Wczorajszego zadania kurierskiego dziś ciąg dalszy. Otrzymane bułgarskie lewa wymieniłem w kantorze po kursie 2.14 PLN i złotówki zawiozłem zleceniodawcy do pracy. Firma mieści się na terenach jednej ze sztandarowych inwestycji tzw. epoki Gierka, czyli "Zakładów Kineskopowych Unitra Polkolor" w Piasecznie. Błądząc nieco i przemierzając hektary terenu w poszukiwaniu budynku B6, mogłem tylko pomyślec to, co Siara w Kilerze:
Gigantomania w czystej postaci.
Do domu wróciłem drogą przez Gassy i choć zimny wiatr starał się jak mógł, by uprzykszyć mi jazdę, to ja wróciłem do domu zadowolony. Co więcej, uważam tę temperaturę za bardzo komfortową; nie marzniemy i nie pocimy się, czyli w sam raz.
Spotkanych radiowozów - 6
Interwencji - 0
Wczoraj jechało się dobrze i szybko, a dziś masakra jakaś, więc nawet dobrze, że licznik znów odmówił posłuszeństwa. Dzieki temu nie widziałem prędkości z jaką sie poruszam. Wiało z zachodu, chwilami nawet dość mocno i pomimo, że generalnie obrałem kierunek południe - północ, to jechało się ciężko. Kiedy byłem już daleko od domu i zrobiłem krótki postój na banana, spojrzałem na godzinę i natychmiast zweryfikowałem trasę. Było tak późno, że tylko powrót krajową "siódemką" wchodził w grę. Niestety nie było to fajne, ale już kilka razy tamtędy jechałem, nawet dłużej, bo aż z Grójca.. Wprawdzie tym razem to tylko dziesięć kilometrów, ale nie polecam tej trasy. radiowozy - 2 interwencji - 0 PS. Tym razem to bateria w nadajniku była przyczyna awarii licznika. Wymieniłem po powriocie i jest OK.
Prawo jeździć na rowerze nie zabrania, ale powinien rozsądek i odpowiedzialność za siebie i innych. Tak piszą na swoich profilach, blogach etc. rowerzyści, których cenię, którzy jeżdżą na trenażerach, którzy siedzą w domu. Przyznaję im w duchu rację, ale sam tak nie potrafię. Spotkane radiowozy - 4 (Myszczyn, Kampinos, Zaborów, Blizne Jasińskiego) Straż gminna - 1 (Borzęcin) Interwencje - 0 Nie wiem, z której strony dziś wiał wiatr, ale sądząc ze średniej, to chyba ze wschodu i z zachodu?
Dziś nie tylko realizacja niezbędnych codziennych potrzeb, ale także jazda stricte użytkowa. Wymieniałem opony na letnie i podlewałem bratki na cmentarzu. Nad Wisłą każdy wjazd i wejście na bulwary zastawione radiowozem Policji, Straży Miejskiej, albo Żandarmerii Wojskowej. Widziałem jak cofają rowerzystów chcących jechać prawidłowo drogą dla rowerów, więc trzeba jechać chodnikiem. Ale to jedyna niedogodność. A druga taka, że można się już nieźle spocić. Temperatura w piku 26,3°C!
Wiosna wybuchła!
Realizacja codziennych niezbędnych potrzeb Kokpit z telefonem Sony i licznikiem B'twin 500
En face
Wisła i Manhattan Warszawski
Wzdłuż Wisły
Opisałem już nieudane podejście do zakupów w sklepie na L, więc teraz napiszę, że udało się je zrobić wczoraj. Akurat o dwudziestej drugiej kolejka przed wejściem była na tyle krótka, że po dziesięciu minutach byliśmy już w środku. Ale jak wyszliśmy, była już trzy razy dłuższa, więc nie ma reguły, kiedy najlepiej iść.
Nie jeździłem w dzień, bo mieliśmy na zakupy pojechać do jakiegoś sieciowego sklepu. Ostatnie większe zakupy robiliśmy dwa tygodnie temu, więc czas juz był najwyższy. Niestety nowe rozporządzenia nie pozwalają wejść do sklepu, ot tak, z ulicy, trzeba odstać swoje przed sklepem. Nawet byliśmy gotowi postać, ale jak przez dziesięć minut tylko jeden wózek wyjechał ze sklepu, a przed nami było z trzydzieści osób, to jednak zrezygnowaliśmy. My już swoje odstaliśmy za komuny, teraz niech młodsi stoją.
Na rower wyszedłem dopiero wczesnym wieczorem i przy okazji udało się dobry uczynek zrobić. Na ulicach pusto.
Nie chciało mi sie myśleć nad trasą, więc powtórzyłem wczorajszą, z lekką tylko modyfikacją na poczatku i końcu. Druga różnica była taka, że posiedziałem sobie na ławce w Zaborowie i wygrzewając się na słoneczku, zjadłem banana i dopiero pojechałem dalej. Kolejne kilometry miały już być z wiatrem, bo do tej pory było cokolwiek masakrycznie, choć unikałem odkrytych przestrzeni. Ale te najbliższe trzy kilometry przez pola do Pilaszkowa, też jeszcze nie były przyjemne, bo z kolei trzeba było uważać, by nie znaleźć się niespodziewanie na środku drogi. Tam też zaobserwowałem zjawisko zwiewania z pół warstwy ziemi, wygladające z daleka jakby coś się paliło. Co ciekawe,nie było to spowodowane żadnymi pracami polowymi jak orka, czy coś innego. Po prostu wiatr był tak silny, że z naszych mazowieckich gleb piaszczystych i pyłowych, bez trudu unosił wierzchnie cząsteczki, które bez trudu unosiły się w powietrzu. Na zdjęciu nie bardzo to widać, ale na żywo zamglenie było o wiele bardziej widoczne. Gdy dojechałem do ronda i skręciłem na wschód, do Warszawy, dopiero wtedy uzyskałem rekompensatę za wszelkie dotychczasowe niedogodności.
Policja i Straże Miejskie i Gminne napotykane po drodze nie interesowały się samotnym rowerzystą, realizującym swoje niezbędne codzienne potrzeby.