Sobota, 22 grudnia 2012
Trudny przejazd Prymasa Tysiąclecia
Sobotni, mroźny poranek, słoneczko świeci - nic, tylko jechać. Wybrałem wariant jazdy ulicami i to była dobra decyzja. Jezdnie suche, ruch samochodowy mniej niż umiarkowany, jedyne co mi przeszkadzało, to polar pod kurtką, bo -11 stopni trochę mnie postraszyło i o jedną warstwę za dużo ubrałem. Ale znalazłem miejsce do przebrania i dalej było już OK. Powrotna droga wiodła m.in. przez Maczka i Prymasa 1000-lecia i to było duże wyzwanie. Maczka przejechałem po udeptanym śniegu, więc wytrzęsło mnie nieźle (nie mam amortyzacji), ale najgorsze było jeszcze przede mną. Jak zawsze, wybrałem tę stronę Prymasa, gdzie nie ma ścieżki, a właściwie "śnieżki", czyli jechałem wzdłuż muru Cmentarza Powązkowskiego. Tam tor jazdy miał szerokość taką, jaką wydeptali w śniegu idący gęsiego ludzie, ale to jeszcze nie był najgorszy odcinek. Najgorsze było wjechanie na wiadukt i odcinek na wiadukcie tuż obok jezdni. Pługi zgarnęły śnieg na pobocze, potem odwilż, potem znów dopadało, potem zmroziło, śnieżno - lodowe góry i doły koszmarne, ledwo przejechałem. Potem z górki, tez bardzo powoli, a dalej od Obozowej już prawie normalnie. Generalnie,pomimo wszystko jestem zadowolony z dzisiejszej jazdy:)
- DST 27.00km
- Czas 01:30
- VAVG 18.00km/h
- Temperatura -11.0°C
- Sprzęt Wheeler
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
No a ja dla odmiany przejechałem dziś... 0 km :) W końcu trzeba się kiedyś szykować do świąt :)
lukasz78 - 20:21 sobota, 22 grudnia 2012 | linkuj
Komentuj