Informacje

  • Wszystkie kilometry: 149482.33 km
  • Km w terenie: 2672.65 km (1.79%)
  • Czas na rowerze: 318d 19h 24m
  • Prędkość średnia: 19.50 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl ... i w latach poprzednich

AD 2024 button stats 
bikestats.pl

AD 2023 button stats 
bikestats.pl

AD 2022 button stats 
bikestats.pl

AD 2021 button stats 
bikestats.pl

AD 2020 button stats 
bikestats.pl

AD 2019 button stats 
bikestats.pl

AD 2018 button stats 
bikestats.pl

AD 2017 button stats 

bikestats.pl

AD 2016 button stats 

bikestats.pl

AD 2015 button stats 

bikestats.pl                   AD 2014 button stats 

bikestats.pl                   AD 2013 button stats 

bikestats.pl                   AD 2012 button stats 

bikestats.pl                  AD 2011 Gminobranie



Pogoda na rower

Pogoda Warszawa

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yurek55.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:61856.24 km (w terenie 1302.00 km; 2.10%)
Czas w ruchu:3058:53
Średnia prędkość:20.16 km/h
Maksymalna prędkość:132.12 km/h
Suma podjazdów:65850 m
Suma kalorii:802323 kcal
Liczba aktywności:916
Średnio na aktywność:67.53 km i 3h 21m
Więcej statystyk
Piątek, 23 listopada 2018 Kategoria kurierowo, 50-100

Stresowy Wołomin + pociąg + metro = Czarny Piątek!

Tytułowy stres nie wiąże się z nieprzyjemnym dojazdem do Wołomina, ale... po kolei. Dzisiejsza trasa zainspirowana została odbiorem zakupionych prezentów dla dzieci. Z własnej woli jechałem tamtędy może raz, lub najwyżej dwa, co nie powinno dziwić nikogo, kto wie. A kto nie wie, wyjaśniam. Mieszkam w południowo - zachodniej części Warszawy i żeby dojechać do Wołomina, najpierw muszę po przekątnej przejechać miasto. Ulice Solidarności i Radzymińska należą do bardziej ruchliwych, a dodatkowo, ta druga  to wylotówka. Kiedy na Targówku opuszczamy wylotówkę na Białystok i skręcamy w Łodygową, trafiamy na DW 634, która jest wylotówką na Tłuszcz, do tego w przebudowie aż do Ząbek. Dalej do Zielonki i Wołomina jest wąska droga bez pobocza i ze sporym ruchem, choć godzina jeszcze nie wskazywała na "Akcję słoik". Na pewno nie jest to droga marzeń dla żadnego rowerzysty.
Dlatego na powrotną drogę wybrałem trasę przez Sulejówek i Rembertów. Nie wziąłem tylko pod uwagę, nie zauważyłęm po prostu, że nawigacja włączona w sklepie wytyczyła mi trasę przez las. Stąd moja pomyłka nawigacyjna i dopiero zapytany o drogę facet wyjaśnił mi, że to nie ten rower i nie ta pora, na jazdę po lesie. Musiałem więc zawrócić i wtedy właśnie stało się to najgorsze. W pewnym momencie usłyszałem stuk, brzęk i gdy omiotłem wzrokiem miejsca najbardziej oczywiste, szybko zauważyłem brak lampki przedniej. Zahamowałem i zacząłem wracać idąc poboczem i wypatrując. Kierowaca widząc, że ewidentnie czegoś szukam powiedział, że dalej coś leży. Rzeczywiście leżała i nawet świeciła, ale niestety już bez szkiełka. Próbowałem ją jakoś przymocować, ale nie było to wcale łatwe. Ułamała się podstawka, więc próbowałem lampeczkę jakoś przywiązać do kierownicy. Użyłem do tego oderwanego paska z materiału, ale był nieco za krótki i moje zgrabiałe ręce nie dawały rady. W końcu jakoś się udało, ale lampka świeciła w bok i  na dodatek musiałem cały czas ją przytrzymywać. Nie ukrywam, że czas spędzony na szukaniu i potem na mocowaniu, to był dla mnie jakiś koszmar. Nie jestem literacko gotowy by opisać gonitwś myśli, z których jedna czarniejsza była od drugiej. W skrócie: do domu daleko, ja gdzieś w polu, ciemność zapada, ja bez światła, a do tego jeszcze, serce weszło na nieznane mu wczesniej częstotliwości. Posiedziałem więc chwilkę by się upokoiło i zacząłem powoli wracać. To nie były łatwe kilometry, ale w końcu zacząłem racjonalnie myśleć i odkryłem rzecz oczywistą. Mogę przecież wrócić pociągiem! Eureka!!! Na stację wjeżdżał właśnie pociąg, a ja, żeby nie było za łatwo, biegałem pod ziemią szukając właściwego wyjścia. Zanim ktoś mi wytłumaczył, pociąg odjechał, ale tym razem miałem szczęście i za kilka minut był następny. W pociągu ochłonęłem nieco i kombinowałem przez drogę, którędy jechać z Wileńskiego do domu. Na pomysł by pojechać metrem, wpadłem dopiero, gdy znalazłem się w podziemiu. Jeszcze tylko ogarnąć biletomat (sprawa nieoczywista po takich przejściach) i mogłem rozpocząć kolejny etap podróży. Od stacji końcowej było już tylko dwa kilometry i żadnych więcej przygód nie przeżyłem. Tylko mały dzwon dwóch samochodów w korku na Towarowej. Takie klasyczne wjechanie w tył, pewnie się zagapił, albo pisał sms. 
A lampka będzie teraz służyła jako ładowarka do akumulatorków. Chiński szmelc, powinienem Katany posłuchać i kupić Convoya.

  • DST 51.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 20.68km/h
  • Temperatura -2.2°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 listopada 2018 Kategoria 50-100

Trener motywacyjny potrzebny od zaraz

Andrzej Rosiewicz śpiewał, "wieje wiosna ze wschodu", ale dziś ze wschodu pizgało zimnem czysto syberyjskim. Ubrałem się już na trzy warstwy: podkoszulka termiczna, koszulka i kurtka, czyli właściwie zimowo i było całkiem okej. Tylko co ja założę jak będzie zima? Pod spodnie, wiadomo, kalesony, na buty ochraniacze, na ręce jeszcze grubsze rękawice, z drugimi pod spodem, na głowę czapkę - ale co jako czwarta warstwa? Coś będę musiał poeksperymentować, zobaczymy.  
Ale to właśnie temperatura kazała mi mocno okroić planowany na dziś dystans, choć tak naprawdę, to chyba mi się nie chciało. Wymyśliłem sobie, że zamiast planowanego Tarczyneiro i Góry Kawalerii, pojadą na Służew i odbiorę ze sklepu com zamówił. Tak więc choć początek trasy był na zachodzie, to już niebawem skręciłem na południe i przez Ożarów i Pruszków wróciłem do Warszawy. Potem miejska jazda zakorkowaną na amen Marynarską, a za sklepu powrót Alejami Niepodległości. Nowe, zimowe z definicji rękawice, nie dają skutecznej ochrony, buty też komfortu cieplnego nie zapewniają i choć zbyt mocno nie przemarzłem, to jednak wolałem wrócić do domu. 
To nie temperatura, to lenistwo przeważyło.
Zdjęcie tylko jedno, ale za to z nowatorskim zapisem pewnego angielskiego słowa.

  • DST 55.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 20.62km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 13 listopada 2018 Kategoria 50-100, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów

Trochę miasta, trochę wsi

Poranne przejazdy przez centrum miasta nie sprzyja biciu rekordów, tak samo zresztą jak jazda Puławską do Piaseczna. Tam zrobiłem sobie przerwę kilkugodzinną i wracałem już po zmroku. A mocne lampki rzecz jasna nie miałem, tylko swoją oczojebkę, ale dałem radę. Przyświecały mi latarnie uliczne.
A, i w Decu w Piasecznie rękawiczki kupiłem na zimne dni. Miałem do zrealizowania kupon, to wyszło 39,90 zł.

Mural na Służewcu

I jeszcze jedna, z dedykacją dla naszego przyjaciela z Hajnówki

  • DST 59.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 20.82km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 listopada 2018 Kategoria 50-100

Spotkania

Za długo dziś spałem i generalnie nie miałem wcale ochoty na jazdę. Dopiero jak minęło południe, a słońce za oknem uśmiechało się zachęcająco i do tego jeszcze znalazł się powód, to co miałem robić? Ubrałem się i wyjechałem. Jako że cel był w Piasecznie,  wybrałem trasę przez Gassy, z powrotem przez południowe wioski. W Wilanowie, na ulicy Rosy, znowu zamknęli przejazd i kontynuują jakieś prace, wodociągowe chyba. Nie rozumiem tylko, dlaczego do rzeki Wilanówki spływa skądś woda? I dlaczego woda w rzeczce nabrała takiego dziwnego koloru?
Dalej już nic nieoczekiwanego w drodze do Gassów nie zaobserwowałem. Może tylko zaskoczył mnie nieco wysyp rowerzystów i kolarzy. O tej porze roku zwykle bywa tu już pustawo, ale tegoroczna jesień pozwala wydłuzyć sezon nie tylko takim maniakom, jak my, ale i szerokim rzeszom użytkowników rowerów. W Konstancinie zobaczyłem daleko przed sobą migające światełko rowerowe, a to zawsze jest mobilizujące i dopingujące do szybszej jazdy. Szczególnie gdy widać, że dystans powoli, powolutku ale zaczyna się zmniejszać. Wiecie jak to jest, ścigacie się z kimś, kto nie wie, że jest jakiś wyscig. :) Niesporo mi to szło, ale w pewnym momencie, już w Chylicach, światełko zatrzymało się. Byłem rozczarowany, że wyścig tak szybko się kończy, a gdy już byłem całkiem blisko poznałem, że to Katana78 robi akurat zdjęcie. Zaskoczenie było obopólne, bo przecież ona wracała z gminobrania zaczętego w Radomiu, a ja jechałem z domu. Na dodatek, jak sprawdziłem po śladzie, gdyby nie pojechała do centrum Konstancina, tylko tak jak ja w Oborach skręciła w lewo, pod górę, to bym jej nie dogonił.
I jak tu nie wierzyć w przypadki?
Pewnie gdyby nie stanęła, to ścigałbym ją do Piaseczna i to bez pewności, że uda się wyprzedzić. A tak miałem okazję ją poholować na kole i pokazać inny przejazd przez to miasto. Rozstaliśmy się gdy skręciłem do córki, a Katana pojechała dalej prosto Orężną i Leśną do Bobrowaca. Widzę po jej śladzie na Stravie, że się nie zgubiła.:)
A drugie, a właściwie pierwsze spotkanie, to był Marcin "Masash" z Wypoku jak zawsze z daleka krzyczący: "Cześć Jurek!". Odnoszę wrażenie, że on zna wszystkich i wszyscy jego znają, ale dziś, o dziwo, jechał sam. Pierwszy raz go widziałem solo.

Ulica Rosy w Wilanowie
Ulica Rosy w Wilanowie © yurek55
Nowy dopływ Wilanówki?
Nowy dopływ Wilanówki? © yurek55
Z mostu na Wilanówce
Z mostu na Wilanówce © yurek55

Gassy oferują dla każdego, coś miłego :)
Gassy oferują dla każdego, coś miłego :) © yurek55

Rezerwat Wyspy Zawadowskie
Rezerwat Wyspy Zawadowskie © yurek55

Przystań promowa
Przystań promowa © yurek55

Z Gassów do Konstancina
Z Gassów do Konstancina © yurek55

Zachód
Zachód © yurek55

Zbarż
Zbarż © yurek55

Wirażowa
Wirażowa © yurek55


  • DST 65.69km
  • Czas 02:48
  • VAVG 23.46km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 listopada 2018 Kategoria 50-100

Listopadowo, czyli bardzo jesiennie

W taki dzień jak dzisiejszy nic się człowiekowi nie chce. Mgła, ciemno, ponuro, wilgoć, zimno - no po prostu aura listopadowa w pełnej krasie! Długo szukałem sobie różnych domowych zajęć, by odwlec moment wyjścia na rower, ale w końcu się poddałem. Znalazłem powód, a nawet dwa i pojechałem. Pierwszy to oddanie butów córce, po przegranej batali o reklamację, a przy okazji sprawdzenie prawdomówności Katany. No i okazało się, że prawdę pisała o nieprzejezdnej ulicy Głównej w Bobrowcu. Zwracam honor.


J 20,27 "...i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!"
Od córki do domu wracałem mocno eksperymentalną trasą przez Chylice i Konstancn i to wcale nie była dobra decyzja. Pomimo stosunkowo wczesnego popołudnia, panował wzmożony ruch ludności napływowej opuszczającej miasto. W połączeniu z bardzo ograniczoną widocznością, warunki jazdy była naprawdę niekomfortowe. Wąsko, kręto, słaba widoczność i duży ruch - czyli komplet. Z kolei na drodze Konstancin - Warszawa, w związku z budowa POW (nie mylić z Polską Organizacją Wojskową:)) spory korek aż do świateł w Wilanowie. Jazda środkiem wymaga dużej uwagi, bo zniecierpliwienie kierowcy lubią niespodziewanie zmienić pas, na ten, według nich szybszy. Później, już na Wierniczej, też nie było lepiej, ale z innego powodu. Jadąc jezdnią czułem się jak przestępca drogowy, bo obok pojawia się i znika droga rowerowa. Jazda zgodnie z przepisami wymagała by wielokrotnego zwalniania i wjeżdżania na chodnik, by na następnym skrzyzowaniu znowu wjeżdżac na jezdnię. Ani to zasadne, ani bezpieczne, ale za to zgodne z przepisami. Zawsze jak tamtędy jadę, czekam podświadomie na sygnał z tyłu i wystawiona rękę z lizakiem mijaqjącego mnie radiowozu. Na szczęście i tym razem udało się dojechać szczęśliwie do normalnej drogi rowerowej i już spokojny, dojechałem aż do Legii. Kolejną sprawę miałem na Nowym Świecie i dojazd tam Myśliwiecką, a potem koło Sejmu do Placu Trzech Krzyży, wydawał się optymalny. Tak też było. Powrót do domu zatłoczonymi i zakorkowanymi o każdej porze Alejami Jerozolimskimi . od dawna nie robi już na mnie wrażenia. Oczywiście bezprawnie korzystam z buspasa, ale zawsze tak robię, bo tak jest po prostu bezpieczniej. Tak samo, jak stawanie za pasami w oczekiwaniu na zielone światło. Ruszam wówczas pierwszy i rozpędzony jadę prosto i stabilnie, a nie kołyszę się obok samochodów ruszając razem z nimi. Tłok na jezdni kończy się zawsze na Placu Zawiszy i tu też jest koniec segmentu Stravy. A zaczyna się właśnie przy palmie, czyli od Nowego Światu. Okazuje się, że to tylko niewiele ponad dwa kilometry stresu. :) Tylko jaki sens ma tworzenie segmentów w centrum miasta i z wielomą światłami po drodze? Przecież o KOM nie decyduje tu prędkość, a szczęście. 
Koniec i bomba, kto czytał, ten trąba!


 
  • DST 54.00km
  • Czas 02:31
  • VAVG 21.46km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 8 listopada 2018 Kategoria 50-100

Nadal ciepło

Poranek był dziś na tyle mglisty, że z okna nie widziałem Warsaw Spire. To taki mój osobisty test na przejrzystość powietrza. Ponieważ było tylko sześć stopni założyłem nogawki z myślą, że zapewne później się ociepli i będę mógł je zdjąć. Tak zresztą się stało. Na górze nadal tylko pojedyncza koszulka rowerowa z długim rękawem. To tyle na temat stroju i pogody, a co do samej trasy. to nic wartego wspomnienia nie zaszło, poza zmianą stałej trasy powrotnej; nie przez Umiastów i Macierzysz, a przez Płochocin i Pruszków. Nawet jazda Alejami Jerozolimskimi przestała mi przeszkadzać.


Borzęcin

Żbików

Kozy



  • DST 60.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 23.38km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 5 listopada 2018 Kategoria 50-100

Bez planu i pomysłu

Zupełnie nie miałem pomysłu na trasę i już nawet przemyśliwałem żeby zostać w domu. Odrzuciłem jednak tę podsuwaną przez szatana pokusę i szybko, żeby się nie rozmyślić, uciekłem z domu. Jednak na ulicy nadal nie wiedziałem gdzie chcę jechać i odruchowo właściwie skierowałem się na południe. Miałem nadzieję, że po drodze przyjdzie mi coś do głowy - i rzeczywiście, różne pomysły miałem, włącznie z jazdą do Grójca, Warki, Góry Kalwarii, albo w drugą stronę,do Mszczonowa, ale najdalej dojechałem do Tarczyna. Na dodatek wcale mi się nie podobała droga - i w ogóle jakoś źle mi się jechało. Za to odkryłem przebieg drogi rowerowej z Młochowa do Nadarzyna. Na razie kończy się dość nieoczekiwanie, ale mijałem ekpę kładącą asfalt i niebawem równy dywanik dojdzie do samego centrum miasta. Trzeba tylko poczekać, aż uporają się z modernizacją nadarzyńskiego odcinka trasy katowickiej. Ja na drugą stronę przedostałem się przez teren budowy jak pieszy, po pasach. Armagedon drogowy trwa nadal. Bardzo dobrze zrobiłem, jadąc w piątek i wczoraj tą nową drogą rowerową omijającą centrum Nadarzyna. Dzisiejszego wariantu nie polecam. 
Pogoda dziś była lepsza, bo mżaweczka utrzymywała się tylko rano, a potem nawet jezdnie zaczynały podsychać miejscami. Niestety jazda w mokrości dziś, wczoraj i w piątek sprawiłę, że nawet marki roweru nie dało się na ramie odczytać. Nie żebym miał sie czym specjalnie chwalić, ale wykorzystałem to jako pretekst do wcześniejszego powrotu do domu. Następną godzinę zajmowałem się czyszczeniem, przy okazji zamieniłem też łańcuch, stary wrzuciłem do benzyny, niech leży, nowy nasmarowałem - i tyle.
.....
Nawet zdjęć mi się nie chciało robić, ale Rudej Marylki, która ma Prace Małe, nie mogłem minąć obojętnie. :)

Koniec (albo początek, jak kto woli) drogi rowerowej przed Nadarzynem.


  • DST 81.41km
  • Czas 03:54
  • VAVG 20.87km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 listopada 2018 Kategoria 50-100, przed śniadaniem

Ani zachód, ani Gassy

W niedzielne poranki czas na rower jest ściśle limitowany, żeby nie wiem co, muszę wrócić najpóźniej do jedenastej. Dlatego wybieram znane trasy, które już wielokrotnie przejechałem i wiem, ile czasu zajmują. Ale dzie postanowiłem zerwać z tym utartym schematem i zaryzykować nieznany wariant porannej przejażdzki. Miałem zapas czasowy z uwagi na wczesną porę wyjazdu i postanowiłem to wykorzystać. Wybrałem się ponownie do Nadarzyna, z tym że później nie miałem zamiaru jechać jak zwykle do Tarczyna, ale do Paroli. Później miałem improwizować tak, aby dojechać w okolice Piaseczna i wrócić do domu. Poza tym intrygowała mnie droga rowerowa, którą widziałem w piątek, dochodząca z lewej strony i łącząca się drogą do szkoły w Ruścu. Chciałem sprawdzić, czy może prowadzi z Nadarzyna.  Tej ostatniej zagadki nie udało mi się rozwiązać, choć przejechałem kawałek tą ddr, ale znowu jechałem OD Nadarzyna, więc jej poczatku (albo końca) nie namierzyłem. Sprawdzę to następnym razem, ale jadąc w kierunku domu. A poza tym cała dzisiejsza trasa była wielce satysfakcjonujaca. Od ronda w Młochowie do Paroli droga pusta, potem skręt w lewo do Woli Mrokowskiej i po przekroczeniu szosy katowickiej, ciąg dalszy pustymi drogami aż do Szczaków i kolejny skręt w prawo, do najdalej na południe wysunietego punktu trasy, Złotokłosu. Stamtąd powrót za drogowskazami na Głosków i Gołków, w
Gołkowie, w znanym dobrze miejscu,  skręt w lewo w ulicę Główna i prosto do końca. Później już tylko jeden skręt w prawo, do Kolonii Lesznowola i dobrze znane południowe wioski aż do Dawid, lotniska i domu. W domu byłem punkt jedenasta. 
Opłotkami Nadarzyna...
Opłotkami Nadarzyna... © yurek55
...aż do Urzędu Miasta i Gminy Nadarzyn
...aż do Urzędu Miasta i Gminy Nadarzyn © yurek55
Szczaki, od szczania, czy szczekania?
Szczaki, od szczania, czy szczekania? © yurek55
Jesienny Fort Zbarż
Jesienny Fort Zbarż © yurek55
Na koniec jeszcze jedno zdjęcie, ale  z piątku. Dziś też tą drogą jechałem, więc częściowo się zgadza. :)
Do ronda w Młochowie
Do ronda w Młochowie © yurek55


  • DST 72.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 24.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 31 października 2018 Kategoria 50-100

Zagadkowa sprawa z tym kierowcą

Nadal napływa ciepłe powietrze z południowego zachodu i temperatury prawie letnie. Warunki do jazdy wymarzone, tylko dziś czasu nieco mniej. Początkowo  uznałem, że skoro mam niewiele czasu, to poszwendam sie turystycznie po mieście - stąd sesja w parku. Ale przednie koło jakoś samo mnie skierowało na zachodnie wioski, choć z nieco innej strony, od Bronisz. Z kontroli czasu w Borzęcinie, zrezygnowałem na rzecz kontroli temperatury w Izabelinie. Tamże, nerwowy kierowca Volvo miał do mnie mocną pretensję, ale dalibóg nie wiem o co. Aż dwa razy mnie wyprzedzał, by przez uchylone okno dać upust swojej frustracji, a ja nie zrozumiałem, o co mu chodzi. Z całej przemowy zrozumiałem tylko: kurwa, a to, przyznacie, za mało. :) 
Górka Szczęśliwicka z wyciagiem i stokiem narciarskim
Górka Szczęśliwicka z wyciagiem i stokiem narciarskim © yurek55
Glinki na Ochocie
Glinki na Ochocie © yurek55
Staw w Parku Szczęśliwickim
Staw w Parku Szczęśliwickim © yurek55
Kontrola temperatury - szk.podst. Izabelin 14,5°C
Kontrola temperatury - szk.podst. Izabelin 14,5°C © yurek55
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1937440736/embed/4e33691e998211a8a1594798d01817fe602e933e">

  • DST 50.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 22.56km/h
  • Temperatura 14.5°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 30 października 2018 Kategoria 50-100, Gassy, ku pomocy, Piaseczno/Ursynów

Nie ma to jak w letniej porze..

Schowane głęboko letnie ciuchy rowerowe znowu wróciły do łask, a to za sprawą ciepłego frontu atmosferycznego z południowego zachodu. Przyniósł nam temperaturę przekraczająca dwadzieścia stopni i dość silny wiatr, czyli idealne warunki do poprawiania czasów na segmentach Stravy. ;) .Ale zanim to nastapiło, rzadko udawało mi się przekroczyć 20 km/h, a często - gęsto musiało wystarczać szesnaście. W połowie drogi mniej więcej, czyli w Piasecznie, zatrzymałem się na jakiś czas i kiedy już wykonałem zadanie, które mnie tam sprowadziło, pojechałem prosto do Gassów. Na ostatniej prostej, prowadzącej przez gołe pola wsi Obory wiaterek mnie troche poszarpał, ale wiedziałem, że to już końcówka mojej męki. Od skrętu w stronę Warszawy, czyli na południowy zachód, było już tylko lepiej. Dość powiedzieć, że najdłuższy segment Gassy - Wilanów przejechałem w poniżej pół godziny (o sekundę, ale co tam) ze średnią 29,1 km/h. Kilka krótszych segmentów "wewnątrz" tamtego, udało się przejechać sporo szybciej, powyżej trzydziestu. Wiem, że u niektórych te liczby wywołują uśmiech pobłażania, ale dle mnie to powód do zadowolenia. Jechało się super. 
Teraz zdjęcia.
Odważne zestawienie kolorów - wyznaczam trędy, jestę trendsetterę
Odważne zestawienie kolorów - wyznaczam trędy, jestę trendsetterę © yurek55
Staw w Falentach
Staw w Falentach © yurek55
Luna - kundelek z adopcji
Luna - kundelek z adopcji © yurek55
Nowy członek rodziny z Piaseczna
Nowy członek rodziny z Piaseczna © yurek55
Kontrola temperatury 19,2°C
Kontrola temperatury 19,2°C © yurek55

  • DST 80.20km
  • Czas 03:37
  • VAVG 22.18km/h
  • Temperatura 19.2°C
  • Sprzęt Bystry Baranek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl