Wtorek, 1 października 2019
Kategoria 50-100
8000
Ciepło!

Prawie 18°C pozwala jechać "na krótko" - oby tak dalej pażdzierniku! © yurek55
Coś się dzieje ze mną takiego, że nie mogę rano zebrać się na rower. Śpię zdecydowanie dłużej niż kiedyś, a po śniadaniu jeszcze leniwa, poranna kawa, przeglądanie wiadomości i w rezultacie wychodzę około południa, albo później. Tak też i dziś było, a Strava pokazuje, że była niemal trzynasta. Przy moich prędkościach przelotowych, trudno walczyć o dłuższe dystanse w tak krótkim czasie.
W końcu żona z obiadem do nocy czekać nie będzie, a przynajmniej nie za często. :) Dlatego moje trasy dostosowuję do posiadanego czasu i dlatego też dopiero dziś, pokonałem barierę ośmiu tytsięcy kilometrów. Choć naprawdę, to tylko i wyłacznie kwestia mojego lenistwa. Ale to sprawa wiadoma. Ciekawym tylko, czy przy takim nastawieniu uda się przekroczyć dziesięć tysięcy w tym roku. A co do trasy dzisiejszej, to chciałem jak zwykle, a wyszło trochę dalej. Miałem w lasy sękocińskie skręcić i pojechać drogą magdaleńską na wschód, ale przegapiłem i pojechałem do Nadarzyna. Tym razem chciałem zobaczyć, czy jest sensowny, a nie przez leśne wertepy, dojazd do miasta z innej strony - i jest. To właśnie ta droga...

Asfaltem do Nadarzyna © yurek55
...tylko potem jest osiedlowa uliczka z wieloma spowalniaczami, więc jeździł pewnie tamtędy nie będę. Ale przynajmniej wiem, że można. Po dojechaniu do nowych rond, trochę na wyczucie skręciłem w drogę, która doprowadziła mnie do Chinatown, czyli Wólki Kosowskiej. Na samym jej końcu prace drogowe w pełni i wjazd samochodem jest niemozliwy, ale rowerem jakoś się przedostałem i po przecięciu drogi krakowskiej dojechałem do najnowszego komunalnego cmentarza, zwanego Południowym, w Antoninie. W odróżnieniu od Północnego na Wólce Węglowej. Stamtąd do Lesznowoli już tylko kawałek, a że godzina jeszcze wczesna, to trochę zmodyfikowałem tradycyjną trasę powrotną, żeby zobaczyć co się dzieje na budowie wiaduktu. Jak widać jest już gotowy, oczywiście ze starannie zagrodzonym wjazdem, ale piesi i rowerzyści mogą już korzystać.

Wiadukt kolejowy w Jeziorkach czeka na odbiór techniczny (zapewne) © yurek55

Stacja kolejowa Jeziorki na linii radomskiej © yurek55
Z Puławskiej zawróciłem i ulicami Sarabandy i Baletową dotarłem do Ursynowa. Też się zdziwiłem, jak zobaczyłem tabliczki na domach.

Ulica Baletowa na Ursynowie © yurek55
No a potem ponownie przekroczyłem te same tory, tym razem w Dawidach i nie po wiadukcie, ale w Dawidach Bankowych był jeszcze jeden, nad trasą S2 i później Wirażową i Żwirkami wróciłem do domu.
Jechało sie nieźle i nawet wiatr mi nie przeszkadzał - po prostu nie patrzyłem na licznik. :)

Prawie 18°C pozwala jechać "na krótko" - oby tak dalej pażdzierniku! © yurek55
Coś się dzieje ze mną takiego, że nie mogę rano zebrać się na rower. Śpię zdecydowanie dłużej niż kiedyś, a po śniadaniu jeszcze leniwa, poranna kawa, przeglądanie wiadomości i w rezultacie wychodzę około południa, albo później. Tak też i dziś było, a Strava pokazuje, że była niemal trzynasta. Przy moich prędkościach przelotowych, trudno walczyć o dłuższe dystanse w tak krótkim czasie.
W końcu żona z obiadem do nocy czekać nie będzie, a przynajmniej nie za często. :) Dlatego moje trasy dostosowuję do posiadanego czasu i dlatego też dopiero dziś, pokonałem barierę ośmiu tytsięcy kilometrów. Choć naprawdę, to tylko i wyłacznie kwestia mojego lenistwa. Ale to sprawa wiadoma. Ciekawym tylko, czy przy takim nastawieniu uda się przekroczyć dziesięć tysięcy w tym roku. A co do trasy dzisiejszej, to chciałem jak zwykle, a wyszło trochę dalej. Miałem w lasy sękocińskie skręcić i pojechać drogą magdaleńską na wschód, ale przegapiłem i pojechałem do Nadarzyna. Tym razem chciałem zobaczyć, czy jest sensowny, a nie przez leśne wertepy, dojazd do miasta z innej strony - i jest. To właśnie ta droga...

Asfaltem do Nadarzyna © yurek55
...tylko potem jest osiedlowa uliczka z wieloma spowalniaczami, więc jeździł pewnie tamtędy nie będę. Ale przynajmniej wiem, że można. Po dojechaniu do nowych rond, trochę na wyczucie skręciłem w drogę, która doprowadziła mnie do Chinatown, czyli Wólki Kosowskiej. Na samym jej końcu prace drogowe w pełni i wjazd samochodem jest niemozliwy, ale rowerem jakoś się przedostałem i po przecięciu drogi krakowskiej dojechałem do najnowszego komunalnego cmentarza, zwanego Południowym, w Antoninie. W odróżnieniu od Północnego na Wólce Węglowej. Stamtąd do Lesznowoli już tylko kawałek, a że godzina jeszcze wczesna, to trochę zmodyfikowałem tradycyjną trasę powrotną, żeby zobaczyć co się dzieje na budowie wiaduktu. Jak widać jest już gotowy, oczywiście ze starannie zagrodzonym wjazdem, ale piesi i rowerzyści mogą już korzystać.

Wiadukt kolejowy w Jeziorkach czeka na odbiór techniczny (zapewne) © yurek55

Stacja kolejowa Jeziorki na linii radomskiej © yurek55
Z Puławskiej zawróciłem i ulicami Sarabandy i Baletową dotarłem do Ursynowa. Też się zdziwiłem, jak zobaczyłem tabliczki na domach.

Ulica Baletowa na Ursynowie © yurek55
No a potem ponownie przekroczyłem te same tory, tym razem w Dawidach i nie po wiadukcie, ale w Dawidach Bankowych był jeszcze jeden, nad trasą S2 i później Wirażową i Żwirkami wróciłem do domu.
Jechało sie nieźle i nawet wiatr mi nie przeszkadzał - po prostu nie patrzyłem na licznik. :)
- DST 63.43km
- Czas 02:58
- VAVG 21.38km/h
- VMAX 42.10km/h
- Temperatura 17.8°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ten uchwycik na telefon dobrze trzyma? Myślałem kiedyś o czymś takim ale bałbym się o telefon.
vuki - 19:45 czwartek, 3 października 2019 | linkuj
To miłe złego początki, bo niestety wiele wskazuje, że początek października będzie bardzo chłodny, w nocy 2-3 stopnie.
wilk - 15:12 czwartek, 3 października 2019 | linkuj
Brawo! :)
Bywało już tak, że listopad był cieplejszy od października. malarz - 04:03 środa, 2 października 2019 | linkuj
Komentuj
Bywało już tak, że listopad był cieplejszy od października. malarz - 04:03 środa, 2 października 2019 | linkuj