Poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Kategoria <50
Bez serc, bez ducha, czyli słabo
Dzisiejsza jazda bez planu, ładu i składu, na dodatek jakaś taka "na siłę". Nie mogłem się nijak zmusić do większego wysiłku, kręciłem od niechcenia i bez przekonania. Kryzys? W dzisiejszym upale oczywiście moczyłem chustkę w każdym mijanym zbiorniku wodnym: w Wiśle przy przeprawie promowej, w fontannie z Ikarem i na Podzamczu. Tam to nawet koszulkę zdjąłem i wrzuciłem na trochę do wody. Każdy pretekst był dobry, żeby posiedzieć, a nie jechać. Tak to dziś wyglądała moja jazda.

Ikar Uskrzydlony Mitoraja i fontanna przy Centrum Olimpijskim © yurek55

Park Fontann na Podzamczu © yurek55

Ikar Uskrzydlony Mitoraja i fontanna przy Centrum Olimpijskim © yurek55

Park Fontann na Podzamczu © yurek55
- DST 44.23km
- Czas 02:29
- VAVG 17.81km/h
- Temperatura 31.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 sierpnia 2014
"Sprzedaj krowy, sprzedaj konie, kup zegarek marki Błonie"
Do Błonia trafiłem trochę przypadkiem, bo dopiero w Nadarzynie, widząc drogowskaz, podjąłem decyzję o odwiedzeniu miasta pierwszych polskich zegarków. A kierunek wyjazdu z miasta Szosą Krakowską wybrałem, bo chwilowo znudziły mi się opatrzone okolice Kępy Oborskiej, Okrzewskiej i Powsina. Na katowickiej przed Maximusem i Centrum Mody zaskoczyły mnie zakrojone na dużą skalę prace drogowe. Dopiero podczas tworzenia wpisu doczytałem, że to powstająca obwodnica Raszyna i Janek.

Prace przy CH Maximus w Nadarzynie © yurek55

Wjechał...na górę © yurek55
Na szczęście kilkaset metrów za tym miejscem jest zjazd do Nadarzyna i mogłem opuścić ruchliwą wylotówkę, a na rondzie przy kościele, drogowskaz skierował mnie na mało o tej porze uczęszczaną drogę 719 do Błonia. Kiedy dojechałem do Brwinowa, zrobiłem sobie krótki postój - a jakże - przy fontannie. Wprawdzie są tacy, którzy uważają je za rozsadniki wszelkiej zarazy, ale dla mnie, przy takiej temperaturze, to obowiązkowy przystanek na trasie rowerowej.

Życiodajna fontanna w Brwinowie © yurek55
Schłodziwszy wodą głowę, kark i szyję ruszyłem dalej. Autostradę Wolności, czyli A2, przekroczyłem górą w Biskupicach i malowniczo wijącą się drogą, dojechałem do Rokitna Majątku.aż z daleka zobaczyłem monumentalny kościół. Zdziwił mnie jego ogrom w takim skromnym, wioskowym otoczeniu i po dojechaniu zrobiłem kilka zdjęć, ale nie miałem miejsca na zrobienie dobrego ujęcia, pokazującego jego imponujący rozmiar.

Sanktuarium w Rokitnie © yurek55
Ale jak przeczytałem historię tej świątyni, zrozumiałem. Sanktuarium w Rokitnie, kiedyś oblegane, dziś zapomniane.

Dzwonnica © yurek55

Na dzwonnicy płaskorzeźba świętego Michała Archanioła © yurek55

Figura Najświętszej Panny Marii Łaskawej © yurek55
A te na bramie, to nie aniołki. Z artykułu dowiedziałem się, że taki motyw dekoracyjny, figura małego nagiego chłopca, nazywa się putto.
Kolejny przystanek zrobiłem sobie na rynku w Błoniu, bo tam również znalazłem fontannę. I znowu nie bacząc na śmiertelne niebezpieczeństwo, zmoczyłem nie tylko bandamkę, ale też koszulkę. Wprawdzie na mokro ciężko się ją zakłada, ale tak przyjemnie chłodzi, że przez pierwsze pięć minut, czułem dawno zapomniane uczucie chłodu.

Na rynku w Błoniu © yurek55

Fontanna i Urząd Gminy © yurek55
Trzeba przyznać, że mieszkańcy Błonia - błoniacy, maja wysokie mniemanie o swej roli i znaczeniu w historii Polski. Dobrze, gdyby jeszcze znali słowa hymnu, bo słowa "póki" nie ma w nim na pewno.

Megalomania mieszkańców sięgnęła gwiazd © yurek55
Tytułowej fabryki produkującej na radzieckiej licencji zegarki, dawno już w Błoniu nie ma, zaprzestano ich produkcji w 1969 roku. A ponieważ pierwsze zegarki montowano całkowicie z części dostarczonych z ZSRR, uliczny slogan anty - reklamowy w całości brzmiał tak:
"Sprzedaj krowy, sprzedaj konie, kup zegarek marki Błonie. Części ruskie, majster złodziej, a zegarek gówno chodzi"
A czytając historię fabryki dowiedziałem się, że mój "komunijny" zegarek Delfin też pochodził z Błonia, ale chodził dobrze i służył mi z dziesięć lat.
Opuszczając miasto trochę pomyliłem kierunki i pojechałem kawałek w stronę Warszawy, ale szybko naprawiłem błąd, cofnąłem się i pojechałem na Kazuń Polski. Przed Lesznem skręciłem w prawo na dobrze znaną drogę do Pilaszkowa i dalej do Pogroszewa, by stamtąd, przez jeszcze lepiej znaną drogę, Kaputy - Wieruchów - Macierzysz, wrócić do Warszawy. Przez drogę wypiłem 0.7l wody i zjadłem dwa banany, śniadanie musiało poczekać aż wrócę do domu. Wycieczkę ukończyłem w dobrej formie, bez oznak odwodnienia czy wyczerpania sił żywotnych, jedynie miejsce styku z siodełkiem rowerowym, po trzech godzinach jazdy zaczęło o sobie przypominać, ale starałem się je ignorować.

Prace przy CH Maximus w Nadarzynie © yurek55

Wjechał...na górę © yurek55
Na szczęście kilkaset metrów za tym miejscem jest zjazd do Nadarzyna i mogłem opuścić ruchliwą wylotówkę, a na rondzie przy kościele, drogowskaz skierował mnie na mało o tej porze uczęszczaną drogę 719 do Błonia. Kiedy dojechałem do Brwinowa, zrobiłem sobie krótki postój - a jakże - przy fontannie. Wprawdzie są tacy, którzy uważają je za rozsadniki wszelkiej zarazy, ale dla mnie, przy takiej temperaturze, to obowiązkowy przystanek na trasie rowerowej.

Życiodajna fontanna w Brwinowie © yurek55
Schłodziwszy wodą głowę, kark i szyję ruszyłem dalej. Autostradę Wolności, czyli A2, przekroczyłem górą w Biskupicach i malowniczo wijącą się drogą, dojechałem do Rokitna Majątku.aż z daleka zobaczyłem monumentalny kościół. Zdziwił mnie jego ogrom w takim skromnym, wioskowym otoczeniu i po dojechaniu zrobiłem kilka zdjęć, ale nie miałem miejsca na zrobienie dobrego ujęcia, pokazującego jego imponujący rozmiar.

Sanktuarium w Rokitnie © yurek55
Ale jak przeczytałem historię tej świątyni, zrozumiałem. Sanktuarium w Rokitnie, kiedyś oblegane, dziś zapomniane.

Dzwonnica © yurek55

Na dzwonnicy płaskorzeźba świętego Michała Archanioła © yurek55

Figura Najświętszej Panny Marii Łaskawej © yurek55
A te na bramie, to nie aniołki. Z artykułu dowiedziałem się, że taki motyw dekoracyjny, figura małego nagiego chłopca, nazywa się putto.
Kolejny przystanek zrobiłem sobie na rynku w Błoniu, bo tam również znalazłem fontannę. I znowu nie bacząc na śmiertelne niebezpieczeństwo, zmoczyłem nie tylko bandamkę, ale też koszulkę. Wprawdzie na mokro ciężko się ją zakłada, ale tak przyjemnie chłodzi, że przez pierwsze pięć minut, czułem dawno zapomniane uczucie chłodu.

Na rynku w Błoniu © yurek55

Fontanna i Urząd Gminy © yurek55
Trzeba przyznać, że mieszkańcy Błonia - błoniacy, maja wysokie mniemanie o swej roli i znaczeniu w historii Polski. Dobrze, gdyby jeszcze znali słowa hymnu, bo słowa "póki" nie ma w nim na pewno.

Megalomania mieszkańców sięgnęła gwiazd © yurek55
Tytułowej fabryki produkującej na radzieckiej licencji zegarki, dawno już w Błoniu nie ma, zaprzestano ich produkcji w 1969 roku. A ponieważ pierwsze zegarki montowano całkowicie z części dostarczonych z ZSRR, uliczny slogan anty - reklamowy w całości brzmiał tak:
"Sprzedaj krowy, sprzedaj konie, kup zegarek marki Błonie. Części ruskie, majster złodziej, a zegarek gówno chodzi"
A czytając historię fabryki dowiedziałem się, że mój "komunijny" zegarek Delfin też pochodził z Błonia, ale chodził dobrze i służył mi z dziesięć lat.
Opuszczając miasto trochę pomyliłem kierunki i pojechałem kawałek w stronę Warszawy, ale szybko naprawiłem błąd, cofnąłem się i pojechałem na Kazuń Polski. Przed Lesznem skręciłem w prawo na dobrze znaną drogę do Pilaszkowa i dalej do Pogroszewa, by stamtąd, przez jeszcze lepiej znaną drogę, Kaputy - Wieruchów - Macierzysz, wrócić do Warszawy. Przez drogę wypiłem 0.7l wody i zjadłem dwa banany, śniadanie musiało poczekać aż wrócę do domu. Wycieczkę ukończyłem w dobrej formie, bez oznak odwodnienia czy wyczerpania sił żywotnych, jedynie miejsce styku z siodełkiem rowerowym, po trzech godzinach jazdy zaczęło o sobie przypominać, ale starałem się je ignorować.
- DST 80.82km
- Czas 03:26
- VAVG 23.54km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 sierpnia 2014
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
We mgle i słońcu
Na dzisiejsza poranną przejażdżkę wybrałem starą trasę do Borzęcina i Izabelina, jej przebieg widać na mapie, więc nie ma co pisać o drodze. Zaskoczyła mnie nieco, niższa niż się spodziewałem temperatura i - z każdym kilometrem - coraz gorsza widoczność. Dopiero jak spojrzałem nad oprawką zorientowałem się, że to mgła osiada na okularach i trzeba je wycierać, żeby widzieć lepiej. Ponieważ jak zwykle musiałem się spieszyć, zatrzymałem się tylko raz i strzeliłem fotkę kapuście; Macierzysz, Wieruchów, Pogroszew - to w końcu badylarskie zagłębie.

Kapuściane pole © yurek55
Potem, koło dziewiątej, zaczęło się przebijać zza chmur słońce, a jak kończyłem wycieczkę to już lampa była na całego.

Kapuściane pole © yurek55
Potem, koło dziewiątej, zaczęło się przebijać zza chmur słońce, a jak kończyłem wycieczkę to już lampa była na całego.
- DST 59.55km
- Czas 02:29
- VAVG 23.98km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Rejentówki i z powrotem. Czasówka
Pojechałem i wróciłem najkrótszą i najprostszą drogą, więc nie ma sensu umieszczać mapki przejazdu. Ale za to podzieliłem zapis endomondo na dwie części, aby można było porównać mierzone parametry.
Ponieważ odległość wyszła identyczna, a prędkości średnie się różnią, widać jak to wpływa na zużycie kalorii, czy nawodnienie. Mnie wystarczył litr wody w obie strony, a nie sugerowane przez endomondo prawie trzy i pół. Wiszący w powietrzu deszcz i groźba burzy zapowiadanej przez synoptyków sprawiły, że jechałem prawie jak "czasówkę", bez przystanków, zwalniania i rozglądania się. Zresztą nie było za czym, bo trasa nudna i znana na wylot. W powrotnej drodze starałem się przestrzegać przepisów, ale droga dla rowerów po prawej stronie Radzymińskiej i Alei Solidarności, jest jak Józek z piosenki Bajmu - pojawia się i znika. Kilka razy zjeżdżałem na ddr po to, by zaraz wracać na jezdnię, aż po paru kilometrach w końcu zrezygnowałem z wypatrywania rowerowych znaków i do Wileńskiego dojechałem jezdnią.
Po powrocie do domu jeszcze raz na chwilkę wyjechałem, tym razem do pobliskiego sklepu. Od razu nie mogłem zrobić zakupów, bo blokady do roweru nie wziąłem, a zostawienie roweru bez zabezpieczenia, nie wchodzi w grę.
Napis: "Zmieniamy Warszawę, teraz czas na bulwary wiślane. Do zobaczenia niedługo." zmieniano już kilka razy, bo wypłowiał i się porwał. Łatwiej zmienia banery niż Warszawę, nasza bufetowa.
Listopad 2013

Zmieniamy Warszawę-teraz czas na bulwary wiślane.Do zobaczenia niedługo © yurek55
Sierpień 2014

Bulwary wiślane - zmieniamy Warszawę © yurek55
Ponieważ odległość wyszła identyczna, a prędkości średnie się różnią, widać jak to wpływa na zużycie kalorii, czy nawodnienie. Mnie wystarczył litr wody w obie strony, a nie sugerowane przez endomondo prawie trzy i pół. Wiszący w powietrzu deszcz i groźba burzy zapowiadanej przez synoptyków sprawiły, że jechałem prawie jak "czasówkę", bez przystanków, zwalniania i rozglądania się. Zresztą nie było za czym, bo trasa nudna i znana na wylot. W powrotnej drodze starałem się przestrzegać przepisów, ale droga dla rowerów po prawej stronie Radzymińskiej i Alei Solidarności, jest jak Józek z piosenki Bajmu - pojawia się i znika. Kilka razy zjeżdżałem na ddr po to, by zaraz wracać na jezdnię, aż po paru kilometrach w końcu zrezygnowałem z wypatrywania rowerowych znaków i do Wileńskiego dojechałem jezdnią.
Po powrocie do domu jeszcze raz na chwilkę wyjechałem, tym razem do pobliskiego sklepu. Od razu nie mogłem zrobić zakupów, bo blokady do roweru nie wziąłem, a zostawienie roweru bez zabezpieczenia, nie wchodzi w grę.
Napis: "Zmieniamy Warszawę, teraz czas na bulwary wiślane. Do zobaczenia niedługo." zmieniano już kilka razy, bo wypłowiał i się porwał. Łatwiej zmienia banery niż Warszawę, nasza bufetowa.
Listopad 2013

Zmieniamy Warszawę-teraz czas na bulwary wiślane.Do zobaczenia niedługo © yurek55
Sierpień 2014

Bulwary wiślane - zmieniamy Warszawę © yurek55
- DST 71.27km
- Teren 1.00km
- Czas 02:57
- VAVG 24.16km/h
- Temperatura 21.5°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 5 sierpnia 2014
Kategoria <50
Do Karbali, ale nie tej w Iraku
Kolega na facebooku umieścił zdjęcie - zagadkę, a ponieważ z kontekstu opisu domyślałem się lokalizacji, postanowiłem to sprawdzić. Okazało się, że moje domysły były słuszne, to na terenie Fabryki Samochodów Osobowych powstała scenografia do filmu, o największej bitwie polskich wojsk po II wojnie światowej. Zablokowani w City Hall (Ratuszu) w Karbali (Irak) przez bojowników Al - Kaidy, chcących odbić zatrzymanych kompanów, przez cztery dni odpierali ataki, zabijając około 100 napastników, bez strat własnych. Zainteresowanych tym epizodem irackiej wojny odsyłam tutaj

Ulica w Karbali © yurek55

Scenografia filmowa © yurek55

Iracka ulica © yurek55

Uliczka w Karbali © yurek55

Fragment irackiej ulicy © yurek55

Transporter opancerzony © yurek55

Dom po wybuchu © yurek55

Ratusz w Karbali © yurek55
To w nim bronili się polscy i bułgarscy żołnierze.

Ulica w Karbali © yurek55

Scenografia filmowa © yurek55

Iracka ulica © yurek55

Uliczka w Karbali © yurek55

Fragment irackiej ulicy © yurek55

Transporter opancerzony © yurek55

Dom po wybuchu © yurek55

Ratusz w Karbali © yurek55
To w nim bronili się polscy i bułgarscy żołnierze.
- DST 35.41km
- Czas 01:55
- VAVG 18.47km/h
- Temperatura 27.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 4 sierpnia 2014
Kategoria 50-100
Samotna ucieczka przed peletonem
Wczoraj pewien młody pasjonat kolarstwa, zachęcając na swoim blogu do kibicowania zawodnikom napisał, że o 15.30 będą w Warszawie. Ponieważ przed południem nie miałem czasu na jazdę, pomyślałem sobie, że pojadę na trasę etapu i uciekając przed peletonem przejadę fragment trasy.

Strażacy z OSP Borzęcin obstawiają trasę © yurek55
W Borzęcinie uznałem, że skoro za godzinę kolarze mają być w Warszawie, to pewnie gdzieś na trasie mnie dogonią i trzeba będzie zjechać i się zatrzymać. Nawet mi to odpowiadało, bo barwny kolarski peleton na żywo i z bliska ostatnio widziałem, jak radiowe relacje z Wyścigu Pokoju gromadziły tłumy, pod redakcją "Trybuny Ludu" na Placu Starynkiewicza.
Ale tymczasem poczułem się jak samotny uciekinier z peletonu więc zignorowałem znak C-13/C-16 i cisnąłem ile wlezie. Policjanci gęsto rozstawieni na trasie, uznali mnie widocznie za uczestnika wyścigu i nie reagowali, więc lotną premię w Babicach przejechałem prze akompaniamencie oklasków i wiwatów publiczności.

Lotna premia w Babicach © yurek55

Wiwatujące tłumy kibiców © yurek55
Oklaski i doping towarzyszyły mi niemal do Powstańców Śląskich, ale na Górczewskiej musiałem zjechać z jezdni, bo na dalszą życzliwą neutralność policjantów obstawiających trasę, wolałem nie liczyć. Ich wyrozumiałość też ma granice, a znak "zakaz jazdy rowerem" jestjakby bezwzględnie obowiązujący. W końcu dotarłem w okolice Placu Teatralnego, gdzie usytuowano metę dzisiejszego etapu i własciwie od razu zacząłem żałować, że tam jestem. Pogrodzone wszystko barierkami, ochroniarze zawracają, tłum ludzi nie daje przejść, a co dopiero przejechać, a na dodatek spiker zawodów akurat podał informację, że kolarze do mety mają jeszcze "tylko" czterdzieści kilometrów. Postarałem się wydostać stamtąd jak najszybciej i udałem się prosto do domu. Nie zobaczyłem więc ani kolarzy, ani peletonu, ani finiszu, ani dekoracji - ale specjalnie nie żałuję. Nie rozumiem tylko i nie zrozumiem, dlaczego od rana zamknięte było centrum Warszawy i dlaczego na Marszałkowskiej zatrzymali tramwaje i kazali ludziom iść na piechotę pomimo, że do przyjazdu peletonu była jeszcze bita godzina. Kierowcy cały dzień stali w gigantycznych korkach, nie wiadomo po co, pasażerowie jak sądzę, też nie byli zachwyceni atrakcjami zgotowanymi przez Tour de Pologne.

Marszałkowska zamknięta od rana © yurek55

Strefa super VIP © yurek55

Podium zwycięzców jeszcze puste © yurek55

Tam gdzieś jest meta © yurek55
Dystans podałem razem z porannym, krótkim wyjazdem do sklepu, stąd różnica z tym z endomondo

Strażacy z OSP Borzęcin obstawiają trasę © yurek55
W Borzęcinie uznałem, że skoro za godzinę kolarze mają być w Warszawie, to pewnie gdzieś na trasie mnie dogonią i trzeba będzie zjechać i się zatrzymać. Nawet mi to odpowiadało, bo barwny kolarski peleton na żywo i z bliska ostatnio widziałem, jak radiowe relacje z Wyścigu Pokoju gromadziły tłumy, pod redakcją "Trybuny Ludu" na Placu Starynkiewicza.
Ale tymczasem poczułem się jak samotny uciekinier z peletonu więc zignorowałem znak C-13/C-16 i cisnąłem ile wlezie. Policjanci gęsto rozstawieni na trasie, uznali mnie widocznie za uczestnika wyścigu i nie reagowali, więc lotną premię w Babicach przejechałem prze akompaniamencie oklasków i wiwatów publiczności.

Lotna premia w Babicach © yurek55

Wiwatujące tłumy kibiców © yurek55
Oklaski i doping towarzyszyły mi niemal do Powstańców Śląskich, ale na Górczewskiej musiałem zjechać z jezdni, bo na dalszą życzliwą neutralność policjantów obstawiających trasę, wolałem nie liczyć. Ich wyrozumiałość też ma granice, a znak "zakaz jazdy rowerem" jest

Marszałkowska zamknięta od rana © yurek55

Strefa super VIP © yurek55

Podium zwycięzców jeszcze puste © yurek55

Tam gdzieś jest meta © yurek55
Dystans podałem razem z porannym, krótkim wyjazdem do sklepu, stąd różnica z tym z endomondo
- DST 55.68km
- Czas 02:37
- VAVG 21.28km/h
- Temperatura 33.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 sierpnia 2014
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
Prom ruszył!
Dziś rano miałem nieco więcej czasu, więc przed śniadaniem postanowiłem przejechać się nad Wisłą do Gassów. Droga jak zwykle nie sprawiła mi zawodu, to zdecydowanie najlepsza trasa rowerowa. Jechało mi się tak dobrze, że nawet zacząłem - bardzo powoli wprawdzie - zbliżać się do gościa na szosie, którego dostrzegłem daleko, daleko z przodu. Nie cisnął on zbyt mocno, czasami przestawał kręcić, a ja potraktowałem sprawę ambicjonalnie i chciałem koniecznie go dojść. Wreszcie po wielu kilometrach pogoni udało mi się wyrównać i zobaczyłem, że facet ma spokojnie koło siedemdziesiątki, albo więcej. Nie wyprzedziłem go, bo on trochę przyspieszył i znów zostałem z tyłu, a że nie chciałem wieźć się na kole, to odpuściłem. Zresztą to było już prawie w Gassach i on skręcił w prawo na szosę, a ja pojechałem wałem do przystani promowej. Gdy zobaczyłem, że na promie jest pełno rowerzystów i za chwilę będzie odpływał, bardzo spontanicznie podjąłem decyzję przeprawienia się na drugą stronę. Po prostu musiałem to zrobić, w końcu ponad pięćdziesiąt lat prom nie pływał w tym miejscu.
Po drugiej stronie Wisły dojechałem do drogi "801" Warszawa - Puławy, skręciłem oczywiście w lewo i po praskiej stronie Wisły wróciłem do Mostu Poniatowskiego i stamtąd prościutko do domu. Na ulicznym termometrze było 31 st. C w cieniu.

Chyba ktoś tu kogoś nie lubi © yurek55
A z przodu widać faceta, którego goniłem.:)

Prom już pływa © yurek55

Na promie © yurek55

Płyniemy! © yurek55

Napęd boczny promu © yurek55

Na drugim brzegu © yurek55

Baseny (kiedyś) Kory © yurek55

Baseny (kiedyś) Łączności © yurek55

Plaża pod Mostem Poniatowskiego © yurek55
Po drugiej stronie Wisły dojechałem do drogi "801" Warszawa - Puławy, skręciłem oczywiście w lewo i po praskiej stronie Wisły wróciłem do Mostu Poniatowskiego i stamtąd prościutko do domu. Na ulicznym termometrze było 31 st. C w cieniu.

Chyba ktoś tu kogoś nie lubi © yurek55
A z przodu widać faceta, którego goniłem.:)

Prom już pływa © yurek55

Na promie © yurek55

Płyniemy! © yurek55

Napęd boczny promu © yurek55

Na drugim brzegu © yurek55

Baseny (kiedyś) Kory © yurek55

Baseny (kiedyś) Łączności © yurek55

Plaża pod Mostem Poniatowskiego © yurek55
- DST 61.60km
- Teren 4.00km
- Czas 02:36
- VAVG 23.69km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 sierpnia 2014
Kategoria <50, przed śniadaniem, Sobotnio
Niewiele
Za późno wstałem i więcej kilometrów nie zdążyłem przejechać.
PS. O 10.30 było już 29°C w cieniu
PS. O 10.30 było już 29°C w cieniu
- DST 29.00km
- Czas 01:19
- VAVG 22.03km/h
- Temperatura 29.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 1 sierpnia 2014
Kategoria 50-100, Piaseczno/Ursynów
Wreszcie chłodniej
Dziś musiałem przeprowadzić samochód z punktu A do punktu B, a ponieważ to nie mój, to najpierw musiałem do niego dojechać, a po dostarczeniu na miejsce, wrócić do domu. W takiej sytuacji rower jest wyborem najlepszym z możliwych, wprawdzie niektórzy wybraliby taksówkę, lub ZTM, ale nie ja. Pojechałem więc sobie na Ursynów, wziąłem z mieszkania córki kluczyki i dokumenty, potem zdjąłem przednie koło i wsadziłem rower do bagażnika. Ale wcześniej na ulicy Pileckiego wpadł mi w oczy ten dziwaczny mural. Nie rozumiem intencji ani przesłania tego obrazu. Autor namalował i walczących żołnierzy w mundurach Ludowego Wojska z pepeszami i chaty wiejskie, jakby to partyzantka jakaś była i portret Witolda Pileckiego i jeszcze tę złowrogą postać rodem z komiksu, czy filmu fantasy. Kompletne poplątanie z pomieszaniem.

Co autor miał na myśli? © yurek55

Dziwny mural © yurek55
Z Ursynowa samochód przeprowadziłem na Tarchomin i znowu mogłem przesiąść się na rower. Pojechałem do Nowego Dworu Mazowieckiego, trasą Księgowego ale w Rajszewie skręciłem odwiedzić pole golfowe. Oprócz panów z kijami spotkałem tam posiadaczy złotych kart członkowskich First Warsaw Golf & Country Club

Rezydenci Golf Clubu © yurek55

Rajszew Golf Club © yurek55
Na wjeździe do Czosnowa jest droga dla rowerów, po lewej stronie drogi, ale pomimo to jest obowiązująca dla rowerzystów - i to bez żadnych wątpliwości interpretacyjnych. Ostatnia dyskusja na ten temat pokazała diametralnie różne zdania na ten temat.

Wjazd do Czosnowa © yurek55

Królewskie miasto? © yurek55

Skwer z fontanną, Czosnów © yurek55
Na drodze do Łomianek wyprzedził mnie cyklista w moim wieku, ale nie dałem mu odjechać, a nawet po ok. kilometrze dałem mu zmianę. Potem on wyszedł na prowadzenie, potem znowu ja - i tak dając sobie zmiany, utrzymywaliśmy tempo 27km/h. Niestety potem został gdzieś z tyłu i do Warszawy wjeżdżałem już sam.
Upał wreszcie odpuścił, nawet deszczyk mnie trochę pokropił, ale nie na tyle, by wyciągać kurtkę z plecaka.

Co autor miał na myśli? © yurek55

Dziwny mural © yurek55
Z Ursynowa samochód przeprowadziłem na Tarchomin i znowu mogłem przesiąść się na rower. Pojechałem do Nowego Dworu Mazowieckiego, trasą Księgowego ale w Rajszewie skręciłem odwiedzić pole golfowe. Oprócz panów z kijami spotkałem tam posiadaczy złotych kart członkowskich First Warsaw Golf & Country Club

Rezydenci Golf Clubu © yurek55

Rajszew Golf Club © yurek55
Na wjeździe do Czosnowa jest droga dla rowerów, po lewej stronie drogi, ale pomimo to jest obowiązująca dla rowerzystów - i to bez żadnych wątpliwości interpretacyjnych. Ostatnia dyskusja na ten temat pokazała diametralnie różne zdania na ten temat.

Wjazd do Czosnowa © yurek55

Królewskie miasto? © yurek55

Skwer z fontanną, Czosnów © yurek55
Na drodze do Łomianek wyprzedził mnie cyklista w moim wieku, ale nie dałem mu odjechać, a nawet po ok. kilometrze dałem mu zmianę. Potem on wyszedł na prowadzenie, potem znowu ja - i tak dając sobie zmiany, utrzymywaliśmy tempo 27km/h. Niestety potem został gdzieś z tyłu i do Warszawy wjeżdżałem już sam.
Upał wreszcie odpuścił, nawet deszczyk mnie trochę pokropił, ale nie na tyle, by wyciągać kurtkę z plecaka.
- DST 86.54km
- Teren 2.00km
- Czas 04:04
- VAVG 21.28km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 lipca 2014
Kategoria Pływanie
Zmobilizowała mnie
Pani bileterka na Szczęśliwicach poznała mnie i zapytała, dlaczego nie przychodzę pływać na Rokosowską. Rzeczywiście w tym roku byłem tylko pięć razy, gdy tymczasem w ubiegłym, szczególnie w pierwszym półroczu, pływałem dwa razy w tygodniu i przepłynąłem w sumie 59 kilometrów. Dziś dołożyłem do tegorocznego wyniku 1500 metrów i mam już w sumie... 9 kilometrów. No cóż, nikt nie jest doskonały.
- DST 1.50km
- Czas 00:43
- VAVG 2.09km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze





















