Jako że wczoraj pocałowałem klamkę w serwisie Samsunga na Marynarskiej, dziś wybrałem się tam ponownie. Najpierw jednak miałem trochę innych spraw i w rezultacie dopiero koło południa wsiadłem na rower. Na szczęście obezwładniający upał, który tak dawał się nam we znaki, chwilowo zelżał i daje normalnie żyć i normalnie jeździć. W serwisie miło pogawędziłem sobie z paniami i zostawiłem zegarek do diagnozy, a potem ewentualnie naprawy. Bo na przykład w przypadku awarii płyty głównej, nie opłaca się naprawiać - lepiej kupić nowy. Jak sprawdzą co mu jest, będą dzwonić i pytać o decyzję. Z tego miejsca w Warszawie najlepiej jest jechać na południe, a jak na południe, to wiadomo gdzie. Ulica Wilanowska też wiadomo dokąd prowadzi i tam też po chwili dojechałem. Później serwisówką, robiąca też za ciąg spacerowo - rolkowo - biegowo - rowerowy dojechałem do Powsina. Dziś nie było tam tych wszystkich sportowców więc mogłem jechać, ale zwykle unikam tej drogi jak ognia. Później opłotkami Konstancina - Jeziorny, czyli przez Bielawę i Mirków, dojechałem do Habdzina, Łęgu i w końcu do Gassów. Nie zajeżdżałem do przystani, zdjęć też nie robiłem, tylko od razu drogą wzdłuż wału zawróciłem w stronę Warszawy. Pojechałem prosto nad Wisłą aż do Tamki, ale coś słabo się podjeżdżało i mój PR z niedzieli pozostał niezagrożony. Segment przejechałem wolniej aż o 20 sekund z siódmym czasem na dziesięć zarejestrowanych przejazdów. A poniżej jest poniedziałkowy przejazd, ale nie mój - co i tak nie zmniejsza mojego poczucia dumy. :)
Współcześnie coraz mniej rzeczy warto naprawiać, a to dziś, podobno, ważne jest środowisko. Środowisko, dla którego nie jest korzystna tak krótka trwałość produktów...
Postępujący front robót przy POW od 15 czerwca przeniesie ruch samochodowy z Przyczółkowej na jakieś przygotowane objazdy. Ciekawym czy również ta wymieniona przez ciebie droga rowerowo-techniczno- biegowo-wszelaka zostanie na jakiś czas przeniesiona w inny ślad czy też zostanie najprościej zamknięta.