Tym razem pojechałem Kolejami Mazowieckimi na zachód, aż do stacji Jesionka za Żyrardowem. Zresztą niepotrzebnie, bo cofałem się do stacji Sucha Żyrardowska, której na mapie broutera gdzie planuję trasy, zwyczajnie nie było. Tym razem penetrowałem tereny na południe od torów, a potem przeskoczyłem na północną stronę. Oczywiście znowu kręciłem się jak g... w przeręblu żeby nie ominąć żadnego kwadratu, ale jeden i tak ominąłem. Mały błąd nawigacyjny, będzie okazja wrócić.
Z ciekawych rzeczy mogę wymienić dwie: przedwojenny cmentarzyk wśród drzew i fatamorgana w szczerym polu, czyli Park Suntago. Cmentarz, jak na tyle lat opuszczenia, prezentuje się całkiem nieźle. Widać, że ktoś odwiedza groby, zapala znicze, choć ostatni pochówek odbył się grubo przed wojną. Z dającej się odczytać tabliczki pana Zielińskiego: "Były pracownik Zakładu Poprawczego w Puszczy Mariańskiej i Studzieńcu żył 73 lata zmarł 8 I 1923 r Bądź wola Twoja"
A o drugiej atrakcji, Suntago, powiedzieć, że pechowa, to nic nie powiedzieć. Właściwie na dobre nie rozpoczęła działalności i już ją zamknięto z powodu pandemii. Wydane 150 mln euro nie wiadomo kiedy zacznie się zwracać. Na końcu umieściłem film o atrakcjach tego miejsca. Wracałem z pomagającym wiatrem i była duża szansa na 100+, ale było już na tyle późno, że jednak w Milanówku wsiadłem w pociąg. Niestety nowe wagony mają tak mało miejsc na rowery, że przestałem całą drogę trzymając Baranka za rogi, żeby się nie przewrócił. :)
Dziś zaczynałem w Otwocku, więc wsiadłem w SKM linii S1 o 9:03 i po czterdziestu paru minutach byłem na miejscu. Wyrysowana trasa miała mnie zaprowadzić do Sulejówka i stamtąd zaplanowałem powrót, również na żelaznych kołach. Ogólny i wiodący kierunek był północny, uwzględniający kierunek wiatru, ale żeby pozbierać nowe kwadraty musiałem meandrować w tę i z powrotem w różnych kierunkach. O wietrze pisał nie będę, bo aż tak mocno nie dał mi się we znaki, najwyżej na krótkich, odkrytych odcinkach. Ale kręcenie się tu i tam zaowocowało tym, że gdzie bym z lasu nie wyjechał do jakiejś ulicy, to okazywało się, że wciąż jestem w Otwocku. :) Ale w końcu i Otwock się skończył i jadąc jak Garmin prowadził dojechałem do celu. Ostatni fragment z Okuniewa do Sulejówka obstawiony zakazami jazdy rowerem na całej długości i trzeba śmieszką jechać, na dodatek po lewej stronie. To jedyna niedogodność na dzisiejszej trasie. Dojeżdżając do stacji pomyślałem, że jak przyjdzie mi czekać dłużej niż piętnaście minut, to jadę na dwóch kołach do domu. Ale pociąg, jak na złość, miałem od razu.
Tym razem wysiadłem na Śródmieściu i pojechałem do sklepu Victorinoxa na Ptasią po nożyk. Dodaję ten drugi dystans i dojazd do Zachodniego.
Przedświąteczna krzątanina kuchenna, nie pozwoliła na wczesny wyjazd i dalszą trasę. Pozostało mi jechać na południe, lub na zachód. Ponieważ zapomniałem nalać wody do bidonu, wybrałem kierunek zachodni, gdzie po drodze, na Osiedlu Lazurowa jest ujęcie wody oligoceńskiej. No a potem już stałą trasą do Borzęcina, krótki odpoczynek i popas nad stawem ze zdjęcia i powrót przez wioski zachodnie. Pogoda piękna i słoneczna, trochę wiało, ale niezbyt uciążliwie. Rower po serwisie, z nową przerzutką, to zupełnie inna bajka.