Informacje

  • Wszystkie kilometry: 138331.15 km
  • Km w terenie: 2424.65 km (1.75%)
  • Czas na rowerze: 293d 19h 43m
  • Prędkość średnia: 19.57 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl ... i w latach poprzednich

AD 2023 button stats 
bikestats.pl

AD 2022 button stats 
bikestats.pl

AD 2021 button stats 
bikestats.pl

AD 2020 button stats 
bikestats.pl

AD 2019 button stats 
bikestats.pl

AD 2018 button stats 
bikestats.pl

AD 2017 button stats 

bikestats.pl

AD 2016 button stats 

bikestats.pl

AD 2015 button stats 

bikestats.pl                   AD 2014 button stats 

bikestats.pl                   AD 2013 button stats 

bikestats.pl                   AD 2012 button stats 

bikestats.pl                  AD 2011 Gminobranie



Pogoda na rower

Pogoda Warszawa

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yurek55.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:1266.60 km (w terenie 15.00 km; 1.18%)
Czas w ruchu:60:06
Średnia prędkość:21.07 km/h
Maksymalna prędkość:45.60 km/h
Suma podjazdów:749 m
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:57.57 km i 2h 43m
Więcej statystyk
Czwartek, 17 września 2015 Kategoria <50

Miasto

Gorąco!
Przedwieczorne zdjęcie z okna
Mam w oczach swych kolor nieba z moich stron
Mam w oczach swych kolor nieba z moich stron © yurek55
  • DST 24.35km
  • Czas 01:16
  • VAVG 19.22km/h
  • VMAX 30.20km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 września 2015 Kategoria > 100, kurierowo, gminobranie

Powroty to moja specjalność

Znowu nie udało mi się wrócić zbiorkomem i znowu zabrakło mi dosłownie minuty, tym razem nie zdążyłem na pociąg w Otwocku. Nie mam widocznie szczęścia do powrotów na innych kołach, niż moje rowerowe. Ale po kolei.
Wytyczyłem sobie wczoraj trasę po trzy gminy w powiecie mińskim i choć wydawało się, że to daleko, to na mojej mapce miała tylko 56,5 km. Nie bez znaczenia był pewnie fakt zaczęscia rysowania od Góry Kalwarii. Rano najpierw pojechałem do X.P. po jakieś papiery, które następnie zawiozłem do Piaseczna i tym razem bez kombinowania, najkrótszą drogą do punktu startu.
Mało Wisły w Wiśle w Górze Kawalerii
Mało Wisły w Wiśle w Górze Kawalerii © yurek55
Potem kolejną drogą krajową, tym razem sławną "50-ką", w towarzystwie pędzących tirów dojechałem sprawnie do Kołbieli. Nie mogą niestety tego powiedzieć kierowcy stojący w kilometrowym korku do ronda. Kolejka do ronda w Kołbieli
Kolejka do ronda w Kołbieli © yurek55
Siedziałem sobie na rowie, posilałem się i patrzyłem na samochody, ale coś mi nie pasowało w tej drodze. Krajowa siedemnastka prowadzi do Garwolina, a tam juz przecież byłem. Po uważnym spojrzeniu w mapę dostrzegłem, że ślad właśnie w tym miejscu gdzie siedzę, odchodzi od drogi głównej. W luce pomiędzy sznurem samochodów zauważyłem po przeciwnej stronie drogi tabliczkę drogowskazową na Sufczyn. Dobrze, że akurat w tym momencie sprawdziłem, bo bym się musiał wracać. Pożegnałem drogę krajową i dalej już wiejskimi drogami pojechałem dalej. Fresk w remizie a Gadce
Fresk w remizie w Gadce © yurek55
Koniec gadki!
Koniec gadki! © yurek55
Kaplica w Radachówce 1935r
Kaplica w Radachówce 1935r © yurek55
Otoczenie kaplicy
Otoczenie kaplicy © yurek55
Są sztalugi i obraz, tylko malarza nie widać.

Wiedziałem już, że zabraknie mi czasu na wszystkie zaplanowane gminy i postanowiłem zaliczyć tylko najbliższą. Problem tkwił w tym, że nie miałem pojęcia gdzie ona się zaczyna. Na mapie w telefonie granice gmin nie sa zaznaczone. Wreszcie zobaczylem sklep i tam dowiedziałem sie, że już mogę wracać. Pani sklepowa potwierdziła, że drogą gruntową przy jej sklepie dojadę do asfaltu i do Kołbieli. Dzięki temu nie musiałem jechać tą samą drogą. Były odcinki, że trzeba było prowadzić rower, ale w końcu wydostałem się z lasu i rzeczywiście było już całkiem blisko. Ciężki, oj ciężki teren
Ciężki, oj ciężki teren © yurek55
Już wiedziałem, że wracać chcę pociągiem, bo znudziła mi się jazda i chciałem zdążyć na czas do domu. W Celestynowie do miasta i stacji trzeba by trochę zawrócić, więc postanowiłem wsiąść w Otwocku. Przy kasie facet pytał o odjazd i usłyszałem, że za dwadzieścia minut. Kupiłem bilet i usiadłem popijając wodę i zajadając batona. W końcu pociąg przyjechał...ale do Modlina. Do Warszawy miał być o 16-ej. Postanowiłem więc zrobić na złość Kolejowym Mazowieckim i nie jechać. Wprawdzie zwrotu biletu nie mogłem dokonać, ale i tak dałem im niezłą nauczkę: kupiłem bilet i pojechałem rowerem. Znacznie lepiej wychodzi mi jednak jazda zbiorkomem tam, niż z powrotem. Te dzisiejsze gminy zaliczę zaczynając w Pilawie, albo Celestynowie, jeszcze pomyślę.
Więcej Wisły w Wiśle. Warszawa
Więcej Wisły w Wiśle. Warszawa © yurek55
Zaliczona gmina: Siennica
PS. Kilometry są jeszcze z wieczornej wyprawy do hipermarketu budowlanego, stąd róznica.
  • DST 137.52km
  • Teren 5.00km
  • Czas 06:45
  • VAVG 20.37km/h
  • VMAX 36.80km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 września 2015 Kategoria > 100, gminobranie

Jeszcze raz Radom

Sobotni wyjazd do Radomia po nowe gminy zrodził się bardzo spontanicznie. W telefonie od dawna mam wgranych kilka "gminnych" tras zaczynających sie w tym mieście, więc z realizacją nie było problemu. Postanowiłem jedynie darować sobie kolejny powrót "siódemką" i tym razem zakończyć jazdę w Grójcu, a do Warszawy dotrzeć autobusem.  
Poranna pogoda nie nastrajała zbyt optymistycznie, mokre ulice po nocnym deszczu, pochmurno i dość chłodno, ale pocieszałem się, że na miejscu będzie lepiej, a potem miała nastąpić poprawa aury. Na dworcu czekała na mnie kolejna niemiła niespodzianka, pociąg miał opóźnienie, a na dodatek jechał tylko do Lesiowa, a dalej komunikacja zastępcza. Na szczęście dwa autobusy wystarczyły dla wszystkich pasażerów i mój rower też bez trudu się zmieścił. W Radomiu najpierw tradycyjnie skorzystałem z nowoczesnej toalety dworcowej, gdzie tradycyjna babka klozetowa tylko rozmienia pieniądze do automatu, a potem włożyłem kurtkę i ruszyłem w drogę. Szybko znalazłem właściwą drogę wyjazdową z miasta i nawet się nie przejąłem, że jest to krajowa dwunastka. Podczas planowana trasy w ogóle nie zwracałem uwagi na status dróg, więc i teraz trzeba było przyjąć to ze spokojem i jechać. Zanim dojechałem do granicy miasta przestało całkiem padać i dalej już do końca drogi kurtka nie była potrzebna. Na następnym przystanku w Przysusze mogłem też zdjąć i bluzę, bo zrobiło się wreszcie całkiem ciepło, czyli pogodowe prognozy zaczęły się sprawdzać. Pokonywałem gładko kilometry zaliczając kolejne gminy, a ja pchany wiatrem jechałem na zachód, aż ujrzałem tablicę obwieszczającą, że właśnie wjeżdżam do województwa łódzkiego i zdobywam gminę Drzewica. Trochę mnie to zaskoczyło, bo wcale nie zamierzałem wyjeżdżać z naszego Mazowsza, ale widać pomyłki mi się zdarzają nie tylko w nawigacji. Po co mi jedna gmina w łódzkiem? Po co ja w ogóle tak daleko się pchałem na zachód? Tak sobie myślałem ze złością na samego siebie, gdy zobaczyłem tablicę "Grójec 53", a do odjazdu autobusu zostało dwie godziny i dwadzieścia minut. Dla czytelników tego bloga to czas w zupełności wystarczający i to z dużym zapasem, ale ja wiedziałem, że czeka mnie bardzo, ale to bardzo trudne zadanie. Nie mogłem sobie pozwolić już na żaden postój i na dodatek musiałem osiągnąć średnią blisko 25km/h, by zdążyć jeszcze znaleźć dworzec autobusowy w Grójcu. Jechałem najszybciej jak mi pozwalały nogi, serce i płuca, nie patrzyłem też na zegarek, by przedwcześnie nie odbierać sobie nadziei, że zdążę. Naprawdę miałem już dość tej jazdy i nie chciałem pokonywać dodatkowych czterdziestu kilometrów "Szosą E7". Pielęgnowałem w mózgu myśl, że oto za chwilę wygodnie usiądę w autobusie, który dowiezie mnie do domu, na nieco tylko spóźniony obiad. Niestety marzenia nie zawsze się spełniają, a powiedzenie "wyżej ch.... nie podskoczysz" pokazało swą brutalną i bezlitosną prawdziwość. Wprawdzie gdy minąłem tabliczkę z nazwą Grójec, wstąpiły we mnie jakieś nowe siły, ale nic to niestety nie dało. Gdy byłem blisko już centrum i spojrzałem na zegarek, było dwie minuty po odjeździe. Ponieważ nadzieja umiera ostatnia, myślałem, że może będę miał szczęście i przechwycę go gdzieś na ulicach miasta i skłonię jakoś do zatrzymania i wpuszczenia mnie do środka. Ale skoro nawet nie wiedziałem skąd on rusza i którędy jedzie, to jak to się mogło udać? To tylko skrajna desperacja kazała mi łudzić się do końca. Kiedy okazało się, że cały misterny plan...
...cóż mi pozostało? Wprawdzie rozważałem w drodze - a właściwie pieściłem myślami - plan awaryjny, że poczekam w Grójcu godzinę na następny autobus do Warszawy, ale na miejscu jakoś mi to przeszło. Zresztą w tym amoku pojechałem w złym kierunku i musiałem zawracać, przez co całkiem straciłem ochotę na dodatkowe kluczenie i szukania dworca. Wiedziałem już, że żadna czarodziejska różdżka nie sprawi bym znalazł się domu, że sam muszę te dotakowe kilometry przejechać. Zaakceptowanie tej myśli przyszło mi nawet łatwo, zadziałał zapewne jakiś psychologiczny mechanizm w rodzaju:  niech będzie, co ma być!, raz kozie śmierć!, nie warto sie kopać z koniem, czy temu podobne. Mam na myśli pewien fatalizm i zaakceptowanie tego, co przyniósł los.  Skoro nie mogę pojechać autobusem, to do domu muszę dojechać rowerem, innej alternatywy nie mam. Po wyjechaniu z Grójca zrobiłem sobie wreszcie krótki postój na przystanku. Zjadłem kanapkę zabraną rano z domu, założyłem bluzę, bo już chłodno się robiło, powiadomiłem X.P., żeby z obiadem na mnie nie czekała i już bez stresu związanego z presją czasu, wyruszyłem na ten ostatni odcinek. U mnie zresztą nie ma to znaczenia, czy się spinam, czy nie, średnia prędkość wychodzi taka sama. Taka jest zaprogramowana wydolność mojego organizmu i mogę ją poprawiać w bardzo niewielkim stopniu. Nie mam ambicji startowania w wyścigach, maratonach, rajdach rowerowych, jeżdżę tylko dla siebie i swojej własnej satysfakcji i przyjemności. Choć z tą przyjemnością, to podczas tej końcówki nie było najlepiej. Zmęczenie dawało już znać o sobie, do tego bezustanny szum i hałas setek samochodów zmierzających do stolicy, zapadająca powoli ciemność i ciągle jeszcze tak daleko. Myślałem i zastanawiałem się - mając świeżo w pamięci relacje uczestników GMRDP - jak można wytrzymać kilkadziesiąt godzin na rowerze. Jak twardzi i zdeterminowani muszą być ci ludzi, by poradzić sobie z bólem nadgarstków, przedramion, obręczy barkowych, stóp, a wreszcie, za przeproszeniem, dupy - i to bez nadziei na rychły koniec tej męki. Ja aż takich cierpień nie przechodziłem, choc te wszystkie wymienione części ciała bolały mocno, ale wiedziałem, że zaraz będą w domu i wszystko szybko minie. Oni z większymi cierpieniami jechali po kilkaset kilometrów.  Myślałem też po drodze, że na pętli na Okęciu to już wsiądę w tramwaj, bo po co się męczyć. Zresztą takie myśli miałem już w Wólce Kosowskiej, jak zobaczyłem ludzi czekających na 721, potem mignął mi pomysł, by autobusem Ikei dotrzeć z Janek do domu. To jednak było tylko takie samooszukiwanie się, że mam jakąś alternatywę, że nie muszę się dalej męczyć. W głębi duszy wiedziałem bowiem, że gdy to zrobię, będę miał do siebie pretensję. Nie chodzi rzecz jasna, o te kilka, kilkanaście kilometrów, ale o sam fakt, że nie dojechałem.
Więc dojechałem.
O 19:30.
Obiad zjadłem odgrzewany, ale i tak smakował bosko.
Zdjęcia
Dworzec w mokrym Radomiu
Dworzec w mokrym Radomiu © yurek55
Tu juz można zdjąć kurtkę
Tu juz można zdjąć kurtkę © yurek55

"Góry Świętokrzyskie, drogie są i bliskie" © yurek55
Drugi przystanek - Przysucha
Rynek w miasteczku Przysucha
Rynek w miasteczku Przysucha © yurek55
Skromny Urząd Miasta i Gminy - Przysucha
Skromny Urząd Miasta i Gminy - Przysucha © yurek55
Plenerowa wystawa rzeźby na rynku w Przysusze
Plenerowa wystawa rzeźby na rynku w Przysusze © yurek55
Selfie z Oskarem Kolbergiem na jego ławeczce - Przysucha
Selfie z Oskarem Kolbergiem na jego ławeczce - Przysucha © yurek55
Trzeci przystanek - [url=http://www.parafia-rzymskokatolicka-bieliny.pl/str... w Bielinach[/url]
Drewniany kościół w Bielinach ok. 1780r
Drewniany kościół w Bielinach ok. 1780r © yurek55
Brama na teren kościelny w Bieinach
Brama na teren kościelny w Bieinach © yurek55
Kapliczka z 1929 r, obok kościoła w Bielinach
Kapliczka z 1929 r, obok kościoła w Bielinach © yurek55
"Pójdźcie do mnie wszyscy którzy pracujecie  i obciążeni jesteście a ja was ochłodzę"
Bieliny, kościół pw. Świętych Apostołów Szymona i Judy
Bieliny, kościół pw. Świętych Apostołów Szymona i Judy © yurek55
Trzeci, przedostatni przytanek - Drzewica 
Fontanna na rynku w Drzewicy
Fontanna na rynku w Drzewicy © yurek55
Taka miniaturka tej w Ogrodzie Saskim.
Partyzantom i żołnierzom
Partyzantom i żołnierzom © yurek55
Do Warszawy jeszcze ponad stówa
Do Warszawy jeszcze ponad stówa © yurek55
Wyjazd z Drzewicy
Powracam na Mazowsze
Powracam na Mazowsze © yurek55
Żegnam łódzkie
Żegnam łódzkie © yurek55

PS.Dwa razy rano na Zachodni jeździłem bom się wracać do domu musiał, stąd na liczniku kilometrów więcej niż na mapie.
PS2. A te "dziury" w gminach na zachód od Radomia bardzo mnie denerwują: Zakrzew, Przytyk, Potworów, Rusinów, Klwów, Wyśmierzyce. No i ta gmina pominięta przez mój błąd nawigacyjny poprzednim razem - Goszczyn. Coś trzeba będzie z tym zrobić.
Koniec.

  • DST 166.00km
  • Czas 07:27
  • VAVG 22.28km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 749m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 września 2015 Kategoria 50-100, Piaseczno/Ursynów

Z wiatrem w zawody

Wiało dziś nieźle. ale w mieście wiatr nie odgrywa wielkiej roli. Za to wracając z Piaseczna udało mi się pobić rekord prędkości na płaskim - mój licznik zarejestrował 40,2 km/h! To nawet więcej, niż udało mi się przedwczoraj pojechać na drodze ekspresowej. 
Drugim zdarzeniem, które chcę wspomnieć, to wyścig na drodze rowerowej na Broniewskiego. Wyprzedziła mnie dziewczyna, a we mnie zagrała ambicja i zacząłem jechać za nią. Zasuwała momentami powyżej 30 km/h, ale nie odpuściłem i choć na ddr taka prędkość nie jest bezpieczna, to ona torowała mi drogę, ja tylko się trzymałem z tyłu. A po ostatnim skrzyżowaniu, jak już nikogo przed nami nie było, wyprzedziłem ją i teraz ona "trzymała koło" i dopiero na Rejmontra gdzieś mi zginęła. 
A zdjęcie jest z dawnego, letniego spaceru, bo dziś nie robiłem.

Na bulwarze wiślanym
Na bulwarze wiślanym © yurek55
  • DST 68.88km
  • Czas 03:21
  • VAVG 20.56km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 września 2015 Kategoria 50-100

Po mieście

Wyjeżdżałem dziś w sumie cztery razy i jak widać po łącznym wyniku, nie były to dalekie podróże.  Ale załatwiłem kilka spraw, a dojazdy zajęły mi mniej czasu, niż jakimkolwiek innym środkiem lokomocji. Między innymi zakupiłem Julce spodnie do skakania w kałużach, odwiedziłem fryzjera, byłem u lekarza i jeszcze zdążyłem polansować się po Krakowskim Przedmieściu.

Ławeczka księdza Twardowskiego
Ławeczka księdza Twardowskiego © yurek55

Pierwsi fotografowie Warszawy
Pierwsi fotografowie Warszawy © yurek55

Pradziadek cioci Niki
Pradziadek cioci Niki © yurek55

Spadki ropy na rynkach światowych umiarkowanie, ale jednak, odbijają się i na stacjach benzynpowych.


Ceny paliw (Pb95 4,39; Pb98 4,79; ON 3,89; LPG 1,69)
Ceny paliw (Pb95 4,39; Pb98 4,79; ON 3,89; LPG 1,69) © yurek55
  • DST 50.65km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 19.99km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 września 2015 Kategoria 50-100

Nowe drogi

Dziś gdybym nie miał celu wyjazdu, to chyba bym się z domu nie ruszył. Ale skoro trafiła się okazja wycieczki do Piaseczna, to pojechałem. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów, założyłem koszulkę z długim rękawem, bo upały wreszcie przestały nas nękać, ale nie byłem zadowolony. Jak się już rozgrzałem jazdą, było mi zdecydowanie za ciepło, na szczęście mogłem podciągnąć rękawy. Kurtka w plecaku też okazała się niepotrzebna, ale dość już o ubraniu.
Trasa z Piaseczna, jak widać na mapie, było mocno niekonwencjonalna, bo na każdym zakręcie skręcałem tam, gdzie jeszcze nie byłem. Chciałem tylko dotrzeć jakoś do trasy katowickiej i zrobić kolejne "rozpoznanie bojem", czyli zobaczyć jak prace drogowe w okolicach Nadarzyna, Sękocina i Janek. Cmentarz Południowy już zwiedzałem, dlatego zignorowałem drogowskaz na Antoninów i udałem się na południe. Nie wiedziałem co tam mnie czeka, ale miałem trochę czasu, asfalt wygladał nieźle, ruch samochodowy jak to na wsi, nieduży to dojechałem aż do Złotokłosu. Przed wojną miało tu powstać letnisko, doskonałe skomunikowanie z Warszawą (tylko 45 minut kolejką!), ale przyszedł kryzys i zabrakło pieniędzy na realizacje tej idei. Po wojnie krótko funkcjonowała tu "Cafe Fogg" i dzie4ciństwo spędzał Marek Hłasko. Tak przynajmniej rzecze Wikipedia. Kościół w Złotokłosie
Kościół w Złotokłosie © yurek55 Złotokłos, kościół z kamienia rok budowy 1935 - 37
Złotokłos, kościół z kamienia rok budowy 1935 - 37 © yurek55 Parafia Matki Bożej Łaskawej
Parafia Matki Bożej Łaskawej © yurek55

Od tej najdalej na południe wysuniętej miejscowości zacząłem powrót i przez Szczaki i potem krakowską dojechałem do naszego podwarszawskiego Chinatown - Wólki Kosowskiej. Ruch kołowy w tamtym rejonie opiera się głównie na hulajnogach, oczywiście jeżdżą nimi obywatele Wietnamu albo Chin, ja ich tam nie odróżniam, nieważne. Potrafią na nich przewozić zaskakująco duże i ciężkie towary, to już wymaga innych nieco umiejętności, niż rekreacyjna jazda na pusto. Ale wiadomo, że trening czyni mistrza. Szybko przejechałem wśród nich, mijając bez zatrzymywania hale targowe, a po chwili mogłem już zignorować drogowskaz "Nadarzyn 4,5" i pojechać w nieznane. Zaskoczył mnie w tym "nieznanym" kościół, diametralnie inny od tego, do czego się przyzwyczailiśmy. Ja przynajmniej, tylu przeszkleń w sakralnej budowli jeszcze nie widziałem. Filialny kościół w Wólce Kosowskiej p.w. Błogosławionych Dzieci z Fatimy: Hiacynty i Franciszka
Filialny kościół w Wólce Kosowskiej p.w. Błogosławionych Dzieci z Fatimy: Hiacynty i Franciszka © yurek55cóka

Ale jeszcze większym zaskoczeniem był dla mnie ten budynek. Okazuje się, że można w Polsce budować nowoczesne, duże, przestronne szkoły, w których dzieci na pewno nie uczą się na trzy zmiany do siedemnastej. I nie ma piętnastu klas pierwszych, drugich lub trzecich, jak w Piasecznie. Gmina Nadarzyn wybudowała tę podstawówkę w Ruścu, skrzydło gdzie mieścić się będzie gimnazjum i hala sportowa, jest w budowie. Swoje dotychczasowe wyobrażenia o wiejskiej szkole trzeba szybko odesłać do lamusa. Szkoła podstawowa
Szkoła podstawowa © yurek55
Jesli chodzi o przejazd rowerem trasą katowicką, to jest coraz lepiej. Miałem dla siebie naprawdę duzo miejsca i tak mi się spodobała ta jazda, że poraz kolejny zignorowałem drogowskaz "Centrum Handlowe Janki" i pojechałem kierując się na Raszyn. Niezbyt przejąłem się znakiem D-7 oznaczającym drogę ekspresową, bo sądziłem, że on trochę na wyrost tam stoi i zaraz będę mógł tę drogę opuścić. Poza tym zaczęło mi się już spieszyć do domu. Niestety drogi opuścić nie mogłem, ale ze stresu przed mandatem jechałem bardzo szybko, w sam raz na drogę ekspresową. Ale powtarzać tego nie zamierzam. I jeszcze na koniec dodam, że wydaje mi się, że może będzie jakaś droga dla rowerów z Nadarzyna do Janek. Tam po prawej, pod lasem jakby coś robili? Będzie droga rowerowa?
Będzie droga rowerowa? © yurek55 Pomiędzy Nadarzynem a Jankami
Pomiędzy Nadarzynem a Jankami © yurek55 Ja kieruję się na Ursynów i Okęcie
Ja kieruję się na Ursynów i Okęcie © yurek55 Teraz zjazd na Raszyn
Teraz zjazd na Raszyn © yurek55 Koniec autostrady/Aleja Krakowska
Koniec trasy szybkiego ruchu/Aleja Krakowska © yurek55

Reszta trasy już nie warta opisywania, zastanawiam się tylko, czy ten wpis i ślad na Navime, może być podstawą ukarania mnie mandatem, jak myslicie?

  • DST 85.54km
  • Czas 03:30
  • VAVG 24.44km/h
  • VMAX 39.40km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 września 2015 Kategoria <50

Po mieście

Nawet miałem ochotę dziś na dłuższą wycieczkę, ale deszcz mnie wystraszył i zawróciłem. Więcej grzechów nie pamiętam.
  • DST 21.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 20.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 września 2015 Kategoria całe NIC

Do sklepu na "L"

Dziś "dzień rowerowy" i "akcja błysk" w sklepach niemieckiej sieci na literę "L". Pomimo padającego deszczu, zrobiłem wyjatek od reguły i pojechałem po zlecone sprawunki. Poiczątkowo miałem pomysł, by załozyć spodnie przeciwdeszczowe i ochraniacze na buty, ale że trasa krótka, a deszcz nie wydawał się szczególnie intensywny, poprzestałem jedynie na kurtce. I dobrze było.  Tym razem nie zjawiłem się w sklepie przed otwarciem, bo zwyczajnie zaspałem, a i towar nie był tak "pochapny", jak legendarne już [url=https://youtu.be/ptsTG_Iu3zg]crocksy[/url], więc nie było po co się zrywać. Zakupy przebiegły sprawnie i szybko, pan co cały taśmociąg do kasy wykładał z koszyka, przepuścił mnie bez kolejki (miałem tylko dwie rzeczy) i dopiero po wyjściu ze sklepu zobaczyłem, że padający deszcz zdązył zamienić się w rzęsistą ulewę. Czekać nie było na co, w końcu to tylko dziesięć minut jazdy, ale już zanim wyjechałem z parkingu, rękawy kurtki przykleiły się do przedramion. Ten fragment ciała jest zawsze najbardziej narażony na zmoknięcie. Wysunięte do przodu ręce trzymają kierownicę i osłonięte są jedynie cienkim materiałem, bez żadnej  dodatkowej warstwy. Tak jest przynajmniej w mojej kurtce przeciwdeszczowej, nota bene też zakupionej w sklepie na "L". No ale za cenę, którą zapłaciłem, więcej wymagać nie można. Myślę, że lepszym rozwiązaniem może być [url=http://statekkosmiczny.pl/blog/wp-content/uploads/2014/07/peleryna-rowerowa.jpg]peleryna rowerowa[/url], ale mnie ona niepotrzebna, bo wszak w deszczu nie jeżdżę. 
Ale wracając do jazdy w ulewnym deszczu, to szybko przyzwyczaiłem się do tej niedogodności - zdolności adaptacyjne człowieka, są doprawdy zdumiewające - i zanim na dobre zaczęło mi to przeszkadzać, byłem już w domu.
Tylko rozbierać musiałem się na klatce schodowej, żeby kałuż w przdpokoju nie robić... 

Leje jak z cebra
Leje jak z cebra © yurek55

Spray do naprawy opon Made in Germany
Spray do naprawy opon* Made in Germany © yurek55

*Ewidentny błąd w tłumaczeniu, powinno być dętek

  • DST 6.00km
  • Czas 00:19
  • VAVG 18.95km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 września 2015 Kategoria 50-100, Sobotnio

Północ - Południe. Pomiędzy granicami Warszawy

Miałem dziś taki pomysł, żeby sprawdzić ile jest kilometrów od połnocnej granicy Warszawy, do południowej. Po drodze w składzie drewna do kominków i palet odkryłem galerię rzeźby. Wprawdzie te figury są droższe od krasnali ogrodowych masowo produkowanych w morsowych okolicach, ale sztuka musi  kosztować. 
Rzeźby ogrodowe
Rzeźby ogrodowe © yurek55
Zamiast krasnali
Zamiast krasnali © yurek55
Drewno kominkowe, kora, ławki drewniane i rzeźby
Drewno kominkowe, kora, ławki drewniane i rzeźby © yurek55
Skarbek, miś i orzeł
Skarbek, miś i orzeł © yurek55
W składzie drewna
W składzie drewna © yurek55

W Łomiankach przy tym znaku miałem na liczniku 22 km, co widać na zdjęciu

Granica północna
Granica północna © yurek55

Starałem się jechać maksymalnie prosto i niegdzie nie zbaczać z trasy, by błąd pomiaru był jak najmniejszy. Po oddaniu wiaduktu na Słowackiego, zrobili zakaz wjazdu dla rowerów, ale obowiązuje na stosunkowo krótkim odcinku, do Hali marymonckiej. Przejechałem bez problemu. Przy Wyścigach zrobiłem drugi przystanek, widać dlaczego.

Klasyk Harley
Klasyk Harley © yurek55
Honda Valkyria
Honda Valkyria © yurek55
Honda z trupią czaszką
Honda z trupią czaszką © yurek55
Bagaznik do Hondy
Bagaznik do Hondy © yurek55
Przy wyjeździe z miasta na Puławskiej przy Jóżefosławiu na liczniku było tyle co widać. 
Granica południowa
Granica południowa © yurek55

Czyli Warszawa rozciąga sie na długośi 27 km. Teraz trzeba opracować i zmierzyć trasę wschód-zachód.
PS. Pod wpisiem o tym, jak mi się nie chce z domu wychodzić na rower [url=http://www.bikestats.pl/rowerzystka/eranis]eranis[/url]  napisała doskonały komentarz, trafiając jak zwykle w samo sedno. 
"Drzwi mego domu to magiczna furtka między krainą lenia a rowerem."
  • DST 73.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 20.86km/h
  • VMAX 39.50km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 września 2015 Kategoria całe NIC

Prezent

Z czym kojarzy się Wam czerwona wstążka i na niej kokarda? No właśnie, mnie też...

Prezent z czerwoną wstążką
Prezent z czerwoną wstążką © yurek55
Prezent na Mokotowskiej
Prezent na Mokotowskiej © yurek55
Mżyło trochę więc nigdzie dalej sie nie wybierałem, oddałem zwolnienie, odebrałem zegarki z naprawy i wróciłem do domu.
  • DST 10.18km
  • Czas 00:33
  • VAVG 18.51km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Dar Losu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl