Środa, 27 marca 2013
Na Bródno przez Łomianki, czemu nie?
Jak pisałem wczoraj, musiałem pojechać na Bródno po zostawiony w warsztacie dowód rejestracyjny. Dumałem cały wieczór którędy pojechać żeby kółko wyszło, tzn. żeby ślad się nie krzyżował. No i drugi warunek - jeszcze ważniejszy - żeby było ponad 51 kilometrów. Jeden i drugi warunek został spełniony, choć nie było łatwo. Pogoda dziwna, słońce świeciło i nawet dawało ciepło, ale niestety to ciepło niwelował lodowaty wiatr wiejący prosto w gębę. Odkryłem jednak wielką zaletę takiego wiatru. Otóż dzięki niemu mogłem przeżywać chwile wielkiej przyjemności wtedy, gdy zmieniałem kierunek jazdy i wtedy on nie mroził mi ryja, a i prędkość rosła o przynajmniej 25%.:) Mówię wam, co za ekstaza!
A co do warunków drogowych, to jezdnie suche, chodniki też, drogi dla rowerów, oczywiście również.

Zaraz obok tego kościoła w parku im. Powstańców Warszawy przejechałem alejką pokrytą mocno ubitym, zlodowaciałym śniegiem. Miałem tam okazję do spektakularnej gleby na oczach młodych mam z pociechami w wózkach, nie dałem im jednak tej satysfakcji. Jak się później okazało, nie była to ostatnia okazja, ale o tem, potem. Tymczasem dojechałem do Lazurowej, tam na skrzyżowaniu z Górczewską nadal odcinek nieprzejezdny, to już chyba się nigdy nie skończy. W Łomiankach pierwszy raz przejeżdżałem obok nowego Auchana, nie sądziłem, że to taki olbrzym i parking do tego też ogromny. A do tego w szczerym polu, a dojazd prowadzi przez las, przynajmniej z tej mojej strony. Dojechałem w końcu do Mostu, ścieżki dojazdowe w śniegu, a podjazd na górę w lodzie, wodzie i piasku:) Zjazd na Tarchomin dał mi drugą okazję do wywrotki, całe szczęście, że na hamulcach zjeżdżałem. W pewnym miejscu było kilkanaście (kilkadziesiąt?) metrów lodu, spod którego gdzieniegdzie prześwitywała kostka bauma, a do tego trochę wody i piasek co został po zimie. Bujnęło mnie tam nieźle, ale utrzymałem równowagę, uratowała mnie tylko ostrożność. Przy większej prędkości leżałbym jak nic. Za to piasek i woda ubłociły mi plecak i ubranie, bo chlapacz już zdjąłem. Wszędzie sucho, a tam się uświniłem.
Na mapie widać, że dobrze zaplanowałem sobie trasę, a i kilometrów przejechałem tyle, ile potrzeba. Tylko przy Placu Narutowicza musiałem skręcić i trochę nadłożyć drogi, bo by chyba zabrakło:) Przed Świętami już jeździł nie będę, więc wykorzystałem ostatnią okazję, by pierwszy kwartał 2013 zakończyć wynikiem 1001 kilometrów, fanfary! Dziękuję.
A co do warunków drogowych, to jezdnie suche, chodniki też, drogi dla rowerów, oczywiście również.

DDR na ul. Bitwy Warszawskiej 1920 roku (d. Wery Kostrzewy)© yurek55

Zima trzyma! Park przy Dworcu Zachodnim.© yurek55

Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich na Woli.© yurek55

Barierka, Wisła i Tarchomin© yurek55

Most Gdański, a w dole rzeka Wisła© yurek55
- DST 52.00km
- Czas 02:55
- VAVG 17.83km/h
- Temperatura 3.2°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Modne się zrobiło 51 albo 52 km. Bez zdjęcia licznika i tak się nie liczy.
kdk - 15:25 czwartek, 28 marca 2013 | linkuj
Jeśli coś mnie zniechęca do wystawienia nosa poza centrum, to właśnie lód w różnych nieprzyjemnych miejscach.
oelka - 21:03 środa, 27 marca 2013 | linkuj
Komentuj