Poniedziałek, 29 lipca 2019
   
     
   Kategoria 50-100
  
  Zdążyć przed burzą
Nie mam zwyczaju sprawdzania  przed wyjazdem prognoz meteorologicznych i nie miałem pojęcia, że synoptycy przewidują na dziś burze. Po drugie, nie wiedziałem gdzie i na jak długo jadę, bo właściwie, to chciałem sprawdzić tylko, jak jeździ się po płaskim. :)
No ale jak już wyjechałem, to dalej już jakoś samo poszło i nawet temperatura mi zbytnio nie dokuczała - a termometr rowerowy raz nawet stan podgoraczkowy pokazał. Ale to było w lesie, w otwartym terenie było mniej, tylko około 35°C, w zależności od miejsca. Raz udało mi się schłodzić, na niezawodnym cmentarzu w Kiełpinie, gdzie pod pompą zmoczyłem koszulkę i chustkę pod kask.Na długo nie wystarczyło, a z bidonu polewać się nie mogłem, bo dziś izotonikiem był zatankowany. Nota bene wystarczyło mi go na całą drogę i do tego zjadłęm jeszcze banana. Jak juz kończyłem objazd Puszczy Kampinoskiej i zachodnich wiosek, dojezdżając Szeligowską do Lazurowej usłyszałem odległe pomruki burzy. Niezbyt się tym przejąłem, bo grzmoty było daleko, a ja byłem już w miescie i w razie czego mogłem sie gdzieś schować. Na Połczyńskiej zaczęły pokazywać się z przodu błyskawice, a we Włochach dopadł mnie potężny podmuch wiatru, ale to taki, że piasek z jezdni zaczął mi trzeszczeć w zębach. W Alejach Jerozolimskich wiatr ucichł, ale zaczęło kropić, jednak nie na tyle żeby się chować, pioruny też przestały mnie straszyć i dopiero pod samą klatką konkretnie grzmotnęło. Już w domu okazało się, że w sumie to przeszła bokiem.

Niedługo 75 rocznica © yurek55

Kościół w Wierszach © yurek55
PS. Kilometry z licznika, bo jak widać, nie od początku udało się nagrać trasę.
    
           
    
    
            
                
      
  
  
 
    No ale jak już wyjechałem, to dalej już jakoś samo poszło i nawet temperatura mi zbytnio nie dokuczała - a termometr rowerowy raz nawet stan podgoraczkowy pokazał. Ale to było w lesie, w otwartym terenie było mniej, tylko około 35°C, w zależności od miejsca. Raz udało mi się schłodzić, na niezawodnym cmentarzu w Kiełpinie, gdzie pod pompą zmoczyłem koszulkę i chustkę pod kask.Na długo nie wystarczyło, a z bidonu polewać się nie mogłem, bo dziś izotonikiem był zatankowany. Nota bene wystarczyło mi go na całą drogę i do tego zjadłęm jeszcze banana. Jak juz kończyłem objazd Puszczy Kampinoskiej i zachodnich wiosek, dojezdżając Szeligowską do Lazurowej usłyszałem odległe pomruki burzy. Niezbyt się tym przejąłem, bo grzmoty było daleko, a ja byłem już w miescie i w razie czego mogłem sie gdzieś schować. Na Połczyńskiej zaczęły pokazywać się z przodu błyskawice, a we Włochach dopadł mnie potężny podmuch wiatru, ale to taki, że piasek z jezdni zaczął mi trzeszczeć w zębach. W Alejach Jerozolimskich wiatr ucichł, ale zaczęło kropić, jednak nie na tyle żeby się chować, pioruny też przestały mnie straszyć i dopiero pod samą klatką konkretnie grzmotnęło. Już w domu okazało się, że w sumie to przeszła bokiem.

Niedługo 75 rocznica © yurek55

Kościół w Wierszach © yurek55
PS. Kilometry z licznika, bo jak widać, nie od początku udało się nagrać trasę.
- DST 88.00km
 - Czas 03:58
 - VAVG 22.18km/h
 - VMAX 40.10km/h
 - Temperatura 35.0°C
 - Sprzęt Bystry Baranek
 - Aktywność Jazda na rowerze
 
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj





















