Masa Krytyczna na drogach Republiki Rowerowej Gassy
Dawno nie jeździłem południowej rundy przez Tarczyneiro i Prażmów do Góry Kalwarii i dziś właśnie sobie przypomniałem o tej ciekawej trasie. Rano temperatura była jeszcze znośna, ale z każdym kilometrem upał dawał się coraz bardziej we znaki. Odmierzałem dystans z myślą, o miejscach z dostępem do wody i pierwszym z nich była fontanna z jabłkiem w Tarczynie.

W taki upał woda ratuje życie rowerzystom © yurek55
Zmoczyłem chustę, wytarłem twarz, szyję, kark i mokrą założyłem na głowę i pojechałem do następnego źródła. Było ono trzydzieści pięć kilometrów dalej, w Górze Kalwarii. Po drodze przemyślałem, że zapewne kalwaryjskie wodociągi dziś nie pracują i trzeba będzie szukać ratunku i ochłody gdzie indziej. Uznałem, że cmentarz będzie dobrym miejscem - przecież na każdym jest woda, a jest po drodze i nie trzeba nigdzie zbaczać. Jak pomyślałem, tak zrobiłem, tylko tym razem dłużej i dokładniej chłodziłem się wodą. Ruszając z cmentarza już wiedziałem, gdzie będzie następny postój - oczywiście na przystani w Gassach! Pomimo, że tym razem przejechałem tylko piętnaście kilometrów, chusta była sucha jak pieprz. Nie zważając na ludzi czekających na przeprawę, systematycznie wyjmowałem z kieszonek po kolei: klucze, drobne, telefon, dokumenty, pompkę i układałem w kasku. Następnie zdjąłem koszulkę, solidnie zmoczyłem ją w Wiśle, to samo zrobiłem z chustą i po ubraniu się, mogłem jechać dalej.

Na przystani wymoczyłem nie tylko chustę pod kask, ale i koszulkę © yurek55
Najbliższy odcinek, do Ciszycy, to był jakiś horror i nie chodzi mi o tłumy rowerzystów. Ponieważ za wałem jest blisko plaża, a do tego jest dobry dojazd, pobocze drogi było na odcinku kilkuset metrów zastawione samochodami. Na dodatek nadciągały kolejne szukając miejsca do zaparkowania, a tabun rowerzystów musiał zmieścić się na wąskim pasku pobocza. Ja akurat miałem przed sobą grupę pensjonariuszy domu opieki na rajdzie rowerowym. Dość powiedzieć, że w pewnym miejscu musieliśmy się wszyscy zatrzymać, taki się zrobił korek. W końcu jednak jakoś się przebiłem i dalej już nie było problemów. Faktem jest jednak, że tylu rowerzystów to ja ostatnio na Masie Krytycznej widziałem. Więcej o takiej godzinie, przy takiej pogodzie i w wolny dzień, koło moje tam nie postanie!
Po kolejnych dwudziestu kilometrach, już w Warszawie, znów skorzystałem z cmentarnego ujęcia wody na Cmentarzu Czerniakowskim. To ten naprzeciw Sadyba Best Mall z kinem IMAX. Przy okazji podlałem bratki na grobie moich teściów.
Stamtąd do domu już tylko parę kilometrów, wystarczy skręcić w Gagarina, podjechać Spacerową i przejechać Pole Mokotowskie. Muszę przyznać, że mało co taką przyjemność mi sprawiło, jak chłodny prysznic po powrocie do domu. Upał dziś był zaiste potężny.
I na koniec jeszcze kilka zdjęć:

Widok w tym miejscu niespotykany, prawie nie widać samochodów! © yurek55

Katowicka w okolicach Nadarzyna © yurek55

W Prażmowie będzie uroczysta suma z udziałem okolicznych OSP © yurek55

Lubimy takie drogi, prawda? © yurek55

Widok z wału na Wisłę i Rezerwat Łachy Brzeskie © yurek55

Z prawej Wisła, z lewej droga z GK do Gassów i dalej do Warszawy © yurek55

Było rowerzystów wielu © yurek55

Jeziorka wpada do Wisły © yurek55

Żywopłot z bzów, coś pięknego © yurek55

W taki upał woda ratuje życie rowerzystom © yurek55
Zmoczyłem chustę, wytarłem twarz, szyję, kark i mokrą założyłem na głowę i pojechałem do następnego źródła. Było ono trzydzieści pięć kilometrów dalej, w Górze Kalwarii. Po drodze przemyślałem, że zapewne kalwaryjskie wodociągi dziś nie pracują i trzeba będzie szukać ratunku i ochłody gdzie indziej. Uznałem, że cmentarz będzie dobrym miejscem - przecież na każdym jest woda, a jest po drodze i nie trzeba nigdzie zbaczać. Jak pomyślałem, tak zrobiłem, tylko tym razem dłużej i dokładniej chłodziłem się wodą. Ruszając z cmentarza już wiedziałem, gdzie będzie następny postój - oczywiście na przystani w Gassach! Pomimo, że tym razem przejechałem tylko piętnaście kilometrów, chusta była sucha jak pieprz. Nie zważając na ludzi czekających na przeprawę, systematycznie wyjmowałem z kieszonek po kolei: klucze, drobne, telefon, dokumenty, pompkę i układałem w kasku. Następnie zdjąłem koszulkę, solidnie zmoczyłem ją w Wiśle, to samo zrobiłem z chustą i po ubraniu się, mogłem jechać dalej.

Na przystani wymoczyłem nie tylko chustę pod kask, ale i koszulkę © yurek55
Najbliższy odcinek, do Ciszycy, to był jakiś horror i nie chodzi mi o tłumy rowerzystów. Ponieważ za wałem jest blisko plaża, a do tego jest dobry dojazd, pobocze drogi było na odcinku kilkuset metrów zastawione samochodami. Na dodatek nadciągały kolejne szukając miejsca do zaparkowania, a tabun rowerzystów musiał zmieścić się na wąskim pasku pobocza. Ja akurat miałem przed sobą grupę pensjonariuszy domu opieki na rajdzie rowerowym. Dość powiedzieć, że w pewnym miejscu musieliśmy się wszyscy zatrzymać, taki się zrobił korek. W końcu jednak jakoś się przebiłem i dalej już nie było problemów. Faktem jest jednak, że tylu rowerzystów to ja ostatnio na Masie Krytycznej widziałem. Więcej o takiej godzinie, przy takiej pogodzie i w wolny dzień, koło moje tam nie postanie!
Po kolejnych dwudziestu kilometrach, już w Warszawie, znów skorzystałem z cmentarnego ujęcia wody na Cmentarzu Czerniakowskim. To ten naprzeciw Sadyba Best Mall z kinem IMAX. Przy okazji podlałem bratki na grobie moich teściów.
Stamtąd do domu już tylko parę kilometrów, wystarczy skręcić w Gagarina, podjechać Spacerową i przejechać Pole Mokotowskie. Muszę przyznać, że mało co taką przyjemność mi sprawiło, jak chłodny prysznic po powrocie do domu. Upał dziś był zaiste potężny.
I na koniec jeszcze kilka zdjęć:

Widok w tym miejscu niespotykany, prawie nie widać samochodów! © yurek55

Katowicka w okolicach Nadarzyna © yurek55

W Prażmowie będzie uroczysta suma z udziałem okolicznych OSP © yurek55

Lubimy takie drogi, prawda? © yurek55

Widok z wału na Wisłę i Rezerwat Łachy Brzeskie © yurek55

Z prawej Wisła, z lewej droga z GK do Gassów i dalej do Warszawy © yurek55

Było rowerzystów wielu © yurek55

Jeziorka wpada do Wisły © yurek55

Żywopłot z bzów, coś pięknego © yurek55
- DST 120.00km
- Czas 05:24
- VAVG 22.22km/h
- Temperatura 33.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma czegoś takiego jak trupie bakterie. Wszędzie są takie same. Dodatkowo na cmentarzach w Warszawie jest głównie woda z wodociągów, więc nie jest niczym skażona. Natomiast sam kran może być zakontaminowany np. przez szczep Escherichia coli, ale to niczym go nie różni od każdego innego ogólnodostępnego kranu.
oelka - 14:40 czwartek, 10 maja 2018 | linkuj
No nie wiem - na cmentarzu jest kupa trupich bakterii, myślę że na takim kranie od wody napewno jakieś siedziały - ja bym się bała... - nie każdy trup na cmentarzu jest skremowany, czy zacementowany w trumnie w ziemi ...
Katana1978 - 17:01 środa, 9 maja 2018 | linkuj
No chyba że tak, chociaż na niektórych cmentarzach jest w regulaminach napisane że woda nie nadaje się do spożycia. Np na Woli, w Płońsku ...- pewnie w kilku innych też by się znalazło. No nie wiem ja nigdy nie napiję się wody z cmentarza ...dla mnie to makabra :)
Katana1978 - 21:43 sobota, 5 maja 2018 | linkuj
Woda na cmentarzu idzie z wodociągu, a nie ze studni pod cmentarzem :P
wilk - 21:25 sobota, 5 maja 2018 | linkuj
Wodę z cmentarza piłeś - o ja pitolę - nie bałeś się ryzyka woda jest skażona z odciekami ze zwłok ....Ja już wolałabym kupić/poprosić o nalanie do bidonu przy najbliższym jakimś gospodarstwie - co często czyniłam ...
Katana1978 - 20:18 sobota, 5 maja 2018 | linkuj
Wielu ludzi jakby mogło - to samochodami by do rzeki wjechało...
wilk - 13:14 sobota, 5 maja 2018 | linkuj
Byłem w Prażmowie pod kościołem ok 10,45, a gdy mijałem OSP w Woli Prażmowskiej to właśnie wystawiano wóz bojowy. Jechałeś ok godziny po mnie. A mogliśmy się spotkać i w Gassach dokąd miałem pojechać z Góry - tylko strasznie mnie przypaliło słońce i wolałem skręcić w kierunku domu.
teich - 07:48 piątek, 4 maja 2018 | linkuj
Komentuj