Czwartek, 7 lipca 2016
Za sprawami
Pogoda wybitnie zniechęcająca do jazdy rowerem, silny wiatr, przelotne opady oraz dość chłodno, toteż nie zamierzałem jeździć sensu stricto, a jedynie podjechać w określone, niedalekie miejsca i pozałatwiać sprawy. Pierwszy cel podróży oddalony był o 1,35 kilometra, ale na szczęście po pokonaniu tego morderczego dystansu mogłem porządnie odpocząć, bo zeszło mi się tam dobrą godzinę. Wypoczęty wyruszyłem ku drugiemu celowi i znowu powalająca odległość - kolejne 1,3 kilometra. I znów miałem niesamowite szczęście, bo trafiła się kolejna okazja do odpoczynku. W przychodni spędziłem kilkadziesiąt minut wykorzystując je na regenerację organizmu i dlatego etap powrotu do domu nie sprawił mi żadnych trudności. W domu ubrałem się w strój kolarski, deszczówkę schowałem do kieszeni na plecach i pojechałem na Kielecką zawieźć zaległe skierowanie. A ponieważ miałem jeszcze rezerwy w organizmie, wracałem okrężną nieco trasą przez tzw. "ruski cmentarz" (to potoczna nazwa Cmentarza Żołnierzy Radzieckich przy Żwirki i Wigury). Jezdnia już wygrodzona taśmami, policjanci co 50 metrów, radiowozy co 100 metrów, stan najwyższej gotowości. Szczyt NATO można zaczynać.
- DST 12.00km
- Czas 00:50
- VAVG 14.40km/h
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj