Piątek, 29 grudnia 2017
Kategoria 50-100
Festive500, czyli nabijanie kilometrów
Gdyby mi ktoś powiedział, że w taka pogodę jak dziś wyjdę na rower, to bym uznał go za wariata. Śnieg z deszczem i wiatr, to doskonałe warunki do..., no właśnie..., do czego? Na pewno nie do jazdy. Ale wyzwanie Raphy, by w okresie od Wigilii do Sylwestra przejechać 500 kilometrów zobowiązuje. Nie ma, że ciężko, nie ma, że boli. Ubrałem się odpowiednio, a przynajmniej tak mi się wydawało - i pojechałem. Dziś wybrałem miasto, by móc zrezygnować z tego debilnego pomysłu kiedy zechcę i wrócić do domu. Wytrwałości wystarczyło mi na godzinę z okładem, ale gdybym miał lepsze ubranie, to pewnie pojeździłbym dłużej. Najsłabszym ogniwem okazała się softshellowa kurtka snowbordowa, która na mrozie sprawdza się całkiem nieźle, ale wystarczyła godzina w deszczu i zaczęła przesiąkać. Rękawiczki to druga pięta achillesowa mojego ubioru, a mokre dłonie na kierownicy marzną niesłychanie szybko. Do tego czułem, że mam mokrą najdalej do tyłu wysuniętą część ciała i też zaczynam odczuwać tam zimno. Okazuje się, że ten krótki błotnik flash z Decathlonu nie chroni wystarczająco dobrze. Za to osłony na buty, zwane owiewami, od vukiego spisały się na tyle dobrze, że w stopy było mi ciepło i dopiero w domu zobaczyłem, że skarpetki są lekko wilgotne.
Czyli reasumując można powiedzieć, że zyskałem doświadczenie w jeżdżeniu w deszczu. Po pierwsze. - Mam spodnie przeciwdeszczowe, tylko trzeba pamiętać by je zakładać. Po drugie: - Mój softshell na deszcz się nie nadaje. Po trzecie: - Jadąc obok jezdni, uważać na ciężarówki z impetem wjeżdżające w kałuże. Fontanna z pod kół ma spory zasięg i siłę wodospadu.
Kiedy już po powrocie zdążyłem wszystko jakoś ogarnąć, zjeść drugie śniadanie(!) i pojechać na zakupy, akurat przestało padać. Czasu miałem na około czterdzieści kilometrów i tym razem odpuściłem Gassy, a wybrałem zachodnie wioski i Borzęcin. Wróciłem standardową drogą Traktem Królewskim i przez Stare Babice i Latchorzew dojechałem do Górczewskiej. Zdjęcie tylko jedno i to tuż koło domu. Z zaskoczeniem skonstatowałem brak trzypiętrowego budynku, który stał od zawsze, a rozebrali go w ciągu jednego dnia. Dziś już tylko wywożą gruz.
Вот, техника!
PS. Dla tych, którzy nie wiedzą co to Rapha i #festive500 i nie kumają, o co c'mon, polecam doskonały wpis Maćka Hopa.


Czyli reasumując można powiedzieć, że zyskałem doświadczenie w jeżdżeniu w deszczu. Po pierwsze. - Mam spodnie przeciwdeszczowe, tylko trzeba pamiętać by je zakładać. Po drugie: - Mój softshell na deszcz się nie nadaje. Po trzecie: - Jadąc obok jezdni, uważać na ciężarówki z impetem wjeżdżające w kałuże. Fontanna z pod kół ma spory zasięg i siłę wodospadu.
Kiedy już po powrocie zdążyłem wszystko jakoś ogarnąć, zjeść drugie śniadanie(!) i pojechać na zakupy, akurat przestało padać. Czasu miałem na około czterdzieści kilometrów i tym razem odpuściłem Gassy, a wybrałem zachodnie wioski i Borzęcin. Wróciłem standardową drogą Traktem Królewskim i przez Stare Babice i Latchorzew dojechałem do Górczewskiej. Zdjęcie tylko jedno i to tuż koło domu. Z zaskoczeniem skonstatowałem brak trzypiętrowego budynku, który stał od zawsze, a rozebrali go w ciągu jednego dnia. Dziś już tylko wywożą gruz.
Вот, техника!
PS. Dla tych, którzy nie wiedzą co to Rapha i #festive500 i nie kumają, o co c'mon, polecam doskonały wpis Maćka Hopa.


- DST 68.00km
- Czas 03:48
- VAVG 17.89km/h
- Temperatura 1.0°C
- Sprzęt Bystry Baranek
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Putinie w skórzanej kurtce to się chodzi do kościoła, ewentualnie na cmentarz a nie na rower :D
Katana1978 - 16:20 sobota, 30 grudnia 2017 | linkuj
Ja mam starą skórzaną kurtkę, która dosyć dobrze znosi deszcz (oczywiście przy porządnej ulewnie cudów nie ma, ale w siąpiącym deszczu można dłuuuugo jechać na luzie). Niestety ma też jedną wadę - słabo oddycha. Parę bardziej wysiłkowych odcinków typu solidny podjazd i jestem mokry od wewnątrz. Coś za coś. Ale się nie przeziębiam i to najważniejsze.
putin - 20:52 piątek, 29 grudnia 2017 | linkuj
Tak w oderwaniu od wątku dyskusji o wodoodporności.
Ten rozebrany budynek przy Rokosowskiej 18 był zbudowany na tyle posesji przy Siewierskiej być może przed 1935 rokiem. Dlatego "był od zawsze". oelka - 19:22 piątek, 29 grudnia 2017 | linkuj
Ten rozebrany budynek przy Rokosowskiej 18 był zbudowany na tyle posesji przy Siewierskiej być może przed 1935 rokiem. Dlatego "był od zawsze". oelka - 19:22 piątek, 29 grudnia 2017 | linkuj
Ciuchy wodoodporne oczywiście są, tylko że ta wodoodporność jest ograniczona ;)). To jaka jest temperatura ma oczywiście kluczowe znaczenie, w 20 stopniach nie jest problemem jazda wiele godzin na mokro, ale w naszym klimacie rzadko przy deszczu jest tak wysoka temperatura. Ale w przedziale 10-15 stopni, a szczególnie poniżej zaczyna już porządnie niszczyć, było dobrze widać na tegorocznym MPP i MRDP jak dał popalić wielu doświadczonym i wytrzymałym ludziom
wilk - 19:10 piątek, 29 grudnia 2017 | linkuj
Powiedziałbym, że są ciuchy wodoodporne ale jeśli Wilk pisze inaczej to tego nie powiem.
Jurek, skoro zrobiłeś 300 km w 3 dni w grudniu to w czerwcu zrobisz 300 km w jeden dzień(Maraton Podróżnika). vuki - 18:55 piątek, 29 grudnia 2017 | linkuj
Jurek, skoro zrobiłeś 300 km w 3 dni w grudniu to w czerwcu zrobisz 300 km w jeden dzień(Maraton Podróżnika). vuki - 18:55 piątek, 29 grudnia 2017 | linkuj
Nie ma ciuchów, które uchronią przed deszczem, są jedynie takie, które mogą zminimalizować jego wpływ. A to ile jesteśmy w stanie wytrzymać na deszczu o wiele bardziej zależy od osobistego stopnia "twardości" niż od ubrań ;))
wilk - 18:18 piątek, 29 grudnia 2017 | linkuj
Komentuj