Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2014
Dystans całkowity: | 1467.69 km (w terenie 38.00 km; 2.59%) |
Czas w ruchu: | 69:33 |
Średnia prędkość: | 21.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.00 km/h |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 56.45 km i 2h 40m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Kategoria 50-100
Każdy kłos na wagę złota!
Miałem na dziś zlecenie zakupu kilku rzeczy dla naszej najmłodszej rodzinnej księżniczki, więc niemal prosto z łóżka wskoczyłem na rower i pojechałem. Sprawę załatwiłem sprawnie i szybko, a wracając znowu narysowałem na mapie trójkąt ostrokątny - tym razem jadąc w odwrotną stronę niż cztery dni temu.
Po porannej toalecie i śniadaniu, postanowiłem pojechać na znany szlak zachodni Szeligi - Macierzysz - itd. Ma on dla mnie tę zaletę, że wiem, ile mi czasu zajmie trasa, w zależności od wybranego wariantu, a założyłem dziś jakieś trzy godziny jazdy. Po przejechaniu Borzęcina, na drodze do Mariewa, zaskoczył mnie, choć właściwszym określeniem jest słowo, przygnębił - taki oto obrazek.

Nieskoszone żyto © yurek55
Wprawdzie głodu moje pokolenie już nie zaznało, ale szacunek do chleba został mi wpojony od dziecka. Nieskoszone żyto, ma dla mnie charakter niemal świętokradztwa. Skoro nie miał zamiaru zebrać, to po co ten chłop orał, bronował, nawoził, siał? Przecież stary Boryna z Chłopów, z okrzykiem "Siać trza!" wstał nawet z łoża śmierci, a teraz? Wiem, teraz są inne czasy, ale...
"Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba….
Tęskno mi, Panie…" C.K.Norwid
Dalej już nic nie przykuło mojej uwagi, no może tylko te kikuty przy jednostce wojskowej na Bemowie.

Las kikutów © yurek55
We wsi Buda wyłączyłem niechcący rejestrację i spostrzegłem to dopiero w Izabelinie. Stąd ślad nieadekwatny i dystans takoż.
PS. Znowu udało się pokonać kilometr poniżej dwóch minut -1:57 (z wiatrem)
Po porannej toalecie i śniadaniu, postanowiłem pojechać na znany szlak zachodni Szeligi - Macierzysz - itd. Ma on dla mnie tę zaletę, że wiem, ile mi czasu zajmie trasa, w zależności od wybranego wariantu, a założyłem dziś jakieś trzy godziny jazdy. Po przejechaniu Borzęcina, na drodze do Mariewa, zaskoczył mnie, choć właściwszym określeniem jest słowo, przygnębił - taki oto obrazek.

Nieskoszone żyto © yurek55
Wprawdzie głodu moje pokolenie już nie zaznało, ale szacunek do chleba został mi wpojony od dziecka. Nieskoszone żyto, ma dla mnie charakter niemal świętokradztwa. Skoro nie miał zamiaru zebrać, to po co ten chłop orał, bronował, nawoził, siał? Przecież stary Boryna z Chłopów, z okrzykiem "Siać trza!" wstał nawet z łoża śmierci, a teraz? Wiem, teraz są inne czasy, ale...
"Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba….
Tęskno mi, Panie…" C.K.Norwid
Dalej już nic nie przykuło mojej uwagi, no może tylko te kikuty przy jednostce wojskowej na Bemowie.

Las kikutów © yurek55
We wsi Buda wyłączyłem niechcący rejestrację i spostrzegłem to dopiero w Izabelinie. Stąd ślad nieadekwatny i dystans takoż.
PS. Znowu udało się pokonać kilometr poniżej dwóch minut -1:57 (z wiatrem)
- DST 76.64km
- Czas 03:41
- VAVG 20.81km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 sierpnia 2014
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
Nieprzyjemne zdarzenie
Dziś rano zapowiadał się dobry dzień na jazdę, ale po niespełna trzech kilometrach przestał taki być, gdy króciutko zawyła za mną syrena, a policjant z radiowozu poprosił bym się zatrzymał. No cóż... Nie sądziłem, że o tak wczesnej porze, gdy ruch na ulicy jest praktycznie zerowy, policja zechce egzekwować przepisową jazdę od rowerzysty. No niestety trafił mi się bardzo pryncypialny stróż prawa i nie robiło na nim wrażenia tłumaczenie, że "nic nie jechało". Wlepił mi mandat i tyle. W swoim zmotoryzowanym życiu dostałem ich kilkadziesiąt, na rowerze, to pierwszy.

Z wiaduktu na 17 Stycznia © yurek55

Z wiaduktu na 17 Stycznia © yurek55
- DST 63.64km
- Teren 4.00km
- Czas 02:52
- VAVG 22.20km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wóz, kapliczki i rowery
Poranne opady deszczu i niezbyt wysoka temperatura nie zniechęciły mnie do dzisiejszego wyjazdu. Założyłem kurtkę przeciwdeszczową i - z nadzieją, że deszcz zaraz ustanie - wyruszyłem na znaną trasę przez Szeligi do Wieruchowa i dalej. Po pół godzinie jazdy byłem już tak zagrzany, że mogłem się spokojnie rozebrać, tym bardziej, że deszczyk prawie już przestał padać. Jak dojechałem do Mościsk postanowiłem zrobić to zdjęcie, bo już od dość długiego czasu widzę, że ktoś chce sprzedać porządny wóz. Biorąc pod uwagę światowy zasięg mojego bloga, teraz powinno mu być łatwiej.

Jest wóz do kupienia.Mościska © yurek55
Wróciwszy do Warszawy poszukałem ulicy Ciepłej, bo dowiedziałem się, że tam urodził się bohater wojny polsko - sowieckiej, ksiądz Ignacy Skorupka. Mijałem ten dom tysiące razy i nie wiedziałem, że to tam. Miał zostać rozebrany w związku z budowa stacji metra, nawet już wykwaterowano część lokatorów, ale prace przy budowie właściwie ukończono, a dom nadal stoi. Cud jakiś?

Adres: ul. Ciepła 3 © yurek55

Podwórko domu ks. Ignacego Skorupki © yurek55
A dalej, już blisko domu, urzekło mnie to ciche podwórko w centrum ruchliwego miasta, a szczególnie fakt, że lokatorzy mogą bez obaw zostawiać pod domem swoje rowery.

Podwórko na Ochocie z kapliczką i rowerami © yurek55

Jest wóz do kupienia.Mościska © yurek55
Wróciwszy do Warszawy poszukałem ulicy Ciepłej, bo dowiedziałem się, że tam urodził się bohater wojny polsko - sowieckiej, ksiądz Ignacy Skorupka. Mijałem ten dom tysiące razy i nie wiedziałem, że to tam. Miał zostać rozebrany w związku z budowa stacji metra, nawet już wykwaterowano część lokatorów, ale prace przy budowie właściwie ukończono, a dom nadal stoi. Cud jakiś?

Adres: ul. Ciepła 3 © yurek55

Podwórko domu ks. Ignacego Skorupki © yurek55
A dalej, już blisko domu, urzekło mnie to ciche podwórko w centrum ruchliwego miasta, a szczególnie fakt, że lokatorzy mogą bez obaw zostawiać pod domem swoje rowery.

Podwórko na Ochocie z kapliczką i rowerami © yurek55
- DST 42.41km
- Czas 01:59
- VAVG 21.38km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 sierpnia 2014
Kategoria całe NIC, przed śniadaniem
Dzień Wojska Polskiego
Nie chciało mi się jakoś dzisiaj wstawać, ledwo o dziewiątej zwlokłem się z łóżka. Teoretycznie czasu było dość, by przed śniadaniem przejechać te 50-60 km, ale coś mi stanęło na przeszkodzie w realizacji tego celu. Tym czymś były czołgi T-34, Leopard i Twardy, haubice 155mm Krab, wyrzutnie rakiet i sporo innego wojskowego sprzętu. Tak więc ani dystans, ani tym bardziej średnia - nie powalają...

Armatohaubica samobieżna "Krab" kal. 155mm © yurek55

Aleje Ujazdowskie © yurek55

"Leopardy" 2A5 - Niemiec płakał jak sprzedawał © yurek55

Polski czołg "Twardy" © yurek55

"Kieszonkowa" tankietka 1920 © yurek55

Armia 1920 © yurek55

Brat "Rudego" 102 © yurek55

Karabiny ustawione w kozły © yurek55

"Borówka" na Pl. Piłsudkiego. Siku! © yurek55

Nieźle, 11 zestrzeleń nieprzyjacielskich samolotów © yurek55
Vmax na Agrykoli i to bez pedałowania

Armatohaubica samobieżna "Krab" kal. 155mm © yurek55

Aleje Ujazdowskie © yurek55

"Leopardy" 2A5 - Niemiec płakał jak sprzedawał © yurek55

Polski czołg "Twardy" © yurek55

"Kieszonkowa" tankietka 1920 © yurek55

Armia 1920 © yurek55

Brat "Rudego" 102 © yurek55

Karabiny ustawione w kozły © yurek55

"Borówka" na Pl. Piłsudkiego. Siku! © yurek55

Nieźle, 11 zestrzeleń nieprzyjacielskich samolotów © yurek55
Vmax na Agrykoli i to bez pedałowania
- DST 20.85km
- Czas 01:29
- VAVG 14.06km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 sierpnia 2014
Szybki trójkąt
Nie, nie, to nie będzie o TYM trójkącie. Wczorajszy wypadek z odpadającą korbą osłabił nieco mój entuzjazm rowerowy i dziś migałem się jak mogłem, by nigdzie nie jechać. Wiatr za duży, pogoda niepewna, zakupy trzeba zrobić, blogi rowerowe przejrzeć, sprawdzić co na fb - jak widać powodów była wystarczająca ilość, by siedzieć w domu. A tu wymieniłem tylko pierwsze z brzegu. Nie dawało mi jednak spokoju podstawowe pytanie: - Czy wystarczająco mocno przykręciłem wczoraj korbę i nie będzie się już sama odkręcać? Odpowiedzi na to nie mógł udzielić mi internet, musiałem niestety postawić na empirię. Gdy przyniosłem już rower i postawiłem pod drzwiami, zauważyłem za oknem ciekawe zjawisko meteorologiczne - padający poziomo deszcz. Kropelki były tak mikroskopijne, że wiatr nie pozwalał im spaść na ziemię, niosąc w powietrzu wodną mgiełkę. Odczekałem kilkanaście minut aż przestanie i wyjechałem na ledwie wilgotne ulice. Nawet mi to nie przeszkadzało specjalnie, nie miałem zamiaru daleko jechać, tyle, żeby sprawdzić korbę. Do wyznaczenia trasy zainspirował mnie trapezowy kształt przedwczorajszego śladu i teraz chciałem zrobić ładny trójkąt. Na Żwirki i w Alei Krakowskiej deszcz musiał być większy, bo na ulicy potworzyły się kałuże i asfalt też był bardziej mokry. Dzięki temu przypomniałem sobie, jak wysoko leci woda spod przedniego koła, w zależności od prędkości i jak przyjemnie nawilża twarz, zapewniając bezpłatną hydroterapię. Sanus per aqua.
A po powrocie wziąłem klucz i kawałek jednak dociągnąłem śrubę trzymająca korbę. Tylko, że nie wiem, czy dziś mam więcej siły niż wczoraj i dlatego, czy może naprawdę się poluzowała odrobinkę? Potrzebna jest bardziej miarodajna próba, czyli dłuższy dystans. Na wszelki wypadek imbus ósemkę włożyłem do narzędzi.
A po powrocie wziąłem klucz i kawałek jednak dociągnąłem śrubę trzymająca korbę. Tylko, że nie wiem, czy dziś mam więcej siły niż wczoraj i dlatego, czy może naprawdę się poluzowała odrobinkę? Potrzebna jest bardziej miarodajna próba, czyli dłuższy dystans. Na wszelki wypadek imbus ósemkę włożyłem do narzędzi.
- DST 12.76km
- Czas 00:29
- VAVG 26.40km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 sierpnia 2014
Kategoria Piaseczno/Ursynów, Naprawy, ku pomocy, <50
Skrzypienia c.d. - korba na drodze
Sporo rzeczy miałem dziś do zrobienia, z których dla mnie najważniejszą był spacer z Julką. Z nikim tak dobrze jej się nie śpi jak z dziadkiem. Ale zanim dotarłem do Piaseczna, odstawiłem drugiej córce samochód na Ursynów, bo jutro wraca i pewnie by wolała mieć auto pod domem, a nie na Ochocie. Tam wreszcie przesiadłem się na rower i przez Las Kabacki dojechałem do Puławskiej i do celu. Na miejscu zamieniłem pojazd dwukołowy na trzykołowy i kolejne 7,5 km zrobiłem pchając przed sobą, dziecięcy wózek z zawartością, pogrążoną w głębokim śnie.

Fontanny na rynku w Piasecznie © yurek55
Powrotna droga wiodła znowu przez Ursynów i tym razem chciałem dłużej Lasem Kabackim pojechać. Nie bardzo orientuję się w topografii leśnych dróg i wyjechałem oczywiście nie tam gdzie chciałem, prosto na mur zajezdni metra na Kabatach. Pojechałem skrajem lasu i w końcu dotarłem do miejsca gdzie zamierzałem wyjechać z lasu, czyli do Relaksowej.
Jazdę po cichych, leśnych drogach urozmaicało mi - i wszystkim okolicznym spacerowiczom i rowerzystom - donośne skrzypienie przy każdym naciśnięciu lewego pedału. Normalnie aż mi wstyd było jechać na takim rzęchu...

Skrajem Lasu Kabackiego © yurek55
Potem w ruchu ulicznym odgłos ten nie był już tak słyszalny, co niestety uśpiło moją czujność. Gdy już dojechałem na Ursynów i zrobiłem co miałem zrobić, wsiadłem po prostu na rower i popedałowałem do domu na spóźniony obiad. Długo nie trwała moja jazda, po kilometrze poczułem dziwne ruchy lewej korby, a po drugim kilometrze leżała już na drodze. Jako tako ją przykręciłem i powoli dojechałem do warsztatu wulkanizacyjnego, gdzie pożyczyli mi imbus 8 i mogłem już normalnie dojechać do domu.
Pierwszy raz w życiu mi się korba odkręciła i to jest wina producenta roweru Kands, nie słyszałem o takim przypadku w żadnym innym rowerze. Nawet mi nie przeszło przez myśl, że coś takiego może się zdarzyć. Albo może mało jeszcze wiem o rowerach?

Fontanny na rynku w Piasecznie © yurek55
Powrotna droga wiodła znowu przez Ursynów i tym razem chciałem dłużej Lasem Kabackim pojechać. Nie bardzo orientuję się w topografii leśnych dróg i wyjechałem oczywiście nie tam gdzie chciałem, prosto na mur zajezdni metra na Kabatach. Pojechałem skrajem lasu i w końcu dotarłem do miejsca gdzie zamierzałem wyjechać z lasu, czyli do Relaksowej.
Jazdę po cichych, leśnych drogach urozmaicało mi - i wszystkim okolicznym spacerowiczom i rowerzystom - donośne skrzypienie przy każdym naciśnięciu lewego pedału. Normalnie aż mi wstyd było jechać na takim rzęchu...

Skrajem Lasu Kabackiego © yurek55
Potem w ruchu ulicznym odgłos ten nie był już tak słyszalny, co niestety uśpiło moją czujność. Gdy już dojechałem na Ursynów i zrobiłem co miałem zrobić, wsiadłem po prostu na rower i popedałowałem do domu na spóźniony obiad. Długo nie trwała moja jazda, po kilometrze poczułem dziwne ruchy lewej korby, a po drugim kilometrze leżała już na drodze. Jako tako ją przykręciłem i powoli dojechałem do warsztatu wulkanizacyjnego, gdzie pożyczyli mi imbus 8 i mogłem już normalnie dojechać do domu.
Pierwszy raz w życiu mi się korba odkręciła i to jest wina producenta roweru Kands, nie słyszałem o takim przypadku w żadnym innym rowerze. Nawet mi nie przeszło przez myśl, że coś takiego może się zdarzyć. Albo może mało jeszcze wiem o rowerach?
- DST 44.00km
- Teren 7.00km
- Czas 02:22
- VAVG 18.59km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Blisko
Od dwóch - trzech dni zaczęło mi coś głośno i irytująco skrzypieć przy ruszaniu i mocniejszym naciskaniu na pedały. Poczytałem na forach temat "skrzypienie pedałów" i postanowiłem zacząć od rzeczy najprostszej - przykręcenia korby. Użyłem do tego klucza ósemki i dociągnąłem śrubę ile miałem siły, bacząc przy tym, by nie zerwać gwintu. Po tej jakże skomplikowanej i pracochłonnej naprawie, trzeba się było przejechać i sprawdzić jej efekt. Ponieważ zmitrężyłem całe przedpołudnie, czasu na dalekie wycieczki już nie miałem, ale na jazdę próbną w sam raz. Już pierwsze zakręcenie pedałami, dało mi odpowiedź na pytanie o skuteczność naprawy. Brzmiała ona: - To nie to, próbuj dalej. Ponieważ chwilowo innych pomysłów nie miałem, pojechałem do Dwóch kółek w Alei Krakowskiej zasięgnąć języka u fachowców. Mechanik przejechał się na moim rowerze i wrócił ze wstępną i niezobowiązującą diagnozą, może suport trzeba przesmarować i dokręcić? Dowiedziałem się też, że źródeł takich zagadkowych trzasków, stuków-puków, trzeszczeń - może być wiele. Podziękowałem za rozmowę i bogatszy o uzyskaną wiedzę wróciłem do domu. Na razie będę z tym jeździł, trzeszczy tylko czasami, jak się pogorszy, sam się za to wezmę. Narzędzia już zamówiłem.

- DST 11.61km
- Czas 00:36
- VAVG 3:06km/h
- Temperatura 21.0°C
Poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Kategoria <50
Bez serc, bez ducha, czyli słabo
Dzisiejsza jazda bez planu, ładu i składu, na dodatek jakaś taka "na siłę". Nie mogłem się nijak zmusić do większego wysiłku, kręciłem od niechcenia i bez przekonania. Kryzys? W dzisiejszym upale oczywiście moczyłem chustkę w każdym mijanym zbiorniku wodnym: w Wiśle przy przeprawie promowej, w fontannie z Ikarem i na Podzamczu. Tam to nawet koszulkę zdjąłem i wrzuciłem na trochę do wody. Każdy pretekst był dobry, żeby posiedzieć, a nie jechać. Tak to dziś wyglądała moja jazda.

Ikar Uskrzydlony Mitoraja i fontanna przy Centrum Olimpijskim © yurek55

Park Fontann na Podzamczu © yurek55

Ikar Uskrzydlony Mitoraja i fontanna przy Centrum Olimpijskim © yurek55

Park Fontann na Podzamczu © yurek55
- DST 44.23km
- Czas 02:29
- VAVG 17.81km/h
- Temperatura 31.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 sierpnia 2014
"Sprzedaj krowy, sprzedaj konie, kup zegarek marki Błonie"
Do Błonia trafiłem trochę przypadkiem, bo dopiero w Nadarzynie, widząc drogowskaz, podjąłem decyzję o odwiedzeniu miasta pierwszych polskich zegarków. A kierunek wyjazdu z miasta Szosą Krakowską wybrałem, bo chwilowo znudziły mi się opatrzone okolice Kępy Oborskiej, Okrzewskiej i Powsina. Na katowickiej przed Maximusem i Centrum Mody zaskoczyły mnie zakrojone na dużą skalę prace drogowe. Dopiero podczas tworzenia wpisu doczytałem, że to powstająca obwodnica Raszyna i Janek.

Prace przy CH Maximus w Nadarzynie © yurek55

Wjechał...na górę © yurek55
Na szczęście kilkaset metrów za tym miejscem jest zjazd do Nadarzyna i mogłem opuścić ruchliwą wylotówkę, a na rondzie przy kościele, drogowskaz skierował mnie na mało o tej porze uczęszczaną drogę 719 do Błonia. Kiedy dojechałem do Brwinowa, zrobiłem sobie krótki postój - a jakże - przy fontannie. Wprawdzie są tacy, którzy uważają je za rozsadniki wszelkiej zarazy, ale dla mnie, przy takiej temperaturze, to obowiązkowy przystanek na trasie rowerowej.

Życiodajna fontanna w Brwinowie © yurek55
Schłodziwszy wodą głowę, kark i szyję ruszyłem dalej. Autostradę Wolności, czyli A2, przekroczyłem górą w Biskupicach i malowniczo wijącą się drogą, dojechałem do Rokitna Majątku.aż z daleka zobaczyłem monumentalny kościół. Zdziwił mnie jego ogrom w takim skromnym, wioskowym otoczeniu i po dojechaniu zrobiłem kilka zdjęć, ale nie miałem miejsca na zrobienie dobrego ujęcia, pokazującego jego imponujący rozmiar.

Sanktuarium w Rokitnie © yurek55
Ale jak przeczytałem historię tej świątyni, zrozumiałem. Sanktuarium w Rokitnie, kiedyś oblegane, dziś zapomniane.

Dzwonnica © yurek55

Na dzwonnicy płaskorzeźba świętego Michała Archanioła © yurek55

Figura Najświętszej Panny Marii Łaskawej © yurek55
A te na bramie, to nie aniołki. Z artykułu dowiedziałem się, że taki motyw dekoracyjny, figura małego nagiego chłopca, nazywa się putto.
Kolejny przystanek zrobiłem sobie na rynku w Błoniu, bo tam również znalazłem fontannę. I znowu nie bacząc na śmiertelne niebezpieczeństwo, zmoczyłem nie tylko bandamkę, ale też koszulkę. Wprawdzie na mokro ciężko się ją zakłada, ale tak przyjemnie chłodzi, że przez pierwsze pięć minut, czułem dawno zapomniane uczucie chłodu.

Na rynku w Błoniu © yurek55

Fontanna i Urząd Gminy © yurek55
Trzeba przyznać, że mieszkańcy Błonia - błoniacy, maja wysokie mniemanie o swej roli i znaczeniu w historii Polski. Dobrze, gdyby jeszcze znali słowa hymnu, bo słowa "póki" nie ma w nim na pewno.

Megalomania mieszkańców sięgnęła gwiazd © yurek55
Tytułowej fabryki produkującej na radzieckiej licencji zegarki, dawno już w Błoniu nie ma, zaprzestano ich produkcji w 1969 roku. A ponieważ pierwsze zegarki montowano całkowicie z części dostarczonych z ZSRR, uliczny slogan anty - reklamowy w całości brzmiał tak:
"Sprzedaj krowy, sprzedaj konie, kup zegarek marki Błonie. Części ruskie, majster złodziej, a zegarek gówno chodzi"
A czytając historię fabryki dowiedziałem się, że mój "komunijny" zegarek Delfin też pochodził z Błonia, ale chodził dobrze i służył mi z dziesięć lat.
Opuszczając miasto trochę pomyliłem kierunki i pojechałem kawałek w stronę Warszawy, ale szybko naprawiłem błąd, cofnąłem się i pojechałem na Kazuń Polski. Przed Lesznem skręciłem w prawo na dobrze znaną drogę do Pilaszkowa i dalej do Pogroszewa, by stamtąd, przez jeszcze lepiej znaną drogę, Kaputy - Wieruchów - Macierzysz, wrócić do Warszawy. Przez drogę wypiłem 0.7l wody i zjadłem dwa banany, śniadanie musiało poczekać aż wrócę do domu. Wycieczkę ukończyłem w dobrej formie, bez oznak odwodnienia czy wyczerpania sił żywotnych, jedynie miejsce styku z siodełkiem rowerowym, po trzech godzinach jazdy zaczęło o sobie przypominać, ale starałem się je ignorować.

Prace przy CH Maximus w Nadarzynie © yurek55

Wjechał...na górę © yurek55
Na szczęście kilkaset metrów za tym miejscem jest zjazd do Nadarzyna i mogłem opuścić ruchliwą wylotówkę, a na rondzie przy kościele, drogowskaz skierował mnie na mało o tej porze uczęszczaną drogę 719 do Błonia. Kiedy dojechałem do Brwinowa, zrobiłem sobie krótki postój - a jakże - przy fontannie. Wprawdzie są tacy, którzy uważają je za rozsadniki wszelkiej zarazy, ale dla mnie, przy takiej temperaturze, to obowiązkowy przystanek na trasie rowerowej.

Życiodajna fontanna w Brwinowie © yurek55
Schłodziwszy wodą głowę, kark i szyję ruszyłem dalej. Autostradę Wolności, czyli A2, przekroczyłem górą w Biskupicach i malowniczo wijącą się drogą, dojechałem do Rokitna Majątku.aż z daleka zobaczyłem monumentalny kościół. Zdziwił mnie jego ogrom w takim skromnym, wioskowym otoczeniu i po dojechaniu zrobiłem kilka zdjęć, ale nie miałem miejsca na zrobienie dobrego ujęcia, pokazującego jego imponujący rozmiar.

Sanktuarium w Rokitnie © yurek55
Ale jak przeczytałem historię tej świątyni, zrozumiałem. Sanktuarium w Rokitnie, kiedyś oblegane, dziś zapomniane.

Dzwonnica © yurek55

Na dzwonnicy płaskorzeźba świętego Michała Archanioła © yurek55

Figura Najświętszej Panny Marii Łaskawej © yurek55
A te na bramie, to nie aniołki. Z artykułu dowiedziałem się, że taki motyw dekoracyjny, figura małego nagiego chłopca, nazywa się putto.
Kolejny przystanek zrobiłem sobie na rynku w Błoniu, bo tam również znalazłem fontannę. I znowu nie bacząc na śmiertelne niebezpieczeństwo, zmoczyłem nie tylko bandamkę, ale też koszulkę. Wprawdzie na mokro ciężko się ją zakłada, ale tak przyjemnie chłodzi, że przez pierwsze pięć minut, czułem dawno zapomniane uczucie chłodu.

Na rynku w Błoniu © yurek55

Fontanna i Urząd Gminy © yurek55
Trzeba przyznać, że mieszkańcy Błonia - błoniacy, maja wysokie mniemanie o swej roli i znaczeniu w historii Polski. Dobrze, gdyby jeszcze znali słowa hymnu, bo słowa "póki" nie ma w nim na pewno.

Megalomania mieszkańców sięgnęła gwiazd © yurek55
Tytułowej fabryki produkującej na radzieckiej licencji zegarki, dawno już w Błoniu nie ma, zaprzestano ich produkcji w 1969 roku. A ponieważ pierwsze zegarki montowano całkowicie z części dostarczonych z ZSRR, uliczny slogan anty - reklamowy w całości brzmiał tak:
"Sprzedaj krowy, sprzedaj konie, kup zegarek marki Błonie. Części ruskie, majster złodziej, a zegarek gówno chodzi"
A czytając historię fabryki dowiedziałem się, że mój "komunijny" zegarek Delfin też pochodził z Błonia, ale chodził dobrze i służył mi z dziesięć lat.
Opuszczając miasto trochę pomyliłem kierunki i pojechałem kawałek w stronę Warszawy, ale szybko naprawiłem błąd, cofnąłem się i pojechałem na Kazuń Polski. Przed Lesznem skręciłem w prawo na dobrze znaną drogę do Pilaszkowa i dalej do Pogroszewa, by stamtąd, przez jeszcze lepiej znaną drogę, Kaputy - Wieruchów - Macierzysz, wrócić do Warszawy. Przez drogę wypiłem 0.7l wody i zjadłem dwa banany, śniadanie musiało poczekać aż wrócę do domu. Wycieczkę ukończyłem w dobrej formie, bez oznak odwodnienia czy wyczerpania sił żywotnych, jedynie miejsce styku z siodełkiem rowerowym, po trzech godzinach jazdy zaczęło o sobie przypominać, ale starałem się je ignorować.
- DST 80.82km
- Czas 03:26
- VAVG 23.54km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 sierpnia 2014
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
We mgle i słońcu
Na dzisiejsza poranną przejażdżkę wybrałem starą trasę do Borzęcina i Izabelina, jej przebieg widać na mapie, więc nie ma co pisać o drodze. Zaskoczyła mnie nieco, niższa niż się spodziewałem temperatura i - z każdym kilometrem - coraz gorsza widoczność. Dopiero jak spojrzałem nad oprawką zorientowałem się, że to mgła osiada na okularach i trzeba je wycierać, żeby widzieć lepiej. Ponieważ jak zwykle musiałem się spieszyć, zatrzymałem się tylko raz i strzeliłem fotkę kapuście; Macierzysz, Wieruchów, Pogroszew - to w końcu badylarskie zagłębie.

Kapuściane pole © yurek55
Potem, koło dziewiątej, zaczęło się przebijać zza chmur słońce, a jak kończyłem wycieczkę to już lampa była na całego.

Kapuściane pole © yurek55
Potem, koło dziewiątej, zaczęło się przebijać zza chmur słońce, a jak kończyłem wycieczkę to już lampa była na całego.
- DST 59.55km
- Czas 02:29
- VAVG 23.98km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze