Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2014
Dystans całkowity: | 1039.25 km (w terenie 31.00 km; 2.98%) |
Czas w ruchu: | 51:23 |
Średnia prędkość: | 20.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.00 km/h |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 51.96 km i 2h 34m |
Więcej statystyk |
Villa Nova, willa stara i debil w autokarze
Podstawowym celem pierwszego wyjazdu było odebranie zakupionej zabawki (tak, tak, Święta za pasem), a potem to już jechałem byle gdzie, byle przed siebie, byle koła się kręciły... Z tego wszystkiego najpierw znalazłem się w Wilanowie, potem w Powsinie, potem na Ursynowie i w Lesie Kabackim, no i wreszcie na Ochocie.

Tytułowa Villa Nova © yurek55

Symboliczny nagrobek Stanisława i Aleksandry z Lubomirskich hrabiostwa Potockich © yurek55

Lew z herbem Pilawa (Potockich) © yurek55
A to już na Ursynowie, ten dom jest zamieszkały. Pani w oknie coś mi tam urągała chyba, bo machała rękami...

Tytułowa willa stara © yurek55

...i od podwórka © yurek55

Kapuściane pole © yurek55

Ciemny, ponury, jesienny dzień - Las Kabacki © yurek55
Pod koniec wycieczki, już na 17 Stycznia, poważnie wystraszył mnie autokar przejeżdżający zbyt szybko i zbyt blisko mnie. Dogoniłem go na światłach przy Alei Krakowskiej i skurwiłem go od ostatnich, żeby jakoś odreagować i uspokoić nerwy. A ten się tylko szyderczo uśmiechał przez szybę jakby to, że mnie mało nie zabił było świetnym kawałem - wesołek jebany. Gdybym miał pod ręką coś ostrego albo ciężkiego, to albo bym mu przebił oponę, albo szybę wybił. Wtedy szybko ten wesoły uśmieszek by mu z mordy zniknął. I to stary chuj był, nie jakiś małolat. Zero refleksji i wyobraźni za kółkiem - i taka bladź autokarem jeszcze jeździ i ludzi wozi!
Wieczorem miałem drugi wyjazd, też po odbiór. Pojechałem trochę dookoła, ale po ciemku to żadna jazda.

Tytułowa Villa Nova © yurek55

Symboliczny nagrobek Stanisława i Aleksandry z Lubomirskich hrabiostwa Potockich © yurek55

Lew z herbem Pilawa (Potockich) © yurek55
A to już na Ursynowie, ten dom jest zamieszkały. Pani w oknie coś mi tam urągała chyba, bo machała rękami...

Tytułowa willa stara © yurek55

...i od podwórka © yurek55

Kapuściane pole © yurek55

Ciemny, ponury, jesienny dzień - Las Kabacki © yurek55
Pod koniec wycieczki, już na 17 Stycznia, poważnie wystraszył mnie autokar przejeżdżający zbyt szybko i zbyt blisko mnie. Dogoniłem go na światłach przy Alei Krakowskiej i skurwiłem go od ostatnich, żeby jakoś odreagować i uspokoić nerwy. A ten się tylko szyderczo uśmiechał przez szybę jakby to, że mnie mało nie zabił było świetnym kawałem - wesołek jebany. Gdybym miał pod ręką coś ostrego albo ciężkiego, to albo bym mu przebił oponę, albo szybę wybił. Wtedy szybko ten wesoły uśmieszek by mu z mordy zniknął. I to stary chuj był, nie jakiś małolat. Zero refleksji i wyobraźni za kółkiem - i taka bladź autokarem jeszcze jeździ i ludzi wozi!
Wieczorem miałem drugi wyjazd, też po odbiór. Pojechałem trochę dookoła, ale po ciemku to żadna jazda.
- DST 55.59km
- Czas 02:55
- VAVG 19.06km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 listopada 2014
Kategoria 50-100
Święto Niepodległości
Miałem ochotę na nieco dłuższą trasę niż ostatnie moje wycieczki i postanowiłem zrobić jakąś większą pętlę. Na dystans 100+ miałem za mało czasu, bo za późno się obudziłem i z domu wyjechałem dopiero po dziesiątej, a dzień teraz krótki. Tym razem zachodni kraniec pętli opierał się o Leszno, a północny o Czosnów, do którego dojechałem fantastyczną, zawsze pustą drogą wśród Puszczy Kampinoskiej. Na jazdę terenowym puszczańskim szlakiem do Truskawia nie miałem najmniejszej ochoty, w tym roku już tamtędy jechałem i to dwa razy: w czerwcu sam, w październiku z Krzyśkiem. Wystarczy.
A na tej drodze zawsze mnie zastanawia cel przenoszenia pasa rowerowego z jednej strony na drugą. Mnie to rybka, bo ja nie jestem zwolennikiem przestrzegania durnych przepisów, ale dla ortodoksyjnych legalistów może to być problemem.

Migrujący pas rowerowy, tu po lewej © yurek55

Migrujący pas rowerowy, tu po prawej. I tak kilkanaście razy © yurek55
Po dojechaniu w Czosnowie do "gdańskiej" pojechałem kawałek lokalną drogą wzdłuż tej trasy, chyba żeby posłuchać warkotu samochodów, bo przez ostatnie kilometry cisza aż dzwoniła w uszach, ale szybko mi przeszło. W Palmirach przejechałem na drugą stronę i do Łomianek dojechałem zdecydowanie spokojniejszą drogą. Przez to głupie święto nawet do centrum handlowego nie mogli biedaki pojechać i na tych bocznych drogach nie było prawie samochodów.
Dojeżdżając do Warszawy ciekawość zwyciężyła i zamiast dokręcać do stówy postanowiłem zobaczyć co się dzieje w mieście.

Udekorowane Krakowskie Przedmieście © yurek55

...i Pałac Prezydencki © yurek55
Niestety ten widok skutecznie niszczy świąteczny, patriotyczny i podniosły nastrój. Na głównych ulicach uśmiechnięci ludzie z dziećmi, muzyka, flagi biało-czerwone, a w zaułkach przyczajeni policjanci, uzbrojeni, zwarci i gotowi, czekają na sygnał do pałowania.

Przyczajone "bijące serce partii". Partii miłości © yurek55
I tym optymistycznym akcentem...
A na tej drodze zawsze mnie zastanawia cel przenoszenia pasa rowerowego z jednej strony na drugą. Mnie to rybka, bo ja nie jestem zwolennikiem przestrzegania durnych przepisów, ale dla ortodoksyjnych legalistów może to być problemem.

Migrujący pas rowerowy, tu po lewej © yurek55

Migrujący pas rowerowy, tu po prawej. I tak kilkanaście razy © yurek55
Po dojechaniu w Czosnowie do "gdańskiej" pojechałem kawałek lokalną drogą wzdłuż tej trasy, chyba żeby posłuchać warkotu samochodów, bo przez ostatnie kilometry cisza aż dzwoniła w uszach, ale szybko mi przeszło. W Palmirach przejechałem na drugą stronę i do Łomianek dojechałem zdecydowanie spokojniejszą drogą. Przez to głupie święto nawet do centrum handlowego nie mogli biedaki pojechać i na tych bocznych drogach nie było prawie samochodów.
Dojeżdżając do Warszawy ciekawość zwyciężyła i zamiast dokręcać do stówy postanowiłem zobaczyć co się dzieje w mieście.

Udekorowane Krakowskie Przedmieście © yurek55

...i Pałac Prezydencki © yurek55
Niestety ten widok skutecznie niszczy świąteczny, patriotyczny i podniosły nastrój. Na głównych ulicach uśmiechnięci ludzie z dziećmi, muzyka, flagi biało-czerwone, a w zaułkach przyczajeni policjanci, uzbrojeni, zwarci i gotowi, czekają na sygnał do pałowania.

Przyczajone "bijące serce partii". Partii miłości © yurek55
I tym optymistycznym akcentem...
- DST 92.20km
- Teren 5.00km
- Czas 04:22
- VAVG 21.11km/h
- Temperatura 14.0°C
- Aktywność Jazda na rowerze
Naszybko, na Targówek
Wyjechałem z domu zbyt późno by odbyć dłuższą wycieczkę, więc pojechałem tylko na Tykocińską odebrać kupione rzeczy. Na Targówku Mieszkaniowym w plątaninie uliczek pomiędzy blokami nie mogłem znaleźć właściwego numeru domu, pomógł dopiero telefon do sklepu. To jest takie miejsce w Warszawie, gdzie w przedwojenny układ ulic, wpasowano w latach siedemdziesiątych potężne osiedle mieszkaniowe i powstało spore zamieszanie z numeracją domów. Jadąc ulicą Tykocińską dojechałem do numeru 21 i ulica się skończyła, a numer 15, który okazał się jedynym ocalałym reliktem przedwojennej zabudowy stał sobie na skwerze pomiędzy blokami, sporo dalej. W domu, na potrzeby tego wpisu zainteresowałem się jego nietypowym wyglądem, jak na te okolicę i wygooglałem takie informacje o nim. Pisałem już, że podróże kształcą?
Willa Pietrusińskiego 1930r. Tykocińska 15 - Targówek Mieszkaniowy © yurek55
Wracając postanowiłem zajrzeć na Targową bo słyszałem, że już skończył się przy Dworcu Wileńskim drogowy armagedon - ale jakoś tego nie zauważyłem. Mnie to zupełnie nie przeszkadzało, a nawet przeciwnie, przecież jazda taką ulicą to sama przyjemność.

Targowa przyjazna rowerzystom © yurek55
Z Targowej skręciłem ku dworcowi PKS Stadion i przejechałem drogami rowerowymi do Mostu Świętokrzyskiego, pokonałem Tamkę (ufff!) i drogami rowerowymi na nowej Świętokrzyskiej dojechałem do Jasnej, dalej wolałem jechać ulicami. Marszałkowska, Aleje Jerozolimskie czy Grójecka w godzinach szczytu, to dla rowerzysty duża frajda. Lubię być szybszy od samochodu, a Wy nie?
Patrząc na swoją trasę narysowaną na endomondo widzę, że jadąc na Pragę nie skorzystałem z Mostu Gdańskiego, a Wisłę pokonałem płynąc ukosem z prądem, następnie powróciłem brzegiem i dojechałem do Ronda Starzyńskiego. Dalej ślad jest w porządku. Drugi raz taka sytuacja jest właśnie na Świętokrzyskiej, gdzie od Kubusia Puchatka do Złotej przeleciałem (chyba?) górą.
Pewnie to efekt zgubienia sygnału przez odbiornik GPS w telefonie, ale dotąd nie miałem jeszcze takiej sytuacji.

Willa Pietrusińskiego 1930r. Tykocińska 15 - Targówek Mieszkaniowy © yurek55
Wracając postanowiłem zajrzeć na Targową bo słyszałem, że już skończył się przy Dworcu Wileńskim drogowy armagedon - ale jakoś tego nie zauważyłem. Mnie to zupełnie nie przeszkadzało, a nawet przeciwnie, przecież jazda taką ulicą to sama przyjemność.

Targowa przyjazna rowerzystom © yurek55
Z Targowej skręciłem ku dworcowi PKS Stadion i przejechałem drogami rowerowymi do Mostu Świętokrzyskiego, pokonałem Tamkę (ufff!) i drogami rowerowymi na nowej Świętokrzyskiej dojechałem do Jasnej, dalej wolałem jechać ulicami. Marszałkowska, Aleje Jerozolimskie czy Grójecka w godzinach szczytu, to dla rowerzysty duża frajda. Lubię być szybszy od samochodu, a Wy nie?
Patrząc na swoją trasę narysowaną na endomondo widzę, że jadąc na Pragę nie skorzystałem z Mostu Gdańskiego, a Wisłę pokonałem płynąc ukosem z prądem, następnie powróciłem brzegiem i dojechałem do Ronda Starzyńskiego. Dalej ślad jest w porządku. Drugi raz taka sytuacja jest właśnie na Świętokrzyskiej, gdzie od Kubusia Puchatka do Złotej przeleciałem (chyba?) górą.
Pewnie to efekt zgubienia sygnału przez odbiornik GPS w telefonie, ale dotąd nie miałem jeszcze takiej sytuacji.
- DST 21.91km
- Czas 01:08
- VAVG 19.33km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 listopada 2014
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
Peryferiami
Chciałem zobaczyć jak postępują prace na "gierkówce" za Jankami i potem przez Nadarzyn i Pruszków pojechać na swoje ulubione trasy i przez Szeligi wrócić do domu. Nawet dojechałem do estakady nad Autostradą Wolności, ale tam spostrzegłem, że czasu mi nie wystarczy, więc zawróciłem i pojechałem najkrótszą drogą przez Piastów.
Dzisiejszą niedzielną wycieczką przekroczyłem jedenaście tysięcy kilometrów.

Katowicka pomiędzy Jankami a Nadarzynem © yurek55

Domek na peryferiach © yurek55

Domek na peryferiach © yurek55

Gdzieś w Pruszkowie nad autostradą © yurek55

Chata w Ursusie © yurek55
Dzisiejszą niedzielną wycieczką przekroczyłem jedenaście tysięcy kilometrów.

Katowicka pomiędzy Jankami a Nadarzynem © yurek55

Domek na peryferiach © yurek55

Domek na peryferiach © yurek55

Gdzieś w Pruszkowie nad autostradą © yurek55

Chata w Ursusie © yurek55
- DST 52.30km
- Czas 02:30
- VAVG 20.92km/h
- Temperatura 9.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
W deszczu.
Pomimo padającego deszczu zdecydowałem się na jazdę rowerem i nie było tak źle. Gdybym miał błotniki w rowerze, a na sobie nieprzemakalne spodnie i kurtkę, to byłoby całkiem dobrze. Niestety moja teoretycznie przeciwdeszczowa kurtka rowerowa kupiona w niemieckim dyskoncie, nie wytrzymała dzisiejszych warunków pogodowych. A przecież ani deszcz nie był intensywny, ani też przesadnie długo nie wystawiałem jej na próbę. W każdym razie jechałem z mokrymi rękawami w koszulce, bo akurat na tym fragmencie kurtka najszybciej zaczęła przemakać. Plecy mi dodatkowo chronił plecak więc nie wiem, czy w tym miejscu też tak szybko puszcza wodę. Zadowolony jestem jedynie z kaptura, który daje się założyć na kask i skutecznie osłania głowę.
Niestety dolna połowa ciała na skutek braku błotników przemokła doszczętnie, począwszy od stóp (letnie buty z siateczką), aż do mocno nasiąkniętego pampersa. I nie był to skutek nietrzymania moczu, a wody wyrzucanej w górę przez tylne koło.
Pomimo to nie żałuję, że wybrałem rower, a nie samochód.

Deszczowa droga © yurek55
Niestety dolna połowa ciała na skutek braku błotników przemokła doszczętnie, począwszy od stóp (letnie buty z siateczką), aż do mocno nasiąkniętego pampersa. I nie był to skutek nietrzymania moczu, a wody wyrzucanej w górę przez tylne koło.
Pomimo to nie żałuję, że wybrałem rower, a nie samochód.

Deszczowa droga © yurek55
- DST 22.61km
- Czas 01:06
- VAVG 20.55km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 listopada 2014
Kategoria <50, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów
Szybki powrót
Najprostszą drogą do domu, bo jednak wieczorne jazdy nie sprawiają mi przyjemności. Jeżdżę - bo muszę.
- DST 18.41km
- Czas 00:51
- VAVG 21.66km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 5 listopada 2014
Kategoria 50-100, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów
Jeżdżenie precyzyjne*
Zdążyłem tylko wyjechać z domu gdy zadzwonił telefon i córka poprosiła mnie bym sprawdził coś u niej w domu. Jako że dla mnie każdy kierunek jazdy jest równie dobry, zawróciłem tylko na chwilę do domu i pojechałem do Piaseczna. Tym razem zmodyfikowałem nieco trasę, bo po drodze odwiedziłem duży sklep meblowy pewnej szwedzkiej firmy w Jankach. Wewnątrz zaskoczył mnie widok nowatorskiego ustawienia(?!) choinek świątecznych, bo do tego, że teraz w Polsce Boże Narodzenia zaczyna się zaraz po "akcji znicz" zdążyłem przywyknąć.

Idą (wiszą) Święta! © yurek55
Dalszą drogę do Piaseczna pokonałem trochę naokrągło, w końcu nigdzie mi się nie spieszyło, a po dojechaniu do celu i sprawdzeniu, co miałem sprawdzić, zmieniłem plany na dalszą część wycieczki. Okazało się bowiem, że będzie mi potrzebny na jutro rano samochód, a jedyny dostępny stoi obok na parkingu, gdzie go wczoraj postawiłem. Wymyśliłem więc, że upiekę dwie pieczenie, zabierając nim w powrotnej drodze żonę z pracy. Tym samym miałem trochę czasu, a problemem było wybranie takiego dystansu, by wrócić, zostawić rower, wziąć samochód i zdążyć dojechać. Postanowiłem jechać do Góry Kalwarii i wrócić nad Wisłą, sprawdzając przy okazji nowy odcinek tej trasy, skręcając w lewo w Dębówce i jadąc cały czas asfaltem. To był bardzo dobry wybór, bo patrząc na ślad widzę, że zaoszczędziłem kilka kilometrów i dzięki temu mój precyzyjny plan zrealizowałem w stu procentach. Byłem dwie minuty przed czasem, ale to kompletny przypadek. Mocny południowo-wschodni, do południowego wiatr, mocno dawał się we znaki przez 80% dystansu. Z wiatrem jechałem już samochodem i nie czułem żadnej ulgi.
Vmax na zjeździe ulicą Lipkowską w Górze Kalwarii i to pomimo hamowania w górnym odcinku.
_____________________________
Na Osiedlu Słowicza znowu zaczynają egzekwować przepisy dotyczące parkowania. Ostatnio na kilka miesięcy odpuścili i widocznie ktoś "życzliwy" postanowił interweniować.

Skuteczniejsze niż "karny kutas" © yurek55
Przed Dworcem Towarowym CARGO

Samolot towarowy © yurek55
Marzenie rowerzysty - droga z Góry Kalwarii

Wólka Dworska © yurek55
Ciekawe, czy to ingerencja człowieka stworzyła ten niecodzienny kształt? Drzewo ewidentnie odchyla się od domu, jakby to ludzka ręka je tak uformowała.

Na pochyłe drzewo © yurek55
*Latanie precyzyjne polega m.in. na locie po trasie według ustalonego wcześniej planu, z dokładnością wykonywania planu (osiągania wyznaczonych punktów) do kilku sekund.

Idą (wiszą) Święta! © yurek55
Dalszą drogę do Piaseczna pokonałem trochę naokrągło, w końcu nigdzie mi się nie spieszyło, a po dojechaniu do celu i sprawdzeniu, co miałem sprawdzić, zmieniłem plany na dalszą część wycieczki. Okazało się bowiem, że będzie mi potrzebny na jutro rano samochód, a jedyny dostępny stoi obok na parkingu, gdzie go wczoraj postawiłem. Wymyśliłem więc, że upiekę dwie pieczenie, zabierając nim w powrotnej drodze żonę z pracy. Tym samym miałem trochę czasu, a problemem było wybranie takiego dystansu, by wrócić, zostawić rower, wziąć samochód i zdążyć dojechać. Postanowiłem jechać do Góry Kalwarii i wrócić nad Wisłą, sprawdzając przy okazji nowy odcinek tej trasy, skręcając w lewo w Dębówce i jadąc cały czas asfaltem. To był bardzo dobry wybór, bo patrząc na ślad widzę, że zaoszczędziłem kilka kilometrów i dzięki temu mój precyzyjny plan zrealizowałem w stu procentach. Byłem dwie minuty przed czasem, ale to kompletny przypadek. Mocny południowo-wschodni, do południowego wiatr, mocno dawał się we znaki przez 80% dystansu. Z wiatrem jechałem już samochodem i nie czułem żadnej ulgi.
Vmax na zjeździe ulicą Lipkowską w Górze Kalwarii i to pomimo hamowania w górnym odcinku.
_____________________________
Na Osiedlu Słowicza znowu zaczynają egzekwować przepisy dotyczące parkowania. Ostatnio na kilka miesięcy odpuścili i widocznie ktoś "życzliwy" postanowił interweniować.

Skuteczniejsze niż "karny kutas" © yurek55
Przed Dworcem Towarowym CARGO

Samolot towarowy © yurek55
Marzenie rowerzysty - droga z Góry Kalwarii

Wólka Dworska © yurek55
Ciekawe, czy to ingerencja człowieka stworzyła ten niecodzienny kształt? Drzewo ewidentnie odchyla się od domu, jakby to ludzka ręka je tak uformowała.

Na pochyłe drzewo © yurek55
*Latanie precyzyjne polega m.in. na locie po trasie według ustalonego wcześniej planu, z dokładnością wykonywania planu (osiągania wyznaczonych punktów) do kilku sekund.
- DST 84.78km
- Czas 04:26
- VAVG 19.12km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 listopada 2014
Kategoria <50, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów
Piaseczno-Warszawa
Przejazd w jedną stronę, do - pojechałem samochodem. Mało kilometrów dzisiaj wyszło, ale za to parę innych rzeczy załatwiłem. Nie samym rowerem człowiek żyje.
- DST 27.60km
- Czas 01:30
- VAVG 18.40km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 3 listopada 2014
*Wałem wiślanym do Nowego Dworu Maz.*
Dzisiejszą wycieczkę rowerową zacząłem na osiedlu Nowodwory, bo musiałem tam odstawić samochód do zaprzyjaźnionego mechanika. Rower przewiozłem na bagażniku dachowym, nie musiałem więc tym razem zdejmować koła i upychać go w środku. A skoro jechałem stamtąd, to postanowiłem jeszcze raz pojechać wałem wiślanym i sprawdzić gdzie się da dojechać i jaka jest droga. Wprawdzie jak już pisałem nie jestem zwolennikiem jazdy terenowej, ale
tym razem zrobiłem wyjątek, a zdecydowała o tym ciekawość. Ścieżka na wale nie pozwalała na szybką jazdę i droga do mostu przez Wisłę w Nowym Dworze Mazowieckim zajęła mi niemal półtorej godziny. Gdybym był fetyszystą średniej, to musiałbym się pociąć.

Ścieżka na wale wiślanym © yurek55

Ścieżka na wysokości Rajszewa © yurek55

Pole golfowe w Rajszewie © yurek55

Sezon golfowy jeszcze się nie kończy © yurek55

Droga do mostu w NDM © yurek55

Jazda terenowa c.d © yurek55

Most na Wiśle © yurek55

Selfie na 549 km Wisły © yurek55
Jadąc tą ścieżynką na wale, która zresztą później całkiem zginęła, myślałem o tym, że organizatorzy powinni tamtędy wytyczać przejazdy Masy Kretynicznej. Widać, że mało ludzi tamtędy jeździ a tak, to po jakimś czasie ścieżka by się poszerzyła i to byłby wymierny efekt działalności tego gremium.
A druga myśl jaka przyszła mi do głowy, to obowiązkowe barierki na ddr. Jeśli powstanie tam kiedyś pełnoprawna droga rowerowa - a mierniczych już widziałem - to będą musieli postawić i barierki. Chyba, że znajdą jakieś obejście tego idiotycznego przepisu.

Ścieżka na wale wiślanym © yurek55

Ścieżka na wysokości Rajszewa © yurek55

Pole golfowe w Rajszewie © yurek55

Sezon golfowy jeszcze się nie kończy © yurek55

Droga do mostu w NDM © yurek55

Jazda terenowa c.d © yurek55

Most na Wiśle © yurek55

Selfie na 549 km Wisły © yurek55
Jadąc tą ścieżynką na wale, która zresztą później całkiem zginęła, myślałem o tym, że organizatorzy powinni tamtędy wytyczać przejazdy Masy Kretynicznej. Widać, że mało ludzi tamtędy jeździ a tak, to po jakimś czasie ścieżka by się poszerzyła i to byłby wymierny efekt działalności tego gremium.
A druga myśl jaka przyszła mi do głowy, to obowiązkowe barierki na ddr. Jeśli powstanie tam kiedyś pełnoprawna droga rowerowa - a mierniczych już widziałem - to będą musieli postawić i barierki. Chyba, że znajdą jakieś obejście tego idiotycznego przepisu.
- DST 77.30km
- Teren 22.00km
- Czas 04:02
- VAVG 19.17km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 listopada 2014
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
Jazda w niedoczasie
Wyjechałem nie tak rano jak bym mógł, bo przez kilkanaście minut po obudzeniu zastanawiałem się, czy mi się chce. W końcu jednak wstałem i nawet przejechałem więcej kilometrów niż planowałem, czyli że jednak mi się chciało. A że czasu do śniadania miałem tyle samo, musiałem się trochę sprężać czego efekt widać po średniej. Dobrze się jechało.
- DST 62.32km
- Czas 02:46
- VAVG 22.53km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze