Miałem dziś szczery zamiar pojechać gdzieś dalej, tym bardziej, że wczoraj sporo czasu spędziłem wymieniając opony na szersze i zamianiając po raz kolejny łańcuch. Właściwie, to tylko łańcuch miałem zamienić, ale okazało się że mam kapcia z przodu. No to już z tej okazji zamianiłem i opony. Niestety moja "szersza" opona ma rozmiar 28, co w zimowych warunkach zbyt wiele nie zmienia, ale kiedyś je założyć trzeba. Przeciez nie będą leżeć na bezdurno. Widziałem pod tagiem #wykoptribanklub na Wykopie, rowery z założonymi oponami terenowymi o szerokości 35 milimetrów. Tym to już mozna i po śniegu i w terenie śmigać i ma to jakiś sens, ale ja myślałem, że 28 to już jest dużo jak na kolarkę. A to takie ni pies, ni wydra - w teren za wąska, a po szosie, bez sensu. Tak więc wyjechałem rano pełen werwy i zapału, ale gdy zaczęło kropić i padać, zrobiłem klasyczny wycof i zawróciłem do domu. A poza tym za ciepło się ubrałem. I rękawiczki miałem za grube. No i słabo widziałem przez mokre okulary. Tak więc powodów by dać sobie rozgrzeszenie trochę znalazłem. No i tyle. Czuję się usprawiedliwiony. Chyba... A jednak trochę szkoda! Aha. Wracając zajechałem do Deca kupić klocki i wreszcie je wymieniłem. Zobaczymy jak się hamowanie poprawi.
Dziś wpis zupełnie nierowerowy.
Moja córka uruchomiła zbiórkę pieniędzy dla poszkodowanych w
sobotnim pożarze w Gołkowie koło Piaseczna.
Spalił się dach, ale domu już nie da sie uratować i jutro będzie wyburzany. Mieszkali tam rodzice Pani Marty - kochanej Cioci moich wnuczek. Nazwać ją opiekunką byłoby świętokradztwem, ona jest Aniołem - takich ludzi się już dziś nie spotyka. W podzięce za jej wielkie serce, też chciałbym jej jakoś pomóc w tych trudnych chwilach. Dobro wraca.
Dziękuję z całego serca. Edit: Ponieważ zniknął link do zrzutki, poprawiam wpis i ponawiam prośbę. Wszystkie środki ponad zaplanowaną przez moją córkę kwotę, zostaną przekazane pogorzelcom. Link do zrzutka.pl
A wszystko przez to, że na zegarek nie patrzyłem. Czas w niedzielne poranki jest u mnie ściśle limitowany, a tymczasem dzisiaj jechałem wyłącznie na wyczucie. Znam czas przejazdu pętelki do Borzęcina i nawet jak zobaczyłem godzinę na kościele, nie zapaliło się ostrzegawcze światełko. Ale gdy znalazłem sie w Warszawie wiedziałem, że żarty się skończyły. Niewiele myśląc wsiadłem w metro i dojechałem do Centrum. Stamtąd do domu już tylko trzy kilometry. Zdążyłem na styk.