprawnie i bezboleśnie. Po drodze też robiłem przystanki w klimatyzowanych sklepach, ale nie kupowałem jedzenia, tylko picie, W sumie przez drogę wypiłem około czterech litrów róznych płynów z przewaga izotoników, ale o jedzeniu też trzeba pamiętać.
Błąd nawigacyjny widoczny na mapce jako cycek najdalej na północ wysunięty, kosztował mnie dwa kilometry po szutrowej drodze z fragmentami tarki i piasku. Za wcześnie skręciłem z wojewódzkiej 631, ale cienisty asfalt w lesie był taki kuszący! Zamiast w Kałuszynie, zrobiłem to już w Tamie. Dobrze, że jak już Locus wyprowadził mnie z tych bezdroży, zaraz potem był sklep z zimnym piciem i klimatyzacją. :)
Na liczniku rowerowym miałem ustawiony ekran z temperaturą i śledziłem na bieżąco jej wahania. Najniższa to 33,4°C, najwyższa 38,7°C.

Most Gdański
- DST 114.00km
- Czas 05:21
- VAVG 21.31km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 38.7°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 maja 2019
Kategoria > 100
Stajnia rowerowa
Początkowy plan zjedzenia kilku bułeczek w Secyminie Polskim dość szybko przyszło mi zweryfikować, a to z powodu sklepu "Stajnia Rowerowa", odkrytego w Lesie Bemowo, w pobliżu Rezerwatu Łosiowe Błota.

Oto i ona
Prowadzą go jacyś zawodnicy, mają swoją młodzieżową drużynę kolarską, częstują wszystkich rowerzystów kawą, lubią pogadać - i to wszystko sprawiło, że spędziłem tam sporo czasu i już mi się odechciało/czasu było mało, na tak daleką podróż. Namawiali mnie na różne rowery, a nawet chciał mi się dać karnąc na elektryku za 12 000 zł, widocznie wyglądam na uczciwego. Nie skorzystałem z propozycji, ale spróbowałem go podnieść i na pewno nie chciałbym go wnosić gdziekolwiek po schodach. Jego waga to 30 kg, ale facet który skorzystał z zaproszenia do jazdy twierdził, że jeździ się szybko i bez wysiłku. Wspomaganie elektryczne działa tylko do 25km/h, później następuje odcięcie, ale podobno można go przeprogramować. Wtedy da się wyciągnąć powyżej 40 km/h, ale jest to w Polsce nielegalne, bo rower przeskakuje wtedy do kategorii motorowerów, z wszystkimi tego konsekwencjami.
Ale wracając do sklepu, to właściciele muszą być odważnymi ludźmi. według mnie, to nie jest miejsce na taką działalność - ale może się nie znam.


Ta biała kartka, to cena... 41 900!!!
Trasą do Leszna nie jechałem juz dawno i z przyjemnością przypomniałem sobie jaka jest fajna. Kiedy dojechałem do Kampinosu uznałem, że warto chwilkę posiedzieć i wtedy ostatecznie zrezygnowałem z przedłużania dystansu, zadowalając sie tylko setką.

Na ławeczce w Kampinosie

Kamienny wytrysk
Dodaję sześć kilometrów z wieczornej jazdy do Deca poprzymierzać kaski. Żaden nie był wygodny, a jak był, to kolor mi się nie podobał.

Oto i ona
Prowadzą go jacyś zawodnicy, mają swoją młodzieżową drużynę kolarską, częstują wszystkich rowerzystów kawą, lubią pogadać - i to wszystko sprawiło, że spędziłem tam sporo czasu i już mi się odechciało/czasu było mało, na tak daleką podróż. Namawiali mnie na różne rowery, a nawet chciał mi się dać karnąc na elektryku za 12 000 zł, widocznie wyglądam na uczciwego. Nie skorzystałem z propozycji, ale spróbowałem go podnieść i na pewno nie chciałbym go wnosić gdziekolwiek po schodach. Jego waga to 30 kg, ale facet który skorzystał z zaproszenia do jazdy twierdził, że jeździ się szybko i bez wysiłku. Wspomaganie elektryczne działa tylko do 25km/h, później następuje odcięcie, ale podobno można go przeprogramować. Wtedy da się wyciągnąć powyżej 40 km/h, ale jest to w Polsce nielegalne, bo rower przeskakuje wtedy do kategorii motorowerów, z wszystkimi tego konsekwencjami.
Ale wracając do sklepu, to właściciele muszą być odważnymi ludźmi. według mnie, to nie jest miejsce na taką działalność - ale może się nie znam.


Ta biała kartka, to cena... 41 900!!!
Trasą do Leszna nie jechałem juz dawno i z przyjemnością przypomniałem sobie jaka jest fajna. Kiedy dojechałem do Kampinosu uznałem, że warto chwilkę posiedzieć i wtedy ostatecznie zrezygnowałem z przedłużania dystansu, zadowalając sie tylko setką.

Na ławeczce w Kampinosie

Kamienny wytrysk
Dodaję sześć kilometrów z wieczornej jazdy do Deca poprzymierzać kaski. Żaden nie był wygodny, a jak był, to kolor mi się nie podobał.
- DST 107.65km
- Czas 04:32
- VAVG 23.75km/h
- VMAX 37.50km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 maja 2019
Kategoria > 100
Pierwsza stówka majowa
W końcu kiedyś musiało do tego dojść, to znaczy do zaliczenia setki. :) Wprawdzie tylko o włos, ale wynik trzycyfrowy, zawsze lepszy, niż dwucyfrowy. Poczatkowo zamierzałem jechać jak najdalej na zachód, ale nie sądziłem, że wiatr aż tak bardzo będzie mi w tym przeszkadzał. Dlatego odbiłem na południe i przez Pruszków dojechałem do Nadarzyna. Nadal trwaja tam potężne roboty drogowe, ale ronda są właściwie na ukończeniu i da się skręcić i na Wólkę Kosowską i na Sękocin. Wybrałem tę druga opcję i powtarzając drogę przez Laszczki, tym razem pojechałem na Dawidy i widząc że kilometrów bedzie trochę mało, wydłużyłem do Puławskiej. Po dojechaniu do miasta, przez Śródmieście wróciłem do domu.
warto wspomnieć o deszczu, właściwie deszczyku, który złapał mnie w okolicy Domaniewka. Miałem moją kurtkę trzepaczkę w kieszonce, ale nie chciało mi się stawać, myślałem że przeleci. Dopiero jak miałem mokre plecy uznałem, że już czas. Przestało padać zaraz potem, a mnie znów nie chciało się stawać i jechałem prawie do Nadarzyna zanim ją zdjąłem.

Wystarczy popatrzeć na flagę © yurek55

Kontrola czasu na Żbikowie © yurek55

Widok z kładki nad "siódemką" © yurek55

Pociąg z Radomia wjeżdża na stację Dawidy © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/2358611151/embed/1eb66939e66d1723125dc072080e31ece0750e69">
warto wspomnieć o deszczu, właściwie deszczyku, który złapał mnie w okolicy Domaniewka. Miałem moją kurtkę trzepaczkę w kieszonce, ale nie chciało mi się stawać, myślałem że przeleci. Dopiero jak miałem mokre plecy uznałem, że już czas. Przestało padać zaraz potem, a mnie znów nie chciało się stawać i jechałem prawie do Nadarzyna zanim ją zdjąłem.

Wystarczy popatrzeć na flagę © yurek55

Kontrola czasu na Żbikowie © yurek55

Widok z kładki nad "siódemką" © yurek55

Pociąg z Radomia wjeżdża na stację Dawidy © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/2358611151/embed/1eb66939e66d1723125dc072080e31ece0750e69">
- DST 100.50km
- Czas 04:31
- VAVG 22.25km/h
- VMAX 38.20km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Trzy cyferki, zawsze lepsze od dwóch
To stara kolarska prawda, a ja ją usłyszałem dopiero dziś. Dowiedziałem się też, że aby skończyć jazdę przy stanie 99 na liczniku, to trzeba mieć bardzo silne nerwy. A to wszystko z wywiadu z Kamilą Pociech na weszlofm, bardziej znaną w środowisku kolarskich mirków i mirabelek, jako @rdza #pozdrodlakumatych. ;)
A co do jazdy, to pomimo że wstałem wcześnie bardzo i miałem ambitne plany, to z minuty na minutę mi się odechciewało i tylko obietnica odebrania ze sklepu zoologicznego w Wieruchowie zamówionych psich produktów, zmusiła mnie niejako do wyjścia z domu. Jak już pokonałem tę swoją magiczną granicę, pomiędzy krainą lenia, a rowerem, poszło z górki. Do rozważenia w trakcie jazdy miałem tylko trasę, przy założeniu, że odbieram rzeczy w drodze powrotnej i nie jadę po swoim śladzie w tę i z powrotem. Tym razem podróż na zachodnie wioski zacząłem od jazdy przez miasto ku Wiśle, czyli tak, jakbym jechał na południe do Gassów. Tam jednak zrobiłem zmyłkę i skierowałem się na północ, bo wymysliłem sobie zaatakowanie zachodnich wiosek od strony Łomianek. Później pomyślałem, że może skręcę na zachód w Kiełpinie i przez Palmiry dojadę do Truskawia, testując jazdę na Bystrym B. po przedwojennych kocich łbach. Ale z Kiełpina było już tak blisko do Czosnowa, że wybrałem docelowy wreszcie wariant przez Wiersze do szosy Leszno - Nowy Dwór. W Lesznie na liczniku było sześćdziesiąt kilometrów, a do domu trzydzieści, więc zakręciłem jeszcze kawałek na zachód i jadąc troszkę dookoła dokręciłem brakujące kilometry. W mieście, pod domem, na pewno by mi się nie chciało. Niestety ten nadprogramowy odcinek i cała reszta też, wypadała w szczerym polu, a wiatr z północnego wschodu, choć nie silny i porywisty, to jednak odbierał siły nadwątlone dystansem i zimnem. Nawet usiadłem na chwilę na przystanku odpocząć i pociągnąć kilka łyków z manierki. Wzmocniony Oshee jakoś doturlałem się do hurtowni w Wieruchowie . Na szczęście zakupy mogłem poupychać po kieszonkach i ruszyłem na ostatni etap. W mieście było już lepiej, wiatr przestał być tak dokuczliwy i na światłach mogłem nieco odsapnąć. Jeszcze tylko zajechałem do księgarni odebrać książkę, którą też udało się zmieścić w kieszeni i po chwili byłem już w domu.
Koniec i bomba, kto czytał, ten trąba!

Holownik holuje © yurek55

Pchacz pcha © yurek55

Las Młociny © yurek55

Puszczańska miejscowość z pustostanem w tle© yurek55

Kościół w Wierszach © yurek55
A co do jazdy, to pomimo że wstałem wcześnie bardzo i miałem ambitne plany, to z minuty na minutę mi się odechciewało i tylko obietnica odebrania ze sklepu zoologicznego w Wieruchowie zamówionych psich produktów, zmusiła mnie niejako do wyjścia z domu. Jak już pokonałem tę swoją magiczną granicę, pomiędzy krainą lenia, a rowerem, poszło z górki. Do rozważenia w trakcie jazdy miałem tylko trasę, przy założeniu, że odbieram rzeczy w drodze powrotnej i nie jadę po swoim śladzie w tę i z powrotem. Tym razem podróż na zachodnie wioski zacząłem od jazdy przez miasto ku Wiśle, czyli tak, jakbym jechał na południe do Gassów. Tam jednak zrobiłem zmyłkę i skierowałem się na północ, bo wymysliłem sobie zaatakowanie zachodnich wiosek od strony Łomianek. Później pomyślałem, że może skręcę na zachód w Kiełpinie i przez Palmiry dojadę do Truskawia, testując jazdę na Bystrym B. po przedwojennych kocich łbach. Ale z Kiełpina było już tak blisko do Czosnowa, że wybrałem docelowy wreszcie wariant przez Wiersze do szosy Leszno - Nowy Dwór. W Lesznie na liczniku było sześćdziesiąt kilometrów, a do domu trzydzieści, więc zakręciłem jeszcze kawałek na zachód i jadąc troszkę dookoła dokręciłem brakujące kilometry. W mieście, pod domem, na pewno by mi się nie chciało. Niestety ten nadprogramowy odcinek i cała reszta też, wypadała w szczerym polu, a wiatr z północnego wschodu, choć nie silny i porywisty, to jednak odbierał siły nadwątlone dystansem i zimnem. Nawet usiadłem na chwilę na przystanku odpocząć i pociągnąć kilka łyków z manierki. Wzmocniony Oshee jakoś doturlałem się do hurtowni w Wieruchowie . Na szczęście zakupy mogłem poupychać po kieszonkach i ruszyłem na ostatni etap. W mieście było już lepiej, wiatr przestał być tak dokuczliwy i na światłach mogłem nieco odsapnąć. Jeszcze tylko zajechałem do księgarni odebrać książkę, którą też udało się zmieścić w kieszeni i po chwili byłem już w domu.
Koniec i bomba, kto czytał, ten trąba!

Holownik holuje © yurek55

Pchacz pcha © yurek55

Las Młociny © yurek55

Puszczańska miejscowość z pustostanem w tle© yurek55

Kościół w Wierszach © yurek55
- DST 106.00km
- Czas 04:43
- VAVG 22.47km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze