Dziś odebrałem resztę zakupionych rzeczy i tym razem zabrałem się na raz. Przypomniałem sobie, że mam spodnie przeciwdeszczowe i one rzeczywiście dają radę. Przynajmniej dupy nie zmoczyłem. A gdzie są błotniki? - Nie wiem.
Pojechałem na Złotą do stolarza zawieźć zamówienie, na więcej i tak nie miałem dziś czasu. Na dodatek znów mój telefon zgubił fixa, ale tym razem, w miejskim zgiełku, nie usłyszałem sygnału i trasa się nie zapisała jak trzeba. Wieczorem obułem mojego Bystrzaka w nowe, szersze opony na wakacyjny wyjazd. Jak pisałem, to kierunkowe Randoneur Vittoria 28x700 z lekkim bieżnikiem. Przy okazji sprawdziłem, jak się rower bez opon mieści do wnętrza auta. Postanowiłem w tym roku nie zakładać bagażnika i oszczędzić sobie słuchania przez wiele godzin huczenia z dachu. Rower doskonale mieści się pomiędzy oparciami a tylnym siedzeniem, trzeba tylko łańcuch zabezpieczyć żeby smarem nie pobrudzić. Dziś bez zdjęć i mapy.
Przerzutce nocna kąpiel w benzynie nie pomogła, stoi jak skała niewzruszenie. Nie bardzo czas miałem i ochotę na jazdę dzisiaj, tylko odebrać zakup pojechałem. Przy okazji sprawdzałem jak sprawuje się rower po moich ingerencjach w przerzutkę. Okazuje się, że łańcuch skacze, choć wczoraj nie skakał. Pewnie dlatego, że po rozkuciu spinką go spiąłem i musi się ułożyć.
Praca dotyczyła ogarnięcia Daru Losu, co zapewniło mi upojne cztery godziny w piwnicy. Wymyłem go, wyczyściłem, wymieniłem kasetę i łańcuch, zamieniłem kierownicę i pedały - kierownicę na lepszą wizualnie, pedały na gorsze jakościowo. Aha i jeszcze opony. Nie zrobiłem regulacji przerzutek, bo do tego nie mam warunków, a tak naprawdę, czasu i umiejętności. Tu tylko Adam może pomóc. Wieczorkiem poszedłem do Deca po Baranka i przyjechałem na kołach. Regulacja chyba im się udała tym razem.
Najpierw była śnieżyca, a potem breja na jezdniach i chodnikach. Szkoda mi było wczoraj założonego, świeżo nasmarowanego łańcucha i dlatego nie miałem zamiaru nigdzie wyjeżdżać. Później jednak postanowienie moje nieco osłabło i zdecydowałem się na króciutką jazdę. Miałem do odwiedzenia trzy miejsca blisko domu i uznałem, że rowerem będzie najszybciej i najwygodniej, a łańcuch potraktuję po powrocie WD-40. Wielu twierdzi, że to błąd, ale skoro na opakowaniu jest jak byk napisane: "usuwa wodę"..., więc? . Malkontentom i niedowiarkom zacytuję stosowny akapit: - "Wypiera wodę z powierzchni metalowych, kontaktów elektrycznych, samochodowych układów zapłonowych, narzędzi (także ogrodowych), silników motocyklowych i przyczepnych."
Przed śniadaniem pojechałem załatwić bardzo ważną dla kogoś sprawę. Nasz Oddział jest na Wspólnej, a tam samochodu nie da się zaparkować, więc rower był jedynie słusznym wyborem. Na dłuższe wycieczki w tym gorączkowym okresie przedświątecznym nie mam czasu. Pomimo porannej pory choinka na Placu Narutowicza była oświetlona, więc dodałem ją do swojego urobku w Kotowym Współzawodnictwie Choinkowym.
Do przychodni to się chyba przychodzi, prawda? - Bo skąd by się jej nazwa wzięła? Ja przyjechałem rowerem, czyli to przyjezdnia zdrowia, nie przychodnia zdrowia. Na wsiach nazwa przychodnia się nie przyjęła, bowiem chłopi nie przychodzili, a przyjeżdżali do lekarza wozem. Tam takie placówki nazywano potocznie "ośrodkiem", bo nazywały się ośrodkami zdrowia. Taki mini-wykład z polszczyzny dzisiaj. A na choinki świecące było za wcześnie.
Spędziłem duzo czasu w piwnicy myjąc,wycierając, czyszcząc, smarując, wymieniając i zamieniając. Na jazdę już czasu zabrakło. :) A tak naprawdę, to szkoda mi było go tak od razu usyfić. Pojechałem tylko do biblioteki i z powrotem. Klocki - tył + łańcuch
Nie będę opisywał swoich porannych rozterek związanych z dylematem - iść, czy nie iść na rower, bo za długo by o tym pisać i nikogo to nie obchodzi. Gdy w końcu się zdecydowałem było już południe i ale nie bacząc na to, zniosłem rower na dół, by dopiero tam przekonać się, że kropi deszcz. Jak niepyszny wróciłem na górę, rozebrałem się z rowerowych ciuchów i z filiżanką kawy oddałem się lekturze. Roweru jednakowoż na strych nie wyniosłem, stał pod drzwiami i czekał... nie wiem w sumie na co. Aż przyszła ta chwila, gdy dowiedziałem się, że dziś jest:
MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ ROWERU !!! :) :)
Ta wiadomość tak mnie zelektryzowała, że popełniłem świąteczną trasę, którą zamieszczam poniżej. Z kronikarskiego obowiązku dodam o
dwiedzone punkty:
pralnia
biblioteka
Dodam też z tej okazji dowód mojego spektakularnego, choć krótkotrwałego sukcesu. Tak było 20 października br. #potwierdzoneinfo ;)