Niedziela, 22 czerwca 2014
Kategoria 50-100, przed śniadaniem
*Trochę słońce, trochę deszcz*
Gdy dziś rano otworzyłem oczy było wprawdzie pochmurnie i wiał silny wiatr, ale nie padało, a to najważniejsze. Postanowiłem przejechać moją ulubioną trasą głównie z powodu, że wiem ile zajmie mi czasu, a to jest w niedzielę istotne, bo chcę zdążyć na wspólne śniadanie. Miłym zaskoczeniem była praca napędu po powrocie do starego łańcucha, rower poruszał się niemal bezszelestnie, nic nie przeskakiwało, przerzutka też bez zastrzeżeń. Okazuje się, że zbyt pochopnie i zdecydowanie przedwcześnie założyłem nowy łańcuch, właściwie tylko dlatego, że przymiary w serwisach pokazywały jak jest rozciągnięty. Niech sobie będzie, ale skoro coś działa, to - pierwsza zasada - nie ruszać!
Początkową część trasy, aż do kościoła w Borzęcinie jechałem pod wiatr, ale o dziwo niespecjalnie mi to dziś przeszkadzało i zajęło tylko godzinę. Widocznie wiszące nisko chmury działały na moją podświadomość i kazały szybko jechać, by zdążyć przed deszczem. Od Mariewa gdzie skręciłem w powrotną drogę wiatr stał się moim sprzymierzeńcem, ale za to zaczął padać najpierw drobny, a potem rzęsisty deszcz. Cóż było robić? Na przystanku autobusowym w Wojcieszynie założyłem kurtkę i pojechałem dalej. Po kilku minutach wydostałem się ze strefy opadu, ale od tamtej pory cyklicznie, co kilkanaście - kilkadziesiąt minut strefa deszczu mnie dopadała i tak sobie jechałem - raz w słońcu, raz w deszczu. Słońca było jednak więcej, tak że do domu dojechałem już prawie suchy z wyjątkiem spodenek i bielizny. Ale to wina braku błotników, bo kałuże jednak były spore na jezdniach, a ja nadal nie mogę się zdecydować na zakup. Ale nawet pomimo tego nie narzekam i uważam wycieczkę za bardzo udaną.

Droga do kościoła w Borzęcinie © yurek55

Kościół w Borzęcinie © yurek55

Przystanek na przebranie © yurek55
A to dwa kilometry dalej

W Koczargach jeszcze nie pada © yurek55

Najtańsze paliwo w Warszawie © yurek55
Początkową część trasy, aż do kościoła w Borzęcinie jechałem pod wiatr, ale o dziwo niespecjalnie mi to dziś przeszkadzało i zajęło tylko godzinę. Widocznie wiszące nisko chmury działały na moją podświadomość i kazały szybko jechać, by zdążyć przed deszczem. Od Mariewa gdzie skręciłem w powrotną drogę wiatr stał się moim sprzymierzeńcem, ale za to zaczął padać najpierw drobny, a potem rzęsisty deszcz. Cóż było robić? Na przystanku autobusowym w Wojcieszynie założyłem kurtkę i pojechałem dalej. Po kilku minutach wydostałem się ze strefy opadu, ale od tamtej pory cyklicznie, co kilkanaście - kilkadziesiąt minut strefa deszczu mnie dopadała i tak sobie jechałem - raz w słońcu, raz w deszczu. Słońca było jednak więcej, tak że do domu dojechałem już prawie suchy z wyjątkiem spodenek i bielizny. Ale to wina braku błotników, bo kałuże jednak były spore na jezdniach, a ja nadal nie mogę się zdecydować na zakup. Ale nawet pomimo tego nie narzekam i uważam wycieczkę za bardzo udaną.

Droga do kościoła w Borzęcinie © yurek55

Kościół w Borzęcinie © yurek55

Przystanek na przebranie © yurek55
A to dwa kilometry dalej

W Koczargach jeszcze nie pada © yurek55

Najtańsze paliwo w Warszawie © yurek55
- DST 55.51km
- Czas 02:22
- VAVG 23.45km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Dar Losu
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Najtańsze, a mogło być po 7 zł. Fajnie zdjęcie w Koczargach
Katana1978 - 21:37 niedziela, 22 czerwca 2014 | linkuj
Komentuj